Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Jak wyszedłem z bezsenności

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
KiniaB
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 3 sierpnia 2024, o 20:07

3 sierpnia 2024, o 20:15

Witam wszystkich. Znalazłam to forum przypadkiem. Od tygodnia zaczęły się moje problemy ze snem, jest to na tle nerwowym. Nie przechodzę tego pp raz pierwszy. Zdarzało mi się nie spać tygodniami i wtedy jeden jednymy raz brałam tabletki nasen bo nie dawałam rady. Wszystkie inne epizody pokonywałam sama. Nie chcę się truć tabletkami, ew. Wspomoc ziołowymi produktami itp. Zaczęło się od tego, że mój mąż zmienił pracę. Od tak nagle musi wyjeżdżać na nocki , niby tylko dwie w tygodniu, ale nie ma go aż 4 dni. Bo np. Jak wyjedzie we wtorek to wróci np Środa o 18, a w Czwartek znów go nie od rana, aż do Piątku wieczór. Mamy dwójkę małych dzieci: lat 4 i 10 miesiecy. Tym bardziej nie zamierzam brac jakiś otepiajacych leków. Od dawna nie miałam już bezsennosci. Zdarzało mi się nie spać że stresu, ale szybko to pokonywałam. A teraz, teraz nagle mi się coś stało. Gdy nie ma męża nie śpię. A teraz nawet jak jest nie mogę spać. Od przedwczoraj śpię po 2-3h. Oczywiście już dziś nakręcam się, że nie zasnę itp. Czuję aż ścisk w żołądku. Trochę pomogły mi rady założyciela wątku. Będę się starać je zastosować, ale jest bardzo ciężko. Pozdrawiam wszystkich i witam
Lexy6891
Nowy Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 11 lipca 2024, o 11:35

7 sierpnia 2024, o 12:26

KotKtoryUcieka pisze:
27 lipca 2024, o 09:40
Lexy6891 pisze:
23 lipca 2024, o 11:58
Widze, ze mam lekkie wyrzuty sumienia ze wzielam tabletke, ale juz sie nie wkrecam ze jestem uzalezniona i sie nie biczuje, tak jak sie biczowalam 2 tygodnie temu jak kilka nocy pod rzad wzielam tabletke, albo 1/2 tabletki.
Masz lekkie wyrzuty bo znów utraciłaś kontrolę, i teraz zadaj sobie pytanie czy wyrzut dotyczy wziętej tabletki czy tego co o tym myślisz. To skrajnie dwie rożne rzeczy.
Lexy6891 pisze:
23 lipca 2024, o 11:58
Paradoksalnie ucieszylam sie, jak wzielo mnie przeziebienie, bo uwazam, ze moj organizm sie zrelaksowal przez ostatnie dni (budzilam sie super zaspana, z checia dalszego spania, jak kiedys) i wszystko puscilo, wiec wzielam to jako dobra oznake.
To objaw zakręcenia na pewnym punkcie. Też to mialem, e wszystko sprowadzalem do wspólnego mianownika - snu, stresu. Ale to niestety pokazuje jak caly czas tym żyjesz.
Lexy6891 pisze:
23 lipca 2024, o 11:58
A teraz mozg mi zrobil psikusa, bo znow zaczelam miec presje na sen "skoro jestem przeziebiona". Czuje, ze nie spalam przez to. Dzisiaj postaram sie po prostu pojsc odpoczac do lozka bez oczekiwan, nic wiecej.
Mózg najpierw myśli o tym o czym Ty chcesz myslec a potem to już automatyzm, poczytaj o mindfulness, zdecydowanie lektura dla Ciebie. Jak skończyć z oczekiwaniami?
Zrozumieć, że to proces, tak jak nie można wysuszyć od razu ziemi tak nie można zmienić myśli w sposób deux ex machina. Zaraz będziesz w błędnym kole:

Lek przed snem - > proba odpuszczania -> proba nie myślenia o snie -> pilnowanie tego -> kazdy odchył od wymarzonego planu -> bezsenność.
Lexy6891 pisze:
23 lipca 2024, o 11:58
Boze, ja tez tak mam z wygladem. Mialam wrazenie, ze sie szybciej starzeje, ze wory pod oczami wieksze, wiecej siwych wlosow. Ale nikt ale to nikt nie widzi tego co ja, nawet czasami po nieprzespanej nocy dostaje wiecej komplementow, co mnie rozsmiesza :)
Rozśmiesza ale też pokazuje jak bardzo to dla Ciebie ważne i jak mocno w Tobie zakorzenione a najgorsze, że szukasz odpowiedzi ze świata zewnętrznego na to co jest w Tobie.
Lexy6891 pisze:
23 lipca 2024, o 11:58
Mam jeszcze jedno pytanie: czy to ponowne wziecie tabletki znow "rozregulowuje" moj organizm i cala praca z akceptacja idzie na marne?
Jeszcze raz wielkie dzieki!
Organizmu nie rozregulowuje, psychikę owszem, daje lęk dotyczący utraty kontroli i nasila presje na sen.


Tak tylko rozwinę, osoby z bezsennością psychofizjologiczną często przechodzą do bezsenności subiektywnej, takiej w której sen jest ok, ale my nie jesteśmy z niego zadowoleni bo... I tu wiele przyczyn, typu inni śpią więcej, inni śpią głębiej, inni śpią w każdej pozycji itd...

Np. u mnie mechanizm był taki, zawsze spałem malo i zawsze snu potrzebowałem mało a im zdrowiej żyłem tym było go mniej. W takich topach mojej formy, zdrowe odżywianie, bieganie, rower, siłownia, dbanie o zdrowie, potrafiłem spać 5-6 godzin, o problemach ze snem wtedy nie słyszałem nawet. Np. do 0:30 uczyłem się a budziłem sie o 6 sam z siebie bez budzika, i tak kilka miesięcy. Czy cierpiałem na bezsenność albo zaburzenia snu? Oczywiście, że nie. Sen był regenerujący? Bardzo. Głęboki? W nocy nic mnie nie budziło.

Po latach ze względu na przepracowanie, stres wystąpiła bezsenność, czas snu z 6 godzin spadł do 3, do tego problemy z zasypianiem. Dzięki terapii poznawczo behawioralnej a teraz pracy nad soba, odpuszczaniem, relaksacją, od 3 miesiecy zasypiam w 2-5 minut.

Czas snu jest zaś różny, gdy biegam za dnia, to czesto spie 6-6.5 godziny, ale mam np 2 tygodnie gdzie przesypiam po 7 h, czyli jak na mnie - bardzo dużo. I wiesz na czym złapałem się ok 2 miesiące temu?

Ide spać 23, budze się 5:15, patrze dziewczyna jeszcze śpi i czuje lekka frustracje, jak ona to robi. Pomimo, że mój obecny sen jest świetny, bo jak się obudzę w widełkach 5-6, a zasnę koło 23 to mm za soba 6-6.30 godzin snu, to senność przychodzi dopiero o 22-22:30. Nie mam żadnych zjazdów za dnia, spadkow energii, czuj się tak jak wtedy gdy miałem 13-14 lat.

A mimo to, potrafiąc schodzić sfrustrowany, że moja dziewczyna śpi 8 h a w weekendy to nawet 10-11. A ja świątek piątek, pobudka 5-6. Bez budzika. I tu pomaga wejście na wyższy poziom odpuszczania, tego szczerego, ktore wiąże się z nauką myślenia i podświadomych rekacji opartych na puszczeniu kontroli.

W skrócie:

Szczere odpuszczanie poczujesz w tedy gdy jakaś myśl nie wywoła już reakcji w organizmie. Pójdziesz spać o 23, 24? Ok, obudzisz się o 5? Ok. I tyle. Bez kontroli. Co mi pomogło w dojściu do takiego stanu? Zdecydowanie kluczowym elementem było to co często nas irytuje u dzieci, dwa proste pytania "Co?", "No i co" i jeszcze wariant "Po co?".

I takie debaty w głowie,, mogą być u Ciebie pomocne:
1. No i co, że bedziesz mieć podkrążone oczy? Tak na prawde jak dotrzesz do samego sensu życia, zrozumiesz, że podkrążone oczy nie determinują nic w Twoim życiu.
2. Może problemem jest to, że boisz się konsekwencji bezsenności? Wg. nowym meta analiz czyli badań o największym znaczeniu, osoby śpiące ok. 5.5-6.5 h żyją dłużej. Wielu genialnych naukowców spało całe zycie niewiele godzin, z takimi skrajnościami jak Testla, Netwon, Bohr.

Kod: Zaznacz cały

w ww.rynekzdrowia  .pl/Badania-i-rozwoj/5-6-5-godzin-snu-kluczem-do-dlugowiecznosci,102504,11.html
Wiele nowszych badań zdaje się zaś stawiać najważniejszą tezę:

Kod: Zaznacz cały

w ww.wsj.   com/health/wellness/sleep-science-longevity-0f35a573
liczy się jakość snu, z zachowaniem rytmu dobowego a nie jego długość. W efekcie wiele Twoich obaw możesz z pomocą nauki odstawić na bok. I pamiętać, że zdrowe życie to nie tylko sen, ale ruch, dieta, relaks, i umiejętność odpuszczania.

Kod: Zaznacz cały

w ww.health.   harvard.    edu/blog/mindfulness-meditation-helps-fight-insomnia-improves-sleep-201502187726
w ww.ncbi.nlm.nih.    gov/pmc/articles/PMC6557693/
Przepraszam za format linków ale idiotyczne graniczenia tego forum są przyczyną.
Ogromnie dziekuje za odpowiedz. Pracuje nad soba, Wasze rady sa naprawde swietne.
Na ten moment jak przespie 5-6 h to jest dla mnie ok. Przed bezsennoscia spalam 7.5-8 godzin. Moja bezsennosc polega na lezeniu i nie spaniu do np 5 rano, albo wcale (albo kilka minut co jakis czas).
Ostatnio spalam calkiem dobrze, a dzis znow zasnelam o 5 rano i spalam chyba do 7.30, tym razem nie mam pojecia dlaczego. Wiem, ze jeszcze tego nie akceptuje, ale jakos dzis i tak nie mam dola i robie swoje.
zelie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 244
Rejestracja: 12 lipca 2022, o 08:29

27 sierpnia 2024, o 12:07

Dobrze jest stworzyć sobie harmonogram oraz kłaśc się spac do łóżka o jednej porze. Określ swój rutynowy plan snu. Kładź się spać i wstawaj zawsze o tej samej porze. Nie rezygnuj z rutyny nawet w weekendy i dni wolne od pracy. Dzięki temu, organizm będzie wiedział kiedy jest czas na sen, a kiedy na aktywność.
Warto jest też poszukać dobrego materace do spania, śweitne ma Janpol czy też Hilding: https://sleepinghouse.pl/180-materace-k ... we-160x200 Materace można przejrzeć osbie na stronie sklepu.
Awatar użytkownika
KotKtoryUcieka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 23 kwietnia 2024, o 13:02

29 sierpnia 2024, o 05:05

Czy można mieć lepszy dowód jak presja na sen go niszczy niż mój przypadek? :)

Od 2 miesięcy spałem cudownie, w domu3 razy z rzędu w nocy obudziła mnie mama (prowadzi nocny tryb życia od pewnego czasu). Zdenerwowałem się tym, zacząłem znów sprawdzać zegarek czy aby mój sen się nie zepsuł.
Mimo że względnie było wszystko ok, to oczywiście psychika i skłonności do nakręcania wygrały.
Przedwczoraj położyłem się spać o 21, chwilę pogadałem z dziewczyną, i pewnie gdzieś koło 21:30 zasnąłem jak dziecko. Obudziłem się 4:20. Czyli po prawie 7 h snu.

Wczoraj wyjazd służbowy do miejsca w którym zaczęła się bezsenność, wróciłem z budowy o 22, cały w emocjach, mocno pobudzony. O 22:40 położyłem się do łóżka i zasnąłem
Pewnie koło 23:30-0:00. Wróciło ciśnienie na sen, obudziłem się o ok 3 i już nie zasnąłem.

