Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
klaudixxxa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 31 lipca 2024, o 10:52

7 października 2024, o 13:47

mvdzvk pisze:
6 października 2024, o 23:39
Instagram to odburzeniwmilosci_rocd. Sama jestem juz umówiona na konsultacje za 3 dni bo nie daje sobie rady😭 Mam wrażenie że coś JEST NIE TAK albo będzie nie tak. Nie umiem się cieszyć z niczego, jestem kompletnie wyplukana z emocji, caly czas czuje lęk i mam natrety o zupełnie różnej tematyce. Raz jestem wręcz przekonana że mnie zdradza (bez żadnych dowodów), potem ze mnie nie kocha, potem ze ja go nie kocham, tego jest mnóstwo i codziennie się to zmienia. I i tak za każdym razem wątpie w to że to jest nerwica, tylko popadam w myśli, że może nie jestem szczęśliwa w tym związku ale boję się zerwać? Nie daję już sobie rady, każda pozytywna myśl czy motywacja jest szybko degradowana jakaś lekowa myślą. Dlaczego mam się cieszyć z jakiegoś fajnego wyjazdu czy rozmowy z moim chłopakiem, skoro i tak na pewno mnie kiedyś zostawi? I tak ciągle. Jak mogę się dobrze czuć skoro coś może być nie tak? muszę to przeanalizować setny raz bo może czegoś nie zauważam. Wyniszcza mnie to, ostatnio musiałam aż jechać na izbę przyjęć do szpitala psychiatrycznego by ktoś mnie na cito przyjął i potwierdził wystawioną już dwa razy diagnozę, że to zaburzenia lękowe. To była już trzecia diagnoza tego samego, a ja i tak znowu w to nie wierzę i doszukuje się złego w sobie, swoim związku, swoim chłopaku, bo może to nie nerwica powoduje to, że nie mam chęci do życia czy wstawania z łóżka. Już nawet komplementy dotyczące mojego związku czy to, że mama mojego partnera nazwała mnie do swojej koleżanki ,,przyszła synowa” działają na mnie jak zapalniki, zamiast się cieszyć to ja popadłam w jeszcze większy lęk, bo przecież kiedyś się na pewno rozstaniemy, bo mnie zostawi. A obiektywnie patrząc, wszystko jest między nami dobrze, jak zawsze, bez zmian. Mam teraz tak straszny epizod, że nie jestem w stanie rozmawiać z innymi o związkach, zaręczynach, ślubach, miłości czy czymkolwiek innym związanym z relacjami, bo tak strasznie się boję, że się zawiodę bo kiedyś mnie zostawi. Ba, mój chłopak mówi otwarcie o tym że będziemy razem na zawsze, nie mam powodów do tego, by czuć jakąkolwiek niepewność. Jest dobrym chłopakiem. Mam wrażenie że moja głowa na siłę doszukuje się tego, co może być złe, jakiegoś zagrożenia, które jest przeze mnie kreowane poprzez wyolbrzymianie wszystkiego w tym związku. Dopisuje sobie zawsze negatywne tło, czarne scenariusze, zakładam najgorsze. Odcięło mnie w ostatnim czasie kompletnie od emocji, jedyne co czuję to lęk i przygnębienie. Byłabym szczęśliwa w tym związku gdyby nie to, że ciągle boję się czegoś i sobie dopowiadam. Jestem swoim najwiekszym wrogiem, ale mojego chłopaka też często nieświadomie traktuje jako wroga. Nie mam pojęcia już co robić i czy mam zerwać, czy to jest nerwica.


Taak, dokladnie to ten profil. To tylko i az nerwica, nie przejmuj sie, wytrzymaj te 3 dni, uwierz mi. Warto.
Evelyn
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 51
Rejestracja: 18 maja 2024, o 07:11

