Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Awatar użytkownika
eyeswithoutaface
Moderator
Posty: 1516
Rejestracja: 25 lutego 2017, o 21:44

27 grudnia 2017, o 11:15

nikanere pisze:
26 grudnia 2017, o 22:07

Czesc powiedz mi prosze czy tego typu mysli moga dotyczyc ze nie chce sie dziecka lub ze chcialoby sie kogos zabic? Ja juz oswoilam sie z jednymi myslami to buch kolejna mysl do glowy... To nie sa moje nysli ale przez nie gorEj ciesE sie Z bycia mama... Dbam o coreczke kazdego dnia opiekuje sie nia a w glowie myali ze ja jej nie chce itp😕
Jasne, że mogą :) Traktuj je jak każdy inny natret i nie pozwól żeby takie bzdurne myśli sprawiły, że poczujesz się zła matka! Bo na pewno jesteś świetną :)
"Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj raczej, co sprawia, że ożywasz, i zrób to.
Bo to, czego świat potrzebuje, to ludzie, którzy budzą się do życia."
NotLogged
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 220
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 20:24

27 grudnia 2017, o 11:50

silhouette pisze:
26 grudnia 2017, o 21:31
Mam to samo.... Ehh i ciężko z tym funkcjonować. Całe szczęście jak się z nim widzę jest lepiej i nie zadręczają mnie myśli. Gorzej jak jestem sama i serce mi peka bo czuje się tak jakbym już go nigdy miała nie spotkać, jakby wszystko między nami się skończyło. No i myślenie typu właśnie ze sobie wmawiam ze kocham, żeby tylko czuć się lepiej, a tak naprawdę to nie kocham i powinnam odejść... ale do cholery gdyby tak było ze bym chciała odejść to nie miałabym z tym problemu, po prostu miałabym go gdzieś... a znowuz zaraz dopada mnie myśl ze może mam go gdzieś a tylko na sile z nim gadam i utrzymuje kontakt i oszukuje sama siebie ze ja go potrzebuje.
tez mam takie mysli ze moze wmowilam sobie ze kocham a nie kocham, albo wmowilam sobie ze mam nerwice. dodatkowo jak tylko o nim pomysle to sie boje albo mi to przeszkadza. mial ktos tak?
kapralis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 18:36

27 grudnia 2017, o 12:08

nikanere pisze:
26 grudnia 2017, o 22:07
Czesc powiedz mi prosze czy tego typu mysli moga dotyczyc ze nie chce sie dziecka lub ze chcialoby sie kogos zabic? Ja juz oswoilam sie z jednymi myslami to buch kolejna mysl do glowy... To nie sa moje nysli ale przez nie gorEj ciesE sie Z bycia mama... Dbam o coreczke kazdego dnia opiekuje sie nia a w glowie myali ze ja jej nie chce itp😕
Nikanere,

No pewnie, że może być taka myśl. Czytaj to zaburzenia-obsesyjno-kompulsywne-nerwic ... 11483.html i zobacz jak Bonio76 cierpi z powodu tych myśli. W jednym że swoich postów napisał nawet, że jest przekonany, że chce to zrobić. Zobacz jak to opisuje:
Bonio76 pisze:
27 września 2017, o 14:12
Wspomnę ze zmagam się z myślami od 8 miesięcy czy jest możliwe ze przez taki okres człowiek może sobie wmowic ze juz chce to zrobić ze dobrze mi z tą chorobą bo mi się chyba wszystko poprzestawialo w tej głowie
Bonio76 pisze:
28 września 2017, o 08:06
Najgorsze jest to ze w głowie mam ze chce tych mysli i tej nerwicy ze chce coś synowi zrobić a jak czytałem innych to oni mają tak ze wiedzą że to nerwica i maja sprzeciw do tych mysli a u mnie cały czas mam opory by uwierzyć w nerwice i ogólnie mam wrażenie ze to moje checi
I teraz pomyślcie sobie wszyscy w tym wątku. Jeśli taki gość, mąż i ojciec jest w stanie praktycznie uwierzyc, że te myśli to on sam, to jego prawdziwe chęci i prawdziwe myśli, to czy nie można uwierzyć, że się faktycznie nie kocha, że się faktycznie nic nie czuje do partnera, i że nic nas z nim nie łączy? Skoro ludzie mogą wmawiać sobie i wierzyć z prawie 100 proc. pewnością, że oni tego chcą? Wyobraźcie sobie jak trudne to musi być dla takiego człowieka. Nie mówimy tu o takich problemach jak kocham/nie kocham. Tu chodzi o życie własnego syna i o mysli, że mogę mu coś zrobić. Współczuję bardzo bo to jest na pewno trudne i okropnie męczące, ale wiem też, że na kilometr pachnie to mechanizmem lękowym, w którym temat wątpliwości/obsesji/analizy nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Czepia się wartości dla nas najważniejszych, dlatego tak wiele tematów na tym forum.

