Mam dokładnie tak samo… Mam teraz miesiączkę i jestem na lekach, może to dlatego…kinga27 pisze: ↑31 maja 2023, o 11:58Hej, moje natręty już nie są nawet natrętami. W ogóle nie czuje leku. Jak pomyślę sobie, że nie kocham, że on mnie nie kocha i jakieś inne myśli to nawet się za bardzo nimi nie przejmuje i zaraz o tym zapominam, dziś pomyślałam że pewnie się odkochalam bo wcześniej bardzo chciałam spędzać z moim chłopakiem czas a teraz nie, jesteśmy razem 2 lata i jwsczze rok temu to te natręty były, teraz już w ogóle wszystko mi obojętne, zero leku, zero chęci i zero czegokolwiek... Tylko w większości irytacja, niechęć. Czy to jeszcze może być zaburzenie?
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 64
- Rejestracja: 9 grudnia 2022, o 12:12
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 64
- Rejestracja: 9 grudnia 2022, o 12:12
ja już nawet nie mam za bardzo myśli, a takie coś mam już od dłuższego czasu, już chyba nawet się tego nie boje. W ogóle nie mam ochoty na żadna bliskośc z moim chłopakiem, zupełnie nie wiem już co mam robić. Kiedy myśle, ze jest we mnie zakochany i widzę jak się cieszy to czuje jedynie lęk… Jestem w tym zaburzeniu prawie od początku naszego związku, a zaraz stuknie nam rok :// masz tak tez?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 300
- Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43
Mam to samo, jakbym czytała o sobie tylko odczuwam brak leku na mysl ze on mnie kocha. Ja tez jestem w tym od poczatku praktyczni a minely nam 2 lata.nicxe pisze: ↑31 maja 2023, o 16:48ja już nawet nie mam za bardzo myśli, a takie coś mam już od dłuższego czasu, już chyba nawet się tego nie boje. W ogóle nie mam ochoty na żadna bliskośc z moim chłopakiem, zupełnie nie wiem już co mam robić. Kiedy myśle, ze jest we mnie zakochany i widzę jak się cieszy to czuje jedynie lęk… Jestem w tym zaburzeniu prawie od początku naszego związku, a zaraz stuknie nam rok :// masz tak tez?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: 5 czerwca 2014, o 14:24
Średnio zauważyłem jednak, że nie można zbyt blisko się być, bo uczucia mogą odżyć i można coś głupiego zrobić, człowiek zaczyna się bez sensu zastanawiać.. Myślę, że też nie ma co uciekać przed nią. Jakbym to powiedzial.. stosunek ambiwalentny, wtedy zaczyna wszystko normalniećanilewe pisze: ↑30 maja 2023, o 21:33A jak funkcjonujesz w pracy mając styczność z tą drugą osobą?DDawid pisze: ↑30 maja 2023, o 20:45Hej,
Znam ten problem.. ja strasznie sobie wkręcałem, czy kocham nie kocham, wszystko mnie denerwowało w danej osobie. Mi pomagało, robienie czynności razem, które sprawiały nam przyjemność - najczęściej spacery, jazda na rowerze. Ogólnie mnie denerwowała dziewczyna przed zaburzeniem teżWięc może to nie jest wina zaburzenia.
Ja sam po części zrobiłem sobie problem, u mnie było to bardziej złożone. Najpierw moja dziewczyna miała problemy, które musiała rozwiązać -trochę pomagłem jej przez ten czas. W tym czasie bardzo przestała dbac o siebie, nie zwracała na mnie uwagi, nasz związek podupadł, no ale czułem że nie mogę jej zostawić. Mimo, że sama mówiła że nie wie co do mnie czuje, ja nie miałem siły sie z nią rozstać. Wiedziałem, że nie ma sensu dalej ten związek, ale czekałem do skonczenia szkoly (musialem sie skupic na nauce). W miedzyczasie w pracy do mnie zaczela sie przystawiac inna dziewczyna, której widac że zależało na mnie i pozbawiona było problemów poprzedniej. Niestety za blisko ze sobą byliśmy a chemia zrobiła swoje. Wyszło ogólnie tak, że nie myslalem za duzo.. rozstalem sie i zaczalem od razu spotykac z druga. To nakręciło dalszy ciąg rozstan i powrotów, a nawet epizodów zdrady... Drama w pełnej okazałości, co doprowadziło mnie po 8-9 latach wzglednego spokoju, do jeb... konkretnego ataku paniki z dd.
