Kochani, chciałam tylko napisać moje spostrzeżenia. Otóż mam różne dni, jest na pewno o niebo lepiej niż parę miesięcy temu. Ale mimo brania leków zauważyłam (dopiero teraz po ponad roku zaczynam to rozumiec

) że jedna myśl czy wątpliwość, której nie zignoruje potrafi doprowadzić mnie do ataku paniki i stanu sprzed roku.
Tak miałam tydzień temu. Staram się ciągle czymś zajmować i mieć plan dnia, ale dzisiaj mam na drugą zmianę i jeszcze do tego koleżanka odwołała mi spotkanie i wiem, że wtedy zawsze czuje się gorzej. Mam mniej zajęć, do pracy na 16.00, leżę w łóżku, już czuję, że się zaczyna... . I nagle myśl że nie mam ochoty na seks i po co z jednym facetem, można w życiu z wieloma! Od razu puls szybszy.
A więc, co robię: czaje że to myśl lekowa, o nie, nie zaczynam analizy bo zacznie się znowu, wstaje z łóżka, zmieniam otoczenie myślowe, idę pobiegać, robię pyszne śniadanie, dzwonię do przyjaciółki porozmawiać o pierdolach (ale nie o nerwicy). Powoli czaje jak to działa.
W tym tygodniu miałam też sporo myśli, czepiania się męża, ale to zaakceptowała, bez wyrzutów do siebie. Nawet mu powiedziałam że tak mnie wkurzasz, mam nerwice i nie mogę teraz gadać. On dlaczego Cię wkurzam? A ja: kurde, Kochanie, to nerwica, bo siedzisz z komórką, bo nie położyłes równo butów, co ja mam Ci tłumaczyć...
I wiecie co? Jak sobie pozwolicie na te myśli, nie będziecie się osadzac, zaakceptujecie że to normalne to to dużo szybciej przechodzi niż upewnianie się na forum!
Przede mną długa droga, na razie uczę się też życia w stałym spokojnym związku, dbania o intymność, o to, że do seksu czasem trzeba się przygotować, zaplanować i dbać o to, bo po 10 latach hormony nie zrobią tego za Ciebie.
Że romantyczna kolacje, wyjście, czy napisanie czegoś czulego też się planuje i myśli często rozsądkiem, żeby dbac o związek. To jest właśnie ta praca nad związkiem.
Eh, Kochani, u mnie to na pewno potrwa jeszcze latami, to długa droga.
Pozdrawiam!