7 października 2024, o 15:30

mvdzvk pisze:
6 października 2024, o 23:39
Instagram to odburzeniwmilosci_rocd. Sama jestem juz umówiona na konsultacje za 3 dni bo nie daje sobie rady😭 Mam wrażenie że coś JEST NIE TAK albo będzie nie tak. Nie umiem się cieszyć z niczego, jestem kompletnie wyplukana z emocji, caly czas czuje lęk i mam natrety o zupełnie różnej tematyce. Raz jestem wręcz przekonana że mnie zdradza (bez żadnych dowodów), potem ze mnie nie kocha, potem ze ja go nie kocham, tego jest mnóstwo i codziennie się to zmienia. I i tak za każdym razem wątpie w to że to jest nerwica, tylko popadam w myśli, że może nie jestem szczęśliwa w tym związku ale boję się zerwać? Nie daję już sobie rady, każda pozytywna myśl czy motywacja jest szybko degradowana jakaś lekowa myślą. Dlaczego mam się cieszyć z jakiegoś fajnego wyjazdu czy rozmowy z moim chłopakiem, skoro i tak na pewno mnie kiedyś zostawi? I tak ciągle. Jak mogę się dobrze czuć skoro coś może być nie tak? muszę to przeanalizować setny raz bo może czegoś nie zauważam. Wyniszcza mnie to, ostatnio musiałam aż jechać na izbę przyjęć do szpitala psychiatrycznego by ktoś mnie na cito przyjął i potwierdził wystawioną już dwa razy diagnozę, że to zaburzenia lękowe. To była już trzecia diagnoza tego samego, a ja i tak znowu w to nie wierzę i doszukuje się złego w sobie, swoim związku, swoim chłopaku, bo może to nie nerwica powoduje to, że nie mam chęci do życia czy wstawania z łóżka. Już nawet komplementy dotyczące mojego związku czy to, że mama mojego partnera nazwała mnie do swojej koleżanki ,,przyszła synowa” działają na mnie jak zapalniki, zamiast się cieszyć to ja popadłam w jeszcze większy lęk, bo przecież kiedyś się na pewno rozstaniemy, bo mnie zostawi. A obiektywnie patrząc, wszystko jest między nami dobrze, jak zawsze, bez zmian. Mam teraz tak straszny epizod, że nie jestem w stanie rozmawiać z innymi o związkach, zaręczynach, ślubach, miłości czy czymkolwiek innym związanym z relacjami, bo tak strasznie się boję, że się zawiodę bo kiedyś mnie zostawi. Ba, mój chłopak mówi otwarcie o tym że będziemy razem na zawsze, nie mam powodów do tego, by czuć jakąkolwiek niepewność. Jest dobrym chłopakiem. Mam wrażenie że moja głowa na siłę doszukuje się tego, co może być złe, jakiegoś zagrożenia, które jest przeze mnie kreowane poprzez wyolbrzymianie wszystkiego w tym związku. Dopisuje sobie zawsze negatywne tło, czarne scenariusze, zakładam najgorsze. Odcięło mnie w ostatnim czasie kompletnie od emocji, jedyne co czuję to lęk i przygnębienie. Byłabym szczęśliwa w tym związku gdyby nie to, że ciągle boję się czegoś i sobie dopowiadam. Jestem swoim najwiekszym wrogiem, ale mojego chłopaka też często nieświadomie traktuje jako wroga. Nie mam pojęcia już co robić i czy mam zerwać, czy to jest nerwica.
Cześć
Wiesz przeczytałam wszystko co napisałaś i to jak bym.siebie czytała
Nie poddawaj się nie zrywaj Wałcz !
Ja jestem z mężem 8 lat i od pierwszego dnia razem.mualam już początek rocd wtedy nie wiedziałam co.to.jest ,teraz wiem ,lecz nadal.kwestionuje.wszystko czy ,aby na pewno to rocd czy też uczucie wygasło ,nawet to pisząc strasznie się boje ,ale jedno wiem gdybym nie kochała.olala.bym ,a ja nie mogę olać martwię się za każdym razem.gdy mnie męczy i dopada ,a wiem ,że kocham nawet jak jestem.wypruta z uczuć, ponieważ wcześniej byłam w związku i zupełnie olewalam bo nie kochałam nie chciałam z nim przebywać nawet chwili,a tu jest odwrotnie nawet mimo natręctw kocham i chce być z nim i nie wyobrażam sobie życia bez niego ,więc walcz
klaudixxxa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 31 lipca 2024, o 10:52

7 października 2024, o 19:53

Jesli chcesz to napisz pv, pomogę 😁
mvdzvk
Nowy Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 24 czerwca 2024, o 14:15

