Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 611
- Rejestracja: 30 stycznia 2016, o 14:55
Ja tak mam od kilku dni, eh. Ale powiem ci , ze albo sie tym zmeczylam, przyzwyczilam albo olalam. Dzis mnie caly dzien cos atakowalo a ja robilam wszystko na co mialam ochote, nawet juz nie pamietam tresci wszystkich tych natretow. Ja sobie posluchalam o akceptacji i lepiej to znosze, chyba tej akceptacji mi brakuje...
Everything will be ok in the end. If it’s not ok, It’s not the end.
Ed Sheeran
Ed Sheeran
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1006
- Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09
Rewelacyjne podejście. Trzeba olać te myśli i tyle. Powoli zaczynam się zastanawiać czego ja się w ogóle bałem.
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
- Natka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 92
- Rejestracja: 30 kwietnia 2016, o 13:44
Hej kochani. Ja z nerwicą pierwszy raz miałam do czynienia dwa lata temu, w wieku 18 lat. Teraz mam ponownie, a tamtą wyleczylam lekami. Teraz nie biorę. Walczę sama od ponad miesiąca. Robiłam błędy,"pytałam się kiedy to w końcu minie, cały czas szukałam tego uspokajacza, który dawał wytchnienie na jeden może dwa dni. Od razu zapisałam się na terapię do dawnej psycholog, która zgonila większość moich problemów na moich rodziców, bo tata ma depresję a mama jest ogólnie nerwowa. A robią dla mnie wszystko, daja na wszystko, mają dla mnie bardzo dużo czasu i zawsze mogę z nimi pogadać. Dzięki jej rozmowom, czyli kazanie odcięcia się od rodziców i najlepiej wyjechania z domu, rozmawiałam z nimi bo musiałam, denerwowali mnie. Aż do dziś. Zdałam sobie sprawę co ta kobieta mi zrobiła i jak wpłynęła na osoby które kocham. Mimo że teraz przechodzę etap ze ciężko mi czuć emocje do najbliższych. Po części dzięki niej, na szczęście podejście łatwo zmienić, w tym przypadku akurat, bo ona żadna wyrocznia dla mnie nie jest. Mój tata też do niej chodzi, to kazała mu się nie przejmować mną, bo mam sobie sama dawać radę i się o mnie nie martwić
, a po kolejnym pytaniu ona powiedziała ze ona nie musi wszystkich wyleczyć, ale i tak jest ze swojej pracy i z siebie zadowolona. I matko, dobrze ze dziś do mnie doszło z kim ja mialam do czynienia... na dodatek dodam, że powiedziała mi ze mam zaakceptować ten stan i nie mówić sobie ze wyjdę z tego, bo najprawdopodobniej będzie nawrót, bo jestem osoba lekliwa
, a osooby z depresją zawsze ja będą mieć, ale da się nad nią panować i tak żyć 
Ale nie o to chodzi.
Chciałam powiedzieć, że robiłam do tej pory konkretny błąd. Nie akceptowalam tego stanu. Płakałam że to mam, dlaczego to mam, bo nie wiem co się ze mną dzieje. Każdy nowy stan jaki dawała nerwica rozkminialam, zastanawiałam się i pytałam się czy to jest normalne. Bałam i do tej pory boję się depresji, muszę nad tym jeszcze popracować, bo jak pisałam wyżej, mam tatę chorego na depresję. Tylko ze tata ma zupełnie z innego powodu niż ja (mam stany depresyjne)
i to też do mnie dochodzi. Najpierw u mnie występowało to cyklicznie. Na początku nerwicy dostałam ataku paniki ze się udusze, od razu lecialam do okna i się uspokajalam. Takich ataków dostałam jeszcze kilka razy, również budzilam się z lękiem w środku nocy i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Potem bałam się ze choruje na SM, potem na to ze mam schizofrenie, a na samym końcu już chciałam żeby wyszło coś w badaniach i to było to, bo ja nerwicy nie chce i po 2 latach wiedziałam czym to pachnie. Potem gdy już przestałam wymyślać choroby, nie czytałam o tym na necie, zaczęły mi się wkręty o tym ze schudne i ze będę okropnie wyglądać, bo i tak już jestem szczupła. Rozumiecie to, ze podczas silnego lęku, gdy waga pokazała mi 44kg, a powinna 45kg, polecialam do dwóch aptek się zwazyc i zobaczyć czy to prawda
do tej pory się z tego śmieje. To był przełom, nakazalam mamie schować wagę i od 2 tygodni nie mam z tym żadnych lęków, wchodzę na wagę normalnie, ale bardzo sporadycznie, a nie 10 razy dziennie czy aby nie schudłam. Oczywiście podczas tak silnego lęku pojawił się ścisk w żołądku i ból bo ja schudne a jeść nie mogę.
Potem gdy już przeszlam przez schizofrenie, po wizycie u psychiatry i zapewnieniu ze to nie tak się ta choroba rozwija, poszłam po leki bo miałam dosyć. Dostałam Zoloft i coś na sen. Ale miałam mieszane uczucia co do leków, i nie wzięłam ich do tej pory. A wiele razy bilam się z myślami, brać czy nie, albo mówiłam że od jutra zaczynam brać a i tak nie wzięłam
. Bałam się tych leków, wiedziałam ze ponad rok czasu nie chce ich brać i znów być od nich zależna jak dwa lata temu.
Oczywiście koncentrację mam bardzo słaba, często boli mnie głową, wolniej zapamiętuje, kojarzę, często mam problem z tym co ktos do mnie mówi. Oczywiście pojawił się "brak uczuć" do chłopaka i do rodziców. Bałam się ze chłopak mnie zostawi, już miałam myśli ze jakbym była starsza to bym zaszła w ciążę i by musiał zostać ze mną
rozumiecie to? XD
