Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

21 kwietnia 2016, o 12:57

kadaweryna pisze:Bart26 znam to uczucie, miałam tak przez kilka miesięcy jak zaczęłam odburzanie z forum. Zajebiste uczucie. Niestety u mnie nie na stałe, wróciłam do starych schematów i muszę zaczynać od nowa. Dzisiaj próbuję olewać lęk wywołany niepokojącym tekstem w internecie który przeczytałam związanym z kościołem i diabłem itd., no i trochę się szarpiemy z nerwiczką. Ja świadomie ignoruję lękowe myśli, próbuję sobie o tym dowcipkować, przechodzi na chwilę, po czym znowu zajmę się czymś i jak np zobaczę że coś mi się napisało nie tak czy w komputerze jest jakiś błąd to od razu lęk - czy to już opętanie itd. I tak w koło macieju. Chyba nie uwierzyłam do końca, że to TYLKO lęk... no ale jak uwierzyć, skoro przeczytałam, że może mi coś naprawdę grozić? :( Nienawidzę tego czasami, że nie ma w życiu nic pewnego i te sprawy paranormalne/metafizyczne są takie niemożliwe do ustalenia :(
Nigdzie sie nie cofnelas bo nie da sie cofnac mozna tylko zwyczajnie nie miec wypracowanej strategi na lęk czyli widocznie za malo razy ryzykowalas i popelnialas porazki . Przytocze tu slowa Victora ktory odpowiada na pytanie ile potrzeba nam czasu zeby sie odburzyc .
Zazwyczaj tyle ile nam potrzeba .
Dziwna odpowiedz ale prawdziwa . Kazdy jest indywidualny . Wychodzenie z zaburzenia to ciagle uswiadamianie sobie ze lęk to tylko iluzja . Po co to robimy ? Bo lek to cholerstwo jest emocja a zeby wyzdrowiev na dobre to musimy zmierzyc sie z nim na ziemi przeciwnika czyli musimy wypracowac sobie to odburzenie na poziomie emocjonalnym . Mozna wiedziec wszystko o nerwicy miec to w jednym paluszku ale swiadomosc to troszke inne pile bitewne niz swiadimosc emocjonalna gdy zrownamy moc swiafomosci z moca swiadomosci emocjonalnej to zaburzenie poprostu znika .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1858
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

21 kwietnia 2016, o 13:22

bart26 pisze:
kadaweryna pisze:Bart26 znam to uczucie, miałam tak przez kilka miesięcy jak zaczęłam odburzanie z forum. Zajebiste uczucie. Niestety u mnie nie na stałe, wróciłam do starych schematów i muszę zaczynać od nowa. Dzisiaj próbuję olewać lęk wywołany niepokojącym tekstem w internecie który przeczytałam związanym z kościołem i diabłem itd., no i trochę się szarpiemy z nerwiczką. Ja świadomie ignoruję lękowe myśli, próbuję sobie o tym dowcipkować, przechodzi na chwilę, po czym znowu zajmę się czymś i jak np zobaczę że coś mi się napisało nie tak czy w komputerze jest jakiś błąd to od razu lęk - czy to już opętanie itd. I tak w koło macieju. Chyba nie uwierzyłam do końca, że to TYLKO lęk... no ale jak uwierzyć, skoro przeczytałam, że może mi coś naprawdę grozić? :( Nienawidzę tego czasami, że nie ma w życiu nic pewnego i te sprawy paranormalne/metafizyczne są takie niemożliwe do ustalenia :(
Nigdzie sie nie cofnelas bo nie da sie cofnac mozna tylko zwyczajnie nie miec wypracowanej strategi na lęk czyli widocznie za malo razy ryzykowalas i popelnialas porazki . Przytocze tu slowa Victora ktory odpowiada na pytanie ile potrzeba nam czasu zeby sie odburzyc .
Zazwyczaj tyle ile nam potrzeba .
Dziwna odpowiedz ale prawdziwa . Kazdy jest indywidualny . Wychodzenie z zaburzenia to ciagle uswiadamianie sobie ze lęk to tylko iluzja . Po co to robimy ? Bo lek to cholerstwo jest emocja a zeby wyzdrowiev na dobre to musimy zmierzyc sie z nim na ziemi przeciwnika czyli musimy wypracowac sobie to odburzenie na poziomie emocjonalnym . Mozna wiedziec wszystko o nerwicy miec to w jednym paluszku ale swiadomosc to troszke inne pile bitewne niz swiadimosc emocjonalna gdy zrownamy moc swiafomosci z moca swiadomosci emocjonalnej to zaburzenie poprostu znika .
Kluczowe zdanie: Wychodzenie z zaburzenia to ciagle uswiadamianie sobie ze lęk to tylko iluzja oraz zeby wyzdrowiev na dobre to musimy zmierzyc sie z nim na ziemi przeciwnika czyli musimy wypracowac sobie to odburzenie na poziomie emocjonalnym .
brumi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 9 lutego 2016, o 22:08