7 października 2024, o 20:56

Evelyn pisze:
7 października 2024, o 15:30
mvdzvk pisze:
6 października 2024, o 23:39
Instagram to odburzeniwmilosci_rocd. Sama jestem juz umówiona na konsultacje za 3 dni bo nie daje sobie rady😭 Mam wrażenie że coś JEST NIE TAK albo będzie nie tak. Nie umiem się cieszyć z niczego, jestem kompletnie wyplukana z emocji, caly czas czuje lęk i mam natrety o zupełnie różnej tematyce. Raz jestem wręcz przekonana że mnie zdradza (bez żadnych dowodów), potem ze mnie nie kocha, potem ze ja go nie kocham, tego jest mnóstwo i codziennie się to zmienia. I i tak za każdym razem wątpie w to że to jest nerwica, tylko popadam w myśli, że może nie jestem szczęśliwa w tym związku ale boję się zerwać? Nie daję już sobie rady, każda pozytywna myśl czy motywacja jest szybko degradowana jakaś lekowa myślą. Dlaczego mam się cieszyć z jakiegoś fajnego wyjazdu czy rozmowy z moim chłopakiem, skoro i tak na pewno mnie kiedyś zostawi? I tak ciągle. Jak mogę się dobrze czuć skoro coś może być nie tak? muszę to przeanalizować setny raz bo może czegoś nie zauważam. Wyniszcza mnie to, ostatnio musiałam aż jechać na izbę przyjęć do szpitala psychiatrycznego by ktoś mnie na cito przyjął i potwierdził wystawioną już dwa razy diagnozę, że to zaburzenia lękowe. To była już trzecia diagnoza tego samego, a ja i tak znowu w to nie wierzę i doszukuje się złego w sobie, swoim związku, swoim chłopaku, bo może to nie nerwica powoduje to, że nie mam chęci do życia czy wstawania z łóżka. Już nawet komplementy dotyczące mojego związku czy to, że mama mojego partnera nazwała mnie do swojej koleżanki ,,przyszła synowa” działają na mnie jak zapalniki, zamiast się cieszyć to ja popadłam w jeszcze większy lęk, bo przecież kiedyś się na pewno rozstaniemy, bo mnie zostawi. A obiektywnie patrząc, wszystko jest między nami dobrze, jak zawsze, bez zmian. Mam teraz tak straszny epizod, że nie jestem w stanie rozmawiać z innymi o związkach, zaręczynach, ślubach, miłości czy czymkolwiek innym związanym z relacjami, bo tak strasznie się boję, że się zawiodę bo kiedyś mnie zostawi. Ba, mój chłopak mówi otwarcie o tym że będziemy razem na zawsze, nie mam powodów do tego, by czuć jakąkolwiek niepewność. Jest dobrym chłopakiem. Mam wrażenie że moja głowa na siłę doszukuje się tego, co może być złe, jakiegoś zagrożenia, które jest przeze mnie kreowane poprzez wyolbrzymianie wszystkiego w tym związku. Dopisuje sobie zawsze negatywne tło, czarne scenariusze, zakładam najgorsze. Odcięło mnie w ostatnim czasie kompletnie od emocji, jedyne co czuję to lęk i przygnębienie. Byłabym szczęśliwa w tym związku gdyby nie to, że ciągle boję się czegoś i sobie dopowiadam. Jestem swoim najwiekszym wrogiem, ale mojego chłopaka też często nieświadomie traktuje jako wroga. Nie mam pojęcia już co robić i czy mam zerwać, czy to jest nerwica.
Cześć
Wiesz przeczytałam wszystko co napisałaś i to jak bym.siebie czytała
Nie poddawaj się nie zrywaj Wałcz !
Ja jestem z mężem 8 lat i od pierwszego dnia razem.mualam już początek rocd wtedy nie wiedziałam co to jest ,teraz wiem ,lecz nadal.kwestionuje.wszystko czy ,aby na pewno to rocd czy też uczucie wygasło ,nawet to pisząc strasznie się boje ,ale jedno wiem gdybym nie kochała.olala.bym ,a ja nie mogę olać martwię się za każdym razem.gdy mnie męczy i dopada ,a wiem ,że kocham nawet jak jestem.wypruta z uczuć, ponieważ wcześniej byłam w związku i zupełnie olewalam bo nie kochałam nie chciałam z nim przebywać nawet chwili,a tu jest odwrotnie nawet mimo natręctw kocham i chce być z nim i nie wyobrażam sobie życia bez niego ,więc walcz
Bardzo dziękuję za odpowiedź! Moje myśli są na prawdę przeróżne, dzisiaj na przykład wkręciłam sobie ze mnie zdradza i jak powiedział że jedzie pojeździć z kolegą to pewnie jeździł z jakąś inną dziewczyną🫠 Nie mogę przestać o tym myśleć, wkręcam sobie sama często takie scenariusze na które zupełnie nie mam dowodów, sama psuje sobie humor i jakość życia, a kompletnie nie mam nad tym kontroli. Mój chłopak mógłby dla mnie góry przenieść, a ja i tak wkręciłabym sobie że zrobił to, bo coś odwalił i chce mi to w ten sposób wynagrodzić. Masakra. Mam nadzieję, że ta psycholożka od rocd mi pomoże🙏🏼
mvdzvk
Nowy Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 24 czerwca 2024, o 14:15

7 października 2024, o 21:15

Kolejny raz w sumie usłyszałam od bliskiej mi osoby (mojej współlokatorki), że zauważyła że ostatnio jest ze mną źle, że kompletnie odcinam się od ludzi, nie chce nigdzie wychodzić i nawet jak mam wolny dzień to leżę tylko w łóżku. Chyba powoli dociera do mnie że to nie jest normalne i nie każdy w związku tak ma. Jeszcze rok temu w moim obecnym związku tak nie miałam i pogarsza mi się z czasem. W czwartek mam te konsultacje z tą kobietką od rocd, zastanawiam się czy by nie zainwestować w swoje zdrowie psychiczne i nie umówić się na cito na wizytę prywatną u psychiatry po jakieś leki by mi pomogły z tego wyjść, bo dłużej tak nie pociągnę i odetnę się od wszystkich.
klaudixxxa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 31 lipca 2024, o 10:52

8 października 2024, o 06:39

mvdzvk pisze:
7 października 2024, o 21:15
Kolejny raz w sumie usłyszałam od bliskiej mi osoby (mojej współlokatorki), że zauważyła że ostatnio jest ze mną źle, że kompletnie odcinam się od ludzi, nie chce nigdzie wychodzić i nawet jak mam wolny dzień to leżę tylko w łóżku. Chyba powoli dociera do mnie że to nie jest normalne i nie każdy w związku tak ma. Jeszcze rok temu w moim obecnym związku tak nie miałam i pogarsza mi się z czasem. W czwartek mam te konsultacje z tą kobietką od rocd, zastanawiam się czy by nie zainwestować w swoje zdrowie psychiczne i nie umówić się na cito na wizytę prywatną u psychiatry po jakieś leki by mi pomogły z tego wyjść, bo dłużej tak nie pociągnę i odetnę się od wszystkich.