Ccaly czas oczekiwałam na to ze powie ze wszystko będzie ok, ze nie odejdzie, ze mnie nie zostawi. Mimo ze często mówił ze ma dosyć, sam miał lekkie załamanie. Wstawalam rano od razu z lękiem i poddenerwowaniem, w sumie do tej pory wstaje. Często jestem zmęczona, bo głowa pracuje na wiekszych obrotach. Lęk wolnoplynacy wcześniej był cały czas, teraz jest głównie rano i czasami na noc. Czasami robiłam tak ze prosiłam chłopaka żeby mnie pokizial po ręce bo ja nie wiedziałam czy ja czułam
, nie wiedziałam ze dzięki temu sama się nakrecam. Miałam oczywiście lęk przed tym ze pojawią się myśli samobójcze. I oczywiście się pojawiły. Ale ja wiem, ze nic bym sobie nie zrobiła, bo mimo że nie czuje wielu rzeczy tak jak kiedyś, to nadal chce żyć, mimo że czesto myślę że tak nie jest, ale to tylko MYŚL. czasami zastanawiałam się czy naprawdę się śmieje szczerze, czy ten śmiech jest wymuszony. Tym robiłam sobie krzywdę, i nakrecalam się jeszcze bardziej. Tym zastanawianiem się. Nadal to z resztą robię, ale na pewno nie w takim stopniu.
A odnośnie dzisiejszego dnia to powiem Wam ze dzisiejszy dzień był super. Mimo, ze miałam lęk jak wstałam rano, to siadlam do komputera i czytałam i słuchałam nagrań przez około 3h. Potem poszłam na korepetycje, Oczywiście tam miałam małą koncentrację, ciężko mi było zrozumieć pełne rzeczy przez co się denerwowalam... ale kolejne zadania jakos mi szły wie przestałam się zloscic, tym bardziej ze orłem z matmy nigdy nie byłam
. Mój mężczyzna po mnie przyjechał, wróciliśmy do domu i odbylam rozmowę z rodzicami, odnośnie psycholog i tego co mi nagadala. Po tygodniu traktowania ich jak wroga i po przeczytaniu wpisu i terapeutach zdałam sobie sprawę co się stało... to było zle. Doszliśmy do wniosku ze trzeba zmienić psycholog i ze w naszym domu nadejdą zmiany, ze już rodzice nie będą mnie obarczac np. Brakiem pieniędzy czy innymi rzeczami. Potem poszłam z chłopakiem na spacer, oczywiście derealizacja straszna, jakbym widziała to miasto po raz pierwszy
, ale cieszyłam się spokojem, potrafiłam docenić jak przygoda jest piękna, jak cisza jest piękna. Miałam pusty umysł. Zero myśli, totalne wyluzowanie. Ciało nie było spięte. Zachowywalismy się z chłopakiem jakbyśmy byli ze sobą tydzień, wyglupialismy się. Oczywiście dopiero potem jak wróciliśmy do domu, zaczelam go prosić żeby przytulil mnie mocniej bo ja nie odczuwam tego jak wcześniej. I tu się zgubiłam, bo nie powinnam tak robić i o tym nawet przez chwilę pomyśleć. Jeszcze tego nie zaakceptowalam najwidoczniej i do tej pory mnie to dziwi, mimo ze tego lęku już jako takiego nie mam. Ale wiem, ze to jeszcze potrwa dopóki poczuje to wszystko jak dawniej, bo przecież emocje się rozregulowaly i to, ze nie odczuwam już jako takiego lęku nie znaczy, ze go nie ma, bo przecież myśli są, a one swoje robią...
Przepraszam ze tak długo, ale musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Pamiętam jeszcze, ze w nocy jak zasypialam strasznie bolało mnie oko, i już od razu pojawił się wkręt ze to SM pewnie, ze coś mi wyjdzie w badaniu dna oka i muszę do okulisty
. Oczywiście badanie wyszło dobrze.
Pozdrawiam!
-- 2 maja 2016, o 22:43 --
Hej kochani. Ja z nerwicą pierwszy raz miałam do czynienia dwa lata temu, w wieku 18 lat. Teraz mam ponownie, a tamtą wyleczylam lekami. Teraz nie biorę. Walczę sama od ponad miesiąca. Robiłam błędy,"pytałam się kiedy to w końcu minie, cały czas szukałam tego uspokajacza, który dawał wytchnienie na jeden może dwa dni. Od razu zapisałam się na terapię do dawnej psycholog, która zgonila większość moich problemów na moich rodziców, bo tata ma depresję a mama jest ogólnie nerwowa. A robią dla mnie wszystko, daja na wszystko, mają dla mnie bardzo dużo czasu i zawsze mogę z nimi pogadać. Dzięki jej rozmowom, czyli kazanie odcięcia się od rodziców i najlepiej wyjechania z domu, rozmawiałam z nimi bo musiałam, denerwowali mnie. Aż do dziś. Zdałam sobie sprawę co ta kobieta mi zrobiła i jak wpłynęła na osoby które kocham. Mimo że teraz przechodzę etap ze ciężko mi czuć emocje do najbliższych. Po części dzięki niej, na szczęście podejście łatwo zmienić, w tym przypadku akurat, bo ona żadna wyrocznia dla mnie nie jest. Mój tata też do niej chodzi, to kazała mu się nie przejmować mną, bo mam sobie sama dawać radę i się o mnie nie martwić
, a po kolejnym pytaniu ona powiedziała ze ona nie musi wszystkich wyleczyć, ale i tak jest ze swojej pracy i z siebie zadowolona. I matko, dobrze ze dziś do mnie doszło z kim ja mialam do czynienia... na dodatek dodam, że powiedziała mi ze mam zaakceptować ten stan i nie mówić sobie ze wyjdę z tego, bo najprawdopodobniej będzie nawrót, bo jestem osoba lekliwa
, a osooby z depresją zawsze ja będą mieć, ale da się nad nią panować i tak żyć 
Ale nie o to chodzi.
Chciałam powiedzieć, że robiłam do tej pory konkretny błąd. Nie akceptowalam tego stanu. Płakałam że to mam, dlaczego to mam, bo nie wiem co się ze mną dzieje. Każdy nowy stan jaki dawała nerwica rozkminialam, zastanawiałam się i pytałam się czy to jest normalne. Bałam i do tej pory boję się depresji, muszę nad tym jeszcze popracować, bo jak pisałam wyżej, mam tatę chorego na depresję. Tylko ze tata ma zupełnie z innego powodu niż ja (mam stany depresyjne)
