Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Dziwne samopoczucie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

28 grudnia 2021, o 14:14

morphifry pisze:
28 grudnia 2021, o 10:36
A i jeszcze zapytam przede wszystkim, czy Ty masz dd?
Bo ja tak i wedlug mnie nasz stan jest spowodowany glownie przez dd. To z tego biora sie te mysli.
Jak pojawia się lęk to dd się nasila. Czasami mam chwile kiedy czuję się sobą.
Dużo osób tutaj ma napewno 100% rację pisząc te wszystkie rzeczy do mnie. Napewno tak jest. Tylko przykre jest to, że człowiek szuka wsparcia, a dostaje zimnym kubłem, że nie próbuje się odburzać. Jakbym nie próbowała to nie chodziłabym do psychoterapyty. Nie wychodziła jednak na siłę z domu itd. Jest mi poprostu ciężko bo właściwie jestem z tą nerwicą sama. Z mężem nie mam łatwo ...wsparcia też bardzo nie mam. Męża interesuje tylko tv i tel. Mama nigdy się mną nie interesowała. Zawsze musiałam od początku być tą dorosłą i liczyć na siebie. Mam syna i córkę. Mąż wiecznie atakuje syna, córka jest jego księżniczka,a co za tym idzie zaczyna i ona we mnie uderzać. Potrafi mówić do mnie jak matka, a mąż nic z tym nie robi. A ja wiecznie w obronie syna staje. Chce iść do pracy ale muszę trochę ogarnąć ten stan. Rodzeństwa nie mam,kuzynostwa na miejscu też nie. Mój świat to mama, babcia i teściowa i w tym ja 34 latka. Jako dziecko zostałam zostawiona na operacje na 2 tyg sama. Nikt nie mógł mnie odwiedzać. Psychoterapeutka mówi że jest we mnie lęk seperacyjny. Dlatego ciężko jest mi się podnieść i iść samej. Skoro mam lęk bycia w życiu samej. Do tego jako nastolatka ojciec alkoholik, policja, bicie mnie i matki. Szłam twardo. Dawałam radę z wszystkim. Urodziłam syna, był problematycznym dzieckiem. Nie mogłam liczyć na żadną pomoc. W jednym mieszkaniu z mamą musiałam gotować obiad dla siebie, na jednej kuchence, a ona dla siebie. Jest u mnie mega brak miłości. I z tej twardej ogarniętej babki posypałam się nagle jak domek z kart. Sama. Bez wsparcia, bez przyjaciół. Moje życie to ja, moje dzieci i obowiązki w domu. Stałam się bezbronnym dzieckiem które chyba potrzebuje opieki. I dziękuję wszystkim za słowa, które mnie powinny motywować. Ale jest naprawdę ciężko myśleć pozytywnie będąc ciągle samej ze sobą. Patrząc na rodzinę w telefonach. Psychoterapeutka powiedziała jakie to smutne, jaki pani świat jest wąski. I przykro mi, że niektórzy twierdzą , że nic nie robię ,żeby się odburzać. Robię na siłę ale nie zawsze jest łatwo jak się jest samą ze sobą. Bez wsparcia. A na forum też dostaje się zimnym kubłem wody. W pierwszym rzucie choroby jak trochę minęły objawy pomogła mi praca. Wydaje mi się, że to właśnie dzięki niej zaczęło być lepiej. Ale... Teraz rozsyłam CV i rozsyłam itd i cisza. I jak się motywować. Albo dam sobie rady albo padnę. Tak wygląda moje życie. Mąż nawet ma wocha jak poproszę , żeby zrobił dziś kolację, bo nie daje rady i mam dość też robienia dziennie. Więc jak widzę minę i burczenie to idę znowu i robię sama. Tak, sama do tego nauczyłam. Chciałam być idealną żona i nauczyłam go że to ja robię wszystko. Dziecmi nie interesuje się kompletnie. Jestem zakładnikiem męża i córki jak mówi psychoterapeutka. A czemu nie umie inaczej. Bo mam lęk seperacyjny i lęk przed byciem samą. I koło się zamyka. Mówi, że u mnie tego jest sporo. I jeszcze ojciec pijak na psychotropach całe życie i ja dziecko na to patrząca. Nerwice mam od dziecka. Tylko nigdy nie byłam w takiej fazie jak teraz. A w tym wszystkim mój syn który, ma w sumie tylko mnie w ja tak kiepsko się czuje. Jest napewno przerażony. A ja...obwiniającą się , że nie potrafię z tego wyjść dla niego. Dziś po trudach udało mi się wyjść z łóżka , zebrać i pojechałam z dziećmi rano do kina. Teraz planuje wycieczkę do parku świateł popołudniu. Zajmuje głowę i myśli jak się da. Czasem mam wrażenie , że ta nerwyca to zwyczajna ucieczka od wszystkiego co robiłam. Bo poprostu miałam już dość. Nie było rzeczy która nie spoczywała na mnie. A mąż ..wszędzie mnie atakuje...w sklepie zawsze na mnie o coś się drze...wszyscy patrzą....pewnie ktoś powie odejdź. Wyjdę i co dalej. Nie mam kompletnie gdzie iść. Mama mówi zgryz zęby, olej go, siedź u syna w pokoju. Takie mam wsparcie...a potem ktoś się dziwi, że tu próbuje szukać ratunku i wsparcia. Bo nie mam go nigdzue indziej. 2 dzień świąt wyszłam z domu i siedziałam u babci bo mąż od rana czepiał się mnie i syna. I tak ci święta, wakacje i każde wolne. Wróciłam wieczorem. A mąż szczęśliwy że posiedział sam na tv. O znajomych w domu nie ma co gadać. Nikogo nie zapraszam, bo mąż kompletnie nie odezwie się żadnym słowem. Na żadnym spotkaniu. Nawet rodzinnym. Siedzi z tyłu,patrzy na tv i cyka na tel.. powinien iść na terapię. Ale jak to mówi on jest zdrowy to ja mam się leczyć. Jak teraz to wszystko pisze to myślę sobie jakie to wszystko jest chore i jak ma być dobrze. Tylko co zrobić, żeby się odbić. Całe życie chyba sobie wmawiam, że dam radę, że nie jest tak źle. Że kocham moje życie. Tylko to chyba przestało działać ...
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