Do tego każdy, kto się z tym zmaga cały czas wątpi, że to to zaburzenie. Większość jest zdecydowanie przekonana, że wszyscy naokoło mają OCD tylko nie ja, bo ja mam inaczej niż Wy -
Wy macie OCD, u mnie to co innego. I takie podejście powoduje jeszcze większe cierpienie bo spędza w poczucie osamotnienia i pozostawania samemu z problemem o unikalnej i nierozwiązywalnej formie. Jak przesledzicie sobie ten wątek, który podałem to zobaczycie, że takie wątpliwości u autora, czy to jego prawdziwe myśli, że on tak chyba naprawdę chce, pojawiły się po ok. 8 miesiącach od podpalenia zaburzenia. To pokazuje jak bardzo zmęczony umysł ciągłym zmaganiem z jednym tematem zaczyna powatpiewac we wszystko by tylko sobie ulżyć. Paradoksalnie takie myślenie może w końcu doprowadzić do pogodzenia się, że te myśli są. Absolutnie nie dojdzie do tego, że Bonio76 zrobi coś swojemu synowi, on po prostu tak się wymęczy w końcu, że się podda i nie będzie walczył z myslami. Zaakceptuje, że one są, że ma te impulsy, jakby chęci do zrobienia tego i po pewnym czasie, jak na ironię losu, to wszystko zacznie słabnąć i odpuszczać, a on poczuje upragnioną ulgę.

Na koniec, dla tych co uważają, że mają inaczej niż inni i wszyscy na około mają nerwice tylko nie oni. Jest to odpowiedź na post Bonio76, który wkleiłem wyżej:
woojteczek pisze:
28 września 2017, o 08:38
Drogi kolego jakby było tak jak mówisz to tylko ty byś miał nerwicę :)
Wszyscy w nerwicy mają impulsy, wątpliwości, kompulsje różnego typu.
Fundamentem odburzania jest przekonanie się na poziomie emocji, że to nerwica. Wtedy osiągasz spokój a tak zawsze ale to zawsze masz wątpliwości.
Pozdrawiam
Myślę, że to strzał w 10-tkę.
NotLogged
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 220
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 20:24

27 grudnia 2017, o 14:14

kapralis pisze:
27 grudnia 2017, o 12:08
nikanere pisze:
26 grudnia 2017, o 22:07
Czesc powiedz mi prosze czy tego typu mysli moga dotyczyc ze nie chce sie dziecka lub ze chcialoby sie kogos zabic? Ja juz oswoilam sie z jednymi myslami to buch kolejna mysl do glowy... To nie sa moje nysli ale przez nie gorEj ciesE sie Z bycia mama... Dbam o coreczke kazdego dnia opiekuje sie nia a w glowie myali ze ja jej nie chce itp😕
Nikanere,

No pewnie, że może być taka myśl. Czytaj to zaburzenia-obsesyjno-kompulsywne-nerwic ... 11483.html i zobacz jak Bonio76 cierpi z powodu tych myśli. W jednym że swoich postów napisał nawet, że jest przekonany, że chce to zrobić. Zobacz jak to opisuje:
Bonio76 pisze:
27 września 2017, o 14:12
Wspomnę ze zmagam się z myślami od 8 miesięcy czy jest możliwe ze przez taki okres człowiek może sobie wmowic ze juz chce to zrobić ze dobrze mi z tą chorobą bo mi się chyba wszystko poprzestawialo w tej głowie
Bonio76 pisze:
28 września 2017, o 08:06
Najgorsze jest to ze w głowie mam ze chce tych mysli i tej nerwicy ze chce coś synowi zrobić a jak czytałem innych to oni mają tak ze wiedzą że to nerwica i maja sprzeciw do tych mysli a u mnie cały czas mam opory by uwierzyć w nerwice i ogólnie mam wrażenie ze to moje checi
I teraz pomyślcie sobie wszyscy w tym wątku. Jeśli taki gość, mąż i ojciec jest w stanie praktycznie uwierzyc, że te myśli to on sam, to jego prawdziwe chęci i prawdziwe myśli, to czy nie można uwierzyć, że się faktycznie nie kocha, że się faktycznie nic nie czuje do partnera, i że nic nas z nim nie łączy? Skoro ludzie mogą wmawiać sobie i wierzyć z prawie 100 proc. pewnością, że oni tego chcą? Wyobraźcie sobie jak trudne to musi być dla takiego człowieka. Nie mówimy tu o takich problemach jak kocham/nie kocham. Tu chodzi o życie własnego syna i o mysli, że mogę mu coś zrobić. Współczuję bardzo bo to jest na pewno trudne i okropnie męczące, ale wiem też, że na kilometr pachnie to mechanizmem lękowym, w którym temat wątpliwości/obsesji/analizy nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Czepia się wartości dla nas najważniejszych, dlatego tak wiele tematów na tym forum.