i to też do mnie dochodzi. Najpierw u mnie występowało to cyklicznie. Na początku nerwicy dostałam ataku paniki ze się udusze, od razu lecialam do okna i się uspokajalam. Takich ataków dostałam jeszcze kilka razy, również budzilam się z lękiem w środku nocy i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Potem bałam się ze choruje na SM, potem na to ze mam schizofrenie, a na samym końcu już chciałam żeby wyszło coś w badaniach i to było to, bo ja nerwicy nie chce i po 2 latach wiedziałam czym to pachnie. Potem gdy już przestałam wymyślać choroby, nie czytałam o tym na necie, zaczęły mi się wkręty o tym ze schudne i ze będę okropnie wyglądać, bo i tak już jestem szczupła. Rozumiecie to, ze podczas silnego lęku, gdy waga pokazała mi 44kg, a powinna 45kg, polecialam do dwóch aptek się zwazyc i zobaczyć czy to prawda
do tej pory się z tego śmieje. To był przełom, nakazalam mamie schować wagę i od 2 tygodni nie mam z tym żadnych lęków, wchodzę na wagę normalnie, ale bardzo sporadycznie, a nie 10 razy dziennie czy aby nie schudłam. Oczywiście podczas tak silnego lęku pojawił się ścisk w żołądku i ból bo ja schudne a jeść nie mogę.
Potem gdy już przeszlam przez schizofrenie, po wizycie u psychiatry i zapewnieniu ze to nie tak się ta choroba rozwija, poszłam po leki bo miałam dosyć. Dostałam Zoloft i coś na sen. Ale miałam mieszane uczucia co do leków, i nie wzięłam ich do tej pory. A wiele razy bilam się z myślami, brać czy nie, albo mówiłam że od jutra zaczynam brać a i tak nie wzięłam
. Bałam się tych leków, wiedziałam ze ponad rok czasu nie chce ich brać i znów być od nich zależna jak dwa lata temu.
Oczywiście koncentrację mam bardzo słaba, często boli mnie głową, wolniej zapamiętuje, kojarzę, często mam problem z tym co ktos do mnie mówi. Oczywiście pojawił się "brak uczuć" do chłopaka i do rodziców. Bałam się ze chłopak mnie zostawi, już miałam myśli ze jakbym była starsza to bym zaszła w ciążę i by musiał zostać ze mną
rozumiecie to? XD
Ccaly czas oczekiwałam na to ze powie ze wszystko będzie ok, ze nie odejdzie, ze mnie nie zostawi. Mimo ze często mówił ze ma dosyć, sam miał lekkie załamanie. Wstawalam rano od razu z lękiem i poddenerwowaniem, w sumie do tej pory wstaje. Często jestem zmęczona, bo głowa pracuje na wiekszych obrotach. Lęk wolnoplynacy wcześniej był cały czas, teraz jest głównie rano i czasami na noc. Czasami robiłam tak ze prosiłam chłopaka żeby mnie pokizial po ręce bo ja nie wiedziałam czy ja czułam
, nie wiedziałam ze dzięki temu sama się nakrecam. Miałam oczywiście lęk przed tym ze pojawią się myśli samobójcze. I oczywiście się pojawiły. Ale ja wiem, ze nic bym sobie nie zrobiła, bo mimo że nie czuje wielu rzeczy tak jak kiedyś, to nadal chce żyć, mimo że czesto myślę że tak nie jest, ale to tylko MYŚL. czasami zastanawiałam się czy naprawdę się śmieje szczerze, czy ten śmiech jest wymuszony. Tym robiłam sobie krzywdę, i nakrecalam się jeszcze bardziej. Tym zastanawianiem się. Nadal to z resztą robię, ale na pewno nie w takim stopniu.
A odnośnie dzisiejszego dnia to powiem Wam ze dzisiejszy dzień był super. Mimo, ze miałam lęk jak wstałam rano, to siadlam do komputera i czytałam i słuchałam nagrań przez około 3h. Potem poszłam na korepetycje, Oczywiście tam miałam małą koncentrację, ciężko mi było zrozumieć pełne rzeczy przez co się denerwowalam... ale kolejne zadania jakos mi szły wie przestałam się zloscic, tym bardziej ze orłem z matmy nigdy nie byłam
. Mój mężczyzna po mnie przyjechał, wróciliśmy do domu i odbylam rozmowę z rodzicami, odnośnie psycholog i tego co mi nagadala. Po tygodniu traktowania ich jak wroga i po przeczytaniu wpisu i terapeutach zdałam sobie sprawę co się stało... to było zle. Doszliśmy do wniosku ze trzeba zmienić psycholog i ze w naszym domu nadejdą zmiany, ze już rodzice nie będą mnie obarczac np. Brakiem pieniędzy czy innymi rzeczami. Potem poszłam z chłopakiem na spacer, oczywiście derealizacja straszna, jakbym widziała to miasto po raz pierwszy
, ale cieszyłam się spokojem, potrafiłam docenić jak przygoda jest piękna, jak cisza jest piękna. Miałam pusty umysł. Zero myśli, totalne wyluzowanie. Ciało nie było spięte. Zachowywalismy się z chłopakiem jakbyśmy byli ze sobą tydzień, wyglupialismy się. Oczywiście dopiero potem jak wróciliśmy do domu, zaczelam go prosić żeby przytulil mnie mocniej bo ja nie odczuwam tego jak wcześniej. I tu się zgubiłam, bo nie powinnam tak robić i o tym nawet przez chwilę pomyśleć. Jeszcze tego nie zaakceptowalam najwidoczniej i do tej pory mnie to dziwi, mimo ze tego lęku już jako takiego nie mam. Ale wiem, ze to jeszcze potrwa dopóki poczuje to wszystko jak dawniej, bo przecież emocje się rozregulowaly i to, ze nie odczuwam już jako takiego lęku nie znaczy, ze go nie ma, bo przecież myśli są, a one swoje robią...
Przepraszam ze tak długo, ale musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Pamiętam jeszcze, ze w nocy jak zasypialam strasznie bolało mnie oko, i już od razu pojawił się wkręt ze to SM pewnie, ze coś mi wyjdzie w badaniu dna oka i muszę do okulisty
. Oczywiście badanie wyszło dobrze.
Pozdrawiam!