21 kwietnia 2016, o 14:14

Cześć,

ja dziś mam szalony problem z koncentracją. W przyszłym tygodniu mam ważne wydarzenie w pracy, za które jestem odpowiedzialna, a mam masakryczną sieczkę w głowie.

Myśli hipochondryczne, wsłuchiwanie się w ciało, analiza wydajności myślenia. Przeskakiwanie z trybu "dobra, jestem zdrowa, dopiero co byłam u lekarza, który powiedział, że jestem zdrowa, chrzanić to" w tryb "ale przecież...!" (tu lista objawów + wspomnienia z wizyty u lekarza, który twierdził, że na pewno jestem chora).

Ignoruję, ośmieszam, koncentruję się na pracy, ale ten rozwodniony mózg naprawdę mi przeszkadza. Kurczę, ja pracuję mózgiem, nie mogę sobie pozwolić na takie jazdy. A im bliżej przyszłego tygodnia, tym moja wydajność leci na łeb, co jeszcze zwiększa poczucie odrealnienia i rozwadnia mi myślenie. I pojawia się strach: "to jednak choroba, która wpływa na mój umysł, już nigdy nie będę myślała tak szybko i sprawnie jak kiedyś".

Trudno mi ten lęk ośmieszyć, mogę tylko ignorować. Dawno już nie miałam mojej starej, sprawnej głowy :(. Ktoś z Was wrócił z rozwodnionego mózgu do normalnego myślenia?
Awatar użytkownika
PANGIRYK
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 135
Rejestracja: 10 czerwca 2015, o 13:15

21 kwietnia 2016, o 14:53

brumi pisze:Cześć,

ja dziś mam szalony problem z koncentracją. W przyszłym tygodniu mam ważne wydarzenie w pracy, za które jestem odpowiedzialna, a mam masakryczną sieczkę w głowie.

Myśli hipochondryczne, wsłuchiwanie się w ciało, analiza wydajności myślenia. Przeskakiwanie z trybu "dobra, jestem zdrowa, dopiero co byłam u lekarza, który powiedział, że jestem zdrowa, chrzanić to" w tryb "ale przecież...!" (tu lista objawów + wspomnienia z wizyty u lekarza, który twierdził, że na pewno jestem chora).

Ignoruję, ośmieszam, koncentruję się na pracy, ale ten rozwodniony mózg naprawdę mi przeszkadza. Kurczę, ja pracuję mózgiem, nie mogę sobie pozwolić na takie jazdy. A im bliżej przyszłego tygodnia, tym moja wydajność leci na łeb, co jeszcze zwiększa poczucie odrealnienia i rozwadnia mi myślenie. I pojawia się strach: "to jednak choroba, która wpływa na mój umysł, już nigdy nie będę myślała tak szybko i sprawnie jak kiedyś".

Trudno mi ten lęk ośmieszyć, mogę tylko ignorować. Dawno już nie miałam mojej starej, sprawnej głowy :(. Ktoś z Was wrócił z rozwodnionego mózgu do normalnego myślenia?
ile spraw podczas twojego zaburzenia udało Ci się wykończyć, z ilu z nich jesteś zadowolona i dumna?
może nam się wydawać, że nie myślimy tak sprawnie i szybko, ale to tylko iluzja. pod Twoimi/ naszymi zaburzeniami jesteśmy wciąż my sami, wcale nie gorsi wcale nie bardziej tępi :) ostatnio słyszałem także fajne sformułowanie- spokojne morze nie zrobi z Cebie wytrwanego żeglarza... pomyśl o tym spotkaniu w pracy jak o treningu. jeśli przezyjesz go i "dasz radę" czym staną się pozostałe małe problemy? :)