Do tego każdy, kto się z tym zmaga cały czas wątpi, że to to zaburzenie. Większość jest zdecydowanie przekonana, że wszyscy naokoło mają OCD tylko nie ja, bo ja mam inaczej niż Wy -
Wy macie OCD, u mnie to co innego. I takie podejście powoduje jeszcze większe cierpienie bo spędza w poczucie osamotnienia i pozostawania samemu z problemem o unikalnej i nierozwiązywalnej formie. Jak przesledzicie sobie ten wątek, który podałem to zobaczycie, że takie wątpliwości u autora, czy to jego prawdziwe myśli, że on tak chyba naprawdę chce, pojawiły się po ok. 8 miesiącach od podpalenia zaburzenia. To pokazuje jak bardzo zmęczony umysł ciągłym zmaganiem z jednym tematem zaczyna powatpiewac we wszystko by tylko sobie ulżyć. Paradoksalnie takie myślenie może w końcu doprowadzić do pogodzenia się, że te myśli są. Absolutnie nie dojdzie do tego, że Bonio76 zrobi coś swojemu synowi, on po prostu tak się wymęczy w końcu, że się podda i nie będzie walczył z myslami. Zaakceptuje, że one są, że ma te impulsy, jakby chęci do zrobienia tego i po pewnym czasie, jak na ironię losu, to wszystko zacznie słabnąć i odpuszczać, a on poczuje upragnioną ulgę.

Na koniec, dla tych co uważają, że mają inaczej niż inni i wszyscy na około mają nerwice tylko nie oni. Jest to odpowiedź na post Bonio76, który wkleiłem wyżej:
woojteczek pisze:
28 września 2017, o 08:38
Drogi kolego jakby było tak jak mówisz to tylko ty byś miał nerwicę :)
Wszyscy w nerwicy mają impulsy, wątpliwości, kompulsje różnego typu.
Fundamentem odburzania jest przekonanie się na poziomie emocji, że to nerwica. Wtedy osiągasz spokój a tak zawsze ale to zawsze masz wątpliwości.
Pozdrawiam
Myślę, że to strzał w 10-tkę.
Ja uwierzylam chyba ze nic mnie nie laczy i nie kocham... mysli zwiazane z partnerem mam od ponad pol roku. I teraz nawet nie cgce sie do niego przytulic ani nic. Jestem oschla totalnie. Nie chce, nie potrzebuje tego a jednak dalej mysle ze dlaczego nie chce... nie wiem co mam zrobic i w co wierzyc bo ciagle mi sie zmienia. Raz kocham raz nie. Mam plan zeby przez miesuac starac sie uwierzyc ze to nerwica tyle ze nie chce uwierzyc ze to nerwica a okaze sie ze nie kocham poprostu. Ja juz wierze ze nie kocham i tyle i ze nie chce byc.... uwierzylam do tego stopnia ze jak widze szzczesliwych ludzi i w zwiazkach i ze maja swoje hobby i wgl to ja tak patrze i mysle,, Boze jak oni to robia ze sa w zwiazkacg, umieja kochac i sa szczesliwi i wgl tacy na luzie ze nie myślą ciagle o facecie" a kochaja... ja widze ze ja nie umiem.kochac. chcialabym zeby bylo.normalnie poprostu zebym umiala kochac, kochala, wiedziala o tym i na luzie zyla i spotykala sie ze znajomymi.i wgl z nim i zeby bylo.normalnie. a ja nie chce z nim byc... on nie chce ze mna byc przez to wszystko bo ciagle tylko o tym gadalam i ciagle tym zylam... nie jestesny razem a ja caly czas dalej o nim mysle i ciagle mi sie zmienia ze raz chce a raz nie... nie wiem co jest prawda. Ja chyba uwierzylam ze nie kocham poprostu bo nawet nie chce przytulać a jak momentami jestem oschla to sama to zauwazam i nie chce tak...
Ja niby nie chce pisac i wgl spotykac sie i byc z nim a widze ze caly czas mysle... o nim czy moze bedzie dobrze i wgl... nie umiem.odpuscic ze nie kocham
silhouette
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 21 listopada 2017, o 17:08

27 grudnia 2017, o 15:28

muoda pisze:
16 lutego 2015, o 13:01
Munka świetny post , zgadzam się 100 %

Oleander.. nie drąż. Wiem ,że Ci trudno,bo ja w trakcie nerwicy też byłam w stanie wymyślić każde ALE i przyjąć je za możliwe. Bo tak jest : MOŻLIWE jest wszystko.. i własnie świadomość tego w nerwicy najbardziej przeraża ,ale to nadal tylko świadomość tego ,a nie prawda ;)
Tak jak napisał Zordon ,osoby trzecie czyli My np. od razu widzimy tę różnicę między odkochaniem ,a iluzją nerwicy. Gdybyś go nie kochała to byś nie zachodziła w głowę od września czy tak jest czy nie ,a może tylko boisz sie samotności. Moją wkrętką i najgorszym lękiem było to czy ja czasem po prostu nie chcę się przyznać przed sobą do tego ,że go nie kocham i nie wyszło mi znowu. Moja Psycholog pomieszała mi w głowie spekulacjami na ten temat, ale to nic dziwnego byłam w takim stanie ,że cały świat krzyczał do mnie tylko to ,że nie kocham Michała. Dowody tego braku miłości widziałam wszędzie ,ale na szczęście z czasem uwierzyłam ,że to nerwica i dalam szansę zdrowemu rozsądkowi ;)
Niech będę dowodem dla Ciebie na to ,że to tylko iluzja. Mi przeszło , jestesmy szcześliwi i może nie ma już motylków w brzuchu ,ale wiem ,że z tym facetem chce spróbować dzielić życie i zrobie wszystko ,żeby nasze szczęście trwało jak najdłużej.