Ale nie o to chodzi.
Chciałam powiedzieć, że robiłam do tej pory konkretny błąd. Nie akceptowalam tego stanu. Płakałam że to mam, dlaczego to mam, bo nie wiem co się ze mną dzieje. Każdy nowy stan jaki dawała nerwica rozkminialam, zastanawiałam się i pytałam się czy to jest normalne. Bałam i do tej pory boję się depresji, muszę nad tym jeszcze popracować, bo jak pisałam wyżej, mam tatę chorego na depresję. Tylko ze tata ma zupełnie z innego powodu niż ja (mam stany depresyjne)



Potem gdy już przeszlam przez schizofrenie, po wizycie u psychiatry i zapewnieniu ze to nie tak się ta choroba rozwija, poszłam po leki bo miałam dosyć. Dostałam Zoloft i coś na sen. Ale miałam mieszane uczucia co do leków, i nie wzięłam ich do tej pory. A wiele razy bilam się z myślami, brać czy nie, albo mówiłam że od jutra zaczynam brać a i tak nie wzięłam

Oczywiście koncentrację mam bardzo słaba, często boli mnie głową, wolniej zapamiętuje, kojarzę, często mam problem z tym co ktos do mnie mówi. Oczywiście pojawił się "brak uczuć" do chłopaka i do rodziców. Bałam się ze chłopak mnie zostawi, już miałam myśli ze jakbym była starsza to bym zaszła w ciążę i by musiał zostać ze mną

