Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
- bareten
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 688
- Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37
Lekarz powiedział, że jeśli już dwa razy pomagał mi ten lek, to póki co nie widzi sensu żeby zmieniać na inny. Stąd też kazał po prostu zwiększyć dawke. Powiedział, że lek można zawsze zmienić, ale ze nie chce mi tego robić póki mamy opcje kombinacji z tym lekiem. Od początku byłem uparty, bo było mi trochę lepiej i cały czas może złudnie wmawiałem sobie, że dam radę bez zwiększania dawki. Jednak minął miesiąc od wizyty u lekarza i są góry i doliny jeśli chodzi o samopoczucie. Ogólnie nie rusza się zbyt dużo w tą lepszą stronę, a czasem mam wrażenie że stoję w miejscu lub jest nawet gorzej. Może nie z samym lękiem, ale ogólnym samopoczuciem. Powiedziałbym, że teraz moje życie to taka trochę wegetacja. Niby coś robię , niby jakoś funkcjonuję. Jednak czasem pojawią się takie dni że przyjdzie jakiś lęk i znów mam tydzień do tyłu. Stąd stwierdzam, że może to ten czas by po raz trzeci zaufać lekarzowi i po prostu wykonać jego polecenie. Czemu mam się męczyć...
Jak u Ciebie? Pamiętam Twoje pierwsze posty. Czy leki umożliwiają Ci już w miarę normalne funkcjonowanie?
Z terapią próbuje, ale chyba mam za duże oczekiwania odnośnie terapeutów.
Jak u Ciebie? Pamiętam Twoje pierwsze posty. Czy leki umożliwiają Ci już w miarę normalne funkcjonowanie?
Z terapią próbuje, ale chyba mam za duże oczekiwania odnośnie terapeutów.
- bareten
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 688
- Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37
Ogólnie też nie mogę powiedzieć że jest gorzej. W połowie stycznia, bałem się chodzić do pracy. Kiedy miałem sam pojechać do sklepu oddalonego 4 km po bułki, to po wyjściu z domu przed wejściem do samochodu miałem takiego kręcioła w głowie i strach jakby ktoś za mną stał z pistoletem i celował mi w głowę... Dosłownie.
Teraz jest połowa lutego, chodzę do pracy. Właśnie jestem z rodziną na urlopie na Mazurach 400 km od domu. Chodzimy na basen, gramy w gry, nawet wczoraj wypiłem jedno piwko. Teraz poszedłem sobie sam nad jezioro gdzie siedzę na ławce i pisze tego posta, a niedawno bałem się zostać sam w domu. Nawet minęły te uczucia odlewania, tracenia kontaktu z rzeczywistością. Minęły też zapytania do siebie w głowie, czy ja może nie zwariowałem albo nie wariuje. Ostatnio mogę nawet powiedzieć, że derealizacja albo w dużym stopniu zeszła, albo stała się po prostu zjadliwa. Nie czuję już tej obcości wykonywanych czynności, a to co robiłem wczoraj nie przyprawia mnie już o myśli czy to wydarzyło się naprawdę, tylko składa się już w jeden ciąg zdarzeń z dniem dzisiejszym. Nawet trochę wróciła pamięć, wiem już który jest dzień tygodnia i w środę potrafię powiedzieć co robiłem w poniedziałek lub sobotę. Gdzie wcześniej miałem problem, bo nie wiedziałem który jest dzień tygodnia i co robiłem kilka godzin wcześniej...
Ale czuję, że jakiś nieokreślony lęk i niepokój jest dalej obecny. Robię wszystko ale jest to jakby wymuszone i nie sprawia radości. Nie ma jakiegoś określonego lęku, ale gdy wstaje z łóżka to już czuję się dziwnie. Kręci mi się w głowie i przychodzi jakiś niepokój. Już zaczynam się zastanawiać jak to będzie po urlopie, jak znów wrócę do domu. Bo przecież teraz jest fajnie, jestem gdzie indziej a zaraz znów będę w domu gdzie od połowy grudnia wszystko się zaczęło. To wszystko jednak jak widać pokazuje tylko to, że jest lepiej, ale nerwica jest cały czas i nie tak łatwo się jej pozbyć.
Teraz jest połowa lutego, chodzę do pracy. Właśnie jestem z rodziną na urlopie na Mazurach 400 km od domu. Chodzimy na basen, gramy w gry, nawet wczoraj wypiłem jedno piwko. Teraz poszedłem sobie sam nad jezioro gdzie siedzę na ławce i pisze tego posta, a niedawno bałem się zostać sam w domu. Nawet minęły te uczucia odlewania, tracenia kontaktu z rzeczywistością. Minęły też zapytania do siebie w głowie, czy ja może nie zwariowałem albo nie wariuje. Ostatnio mogę nawet powiedzieć, że derealizacja albo w dużym stopniu zeszła, albo stała się po prostu zjadliwa. Nie czuję już tej obcości wykonywanych czynności, a to co robiłem wczoraj nie przyprawia mnie już o myśli czy to wydarzyło się naprawdę, tylko składa się już w jeden ciąg zdarzeń z dniem dzisiejszym. Nawet trochę wróciła pamięć, wiem już który jest dzień tygodnia i w środę potrafię powiedzieć co robiłem w poniedziałek lub sobotę. Gdzie wcześniej miałem problem, bo nie wiedziałem który jest dzień tygodnia i co robiłem kilka godzin wcześniej...