Miałam taka sama wkrętke która w sumie trwa do dziś, ze po prostu nie potrafię się pogodzić z tym ze go nie kocham i ze mi znowu nie wyszło... psychiatra mi to powiedział (chory człowiek :D).

Przed całym tym stanem, chciałam zbudować z moim partnerem rodzine, być z nim szczęśliwa, wierzyłam ze znalazłam partnera na całe życie.

A teraz? Kompletnie nie wiem... zaczęło się wszystko od jednej durnej myśli „czy ja go kocham”. Przy tym towarzyszył mi ogromny lek, chłód, kołatanie serca, chęć zabicia się. Za normalne czegoś takiego nie uważam. Tylko ze to już się tak rozkręciło ze ja już serio nie wiem :( i mecze się z tym, nie chce z nim zrywać a z drugiej strony być może byłoby to dobre... ale niby dlaczego? I wiecznie zadaje sobie pytania mimo ze wiem ze nie powinnam. Każde spotkanie z nim mnie cieszyło, wiedziałam ze będzie fajnie, a teraz (po roku związku) na pewno troche do tego przywykłam wiec nie cieszy mnie to jakoś bardzo ale nie wiem czy to przez nerwice po części czy dlatego ze nie chce z nim być. Mimo wszystko czuje potrzebę żeby z nim być, żeby ratować to wszystko... jest mi tak cholernie przykro. Chce żeby było jak dawniej. Analizuje cały czas mój związek, czy to na pewno miłość, czy ja go potrzebuje. No i na myśl ze go nie potrzebuje od razu chce mi się płakać i czuje napięcie. Tylko czy to na pewno ROCD? Być może faktycznie nie mogę się pogodzić z tym ze moje plany na życie z nim legły w gruzach.... (No i znowu odczuwam napięcie i chce mi się ryczeć). Jestem mega zagubiona.
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

27 grudnia 2017, o 22:43

eyeswithoutaface pisze:
27 grudnia 2017, o 11:15
nikanere pisze:
26 grudnia 2017, o 22:07

Czesc powiedz mi prosze czy tego typu mysli moga dotyczyc ze nie chce sie dziecka lub ze chcialoby sie kogos zabic? Ja juz oswoilam sie z jednymi myslami to buch kolejna mysl do glowy... To nie sa moje nysli ale przez nie gorEj ciesE sie Z bycia mama... Dbam o coreczke kazdego dnia opiekuje sie nia a w glowie myali ze ja jej nie chce itp😕
Jasne, że mogą :) Traktuj je jak każdy inny natret i nie pozwól żeby takie bzdurne myśli sprawiły, że poczujesz się zła matka! Bo na pewno jesteś świetną :)
Wlasnie moj chlopak mi mowi ze jestem swietna matka dla swojego malenstwa. Ok czasem mi sie nie chce wstac w pierwszej chwili ale to jest mysl , a tak naprawde jak tylko zaplacze malutka to biegne pierwsza... Ale te mysli mnie wykanczaja. . Jakbym sie nagle stala wredna osoba ze ttlko zle zycze i co ja bym jej nie zrobila itp.
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

27 grudnia 2017, o 22:50

kapralis pisze:
27 grudnia 2017, o 12:08
nikanere pisze:
26 grudnia 2017, o 22:07
Czesc powiedz mi prosze czy tego typu mysli moga dotyczyc ze nie chce sie dziecka lub ze chcialoby sie kogos zabic? Ja juz oswoilam sie z jednymi myslami to buch kolejna mysl do glowy... To nie sa moje nysli ale przez nie gorEj ciesE sie Z bycia mama... Dbam o coreczke kazdego dnia opiekuje sie nia a w glowie myali ze ja jej nie chce itp😕
Nikanere,