Ccaly czas oczekiwałam na to ze powie ze wszystko będzie ok, ze nie odejdzie, ze mnie nie zostawi. Mimo ze często mówił ze ma dosyć, sam miał lekkie załamanie. Wstawalam rano od razu z lękiem i poddenerwowaniem, w sumie do tej pory wstaje. Często jestem zmęczona, bo głowa pracuje na wiekszych obrotach. Lęk wolnoplynacy wcześniej był cały czas, teraz jest głównie rano i czasami na noc. Czasami robiłam tak ze prosiłam chłopaka żeby mnie pokizial po ręce bo ja nie wiedziałam czy ja czułam

A odnośnie dzisiejszego dnia to powiem Wam ze dzisiejszy dzień był super. Mimo, ze miałam lęk jak wstałam rano, to siadlam do komputera i czytałam i słuchałam nagrań przez około 3h. Potem poszłam na korepetycje, Oczywiście tam miałam małą koncentrację, ciężko mi było zrozumieć pełne rzeczy przez co się denerwowalam... ale kolejne zadania jakos mi szły wie przestałam się zloscic, tym bardziej ze orłem z matmy nigdy nie byłam



Przepraszam ze tak długo, ale musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Pamiętam jeszcze, ze w nocy jak zasypialam strasznie bolało mnie oko, i już od razu pojawił się wkręt ze to SM pewnie, ze coś mi wyjdzie w badaniu dna oka i muszę do okulisty

Pozdrawiam!
-- 2 maja 2016, o 22:43 --
Hej kochani. Ja z nerwicą pierwszy raz miałam do czynienia dwa lata temu, w wieku 18 lat. Teraz mam ponownie, a tamtą wyleczylam lekami. Teraz nie biorę. Walczę sama od ponad miesiąca. Robiłam błędy,"pytałam się kiedy to w końcu minie, cały czas szukałam tego uspokajacza, który dawał wytchnienie na jeden może dwa dni. Od razu zapisałam się na terapię do dawnej psycholog, która zgonila większość moich problemów na moich rodziców, bo tata ma depresję a mama jest ogólnie nerwowa. A robią dla mnie wszystko, daja na wszystko, mają dla mnie bardzo dużo czasu i zawsze mogę z nimi pogadać. Dzięki jej rozmowom, czyli kazanie odcięcia się od rodziców i najlepiej wyjechania z domu, rozmawiałam z nimi bo musiałam, denerwowali mnie. Aż do dziś. Zdałam sobie sprawę co ta kobieta mi zrobiła i jak wpłynęła na osoby które kocham. Mimo że teraz przechodzę etap ze ciężko mi czuć emocje do najbliższych. Po części dzięki niej, na szczęście podejście łatwo zmienić, w tym przypadku akurat, bo ona żadna wyrocznia dla mnie nie jest. Mój tata też do niej chodzi, to kazała mu się nie przejmować mną, bo mam sobie sama dawać radę i się o mnie nie martwić



Ale nie o to chodzi.
Chciałam powiedzieć, że robiłam do tej pory konkretny błąd. Nie akceptowalam tego stanu. Płakałam że to mam, dlaczego to mam, bo nie wiem co się ze mną dzieje. Każdy nowy stan jaki dawała nerwica rozkminialam, zastanawiałam się i pytałam się czy to jest normalne. Bałam i do tej pory boję się depresji, muszę nad tym jeszcze popracować, bo jak pisałam wyżej, mam tatę chorego na depresję. Tylko ze tata ma zupełnie z innego powodu niż ja (mam stany depresyjne)



Potem gdy już przeszlam przez schizofrenie, po wizycie u psychiatry i zapewnieniu ze to nie tak się ta choroba rozwija, poszłam po leki bo miałam dosyć. Dostałam Zoloft i coś na sen. Ale miałam mieszane uczucia co do leków, i nie wzięłam ich do tej pory. A wiele razy bilam się z myślami, brać czy nie, albo mówiłam że od jutra zaczynam brać a i tak nie wzięłam

Oczywiście koncentrację mam bardzo słaba, często boli mnie głową, wolniej zapamiętuje, kojarzę, często mam problem z tym co ktos do mnie mówi. Oczywiście pojawił się "brak uczuć" do chłopaka i do rodziców. Bałam się ze chłopak mnie zostawi, już miałam myśli ze jakbym była starsza to bym zaszła w ciążę i by musiał zostać ze mną