Narazie z psychiatra sie wstrzymaj, czwartek to wcale nie tak daleko i jak chcesz to napisz pv, podam ci mojego fb, bo ja sama wiem jak slabo byc w tym samej i opowiadac o tym osobom ktore kompletnie nie wiedzza o tym zaburzeniu 🩷
klaudixxxa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 31 lipca 2024, o 10:52

8 października 2024, o 06:45

Aaaa i kto sie z tym zmaga i męczy, caly czas ma te mysli naprawde napiszcie do tej kobiety. Ja po jednej konsultacji u niej tryskałam radością, Nie musialam sie wiele produkować, mówić, ona jakby zaraz wszystko wiedziala. Przy tej terapeutce poczułam sie pierwszy raz tak zaopiekowana. Naprawdę, inwestycja w swoje zdrowie psychiczne jest najlepszym co moze byc. No ii ta kobieta wyszla z tego calkowicie, wyszla za maz za tego samego mężczyznę z ktorym miala rocd🥰
Evelyn
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 51
Rejestracja: 18 maja 2024, o 07:11

8 października 2024, o 07:57

mvdzvk pisze:
7 października 2024, o 20:56
Evelyn pisze:
7 października 2024, o 15:30
mvdzvk pisze:
6 października 2024, o 23:39
Instagram to odburzeniwmilosci_rocd. Sama jestem juz umówiona na konsultacje za 3 dni bo nie daje sobie rady😭 Mam wrażenie że coś JEST NIE TAK albo będzie nie tak. Nie umiem się cieszyć z niczego, jestem kompletnie wyplukana z emocji, caly czas czuje lęk i mam natrety o zupełnie różnej tematyce. Raz jestem wręcz przekonana że mnie zdradza (bez żadnych dowodów), potem ze mnie nie kocha, potem ze ja go nie kocham, tego jest mnóstwo i codziennie się to zmienia. I i tak za każdym razem wątpie w to że to jest nerwica, tylko popadam w myśli, że może nie jestem szczęśliwa w tym związku ale boję się zerwać? Nie daję już sobie rady, każda pozytywna myśl czy motywacja jest szybko degradowana jakaś lekowa myślą. Dlaczego mam się cieszyć z jakiegoś fajnego wyjazdu czy rozmowy z moim chłopakiem, skoro i tak na pewno mnie kiedyś zostawi? I tak ciągle. Jak mogę się dobrze czuć skoro coś może być nie tak? muszę to przeanalizować setny raz bo może czegoś nie zauważam. Wyniszcza mnie to, ostatnio musiałam aż jechać na izbę przyjęć do szpitala psychiatrycznego by ktoś mnie na cito przyjął i potwierdził wystawioną już dwa razy diagnozę, że to zaburzenia lękowe. To była już trzecia diagnoza tego samego, a ja i tak znowu w to nie wierzę i doszukuje się złego w sobie, swoim związku, swoim chłopaku, bo może to nie nerwica powoduje to, że nie mam chęci do życia czy wstawania z łóżka. Już nawet komplementy dotyczące mojego związku czy to, że mama mojego partnera nazwała mnie do swojej koleżanki ,,przyszła synowa” działają na mnie jak zapalniki, zamiast się cieszyć to ja popadłam w jeszcze większy lęk, bo przecież kiedyś się na pewno rozstaniemy, bo mnie zostawi. A obiektywnie patrząc, wszystko jest między nami dobrze, jak zawsze, bez zmian. Mam teraz tak straszny epizod, że nie jestem w stanie rozmawiać z innymi o związkach, zaręczynach, ślubach, miłości czy czymkolwiek innym związanym z relacjami, bo tak strasznie się boję, że się zawiodę bo kiedyś mnie zostawi. Ba, mój chłopak mówi otwarcie o tym że będziemy razem na zawsze, nie mam powodów do tego, by czuć jakąkolwiek niepewność. Jest dobrym chłopakiem. Mam wrażenie że moja głowa na siłę doszukuje się tego, co może być złe, jakiegoś zagrożenia, które jest przeze mnie kreowane poprzez wyolbrzymianie wszystkiego w tym związku. Dopisuje sobie zawsze negatywne tło, czarne scenariusze, zakładam najgorsze. Odcięło mnie w ostatnim czasie kompletnie od emocji, jedyne co czuję to lęk i przygnębienie. Byłabym szczęśliwa w tym związku gdyby nie to, że ciągle boję się czegoś i sobie dopowiadam. Jestem swoim najwiekszym wrogiem, ale mojego chłopaka też często nieświadomie traktuje jako wroga. Nie mam pojęcia już co robić i czy mam zerwać, czy to jest nerwica.
Cześć
Wiesz przeczytałam wszystko co napisałaś i to jak bym.siebie czytała
Nie poddawaj się nie zrywaj Wałcz !
Ja jestem z mężem 8 lat i od pierwszego dnia razem.mualam już początek rocd wtedy nie wiedziałam co to jest ,teraz wiem ,lecz nadal.kwestionuje.wszystko czy ,aby na pewno to rocd czy też uczucie wygasło ,nawet to pisząc strasznie się boje ,ale jedno wiem gdybym nie kochała.olala.bym ,a ja nie mogę olać martwię się za każdym razem.gdy mnie męczy i dopada ,a wiem ,że kocham nawet jak jestem.wypruta z uczuć, ponieważ wcześniej byłam w związku i zupełnie olewalam bo nie kochałam nie chciałam z nim przebywać nawet chwili,a tu jest odwrotnie nawet mimo natręctw kocham i chce być z nim i nie wyobrażam sobie życia bez niego ,więc walcz
Bardzo dziękuję za odpowiedź! Moje myśli są na prawdę przeróżne, dzisiaj na przykład wkręciłam sobie ze mnie zdradza i jak powiedział że jedzie pojeździć z kolegą to pewnie jeździł z jakąś inną dziewczyną🫠 Nie mogę przestać o tym myśleć, wkręcam sobie sama często takie scenariusze na które zupełnie nie mam dowodów, sama psuje sobie humor i jakość życia, a kompletnie nie mam nad tym kontroli. Mój chłopak mógłby dla mnie góry przenieść, a ja i tak wkręciłabym sobie że zrobił to, bo coś odwalił i chce mi to w ten sposób wynagrodzić. Masakra. Mam nadzieję, że ta psycholożka od rocd mi pomoże🙏🏼
Hej,ja również mam różne myśli nie tyle,że mnie zdradzi ,ale pojawiają mi sie myśli ,że muszę zerwać odejść,początek był bardzo ciężki mimo brania leków nie było lepiej bo niestety się uodporniłam,i oczywiście zaraz pojawiła się myśl ,a co jeśli nie uodporniłam tylko zwyczajnie ,nie jestem chora i dlatego nie działają,przy tym człowiek jest bardzo mizerny mało.sie chce i nie ma takiej radości ,ale trzeba walczyć ,ja chodzę do psychiatry,ponieważ na psychologa nie ma szans tak długie listy czekających,jest bardzo dobry i również potwierdził co wcześniej zdiagnozowała lekarz rodzinna ,a mimo to nadal wątpię czy ,aby na pewno to rocd, takie to dziadostwo,dlatego na pewno będzie lepiej po rozmowie .lekarzem
Maja2580
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 8 października 2024, o 08:52