28 grudnia 2021, o 16:48

Czy twoje małżeństwo ma jakieś plusy ?
Tzn czy dostrzegasz jakieś plusy swojego małżeństwa czy tylko jesteś z mężem bo boisz się że sobie nie poradzisz sama?
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

28 grudnia 2021, o 16:57

SCF pisze:
28 grudnia 2021, o 16:48
Czy twoje małżeństwo ma jakieś plusy ?
Tzn czy dostrzegasz jakieś plusy swojego małżeństwa czy tylko jesteś z mężem bo boisz się że sobie nie poradzisz sama?
Mam rodzinę , dom o której zawsze marzyłam. I ogólnie kocham męża wciąż .
madmag87
Gość

28 grudnia 2021, o 17:02

Kurczę, no teraz to już wiadomo, czemu się tak czujesz... Tu nie ma winy terapetów, że postępów brak...ale też ciężko mówić, żeby w tym była Twoja wina... Każdy na Twoim miejscu czułby się tak samo, jak Ty się czujesz, czyli jak w sytuacji bez wyjścia... Obyś znalazła siłę rzucić to wszystko i zacząć od nowa.
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

28 grudnia 2021, o 19:23

AgataAgata pisze:
28 grudnia 2021, o 16:57

Mam rodzinę , dom o której zawsze marzyłam. I ogólnie kocham męża wciąż .
Ok a jakieś dobre cechy małżeństwa ? Coś co daje efekt dodatni do twojego życia ?
O tej rodzinie brzmi to tak jak byś była na siłę dla samego posiadania rodziny.
Nie zrozum mnie tak że chce co doradzić rozstanie. Tylko raczej znalezienie dobrych cech męża, czegoś co daje ci szczęście w życiu z jego powodu. Bo mając świadomość wartości swojego małżeństwa łatwiej pracować nad nim. Bo ty też możesz zrobić bunt możesz nie zgadzać się na takie czy inne zachowanie czy też odmówić robienia wszystkoego w domu. I mąż będzie się musiał dostosować.
Twoja wypowiedz brzmi jakby twój mąż tylko ci ubliżał, nic totalnie nie robił w domu i jedynie co to uprzykrzał ci życie a ty boisz się być sama za wszelką cenę chcesz rodzinę i macoe dzieci więc ppzostajesz przy nim. Jeśli faktycznie tak by było to rozwiązanie tej sytuacji było by jedno. Ale może też wymieniłaś tutaj wyłącznie same złe strony.
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