No pewnie, że może być taka myśl. Czytaj to zaburzenia-obsesyjno-kompulsywne-nerwic ... 11483.html i zobacz jak Bonio76 cierpi z powodu tych myśli. W jednym że swoich postów napisał nawet, że jest przekonany, że chce to zrobić. Zobacz jak to opisuje:
Bonio76 pisze:
27 września 2017, o 14:12
Wspomnę ze zmagam się z myślami od 8 miesięcy czy jest możliwe ze przez taki okres człowiek może sobie wmowic ze juz chce to zrobić ze dobrze mi z tą chorobą bo mi się chyba wszystko poprzestawialo w tej głowie
Bonio76 pisze:
28 września 2017, o 08:06
Najgorsze jest to ze w głowie mam ze chce tych mysli i tej nerwicy ze chce coś synowi zrobić a jak czytałem innych to oni mają tak ze wiedzą że to nerwica i maja sprzeciw do tych mysli a u mnie cały czas mam opory by uwierzyć w nerwice i ogólnie mam wrażenie ze to moje checi
I teraz pomyślcie sobie wszyscy w tym wątku. Jeśli taki gość, mąż i ojciec jest w stanie praktycznie uwierzyc, że te myśli to on sam, to jego prawdziwe chęci i prawdziwe myśli, to czy nie można uwierzyć, że się faktycznie nie kocha, że się faktycznie nic nie czuje do partnera, i że nic nas z nim nie łączy? Skoro ludzie mogą wmawiać sobie i wierzyć z prawie 100 proc. pewnością, że oni tego chcą? Wyobraźcie sobie jak trudne to musi być dla takiego człowieka. Nie mówimy tu o takich problemach jak kocham/nie kocham. Tu chodzi o życie własnego syna i o mysli, że mogę mu coś zrobić. Współczuję bardzo bo to jest na pewno trudne i okropnie męczące, ale wiem też, że na kilometr pachnie to mechanizmem lękowym, w którym temat wątpliwości/obsesji/analizy nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Czepia się wartości dla nas najważniejszych, dlatego tak wiele tematów na tym forum.

Do tego każdy, kto się z tym zmaga cały czas wątpi, że to to zaburzenie. Większość jest zdecydowanie przekonana, że wszyscy naokoło mają OCD tylko nie ja, bo ja mam inaczej niż Wy -
Wy macie OCD, u mnie to co innego. I takie podejście powoduje jeszcze większe cierpienie bo spędza w poczucie osamotnienia i pozostawania samemu z problemem o unikalnej i nierozwiązywalnej formie. Jak przesledzicie sobie ten wątek, który podałem to zobaczycie, że takie wątpliwości u autora, czy to jego prawdziwe myśli, że on tak chyba naprawdę chce, pojawiły się po ok. 8 miesiącach od podpalenia zaburzenia. To pokazuje jak bardzo zmęczony umysł ciągłym zmaganiem z jednym tematem zaczyna powatpiewac we wszystko by tylko sobie ulżyć. Paradoksalnie takie myślenie może w końcu doprowadzić do pogodzenia się, że te myśli są. Absolutnie nie dojdzie do tego, że Bonio76 zrobi coś swojemu synowi, on po prostu tak się wymęczy w końcu, że się podda i nie będzie walczył z myslami. Zaakceptuje, że one są, że ma te impulsy, jakby chęci do zrobienia tego i po pewnym czasie, jak na ironię losu, to wszystko zacznie słabnąć i odpuszczać, a on poczuje upragnioną ulgę.

Na koniec, dla tych co uważają, że mają inaczej niż inni i wszyscy na około mają nerwice tylko nie oni. Jest to odpowiedź na post Bonio76, który wkleiłem wyżej:
woojteczek pisze:
28 września 2017, o 08:38
Drogi kolego jakby było tak jak mówisz to tylko ty byś miał nerwicę :)
Wszyscy w nerwicy mają impulsy, wątpliwości, kompulsje różnego typu.
Fundamentem odburzania jest przekonanie się na poziomie emocji, że to nerwica. Wtedy osiągasz spokój a tak zawsze ale to zawsze masz wątpliwości.
Pozdrawiam
Myślę, że to strzał w 10-tkę.
Jezu dziekuje Ci bardzo za ten wpis... DuO mi to pomoglo. Najgirsse sa wlasnie te mysli bo to sie juz szarpie na czyjes zycie. Ciagle mam w glowie ze i tak jej z nami nie bedzie. Ok zaakceptowalam to te mysli i sa rzedziej ale i tak bola. Raz mam schize ze cos mi dziecko zabierze lub zabije.... Cos czyli zjawa demon... A raz ze ja sama.... Uznalam ze jezeli cos jej chce cos zrobic to ja i tak wplywu na to nie mam i jakos minely te mysli.... Juz od tych mysli powoli czasem nie czuje radoaci z przebywania obok malej itp. Ale 95% czasu ciesze sie bedac kolo niej zachwycam jej gaworzenien i sie ciesze tym. Najpierw mysle o jej dobrze a pozniej o sobie dopiero...
sfxdh
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 15 listopada 2017, o 09:16

28 grudnia 2017, o 01:12

Witajcie, z góry przepraszam za chaos w moim poście - wiele rzeczy nasuwa mi się na myśl.