8 października 2024, o 10:12

Cześć wam.
Założyłam tu konto dosłownie 10 minut temu, ponieważ od jakiś kilku dni szukam informacji na temat ROCD. Pozwolę się podzielić moją sytuacją, bo szukam rady i pomocy. Żyje od stycznia w superszczęśliwym związku oczywiście mieliśmy wzloty i upadki, ale zawsze dochodziliśmy szybko do porozumienia i śmialiśmy się później z tych kłótni. Będąc w związku wynajmowałam mieszkanie z koleżanką, gdzie mój chłopak bardzo często u mnie przebywał i widział, że źle mi się z nią mieszka, więc zaproponował mi wspólne zamieszkanie. Bardzo się cieszyłam, ponieważ bardzo go kocham i bardzo tego chciałam. Więc wyprowadziłam się z mieszkania od koleżanki, która była dość toksyczna i parę miesięcy żyliśmy między moim domem rodzinnym, a jego, bo czekaliśmy, aż mieszkanie po mojej babci, które dostałam od rodziców zwolnią lokatorzy. W międzyczasie chcieliśmy wynająć mieszkanie, ale stwierdziliśmy, że przetrzymamy ten czas, że bezsensu wynajmować to mieszkanie, skoro zaraz jakieś dostaniemy. Mimo tego, że nie wynajmowaliśmy tego mieszkania to spędzaliśmy każdą wolną chwilę praktycznie ze sobą albo u mnie, albo u niego. Zżyłam się niemsowicie z jego rodziną i z nim. Jestem też po bardzo ciężkich i toksycznych związkach, a tutaj ta relacja była dla mnie niesamowicie kochająca i szczęśliwa która pchała mnie do góry. Aż nagle zaczął się problem w momencie przeprowadzki. Przeniosłam swoje rzeczy na nowe mieszkanie parę już nocy tam spaliśmy, natomiast mój chłopak przyjeżdżał, ale rzeczy swoich nie przenosił. Pewnego dnia wyszedł z mieszkania pocałował mnie w czoło jak zawsze powiedział, że mnie kocha i poszedł do pracy potem mieliśmy się widzieć i iść do kina coś zrobić na obiad miał przynieść rzeczy i mieliśmy fajnie siedzieć rozpoczęcie weekendu. Pisaliśmy przez cały dzień praktycznie, będąc w pracy i napisałam do niego, żeby w końcu sobie wziął rzeczy na to mieszkanie odpisał mi, że dobrze kochanie i pisaliśmy jeszcze chwilkę, a potem jego aktywność się wyłączyła na 3 godziny. Czekałam na niego w mieszkaniu i nie chciałam naciskać, bo myślałam, że jest na siłowni, czy pojechał do domu jest zajęty, aż w końcu zaczęłam się martwić pisać i dzwonić. Napisał, że już jadę misiu do Ciebie padł mi telefon. Więc ja zadowolona robię mu jedzonko, żeby go przywitać i czekam z niecierpliwością. Po czym on wchodzi i mówi do mnie, że musimy zakończyć naszą relację, bo on mi nie da szczęścia, że jego myśli są ciężkie w tym momencie, że on nie może być w związku, że nasza relacja nie przyniesie nam szczęścia, że tutaj nie chodzi o mnie tylko o niego i nie o miłość tylko o rozsądek, gdzie 3 godziny temu mówił, że mnie kocha. Po prostu nie widziałam, co się dzieje byłam rozwalona emocjonalnie, bo chłopak, który mówił mi codziennie, że mnie kocha i że chce, żebym była jego żoną w ciągu 3 godzin zmienił nagle nastawienie do mnie. Wiedziałam, że leczy Cię na OCD, ale bardzo mało mi o tym mówił wręcz nic nie chciał powiedzieć, jak próbowałam z nim rozmawiać. Natomiast zaczęłam z nim rozmawiać, że go kocham, że chce go wspierać, żeby tego nam nie robił po prostu dramat. Został ze mną na mieszkaniu poszliśmy spać razem przytulał mnie w nocy. Na drugi dzień pojechał na siłownię, bo mówi, że musi się wyżyć. Wrócił do mnie po siłowni, gdzie ja w międzyczasie szykowałam się, bo mieliśmy iść do kina, bo postanowiliśmy dać sobie miesiąc na spróbowanie jak to będzie. Uprawialiśmy nawet seks. Poszliśmy na zakupy i do kina. W kinie mnie przytulał, bo było mi bardzo zimno całował mnie po rękach w samochodzie, ale na moją słowa kocham Cię nie potrafił mi odpowiedzieć. Jak pytałam co do mnie czuje raz mówił, że mnie kocha potem, że nie wie, ale nigdy nie padło słowo nie z jego ust. Mówił, że ma ciężki czas, że ma natłok myśli, że musi sobie z tym poradzić, a że będąc ze mną będzie mnie ranił. Że jestem wspaniałą kobietą i nie chce