Koniec, koncow wrocilismy do siebie i staramy sobie układać życie na nowo. Jakby nie było, w tym wszystkim nie jest nikt bez winy. Więc dobrze się trzeba zastanowić czego rzeczywiście się chce. Lekko nie jest, zwlaszcza ze z ta drugą wciąż pracuje.
Wiem dużo napisałem i może trochę rozminąłem się z tematem. Ogólnie jak na początku tego roku wróciło mi DD i zanik uczuć, starałem się robić wszystko aby było normalnie - jakieś rytuały miło spędzać czas. Uwierz mi, im bardziej się starasz, nawet mimowolnie i jesteś miły dla drugiej osoby, to wraca i też sprawia Ci przyjemność. Więc warto pracować nad związkiem, jeżeli drugiej osobie oczywiście też zależy.. Miałem kilka epizodów na początku jak DD znacząco mi spadło i wróciły emocje - wtedy poczułem, że wciąż kocham tą osobę. W sekundę wszystko stało się bardzo prostę a moje głupie myśli opadły (w tym natręty).

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 49
- Rejestracja: 22 marca 2023, o 12:37
kinga27 pisze: ↑22 maja 2023, o 14:34No jak to przeczytałam to można powiedzieć że poczułam delikatny lek. Ja nie chce żeby on mnie denerwował i nie chce taka być dla niego, że się czepiam i tak dalej, ale to jest ode mnie silniejsze, jakoś jestem bardziej rozdrażniona, a te myśli natretne już mi towarzysza prawie 2 lata i są ze mną dzień w dzień. Może z czasem tak się dzieje? Miał ktoś tak jeszcze? Wiem, że zadaje dużo pytań ale już sama nie wiem co robić... Denerwuje mnie w tym szczególnie to że on bardzo lubi używać telefonu czego ja niezbyt lubię. On to dla mnie ograniczył ale dla mnie najlepiej jakby w ogóle nie używał co jest już głupie. Być mozw to problem tkwi we mnie? Próbuje to zaakceptować, że przeciez on nie jest taki jak ja i nie będzie się zachowywał tak jak ja chcę. To może być trochę egoistyczne, może mam zniekształcony obraz i też złe przekonania dotyczące związku. Jeszcze jakiś tydzień/dwa temu myślałam, że mi na nim zależy mimo wszystko. Już tak się nie skupiam na tych myślach no i tak jak wspomniałam się nie przejmuje tymi odczuciami, już mi wszystko obojętne, a chłopaka nawet nie mam ochoty przytulić. Nie chce żeby tak było...KubaKubanczyk pisze: ↑22 maja 2023, o 14:26Byłem z dziewczyną 6 lat po 4 latach zaczęła mnie denerwować,pojechałem do Niemiec na 3 miesiące . Poznała w tym czasie przyjaciółke. Jak wróciłem dziewczyna była nie do poznania. Rozszedlem się z nią. Może spójrz z kim twój facet się zadaje skoro Cię denerwuje
Czy chodzisz na jakąś terapie? Widziałam już mnóstwo twoich postów tutaj… wykonujesz kompulsje, próbujesz się upewnić, a jak ci ktoś napisał ze może faktycznie nie kochasz, to poczułaś lęk. Naprawdę nie widzisz, że to zaburzenie? Nie wchodź tu, nie wykonuj kompulsji. Jeśli nie radzisz sobie sama to idź na terapię. Jeśli chcesz mogę ci kogoś polecić (terapia online). Przede mną tez długa droga do całkowitego odburzenia, ale wiem, ze dobrze trafiłam. Trzymaj się! Wiem co czujesz

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: 31 maja 2023, o 13:54
Hej, jestem z chłopakiem od 8 miesięcy, od 2 zaczely mi sie pojawiać myśli czy nadal go kocham itd... te natretne myślenie doprowadzilo mnie do ataków paniki..przez tydzień mogłam zapomnieć o jedzeniu bo byłam w tak ogromnym stresie... nagle z dnia na dzień przestałabym kochać??? naprawdę mi na nim zależy ale te myśli są tak natretne ze nie pozwalają mi normalnie funkcjonować ciągle te pytania "a co jesli jestem z nim bo nie chce byc sama" i wiele różnych.. najgorsze jest to kiedy chłopak wydaje mi się obcy, ogólnie wszyscy i nie moge na niczym sie skoncentrować..po prostu mnie to chłonie..