28 grudnia 2021, o 21:45

SCF pisze:
28 grudnia 2021, o 19:23
AgataAgata pisze:
28 grudnia 2021, o 16:57

Mam rodzinę , dom o której zawsze marzyłam. I ogólnie kocham męża wciąż .
Ok a jakieś dobre cechy małżeństwa ? Coś co daje efekt dodatni do twojego życia ?
O tej rodzinie brzmi to tak jak byś była na siłę dla samego posiadania rodziny.
Nie zrozum mnie tak że chce co doradzić rozstanie. Tylko raczej znalezienie dobrych cech męża, czegoś co daje ci szczęście w życiu z jego powodu. Bo mając świadomość wartości swojego małżeństwa łatwiej pracować nad nim. Bo ty też możesz zrobić bunt możesz nie zgadzać się na takie czy inne zachowanie czy też odmówić robienia wszystkoego w domu. I mąż będzie się musiał dostosować.
Twoja wypowiedz brzmi jakby twój mąż tylko ci ubliżał, nic totalnie nie robił w domu i jedynie co to uprzykrzał ci życie a ty boisz się być sama za wszelką cenę chcesz rodzinę i macoe dzieci więc ppzostajesz przy nim. Jeśli faktycznie tak by było to rozwiązanie tej sytuacji było by jedno. Ale może też wymieniłaś tutaj wyłącznie same złe strony.
Szczerze myślę i nie wiem. Poza tym że mam dach nad głową, jedzenie itd. że mogę się do męża przytulić w łóżku i gdzieś razem jeździmy na wycieczki i spędzamy popołudnia w sklepach bo mąż uwielbia sklepy to chyba nic poza tym. Nie śmieje się , mało ze mną rozmawiać bo po pracy suedzu na tel i tv. Do dzieci nie chodzi , nie rozmawia. Domek zajmuje się ją, szkoła, dziećmi też ja. Wieczorami spędzam czas z dziećmi a maż na tv. Nie gra z nami w gry. Nie chodzi na dwór. Nie wygłupia się. Nie spotykamy się z nikim. W sumie mąż chodzi do pracy i po pracy albo tv albo tel albo zakupy razem. W sumie to ja chyba z dziećmi toczę osobne życie. Moim towarzystwem jest 10 i 14 latek. Przykre ale prawdziwe. Chciałam rodzinę i ją mam i chyba na tym się skończyło. Nie ma w tym związku nic nowego . Jak pytam męża że może byśmy gdzieś razem pojechali to słyszę może do Auchan ? Ręce opadają 😔.
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

28 grudnia 2021, o 22:15

Teraz powiedziałam mu co myślę. Że jesteśmy dwie osobne rodziny. On i ja z dziećmi. Że chodzi do pracy i potem nic go nie obchodzi. Że albo się ogarnie i mu ma nas zależy albo ja się wyprowadzę bo to nie jest życie. Umywa się od odpowiedzialności , spędzania czasu z nami, gadania , grania itd. A mąż mnie spytał czy znowu zaczynam czy mi się nudzi i koniec tematu. Powiedziałam , że nie bo mam prawo powiedzieć co mnie boli. A on że jego to nie obchodzi co mam do powiedzenia...
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

28 grudnia 2021, o 22:54

AgataAgata pisze:
28 grudnia 2021, o 22:15
Teraz powiedziałam mu co myślę. Że jesteśmy dwie osobne rodziny. On i ja z dziećmi. Że chodzi do pracy i potem nic go nie obchodzi. Że albo się ogarnie i mu ma nas zależy albo ja się wyprowadzę bo to nie jest życie. Umywa się od odpowiedzialności , spędzania czasu z nami, gadania , grania itd. A mąż mnie spytał czy znowu zaczynam czy mi się nudzi i koniec tematu. Powiedziałam , że nie bo mam prawo powiedzieć co mnie boli. A on że jego to nie obchodzi co mam do powiedzenia...
Tego typu zapowiedzi trzeba dobrze przemyśleć, bo jeśli mówisz, że odejdziesz to trzeba być gotowym to zrobić. W przeciwnym razie bardzo osłabisz swoją i tak już słabą ("A mąż mnie spytał czy znowu zaczynam czy mi się nudzi i koniec tematu.") pozycję. Jeśli się nie ma zamiaru tego zrobić, to lepiej milczeć. Tego typu zapowiedzi nie powinno się rzucać na zasadzie straszenia, tylko użyć jej w momencie gdy się jest naprawdę gotowym na odejście i zapowiedzieć to tylko raz.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