Szukałem snu około 40 minut i zrozumiałem że znów łapie kota który ucieka, oraz że wciąż nie pogodziłem się z tym że sen raz może być lepszy raz gorszy. Znów zacząłem nim żyć za dnia, a jak tu spać w nocy gdy już o 16 zaczyna się myśleć o śnie :)

Cóż czeka mnie zapewnię znowu kilka zarwanych nocy więc trzeba je jakoś fajnie ułożyć. No i może czas nauczyć cieszyć się wypoczynkiem bez snu.

Choć doskonale wiem że w głębi duszy chciałbym spać to obecny przypadek jest zgoła odmienny od marcowego. Dziś już nie rzucam się jak Piskorz
Awatar użytkownika
KotKtoryUcieka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 23 kwietnia 2024, o 13:02

31 sierpnia 2024, o 08:21

ForceBridge pisze:
3 sierpnia 2024, o 12:23
Cóż, będzie zatem wyciąganie mocno prywatnych kart, ale zaryzykuję, skoro już piszę, że potrzebuję pomocy.

1. Jestem, ale uważam, że to bzdury. Tłumaczę sobie, że ludzie tracą rodziny i domy na wojnie, są alkoholikami, a u mnie kompletnie nic się nie dzieje i przesadzam. To oni powinni mieć bezsenność, a nie ja. Od 10 lat z życiem stoję w miejscu.
To sobie nie tłumacz, bo serio do bezsenności ma takie samo prawo człowiek któremu spalono dom, jak dziecko ktore bardzo przejmuje się tym, że w grze komputerowej przegrał z kolegą. To nie sytuacja jest istotna a reakcja na nią. Swoją droga osoby, które wiele straciły, które przeżywają wojne, często śpią całkiem dobrze - bo sen w ich życiu nie jest ważny (dla nich). Najgorzej śpią osoby które przejmują sie snem.
Mam koło 30 lat, a czuję się, jak 80-lataka, myślę często o śmierci i że nic mnie w życiu już nie spotka, po co wszystko robię, po co żyje, jak to i tak nie ma sensu. Czuję się zupełnie nikomu niepotrzebna, co jest akurat faktem, bo jakbym zniknęła, to może trochę poza najbliższą rodziną nikt by się tym nie przejął.
No, możliwe, że jesteś nikomu nie potrzebna. I co? Myślisz, że za przeciętnym człowiekiem tęskni ktoś więcej niż najbliższa rodzina? Nie. Poza tym po co chcesz być komuś potrzebna? Zadaj sobie szczerze pytanie, po co masz być komuś potrzebna? Żyjesz tylko i wyłącznie dla siebie, kiedyś może dla męża i dziecka, nic więcej, życie masz przeżyć i po nim może coś jest, może nie. Nie ma sensu dziś nad tym myśleć.
Mój podstawowy zarobek to prywatne sprzątanie domu (mam wyższe wykształcenie, ale nie patrzę na to tak, że muszę być z tego powodu dyrektorką),
Chyba jednak trochę gdzieś boli, skoro o tym wspominasz.
ale mam z tego grosze, że muszę się wspierać co jakiś czas zasiłkiem z opieki społecznej. Próbowałam różnych prac, ale z każdej mnie zwalniano nie z mojej winy, albo inni pracownicy się na mnie wyżywali, wyczuwając, że jestem słaba i łagodna.
Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę, że to tylko Twoja opinia, że nie z Twojej winy. I raczej nie wyżywali się na Tobie z takiego powodu, że jesteś miła i łagodna - a raczej smutna, i możesz tym drażnić.
Nigdy nie miałam chłopaka, nie mam żadnych znajomych.
I jak Ci z tym?
Tzn. mam z 250 osób na FB, ale nikt mnie nie zaprasza nigdzie, na żadne rozmowy czy urodziny, jak i ja sama nie mam nic do zaoferowania, bo jestem biedna i może dlatego.
Nie. Nie zaprasza Cię nikt, bo możesz być np. nudna, irytująca, skoncentrowana na sobie. Ja też byłem biedny, poza soba nie miałem nic do zaoferowania a jakoś ludzie mnie zapraszali i lubili/lubią.
Jak czytam to co piszesz tu i w poprzednich postach to odnosze wrażenie, że jesteś zgorzkniałą osobą z bardzo zła aurą i zapewne ja też bym nie chciał z Tobą się zadawać. Z reszta sama napisałaś, że czujesz się jak 80 latka.
Kiedy ostatni raz Ty kogoś zaprosiłaś?
Jedynie chodzę na spotkania z klubu sportowego, aby pobiegać grupowo, co może zdarzyć się 2x w tygodniu,
I po co Ci więcej, myślisz, że jak będziesz duszą Towarzystwa to zycie będzie lepsze? W Twoim przypadku nie - bo widzisz je w czarnych barwach.
ale odpuszczam często spotkania z powodu bezsenności (jak wezmę tabletkę nasenną, to mam cały dzień pozamiatany, a jak nie wezmę tabletki i nie prześpię całej nocy, to jest jeszcze gorzej, więc sytuacja bez wyjścia).
Nie brać tabletki i żyć tyle na ile pozwolą baterie bez przejmowania się. Zobacz, miałem 3 dni w marcu, gdzie spałem łacznie około 6 godzin. A mimo to poszedłem na treningi siłowe, czy byly cięzkie bardzo, czy zrobiłem je na 100%, tak, ale na moje 100% jakie wtedy mogłem dać. Po co sobie zrobiłem taką katorgę? Bo wiedziałem, że o ile odpuszczenie to fajna sprawa, to nie wolno mi odpuścić życia. Po czasie wspominam te treningi całkiem miło, przede wszystkim dlatego, że się nie dałem. Pomimo fatalnych nocy, bo poza bezsennością byłem w stanie ciągłego pobudzenia objawiającego się ciepłym brzuchem i przeponą, drżeniem oddechu.

Jeżeli osoby, które jakoś wyszły z bezsenności mówią Ci, że pomimo braku snu należy żyć, to nie robią tego na złość. A każdy z nas wie jakie to jest cięzkie. Pamiętam jak po mojej najgorszej nocy pojechałem na zakupy. Czułem się tragicznie. Rozdrażnienie, widzenie jak za mgłą, tamten dzień pamiętam jak sen. Wszystko działo się wolno, a ja byłem schowany w stresie. Ale dziświem, że jakbym wtedy połozył się kołysać w łóżku to dziś byłbym w podobnym stanie jak Ty. Beznadziejnym i bez nadziei.
Od kilku lat mieszkam sama. Nie mam zwierząt poza rybkami, bo jestem strasznie chorowita i łapie od ssaków i ptaków choroby. Jestem aspołeczna, spokojna i strachliwa i dlatego nikt nie chce się ze mną zadawać, choć ja sama się akurat pod tym względem akceptuję i nie chcę na siłę stawać się ekstrawertyczką, bo się będę męczyć, udając kogoś, kim nie jestem.
Odnosze wrażenie, że Twoja aspołeczność i strachliwość nie jest przez Ciebie akceptowalna. Przeszkadzają Ci jej efekty, i nie wyobrażam sobie jak można akceptować to, co sprawia, że jesteśmy nieszczęśliwi.

1. Nie ma w tym nic złego, że jest Ci źle. Jesteś jaka jesteś ale możesz się zmienić.
2. Nikomu tak na prawdę nie przeszkadza jaka jesteś poza Tobą.
3. Nie masz się stawać ekstrawertyczką. Powinnaś się stać osoba taką ktora będzie szczęśliwa i smutna, która po prostu będzie żyła i będzie odczuwała takie stany emocjonalne jakie beda własciwe dla danej sytuacji. A uwierz mi, przysięgam, szczęscie Twoje nie zależy od nikogo innego tylko Ciebie. To nie brak znajomych jest problemem a to co o tym myślisz i przede wszystkim czujesz.

Jeżeli przeszkadza Ci samotność, stań na chwilę, poczuj wszystko to co chodzi Ci po głowie gdy odczuwasz samotność, zapłacz albo krzycz - niestety sam byłem ofiarą duszenia emocji i wiem jak to szkodzi.
Nie nadaję się więc kompletnie do pracy z ludźmi,
Dlaczego?
Sądzę, że odporność mam zrujnowaną przez bezsenność.
Cały czas coś sądzisz, i nic z tego nie wychodzi, może czas uświadomić sobie, że myślenie powoduje stres? Nie kop się z tym koniem, wiesz co powodują emocje?
U mnie to były mdłości, codziennie, przez 5 lat maskowane gumą do żucia. Wiesz jak wyglada życie jak CODZIENNIE jest Ci niedobrze? W każdej minucie z tych 16-19 godzin aktywności.
Świądem skóry.
I kilka innych rzeczy.

Mialem okres, kiedy 2-3 lata spałem po 4-5 godzin, nie z powodu bezsenności a z powodu ilości pracy. Nie chorowałem wogóle a snem się nie przejmowałem. Albo miałem też okres, kiedy ćwiczyłem siłowo, biegałem, jeździłem na rowerze. Pracowałem do 0:00 a budzik nastawiałem na 6, jednak budziłem się 5-5:30. I wtedy byłem dumny i mówiłem, ze przez bardzo zdrowy tryb życia (poza ilością zajeć) moj organizm wysypia się i regeneruje bardzo szybko.
A dziś, jak śpię 6-7 godzin to się tym martwie.
I szczerze przyznaję, choć wiele już się nauczyłem, odpuszczanie, akceptacja idą coraz lepiej to tak, martwię się moim snem i widzisz co jest istotne? To jak nasze myślenie kształtuje nastrój.
Kiedyś 5 h snu - wow, za***ście.
Dziś 6.5 h snu - czemu nie 7...

Wiesz jaki miałem dzień 2 dni temu? Zaczął się o 4:30 kiedy to spałem od około21:30. 7 godzin super snu. Czułem się świetnie. Na 7 w pracy, w biurze do 14, potem w trasie 3 h i 3-4 godziny praca na budowie z temperaturą odczuwalną -15 st. Wróciłem do wynajmowanego domku w którym było 36-38 stopni w sypialni. Nie mogłem zasnąć. Położyłem się o 23, o 23:50 (godziny przybliżone) wziąłem zimny prysznic. Zasnąłem ok. pólnocy. obudziłem sie o 3. Nie spałem do 6. Przez te 3 godziny starałem sie zracjonalizować i poczuć co czuje.
Było ciśnienie na sen.
Obawa, że bezsennośc wróci a przede wszystkim problemy z zasypaniem
Spora ilość emocji ktore wyrzuciłem przez płacz - bezsilność, przemęczenie psychiczne i fizyczne (ostatnie 3 lata to praca ok 10-12 h w pracy zawodowej i kolejne 5-6 godzin przy remoncie własnego mieszkania), kontuzje.

I tamtej nocy wszedłem na forum przeczytałem jeszcze raz posty autora tematu i postarałem się odpuścić. Wiem, że NIE MAM wpłwu na to ile prześpię, ale wiem też, że mój organizm nie pozwoli mi się wyczerpać. Po prostu powiedziałem sobie, z tej nocy nici, już dziś nie pośpię. Zrozumiałem, że moja chęc kontroli znowu wróciła. Ok. 5:50 postanowiłem, nie pośpie już (jestem zbyt rozbudzony) ale co mi szkodzi spróbować cieszyć się łóżkiem, zrobiło się troche chłodniej, a mi się w gruncie rzeczy całkiem dobrze leżało. I własnie tu zadałem sobie kilka pytań, jak się czuje, czy dobrze mi się leży itp. Wtulilem się w łóżko z zamiarem radości możliwości leżenia. Zasnąłem ok 6 do 8.

Obudziłem się o 8, zrobiłem podsumowanie, 5 h przerywanego snu. Kiedyś zrobiłbym dramę, źle się czuł. A tym razem wstałem, powiedziałem sobie wierząc w to (to dośc istotne by mówić sobie to co się czuje), że jak na 5 h snu czuje się dziś całkiem ok. No i wewnątrz pozwoliłem sobie na to, żeby nie rezygnować z dnia, ale jak będzie słabszy do odpocząc.