mi marnować czasu. Ja płakałam prosiłam go, żeby dał sobie pomóc, że będę go wspierać, że go kocham i czy komuś, kiedykolwiek tak zależy na nim ja mi. Widziałam, że go to boli jego mina jego łzy to było szczerze. Po kinie mieliśmy wrócić do tamtego mieszkania, ale po tym, jak zaczęłam czytać artykuły na temat ROCD postanowiłam, że zapytam się go, czy nie chce, żebyśmy pojechali do niego domu i tak się stało pojechaliśmy do niego do domu przytulał mnie w łóżku i znowu uprawialiśmy seks potem powiedział, że nie będziemy tego robić, bo on nie wie, co będzie, a nie chce mnie ranić. Ja z dnia na dzień coraz bardziej głupiałam. Prosiłam go, żebym dał czas dla naszego związku, że ja mu go dam, że przetrzymamy to, że musi chodzić na terapię i że damy radę, że właśnie na tym polega miłość. Zgodził się daliśmy sobie miesiąc próby jak przetrwamy z tym. Na drugi dzień wstał rano znowu pojechał na siłownię i trochę to trwało ja zostałam z jego rodzicami, gdzie mamy dobry kontakt. Mama zapytała jak nam się mieszka i ja się rozpłakałam, opowiedziałam jej w sekrecie o tym, bo to była osoba, która go zna najlepiej i chciałam rady. Powiedziała, że będzie wszystko dobrze, żebym mu dała czas.
Że ona tak naprawdę uważa, że go przytłoczyło może fakt, że mieszkanie jest rodziców moich, a on dąży do takiego nadmiernego perfekcjonizmu i tego, że wszystko musi osiągnąć sam. To, że mieszka całe życie w domu na wsi, że musi się przeprowadzić do miasta do bloku, że to coś nowego, że go to przytłoczyło. Że jak chcemy możemy mieszkać razem tutaj, że ona by chciała. A wiem, że jak jej powiedział o wyprowadzce to się popłakała i że z jego ojcem są problemy, bo zaczął pić i on się martwi o mamę. Szybko przejął rolę rodzica w domu. Notomiast, jak wrócił położyliśmy przytulał mnie potem pojechaliśmy na basen, gdzie chciał, żebym z nim jechała. Po powrocie zdjęliśmy znowu się położyliśmy mielimy super seks. Poszliśmy razem spać przytuleni w nocy też mieliśmy seks, gdzie na początku naszej relacji tego seksu było również tak dużo, a potem to ustało, bo ja miałam swoje problemy byłam też trochę płaczliwa i przygnębiająca, czym on się obwiniał, że to z jego powodu. Po stosunku powiedziałam mu, że go kocham i też mi odpowiedział, że też mnie kocha, ale bardzo cicho spytałam, czy naprawdę powiedział, że tak. Wstaliśmy rano zawiózł mnie do pracy i od wczoraj się nie widzimy, bo ja miałam swoją terapię i dziś pojechał z kolegą w góry, żeby się zregenerować. Mamy kontakt cały czas, ale mam wrażenie, że pisze ze mną jak z koleżanką czasem użyje słowa kochanie, misiu, ale rzadko. Mamy się widzieć jutro i szczerze nie wiem, jak się zachowywać. Proszę niech ktoś mi doradzi co mam robić naprawdę go kocham i chcę walczyć o ten związek i wiem, że on kocha mnie tylko ma chwilowy kryzys i nie wie, co czuję, że ta nerwica mi nie daje funkcjonować. Wiem, że on nie chce mnie ranić swoim zachowaniem, bo wie, że jestem uczuciowa, dlatego chciał uciec, ale boję się, że jak nie będę walczyć będę żałować, że straciłam miłość mojego życia i wiem, że on też. Chce mieć z nim rodzinie kiedyś i bardzo mi zależy na nim chcę mu pomóc i go wspierać i ciągle mu o tym mówię. Może ktoś z ROCD powie mi co czuł i jakie zachowania drugiej połówki były dla nich pomocne, a jakie pogarszały stan. Chce robić wszystko, żeby mu pomóc się tego pozbyć, żeby wszystko wróciło do normy. Nie zależy mi na tym mieszkaniu po prostu chcę z nim bym, nawet jeśli miałabym czekać i czekać. Wiem, że daliśmy sobie miesiąc i nie wiem, jak się zachowywać przez ten czas boję się, że będę robiła coś, że będzie się gorzej czuł i zrezygnuje z nas, a ja go naprawdę bardzo kocham i będę w stanie to przetrzymać. Chce być wyrozumiała i cierpliwa proszę niech ktoś mi pomoże.
Aaana
Nowy Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 12 października 2024, o 10:44

12 października 2024, o 15:52

Cześć wszystkim.