28 grudnia 2021, o 23:06

Katja pisze:
28 grudnia 2021, o 22:54
AgataAgata pisze:
28 grudnia 2021, o 22:15
Teraz powiedziałam mu co myślę. Że jesteśmy dwie osobne rodziny. On i ja z dziećmi. Że chodzi do pracy i potem nic go nie obchodzi. Że albo się ogarnie i mu ma nas zależy albo ja się wyprowadzę bo to nie jest życie. Umywa się od odpowiedzialności , spędzania czasu z nami, gadania , grania itd. A mąż mnie spytał czy znowu zaczynam czy mi się nudzi i koniec tematu. Powiedziałam , że nie bo mam prawo powiedzieć co mnie boli. A on że jego to nie obchodzi co mam do powiedzenia...
Tego typu zapowiedzi trzeba dobrze przemyśleć, bo jeśli mówisz, że odejdziesz to trzeba być gotowym to zrobić. W przeciwnym razie bardzo osłabisz swoją i tak już słabą ("A mąż mnie spytał czy znowu zaczynam czy mi się nudzi i koniec tematu.") pozycję. Jeśli się nie ma zamiaru tego zrobić, to lepiej milczeć. Tego typu zapowiedzi nie powinno się rzucać na zasadzie straszenia, tylko użyć jej w momencie gdy się jest naprawdę gotowym na odejście i zapowiedzieć to tylko raz.
Katja ja planuje odsunąć od toksycznych ludzi, którzy słuchają problemy swoje.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