I zaliczyłem kolejny piękny dzień. Dopiero ok. 22 poczułem zmęczenie. Poczułem też lęk, że znów będę miał problemy z zasypianiem i wtedy starałem się rozumem racjonalnym porozmawiać z tym od uczuć, że no mogę mieć problem z zaśnięciem i na to wpływ nie mam, ale przecież mam wpływ na to by cieszyć się leżeniem w wygodnym łóżku i to nie w 36 stopniach a 27, jaki to komfort jest ;)

I zasnałem jak dziecko.

BTW widzisz, jak świetnie znam godziny? Tak jak Ty swoje. To objaw chęci kontroli snu. Nie da się tak.
Możliwe, że jestem obciążana rakiem i jesienią będę mieć kolonoskopię + badanie genetyczne.
No, możliwe, że juz masz raka i za rok umrzesz. I coś możesz z tym zrobić? Nie. Nie masz wpływu na to jak długo będziesz żyć, masz tylko wpływ na to, że na Twoje 365 dni przed śmiercią z powodu raka jelita, 200 będzie z uśmiechem czy tylko 20. Czy prześpisz 3 h w nocy czy 3 h w nocy ale szczęśliwa.
Samotność staram się zabijać grami komputerowymi z ładną fabuła i ładnym światem oraz sportem (co uzależnione jest niestety od tego, jaką miałam noc, nie chcę się przeciążać, bo jeszcze zawału czy wylewu mi do szczęścia brakuje).
Może spróbuj małymi krokami samotność nie zabijać a akceptować. Graj dalej, ale spróbuj poświęcić na początku w ciągu dnia 30 minut na czytanie książek. Ale nie byle jakich, a takich o stresie, lękach.
Wiele osób w tym i ja, mogą powiedzieć, że takie ksiązki bardzo pomagają zrozumieć z czym się mierzymy. Nie wyleczą nas, ale pomogą w drodze ku lepszym dniom. Mogę Ci kilka tytułów polecić.
Nie wiem, czy od tego może być bezsenność, nie znam się.
Tak.
2. Już nie mam lęków,
Masz lęki. Twoje posty tutaj to jeden wielki lęk, jak nawet wynajdujesz sobie chorobe na którą cierpi 23 rodziny na świecie - smiertelna bezsennośc. W tym wątku w 2022 o tym pisałaś.
tylko irytację, ale tylko w miarę leżenia (zaczyna się po 2-3H leżenia).
Lęk, irytacja, żal, bezsilność, dużo tego masz tylko nie widzisz.
Wydzielają mi się też intensywnie kwasy żołądkowe zaraz po położeniu się na poduszkę,
Nerwica.
choć nie czuję absolutnie nic.
G. prawda. Ale chcesz to się oszukuj dalej. Czujesz aż nadto ale to tłumisz. Przecież o tym piszesz. Ale spokojnie, zupełnie poważnie, to, że tłumisz emocje, to że źle sypiasz i nie widzisz dlaczego - to nie Ty jesteś temu winna a tylko sposób myślenia. Jesteś zapewne dobrą ale zagubioną osobą, to nie grzech, ale warto to zmieni.

Jeżeli nie zaczniesz dziś, to za 2-3 lata znów pojawi się Twój post. A postępy nie przychodzą liniowo a często logarytmicznie. Ja dzięki pracy nad sobą od marca, wyleczylem po 18 latach nad-potliwość która miała podłoże w lęku (którego nie czułem). Ale ciało migdałowate robi swoje. Dziś już to wiem.

Rozwiązanie miałem na wyciągnięcie ręki, tylko o tym nie wiedziałem. Czy żałuje straconych lat? Nie. Cieszę się zaś z tego co mnie czeka. A może przede mną tylko rok życia? kto wie, po co mam dziś się tym martwić.
Tydzień temu zaczęłam walić pięściami w poduszkę po 7H niespania, a potem się popłakałam. I co ciekawe, po tym zasnęłam normalnie na 3H i spałam aż do 11:00.
To nie jest ciekawe a normalne Po moich pierwszych 3 nocach z problemami ze snem, też się popłakałem, wiele powiedziałem dziewczynie, wiele poczułem. I spalem potem 9 h w interwałach 1.5 godzinnych.
Serio dalej bedziesz mówić, że nie masz lęków i nie czujesz nic? Oszukujesz sama siebie, prawidłowe Twoje pytanie powinno być: dlaczego wydaje mi się, że nic nie czuje. Jak otworzyc drzwi do moich emocji, leków i marzeń?
3. Jak wyżej, już nie. Zobojętniałam zupełnie. W chwili kładzenia się spać nie czuję już nic. Co się dzieje po nie wzięciu tabletki, opisałam wyżej.
Wyżej napisałaś tak dużo, że widać iż czujesz sporo.

4. W ciągu dnia jest spokój, nie czuję leku. Jest całkowicie normalnie. Moje dzienne emocje mogę określić jako: zobojętnienie, nieczucie niczego, stabilność, monotonia.

Czyli uczucia są, lęku przed brakiem snu nie ma?
A co to jest?

(co uzależnione jest niestety od tego, jaką miałam noc, nie chcę się przeciążać, bo jeszcze zawału czy wylewu mi do szczęścia brakuje).
To jest lęk. Ja taki lęk już przechodziłem tyle razy, i jakby mnie ktoś zapytał czy czuje lęk, to bym mówił prawdę (taką jaką sobie wmawiałem, że nie).
Kiedy?
Jak miałem 12 lat i wyczułem ogromny węzeł chłonny na szyi.
Jak miałem 1 migrene z aurą - zapewne guz mózgu.
Jak miałem szum uszny, pewnie guz mózgu.

I żyję. I co? I jutro mogę dostać wylewu, taka jest prawda, że jakiś % zdrowych ludzi może mieć przypadkowego tętniaka i w wieku 30 lat umrzeć. I czemu mam się dzis tym martwić?

Swoje już przszedłem, do tego stopnia, że coraz mniej mnie rusza, zmęczyło mnie ciągłe zycie w lęku.
5. Nie.
Tak. Sama to napisałaś, mnie możesz okłamywać - siebie nie powinnaś.
6. Tak. Jestem bardzo wrażliwa na brak snu. Jak nie prześpię nocy, w dzień zawsze mam straszny ból głowy, lekką gorączkę, objawy grypowe, osłabienie, zdarzają się krwotoki z nosa. W maju musiałam wzywać pogotowie i robili mi tamponadę. Więc nie wierzę w te wygadywane przez psychiatrów bzdury, że od bezsenności nic człowiekowi nie grozi. Oszukują jedynie ludzi i robią im przez to krzywdę. Czytałam na przykład o kobiecie z bezsennością, co nie przespała 8 nocy ani minuty i ją zabrała karetka, bo zemdlała w pracy.
Czytaj czytaj. I chłoń lęk. A wiesz może czy ta kobieta miała brak snu, czy deprywacje snu? Od bezsenności emocjonalnej coś tam grozi ale znacznie mniej niż od deprywacji snu.

Ile lat już żyjesz z tą bezsennością? Więcej niż 8 dni? Tak, to już jesteś silniejsza od tej Pani ;) A Twoj krwotok z nosa był przez brak snu czy stres z tym związany? Wiesz to? Nie wiesz.

I może masz racje, może i dostaniesz zawału, wylewu, szlak Cię trafi ale NIE MASZ na to wpływu, nie ma środka na sen innego niż psychika. Zastanów sięnad tym i odpowiedz tutaj na forum:
Jaki sens przynoszą Twoje zamartwiania w kontekście Twojego cierpienia?
O dziwo w okresie maj-czerwiec miałam okres, że spałam normalnie, co w moim przypadku oznacza 8-9H snu. Miałam nadzieję, ze to koniec bezsenności, ale to tylko była pułapka i iluzja.
Widzisz, czyli są lepsze i gorsze okresy. Ale nie odpuściłaś tematu snu i problem powrócił. Coś się stało, że spałaś lepiej, możliwe, że nie da się znaleźć odpowiedzi co takiego, dlatego, że dobrych chwil w życiu jako ludzie, obecnie nie notujemy tak dobrze jak tych złych chwil.
I 2 tygodnie temu znów bez powodu się wszystko zepsuło, czyli wróciła bezsenność, co wiąże się z tym, że całkowicie mi zanika senność i zmęczenie, trwa to non stop. Każda noc muszę więc brać lek, bez którego przeleżę do rana.
Przecież to kliniczny objaw hiper wzbudzenia, też to miałem. A co się stało? Gorsza noc, może upały, może silne emocje i wrócił Twoj lęk co do snu. I poszło. Za kilka miesięcy pewnie znów bedziesz miała lepsze noce.
Mój początek bezsenności zaczął się w 2022. Nie było żadnej przyczyny.
Nie ma czegoś takiego jak brak przyczyny. Ogólnie, taka fizyka jest. Nie ma reakcji bez akcji i akcji bez reakcji.

Spałam zawsze jak w zegarku w godzinach od 00:00-2:00 do 8:00-9:00. Wypracowałam ten mechanizm w pracy na drugą zmianę, bo wracałam do domu o 22:00 i tak do 1:00 w nocy grałam w gry i oglądałam filmy.
Jedna z przyczyn.
Po tym kładłam się do łóżka i od razu zasypiałam. Pracę straciłam nie z mojej winy, ale miałam to gdzieś. Przyzwyczaiłam się, że mnie w kółko wywalają.
Jeżeli Cię w kółko wywalają to jednak wina leży w Tobie. Nie śpisz a wciąż się nie obudziłaś, halo, życie Ci ucieka. Poważnie.

To, że kiedyś skakanie na jednej nodze nie spowodowało złamania nie znaczy, że dziś nie jest przyczyną, kwestia skali i zmęczenie materiału. Ty podchodzisz do życia zero - jedynkowo. Skoro przez 5 lat oglądałaś filmy wieczorem to nie zaburzały snu a dziś już zaburzają? No way. No właśnie, this is the way.
Ale moja bezsenność na 100% nie była związana z brakiem pracy, bo od kilkunastu lat stale sprzątam prywatnie domek + te nieszczęsne książki i mam z tego zarobek, mały, ale jest.
A skąd to wiesz, przyszedł anioł w nocy i powiedział, "Twoja bezsenność to nie jest wina braku pracy, to nie jest wina braku higieny snu i braku radości z życia. Twoja bezsenność bridge nie ma przyczyny." To tak nie działa.
Jest jeden sprawdzony sposób na zasypianie, ale nic mi on nie daje. Jeśli kładę się wieczorem na materacu na podłodze w dużym pokoju, z poduszką, na oglądanie ciekawego filmu, to w 80% przypadków zasypiam o godzinach 22:30-23:00. Tyle że prześpię tak na podłodze maksymalnie 2H, ale najczęściej to 15-30 minut.
Masz jedno z rozwiązań na wyciągnięcie ręki. Brak Ci luzu, tak jak polskim chłopakom jak to mówi Lewandowska.

Pojawia się relaks i zasypiasz, we śnie pojawiają się emocje, mózg nie chce ich przetwarzać, bo tonie w tym bagnie za dnia, podnosi więc kortyzol (reakcja walcz uciekaj) i się budzisz i nie zaśniesz potem, bo TWOJE CIAŁO CELOWO UCIEKA PRZED SNEM.

Może zamiast medytacji to praca nad stresem i lekiem od strony ciała? Nie ma spokojnego umysłu bez spokojnego ciała i nie ma spokojnego ciała bez harmonii w umyśle. Mogę polecić jedną ksiązkę o tym.

Nie piszę tego by Ci dopiec a pomóc, bezinteresownie tylko dlatego bo mi też 2 osoby bezinteresownie pomogły. Przeczytałem Twój post cały i zdążyłaś mnie sobą zirytować. Więc nie dziwie się, że ludzie od Ciebie uciekają a Ty tracisz prace. Masz syndrom ofiary, Ty nic złego nie robisz, inni są źli. Ty jesteś pogodzona, nie masz lęków ale jednocześnie piszesz, że je masz.

Napiszę krótko, Tobie nie da się pomóc dopóki nie otworzysz oczu.