szukałam pomocy w internecie ale czytając artykuły o związkach wyczytałam, ze juz nie kocham swojego partnera bo jest mi obojętny... az natknęłam sie na to forum i poczułam zrozumienie bo widac nie tylko ja tak mam... cały czas dochodzą nowe myśli, ze z innym byłoby mi lepiej, ze moze powinnam to zakończyć a jak faktycznie już chciałam mu ro powiedzieć to sie rozpłakałam i mocno go przytuliłam.. ALE ZARAZ BYLA MYŚL, ZE PEWNIE TO ZROBIŁAM BO BOJE SIE SAMOTNOŚCI..nie kończący sie rollercoaster w głowie....mam przeblyski i były dni w których było w porządku ale zaraz miałam myśl kolejna, "ty go nie kochasz" "wmawiasz sobie, ze ci zalezy" w żadnej relacji tak nie miałam bo to mój pierwszy poważniejszy związek i odziwo stabilny bo wcześniej dobieralam sobie toksycznych partnerów i teraz jest jakoś spokojnie... chłopak mi powiedział, ze ciężko znoszę zmiany i, ze zakochanie niw trwa całe życie... a ja miałam w głowie, ze człowiek to czuje cały czas dlatego tez moze te natrętne myśli mnie złapaly... nie wiem ale jeśli ktoś tak ma niech sie odezwie bo potrzebuje rozmowy...
szukałam pomocy w internecie ale czytając artykuły o związkach wyczytałam, ze juz nie kocham swojego partnera bo jest mi obojętny... az natknęłam sie na to forum i poczułam zrozumienie bo widac nie tylko ja tak mam... cały czas dochodzą nowe myśli, ze z innym byłoby mi lepiej, ze moze powinnam to zakończyć a jak faktycznie już chciałam mu ro powiedzieć to sie rozpłakałam i mocno go przytuliłam.. ALE ZARAZ BYLA MYŚL, ZE PEWNIE TO ZROBIŁAM BO BOJE SIE SAMOTNOŚCI..nie kończący sie rollercoaster w głowie....mam przeblyski i były dni w których było w porządku ale zaraz miałam myśl kolejna, "ty go nie kochasz" "wmawiasz sobie, ze ci zalezy" w żadnej relacji tak nie miałam bo to mój pierwszy poważniejszy związek i odziwo stabilny bo wcześniej dobieralam sobie toksycznych partnerów i teraz jest jakoś spokojnie... chłopak mi powiedział, ze ciężko znoszę zmiany i, ze zakochanie niw trwa całe życie... a ja miałam w głowie, ze człowiek to czuje cały czas dlatego tez moze te natrętne myśli mnie złapaly... nie wiem ale jeśli ktoś tak ma niech sie odezwie bo potrzebuje rozmowy...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 255
- Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36
Mój update: brak lęku. Brak myśli. Obojętność, irytacja, wyczulenie. Ślub przekładany. Strach. Niepewność. Depresja, płaczliwość.
Teraz to już raczej nie ocd. Teraz to depresja. Tylko nie wiem czy wynika ona z ocd i wymeczenia tematu, czy jednak z tego że to nie ten facet i nie widzę z nim życia.
Ta druga wersja jest niestety bardzo przekonująca.
Jestem w terapii. Od jutra zaczynam leki, wracam do nich po chyba 4 latach, bo już nie daje rady jak bardzo rozstrojona emocjonalnie jestem. Ostatnia szansę sobie daje.
Teraz to już raczej nie ocd. Teraz to depresja. Tylko nie wiem czy wynika ona z ocd i wymeczenia tematu, czy jednak z tego że to nie ten facet i nie widzę z nim życia.
Ta druga wersja jest niestety bardzo przekonująca.
Jestem w terapii. Od jutra zaczynam leki, wracam do nich po chyba 4 latach, bo już nie daje rady jak bardzo rozstrojona emocjonalnie jestem. Ostatnia szansę sobie daje.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
- anilewe
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 102
- Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49
Bardzo Ci współczujenatalia93 pisze: ↑11 czerwca 2023, o 23:00Mój update: brak lęku. Brak myśli. Obojętność, irytacja, wyczulenie. Ślub przekładany. Strach. Niepewność. Depresja, płaczliwość.