mi takiej "otuchy" dał pierwszy koncert w dusznej ciemnej sali który przeżyłem... niedawno byłem na kolejnym i praktycznie nie odczuwałem tego co pierwszym razem :) co więcej- dzisiaj czuję sie strasznie źle- boli mnie głowa, brzuch mam problemy żołądkowe - myślałem, że padnę... nawet jest wpis kila godzin temu mój, w którym marudzę i pytam "Czy ma ktoś podobnie jak ja..." przeszło mi... nie ból głowy i kiepskie samopoczucie, ale myśli. mówię sobie i śmieję się w duchu- przeżyłem gorsze rzeczy niż dzisiejszy dzień i jakoś żyję :)

powodzenia :)
M.
takadziewczyna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 19 lutego 2016, o 17:18

21 kwietnia 2016, o 16:57

Ciasteczko naprawde myślisz ze do duży krok? No ja dlugo zastanawialm sie co zrobić żeby zaryzykować ten strach o choroby psychiczne. Wydaje mi się ze to jest ta moja ,,gleboka woda".jestem przerażona ta wizyta ze potwierdzi moje wątpliwości ale i tak chce to sprawdzić. Chce wytracic nerwicy jakas bron. Chociażby strach i wyobrażenia o psychologach. Mam po prostu dość zycia w leku.
brumi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 9 lutego 2016, o 22:08

21 kwietnia 2016, o 18:17

PANGIRYK pisze: ile spraw podczas twojego zaburzenia udało Ci się wykończyć, z ilu z nich jesteś zadowolona i dumna?
może nam się wydawać, że nie myślimy tak sprawnie i szybko, ale to tylko iluzja. pod Twoimi/ naszymi zaburzeniami jesteśmy wciąż my sami, wcale nie gorsi wcale nie bardziej tępi :) ostatnio słyszałem także fajne sformułowanie- spokojne morze nie zrobi z Cebie wytrwanego żeglarza... pomyśl o tym spotkaniu w pracy jak o treningu. jeśli przezyjesz go i "dasz radę" czym staną się pozostałe małe problemy? :)

mi takiej "otuchy" dał pierwszy koncert w dusznej ciemnej sali który przeżyłem... niedawno byłem na kolejnym i praktycznie nie odczuwałem tego co pierwszym razem :) co więcej- dzisiaj czuję sie strasznie źle- boli mnie głowa, brzuch mam problemy żołądkowe - myślałem, że padnę... nawet jest wpis kila godzin temu mój, w którym marudzę i pytam "Czy ma ktoś podobnie jak ja..." przeszło mi... nie ból głowy i kiepskie samopoczucie, ale myśli. mówię sobie i śmieję się w duchu- przeżyłem gorsze rzeczy niż dzisiejszy dzień i jakoś żyję :)

powodzenia :)
M.
Dzięki Pangiryk :):):).
Staram się tak myśleć, choć z mało czego jestem dumna teraz. Nie dlatego, że mi nie wychodzi (nie ma dramatów), tylko dlatego, że wszystko straciło na znaczeniu przez mój stan. Zaczynam specjalnie i trochę na siłę przywiązywać wagę do różnych rzeczy, żeby na nowo zbudować zainteresowanie światem. Wkurzam się czasem po prostu, jak to, co kiedyś szło jak z płatka, teraz wymaga dużej koncentracji i uwagi, które uciekają.
Swoją drogą - tak naprawdę stresuję się tym przyszłym tygodniem mniej niż bym się stresowała bez nerwicy. Po prostu chmura na moich emocjach przysłania też to ;). Ot, taki paradoks - mam zwiększone objawy nerwicowe przez ciężki czas w pracy, ale mniej się nim przejmuję, bo jestem zamulona ;).