Do tego świetnego cytatu HooSee "Sen jest jak kot ;) Im usilniej go wołasz, tym bardziej ci ucieka. Usiądź sobie, wyluzuj się i zapomnij o kocie, to po pewnym czasie sam ci przyjdzie z mruczeniem."

Dorzucę swoj:

Obudziłem się w nocy by przestać spać za dnia.

Te 2 sentencje chodzą za mną teraz jak pies i ile razy bym ich nie powiedział sobie głęboko to zawsze napływają mi łzy do oczu. Bo uderzają w emocje które tłumiłem ponad 20 lat.

Wiesz co mnie odróżnia od Ciebie?
Mam świetny zawód, jestem lubiany, inteligentny, bardzo utalentowany, mam dobre zarobki, mam mieszkanie, auto, 2-3 razy wakacje w roku, pewność siebie, powodzenie u kobiet, wspaniała dziewczynę, rodziców, przyjaciół. Ja sobie nie wyrzucam, że nie mam prawa do braku snu, nie mówie o tym, że brak snu moga mieć osoby bez domu, z nieuleczalna chorobą itd... Mam takie samo prawo do lęku i smutku jak osoba której wojna zabrała dom, nogi i zdrowie. Mam takie prawe, Ty też. Inni mają gorzej? Tak, to prawda, więc się ciesz tym co masz, ale daj sobie prawo do smutku.

Wiesz co nas łączy? Lęk, smutek, oczekiwania, brak odpuszczenia, brak akceptacji, może demony przeszłości, problemy ze snem.

Zobacz jakie są między nami różnice a jednak siedzimy w tym samym wątku. Jeszcze dodam, że przeczytałem Twój post i serio, nie dziwie się, że cierpisz na bezsenność, masz wszystko co może ją aktywować:

1. Nieszczęśliwe życie przepełnione smutkiem
2. Zduszone emocje.
3. Brak życzliwości do Siebie.
4. Nie lubisz siebie.
5. Żal.
6. Lęk

Wiem, że Twoja bezsenność można wyleczyć, ale nie bezpośrednio bo ona jest objawem. Pytanie czy skoro już obudziłaś się w nocy to czy obudzisz się w końcu za dnia?

PS: Mi aszwaganda nie pomaga na sen w wręcz przeciwnie.

Jeżeli chcesz ode mnie jakieś rady, a może po prostu poczytać jak było u mnie źle i co mi pomogło to pisz na priv. Nie chce za dużo pisać publicznie.
ForceBridge
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

8 września 2024, o 12:49

@KotKtoryUcieka

Dziękuję Ci bardzo za ten bardzo długi, merytoryczny, momentami brutalny ;) i wyczerpujący post, który z pewnością przyda się też innym osobom.
Przywołałeś moje poprzednie posty, więc rzeczywiście rzucają się w oczy, za bardzo marudzę i piszę w kółko o tym samym. Robię to, gdy się boję, bo nie mogę uzyskać pomocy. Straciłam zaufanie do lekarzy, zwłaszcza że nie znają się na bezsenności i taśmowo przepisują różne leki, a o wiele więcej dają właśnie takie rozmowy. Nie będę na razie pisać na prw, mam nadzieję, że może nie okaże się to konieczne, bo spróbuję pójść za Twoją radą i nauczyć się wyluzowywać. Tylko pytanie, ile to może trwać? Czy życie na luzie po pół roku poprawi jakość snu, czy to za mało? W sumie w porównaniu z tym, co miałam w pierwszym roku bezsenności, to teraz jest bajka. Nerwówka z powodu bezsilności jest teraz sporadycznie, a nie co noc. Może wyluzowanie przyjdzie dopiero samo z czasem, gdy zna się już całkowicie wroga i niczym nie może zaskoczyć. Użytkownicy w grupie pisali o postępach i zrozumieniu dopiero po paru latach.

Problem u mnie polega na tym, że po takim jak teraz "pozytywnym naładowaniu baterii", te baterie szybko się wyczerpują i po paru dniach, jak źle się dzieje, jest znów to samo. Znów analizy. W myśl zasady, że "człowiek statystyczny to człowiek nieistniejący", więc "nic ci nie grozi" wcale nie jest prawdziwe, choć sentencja sama w sobie jest mega silnym lekiem. To moja cecha urodzeniowa, genetyczna, dziedziczna. Lubię mieć odpowiedzi i znać fakty, na papierze. Żaden psychiatra czy psycholog nie dostarczył mi takiego papieru. "Masz pani bezsenność z powodu nerwicy". Jest diagnoza i spokój. Albo gdybym wiedziała na 100%, że to np. menopauza, poczułabym permanentną ulgę. Tak jak gdy mam złamanie, mam Roentgena i opis, że ręka jest złamana, co jest na 100% pewne.

Poważnie postaram się to odpuścić. Ze zgorzknieniem może masz rację, choć zgorzkniała osoba kojarzy mi się z wiecznie wściekłą na każdego starszą, niemiłą, złośliwą panią, która wkurzają dzieci, a ja kompletnie taka nie jestem. Chcąc dobrze, najwyraźniej czynię zło i wkurzam ludzi. Choć nie ze wszystkim się zgadzam (uważam, że jako człowiek powinniśmy odchodzić stopniowo od praw natury, bo po to właśnie powstała cywilizacja i jest rozwijana, w tym medycyna, a nie poddawać się wszystkiemu biernie i akceptować).

Z pracą to akurat nie była moja wina. Ostatnie zwolnienia były dla całego narybku, który dołączył jako ostatni do firmy. Inna firma w ogóle upadła. Kolejna się przeniosła do innego miasta i mnie zwolnili. W jednym przypadku pracowałam w jednej firmie kilka lat, ale przyszedł nowy pracownik, oschły, naburmuszony milczek, o wysokim stanowisku i denerwowało go, że jestem w gabinetach w tym samym czasie, co on musi wykonywać obowiązki (z poprzednim pracownikiem dało się dogadać, kto gdzie i o jakiej porze wchodzi, i jakoś przez lata było zero problemów). Choć ja nie miałam wyboru i musiałam się zmieścić w czasie między godzinami X i Y, jak nakazał mi szef. Ten nowy pracownik niszczył stale moją pracę, przestawiał uporządkowane przedmioty, brudził podłogę i wywalał śmieci do świeżo zmienionych worków, więc śmieci leżałyby "bezproduktywnie" pół doby, nawet trzy dni, jeśli byłby to piątek wieczorem (w medycynie istnieją ścisłe rygory, np. odpady medyczne nie mogą leżeć dłużej niż w określonym czasie). Ale podwykonawcy nie mają nic do gadania. Nie mogłam przychodzić na rano, więc mnie zwolnili i wzięli osobę, która mogła. Czyli to wszystko jest moja wina?

Odpowiadając jeszcze na parę pytań.
Czy źle mi z tym, że nie mam znajomych (łączy to się z pytaniem, czemu się nie nadaję do pracy z ludźmi)? Źle, bo nie mogę natrafić na nikogo podobnego do mnie. Przykładowo w ogole nie palę papierosów, nie piję alkoholu, więc to może mnie kwalifikować do szufladki "nudna", "kto nie pije, nie wolno mu ufać", co mi raz powiedziano. Ja to uważam za zaletę, inni za wadę. Nie ma też o czym ze mną pogadać, bo porozmawiałabym o najnowszych technologiach stosowanych do eksploracji Marsa, a kompletnie mnie nie interesują życiowe rozmowy, o zdradach, chorobach, narzekaniu na politykę, odbijaniu sobie chłopaków, pieczeniu ciast, zwierzętach domowych czy dzieciach. A ludzie o niczym innym nie mówią. Wydawać by się mogło, że sama też narzekam, ale ja piszę tak tylko w sieci. W "realu" tak w ogóle nie jest. Ogólnie nie lubię mówić. Jak są jakieś zgromadzenia, że jestem z ludźmi, przez cały czas potrafię się nie odezwać słowem (nie lubię tych tematów albo się nie znam), choć każdy inny dużo mówi. Lubię milczenie, dobrze mi z tym. I może dlatego jestem nudna.

Tak tylko napomnę, że "walcz i uciekaj" nie dotyczy człowieka, zwłaszcza kobiet. To były badania przeprowadzane na samcach i tylko na jednym gatunku zwierzęcia. Potem to zadomowiło się w psychologii, ale jest w tym tyle samo prawdy, co w lemingach spadających ze skały ze stresu czy używaniu przez człowieka 30% mózgu ;)
Awatar użytkownika
KotKtoryUcieka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 23 kwietnia 2024, o 13:02

10 września 2024, o 19:26

Problem u mnie polega na tym, że po takim jak teraz "pozytywnym naładowaniu baterii", te baterie szybko się wyczerpują i po paru dniach, jak źle się dzieje, jest znów to samo. Znów analizy. W myśl zasady, że "człowiek statystyczny to człowiek nieistniejący", więc "nic ci nie grozi" wcale nie jest prawdziwe, choć sentencja sama w sobie jest mega silnym lekiem. To moja cecha urodzeniowa, genetyczna, dziedziczna. Lubię mieć odpowiedzi i znać fakty, na papierze. Żaden psychiatra czy psycholog nie dostarczył mi takiego papieru. "Masz pani bezsenność z powodu nerwicy". Jest diagnoza i spokój. Albo gdybym wiedziała na 100%, że to np. menopauza, poczułabym permanentną ulgę. Tak jak gdy mam złamanie, mam Roentgena i opis, że ręka jest złamana, co jest na 100% pewne.
Ma to samo i z tym walcze. Po nocy sprzed 2-3 tygodni dziś przyszła kolejna, którą sam zawaliłem. Kładłem się ostatnio o 22 i budziłem 4:30. I sie tym troche przejmowałem, ze szkoda iz nie dospałem do 5:30, do tego sprawdzałem godzine i jak głupi słuchalem jadących pociągów.

To mój ogormny problem - ciągnie mnie do sprawdzania godziny. Jest to cholernie silne, przez 2 mieisace to olałem po groszje nocy wróciło. Potem znow olałem i znów wróciło a za tym... Dziś niefajna noc, poszedłem spac o 22, zasnąłem jak zabity, obudzilem sie, poszedłem siku, uslyszalem pociag, rozbudziłem się, mówie, oho znowu pewnie 4-5. A tu była 1. Zdenerwowałęm sięi zasnalem dopiero gdzies pewnie kolo 4, czytajac, chodzac i medytujac w miedzy czasie. Ostatni raz taka noc byla w kwietniu. Ale te sam zawaliłem.

Pomimo tego dziś czuje sie serio dobrze i raczej nie boje sie ze znow bedzie gorsza noc, a nawet jak będzie, dzis postaram sie nie sprawdzać budzika.
Tylko pytanie, ile to może trwać? Czy życie na luzie po pół roku poprawi jakość snu, czy to za mało?
Tego nikt nie wie a z takim nastawieniem, mozesz pogorszyć postepy. Traktuj to jako droge. Moze Twój sen nie wroci nigdy do normalności - pogódź się z tym, nie mamy na to wpływu. Ja miałem 2 miesiace snu po 7 h, pojechałem do domu, matka mnie pobudziła w nocy i znów jest słabiej, no i co? No i nic, zaliczam kolejne fajne dni życia. Ale tez ostatnio znow wiecej pracy i znow stres zwiazany z praca i z czym na co NIE MAM wplywu. Sam sobie sen niszcze.