Ale czuję, że jakiś nieokreślony lęk i niepokój jest dalej obecny. Robię wszystko ale jest to jakby wymuszone i nie sprawia radości. Nie ma jakiegoś określonego lęku, ale gdy wstaje z łóżka to już czuję się dziwnie. Kręci mi się w głowie i przychodzi jakiś niepokój. Już zaczynam się zastanawiać jak to będzie po urlopie, jak znów wrócę do domu. Bo przecież teraz jest fajnie, jestem gdzie indziej a zaraz znów będę w domu gdzie od połowy grudnia wszystko się zaczęło. To wszystko jednak jak widać pokazuje tylko to, że jest lepiej, ale nerwica jest cały czas i nie tak łatwo się jej pozbyć.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 grudnia 2024, o 08:25
Widzę że masz tak jak ja, objawów mniej ale ciągle czuje taki nieokreślony lęk, niepokój czasami już nie wiem przed czym. Takie coś jakby głowa była na wyższych obrotach.bareten pisze: ↑19 lutego 2025, o 14:20Ogólnie też nie mogę powiedzieć że jest gorzej. W połowie stycznia, bałem się chodzić do pracy. Kiedy miałem sam pojechać do sklepu oddalonego 4 km po bułki, to po wyjściu z domu przed wejściem do samochodu miałem takiego kręcioła w głowie i strach jakby ktoś za mną stał z pistoletem i celował mi w głowę... Dosłownie.
Teraz jest połowa lutego, chodzę do pracy. Właśnie jestem z rodziną na urlopie na Mazurach 400 km od domu. Chodzimy na basen, gramy w gry, nawet wczoraj wypiłem jedno piwko. Teraz poszedłem sobie sam nad jezioro gdzie siedzę na ławce i pisze tego posta, a niedawno bałem się zostać sam w domu. Nawet minęły te uczucia odlewania, tracenia kontaktu z rzeczywistością. Minęły też zapytania do siebie w głowie, czy ja może nie zwariowałem albo nie wariuje. Ostatnio mogę nawet powiedzieć, że derealizacja albo w dużym stopniu zeszła, albo stała się po prostu zjadliwa. Nie czuję już tej obcości wykonywanych czynności, a to co robiłem wczoraj nie przyprawia mnie już o myśli czy to wydarzyło się naprawdę, tylko składa się już w jeden ciąg zdarzeń z dniem dzisiejszym. Nawet trochę wróciła pamięć, wiem już który jest dzień tygodnia i w środę potrafię powiedzieć co robiłem w poniedziałek lub sobotę. Gdzie wcześniej miałem problem, bo nie wiedziałem który jest dzień tygodnia i co robiłem kilka godzin wcześniej...
Ale czuję, że jakiś nieokreślony lęk i niepokój jest dalej obecny. Robię wszystko ale jest to jakby wymuszone i nie sprawia radości. Nie ma jakiegoś określonego lęku, ale gdy wstaje z łóżka to już czuję się dziwnie. Kręci mi się w głowie i przychodzi jakiś niepokój. Już zaczynam się zastanawiać jak to będzie po urlopie, jak znów wrócę do domu. Bo przecież teraz jest fajnie, jestem gdzie indziej a zaraz znów będę w domu gdzie od połowy grudnia wszystko się zaczęło. To wszystko jednak jak widać pokazuje tylko to, że jest lepiej, ale nerwica jest cały czas i nie tak łatwo się jej pozbyć.
No i sporadyczne łapiące mnie objawy somatyczne ale niestety nadal codziennie.
Trzymaj się, będzie dobrze po powrocie, ważne to starać się nie nakręcać i próbować cieszyć małymi rzeczami mimo że człowiek jest wyprany z emocji. (Ja np czasami idę popatrzeć na młodego jak śpi to powoduje trochę radości, takiej prawdziwej).
Medytuje chociaż dawniej uznawałem to za głupie, ciężko jest mi wysiedzieć 10-15 minut bez błądzenia myślami ale próbuje.
Jak jest źle to staram się wydłużać wydech...
Ale to pewnie znasz bo to podstawy każdego nerwicowca.
Z objawów miałeś coś takiego że np. zasypiasz i nagle się budzisz już zasypiając bo brakuje oddechu jakby taki bezdech lub serce przyspiesza? Takie dziwne nagłe wybudzenie na granicy snu i jawy, nie wiem jak to opisać ale łapie mnie to ostatnio... Zerwę się i dalej idę spać. Dla mnie to nowość albo nie pamiętam że to miałem lata temu...