A co do Twojego ciężkiego dnia - cieszę się, że Ci myśli przeszły. Faktycznie, jak sobie człowiek uświadomi, że tyle razy było tak samo lub gorzej i jakoś żyjemy, to łatwiej to wszystko zignorować i wyśmiać :). No i super, że ryzykujesz koncerty!
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1495
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

21 kwietnia 2016, o 21:54

a u mnie caly czas ta apatia...jest ktos kto wyszedl z takiej wieloletniej apatii?
Mistrz 2021 (L)
Tove
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 611
Rejestracja: 30 stycznia 2016, o 14:55

21 kwietnia 2016, o 22:02

Ja, jak zaczelam miec nasilone objawy nerwicy myslalam, ze to mnie totalnie zblokuje, ze nie bede taka jak wczesniej, ze nie bede w stanie sie na niczym skoncentrowac itp... Wczesniej wszystko mi sie udawalo, dlatego powiedzialam sobie, ze nie pozwole zeby jakies zaburzenie zniszczylo mi plany. Wzielam sie w garsc i w miesiac zdalam prawko: testy+jazda za pierwszym razem. Skupilam sie na tym na maxa i tym zylam a nie nerwica - na prawde mozna!!!
Everything will be ok in the end. If it’s not ok, It’s not the end.
Ed Sheeran
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

21 kwietnia 2016, o 22:04

Gratulacje Tove , jestem z Ciebie dumna mega osiągnięcie :hercio:
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

21 kwietnia 2016, o 22:05

bart26 pisze:
kadaweryna pisze:Bart26 znam to uczucie, miałam tak przez kilka miesięcy jak zaczęłam odburzanie z forum. Zajebiste uczucie. Niestety u mnie nie na stałe, wróciłam do starych schematów i muszę zaczynać od nowa. Dzisiaj próbuję olewać lęk wywołany niepokojącym tekstem w internecie który przeczytałam związanym z kościołem i diabłem itd., no i trochę się szarpiemy z nerwiczką. Ja świadomie ignoruję lękowe myśli, próbuję sobie o tym dowcipkować, przechodzi na chwilę, po czym znowu zajmę się czymś i jak np zobaczę że coś mi się napisało nie tak czy w komputerze jest jakiś błąd to od razu lęk - czy to już opętanie itd. I tak w koło macieju. Chyba nie uwierzyłam do końca, że to TYLKO lęk... no ale jak uwierzyć, skoro przeczytałam, że może mi coś naprawdę grozić? :( Nienawidzę tego czasami, że nie ma w życiu nic pewnego i te sprawy paranormalne/metafizyczne są takie niemożliwe do ustalenia :(
Nigdzie sie nie cofnelas bo nie da sie cofnac mozna tylko zwyczajnie nie miec wypracowanej strategi na lęk czyli widocznie za malo razy ryzykowalas i popelnialas porazki . Przytocze tu slowa Victora ktory odpowiada na pytanie ile potrzeba nam czasu zeby sie odburzyc .
Zazwyczaj tyle ile nam potrzeba .
Dziwna odpowiedz ale prawdziwa . Kazdy jest indywidualny . Wychodzenie z zaburzenia to ciagle uswiadamianie sobie ze lęk to tylko iluzja . Po co to robimy ? Bo lek to cholerstwo jest emocja a zeby wyzdrowiev na dobre to musimy zmierzyc sie z nim na ziemi przeciwnika czyli musimy wypracowac sobie to odburzenie na poziomie emocjonalnym . Mozna wiedziec wszystko o nerwicy miec to w jednym paluszku ale swiadomosc to troszke inne pile bitewne niz swiadimosc emocjonalna gdy zrownamy moc swiafomosci z moca swiadomosci emocjonalnej to zaburzenie poprostu znika .
Bart, dzięki kurde, naprawdę do mnie to przemówiło, szczególnie to o "ziemi przeciwnika". Masz rację. Dzisiaj robiłam sobie taki zabawny test osobowości no i wyszło tam że jestem bardziej typem analizującym i opierającym się na logice niż czującym. No i zastanowiłam się nad tym głębiej, no bo jak to tak, przecież jestem taka wrażliwa i emocjonalna, nerwiczka, te sprawy... ale przecież w gruncie rzeczy jest to prawda bo jestem strasznie analizująca i intelektualizuję emocje swoje non stop i nie daję im w ogóle sobie żyć swoim torem. Jak pierwszy raz byłam u psychiatry jak miałam 13 lat to usłyszałam to co słyszałam całe życie - że intelektualnie jestem nad wyraz dojrzała a emocjonalnie jestem na poziomie 5-latka. I tak jest mniej więcej do tej pory. I to się objawia właśnie w tym że mam jakby dwie strony - tą logiczną która wszystko ogarnia zajebiście i jest bardzo ambitna i wymagająca, czasami wręcz bezwzględna, i tą emocjonalną, która tak się wlecze za tym dyktatorskim umysłem jak dzieciak z jakimś misiem pod pachą i ciągle jest popychana przez tego dyktatora bo on nie daje mu w ogóle czasu na zrozumienie o co kaman. Dzięki za uświadomienie, że można coś "emocjonalnie zrozumieć"...to bardzo ważne i chyba sobie to powieszę na ścianie żeby nie zapominać jak już będę miała ochotę sobie dowalić że czemu moje emocje nie reagują tak jak chcę JUŻ NATYCHMIAST :D
Awatar użytkownika
Tojajestem
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 383
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 19:03