Teraz to już raczej nie ocd. Teraz to depresja. Tylko nie wiem czy wynika ona z ocd i wymeczenia tematu, czy jednak z tego że to nie ten facet i nie widzę z nim życia.
Ta druga wersja jest niestety bardzo przekonująca.
Jestem w terapii. Od jutra zaczynam leki, wracam do nich po chyba 4 latach, bo już nie daje rady jak bardzo rozstrojona emocjonalnie jestem. Ostatnia szansę sobie daje.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 255
- Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36
Dzięki wielkie. Postaram się.anilewe pisze: ↑12 czerwca 2023, o 06:48Bardzo Ci współczujenatalia93 pisze: ↑11 czerwca 2023, o 23:00Mój update: brak lęku. Brak myśli. Obojętność, irytacja, wyczulenie. Ślub przekładany. Strach. Niepewność. Depresja, płaczliwość.
Teraz to już raczej nie ocd. Teraz to depresja. Tylko nie wiem czy wynika ona z ocd i wymeczenia tematu, czy jednak z tego że to nie ten facet i nie widzę z nim życia.
Ta druga wersja jest niestety bardzo przekonująca.
Jestem w terapii. Od jutra zaczynam leki, wracam do nich po chyba 4 latach, bo już nie daje rady jak bardzo rozstrojona emocjonalnie jestem. Ostatnia szansę sobie daje.zadbaj o siebie i swoje samopoczucie przede wszystkim teraz
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Dziewczyny (bo głównie Panie się tutaj udzielają) zaglądam czasem do tego wątku i wciąż widzę te same wpisy, tych samych osób. Rozumiem, że nerwica, natrętne myśli, bo sama się w tym gównie babrałam, ale to co robicie musi się w końcu skończyć stanami depresyjnymi, bo zajeżdżacie temat, aż Was odcina. Ile tak można, w kółko to samo i to samo? To też trzeba trochę uporu, żeby tak się w tym pogrążać. Tyle osób tutaj piszę to samo, a Wy się wciąż zastanawiacie, czy to jednak ROCD, czy może brak uczuć? Może czas najwyższy posłuchać ludzi, którzy z tego wyszli, a nie z uporem robić swoje i czekać kij wie czego? To, że Wam się to tak mocno utrzymuje jest w moim przekonaniu mieszanką uporu i braku wiedzy. Niestety. Robiąc ciągle po swojemu, będziecie miały efekty widoczne w wątku.
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 302
- Rejestracja: 13 lipca 2015, o 00:52
Ludzie w ocd czują jakby stracili uczucia do swojego własnego dziecka które jeszcze przed chwilą kochali nad życie, a wy nie możecie uwierzyć że to tylko rocd?natalia93 pisze: ↑11 czerwca 2023, o 23:00Mój update: brak lęku. Brak myśli. Obojętność, irytacja, wyczulenie. Ślub przekładany. Strach. Niepewność. Depresja, płaczliwość.
Teraz to już raczej nie ocd. Teraz to depresja. Tylko nie wiem czy wynika ona z ocd i wymeczenia tematu, czy jednak z tego że to nie ten facet i nie widzę z nim życia.
Ta druga wersja jest niestety bardzo przekonująca.
Jestem w terapii. Od jutra zaczynam leki, wracam do nich po chyba 4 latach, bo już nie daje rady jak bardzo rozstrojona emocjonalnie jestem. Ostatnia szansę sobie daje.
Poczytajcie moje pierwsze posty na forum, bo to przez rocd się tu znalazłam i to było w 2015 roku. Jest 2023 a ja dalej jestem z moim facetem i jest wszystko dobrze, bo to była tylko nerwica
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 11
- Rejestracja: 18 czerwca 2023, o 15:23
Cześć, chciałbym opowiedzieć Wam moją historię.
Mam blisko 32 lata i byłem w związku z dziewczyną od blisko trzech.
Zanim wszedłem z nią w związek (poznałem ją w Internecie) chciałem zakończyć znajomość, bo myślałem, że może jeszcze poznam kogoś, kto spodoba mi się bardziej (jestem strasznie powierzchowny i zawsze podobały mi się blondynki, a ona nią nie jest choć nie mogę powiedzieć, że nie jest dla mnie pociągająca – wręcz przeciwnie i teraz podoba mi się nawet bardziej niż na początku).