Z pracą to akurat nie była moja wina. Ostatnie zwolnienia były dla całego narybku, który dołączył jako ostatni do firmy. Inna firma w ogóle upadła. Kolejna się przeniosła do innego miasta i mnie zwolnili. W jednym przypadku pracowałam w jednej firmie kilka lat, ale przyszedł nowy pracownik, oschły, naburmuszony milczek, o wysokim stanowisku i denerwowało go, że jestem w gabinetach w tym samym czasie, co on musi wykonywać obowiązki (z poprzednim pracownikiem dało się dogadać, kto gdzie i o jakiej porze wchodzi, i jakoś przez lata było zero problemów). Choć ja nie miałam wyboru i musiałam się zmieścić w czasie między godzinami X i Y, jak nakazał mi szef. Ten nowy pracownik niszczył stale moją pracę, przestawiał uporządkowane przedmioty, brudził podłogę i wywalał śmieci do świeżo zmienionych worków, więc śmieci leżałyby "bezproduktywnie" pół doby, nawet trzy dni, jeśli byłby to piątek wieczorem (w medycynie istnieją ścisłe rygory, np. odpady medyczne nie mogą leżeć dłużej niż w określonym czasie). Ale podwykonawcy nie mają nic do gadania. Nie mogłam przychodzić na rano, więc mnie zwolnili i wzięli osobę, która mogła. Czyli to wszystko jest moja wina?
Ok, dobrze nie Twoja wina ale fakt jest taki ze prace straciłaś. Jak nie Twoja wina to nawet lepiej bo nie musisz sobie wyrzucać. Odpuść.

Odpowiadając jeszcze na parę pytań.
Czy źle mi z tym, że nie mam znajomych (łączy to się z pytaniem, czemu się nie nadaję do pracy z ludźmi)? Źle, bo nie mogę natrafić na nikogo podobnego do mnie. Przykładowo w ogole nie palę papierosów, nie piję alkoholu, więc to może mnie kwalifikować do szufladki "nudna", "kto nie pije, nie wolno mu ufać", co mi raz powiedziano.
Nie pije, nie pale nie słyszałem takich tekstów. Może zmień towarzystwo, ale na pewno nie wrucaj sobie tego na głowe.
Ja to uważam za zaletę, inni za wadę. Nie ma też o czym ze mną pogadać, bo porozmawiałabym o najnowszych technologiach stosowanych do eksploracji Marsa, a kompletnie mnie nie interesują życiowe rozmowy, o zdradach, chorobach, narzekaniu na politykę, odbijaniu sobie chłopaków, pieczeniu ciast, zwierzętach domowych czy dzieciach.
Tu nic nie poradzę, ja mam takich znajomych, ze rozmawiamy wlasnie o technologii itp. Jeżeli winne jest środowisko może czas na zmiany - ale nie powinno to powodować problemu ze snem.

Tak tylko napomnę, że "walcz i uciekaj" nie dotyczy człowieka, zwłaszcza kobiet. To były badania przeprowadzane na samcach i tylko na jednym gatunku zwierzęcia. Potem to zadomowiło się w psychologii, ale jest w tym tyle samo prawdy, co w lemingach spadających ze skały ze stresu czy używaniu przez człowieka 30% mózgu ;)
http
s://w
ww.lin
kedin
.com/pulse/lets-talk-fig
ht-or-flight-sofia-santiago
-mba-pmp


(usun entery)

Nie jest to 0-1 temat. Poza tym, fakt reakcji jest powszechny, wpływ też, a to, że Cannon opisał to szeroko i psychologowie podchwycili, cóż...
Choć nie ze wszystkim się zgadzam (uważam, że jako człowiek powinniśmy odchodzić stopniowo od praw natury, bo po to właśnie powstała cywilizacja i jest rozwijana, w tym medycyna, a nie poddawać się wszystkiemu biernie i akceptować).
Widzisz tu się kompletnie nie zgadzam. Uważam, że jesteśmy wciąz głownie zwierzętami tylko z mózgiem, nasze ciała reagują instynktownie na stres. Odchodzenie od praw natury kończy się marnie. Człowiek do zdroiwa:
1. Musi sie ruszać
2. Musi byćwahadłem emocjonalnym, nasz mechanizm pobudzenia i wygaszenia (aktywowany najprościej poprzez oddech) musi działać sprawnie a żeby tak się działo, musimy zachowywać sięzgodnie z tym do czego jesteśmy stworzeni. Na pewno nie do permanentnego życia w stresie i biegu.



Jednak najważniejsze, masz problem z odpuszczeniem i akceptacją, ja też. Widzisz, coś nas łączy i serio współczuje Ci, bo masz gorszy stan niż ja, ale oboje mamy ten sam cel, znó spać dobrze. Czy to bedzie 5.5 czy 7.5 h, nie ważne, to ma być dobry regenerujący sen.
Uważam, że jeżeli takiemu panikarzowi jak ja, osobie czarnowidzącej, pesymiście zdrowotnemu, osobie po przejściach, na 34 lata życia nie wyszło może 30 nocy, z czgo w tym roku w marcu 7, w lkwietniu z 6 i w lipcu 1 oraz we wrześniu 1, to Ty też dasz sobie radę.

W sumie, co czujesz jak się obudzisz w nocy, jak chcesz zasnąć co masz w głowie?

U mnie przy zasypianiu jest pustka i zasypiam w 2-6 minut.
Zaś po obudzeniu w nocy czasem pustka a czasem mysli, ze sie obudzilem i wtedy zasnac nie mogę. Nie jest to dla mnie obojętne. Staram się odpuścić ale moim wrogiem jest to, że mózg w wyniku moich zebranych leków analizuej czy sie wyspałem, jednak czuje sie mocniejszy po kazdej srednio przespanej nocy, ponieważ dzięki temu, że niezle funkcjonuje za dnia - nie przejmuje się tym.

A zdrowie długoterminowo? Przetrzepałem sporo internetu i:
1. Ogólnikowe rzeczy o otyłosci, cukrzycy etc... Jednak nigdzie nie jest napisane wprost, czy jest to wynik bezsenności chronicznej od stresu czy deprywacji snu.

2. Depresja, rozmawialem z psychiatra dośc znanym i podobno wybitnym od snu. Z rozmowy wynikało,. że jeżeli ja się rzeczywiśćie nie bede przejmował snem i tym co sie dzieje w nocy to ryyzko depresji nie jest podwyższone.


Ogólnie, konkluzje po wielu godzinach lektur mam takie, ze bezsenność co najwyżej podwyższa ryzyko pewnych schorzeń, ale poprzez zdrowy tryb zycia i zdrowa diete można temu zaradzić. Zas dobre życie moze nas wyprowadzić z bezsenności.

BTW znalazłęm juz wiele wpisów gdzie ludzie pisali ze przez kilka lat spali po 3-4 h na dobe, ledwo zyli, nagle cos przeskakiwało i śpią po 7-8 godzin od kilku lat.
Awatar użytkownika
KotKtoryUcieka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 23 kwietnia 2024, o 13:02

10 września 2024, o 21:43

Jeszcze odnosnie odpuszczania i akceptacji o którym tyle się mówi. Nie wiem jak do tego podchodzisz ale ja odnoszę wrażenie że dla każdego to może być trochę albo coś bardzo innego.

I jest to bezwatpienia ciężkie, nawet bardzo ciężkie bo jak odpuścić po latach złych, traumatycznych przeżyć które na samą myśl podnoszą tętno. I niesamowite jest to że świadomie nie możemy wpłynąć na to by spać ale możemy bardzo mocno wpłynąć na to by nie spać. Ale i tak jest ze wszystkim, ludzkie ruchy są o wiele bardziej „kwadratowe” i ułomne gdy na czymś się skupiamy, negatywnie bądź pozytywnie.

W moim odczuciu odpuszczanie to brak martwienia o konsekwencje barku, lub krótkiego snu. Z tym powinna przyjść akceptacja snu 5,6 godzinnego a nie gonienie za 7h snu.

Czy odpuściłem mój sen? Na może 50 albo 60%. Bo jakbyś mnie zapytała od kilku miesięcy w dowolnym momencie - czego bardzo pragniesz, to bym odpowiedział snu jak sprzed marca. Albo snu który jest mi obojętny.

Staram się akceptować to że najbliższy rok, 2,3 a może 4 lata będę notował 2-3 gorsze noce w miesiącu, może nawet bardzo zle które zapewne nic nie zmienia. Znam 2 osoby które od kilku lat śpią 4 godziny i żyją. Nawet dobrze.

Ale tak, żal mi tej beztroski. A beztroska wiem że może wrócić tylko wtedy kiedy będę miał ten sen w poważaniu, obudzę się w nocy - trudno. Czasem zasnę czasem nie i tyle.

W końcu w liceum czy gimnazjum miałem epizody z powodu emocji i wtedy bykowi to obojętne totalnie.

Jednak silny marcowy incydent wywołał w mojej głowie panikę.


Czuję że dziś nie zasnę a może nawet chce tego, bo chciałbym się zmierzyć bez patrzenia na zegarek z nocnym obudzeniem, w końcu obudziłem się w nocy by nie spać za dnia :)
ForceBridge
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

14 września 2024, o 16:49

KotKtoryUcieka pisze:
10 września 2024, o 19:26

Ma to samo i z tym walcze. Po nocy sprzed 2-3 tygodni dziś przyszła kolejna, którą sam zawaliłem. Kładłem się ostatnio o 22 i budziłem 4:30. I sie tym troche przejmowałem, ze szkoda iz nie dospałem do 5:30, do tego sprawdzałem godzine i jak głupi słuchalem jadących pociągów.
22-4:30 H to idealny czas spania. Chciałabym tak spać każdej nocy :lov: Rano miałabym swobodny czas na czytanie.
To mój ogormny problem - ciągnie mnie do sprawdzania godziny. Jest to cholernie silne, przez 2 mieisace to olałem po groszje nocy wróciło. Potem znow olałem i znów wróciło a za tym... Dziś niefajna noc, poszedłem spac o 22, zasnąłem jak zabity, obudzilem sie, poszedłem siku, uslyszalem pociag, rozbudziłem się, mówie, oho znowu pewnie 4-5. A tu była 1. Zdenerwowałęm sięi zasnalem dopiero gdzies pewnie kolo 4, czytajac, chodzac i medytujac w miedzy czasie. Ostatni raz taka noc byla w kwietniu. Ale te sam zawaliłem.
Mnie bardzo uspokaja sprawdzanie godziny. Ale jak tego nie robię, to też jest w sumie ok. Cieszę się bardzo, że wreszcie dni robią się krótsze. Wtedy mija stres związany z tym, że po 3:00 zaczyna robić się jasno. Lubię czas zimowy. Dla mnie noc zawsze mogłaby trwać 20:00-7:00.