21 kwietnia 2016, o 22:07

Brumi. Rozwodniony umysl to dobre okreslenie. Ja tez pracuje glowa i odczuwam ten bol. Ale oprocz uczucia nie mam jakichkolwiek dowodow ze pracuje gorzej. Ze cos zawalillem lub nie daje rady. Nie znam tez nikogo kto by powiedziel "kurde, ty chyba masz jakies problemy bo Twoja praca jest gorsza". Tak naprawde nic sie nie zmienilo.
Ważne, żeby w trudnych chwilach pamiętać o własnych cytatach ;)
Awatar użytkownika
ola36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 91
Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34

21 kwietnia 2016, o 22:26

No właśnie. To bardzo ważne, uświadomić sobie, że nasze otoczenie, nasze realne życie się nie zmienia. To zmienia się nasze postrzeganie rzeczywistości, na którą patrzymy jakby przez filtr, który nałożyła nam nerwica. Ja sobie to tłumaczę tak: moja nerwica to moja nerwica, a ja to ja. Jeśli przez nerwicę nie mam ochoty oddać się czynnościom, które zawsze sprawiały mi radość, to myślę sobie, że ja tą daną czynność naprawdę bardzo lubię, tylko chwilowo - efektem nerwicy - nie odczuwam z niej takiej przyjemności. Ale mimo wszystko wykonuję ją, bo wiem, że prawdziwa ja to lubi.
Brumi, Ty się martwisz, czy Twoja głowa będzie jeszcze "sprawna" jak dawniej, ja się martwię, czy będę się cieszyć życiem jak dawniej. W nerwicy zawsze jest ta obawa, czy będzie kiedyś dobrze czy już jesteśmy skazani na to nędzne egzystowanie. A zobacz, wystarczy jeden dzień bez przykrych objawów i masz pewność, że będzie dobrze ;-) Będzie dobrze, bo ta obawa o przyszłość znowu jest podyktowana zniekształconą przez nerwicę percepcją rzeczywistości. A nerwica przecież kiedyś się kończy.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1858
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