Od ponad trzech miesięcy jestem w związku z cudownym facetem - kochającym, czułym, opiekuńczym, zaradnym. On jest tym, kogo szukałam w moim życiu - jest dla mnie naprawdę ważny. Czułam do niego coś wyjątkowego, niepowtarzalnego... Właśnie - czułam. Związaliśmy się ze sobą po krótkim okresie czasu, spodobaliśmy się sobie od pierwszego wejrzenia. Pierwsze dwa tygodnie związku były sielanką, niekończącym się szczęściem i pokładami endorfin. Pewnego weekendu, nagle pojawiła mi się myśl 'a co jeśli nic do niego nie czuję? a jeśli on nie jest tym jedynym?'. Cały wieczór spędziłam w stanie nietrzeźwym, pisząc kilkustronicową litanię, w której pisałam same najgorsze rzeczy na temat mojego chłopaka, połączone z trudną do powstrzymania chęcią zerwania. Od tamtego czasu, myśli są coraz bardziej natrętne - z reguły dotyczą one zdrady (jestem osobą wierną, która nie toleruje skoków w bok), innych mężczyzn (nie mogę się spojrzeć na kogoś atrakcyjnego, bo już nas widzę na ślubnym kobiercu i mam wrażenie, że dosłownie KAŻDEMU podobam się - nawet nieznajomym, starszym facetom czy zajętym, podczas gdy mój facet jest nudny, przewidywalny i be) oraz wad partnera. Kiedy myślę o moim chłopaku, jego osobę w myślach próbują zająć trzej faceci, którzy podobali mi się dawniej, do których obecnie nic nie czuję, poza sentymentem dawnych lat i wspomnieniami. Po pewnym czasie czytania Kafeterii i innych forów dla bab, 'upewniłam' się w fakcie, że to nie to, codziennie płakałam że go nie kocham, dopóki nie natrafiłam na artykuł Zordona, który chwilowo mnie uspokoił (później myśli nerwicowe zaczęły przestawać dopuszczać do siebie myśli, że to nerwica - obecnie mam wrażenie, że naprawdę jestem potworem, który nie potrafi kochać i wykorzystuje drugą osobę).

Ogólnie często czuję się, jakbym śniła na jawie, jestem przemęczona, apatyczna, mam bardzo częste napady płaczu i przyspieszonego oddechu. Ponadto czuję wszechogarniający niepokój. Obecnie mam rzadkie przebłyski uczuć, najdłuższy trwał pięć dni. Czuję, że chwilami kocham rozumem, a sercem nie czuję wcale. Podczas chwilowych przebłysków jestem szczęśliwa, chętnie planuję przyszłość oraz czuję bardzo silne uczucia w stosunku do mojego ukochanego. Później pojawiają się wątpliwości, podważanie wszystkich pozytywnych myśli i bum - przebłysk znika. Ostatnio nie potrafię poczuć żadnych emocji w kierunku ukochanego, mam wrażenie, że moje uczucia się wypaliły; czuję jeden wielki rozgardiasz w głowie. Z drugiej strony - na samą myśl o zerwaniu, zaczynam płakać, nienawidzę tego braku uczuć ani tych myśli. Mój chłopak o wszystkim wie i stara się mnie wspierać - jest bardzo wyrozumiały i kochany.

Od czterech lat podejrzewam u siebie nerwicę lękową oraz natręctwa obsesyjno-kompulsywne, zaś w mojej najbliższej rodzinie są chorzy na nerwicę i depresję (siostra i babcia). Za trzy tygodnie mam wizytę u psychiatry, mam nadzieję że coś to pomoże. Ogólnie czuję się bezradna przez tę całą sytuację, nie mogę normalnie żyć. Te myśli nękają mnie 24/7. W związku z tym, nasuwają mi się pytania - czy to jest nerwica, czy wypalone uczucia? A jeśli to jest nerwica - czy ROCD może wystąpić na początku związku? Pozdrawiam.
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

28 grudnia 2017, o 09:09

Ktoś z was ostatnio pisał, ze widzi obraz swojej byłej dziewczyny, kto to był? Tomek?
Bo mi się to dzieje. Pierw zaczęly sie natrety o ktorch pisalam 2 dni temu z tym durnym pocałunkiem, a wczoraj natrętny obraz na ktorym widze twarz bylego .... oczywiscie pojawial sie on w momencie, gdy się zblizylam do siebie z moim chlopakiem... w sytuacji strasznie niekomfortowej, a ja wtedy mam jak cholera wyrzuty sumienia ze ten idiota pojawia sie w glowie w momencie gdy jest mi z chlopakiem tak super....
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

28 grudnia 2017, o 09:10

A do bylych chlopakow nic nie czuje, CO WIECEJ-dla mnie mogliby nie istniec, nie sa wazni w ZADNYM stopniu. A tu taki buc sie pojawia i wszystko bombki strzelil
ksiezycowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 14 stycznia 2016, o 13:32

28 grudnia 2017, o 09:43

sfxdh pisze:
28 grudnia 2017, o 01:12
Witajcie, z góry przepraszam za chaos w moim poście - wiele rzeczy nasuwa mi się na myśl.