28 grudnia 2021, o 23:30

AgataAgata pisze:
28 grudnia 2021, o 14:14
morphifry pisze:
28 grudnia 2021, o 10:36
A i jeszcze zapytam przede wszystkim, czy Ty masz dd?
Bo ja tak i wedlug mnie nasz stan jest spowodowany glownie przez dd. To z tego biora sie te mysli.
Jak pojawia się lęk to dd się nasila. Czasami mam chwile kiedy czuję się sobą.
Dużo osób tutaj ma napewno 100% rację pisząc te wszystkie rzeczy do mnie. Napewno tak jest. Tylko przykre jest to, że człowiek szuka wsparcia, a dostaje zimnym kubłem, że nie próbuje się odburzać. Jakbym nie próbowała to nie chodziłabym do psychoterapyty. Nie wychodziła jednak na siłę z domu itd. Jest mi poprostu ciężko bo właściwie jestem z tą nerwicą sama. Z mężem nie mam łatwo ...wsparcia też bardzo nie mam. Męża interesuje tylko tv i tel. Mama nigdy się mną nie interesowała. Zawsze musiałam od początku być tą dorosłą i liczyć na siebie. Mam syna i córkę. Mąż wiecznie atakuje syna, córka jest jego księżniczka,a co za tym idzie zaczyna i ona we mnie uderzać. Potrafi mówić do mnie jak matka, a mąż nic z tym nie robi. A ja wiecznie w obronie syna staje. Chce iść do pracy ale muszę trochę ogarnąć ten stan. Rodzeństwa nie mam,kuzynostwa na miejscu też nie. Mój świat to mama, babcia i teściowa i w tym ja 34 latka. Jako dziecko zostałam zostawiona na operacje na 2 tyg sama. Nikt nie mógł mnie odwiedzać. Psychoterapeutka mówi że jest we mnie lęk seperacyjny. Dlatego ciężko jest mi się podnieść i iść samej. Skoro mam lęk bycia w życiu samej. Do tego jako nastolatka ojciec alkoholik, policja, bicie mnie i matki. Szłam twardo. Dawałam radę z wszystkim. Urodziłam syna, był problematycznym dzieckiem. Nie mogłam liczyć na żadną pomoc. W jednym mieszkaniu z mamą musiałam gotować obiad dla siebie, na jednej kuchence, a ona dla siebie. Jest u mnie mega brak miłości. I z tej twardej ogarniętej babki posypałam się nagle jak domek z kart. Sama. Bez wsparcia, bez przyjaciół. Moje życie to ja, moje dzieci i obowiązki w domu. Stałam się bezbronnym dzieckiem które chyba potrzebuje opieki. I dziękuję wszystkim za słowa, które mnie powinny motywować. Ale jest naprawdę ciężko myśleć pozytywnie będąc ciągle samej ze sobą. Patrząc na rodzinę w telefonach. Psychoterapeutka powiedziała jakie to smutne, jaki pani świat jest wąski. I przykro mi, że niektórzy twierdzą , że nic nie robię ,żeby się odburzać. Robię na siłę ale nie zawsze jest łatwo jak się jest samą ze sobą. Bez wsparcia. A na forum też dostaje się zimnym kubłem wody. W pierwszym rzucie choroby jak trochę minęły objawy pomogła mi praca. Wydaje mi się, że to właśnie dzięki niej zaczęło być lepiej. Ale... Teraz rozsyłam CV i rozsyłam itd i cisza. I jak się motywować. Albo dam sobie rady albo padnę. Tak wygląda moje życie. Mąż nawet ma wocha jak poproszę , żeby zrobił dziś kolację, bo nie daje rady i mam dość też robienia dziennie. Więc jak widzę minę i burczenie to idę znowu i robię sama. Tak, sama do tego nauczyłam. Chciałam być idealną żona i nauczyłam go że to ja robię wszystko. Dziecmi nie interesuje się kompletnie. Jestem zakładnikiem męża i córki jak mówi psychoterapeutka. A czemu nie umie inaczej. Bo mam lęk seperacyjny i lęk przed byciem samą. I koło się zamyka. Mówi, że u mnie tego jest sporo. I jeszcze ojciec pijak na psychotropach całe życie i ja dziecko na to patrząca. Nerwice mam od dziecka. Tylko nigdy nie byłam w takiej fazie jak teraz. A w tym wszystkim mój syn który, ma w sumie tylko mnie w ja tak kiepsko się czuje. Jest napewno przerażony. A ja...obwiniającą się , że nie potrafię z tego wyjść dla niego. Dziś po trudach udało mi się wyjść z łóżka , zebrać i pojechałam z dziećmi rano do kina. Teraz planuje