Jestem tu nowa i jakoś do tej pory sama radziłam sobie z tym tematem czytając forum.
A więc jak to się zaczęło. Zaczęło się od tego, że pisałam z kolegą, z którym moglam porozmawiać o wszystkim i takie tam, ale było to tak, że mój partenr o tym nie wiedziaal, w pewnym momencie po kilku miesiącach stwierdziłam, że ja tak nie chce, że zbyt bardzo Go kocham i nie chce żeby On o tym nie wiedział i albo o tym mówimy swoim partnerom, albo nara. No i zakończyła się ta znajomość, ale przyszły ogromne wyrzuty sumienia, że jak mogłam nie powiedzieć o tym partnerowi, dosłownie załamanie nerwowe. Codziennie stres, że nie chce Go stracić, że kocham Go najmocniej na świecie i nie chce nigdy więcej popełnić tego błędu. (Ogromny strach, płacz, bóle w klatce piersiowej, wymioty i lęk). Aż do dnia, w którym chyba z tego lęku straciłam emocje. Dosłownie mój partner zaczął być dla mnie obcy, ja czulam się spokojnie,nie było natretnych myśli, wyrzutów sumienia. Bardzo wtedy okazywaliśmy sobie dużo uczuć z partnerem, i emocje wróciły, ale również wróciły natrętne z wyrzutami sumienia. Ale na krótko, po jakism czasie znowu wróciło, znowu odcięło emocje. Nie wiedziałam co się dzieje, codziennie wstawałam rano z płaczem, strachem i lękiem. Zaczęły się natrętne myśli, że nie kocham swojego partnera, byłam przerażona, szukalam pomocy, byłam u psychologa, ale ta Pani zupełnie nie miałam podejścia i nie umiala mi pomóc i zrezygnowałam. Znalazłam dziewczynę, która miała zaburzenie i zaczęła mi tłumaczyć, że to tylko myśli, które mnie straszą. Było lepiej, jakoś sobie radziłam. Ale teraz przyszedł taki moment, że mi się uwaliło w głowie, że ja kocham tamtego kolegę. Wiem, że nie chce z nim być, kocham swojego partnera. Ciągle płacze, bo boje się, że się rozstaniemy. Boję się, że tamten do mnie napisze i ja ulegnę mu. Mam już schizy, że tamten coś ciągle ode mnie chce. Nie umiem normalnie funkcjonować, to jest tak realne i wydaje się prawdziwe, ale wiem też, że kocham swojego partnera i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Błagam pomozcie mi, bo ja już nie mam życia od tygodnia. Najgorsze jest to, że te uczucie, że niby ja tamtego chce jest tak silne, że już brak mi sił. Pomocy.. 😪😪😪
Aaana
Nowy Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 12 października 2024, o 10:44

12 października 2024, o 15:58

Jeszcze dodam, że wydaje mi się, że od małego mam nerwicę, bo często nie chcialam chodzić do szkoły, wymyslalam bóle głowy. Miała również taka sytuację, że wylądowałam w szpitalu,bo nie mogłam złapać oddechu, gula w gardle.. Chce tylko normalnie żyć i kochać swojego partnera jak przez ostatnie 9 lat, nie chce Go stracić. Proszę pomozcie. 😪
ola12
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 15 października 2024, o 09:38