Moja noc teraz była podobna. Położyłam się spać jak zawsze o 23:30. Oglądałam sobie film na filtrze f.lux, oczy mi się zamykały i myśli odpływały. Czułam się bardzo senna. Położyłam się i szybko zasnęłam (szybko w moim przypadku to 30-40 minut). Obudziłam się o 2:00 (koło 3:00 sprawdziłam godzinę i wyliczyłam czas leżenia tak na czuja). Organizm był rozbudzony, senności zero, stresu zero, ale miałam charakterystyczny ból głowy z powodu osłabienia zbyt krótkim snem. Musiałam niestety wspomóc się tabletką koło 4:30, po której od razu zasnęłam aż do budzika o 8:30. Dziś stałam na stoisku na targach na powietrzu od rana do popołudnia, więc nie mogłam sobie pozwolić tylko na 2H snu w nocy. Po tabletce jak zawsze czuję się źle, ale i tak o wiele lepiej niż przy niespaniu. Od tygodnia nie brałam tabletki nasennej, bo spałam w miarę normalnie (po 6-7.3H na noc, z wybudzeniami).
Odchodzenie od praw natury kończy się marnie. Człowiek do zdroiwa:
1. Musi sie ruszać
2. Musi byćwahadłem emocjonalnym, nasz mechanizm pobudzenia i wygaszenia (aktywowany najprościej poprzez oddech) musi działać sprawnie a żeby tak się działo, musimy zachowywać sięzgodnie z tym do czego jesteśmy stworzeni. Na pewno nie do permanentnego życia w stresie i biegu.
Zależy, jakie przyjąć kryteria odchodzenia od natury. Np. szczepienia są wbrew prawom natury, bo stosuje je się sztucznymi metodami, a wyeliminowały, czasem całkowicie, u ludzi śmiertelne jeszcze 100 lat temu choroby. Podobnie można patrzeć na transport, kosmetykę, mycie zębów, dbanie o starszych i chorych, itd. To wszystko jest odejściem od natury. Z ruszaniem racja. Co do emocji osobiście jestem za Yodą, czyli stale należy odczuwać spokój :si
Jednak najważniejsze, masz problem z odpuszczeniem i akceptacją, ja też. Widzisz, coś nas łączy i serio współczuje Ci, bo masz gorszy stan niż ja, ale oboje mamy ten sam cel, znó spać dobrze. Czy to bedzie 5.5 czy 7.5 h, nie ważne, to ma być dobry regenerujący sen.
Uważam, że jeżeli takiemu panikarzowi jak ja, osobie czarnowidzącej, pesymiście zdrowotnemu, osobie po przejściach, na 34 lata życia nie wyszło może 30 nocy, z czgo w tym roku w marcu 7, w kwietniu z 6 i w lipcu 1 oraz we wrześniu 1, to Ty też dasz sobie radę.
Mam nadzieję. U mnie złych nocy (0-3H spania) jest niestety od kilku do 20 miesięcznie. Przeliczyłam w senniku z ostatnich miesięcy. Problem jest z tym braniem tabletek, bo w tej chwili, gdy piszę posta, jest dzień, a w dzień zawsze jestem spokojna i jest normalnie. Postanawiam, żeby odpuścić to branie tabletek na dobre. W nocy jednak takie podejście nie działa, bo mózg pracuje inaczej. A jedyne, czego wtedy chcę, to przerwać męczarnie, gdy już piątą godzinę nie daję rady zasnąć.
W sumie, co czujesz jak się obudzisz w nocy, jak chcesz zasnąć co masz w głowie?
Jeśli mowa o nocy, że wstanę o 1:00-3:00 i nie mogę zasnąć. Mam w głowie pustkę. Po prostu sobie leżę. Potem pojawia się irytacja w miarę leżenia. Denerwują mnie samochody na autostradzie, ale jak zamknę okno, jest za ciepło. Fizycznie też zaczynam się czuć coraz gorzej. Jeśli mam kolejny dzień, że koniecznie muszę być wypoczęta, mieć chociaż te 4H snu, to "pierdzielę" fochy swojego ciała i sięgam po tabletkę.
U mnie przy zasypianiu jest pustka i zasypiam w 2-6 minut.
Zaś po obudzeniu w nocy czasem pustka a czasem mysli, ze sie obudzilem i wtedy zasnac nie mogę. Nie jest to dla mnie obojętne. Staram się odpuścić ale moim wrogiem jest to, że mózg w wyniku moich zebranych leków analizuej czy sie wyspałem, jednak czuje sie mocniejszy po kazdej srednio przespanej nocy, ponieważ dzięki temu, że niezle funkcjonuje za dnia - nie przejmuje się tym.
Brzmi dla mnie jak magia czy jakieś roboty. Zazdroszczę. Jeśli zasnę w 30 minut, to jest szczyt sukcesu.
1. Ogólnikowe rzeczy o otyłosci, cukrzycy etc... Jednak nigdzie nie jest napisane wprost, czy jest to wynik bezsenności chronicznej od stresu czy deprywacji snu.
Fakt. Ciekawe, czy może się coś dziać, gdy są silne czynniki równoważne, czyli na jednej szali bezsenność, a na drugiej dużo sportu na świeżym powietrzu w ciągu dnia, dobra dieta, idealne praca, dobrzy ludzie w otoczeniu.
2. Depresja, rozmawialem z psychiatra dośc znanym i podobno wybitnym od snu. Z rozmowy wynikało,. że jeżeli ja się rzeczywiśćie nie bede przejmował snem i tym co sie dzieje w nocy to ryyzko depresji nie jest podwyższone.
Super wiadomość ;ok
Ogólnie, konkluzje po wielu godzinach lektur mam takie, ze bezsenność co najwyżej podwyższa ryzyko pewnych schorzeń, ale poprzez zdrowy tryb zycia i zdrowa diete można temu zaradzić. Zas dobre życie moze nas wyprowadzić z bezsenności.
Ostatnie zdanie ciekawe. Masz na myśli życie idealne, wszystko na najwyższym poziomie? Ogólnie zastanawia mnie druga wojna światowa i weterani. Jest ciągle sporo koło stulatków z tego okresu, choć stres mieli wielki w czasie wojny.
BTW znalazłęm juz wiele wpisów gdzie ludzie pisali ze przez kilka lat spali po 3-4 h na dobe, ledwo zyli, nagle cos przeskakiwało i śpią po 7-8 godzin od kilku lat.
Spali tak z powodu pracy czy mieli dobre warunki do spania (mogli spać sobie nawet 9H), ale organizm im źle funkcjonował i skracał sen?
Jeszcze odnosnie odpuszczania i akceptacji o którym tyle się mówi. Nie wiem jak do tego podchodzisz ale ja odnoszę wrażenie że dla każdego to może być trochę albo coś bardzo innego. I jest to bezwatpienia ciężkie, nawet bardzo ciężkie bo jak odpuścić po latach złych, traumatycznych przeżyć które na samą myśl podnoszą tętno. I niesamowite jest to że świadomie nie możemy wpłynąć na to by spać ale możemy bardzo mocno wpłynąć na to by nie spać. Ale i tak jest ze wszystkim, ludzkie ruchy są o wiele bardziej „kwadratowe” i ułomne gdy na czymś się skupiamy, negatywnie bądź pozytywnie. W moim odczuciu odpuszczanie to brak martwienia o konsekwencje barku, lub krótkiego snu. Z tym powinna przyjść akceptacja snu 5,6 godzinnego a nie gonienie za 7h snu.
Akceptuję sen od 4h w górę. Poniżej uważam za chorobę autoimmunilogiczną (czyli samozaoranie ze strony ciała) i staram się temu zapobiegać dla własnego dobra. Traktuję bezsenność na równi z chorobami jak ospa czy grypa. Trzeba to leczyć, nie pozostawiać samemu sobie. I właśnie dlatego mi tak trudno z samoakceptacją, bo wywala mi się error. Czyli mam przyzwalać na to, że dzieje się źle, jakbym miała 40 stopni przy grypie i olała wzięcie czopka. Temat odpuszczania był jednak już przerabiany. Tego też trzeba się nauczyć. Czytałam, że najlepszy sen dla dorosłych to 5-6,5H godzin.
Awatar użytkownika
KotKtoryUcieka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 23 kwietnia 2024, o 13:02

15 września 2024, o 07:10

Będę odpowiadał bez cytatów ponieważ na telefonie do dość ciężkie.

Odnoszę wrażenie że trochę się oszukujesz. Wiele rzeczy byś chciała, wiele rzeczy uważasz, wiele rzeczy chcesz i to w odniesieniu do snu, części naszego życia która jest najmniej zbadana medycznie.

Idealny czasu snu to taki w którym się wysypiamy. Wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie że nikt nie śpi tak jak powinien poza prymitywnymi plemionami, zaś świat cywilizowany bardzo mocno przecenia rolę snu w kontekście długości życia.

Przede wszystkim badania dotyczące wpływu snu na zdrowie opierają się nie na ludziach z nerwicową, uczuciową bezsennością a na ludziach z zaburzeniami snu i deprywacją spowodowanymi stylem życia - praca zmianowa, skrócone pory snu itp.
Zwróć uwagę na
https://
www
.ncbi.nlm.nih.
gov/books/NBK19956/

Długość snu która Ciebie obecnie interesuje to nREM fazy 3 i 4, to one dają regenerację. Sen REM możesz trochę nadrobić za dnia pracując z emocjami.
https:
//www
.sleepfoundation
.org/stages-of-sleep/rem-sleep#:~:text=Most%20adults%20need%20about%20two,%2C%20brain%20development%2C%20and%20dreaming.

Chodzi o to, że twoje 2-3 h snu tak na prawdę mogą wystarczyć do tego by Cię nie zabić o ile są regularne.
Wyczytałem już że fazy snu w tym nREM też może zmienić swoją długość.

I tu zadam Ci pytanie złożone:

Czy jeżeli pojawiłby się dowód naukowy, mówiący o tym że człowiek medytując za dnia i pracując z emocjami czyli czuję je, próbuje zrozumieć ale i przeżyć od nowa, potrzebuje tylko 2-3h snu to czy olałabyś sen?

Nie uwzględniamy tutaj objawów za dnia które czujesz po nieprzespanej nocy.

Czy kiedyś zasypiała szybciej, czy wiesz co wpływa szybkość zasypiania?

Ja np wiem czemu normalnie zasypiam między 2-3 minuty a moja dziewczyna do godziny :D

Moja dzisiejsza noc była ciekawa. Dzień wcześniej spałem 5 godzin w aucie, nie mogłem zasnąć wieczorem bo byłem przed podróżą i włączyło się myślenie „jak nie zasnę będzie problem bo od godziny 6 ja prowadzę auto a wyjeżdżamy o 1. Położyliśmy się spać o 21 a zasnąłem o północy i pospałem z 30 minut.

Wczoraj za dnia, zasnąłem na godzinę a potem
Położyłem się o 21. Choć sen zaczął mnie wgniatać w fotel podczas rozmowy ze znajomymi już o 20. Po prostu usypiałalem jak dziecko. Wszedłem do łóżka i rozbudzenie - już znam tego drania. Pojawił się relaks i rozmowa to i pojawił się sen, pojawiła się jednak rzecz rozbudzająca czyli łóżko a jak łóżko to lęk że nie zasnę. Finalnie zasypiałem ok 10-15 minut (tak sądzę). Z czego dobre 5 minut stoczyłem walkę ze swoim ciałem i mózgiem, wyklinając to w myślach że ma się ode mnie odczepić i iść spać, bo ja na pewno nie wstanę.

Czułem jak moje ciało było mocno napięte ale też powiedziałem sobie że mam się rozluźnić bez technik relaksacyjnych, po prostu zaufać sobie zrozumieć napięcie i jego przyczynę. Zacząłem czuć jak lęk i napięcie stopniowo mija i nie wiem kiedy zasnąłem. W nocy pobudka na siku i szybkie zaśnięcie. Obudziłem się - myślałem że w nocy ale dość wypoczęty. Powiedziałem sobie, że spróbuję zasnąć a jak nie to tak jak HooSee będę sobie wyobrażał że śnie i rano wstanę o 6 jak zwykle. Myślę że po ok 20 max 30 minutach zadzwonił budzik.

Czyli przespałem ok 8.5 godziny, poprzednio 8 godzin spałem w lipcu jednej nocy a wcześniej w podstawówce :D

a sen który mnie obudził to praca, która uderzyła w moje poczucie sprawiedliwości i zwyczajnie mocno zraniła.

Czy to co mnie spotyka cokolwiek Ci rozjaśnia w kwestii snu?

Piszesz o swojej nocy i bólu głowy, a może ten ból głowy to objaw tego co się działo we śnie? Jaki ma charakter ten ból? Bo może masz OBS?

Szczepienia nie są obejściem praw natury :) A tylk ostroga na skróty.

Czy tabletka nasenna jest odejściem? Moim zdaniem tak, bo nie wywołuje prawdziwego snu, ale przede wszystkim maskuje problem, wzajemność to objaw a nie choroba. Wszystkie artykuły które mówią inaczej są uproszczeniem. Mówimy o bezsenności jako zaburzeniu ale ona ma swoje podłoże w czymś.

Tak jak gorączka - to tylko objaw, nie ma gorączek samoistnych. To tylko są reakcje organizmu.

Naturalne.


Co do pytania o to co mam namyśli odnośnie dobrego życia. Dobre życie obecnie rozumiem inaczej niż jeszcze przed marcem. Przede wszystkim moim zdaniem dobre życie musi charakteryzować się wdzięcznością, pokorą i cierpliwością. Radością z małych rzeczy i tym dość popularnym mindfulness.

Jako punkt wyjściowy odnoszę się do swojego dzieciństwa.
1. Byliśmy biedni.
2. Miałem mało zabawek
3. Nie miałem komputera

A mimo to byłem bardzo szczęśliwy bo miałem
Balans. Nauka ale i koledzy, radości ale i smutki. Emocjonalnie więcej pamiętam z okresu 7-12 lat niż z okresu 26-33.

To że spałem jak robot ostatnie lata to jakiś fenomen. Bo życie wyglądało fatalnie, praca, ból, nieszczęśliwosc, zmęczenie, znużenie, bezsilność, wypalenie. Mógłbym wiele. Co dobrego? Niewiele.