wycieczkę do parku świateł popołudniu. Zajmuje głowę i myśli jak się da. Czasem mam wrażenie , że ta nerwyca to zwyczajna ucieczka od wszystkiego co robiłam. Bo poprostu miałam już dość. Nie było rzeczy która nie spoczywała na mnie. A mąż ..wszędzie mnie atakuje...w sklepie zawsze na mnie o coś się drze...wszyscy patrzą....pewnie ktoś powie odejdź. Wyjdę i co dalej. Nie mam kompletnie gdzie iść. Mama mówi zgryz zęby, olej go, siedź u syna w pokoju. Takie mam wsparcie...a potem ktoś się dziwi, że tu próbuje szukać ratunku i wsparcia. Bo nie mam go nigdzue indziej. 2 dzień świąt wyszłam z domu i siedziałam u babci bo mąż od rana czepiał się mnie i syna. I tak ci święta, wakacje i każde wolne. Wróciłam wieczorem. A mąż szczęśliwy że posiedział sam na tv. O znajomych w domu nie ma co gadać. Nikogo nie zapraszam, bo mąż kompletnie nie odezwie się żadnym słowem. Na żadnym spotkaniu. Nawet rodzinnym. Siedzi z tyłu,patrzy na tv i cyka na tel.. powinien iść na terapię. Ale jak to mówi on jest zdrowy to ja mam się leczyć. Jak teraz to wszystko pisze to myślę sobie jakie to wszystko jest chore i jak ma być dobrze. Tylko co zrobić, żeby się odbić. Całe życie chyba sobie wmawiam, że dam radę, że nie jest tak źle. Że kocham moje życie. Tylko to chyba przestało działać ...
Piszesz z poziomu dziecka, nie osoby dorosłej. Te wsparcie, którego tak bardzo upatrujesz w innych, musisz znaleźć w sobie. Wiem, że to brutalne co napiszę, ale czas dzieciństwa już się skończył i to niezależnie od tego, że nie było Ci dane właściwie go przeżyć. Teraz jednak musisz budować swoje poczucie bezpieczeństwa jak dorosła osoba czyli w oparciu o siebie i swoje zasoby, a nie jak dziecko szukając wsparcia i siły w innych ludziach. Wiem, że ciężko Ci w to uwierzyć, ale Ty nikogo nie potrzebujesz. Ty potrzebujesz zbudować właściwą relację z samą sobą.
Nikt Ci nie da niczego czego nie masz w sobie. Nie zależysz od innych, zależysz od siebie. Jeśli nie masz w sobie miłości do siebie, to nikt inny Ci jej nie da. Świat odpowie Ci dokładnie tym, co sama nosisz w sobie. Jeśli nie masz do siebie miłości i szacunku, to nie wypełnisz tego braku z zewnętrz.
Piszesz, że masz lęk separacyjny. Bardzo możliwe, że tak jest, ale to nieprawda, że koło się zamyka, a Ty niczym postać z tragedii antycznej jesteś bez wyjścia. Bardzo wiele osób (w tym ja) wychodzi z dzieciństwa z jak ja to nazywam wadliwym programem, ale to nie znaczy, że musisz iść z nim przez życie. Zmiany nie są łatwe, bo pierwsze lata życia to czas kiedy najmocniej się w nas wgrywają pewne postawy, ale każdy z nas może dzięki wiedzy i pracy, niełatwej pracy, zmienić swoje postawy, przekonania, a przez też ludzi, którymi się otacza. Jak się nad tym zastanowisz to Twój mąż był odpowiedzią na Ciebie, nie mógł być inny, bo Ty nie jesteś inna. Gdy zaczniesz się zmieniać, musisz być gotowa na to, że z pewnymi osobami trzeba będzie się pożegnać, bo Twój rozwój przekreśli możliwość dalszego funkcjonowania w pewnych relacjach.
Pytasz co zrobić żeby się odbić. Zacznij robić cokolwiek. Nie rób wielkich planów, nie próbuj ogarniać całości. Po prostu jeśli masz jakąkolwiek możliwość działania to wykorzystaj ją, nawet jeśli wydaje Ci się, że to bez sensu, że to mało istotne, że to nic nie zmieni. Zmieni, zapewniam Cię. Męża zostaw w spokoju, Twoje tłumaczenia są stratą czasu. Człowiek może zmieniać siebie, nie innych. Nie zapowiadaj odejścia jeśli nie masz zamiaru tego zrobić, bo to bardzo osłabia Twoją pozycje. Nie trać na to energii, inwestuj w siebie, buduj siebie, zmieniaj siebie, bo tylko w ten sposób zmieni się rzeczywistość wokół Ciebie.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