15 października 2024, o 11:29

Nie wiem od czego by tu zacząć. Długo zbierałam się, aby napisać ten post, ponieważ boję się co powiedzą inni. Od 2 lat jestem w związku. Dość szybko zaczęliśmy się kłócić, ale tu obydwoje jesteśmy winni, ja jestem wybuchową, on też, robiliśmy często kłótnie z niczego. Mój partner miał problemy z pieniędzmi mimo, że dość sporo zarabiał. Jakieś pół roku temu w końcu przyznał się, że jest uzależniony od gier i wszystkie oszczędności wydawał na nie. Ale wziął się za siebie, poszedł na terapię. Jednak ta terapia zrobiła się nie tylko w terapię od uzależnienia ale także ogólna. Miał dość trudne dzieciństwo. Z 3 msc temu byliśmy na wspólnym wyjeździe gdzie miałam ochotę z nim zerwać. Przez cały wyjazd strasznie sie kłóciliśmy. On miał wiecznie o coś problem, nie ukrywam, że siadło mi to strasznie na głowę. Później przeprowadziliśmy poważną rozmowę, dalej czasem są sprzeczek ale zamieszkaliśmy wspólnie i teraz nie krzyczymy na siebie. Ta rozmowa dużo nam pomogła.
Jednak problem tkwi też we mnie. Od małego mam problemy, które mijały i wracały, mowa tu o nerwicy. Nie mam jej zdiagnozowanej przez lekarza (umówiłam się już na wizytę) ale wszystkie objawy mi o tym mówią…
Strasznie wyolbrzymiam, robię awantury bez powodu, czepiam się. ostatnio dostałam ataku paniki bo bolała mnie głowa i wmówiłam sobie że napewno mam guza…
Na początku roku miałam stresującą pracę, gnębienie ze strony pracodawcy. Wtedy miałam problemy żołądkowe, ciągle biegunki i poszłam do psychologa ale się zraziłam…
Wiem, że wyolbrzymiam. Wystarczy że mój chłopak coś mi napisze w normalny sposób a ja się nakręcam, że pewnie ma problem. Naprawdę go kocham i do momentu wyjazdu na wakacje bylam go pewna. Teraz nie wiem, bardzo się boję, stresuje wszystkim.
Pewnie pomyślicie że wszystko jego wina ale ja potrafiłam mu mówić codziennie, że nie wiem czy nasz związek ma sens. Jakbyście się wtedy czuli?
jakiś czas temu zaczął się mnie czepiać tak jak ja jego u naprawdę to było wkurzające.
Wiem, że nikt nie podejmie za mnie decyzji ale co o tym myślicie?
Mimo, ze jednego dnia jest super, wstaje rano i jest super to idę do pracy i zaczynam myśleć o tym i znowu się nakręcam czy to ten jedyny.
Kocham go, mamy takie same plany na przyszłość a jednak w mojej głowie ciągle są wątpliwości
Czy teraz problem tkwi we mnie? Mam tak, że np koleżanka mówi że rozstała się z chłopakiem bo coś tam i wtedy ja mam myśli, że ja też to powinnam zrobić. A za 5 min mogę rozmawiać z kimś innym i jak ktoś powie, że chłopak rzuca pranie na podłogę i to nie przeszkadza to znowu mam myśli że w sumie to ma rację i to nic takiego.
Nie wiem czy ktoś zrozumie moje wywody.. ale naprawdę już nie mam siły.
Jedyne to wiem że oboje się wzajemnie kochamy i wspieramy.
Bua
Nowy Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 5 października 2024, o 11:17

15 października 2024, o 11:36

Honby, znajdz sobie hobby, a najlepiej wspolne hobby sobie znajdźcie.
mvdzvk
Nowy Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 24 czerwca 2024, o 14:15

18 października 2024, o 00:26

To znowu ja, proszę pomóżcie mi. Czuję że muszę zerwać. Jakby coś mi podpowiadało, że to nie to. Aktualnie płaczę, bo kocham go bardzo i mamy piękne wspomnienia, super spędzamy czas razem, świetnie się dogadujemy, ale ja wewnętrznie nie jestem szczęśliwa tak jak powinnam być, od prawie roku czuję głównie stres i ciągłe myśli dotyczące jego i naszej relacji. Nie wiem czy to nerwica czy nie. Ciężko mi w to uwierzyć, bo skoro wszystko byłoby między nami dobrze to chyba umiałabym być szczęśliwa? Czuję, że coś jest nie tak ale nie jestem w stanie wskazać niczego konkretnego. Co jeśli nie będę szczęśliwa już do końca życia z nim przez te myśli? Przez tą ,,nerwice” bardzo pogorszył mi się kontakt z rodziną, z przyjaciółmi, zaczynam w myślach obwiniać o to chłopaka, a nie siebie. To jest przerażające, mam silne uczucie by z nim zerwać, mimo że gdy o tym myślę to cisną mi się do oczu łzy. Proszę nich ktoś powie mi, że to wygląda jak typowe rocd, a nie nieodpowiedni związek. Czuję się strasznie zagubiona. Wiem że nerwica jest nazywana chorobą wątpliwości, ale może to wcale nie nerwica? Z drugiej strony miałam ją zdiagnozowaną 3 razy przez 3 różnych lekarzy psychiatrów… Może przy innym partnerze nie miałabym tych objawów? Nie umiem sobie wyobrazić życia bez mojego mężczyzny, ale może po prostu boję się zerwać? Mam wrażenie że z czasem mój stan psychiczny się pogarsza, a ja nie mam mozliwosci finansowej zapisać sie na terapię… Po prostu czuje że coś jest nie tak, nie jestem szczęśliwa, mimo że mój chłopak niczego złego mi nie robi i traktuje mnie tak, jak niejedna by chciała by ja traktowano…
mvdzvk
Nowy Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 24 czerwca 2024, o 14:15

18 października 2024, o 00:32

Dodam, że moje przyjaciółki które są szczere do bólu i raczej bardzo ostrożnie podchodzą do nowych chłopaków w ,,ekipie” mowia, że mój partner jest materiałem na męża i go po prostu uwielbiają, mówią mi że traktuje mnie jak księżniczkę i nie widzi poza mną świata… Tak samo moi rodzice go bardzo lubią, mimo że kontakt mi się z nimi pogorszył odkąd pogorszyły mi się objawy ten rok temu. Zraniłam ich wiele razy. Nikt mi nigdy nie powiedział że ten związek mi nie służy, wręcz przeciwnie. Czasami mam wrażenie że to wszystko wynika ze strachu przed odrzuceniem, który doskwiera mi od zawsze dlatego nigdy nie byłam w dłuższej relacji niż 2 miesiące. Ten związek jest moim pierwszym poważnym związkiem, który trwa dwa lata, z każdego poprzedniego uciekałam bo zawsze było ,,coś” podszyte lękiem. Może teraz mój umysł obrał sobie taką drogę ,,ucieczki” ale pierwszy raz się zakochałam i przywiązałam?
ODPOWIEDZ