Osobiście jestem przekonania że to co niszczy nasze zdrowie najbardziej to praca. Chciałbym by już wprowadzono 3 dniowy weekend, bo rypanie jak roboty sensu nie ma.

Piszesz o weteranach, u mnie w rodzinie pięknego wieku dożył wujek a spa bardzo mało, jednak podobno był niesamowicie szczęśliwym i wdzięcznym człowiekiem, a wiele nieszczęść go spotkało.
Może kluczem jest nie to co przeżywamy a jak i kiedy o tym myślimy.
Kto będzie lepiej spał? Więzień obozu pogodzony z losem ale szukający u ucieczki czy facet pracujący na dwa etaty z presją że musi utrzymać rodzinę?

Odnośnie spania u ludzi i tego że nagle coś się zmieniało - spali krótko i źle z niewidomych przyczyn.

Tu wtrącę swoją historię, mułem ciągle mdłości, od 16 roku życia do 25. Codziennie, i w sumie jak sobie zrobiłem taki rachunek to najgorsze co miałem: uporządkowane od najgorszego do akceptowalnego:

1. Szum uszny
2. Mdłości
3. Rozwolenienia kiedy mailem iść gdzieś gdzie nie było WC
3. Bezsenność
4. Nadpotliwość.

Widzisz - bezsenność wcale nie jest taka prze…..ana. Są gorsze rzeczy, mówię to niestety jako praktyk.

Wszystko naprawiłem i został tylko sen. I co jest zabawne - nic z tych rzeczy poza szumem usznym nie zostało naprawione przez celowaną „terapię” w dany objaw.
Ze snem będzie tak samo, to tylko objaw.


I tu akapit moim zdaniem najciekawszy.

„Akceptuję sen od 4h w górę. Poniżej uważam za chorobę autoimmunilogiczną (czyli samozaoranie ze strony ciała) i staram się temu zapobiegać dla własnego dobra. Traktuję bezsenność na równi z chorobami jak ospa czy grypa. Trzeba to leczyć, nie pozostawiać samemu sobie. I właśnie dlatego mi tak trudno z samoakceptacją, bo wywala mi się error. Czyli mam przyzwalać na to, że dzieje się źle, jakbym miała 40 stopni przy grypie i olała wzięcie czopka. Temat odpuszczania był jednak już przerabiany. Tego też trzeba się nauczyć. Czytałam, że najlepszy sen dla dorosłych to 5-6,5H godzin.„
To przestań tak uważać, gorączka i bezsenność to objawy i one nie zabijają a to że bierzemy na nie tabletki, tylko sobie szkodzimy. Oczywiście są skrajne przypadki ale ty nie jesteś nim.

Mówimy tu o gorączce trwającej 3-4 dni pod 40 stopni, i bezsenność polegającej na spaniu 2-4 h na dobę ale nie będącej deprywacją snu.

Zacznijmy od gorączki. Byłem dość chorowity, 2 nawet 3 razy w roku, zawsze w listopadzie, często w marcu. Czasem i maju. Jak miałem 24 lat i wyfrunąłem spod opieki mamy to zobaczyłem że mniej choruje, w końcu zacząłem się wyziebiac i często chodzić tak ze było mi zimno.

Jakoś jak mailem 27 lat uświadomiłem sobie że od nie wiem, 8-10 roku życia nie miałem gorączki, mama zawsze ja zbijała.

W efekcie kiedy byłem chory nie chroniło mnie nic a choroby się rozciągały.

Kiedy więc pojawiały się choroby jak miałem 25- 27 lat to zacząłem od tego że, gorącą kąpiel (czasem 2-3 zimny wody na gorącą) i picie gorącego grzańca. I do kołdry, w efekcie jak sprawdzałem w nocy temperaturę ciała wynosiła ona 37-38 stopni a rano czułem się jak po gorączce.

I może to niesamowite co napiszę ale od tego czasu wróciły mi gorączki. A chory ostatni raz byłem na covid w 2021. Zaś przed covidem to ostatni raz przeziębiony byłem w 2018…

Sen zaczynam więc traktować podobnie. Bezsenność to gorączka, ona mi sprawić bym zaczął żyć tak by życie sprawiało radość.
Moje życie oststnie 3-4 lata to dramat i praca. Pogoń za kasą.

Teraz bezsenność wróciła bo zaczęło się od kasy i mojego przeżywana za dnia że nie dostałem premii a ktoś kto robi 1-5 tego co ja - dostał bo jego przełożony lubi bardziej. Zakończę to moim ulubionym iks De.
ForceBridge
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

18 września 2024, o 10:44

Zawsze wylogowywuje mnie z tego forum, a potem muszę szukać hasła w notatniku, bo wpisałam w stylu "uderzania czołem w klawiaturę" :P Mam zaznaczone "zapamiętaj hasło" i "nie wylogowywuj", ale coś nie działa.

Dziękuję za linki ;ok Fajne są te rozmowy i wymiany doświadczeń :)

No niestety, spanie jest słabo zbadane, co aż jest dziwne, bo to potężny dział na miarę układu krwionośnego. Powinien od dawna istnieć dział medycyny dotyczący tylko snu, tak jak jest podolog czy pediatra.

Co do oczekiwań oczekuję tylko jednego: chciałabym spać tak samo, jak przed bezsennością. Miałam stałe godziny wstawania i snu (bez budzika) i zawsze byłam wyspana i miałam dobre samopoczucie. Nigdy nie bolała mnie głowa. Wiem wiec, ile potrzebuję snu indywidualnie. Teraz sypiam źle, zwykle za krótko, przez co od rana do wieczora mam ból głowy, jestem drażliwa, nic nie chce się mi się robić, do wszystkiego muszę się zmuszać (gdy się wysypiam, z chęcią kopałabym rowy przez cały dzień). 2-3 razy w miesiącu mam krwawiąca opryszczkę wargową, czego nie miałam w czasie, gdy spałam dobrze. Zaczęły się u mnie opryszczki jak pogorszył mi się sen. O innych rzeczach, jak krwawienia z nosa, już pisałam.
I tu zadam Ci pytanie złożone:

Czy jeżeli pojawiłby się dowód naukowy, mówiący o tym że człowiek medytując za dnia i pracując z emocjami czyli czuję je, próbuje zrozumieć ale i przeżyć od nowa, potrzebuje tylko 2-3h snu to czy olałabyś sen?

Nie uwzględniamy tutaj objawów za dnia które czujesz po nieprzespanej nocy.
Uznałabym to jako ciekawostkę, bo badania przeprowadza się zawsze na małej grupie osób względem światowej populacji. Raczej medytacja nie sprawi, że ktoś, kto potrzebuje 8H snu, będzie nagle go potrzebować 3H. Takie rzeczy są uwarunkowane genetycznie. Osobiście na mnie medytacja źle wpływa, pobudza, denerwuje i wzmaga niecierpliwość. Czasem myślę, że mój organizm odczuwa leżenie i próbę zaśnięcie jak chorobę, np. zapalenie płuc czy grupę, i próbuje z tym walczyć. Przy chorobie skacze temperatura i ciśnienie, czyli jak u mnie podczas spania. Nawet jak uda mi się totalnie zrelaksować jak Tobie, nic to nie daje. Będę leżeć, nie spać :((

U mnie dziś wyglądało to tak. Poszłam spać po 23:30. Senności zero, więc sobie leżałam do pierwszej w nocy gdzieś tak, może dłużej. Obudziłam się koło 5:30 i miałam dobrze znany mi stan: zmęczenie organizmu z niewyspania, piekące oczy + mega rozbudzenie organizmu. Moja ustalona godzina wstawania to 7:30. Wzięłam opaskę przyciemniającą na oczy i próbowałam dospać do tej 7:30, ale guzik. I dzień jest jak co dzień: czuję niewyspanie i osłabienie. Siku w nocy nie robię :P
Piszesz o swojej nocy i bólu głowy, a może ten ból głowy to objaw tego co się działo we śnie? Jaki ma charakter ten ból? Bo może masz OBS?
Nie mam żadnych zdiagnozowanych problemów zdrowotnych klasycznych dla bezsenności. OBS nie mam; przy wzroście 180 cm ważę 57 kg i mi pół życia stale utrzymuje się taka waga, sama z siebie, od kiedy przestałam być przekarmiana. Ból głowy jest charakterystyczny przy niedospaniu, jak pisałam. Czyli z osłabienia. Nie jest ani chorobowy podobny do tego od gorączki, ani migrenowy. Może rzeczywiście ma to związek z moim pierwszym covidem, bo gdy skończyły się powikłania po chorobie, zaczęła się bezsenność i bóle głowy. Nie jest to zbadane, ale czytałam, że dużo ludzi po covidzie tak ma i że nie jest to normalne.

Co do tego, czym jest szczęśliwe życie i jakie wartości są ważne, mam inne priorytety niż Ty, ale zgadzam się z jednym. Bieda, ubogość mi nie przeszkadzają :) Nawet to lubię. Nigdy bym nie poszła mieszkać do pałacu, wolę domek z drewna 7x7m w lesie, jak i rower zamiast ferrari.

Co do dzieciństwa vs dorosłości u mnie ze spaniem jest dziwnie. Dzieciństwo to traumy i ciągle choroby, teraz jest mniej traum i chorób też mniej w porównaniu z tym, co było, a śpię źle. Czytam, jak to u Ciebie wyglądało, i u mnie było podobnie. Gdy "wyfrunęłam spod opieki mamy" skończyły się aż tak częste choroby, spadła mi też naturalnie o wiele kilogramów waga, bo nie byłam przekarmiana. Kiedyś jadłam obiady w szkole, a po powrocie do domu znów dostawałam zupę i drugie danie, choć tego nie chciałam. W klasie mi mówiono, że jestem spasiona.

Co do pracy brakuje zmian dostosowanych do potrzeb indywidualnych, ale tak się nie da, bo firmy muszą mieć normy i zarabiać. Jedynie na własnej działalności. Ale jak wygląda mała działalność w Polsce, każdy wie. Pojawiają się one jak grzyby po deszczu i równie szybko znikają.

Szum uszny, mdłości, rozwolnienie, nadpotliwość - to wszystko mam, ale zupełnie mi nie przeszkadza. Wolę nowotwór od bezsenności, a wiem co mówię, bo miałam nowotwory i ból był przy tym potworny. Nowotwór jednak można całkowicie wyleczyć bez nawrotu.

Ja ostatniego covida miałam teraz na wakacje. Chorowałam na niego kilka razy. Jestem akurat strasznie chorowita. Po kilka ciężkich chorób mam rocznie, łapanych od ludzi i zwierząt. Opryszczkę, jak pisałam - co 2-3 tygodnie. Bez względu na to, jakie witaminki wezmę, jakiej zdrowej żywności się najem i ile sportu naprawiam, będąc pół dnia oblepiona błotem.

Dobrego snu życzę ;)
Awatar użytkownika
KotKtoryUcieka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 23 kwietnia 2024, o 13:02

19 września 2024, o 07:21

Spoko, dla mnie wymiana doświadczeń ale też pisanie wielu rzeczy daje spokój.

Co do badania, jest to dział słabo poznany gdyż opiera się na kilku elementach.

Mózgu
Umyśle
Świadomości
Podświadomości

Nauka nie doszła i może nigdy nie dojdzie do tego czym jest świadomość. Jest mózg, którego wytorem jest umysł. Ale bez umysłu nie ma mózgu, zaś nie może być też umysłu bez mózgu.

Jest środowisko (mózg) i jego efekt (umysł), jednak mamy 2 elementy wykraczające poza możliwości badań (obecnie), to świadomości i podświadomość - w głównej mierze odpowiedzialne za sen.

Wiadome już jest że, możemy wpływać na świadomość a u ludzi medytujących np. Mnichów możliwa jest celowa praca z podświadomością.
Zbadano to w oparciu o aktywację poszczególnych elementów umysłu.