4 stycznia 2022, o 11:00

morphifry pisze:
28 grudnia 2021, o 10:36
A i jeszcze zapytam przede wszystkim, czy Ty masz dd?
Bo ja tak i wedlug mnie nasz stan jest spowodowany glownie przez dd. To z tego biora sie te mysli.
Jak się czujesz ?
morphifry
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 301
Rejestracja: 13 lipca 2015, o 00:52

4 stycznia 2022, o 20:22

AgataAgata pisze:
4 stycznia 2022, o 11:00
morphifry pisze:
28 grudnia 2021, o 10:36
A i jeszcze zapytam przede wszystkim, czy Ty masz dd?
Bo ja tak i wedlug mnie nasz stan jest spowodowany glownie przez dd. To z tego biora sie te mysli.
Jak się czujesz ?
W ostatnich dniach bylo lepiej, dzisiaj mam jakis gorszy dzien. Wiecej tego leku przed tym ze zyje i ze musze zyc itd ale tragedii nie ma, a Ty?
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

5 stycznia 2022, o 00:09

morphifry pisze:
4 stycznia 2022, o 20:22
AgataAgata pisze:
4 stycznia 2022, o 11:00
morphifry pisze:
28 grudnia 2021, o 10:36
A i jeszcze zapytam przede wszystkim, czy Ty masz dd?
Bo ja tak i wedlug mnie nasz stan jest spowodowany glownie przez dd. To z tego biora sie te mysli.
Jak się czujesz ?
W ostatnich dniach bylo lepiej, dzisiaj mam jakis gorszy dzien. Wiecej tego leku przed tym ze zyje i ze musze zyc itd ale tragedii nie ma, a Ty?
U mnie ciąglee to hula w najlepsze. Raz jest smutek, raz lęk , raz brak uczuć, raz całkiem czuję się obco i jakbym nie wiedziała gdzie jestem. Parę dni temu jakoś po południu dawałam radę i wyszłam do znajomej i starałam się oderwać głowę. Wczoraj od rana do bani, obcość, lęki, myśli. A dziś już koszmar z rana. A od 14 zrobiło się całkiem znośnie..nie wiem co ma na to wpływ. Raz jakoś funkcjonuje a raz budzę się w nocy i dzień też jest nie do zniesienia.. Najgorszy jest ten lęk który staram się wyganiać z głowy czyli, że już mi nie przejdzie i już nie będę sobą. Wydaje mi się, że te ostatnie koszmarne 2 dni to doszło napięcie przed miesiączkowe. Oby tak było. Staram się czymś zajmować jak daje radę. Szukam pracy. Wogóle wydaje mi się, że właśnie w pierwszym rzucie choroby to znalezienie pracy najbardziej mi pomogło. Jak wyszłam do ludzi, zajęłam głowę pracą i chyba wyszłam trochę z domu z monotonii i problemów domowych. Planuje wyjazd nad morze na 3 dni w lutym. Także, cos staram się robić. I sama stwierdzam, że jednak jakiś postęp musi być, bo prędzej nic nie planowałam 😊
U mnie to jakoś zależy od pory dnia jak się czuję. Najgorzej jest rano.
morphifry
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 301
Rejestracja: 13 lipca 2015, o 00:52

5 stycznia 2022, o 17:38

AgataAgata pisze:
5 stycznia 2022, o 00:09
morphifry pisze:
4 stycznia 2022, o 20:22
AgataAgata pisze:
4 stycznia 2022, o 11:00


Jak się czujesz ?
W ostatnich dniach bylo lepiej, dzisiaj mam jakis gorszy dzien. Wiecej tego leku przed tym ze zyje i ze musze zyc itd ale tragedii nie ma, a Ty?
U mnie ciąglee to hula w najlepsze. Raz jest smutek, raz lęk , raz brak uczuć, raz całkiem czuję się obco i jakbym nie wiedziała gdzie jestem. Parę dni temu jakoś po południu dawałam radę i wyszłam do znajomej i starałam się oderwać głowę. Wczoraj od rana do bani, obcość, lęki, myśli. A dziś już koszmar z rana. A od 14 zrobiło się całkiem znośnie..nie wiem co ma na to wpływ. Raz jakoś funkcjonuje a raz budzę się w nocy i dzień też jest nie do zniesienia.. Najgorszy jest ten lęk który staram się wyganiać z głowy czyli, że już mi nie przejdzie i już nie będę sobą. Wydaje mi się, że te ostatnie koszmarne 2 dni to doszło napięcie przed miesiączkowe. Oby tak było. Staram się czymś zajmować jak daje radę. Szukam pracy. Wogóle wydaje mi się, że właśnie w pierwszym rzucie choroby to znalezienie pracy najbardziej mi pomogło. Jak wyszłam do ludzi, zajęłam głowę pracą i chyba wyszłam trochę z domu z monotonii i problemów domowych. Planuje wyjazd nad morze na 3 dni w lutym. Także, cos staram się robić. I sama stwierdzam, że jednak jakiś postęp musi być, bo prędzej nic nie planowałam 😊
U mnie to jakoś zależy od pory dnia jak się czuję. Najgorzej jest rano.
Samo to ze szukasz pracy, planujesz wyjazd, zyjesz sobie to jest serio super, bo nie zamykasz sie w 4 scianach z placzem. Na pewno bedzie coraz lepiej.
U mnie tez najgorzej jest rano a szczegolnie stresuje sie jak nie ide do pracy i mam wolny dzien, bo u mnie dochodzi lek przed tym ze nie wiem co ze soba zrobic. Niby logicznie wiem co moglabym porobic ale jakby ogolnie przeraza mnie to ze ja w ogole jestem, ze zyje, ze musze tu byc caly czas.
Ale momentami tez jest calkiem dobrze i nie mam w ogole tych glupich mysli
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

5 stycznia 2022, o 23:25

Ja tylko przestrzegę że samo zajęcie się czymś jest fajnym początkiem lecz nie rozwiązaniem problemu. Najpierw wybij sobie z glowy ze to rzuty choroby.
Mi tez na początku pomagalo zajecie glowy a potem juz nie pomagało i co nie robilem to bylo źle ;)
ODPOWIEDZ