Ona nie dała za wygraną i dobrze, bo po krótkim czasie poczułem, że kocham ją i wszedłem z nią w związek.
Byliśmy swoimi pierwszymi partnerami.
W związku było mi naprawdę dobrze, kochałem ją, uwielbiałem z nią spędzać czas, gotować dla niej, byliśmy bardzo do siebie podobni.
Darzyła mnie naprawdę wielkim uczuciem a ja ją. Gdyby ktoś jeszcze dwa miesiące temu powiedział mi, że nasz związek rozpadnie się – popukałbym się w czoło.
Z tego co wiem, to nawet nasi znajomi mówili, że bije od nas szczęście.
Widziałem w niej już żonę, matkę moich dzieci – do czasu.
Około miesiąca temu zaczęły się w mojej głowie rozterki bez żadnego powodu.
„Czy ja ją szczerze kocham”
"Czy kocham ją czy to przyzwyczajenie"
"Czy powinienem odejść, a boję się, że nikogo innego nie znajdę"
„Czy wszedłem z nią w związek, bo akurat nikogo innego nie mogłem wtedy mieć?”
„Czy to na pewno jest ona?”
Te myśli pojawiały się zawsze wtedy, gdy nie było jej obok – przy niej było mi dobrze, ale czułem jakbym ją okłamywał.
Oczywiście powiedziałem jej o tych rozterkach i ona przyjęła to ku mojemu zdziwieniu ze zrozumieniem.
Raz czułem, że kocham, raz że nie – sytuacja stała się wręcz moją obsesją, myślałem o tym godzinami w ciągu doby. Dobijało mnie to, bo miłość powinna być uczuciem pewnym tak, jak byłem jej pewny miesiąc temu. Nic się w naszym życiu nie zmieniło, parę tygodni wcześniej planowałem nasze wakacje.
Zacząłem grzebać w sieci, szukać rozwiązania odnośnie wypalenia uczuć i trafiłem na temat odnośnie ROCD na tym forum.
Czytając wskazówki Zordona i Divina obiecałem jej, że wygram z tym dla nas.
Przegrywałem raz po razie, choć nie dawałem sobie wiele czasu na walkę aby ostatecznie polec.
W końcu wbrew temu co przeczytałem podjąłem decyzję o rozstaniu dla dobra nas obojga.
Ona nie wierzyła temu co czyta, tym bardziej, że dzień wcześniej mówiłem jej, że ją kocham.
(Rozumiecie ten paradoks? Straciłem uczucia całkowicie w ciągu doby.)
Stwierdziłem, że nie można kochać i tęsknić co drugi dzień i tylko w jej obecności, zabrałem swoje rzeczy z jej mieszkania i odszedłem (nie mieszkaliśmy razem, choć 4-5 dni w tygodniu byłem u niej).
Było mi z tym źle, ciągle płakałem, mimo to poczułem, że moje uczucia do niej umarły na zawsze.
Na drugi dzień przyjechała do mnie, poprosiła żebyśmy spróbowali jeszcze raz, ja nawet nie dawałem się dotknąć i mówiłem, że mogę się nad tym zastanowić, ale żeby nie żyła nadzieją, bo raczej nic z tego nie będzie. Po jej wyjeździe po kilku godzinach napisałem, że chcę spróbować, a na następny dzień rano wycofałem się z tego i poprosiłem o dodatkowy czas na uspokojenie.
Ustaliliśmy, że nie będziemy się kontaktować i po jednym dniu takiego „odpoczynku” podjąłem ostateczną decyzję o rozstaniu (napisałem jej wiadomość) poprosiła żebym przyjechał i powiedział jej to prosto w twarz, na co przystałem.
Przy „drugim zerwaniu” nie czułem już nic – ani miłości, ani sentymentu tylko zimno, chłód i spokój. Gdy szedłem do niej czułem jakbym szedł kogoś zabić – bo tak faktycznie było – z zimnym spokojem zabiłem nasz związek. „Nie kocham Cię i nie czuję potrzeby naprawy tego związku” wykonało wyrok.