Od ponad trzech miesięcy jestem w związku z cudownym facetem - kochającym, czułym, opiekuńczym, zaradnym. On jest tym, kogo szukałam w moim życiu - jest dla mnie naprawdę ważny. Czułam do niego coś wyjątkowego, niepowtarzalnego... Właśnie - czułam. Związaliśmy się ze sobą po krótkim okresie czasu, spodobaliśmy się sobie od pierwszego wejrzenia. Pierwsze dwa tygodnie związku były sielanką, niekończącym się szczęściem i pokładami endorfin. Pewnego weekendu, nagle pojawiła mi się myśl 'a co jeśli nic do niego nie czuję? a jeśli on nie jest tym jedynym?'. Cały wieczór spędziłam w stanie nietrzeźwym, pisząc kilkustronicową litanię, w której pisałam same najgorsze rzeczy na temat mojego chłopaka, połączone z trudną do powstrzymania chęcią zerwania. Od tamtego czasu, myśli są coraz bardziej natrętne - z reguły dotyczą one zdrady (jestem osobą wierną, która nie toleruje skoków w bok), innych mężczyzn (nie mogę się spojrzeć na kogoś atrakcyjnego, bo już nas widzę na ślubnym kobiercu i mam wrażenie, że dosłownie KAŻDEMU podobam się - nawet nieznajomym, starszym facetom czy zajętym, podczas gdy mój facet jest nudny, przewidywalny i be) oraz wad partnera. Kiedy myślę o moim chłopaku, jego osobę w myślach próbują zająć trzej faceci, którzy podobali mi się dawniej, do których obecnie nic nie czuję, poza sentymentem dawnych lat i wspomnieniami. Po pewnym czasie czytania Kafeterii i innych forów dla bab, 'upewniłam' się w fakcie, że to nie to, codziennie płakałam że go nie kocham, dopóki nie natrafiłam na artykuł Zordona, który chwilowo mnie uspokoił (później myśli nerwicowe zaczęły przestawać dopuszczać do siebie myśli, że to nerwica - obecnie mam wrażenie, że naprawdę jestem potworem, który nie potrafi kochać i wykorzystuje drugą osobę).

Ogólnie często czuję się, jakbym śniła na jawie, jestem przemęczona, apatyczna, mam bardzo częste napady płaczu i przyspieszonego oddechu. Ponadto czuję wszechogarniający niepokój. Obecnie mam rzadkie przebłyski uczuć, najdłuższy trwał pięć dni. Czuję, że chwilami kocham rozumem, a sercem nie czuję wcale. Podczas chwilowych przebłysków jestem szczęśliwa, chętnie planuję przyszłość oraz czuję bardzo silne uczucia w stosunku do mojego ukochanego. Później pojawiają się wątpliwości, podważanie wszystkich pozytywnych myśli i bum - przebłysk znika. Ostatnio nie potrafię poczuć żadnych emocji w kierunku ukochanego, mam wrażenie, że moje uczucia się wypaliły; czuję jeden wielki rozgardiasz w głowie. Z drugiej strony - na samą myśl o zerwaniu, zaczynam płakać, nienawidzę tego braku uczuć ani tych myśli. Mój chłopak o wszystkim wie i stara się mnie wspierać - jest bardzo wyrozumiały i kochany.

Od czterech lat podejrzewam u siebie nerwicę lękową oraz natręctwa obsesyjno-kompulsywne, zaś w mojej najbliższej rodzinie są chorzy na nerwicę i depresję (siostra i babcia). Za trzy tygodnie mam wizytę u psychiatry, mam nadzieję że coś to pomoże. Ogólnie czuję się bezradna przez tę całą sytuację, nie mogę normalnie żyć. Te myśli nękają mnie 24/7. W związku z tym, nasuwają mi się pytania - czy to jest nerwica, czy wypalone uczucia? A jeśli to jest nerwica - czy ROCD może wystąpić na początku związku? Pozdrawiam.
Witaj!

To co opisujesz (i chyba nie będziesz zdziwiona) wygląda na nic innego jak rOCD, czyli obsesyjno-kompulsywne natręctwa na temat związków. Opisany przez Ciebie stan, te myśli o niewierności, zdradzie, braku uczucia znam na pamięć... i chyba generalnie większość nas tutaj. Z jednej strony to dobrze, bo szybko możesz zacząć działać (i proszę zrób to!), z drugiej wiem jaką gehennę przechodzisz.

rOCD może jak najbardziej wystąpić na początku związku, nie ma to znaczenia. Żadnego znaczenia!
Awatar użytkownika
eyeswithoutaface
Moderator
Posty: 1516
Rejestracja: 25 lutego 2017, o 21:44

28 grudnia 2017, o 10:17

nikanere pisze:
27 grudnia 2017, o 22:43

Wlasnie moj chlopak mi mowi ze jestem swietna matka dla swojego malenstwa. Ok czasem mi sie nie chce wstac w pierwszej chwili ale to jest mysl , a tak naprawde jak tylko zaplacze malutka to biegne pierwsza... Ale te mysli mnie wykanczaja. . Jakbym sie nagle stala wredna osoba ze ttlko zle zycze i co ja bym jej nie zrobila itp.
Ale tak nie jest :) W ogóle nie łącz tych myśli ze swoją osobowością, one o niczym nie świadczą. To są śmieci, które zalękniony umysł Ci podsyła żeby podtrzymać stan zagrożenia. Znajduj sobie zawsze jakieś zajęcie, odwracaj swoją uwagę od tego co w głowie. Jesteś dobrą mamą i nikogo nie skrzywdzisz, Twoje lęki świadczą właśnie o tym, jak bardzo Ci zalezy na dziecku.Za jakiś czas bedziesz sie smiała z tego, że tak powaznie traktowalaś te wkrętki :)
"Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj raczej, co sprawia, że ożywasz, i zrób to.
Bo to, czego świat potrzebuje, to ludzie, którzy budzą się do życia."
silhouette
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 21 listopada 2017, o 17:08