- Paulosia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 107
- Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57
Też myślę, że jeżeli ten lek Ci pomaga, to nie ma co zmieniać..ale trzeba wiedzieć też, czego spodziewać się od leków. Jeżeli są to SSRI, to musimy pamiętać, że są one tylko po to, żeby nas podnieść z łóżka i żeby nam się "cokolwiek chciało" tzn. chciało nam się podjąć dalsze kroki, żeby wyzdrowieć, wyrwać nas z apatii.. I u mnie zrobił to Setaloft znakomicie, już praktycznie po 2,5 tyg. brania. Jednak jeżeli chodzi o somatyczne dolegliwości, albo o nakręcanie się, katastrofizowanie, to robią to leki przeciwlękowe. SSRI nam w tym nie pomogą. Więc myślę, że mógłbyś zapytać lekarza o np. Pragiole (są małe dawki), lub Preato (ale tu dawki są już od 100mg w górę, a na początku trzeba by było zacząć od najmniejszej)- nie pamiętam czy robiłeś do tego podejście? Coś mi się teraz kojarzy, że chyba tak? Do tego leku też trzeba się przyzwyczaić, ok. 4 dni, jeżeli jest wszystko ok, to można brac, jeżeli nie, to znaczy, że trzeba poszukać czegoś innego niż pregabaliny.bareten pisze: ↑19 lutego 2025, o 14:05Lekarz powiedział, że jeśli już dwa razy pomagał mi ten lek, to póki co nie widzi sensu żeby zmieniać na inny. Stąd też kazał po prostu zwiększyć dawke. Powiedział, że lek można zawsze zmienić, ale ze nie chce mi tego robić póki mamy opcje kombinacji z tym lekiem. Od początku byłem uparty, bo było mi trochę lepiej i cały czas może złudnie wmawiałem sobie, że dam radę bez zwiększania dawki. Jednak minął miesiąc od wizyty u lekarza i są góry i doliny jeśli chodzi o samopoczucie. Ogólnie nie rusza się zbyt dużo w tą lepszą stronę, a czasem mam wrażenie że stoję w miejscu lub jest nawet gorzej. Może nie z samym lękiem, ale ogólnym samopoczuciem. Powiedziałbym, że teraz moje życie to taka trochę wegetacja. Niby coś robię , niby jakoś funkcjonuję. Jednak czasem pojawią się takie dni że przyjdzie jakiś lęk i znów mam tydzień do tyłu. Stąd stwierdzam, że może to ten czas by po raz trzeci zaufać lekarzowi i po prostu wykonać jego polecenie. Czemu mam się męczyć...
Jak u Ciebie? Pamiętam Twoje pierwsze posty. Czy leki umożliwiają Ci już w miarę normalne funkcjonowanie?
Z terapią próbuje, ale chyba mam za duże oczekiwania odnośnie terapeutów.
Powiem jak to rzeczywiście jest, i piszę to też jako psycholog z wykształcenia - leki tego nie zrobią, a tego nie powie nam lekarz


U mnie od tygodnia jest na prawdę dobrze, myśli mam znacznie mniej (już nie wiem czy jest to efekt zwiększonej znów pregabaliny (no jakoś ona wcześniej mi myśli nie usuwała), czy to efekt mojej własnej pracy czyli olewania myśli lub wyśmiewania. Bardziej obstawiam sposób nr. 2. Wczoraj miałam moment, że nasiliły się myśli i trochę opadło mi samopoczucie, ale to może być efektem stresującej mnie dzisiaj rozmowy.... którą wiem, że muszę odbyć. Poza tym no cały czas walczę, z myślami głównie, somaty same odeszły, bo od samego początku jakoś tak miałam, że po lekarzach nie latałam, bo wiedziałam, że robi mi to nerwica, poza tym no jakoś aż tak się nie bałam tego, bardziej "panikowałam" dlaczego mam ataki niż co one pokazują. U mnie najgorsze od samego początku są niestety myśli...mówię tu oczywiście o myślach z najbardziej przykrej dziedziny........wiemy jakie............staram się w nie nie wkręcać, raz jest lepiej raz jest gorzej.
Poza tym, niezmiennie zachęcam Cię do posłuchania chłopaków

- Paulosia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 107
- Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57
Ja myślę, że chyba leki przeciwlękowe tu by załatwiły sprawębareten pisze: ↑19 lutego 2025, o 14:20Ogólnie też nie mogę powiedzieć że jest gorzej. W połowie stycznia, bałem się chodzić do pracy. Kiedy miałem sam pojechać do sklepu oddalonego 4 km po bułki, to po wyjściu z domu przed wejściem do samochodu miałem takiego kręcioła w głowie i strach jakby ktoś za mną stał z pistoletem i celował mi w głowę... Dosłownie.