22 kwietnia 2016, o 09:12

kadaweryna pisze:
bart26 pisze:
kadaweryna pisze:Bart26 znam to uczucie, miałam tak przez kilka miesięcy jak zaczęłam odburzanie z forum. Zajebiste uczucie. Niestety u mnie nie na stałe, wróciłam do starych schematów i muszę zaczynać od nowa. Dzisiaj próbuję olewać lęk wywołany niepokojącym tekstem w internecie który przeczytałam związanym z kościołem i diabłem itd., no i trochę się szarpiemy z nerwiczką. Ja świadomie ignoruję lękowe myśli, próbuję sobie o tym dowcipkować, przechodzi na chwilę, po czym znowu zajmę się czymś i jak np zobaczę że coś mi się napisało nie tak czy w komputerze jest jakiś błąd to od razu lęk - czy to już opętanie itd. I tak w koło macieju. Chyba nie uwierzyłam do końca, że to TYLKO lęk... no ale jak uwierzyć, skoro przeczytałam, że może mi coś naprawdę grozić? :( Nienawidzę tego czasami, że nie ma w życiu nic pewnego i te sprawy paranormalne/metafizyczne są takie niemożliwe do ustalenia :(
Nigdzie sie nie cofnelas bo nie da sie cofnac mozna tylko zwyczajnie nie miec wypracowanej strategi na lęk czyli widocznie za malo razy ryzykowalas i popelnialas porazki . Przytocze tu slowa Victora ktory odpowiada na pytanie ile potrzeba nam czasu zeby sie odburzyc .
Zazwyczaj tyle ile nam potrzeba .
Dziwna odpowiedz ale prawdziwa . Kazdy jest indywidualny . Wychodzenie z zaburzenia to ciagle uswiadamianie sobie ze lęk to tylko iluzja . Po co to robimy ? Bo lek to cholerstwo jest emocja a zeby wyzdrowiev na dobre to musimy zmierzyc sie z nim na ziemi przeciwnika czyli musimy wypracowac sobie to odburzenie na poziomie emocjonalnym . Mozna wiedziec wszystko o nerwicy miec to w jednym paluszku ale swiadomosc to troszke inne pile bitewne niz swiadimosc emocjonalna gdy zrownamy moc swiafomosci z moca swiadomosci emocjonalnej to zaburzenie poprostu znika .
Bart, dzięki kurde, naprawdę do mnie to przemówiło, szczególnie to o "ziemi przeciwnika". Masz rację. Dzisiaj robiłam sobie taki zabawny test osobowości no i wyszło tam że jestem bardziej typem analizującym i opierającym się na logice niż czującym. No i zastanowiłam się nad tym głębiej, no bo jak to tak, przecież jestem taka wrażliwa i emocjonalna, nerwiczka, te sprawy... ale przecież w gruncie rzeczy jest to prawda bo jestem strasznie analizująca i intelektualizuję emocje swoje non stop i nie daję im w ogóle sobie żyć swoim torem. Jak pierwszy raz byłam u psychiatry jak miałam 13 lat to usłyszałam to co słyszałam całe życie - że intelektualnie jestem nad wyraz dojrzała a emocjonalnie jestem na poziomie 5-latka. I tak jest mniej więcej do tej pory. I to się objawia właśnie w tym że mam jakby dwie strony - tą logiczną która wszystko ogarnia zajebiście i jest bardzo ambitna i wymagająca, czasami wręcz bezwzględna, i tą emocjonalną, która tak się wlecze za tym dyktatorskim umysłem jak dzieciak z jakimś misiem pod pachą i ciągle jest popychana przez tego dyktatora bo on nie daje mu w ogóle czasu na zrozumienie o co kaman. Dzięki za uświadomienie, że można coś "emocjonalnie zrozumieć"...to bardzo ważne i chyba sobie to powieszę na ścianie żeby nie zapominać jak już będę miała ochotę sobie dowalić że czemu moje emocje nie reagują tak jak chcę JUŻ NATYCHMIAST :D
kadaweryna, tylko Ty piszesz o prawdziwych emocjach, a w nerwicy emocje, czyli lęk jest patologiczny, irracjonalny. I tu 100% racji co Ty piszesz, bo ja moge znaleźć w Twojej wypowiedzi jeszcze do niedawna swoje duże podobieństwo. Ja to nawet w końcu nazwałam tą intelektualizację emocji - ten wewnętrzny krytyk, który wali mnie po głowie. I myśli (błędnie) że wszystko zawsze będzie poukładane, że życie jest zawsze racjonalne I poukładane. Ale ostatnimi czasy mam na niego tak wylane, że już nie jestem tą samą osobą, zmieniam się.

Czym innym jest natomiast sam mechanism nerwicowy I to o czym pisze bart. Bo ja się zmieniam, ale mechanism nerwicy żyje ZUPELNIE INNYM ZYCIEM. I ja to widzę w wypowiedzach osób, które sie odburzyły I chodziły na terapie. O tym pisze też Victor, Divin. Że najlepiej to robić dwutorowo. Bo czym innym jest wyrażaniem prawdziwych emocji, poznawanie siebie a czym innym przekonywanie wystraszonego stanu emocjonalnego, który tkwi w błędnym kole nerwicowym. Myślę, że jak tego nie oddzielisz to może być Ci ciężko zauważyć postępy.

Ja po 2-3 miesiącach odburzania widze blad I ciesze sie z tego. Bo robiłam polowę z odburzania. żyłam swoim zyciem, ale za mało dopuszczalam lęku, za mało RYZYKOWAŁAM (czyli tak naprawdę nie akceptowałam w pełni). Trzeba lęku zakosztować, a nawet zakosztować w 100%, zejść do samego piekła lęku. Od kilku dni dopuszczam lęk w 100%, oczywiście nastrój mi zjechał w dół, ale wiem dlaczego. Staram się to teraz dzielić, zajmować głowę, ale jak lęk przyjdzie to nie reaguję, czekam bezczynnie, po prostu nic nie robię. I wtedy on rośnie jeszcze bardziej, do granic wytrzymałości - no bo jak to, nie uciekam, nie robię nic, nie bronię się tak jak dawniej?, ALE... widzę w tym duży sens, bo jak to mija to przychodzi stan takiego rozluźnienia I spokoju - ciekawe, nie? :-) I mózg rejestruje, że za tym kur... nic nie stoi, NIC, PUSTKA! I podejrzewam, że o to chodziło bartowi żeby zmierzyć się z przeciwnikiem na jego ziemi.
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

23 kwietnia 2016, o 10:06

No ja to mimo wszystko nadal rozumiem inaczej czyli tak jak opisałam. Miałam już tyle kilkuletnich terapii że z emocjami prawdziwymi się jak najbardziej mierzę no siedzę w tym nie od dziś ogólnie i pod znakiem wysiedzenia w lęku i ryzykowania miałam cały 2014 jak nastąpił nawrót i poszłam na psychodynamiczną.

-- 23 kwietnia 2016, o 10:06 --
Boohoo odpisałam Ci broniąc się tak jakbyś naskoczyła na moje "kompetencje" :D kompetencje bycia w nerwicy, dobre sobie. Wpiszę sobie do CV :D wlasnie o to mi chodziło w tym co napisałam ja się sama przed sobą nie daję rady przyznać że mi coś może nie iść nawet w odburzaniu bo ten logiczny ambitny umysł tak ciśnie. Dlatego mówimy trochę o dwóch różnych rzeczach :) Ale możr faktycznie za mało odróżniam mechanizm nerwicowy od prawdziwych emocji, tylko że moja terapeutka tak mi zawsze sugeruje, że nerwica to też ja i że te myśli i lęki pokazują też jakąś prawdę o mnie. To się kłóci z planem odburzania z forum. Może dlatego tak mi trudno się zorientować co jest co, ale na terapii wypraciwałam sobie taką metodę zastanawiania się szybkiego czy ten lęk to tak naprawdę nie jest strach przed czymś realnym i to działa, uspokaja mnie. Tylko nie odburza chyba :/
subzero1993
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1006
Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09

23 kwietnia 2016, o 10:18

Tak jak pisze Olalala, warto dopuścić do siebie napływ tego lęku, bo mam wrażenie, że nasza podświadomość jakby "uczy" się, że jej obaw był błędny, po czym nastaje spokój. Ja na początkach odburzania wpadłem w panike bo nastał ten spokój i nie wiedziałem co sie dzieje - pomyślalem, że jakaś granica świadomości padła i zwariowałem. Oczywiście nic takiego się nie stało :D Mam wrażenie, że częściowo ogarnąłem już walkę z nerwicą, bo objawy somatyczne mi nawet poznikały, tylko ciągle mam te durne myśli natrętne, a słuch wytężony jak na jakimś nieziemskim kacu. :D Damy radę!

"terapeutka tak mi zawsze sugeruje, że nerwica to też ja i że te myśli i lęki pokazują też jakąś prawdę o mnie"
Nie chce podważać niczyich kompetencji, ale np myśli podczas DD wyciągnęły brudy z mojej przeszłości i wyszły sprawy, które mnie dręczyły cały czas zatem w tym aspekcie się zgodzę, ale przed nerwicą byłem maniakiem horrorów w szczególności jeśli chodziło o zjawiska paranormalne i szpitale dla psychicznie chorych i w czasie nerwicy wyskakiwały mi takie straszaki mówiąc kolokwialnie "z dupy", że niekiedy się zastanawiam dlaczego mnie takie bzdury straszyły :D
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
ODPOWIEDZ