W momencie zerwania poczułem, że spada mi z serca jakiś kamień. Natrętne myśli odeszły, ale ja nie czuję spokoju. Czuję się wyprany z emocji. Chciałbym, żeby to minęło i żebym wiedział czy dobrze zrobiłem – czy to naprawdę uczucia umarły czy to ROCD a może depresja wywołana tymi myślami.
Czuję się zniszczony i choć po kilku dniach nie chce mi się tak już płakać, to mam uczucie zawieszenia w próżni. Trzy lata obróciły się w pył, a ja nie czuję już nawet chęci ratowania tego co zostało z tego związku. Trzy lata zniszczył jeden miesiąc rozterek.
Zapewne pojawi się jakieś pytanie o to czy nie pojawiła się w moim otoczeniu jakaś kobieta bądź czy nie zdradziłem – odpowiadam – nie.
Czy jest jeszcze szansa na to, że poczuję coś do niej? Wiem, że ona ma te wszystkie cechy dziewczyny, o której zawsze marzyłem a mimo to coś we mnie pękło.
Temat jest świeży - wszystko stało się w tym tygodniu.
Mam blisko 32 lata i byłem w związku z dziewczyną od blisko trzech.
Zanim wszedłem z nią w związek (poznałem ją w Internecie) chciałem zakończyć znajomość, bo myślałem, że może jeszcze poznam kogoś, kto spodoba mi się bardziej (jestem strasznie powierzchowny i zawsze podobały mi się blondynki, a ona nią nie jest choć nie mogę powiedzieć, że nie jest dla mnie pociągająca – wręcz przeciwnie i teraz podoba mi się nawet bardziej niż na początku).
Ona nie dała za wygraną i dobrze, bo po krótkim czasie poczułem, że kocham ją i wszedłem z nią w związek.
Byliśmy swoimi pierwszymi partnerami.
W związku było mi naprawdę dobrze, kochałem ją, uwielbiałem z nią spędzać czas, gotować dla niej, byliśmy bardzo do siebie podobni.
Darzyła mnie naprawdę wielkim uczuciem a ja ją. Gdyby ktoś jeszcze dwa miesiące temu powiedział mi, że nasz związek rozpadnie się – popukałbym się w czoło.
Z tego co wiem, to nawet nasi znajomi mówili, że bije od nas szczęście.
Widziałem w niej już żonę, matkę moich dzieci – do czasu.
Około miesiąca temu zaczęły się w mojej głowie rozterki bez żadnego powodu.
„Czy ja ją szczerze kocham”
"Czy kocham ją czy to przyzwyczajenie"
"Czy powinienem odejść, a boję się, że nikogo innego nie znajdę"
„Czy wszedłem z nią w związek, bo akurat nikogo innego nie mogłem wtedy mieć?”
„Czy to na pewno jest ona?”
Te myśli pojawiały się zawsze wtedy, gdy nie było jej obok – przy niej było mi dobrze, ale czułem jakbym ją okłamywał.
Oczywiście powiedziałem jej o tych rozterkach i ona przyjęła to ku mojemu zdziwieniu ze zrozumieniem.
Raz czułem, że kocham, raz że nie – sytuacja stała się wręcz moją obsesją, myślałem o tym godzinami w ciągu doby. Dobijało mnie to, bo miłość powinna być uczuciem pewnym tak, jak byłem jej pewny miesiąc temu. Nic się w naszym życiu nie zmieniło, parę tygodni wcześniej planowałem nasze wakacje.
Zacząłem grzebać w sieci, szukać rozwiązania odnośnie wypalenia uczuć i trafiłem na temat odnośnie ROCD na tym forum.
Czytając wskazówki Zordona i Divina obiecałem jej, że wygram z tym dla nas.
Przegrywałem raz po razie, choć nie dawałem sobie wiele czasu na walkę aby ostatecznie polec.
W końcu wbrew temu co przeczytałem podjąłem decyzję o rozstaniu dla dobra nas obojga.
Ona nie wierzyła temu co czyta, tym bardziej, że dzień wcześniej mówiłem jej, że ją kocham.
(Rozumiecie ten paradoks? Straciłem uczucia całkowicie w ciągu doby.)
Stwierdziłem, że nie można kochać i tęsknić co drugi dzień i tylko w jej obecności, zabrałem swoje rzeczy z jej mieszkania i odszedłem (nie mieszkaliśmy razem, choć 4-5 dni w tygodniu byłem u niej).