Teraz jest połowa lutego, chodzę do pracy. Właśnie jestem z rodziną na urlopie na Mazurach 400 km od domu. Chodzimy na basen, gramy w gry, nawet wczoraj wypiłem jedno piwko. Teraz poszedłem sobie sam nad jezioro gdzie siedzę na ławce i pisze tego posta, a niedawno bałem się zostać sam w domu. Nawet minęły te uczucia odlewania, tracenia kontaktu z rzeczywistością. Minęły też zapytania do siebie w głowie, czy ja może nie zwariowałem albo nie wariuje. Ostatnio mogę nawet powiedzieć, że derealizacja albo w dużym stopniu zeszła, albo stała się po prostu zjadliwa. Nie czuję już tej obcości wykonywanych czynności, a to co robiłem wczoraj nie przyprawia mnie już o myśli czy to wydarzyło się naprawdę, tylko składa się już w jeden ciąg zdarzeń z dniem dzisiejszym. Nawet trochę wróciła pamięć, wiem już który jest dzień tygodnia i w środę potrafię powiedzieć co robiłem w poniedziałek lub sobotę. Gdzie wcześniej miałem problem, bo nie wiedziałem który jest dzień tygodnia i co robiłem kilka godzin wcześniej...
Ale czuję, że jakiś nieokreślony lęk i niepokój jest dalej obecny. Robię wszystko ale jest to jakby wymuszone i nie sprawia radości. Nie ma jakiegoś określonego lęku, ale gdy wstaje z łóżka to już czuję się dziwnie. Kręci mi się w głowie i przychodzi jakiś niepokój. Już zaczynam się zastanawiać jak to będzie po urlopie, jak znów wrócę do domu. Bo przecież teraz jest fajnie, jestem gdzie indziej a zaraz znów będę w domu gdzie od połowy grudnia wszystko się zaczęło. To wszystko jednak jak widać pokazuje tylko to, że jest lepiej, ale nerwica jest cały czas i nie tak łatwo się jej pozbyć.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 71
- Rejestracja: 7 października 2023, o 13:41
Ja tak miewam. Nie wiem co to. Lekarz na SOR mówił, że to nerwica.kiki333 pisze: ↑19 lutego 2025, o 19:49Z objawów miałeś coś takiego że np. zasypiasz i nagle się budzisz już zasypiając bo brakuje oddechu jakby taki bezdech lub serce przyspiesza? Takie dziwne nagłe wybudzenie na granicy snu i jawy, nie wiem jak to opisać ale łapie mnie to ostatnio... Zerwę się i dalej idę spać. Dla mnie to nowość albo nie pamiętam że to miałem lata temu...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 172
- Rejestracja: 21 listopada 2024, o 19:35
Pawlo41 pisze: ↑20 lutego 2025, o 08:55Taj to jest nerwica mnie tez takie cos zlapalo razkiki333 pisze: ↑19 lutego 2025, o 19:49Z objawów miałeś coś takiego że np. zasypiasz i nagle się budzisz już zasypiając bo brakuje oddechu jakby taki bezdech lub serce przyspiesza? Takie dziwne nagłe wybudzenie na granicy snu i jawy, nie wiem jak to opisać ale łapie mnie to ostatnio... Zerwę się i dalej idę spać. Dla mnie to nowość albo nie pamiętam że to miałem lata temu...
Ja tak miewam. Nie wiem co to. Lekarz na SOR mówił, że to nerwica.
- bareten
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 688
- Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37
Paulosia pisze: ↑20 lutego 2025, o 06:35Też myślę, że jeżeli ten lek Ci pomaga, to nie ma co zmieniać..ale trzeba wiedzieć też, czego spodziewać się od leków. Jeżeli są to SSRI, to musimy pamiętać, że są one tylko po to, żeby nas podnieść z łóżka i żeby nam się "cokolwiek chciało" tzn. chciało nam się podjąć dalsze kroki, żeby wyzdrowieć, wyrwać nas z apatii.. I u mnie zrobił to Setaloft znakomicie, już praktycznie po 2,5 tyg. brania. Jednak jeżeli chodzi o somatyczne dolegliwości, albo o nakręcanie się, katastrofizowanie, to robią to leki przeciwlękowe. SSRI nam w tym nie pomogą. Więc myślę, że mógłbyś zapytać lekarza o np. Pragiole (są małe dawki), lub Preato (ale tu dawki są już od 100mg w górę, a na początku trzeba by było zacząć od najmniejszej)- nie pamiętam czy robiłeś do tego podejście? Coś mi się teraz kojarzy, że chyba tak? Do tego leku też trzeba się przyzwyczaić, ok. 4 dni, jeżeli jest wszystko ok, to można brac, jeżeli nie, to znaczy, że trzeba poszukać czegoś innego niż pregabaliny.bareten pisze: ↑19 lutego 2025, o 14:05Lekarz powiedział, że jeśli już dwa razy pomagał mi ten lek, to póki co nie widzi sensu żeby zmieniać na inny. Stąd też kazał po prostu zwiększyć dawke. Powiedział, że lek można zawsze zmienić, ale ze nie chce mi tego robić póki mamy opcje kombinacji z tym lekiem. Od początku byłem uparty, bo było mi trochę lepiej i cały czas może złudnie wmawiałem sobie, że dam radę bez zwiększania dawki. Jednak minął miesiąc od wizyty u lekarza i są góry i doliny jeśli chodzi o samopoczucie. Ogólnie nie rusza się zbyt dużo w tą lepszą stronę, a czasem mam wrażenie że stoję w miejscu lub jest nawet gorzej. Może nie z samym lękiem, ale ogólnym samopoczuciem. Powiedziałbym, że teraz moje życie to taka trochę wegetacja. Niby coś robię , niby jakoś funkcjonuję. Jednak czasem pojawią się takie dni że przyjdzie jakiś lęk i znów mam tydzień do tyłu. Stąd stwierdzam, że może to ten czas by po raz trzeci zaufać lekarzowi i po prostu wykonać jego polecenie. Czemu mam się męczyć...