28 grudnia 2017, o 11:43

morphifry pisze:
12 grudnia 2017, o 01:26
Omg mam tak samo jak wy, serio. Jestesmy identyczni i chyba jednak cos w tym jest, ze to tylko nerwica.
Tez stresuje sie, ze sie czasem nie stresuje.
Tez mimo zastanawiania sie i leku ze moze nie kocham, robie wszystko wbrew myslom - tak jakby moje cialo albo jakis inny glos w srodku ciagnal mnie do niego mimo wszystko, wiec duzo sie przytulam, caluje, mowie ze kocham i ogolnie zawsze bylam przylepa.
Tez wszystko analizuje, analizuje ze analizuje, analizuje ze nie analizuje xd
Tez czesto go pytam, czy mnie kocha. Jesli by mi na tym nie zalezalo, to po co bym pytala?
Moglabym tak jeszcze wymieniac i mimo, ze jest tego duzo i argumenty sa mocne, to I TAK w glowie mam jedno pytanie. A co, jesli to nie zadne zaburzenie, rocd, nerwica, tylko po prostu mamy wspolna osobowosc, taka ktora polega na tym, ze po prostu mamy dobre serce, cholernie sie przywiazujemy i w momencie odkochania sie, nadal czujemy wielki sentyment do tej osoby i dlatego sie tak stresujemy i tlumaczymy zaburzeniami i nadal z ta osoba jestesmy? Ja np jestem bardzo sentymentalna i wrazliwa...
Super, postawilam sama sobie teraz takie pytanie, ze nakrecilam sie jeszcze bardziej -.-
Co o tym myslicie?
A co, jesli to nie zadne zaburzenie, rocd, nerwica, tylko po prostu mamy wspolna osobowosc, taka ktora polega na tym, ze po prostu mamy dobre serce, cholernie sie przywiazujemy i w momencie odkochania sie, nadal czujemy wielki sentyment do tej osoby i dlatego sie tak stresujemy i tlumaczymy zaburzeniami i nadal z ta osoba jestesmy? Ja np jestem bardzo sentymentalna i wrazliwa...

No właśnie? A co jeśli tak jest?...
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

28 grudnia 2017, o 12:15

silhouette pisze:
28 grudnia 2017, o 11:43
morphifry pisze:
12 grudnia 2017, o 01:26
A co, jesli to nie zadne zaburzenie, rocd, nerwica, tylko po prostu mamy wspolna osobowosc, taka ktora polega na tym, ze po prostu mamy dobre serce, cholernie sie przywiazujemy i w momencie odkochania sie, nadal czujemy wielki sentyment do tej osoby i dlatego sie tak stresujemy i tlumaczymy zaburzeniami i nadal z ta osoba jestesmy? Ja np jestem bardzo sentymentalna i wrazliwa...

No właśnie? A co jeśli tak jest?...
Przerabiałam to :DD
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

28 grudnia 2017, o 12:16

nieznajoma19 pisze:
26 grudnia 2017, o 21:09
Rozpieprzylo mnie psychicznie dzis... NIE WIEM CO ROBIC... w slowie mam tylko walenie piesciami we wszystko i wszystkich i normalnie mam ochote sie zabic wskoczyc pod auto nie chce juz tego przezywac!!!!!!!!!!!!!!OSZALEJE!!!!!!!!!!
Lezalam z chlopakiem, calowalismy sie i od razu mysli o moim byłym kobieta luźna w udach chlopaku ktory dla mnie moglby nie istniec nienawidze go i nagle mysli jak sie z nim calowalam .... a ja calujac sie ze swoim chlopakiem zaczelam tak sie spinac, lzy od razu naplynely mi do oczu i zaczelam gryzc jego warge mocno bo nie moglam wytrzymac ale nie skumal ze jestem spieta... przestalam go calowac bo nie moglam zniesc tych szyderczych mysli myslalam ze uderze czyms w sciane bo nie wytrzymam!!!!!! I nagle zaczelam go calowac mocno tak pod wplywem emocji i gdy przestalam, mysl - ze zrobilam to po to zeby sprawdzic moze kto lepirj caluje? Ja jestem tak rozwalona psychicznie od razu pojechalam od niego do domu mam takiego dola nie wiem co robic takie wyrzuty sumienia mnie drecza ze zaraz wybuchne !!!!!! Mam ochote na kogos sie rzucic z piesciami siedze i ku..... lzy mi ciagle leca jestem tak bezsilna ze nie wiem co robic... Ja nie widze dla siebie juz zadnego ratunku. Te mysli mnie tak zniszczyly ... przenigdy nie mialam gorszych. przenigdy. :buu:
Proszę pomóżcie mi :buu: :buu: :buu:
ODPOWIEDZ