Jednocześnie Twoje myśli tworzą nową połączenia między neuronami, to co się więc dzieje z bezsennymi ma nie dość że charakter “niewidzialny” ma także odbicie w mózgu - choćby w ciele migdałowatym.

Nie znajdziesz tabletki która zerwie Ci te połączenia które kształtują myśli ale dzięki neuroplastycznosci sama możesz tego dokonać.

Jak widać mamy sporo wspólnego choć Ty moim zdaniem przez nowotwór masz większy bagaż.

Wracając do snu, też miałem opryszczkę w marcu i kwietniu. Jednak w momencie gdy zacząłem ignorować niedospanie - ona zniknęła.

Dziś znów po kilku nowych nocach mogę napisać coś nowego:

W piątek, sobotę i niedzielę zobaczyłem że pomimo silnego rozbudzenia przed snem (a takiego nie miałem nawet w marcu, ponieważ teraz jak mam nawrót problemów przejąłem się bardziej - do czego jeszcze wrócę), mogę zasnąć. I to dość szybko.

Tutaj poradniki jednak okazały się słuszne, pozwoliłem być mojemu rozbudzeniu i nerwom, nie walczyłem z nimi. W efekcie zasypiając czułem przez 3 noce:

Ochotę ruszania nogami
Ochotę wstania z łóżka
Spięcie pleców
Brak radości z leżenia
Ochotę ogólnego poruszania żeby uwolnić jakąś energię

Olałem to, pozwoliłem temu być. Powiedziałem sobie że po prostu muszę to przetrwać i to kiedyś minie, i że jak uda się dziś to potem może uda się jutro.

W efekcie zasnąłem w ciągu kilku minut.
Kolejny dzień i od godziny 19 lęk ze znów będzie to uczucie i tutaj wszedł umysł z doświadczeniem i powiedział: spokojnie udało się wczoraj to może uda się i dziś.
Po 3 cięższych wieczorach przyszły 3 wieczory podczas których zasnąłem 3 razy już w pozycji pół siedzącej. Przychodzi 21 ja czuję lekkie pobudzenie, idę o 22 do łóżka i mnie senność wgniata w poduszkę.
Ale to co teraz robię to ignoruje to i nie cieszę sie tym. W końcu przez całe życie ignorowałem ten stan a nawet z nim walczyłem by więcej oglądnąć albo poczytać :D

Za to jakie są noce? Zacząłem się znów budzić po 5.

Więc śpię lepiej niż ostatnimi łaty. Dziś zaś noc cięższa ogromna burza która mnie wybudzała 2 razy ale szybko zasypiałem. Jednak dzięki wyburzeniom w nocy wiem że znów mi się śni sytuacja która spowodowała w marcu bezsenność.


Dzisiaj np finalnie obudziłem się 4:50. Nawet sprawdziłem godzinę, nie walczyłem już z tym. Sprawdziłem ją jednak w innym celu. Żeby zobaczyć czy mam jeszcze więcej czasu by zrobić coś ciekawego.

Mianowicie stwierdziłem że skoro tamta sytuacja tak we mnie rezonuje, powoduje wciąż żywe emocje wrócę do niej ale spróbuję ją zmienić. Czyli będę przeżywał jeszcze raz to co w okresie wrzesień - luty ale spróbuję zmienić to wspomnienie tak żeby nie było stresujące. W efekcie zasnąłem do 5:20 (tu obudził mnie chyba piorun). Jednak co jest istotne zasnąłem tak 2 raz po godzinie 4 odkąd mam bezsenność.

Pomimo 3 wróciłem do wyzwalacza.

Wniosek z tego mam taki:
1. Nie skupiłem się na spaniu tylko na sytuacji, do tego o silnym ładunku emocjonalnym i… zasnąłem.
2. To nie sen jest problemem a to jak się z nim czuję.


W zeszłym tygodniu spałem ok 4-5 godzin a mimo to olałem to i robiłem pracę budowlane. W efekcie nie zapisał się tamten tydzień negatywnie w pamięci.


Wracając do Ciebie, popełnisz ten sam blad który ja - chcesz żeby sen wrócił do stanu sprzed bezsenności. Ja też chciałem, bardzo.

Ale zrozumiałem że ON JUŻ NIGDY NIE BEDZJE TAKI SAM. Mam już takie a nie inne doświadczenie. Więc muszę nauczyć się ignorować moje chęci a one z czasem znikną, tak działa mózg.

Nie podsycane wspomnieniami, marzeniami, wizualizacjami, pragnieniami połączenia neuronowe zanikają.


Wiem też że niedługo przyjdą dużo lepsze noce, ciągły sen 7 h. Skoro już był w wakacje i ostatnio znów się pojawia to wróci.

I tu dam Ci dobrą i słuszną radę, i sobie też - jak wrócą dobre chwile, olej je. Żyj dniem a nie nocą. Sen zostaw podświadomości.

A jak znów się popsuje zajrzyj w siebie i to co czujesz, może rozwiązanie jest bliżej niż się wydaje.

Uważam że zabijasz swój sen chęcią kontroli go.
ForceBridge
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

26 września 2024, o 21:43

4-5H snu to rozumiem że każdą noc miałeś ostatnio? Mam od paru dni podobnie do Ciebie, czyli najpierw budziłam się koło 6:00, więc było w miarę ok, ale teraz znów zaczęło się budzenie 4:30-5:00, jak w pierwszych dniach bezsenności. Dziś wstałam o 4:30 czyli po ponad 4H snu. Zmieniłam miejsce spania do innego łóżka, gdzie jest mniej wifi naokoło (z tym jest niefajnie, bo co z tego, że je u siebie wyłączam urządzenia, skoro sąsiedzi naokoło nie?), bo z jednej strony pokoju jest klatka schodowa, a z drugiej kuchnia sąsiadów, ale wpada przez okno jasne światło z ulicy i udało mi się po godzinie zasnąć. Obudziłam się o 8:00. Ale w sumie nie wiem, czy to było spanie czy świadome sny (mieszanie się własnych myśli z tymi dziwnymi, niekontrolowanymi z mózgu), lecz miałam poczucie podróży w czasie do przyszłości w kilka minut, więc jednak spanie ;) Nie chce, by mi się zrobiły świadome sny, bo to bardzo szkodliwe zdrowotnie.

Może to kwestia zmiany temperatury i długości dnia z tym wstawianiem jesienią po 4:00? Choć jak sprawdzam dziennik snu, to rok temu budziłam się koło 7:00 rano o tej porze. Albo jednak gęsta sieć wifi rozbudza? Nie da się sprawdzić snu, gdy jej nie ma naokoło, a ja niestety jestem z ogromnego miasta.

Zauważyłam, że u mnie światło nie ma wpływu na sen. Zmienia się długość nocy, teraz podczas wstawiania jest ciemno, ale rozbudzenie mózgu się nie zmienia. Chodzi bardziej o pory, a nie o światło.

Z zasypianiem mam podobnie jak twoja dziewczyna, czyli z 1H czasu. Przynajmniej obecnie. Bo moja bezsenność nie ma dosłownie żadnych schematów, ciągle się zmienia jej postać. Ty już potrafisz przewidzieć, wnioskuję z postu, kiedy będziesz mieć dobre noce. U mnie to totolotek :P

Ludzie twierdzą, że wracają do normalnego, starego snu po czasie bezsenności, więc czemu by miało mnie nie spotkać to samo ;) Nie wszyscy, ale ponoć w 80% bezsenność jest całkowicie uleczalna. Ale zapewne u osób, u których zdiagnozowało się przyczynę.

Sądzę, że w przyszłości da się leczyć bezsenność, np. przez jakieś nanoboty, które będą mogły naprawiać układ nerwowy.
Nie podsycane wspomnieniami, marzeniami, wizualizacjami, pragnieniami połączenia neuronowe zanikają.
Nie parzyłam na to w ten sposób, może faktycznie zadziałać. Czyli teoretycznie to powinno leczyć z bezsenności :)

Kontrola wynikała zawsze stąd, że chcę mieć to samo, co inni ludzie, jak i nie cierpię dolegliwości od niewyspania. Sprzeczne jest to z tym, że od zawsze dbam o zdrowie, by nie chodzić po lekarzach. Nie jest też robrze robić trening biegowy na 40 km po 3H snu. Kiedyś sen całkowicie olewałam, bo był automatyczny i spełniał swoją rolę.
ForceBridge
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

27 września 2024, o 08:03

Chciałam edytować, ale już nie mogę.
Jeszcze w kwestii odpuszczania. Nie rozumiem, dlaczego bezsenność jest jedyną chorobą - przynajmniej jedyną mi znaną - którą trzeba olać i z nią nie walczyć? Z każdą inną działa to odwrotnie. Jeśli ktoś jest alkoholikiem i nie chce się leczyć, nie chce walczyć z nałogiem, to nie da mu się pomóc. A alkoholizm, ogólnie uzależnienia, to też choroba częściowo psychiczna. W przypadku zwykłych chorób jest udowodnione naukowo, że chęć wyzdrowienia i wola walki wzmacniają układ odpornościowy. Dlatego mówi się, że nie wolno poddawać się przy chorobach. Czemu wiec z tą paskudną bezsennością jest na opak? W "Pokonaj bezsenność w 6 krokach" niby rozpisana jest cała walka z tą choroba, na przykład przez trzymanie się pór wstawania i kładzenia spać.
Awatar użytkownika
KotKtoryUcieka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 23 kwietnia 2024, o 13:02

27 września 2024, o 09:40

A myślisz że moja bezsenność ma schematy?
Od 13.09 spałem od 22:30 do minimum 4:30 a w większości do prawie 6.

A dziś przed 3 wybudził mnie szum uszny (spałem na niewygodnym łóżku, może jakieś napięcie w szyi).

I była to kolejna noc która coś zmieniła. Tzn. Obudziłem się przed 3. Leżałem z 15 może 30 minut. Stwierdziłem że nie chce mi się spać i nie będę spał. Popatrzyłem na zegarek czy jest wcześnie czy może już blisko 6 i mogę coś zacząć robić.
Była równo 3. Zareagowałem spokojem zarówno na narastający szum w uchu (ostatni raz, jakieś 5-6 lat temu gdy to się stało to wstałem spanikowany i spocony), zareagowałem spokojnie na godzinę 3. Byłem wyspany.

Do tej pory pobudka o tej godzinie to była jakaś wała wewnętrzna. Dziś stwierdziłem że zrobię sobie rachunek sumienia, mam w końcu na to 3h. Tak jak autor postu stwierdził - bezsennym brak spokoju, u mnie poza tym że problem wywoływał stres w pracy to teraz jest to już lęk przed niespaniem.

Nawet sobie wyobraziłem najgorszy scenariusz w życiu, czyli pójście na rentę. Potem zacząłem szukać plusów co się stanie i przeraziło mnie trochę to że znalazłem sporo plusów i mało minusów :D w efekcie uspokoiłem pewne swoje podświadome lęki.

Nie mieszaj WiFi do bezsenności.

Ależ Ty nie myślisz o zdrowieniu. Dajmy na to, myślenie o zdrowiu w raki które pomaga nie skupia się na tym
1. Dlaczego mam raka
2. Jezu ale mnie boli
3. Ale mnie męczy
4. Dlaczego ja
A skupia się na:
1. Znajdowaniu tego za co możesz być wdzięczna
2. Życia POMIMO choroby
3. Zmiany życia by wyzdrowieć

Sporo osób w tym ja popełniają ten sam Bład, chcą zacząć spać by lepiej żyć a tu trzeba zacząć lepiej żyć by wrócił sen.

Btw nerwica to akurat jest koronnym dowodem na to że najlepiej nie myśleć o niej i nie przewlekać się nią. Dopiero wtedy mija, a bezsenność która masz ty czy ja to bezsenność nerwicowa.

Ogólnie od Marca może miałem tak na prawdę już z 10 złych nocy???

Z czego 1 słaba jakoś przed 13 września - sam ja sprowokowałem.

Btw rachunek sumienia znudził mi się jakoś po godzinie, chyba wyczerpałem temat i potem zasnąłem w ok 10 minut a byłem całkiem rozbudzony. Obudziłem się chwilę przed budzikiem.
ODPOWIEDZ