Jak u Ciebie? Pamiętam Twoje pierwsze posty. Czy leki umożliwiają Ci już w miarę normalne funkcjonowanie?
Z terapią próbuje, ale chyba mam za duże oczekiwania odnośnie terapeutów.
Powiem jak to rzeczywiście jest, i piszę to też jako psycholog z wykształcenia - leki tego nie zrobią, a tego nie powie nam lekarz- mianowicie - chodzi o zmianę naszych (głównie) błędnych przekonań, zmianę naszych dziwnych przyzwyczajeń umysłowych, zmianę naszych reakcji na stres
i to zrobimy na terapii, jeżeli chcemy zrobić to sami, to musimy mieć na prawdę ogromną wiedzę w tym temacie, jak to działa, co jest czym, a w naszym przypadku wiedzę z psychologii poznawczej, procesów poznawczych i oczywiście cała wiedza o behawioryźmie... to jest trudne, a dla osób powiedzmy "z innej dziedziny" to już w ogóle staje się trudne. Kolejną sprawą jest szukanie sposobów/ rozwiązań i tego JAK TO ZROBIĆ NAJŁATWIEJ, więc tu.. już nie damy rady sami tego zrobić, w końcu po coś istnieją szkoły psychoterapii.. Sami próbując - oczywiście możemy - nawet ja próbuję sama działać, tzn. "przyspieszyć proces terapii" jednak właśnie - to jest proces.....i nic nie zadzieje się od razu, jednak wiem, ze terapeuta to jest "mentor". On zwłaszcza w terapii naszego nurtu CBT, ma nas poprowdzić, tak, aby naprowadzić, czyli żebyśmy sami nie musieli się męczyć z szukaniem co jest czym i co jest od czego zależne.. A poza tym sami - możemy zabłądzić. W terapii ważna jest relacja, jeżeli nam ktoś nie pasuje (tu jest wiele przyczyn, niekoniecznie "z nami jest coś nie tak"), musimy do siebie pasować. Ja znam osoby, które musiały zmienić terapeutę, bo poprzedni nie pasował. Nawet ja się teraz zastanawiam, czy mój obecny do mnie pasuje. I tego też nie widać na pierwszym spotkaniu niestety, ja jestem po 8 spotkaniach i mam mieszane uczucia, u poprzedniej byłam też 8 razy i jednak się nam nie udało. I myślę, że w tym wszystkim chyba trzeba po prostu się nie poddawać i trochę "mieć to gdzieś".
U mnie od tygodnia jest na prawdę dobrze, myśli mam znacznie mniej (już nie wiem czy jest to efekt zwiększonej znów pregabaliny (no jakoś ona wcześniej mi myśli nie usuwała), czy to efekt mojej własnej pracy czyli olewania myśli lub wyśmiewania. Bardziej obstawiam sposób nr. 2. Wczoraj miałam moment, że nasiliły się myśli i trochę opadło mi samopoczucie, ale to może być efektem stresującej mnie dzisiaj rozmowy.... którą wiem, że muszę odbyć. Poza tym no cały czas walczę, z myślami głównie, somaty same odeszły, bo od samego początku jakoś tak miałam, że po lekarzach nie latałam, bo wiedziałam, że robi mi to nerwica, poza tym no jakoś aż tak się nie bałam tego, bardziej "panikowałam" dlaczego mam ataki niż co one pokazują. U mnie najgorsze od samego początku są niestety myśli...mówię tu oczywiście o myślach z najbardziej przykrej dziedziny........wiemy jakie............staram się w nie nie wkręcać, raz jest lepiej raz jest gorzej.
Poza tym, niezmiennie zachęcam Cię do posłuchania chłopaków![]()
No hej, u mnie somaty juz raczej zniknęły. Jak już to zostały jedynie te ze strefy psychicznej tj jakieś delikatne zawroty głowy, uczucie dezorientacji, zmęczenie. Ale to już raczej nie somaty, a psychiczne objawy nerwicy.
No dwa razy wychodziłem z nerwy citalem w tym za pierwszym razem kiedy miałem taką agarofobie że nie wychodziłem ze swojego pokoju. Także ten lek dobrze działa także u mnie na lęki. U mnie zawsze w tym zanurzeniu depresyjno lękowym miałem duża przewagę lęków. Zawsze zaczynało się od dużego lęku, a dopiero potem strasznie leciał nastrój. Teraz lekarz przepisał mi Pragabaline tak jak mówisz, kazał brać 25-50mg aby złagodzić objawy somatyczne. Tłumaczył że rozluźni to trochę mięśnie, bo na wizycie narzekałem strasznie na bóle mięśniowe i bóle pleców. Mówił, że to symbolicznąla dawka. Lek wykupiłem, ale też go nie wziąłem.