Ccaly czas oczekiwałam na to ze powie ze wszystko będzie ok, ze nie odejdzie, ze mnie nie zostawi. Mimo ze często mówił ze ma dosyć, sam miał lekkie załamanie. Wstawalam rano od razu z lękiem i poddenerwowaniem, w sumie do tej pory wstaje. Często jestem zmęczona, bo głowa pracuje na wiekszych obrotach. Lęk wolnoplynacy wcześniej był cały czas, teraz jest głównie rano i czasami na noc. Czasami robiłam tak ze prosiłam chłopaka żeby mnie pokizial po ręce bo ja nie wiedziałam czy ja czułam

A odnośnie dzisiejszego dnia to powiem Wam ze dzisiejszy dzień był super. Mimo, ze miałam lęk jak wstałam rano, to siadlam do komputera i czytałam i słuchałam nagrań przez około 3h. Potem poszłam na korepetycje, Oczywiście tam miałam małą koncentrację, ciężko mi było zrozumieć pełne rzeczy przez co się denerwowalam... ale kolejne zadania jakos mi szły wie przestałam się zloscic, tym bardziej ze orłem z matmy nigdy nie byłam



Przepraszam ze tak długo, ale musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Pamiętam jeszcze, ze w nocy jak zasypialam strasznie bolało mnie oko, i już od razu pojawił się wkręt ze to SM pewnie, ze coś mi wyjdzie w badaniu dna oka i muszę do okulisty

Pozdrawiam!
- dziwny123
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 994
- Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56
Ja od prawie roku codziennie mam "gorszy dzień". Głównym elementem każdego moje dnia jest wściekłość na przewód pokarmowy, który mi cały czas przeszkadza i czasem utrudnia wykonywanie nawet podstawowych czynności.
- Violator
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: 8 lutego 2015, o 13:25
Mi się nie chce jeść przez nerwicę, normalnie czasami siedzę się gapie w talerz i myślę, że zaraz dostanę ataku paniki i nie zjem ani widelca i tym samym będzie głupia sytuacja bo.... obiad został zrobiony i czemu go nie jem..ech głupie to aż śmieszne, ale nie do końca dla mnie śmieszne 