Było mi z tym źle, ciągle płakałem, mimo to poczułem, że moje uczucia do niej umarły na zawsze.
Na drugi dzień przyjechała do mnie, poprosiła żebyśmy spróbowali jeszcze raz, ja nawet nie dawałem się dotknąć i mówiłem, że mogę się nad tym zastanowić, ale żeby nie żyła nadzieją, bo raczej nic z tego nie będzie. Po jej wyjeździe po kilku godzinach napisałem, że chcę spróbować, a na następny dzień rano wycofałem się z tego i poprosiłem o dodatkowy czas na uspokojenie.
Ustaliliśmy, że nie będziemy się kontaktować i po jednym dniu takiego „odpoczynku” podjąłem ostateczną decyzję o rozstaniu (napisałem jej wiadomość) poprosiła żebym przyjechał i powiedział jej to prosto w twarz, na co przystałem.
Przy „drugim zerwaniu” nie czułem już nic – ani miłości, ani sentymentu tylko zimno, chłód i spokój. Gdy szedłem do niej czułem jakbym szedł kogoś zabić – bo tak faktycznie było – z zimnym spokojem zabiłem nasz związek. „Nie kocham Cię i nie czuję potrzeby naprawy tego związku” wykonało wyrok.
W momencie zerwania poczułem, że spada mi z serca jakiś kamień. Natrętne myśli odeszły, ale ja nie czuję spokoju. Czuję się wyprany z emocji. Chciałbym, żeby to minęło i żebym wiedział czy dobrze zrobiłem – czy to naprawdę uczucia umarły czy to ROCD a może depresja wywołana tymi myślami.
Czuję się zniszczony i choć po kilku dniach nie chce mi się tak już płakać, to mam uczucie zawieszenia w próżni. Trzy lata obróciły się w pył, a ja nie czuję już nawet chęci ratowania tego co zostało z tego związku. Trzy lata zniszczył jeden miesiąc rozterek.
Zapewne pojawi się jakieś pytanie o to czy nie pojawiła się w moim otoczeniu jakaś kobieta bądź czy nie zdradziłem – odpowiadam – nie.
Czy jest jeszcze szansa na to, że poczuję coś do niej? Wiem, że ona ma te wszystkie cechy dziewczyny, o której zawsze marzyłem a mimo to coś we mnie pękło.
Temat jest świeży - wszystko stało się w tym tygodniu.
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 17
- Rejestracja: 22 czerwca 2023, o 08:35
Cześć,
czy w ROCD może być tak, że czuje się ulgę podczas kilkudniowej rozłąki z partnerem? Mam wszystkie objawy tego zaburzenia, ale martwi mnie to, że nie tęsknię wystarczająco mocno. Jednocześnie moja dziewczyna ciągle siedzi mi w głowie. Aktualnie z przeciążenia myślami włączyła mi się derealizacja.
czy w ROCD może być tak, że czuje się ulgę podczas kilkudniowej rozłąki z partnerem? Mam wszystkie objawy tego zaburzenia, ale martwi mnie to, że nie tęsknię wystarczająco mocno. Jednocześnie moja dziewczyna ciągle siedzi mi w głowie. Aktualnie z przeciążenia myślami włączyła mi się derealizacja.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 300
- Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43
Cześć, czy myśli na temat mojego byłego chłopaka też powinnam wrzucać do nerwicowego worka? Nie są one jakoś natrętne ale mi przeszkadzają i mimo wszystko mam je wciąż w glowie. Wczoraj w nocy przyszła mi taka myśl do głowy że co bym zrobiła gdyby mój były chłopak chciał ze mną być i ja sobie odpowiedziałam że nie wiem i od tamtej pory mam myśli że nie kocham mojego chłopaka skoro tak pomyślałam albo że skoro mam myśli o tym byłym chłopaku to powinnam do niego wrócić a tego obecnego nie kocham bo do niego nic nie czuję. Głupio mi za to ze w ogóle tak pomyślałam, że może mogłabym wrocic do tego byłego. Przecież tak naprawdę nawet bym pewnie tego nie chciała ... Nie czuję potrzeby kontaktu z nim tak mi sie wydaje i nie wiem co robić, miał ktoś z was też podobne myśli?