Co do terapii to ciężko mi właśnie znaleźć kogoś sensownego, albo też ją po prostu nie tego oczekujem. Postanowiłem że od niedzieli zwiększam tą dawkę citalu o te pół tabletki. Wóz albo przewóz. Czytam na necie, że ssri najpierw działają przeciwlękowo a później dają działanie przeciwdepresyjne. Więc to by się przydało jakby coś takiego zatrybilo..
- Paulosia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 107
- Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57
Bardzo się cieszę, że masz zamiar zwiększyć Cital. Proponuję wziąć pregabalinę. Zacząć od 25mg przez 4 dni i obserwować efekt. Jeżeli będziesz się czuł nieswojo codziennie przez te 4 dni, to napisałabym do lekarza. (Ja zaczynając od razu mówię, czułam się pijana pierwszego i czwartego dnia, ale uznałam, że dam szansę, 5tego dnia już mi nic nie było, także mogę brać). Mi lekarz po tych 4 dniach 25mg, kazał zwiększyć właśnie do 50mg, było spoko. Trzeba też pamiętać, że pregabalina działa przeciwlękowo po kilku tygodniach regularnego stosowania, więc efektu "luzu" nie ma na drugi dzień, i raczej nie ma po tygodniu (u mnie nie było), efekty pojawiły się ok. 2 tygodnia. Na początku mialam 25mg rano i potem 25mg wieczorem (mozna to brac albo 2 albo 3x dziennie w podobnych dawkach, ale to już stwierdza lekarz). Ja obecnie mam 2 dawki, biorę 300mg rano i 300mg wieczorem. Tak to prawda, że rozluźniają mięśnie, działają też na bóle neuropatyczne, trzeba też pamiętać o regularnych godzinach brania.bareten pisze: ↑20 lutego 2025, o 10:24Paulosia pisze: ↑20 lutego 2025, o 06:35Też myślę, że jeżeli ten lek Ci pomaga, to nie ma co zmieniać..ale trzeba wiedzieć też, czego spodziewać się od leków. Jeżeli są to SSRI, to musimy pamiętać, że są one tylko po to, żeby nas podnieść z łóżka i żeby nam się "cokolwiek chciało" tzn. chciało nam się podjąć dalsze kroki, żeby wyzdrowieć, wyrwać nas z apatii.. I u mnie zrobił to Setaloft znakomicie, już praktycznie po 2,5 tyg. brania. Jednak jeżeli chodzi o somatyczne dolegliwości, albo o nakręcanie się, katastrofizowanie, to robią to leki przeciwlękowe. SSRI nam w tym nie pomogą. Więc myślę, że mógłbyś zapytać lekarza o np. Pragiole (są małe dawki), lub Preato (ale tu dawki są już od 100mg w górę, a na początku trzeba by było zacząć od najmniejszej)- nie pamiętam czy robiłeś do tego podejście? Coś mi się teraz kojarzy, że chyba tak? Do tego leku też trzeba się przyzwyczaić, ok. 4 dni, jeżeli jest wszystko ok, to można brac, jeżeli nie, to znaczy, że trzeba poszukać czegoś innego niż pregabaliny.bareten pisze: ↑19 lutego 2025, o 14:05Lekarz powiedział, że jeśli już dwa razy pomagał mi ten lek, to póki co nie widzi sensu żeby zmieniać na inny. Stąd też kazał po prostu zwiększyć dawke. Powiedział, że lek można zawsze zmienić, ale ze nie chce mi tego robić póki mamy opcje kombinacji z tym lekiem. Od początku byłem uparty, bo było mi trochę lepiej i cały czas może złudnie wmawiałem sobie, że dam radę bez zwiększania dawki. Jednak minął miesiąc od wizyty u lekarza i są góry i doliny jeśli chodzi o samopoczucie. Ogólnie nie rusza się zbyt dużo w tą lepszą stronę, a czasem mam wrażenie że stoję w miejscu lub jest nawet gorzej. Może nie z samym lękiem, ale ogólnym samopoczuciem. Powiedziałbym, że teraz moje życie to taka trochę wegetacja. Niby coś robię , niby jakoś funkcjonuję. Jednak czasem pojawią się takie dni że przyjdzie jakiś lęk i znów mam tydzień do tyłu. Stąd stwierdzam, że może to ten czas by po raz trzeci zaufać lekarzowi i po prostu wykonać jego polecenie. Czemu mam się męczyć...
Jak u Ciebie? Pamiętam Twoje pierwsze posty. Czy leki umożliwiają Ci już w miarę normalne funkcjonowanie?
Z terapią próbuje, ale chyba mam za duże oczekiwania odnośnie terapeutów.