- dziwny123
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 994
- Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56
Ja mogę jeść, ale głównie pokarm ciężkostrawny, "dieta" ciężkostrawna zmniejsza moje dolegliwości gastryczne. Nie zostało na sto procent ustalone, czy moje dolegliwości mają podłoże psychiczne czy fizyczne. Gdy dolegliwości się nasilają, czasem dostaje takiego ataku wściekłości, że biję pięścią i kopę kolanem swój żołądek.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1006
- Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09
Sęk w tym, że Ty masz dostawać tych ataków paniki, Ty masz pozwalać sobie na lęk, ale przy tym wwzystkim masz pamiętać, że masz zaburzenie lękowe. Jest to moment w którym Twoje myśli emocjonalne (w moim przypadku gniew, strach, frustracja i smutek w epizodach depresyjnych) są nie ważne, bo musisz działać wyłącznie logiką. Niereaktywność, ryzykowanie, akceptacja i wszysko inne co jest w materiałach opisane, to podstawa. Lęku też nie ma się co bać, bo to emocja, która ma nam w życiu pomagać gdy zobaczymy napastnika, tyle że w naszych czasach zamiast ją dobrze używać to boimy się wszystkiego.Violator pisze:Mi się nie chce jeść przez nerwicę, normalnie czasami siedzę się gapie w talerz i myślę, że zaraz dostanę ataku paniki i nie zjem ani widelca i tym samym będzie głupia sytuacja bo.... obiad został zrobiony i czemu go nie jem..ech głupie to aż śmieszne, ale nie do końca dla mnie śmieszne
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
bardzo bilam się z myślami dziś czy nie podarować sobie tego wyżalania się , które się zbiera od kilku dni. Doszłam do wniosku że jednak muszę te emocje gdzies wywalić. Wszystko się tak dobrze układa bo psychicznie czuję się bardzo dobrze ale nestety objaw sercowy dowala co jakiś czas. Jak ja to mam zaakceptować jak tak strasznie się boję. Potykania , dziwne przekręcania serca itd. Chwilowe potykania to jakoś ogarniam ale czasem tak mi się serducho wykręca przez dłuższą chwilkę i dostaje wtedy takiego przerażenia że nie wiem czy jest mi ciemno i słabo z przerażenia czy faktycznie coś mi grozi. Serducho zawsze wraca do rytmu ale strasznie się boję i zawsze mam wizję karetki wtedy i że mnie ratują i bóg wie co. Miał ktoś takie objawy? Nie chodzi mi o takie potykania typu łup, przerwa w biuciu bo takie to też miewam ale takie jakby wiercenia się serducha. Muszę się chyba dziś porządnie wybeczeć bo codziennie żyję tylko czekając na ten objaw. Kurcze od kilku lat miewałam z secem problemy ale ostatnio od 5 miesięcy mocniej dowalają. Wizyta u kardiologa jakoś nie do końca pomogła. Biorę concor cor i jest dużo lepiej po nim i mniej tych dziwnych zachowań serca ale całkowicie to nie wyeliminowało. Ciężko uwierzyć, że to od nerwicy aż takie objawy i że to niegroźne. Po prostu już nie mam siły na to wszystko. Zastanawiałm się dziś żeby po prostu mieć to gdzieś i pogodzić się nawet ze śmiercią bo takiego życia w oczekiwaniu to mam już dość. Jest np tak że taki fajny dzien i samopoczucie świetne a tu serce tak zaszaleje że potem nie mogę się pozbierać.Czekam zawsze chwilkę żeby się uspokoiło i się zastanawiam czy wzywać pomocy. Ma ktoś podobnie?
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
- myszusia
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 545
- Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10
Betii co prawda takich akcji nie mam jak Ty,ale podobnie mam z drżeniem mięśni. To jedyny objaw,którego nie mogę wyeliminować i choc wiem,ze nic mi nie grozi czasami daje popalić. Ale ja do tego podchodzę na spokojnie nie daje się temu zwariować,bo gdyby było cos nie tak to juz dawno by wyszło. Tak samo jak u Ciebie z serduszkiem. A i owszem slabo może Ci się robic od nadmiaru emocji.
" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
Myszusia ja drżenie mięsni też miewam choć ostatnio rzadziej tyle że się tym nie przejmuje bo porównując jednak objaw sercowy a od mięsni to mięsnie mnie nie przerażają. Boże ja naprawde się zastanawiam czasem ile jeszcze pożyję???Może wypłakanie się trochę pomoże.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1006
- Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09
Nie wiadomo ile pożyjesz. Nikt z nas nie jest Nostradamusem, ale z tego co wiem to ludzie którym nic nie jest żyją całkiem sporo. Od serca zaczęła się moja nerwica. Brałem z początku propranolol, a potem con cor. Najlepszym wyjściem w moim wypadku było odstawienie, bo jak sami wiemy organizm nie jest w stanie siebie zniszczyć. Nasze serce jest przystosowane do ciągłego bicia, nawet w szybkim tempie. Wpadałaś w błędne koło lękowe ponieważ boisz się bicia serca, boisz się czegoś co jest normalne. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak często przed zaburzeniem Twoje serce przyspieszało do zawrotnych prędkości np przy sprincie do autobusu i NIC mu się nie działo. Powiem Ci teraz co się z Tobą dzieje.
Twój stan lękowy wysyła Ci myśli o śmierci i o zawałach. Dlaczego? Bo błędnie wykrył zagrożenie w biciu serca. Dlaczego masz takie myśli? Bo fajnie by było jeszcze pochodzić po tym świecie. By stan lękowy utrzymał się jak najdłużej to musi wysyłać myśli które nas przerażą, dlatego nie myślisz o tym, że przegapisz w domu serial, bo jak już wcześniej pisałem na forum byś to olała. Podsumowując lęk chwyta sie naszych największych wartości. To jednak nie wszystko. Zrozum co dzieje sie z Twoim sercem.
Stan emocjonalny uczepił się lękiem bicia serca czyli bicie serca jest zagrożeniem -> podczas lęku serce bije szybciej wskutek reakcji walcz albo uciekaj która by przyspieszyć nasze reakcje zmusza je szybszej pracy a do tego pompuje Ci adrenaline, co skutkuje JESZCZE szybszym biciem serca -> lęk wzrasta bo serce bije szybciej -> odczuwając szybsze bicie serca przychodzą myśli o śmierci -> boisz się myśli, serce przyspiesza -> wpadasz w panikę