Powiem jak to rzeczywiście jest, i piszę to też jako psycholog z wykształcenia - leki tego nie zrobią, a tego nie powie nam lekarz- mianowicie - chodzi o zmianę naszych (głównie) błędnych przekonań, zmianę naszych dziwnych przyzwyczajeń umysłowych, zmianę naszych reakcji na stres
i to zrobimy na terapii, jeżeli chcemy zrobić to sami, to musimy mieć na prawdę ogromną wiedzę w tym temacie, jak to działa, co jest czym, a w naszym przypadku wiedzę z psychologii poznawczej, procesów poznawczych i oczywiście cała wiedza o behawioryźmie... to jest trudne, a dla osób powiedzmy "z innej dziedziny" to już w ogóle staje się trudne. Kolejną sprawą jest szukanie sposobów/ rozwiązań i tego JAK TO ZROBIĆ NAJŁATWIEJ, więc tu.. już nie damy rady sami tego zrobić, w końcu po coś istnieją szkoły psychoterapii.. Sami próbując - oczywiście możemy - nawet ja próbuję sama działać, tzn. "przyspieszyć proces terapii" jednak właśnie - to jest proces.....i nic nie zadzieje się od razu, jednak wiem, ze terapeuta to jest "mentor". On zwłaszcza w terapii naszego nurtu CBT, ma nas poprowdzić, tak, aby naprowadzić, czyli żebyśmy sami nie musieli się męczyć z szukaniem co jest czym i co jest od czego zależne.. A poza tym sami - możemy zabłądzić. W terapii ważna jest relacja, jeżeli nam ktoś nie pasuje (tu jest wiele przyczyn, niekoniecznie "z nami jest coś nie tak"), musimy do siebie pasować. Ja znam osoby, które musiały zmienić terapeutę, bo poprzedni nie pasował. Nawet ja się teraz zastanawiam, czy mój obecny do mnie pasuje. I tego też nie widać na pierwszym spotkaniu niestety, ja jestem po 8 spotkaniach i mam mieszane uczucia, u poprzedniej byłam też 8 razy i jednak się nam nie udało. I myślę, że w tym wszystkim chyba trzeba po prostu się nie poddawać i trochę "mieć to gdzieś".
U mnie od tygodnia jest na prawdę dobrze, myśli mam znacznie mniej (już nie wiem czy jest to efekt zwiększonej znów pregabaliny (no jakoś ona wcześniej mi myśli nie usuwała), czy to efekt mojej własnej pracy czyli olewania myśli lub wyśmiewania. Bardziej obstawiam sposób nr. 2. Wczoraj miałam moment, że nasiliły się myśli i trochę opadło mi samopoczucie, ale to może być efektem stresującej mnie dzisiaj rozmowy.... którą wiem, że muszę odbyć. Poza tym no cały czas walczę, z myślami głównie, somaty same odeszły, bo od samego początku jakoś tak miałam, że po lekarzach nie latałam, bo wiedziałam, że robi mi to nerwica, poza tym no jakoś aż tak się nie bałam tego, bardziej "panikowałam" dlaczego mam ataki niż co one pokazują. U mnie najgorsze od samego początku są niestety myśli...mówię tu oczywiście o myślach z najbardziej przykrej dziedziny........wiemy jakie............staram się w nie nie wkręcać, raz jest lepiej raz jest gorzej.
Poza tym, niezmiennie zachęcam Cię do posłuchania chłopaków![]()
No hej, u mnie somaty juz raczej zniknęły. Jak już to zostały jedynie te ze strefy psychicznej tj jakieś delikatne zawroty głowy, uczucie dezorientacji, zmęczenie. Ale to już raczej nie somaty, a psychiczne objawy nerwicy.
No dwa razy wychodziłem z nerwy citalem w tym za pierwszym razem kiedy miałem taką agarofobie że nie wychodziłem ze swojego pokoju. Także ten lek dobrze działa także u mnie na lęki. U mnie zawsze w tym zanurzeniu depresyjno lękowym miałem duża przewagę lęków. Zawsze zaczynało się od dużego lęku, a dopiero potem strasznie leciał nastrój. Teraz lekarz przepisał mi Pragabaline tak jak mówisz, kazał brać 25-50mg aby złagodzić objawy somatyczne. Tłumaczył że rozluźni to trochę mięśnie, bo na wizycie narzekałem strasznie na bóle mięśniowe i bóle pleców. Mówił, że to symbolicznąla dawka. Lek wykupiłem, ale też go nie wziąłem.
Co do terapii to ciężko mi właśnie znaleźć kogoś sensownego, albo też ją po prostu nie tego oczekujem. Postanowiłem że od niedzieli zwiększam tą dawkę citalu o te pół tabletki. Wóz albo przewóz. Czytam na necie, że ssri najpierw działają przeciwlękowo a później dają działanie przeciwdepresyjne. Więc to by się przydało jakby coś takiego zatrybilo..
Co do terapii, jak czytałeś wcześniej - ja też nie mogę za bardzo znaleźć. Chodzę teraz do faceta, niby mi się podoba, ale nie wiem czy to jest to... i to jest dla mnie obecnie najbardziej stresujące, jednak daję temu szansę. Jeżeli z niego zrezygnuję, to będę szukać dalej

Na ten moment mogę polecić tylko moją panią doktor psychiatrę, która ma holistyczne, nieoceniające podejście, co prawda przyjmuje w Gdańsku, ale ma też wizyty online.
Nazywa się dr. Dorota Teichmann-Oskierko.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 104
- Rejestracja: 27 października 2024, o 10:21
Akurat to uczucie bycia pijanym to normalny efekt ładującej się pregi
ot można to potraktować jak śmieszny efekt uboczny. Na bóle mięśniowe bardzo fajnie działała, jedyny minus jak dla mnie to potem odstawienie tego leku, niestety trzeba to robić bardzo powoli i długo (taki minus gaba siekaczy)
Protip apropo terapii to jeśli jeszcze jesteś w trakcie szukania to w tym okresie, to polecam zainteresować się uważnością, jest przebadana do bólu i bardzo mocno redukuje stres
co może się przydać przy okazji terapii CBT

Protip apropo terapii to jeśli jeszcze jesteś w trakcie szukania to w tym okresie, to polecam zainteresować się uważnością, jest przebadana do bólu i bardzo mocno redukuje stres

- Paulosia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 107
- Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57
Zgadzam się jeżeli chodzi o uważnośćdrakan9 pisze: ↑20 lutego 2025, o 14:59Akurat to uczucie bycia pijanym to normalny efekt ładującej się pregiot można to potraktować jak śmieszny efekt uboczny. Na bóle mięśniowe bardzo fajnie działała, jedyny minus jak dla mnie to potem odstawienie tego leku, niestety trzeba to robić bardzo powoli i długo (taki minus gaba siekaczy)
Protip apropo terapii to jeśli jeszcze jesteś w trakcie szukania to w tym okresie, to polecam zainteresować się uważnością, jest przebadana do bólu i bardzo mocno redukuje stresco może się przydać przy okazji terapii CBT

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 grudnia 2024, o 08:25
Trening uważności to skupianie się na tym co jest teraz.
Np widzisz las o opisujesz sobie to w głowie, dostrzegasz szczegóły, zastanawiasz się co słyszysz.
Ja to robię tak że skupiam się na chwili obecnej myśląc o tym co widzę, bez błądzenia myślami.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 grudnia 2024, o 08:25
Potrzebuje rady...
Od lat walczę z nerwicą samemu.
Jedyne gdzie byłem to u psychologa jednak nie czuje się zadowolony z tej wizyty dlatego że bardzo dużo od lat czytam o nerwicy i praktycznie wszystko co mi powiedziała już wiedziałem wcześniej.
Praktykuje medytacje, staram się nie denerwować. Ćwiczę różne techniki oddechowe. Potrafię jako tako z tym żyć.
Niestety wiadomo z różnym skutkiem raz jest lepiej raz jest gorzej, gorzej gdy nie mam zajęć i głowa ma dużo czasu na myślenie.
Obecnie nerwica skupia się na sercu, błędnym kole myślowym, braku motywacji, drobne inne objawy somatyczne czasami w ogóle z sobą nie powiązane.
Zdecydowałem się gdzieś z tym chodzić.
Co polecacie?
Psycholog?
Czy psychiatra...
Jednak mam zaburzenia rytmu serca wynikające z zespołu Barlowa-wypadanie płatków zastawki mitralnej (potwierdzone) na które biorę betabloker który obniża tętno uspokaja trochę serce oraz jako skutek uboczny obniża ciśnienie, można to łączyć w ogóle z lekami od psychiatry?
Planowałem udać się do kardiologa powiedzieć o planie pójścia do psychiatry i dopiero iść do psychiatry już znając opinie kardiologa na ten temat.
Jak myślicie co najlepiej wybrać tak z Waszego doświadczenia?
Od lat walczę z nerwicą samemu.
Jedyne gdzie byłem to u psychologa jednak nie czuje się zadowolony z tej wizyty dlatego że bardzo dużo od lat czytam o nerwicy i praktycznie wszystko co mi powiedziała już wiedziałem wcześniej.
Praktykuje medytacje, staram się nie denerwować. Ćwiczę różne techniki oddechowe. Potrafię jako tako z tym żyć.
Niestety wiadomo z różnym skutkiem raz jest lepiej raz jest gorzej, gorzej gdy nie mam zajęć i głowa ma dużo czasu na myślenie.
Obecnie nerwica skupia się na sercu, błędnym kole myślowym, braku motywacji, drobne inne objawy somatyczne czasami w ogóle z sobą nie powiązane.
Zdecydowałem się gdzieś z tym chodzić.
Co polecacie?
Psycholog?
Czy psychiatra...
Jednak mam zaburzenia rytmu serca wynikające z zespołu Barlowa-wypadanie płatków zastawki mitralnej (potwierdzone) na które biorę betabloker który obniża tętno uspokaja trochę serce oraz jako skutek uboczny obniża ciśnienie, można to łączyć w ogóle z lekami od psychiatry?
Planowałem udać się do kardiologa powiedzieć o planie pójścia do psychiatry i dopiero iść do psychiatry już znając opinie kardiologa na ten temat.
Jak myślicie co najlepiej wybrać tak z Waszego doświadczenia?