Zaakceptuj bicie serca jako normalną rzecz i nie wsłuchuj się w nie. Jak przyjdą myśli o śmierci zastosuj metodę z forum o ryzykowaniu czy poddawaniu skarbu. Jak tylko zwrócisz uwagę na bicie serca skup swoją całą uwagę na czymś innym np na książce by odwracać uwagę myśli od tego, a organizm się przyzwyczai do faktu iż bicie serca nie jest zagrożeniem, bo przecież nie wciągasz się w myśli lękowe i przestaniesz zwracać na to uwagę.
Twój stan lękowy wysyła Ci myśli o śmierci i o zawałach. Dlaczego? Bo błędnie wykrył zagrożenie w biciu serca. Dlaczego masz takie myśli? Bo fajnie by było jeszcze pochodzić po tym świecie. By stan lękowy utrzymał się jak najdłużej to musi wysyłać myśli które nas przerażą, dlatego nie myślisz o tym, że przegapisz w domu serial, bo jak już wcześniej pisałem na forum byś to olała. Podsumowując lęk chwyta sie naszych największych wartości. To jednak nie wszystko. Zrozum co dzieje sie z Twoim sercem.
Stan emocjonalny uczepił się lękiem bicia serca czyli bicie serca jest zagrożeniem -> podczas lęku serce bije szybciej wskutek reakcji walcz albo uciekaj która by przyspieszyć nasze reakcje zmusza je szybszej pracy a do tego pompuje Ci adrenaline, co skutkuje JESZCZE szybszym biciem serca -> lęk wzrasta bo serce bije szybciej -> odczuwając szybsze bicie serca przychodzą myśli o śmierci -> boisz się myśli, serce przyspiesza -> wpadasz w panikę
Zaakceptuj bicie serca jako normalną rzecz i nie wsłuchuj się w nie. Jak przyjdą myśli o śmierci zastosuj metodę z forum o ryzykowaniu czy poddawaniu skarbu. Jak tylko zwrócisz uwagę na bicie serca skup swoją całą uwagę na czymś innym np na książce by odwracać uwagę myśli od tego, a organizm się przyzwyczai do faktu iż bicie serca nie jest zagrożeniem, bo przecież nie wciągasz się w myśli lękowe i przestaniesz zwracać na to uwagę.
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
Ja szybkiego bicia się aż tak nie boje tylko tych potykań, przekręcań i motylków w klatce, robi mi się przy tym słabo jak to jest troszkę dłużej. Po prostu boje się że nie wróci do rytmu.Sam przyspieszony puls to nic takiego w nerwicy ale już te przeskoki i dziwne zachowania tak.subzero1993 pisze:Nie wiadomo ile pożyjesz. Nikt z nas nie jest Nostradamusem, ale z tego co wiem to ludzie którym nic nie jest żyją całkiem sporo. Od serca zaczęła się moja nerwica. Brałem z początku propranolol, a potem con cor. Najlepszym wyjściem w moim wypadku było odstawienie, bo jak sami wiemy organizm nie jest w stanie siebie zniszczyć. Nasze serce jest przystosowane do ciągłego bicia, nawet w szybkim tempie. Wpadałaś w błędne koło lękowe ponieważ boisz się bicia serca, boisz się czegoś co jest normalne. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak często przed zaburzeniem Twoje serce przyspieszało do zawrotnych prędkości np przy sprincie do autobusu i NIC mu się nie działo. Powiem Ci teraz co się z Tobą dzieje.
Twój stan lękowy wysyła Ci myśli o śmierci i o zawałach. Dlaczego? Bo błędnie wykrył zagrożenie w biciu serca. Dlaczego masz takie myśli? Bo fajnie by było jeszcze pochodzić po tym świecie. By stan lękowy utrzymał się jak najdłużej to musi wysyłać myśli które nas przerażą, dlatego nie myślisz o tym, że przegapisz w domu serial, bo jak już wcześniej pisałem na forum byś to olała. Podsumowując lęk chwyta sie naszych największych wartości. To jednak nie wszystko. Zrozum co dzieje sie z Twoim sercem.
Stan emocjonalny uczepił się lękiem bicia serca czyli bicie serca jest zagrożeniem -> podczas lęku serce bije szybciej wskutek reakcji walcz albo uciekaj która by przyspieszyć nasze reakcje zmusza je szybszej pracy a do tego pompuje Ci adrenaline, co skutkuje JESZCZE szybszym biciem serca -> lęk wzrasta bo serce bije szybciej -> odczuwając szybsze bicie serca przychodzą myśli o śmierci -> boisz się myśli, serce przyspiesza -> wpadasz w panikę
Zaakceptuj bicie serca jako normalną rzecz i nie wsłuchuj się w nie. Jak przyjdą myśli o śmierci zastosuj metodę z forum o ryzykowaniu czy poddawaniu skarbu. Jak tylko zwrócisz uwagę na bicie serca skup swoją całą uwagę na czymś innym np na książce by odwracać uwagę myśli od tego, a organizm się przyzwyczai do faktu iż bicie serca nie jest zagrożeniem, bo przecież nie wciągasz się w myśli lękowe i przestaniesz zwracać na to uwagę.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1006
- Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09
Też miałem potykania serca, ale wróciło do normy. Nie usprawiedliwiaj nerwicy 

Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
Subzero ja nie chcę usprawiedliwiać nerwicy tylko dziwi mnie że objawy nerwicy mogą bys aż tak silne. Ja naprade nie jestem jakimś strasznym mazgajem bo pomimo że nerwicę i to bardzo silną momentami mam od 11 lat to nie wziełam ani 1 dnia zwolnienia w pracy. Czasem mam meksyk w głowie i czuję się strasznie ale normalnie funkcjonuję. Teraz poprostu nie radze sobie z tymi sercowymi objawami bo mam troszkę inne objawy i chciałam dopytać żeby sie upewnić. Badania wszystkie lub prawie wszystkie zaliczyłam ale człowiek po prostu boi się o siebie i chwilami ma ząłamke że nie przechodzą objawy. VCo mnie najbardziej dziwi to to że od 3 lub 4 miesięcy czuję się tak normalnie i dobrze bez tego leu wolnopłynącego i dd, DP a objawy jednak dalej są. Jestem już w miarę spokojna i gdyby nie te objawy to bym powiedziała że byłoby super. Możliwe że pomimo świetnego dobrego stanu te objawy utrzymają się dłużej?
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay