Dobre pytanie "Co faktycznie daje nam nerwica?" pewnie dużo rzeczy pokazuje, z czym jest brak, co nie zostało nam zapewnione jak byliśmy mali itp. Wiem, że moja nerwica właśnie to mi pokazauje.morpheusfp pisze: ↑17 lutego 2025, o 13:21Jeśli chodzi o korzyści to może odpowiem na swoim przykładzie.
Wychowywałem się w domu, gdzie moi rodzice byli bardzo wymagający. Nauka, nauka i same dobre oceny. Przepytywanie przez mamę, nauka praktycznie na pamięć i strach przed złą oceną. Najfajniejsze momenty które pamiętam to.... bycie chorym, przeziębiony, bo wtedy mama odpuszczała.
Dodatkowo mama w relacji z nami czy z tatą wykorzystywała swoje dolegliwości, żeby coś ugrać np. odciąć nas od babci bo wg niej babcia była toksyczna. No i tak rosłem obwiniany za wszystkie złe emocje mamy bo przecież mama miała prawo się denerwować kiedy czegoś nie umiałem, miała prawo krytykować bo przecież buntowałem się itp.
Następnie ożeniłem się i w momencie w którym powinienem dorośle myśleć, poczułem się jakbym utracił poczucie bezpieczeństwa, bo nikt mi nie mówił jak mam życ - wszystko zależało już ode mnie, a przecież ja tego nie nauczyłem się wcześniej.
Wyjechaliśmy z żoną za granicę, znalazłem pracę, fajną pracę, ale w głębi duszy czułem się niepewnie bo nie chciałem tam być. Z jednej strony chciałem zarabiać, a z drugiej chciałem być w Polsce, gdzie była cała rodzina. No i zaczęło się od ataków paniki, przeczucia że mam chore serca, każdego dnia wychodząc po schodach na drugie piętro praktycznie walczyłem o życie i cały czas badałem puls.
Miałem zajebistą wymówkę, że musimy wracać do Polski bo przecież ja sobie nie daję rady. Mieliśmy zostać półtora roku, ale wróciliśmy po roku. Żona każdego dnia martwiła się o mnie bo nie mogła mi pomóc, a ja sam wkręcałem się co raz bardziej - bo przecież jestem chory.
Wróciliśmy, zrobiłem badania krwi, EKG, byłem badany i wszystko na tamten moment było ok. Natomiast ja nadal źle się czułem. Byłem otoczony opieką żony, ustępowała mi wielokrotnie bo przecież nie mogę się denerwować bo ja to tak przeżywam wszystko. Więc nerwica zagościła u mnie na stałe. Żona chciała jechać nad morze, a ja morza nie cierpię - wolę góry. Dlatego też nagle w górach zacząłem czuć się lepiej, więc jeździliśmy tylko w góry.
Przykładów można mnożyć, ale każde z nas musi też zastanowić się co daje nerwica faktycznie. Założyłem dwa lata temu firmę, ale w momencie kiedy idzie gorzej to ja czuję się źle, więc temat prowadzenia firmy spadł na żonę.
To jest taka okropna ucieczka przed dorosłością, odpowiedzialnością, chowanie za objawami bo przecież wiecie ja ,, bym wiele chciał, ale jak mam to zrobić" przecież: boli mnie serce, brzuch, mam jakieś zawrotu, czuję napięcie w głowie itp.
Jaki to jest paradoks, że umysł próbuje nas chronić przed porażką, chronić przed życiem, więc w sumie nam pomaga, a jednocześnie okropnie sobie sami szkodzimy.
Im bardziej sie boję, tym bardziej staram się działać. Jest to trudne, ale w końcu wszystko zalezy od nas.
P.S. Myśli my nie kontrolujemy bo to chyba na poziomie podświadomym. My możemy po prostu wpuścić te myśli jak najlepszych gości i zaakceptować, że są w końcu nie moga nam zrobić krzywdy. Staram się to wdrożyć, ale ze względu na to, że przez ostatnie lata za mocno im ufałem nie jest to proste. Z drugiej strony ile razy do tej pory umieraliśmy, a ile razy faktycznie umarliśmy.
Strach w momencie, gdy jest lepiej pojawia się dlatego, że podświadomie czujesz, że tracisz zasłonę/tarczę.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: 19 stycznia 2025, o 20:56
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 grudnia 2024, o 08:25
A to nie jest zwyczajnie tak że nauczyłeś się wykorzystywać nerwice do własnych celów? Nie chce Ci się czegoś robić, brać odpowiedzialności to zasłaniasz się nerwicą.morpheusfp pisze: ↑17 lutego 2025, o 13:21Jeśli chodzi o korzyści to może odpowiem na swoim przykładzie.
Wychowywałem się w domu, gdzie moi rodzice byli bardzo wymagający. Nauka, nauka i same dobre oceny. Przepytywanie przez mamę, nauka praktycznie na pamięć i strach przed złą oceną. Najfajniejsze momenty które pamiętam to.... bycie chorym, przeziębiony, bo wtedy mama odpuszczała.
Dodatkowo mama w relacji z nami czy z tatą wykorzystywała swoje dolegliwości, żeby coś ugrać np. odciąć nas od babci bo wg niej babcia była toksyczna. No i tak rosłem obwiniany za wszystkie złe emocje mamy bo przecież mama miała prawo się denerwować kiedy czegoś nie umiałem, miała prawo krytykować bo przecież buntowałem się itp.
Następnie ożeniłem się i w momencie w którym powinienem dorośle myśleć, poczułem się jakbym utracił poczucie bezpieczeństwa, bo nikt mi nie mówił jak mam życ - wszystko zależało już ode mnie, a przecież ja tego nie nauczyłem się wcześniej.
Wyjechaliśmy z żoną za granicę, znalazłem pracę, fajną pracę, ale w głębi duszy czułem się niepewnie bo nie chciałem tam być. Z jednej strony chciałem zarabiać, a z drugiej chciałem być w Polsce, gdzie była cała rodzina. No i zaczęło się od ataków paniki, przeczucia że mam chore serca, każdego dnia wychodząc po schodach na drugie piętro praktycznie walczyłem o życie i cały czas badałem puls.
Miałem zajebistą wymówkę, że musimy wracać do Polski bo przecież ja sobie nie daję rady. Mieliśmy zostać półtora roku, ale wróciliśmy po roku. Żona każdego dnia martwiła się o mnie bo nie mogła mi pomóc, a ja sam wkręcałem się co raz bardziej - bo przecież jestem chory.
Wróciliśmy, zrobiłem badania krwi, EKG, byłem badany i wszystko na tamten moment było ok. Natomiast ja nadal źle się czułem. Byłem otoczony opieką żony, ustępowała mi wielokrotnie bo przecież nie mogę się denerwować bo ja to tak przeżywam wszystko. Więc nerwica zagościła u mnie na stałe. Żona chciała jechać nad morze, a ja morza nie cierpię - wolę góry. Dlatego też nagle w górach zacząłem czuć się lepiej, więc jeździliśmy tylko w góry.
Przykładów można mnożyć, ale każde z nas musi też zastanowić się co daje nerwica faktycznie. Założyłem dwa lata temu firmę, ale w momencie kiedy idzie gorzej to ja czuję się źle, więc temat prowadzenia firmy spadł na żonę.
To jest taka okropna ucieczka przed dorosłością, odpowiedzialnością, chowanie za objawami bo przecież wiecie ja ,, bym wiele chciał, ale jak mam to zrobić" przecież: boli mnie serce, brzuch, mam jakieś zawrotu, czuję napięcie w głowie itp.
Jaki to jest paradoks, że umysł próbuje nas chronić przed porażką, chronić przed życiem, więc w sumie nam pomaga, a jednocześnie okropnie sobie sami szkodzimy.
Im bardziej sie boję, tym bardziej staram się działać. Jest to trudne, ale w końcu wszystko zalezy od nas.
P.S. Myśli my nie kontrolujemy bo to chyba na poziomie podświadomym. My możemy po prostu wpuścić te myśli jak najlepszych gości i zaakceptować, że są w końcu nie moga nam zrobić krzywdy. Staram się to wdrożyć, ale ze względu na to, że przez ostatnie lata za mocno im ufałem nie jest to proste. Z drugiej strony ile razy do tej pory umieraliśmy, a ile razy faktycznie umarliśmy.
Strach w momencie, gdy jest lepiej pojawia się dlatego, że podświadomie czujesz, że tracisz zasłonę/tarczę.
To własnie nie o to w tym chodzi, trzeba działać mimo to...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 grudnia 2024, o 08:25
No to masz podobnie jak ja.bareten pisze: ↑14 lutego 2025, o 07:23Ja też się muszę wyżalić. Nerwica wróciła od połowy grudnia. Tak do połowy stycznia miałem tragedię, ale później odpuściło, czułem się już dosyć dobrze. Od ostatniej niedzieli złapała mnie jakaś jelitówka. Niestety zacząłem analizować i sobie wkręcać czy to na pewno wirus, do tego osłabienie organizmu i czasem jakas gorączka. Od tego czasu czuje psychiczny zjazd. Tak jakbym to co wypracowałem przez też miesiąc poszło w ... Nie wiem czy to kwestia choroby i ogólnego przemęczenia czy coś faktycznie poszło w drugą stronę. Już zaczynam się nakręcać i analizować....martwię się, że znów będzie jak wcześniej
Zaczynam obawiać się tego że będę źle się czuł.
U mnie przez ostatni tydzień, dwa było super, po czym wczoraj wszedł atak paniki bez powodu który opanowałem i znów lecę na gorszym samopoczuciu i dziwnych katastroficznych myślach.
Wczoraj zwyczajnie robiąc to co każdego dnia nagle jakbym przestał myśleć stracił lekko kontakt z rzeczywistością i poczuł jakby mi krwi w mózgu brakowało

Bylem ostatnio też u psychologa, rozmowa dużo mi dała bo poczułem zrozumienie, ale też nic nowego się nie dowiedziałem trzeba byłoby chyba iść na terapię.
- Paulosia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 107
- Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57
Co do dzieciństwa...miałam bardzo podobnie, tylko ze strony taty, mama bardziej nadopiekuńcza. Ciągła nauka, ciągle słabo, brzydko pisze, nie umiem matematyki, kara-długotrwała, niewyjaśniona i na wszystko... więc wiem co czujesz. Też wyszłam z domu rodzinnego i nie miał kto mi "rozkazywać", więc uczucia podobne, mała "dziewczynka". Na szczęście mam narzeczonego, który mnie "poprowadził" trochę w tę dorosłość, choć dalej łapię się na tym, i często nie potrafię podjąć decyzji np. (ale to chyba też ADHD, którego mam podejrzenie od psychiatey...choć cała moja rodzina i również ja-wiemy, że mam je na 100%morpheusfp pisze: ↑17 lutego 2025, o 13:21Jeśli chodzi o korzyści to może odpowiem na swoim przykładzie.
Wychowywałem się w domu, gdzie moi rodzice byli bardzo wymagający. Nauka, nauka i same dobre oceny. Przepytywanie przez mamę, nauka praktycznie na pamięć i strach przed złą oceną. Najfajniejsze momenty które pamiętam to.... bycie chorym, przeziębiony, bo wtedy mama odpuszczała.
Dodatkowo mama w relacji z nami czy z tatą wykorzystywała swoje dolegliwości, żeby coś ugrać np. odciąć nas od babci bo wg niej babcia była toksyczna. No i tak rosłem obwiniany za wszystkie złe emocje mamy bo przecież mama miała prawo się denerwować kiedy czegoś nie umiałem, miała prawo krytykować bo przecież buntowałem się itp.
Następnie ożeniłem się i w momencie w którym powinienem dorośle myśleć, poczułem się jakbym utracił poczucie bezpieczeństwa, bo nikt mi nie mówił jak mam życ - wszystko zależało już ode mnie, a przecież ja tego nie nauczyłem się wcześniej.
Wyjechaliśmy z żoną za granicę, znalazłem pracę, fajną pracę, ale w głębi duszy czułem się niepewnie bo nie chciałem tam być. Z jednej strony chciałem zarabiać, a z drugiej chciałem być w Polsce, gdzie była cała rodzina. No i zaczęło się od ataków paniki, przeczucia że mam chore serca, każdego dnia wychodząc po schodach na drugie piętro praktycznie walczyłem o życie i cały czas badałem puls.
Miałem zajebistą wymówkę, że musimy wracać do Polski bo przecież ja sobie nie daję rady. Mieliśmy zostać półtora roku, ale wróciliśmy po roku. Żona każdego dnia martwiła się o mnie bo nie mogła mi pomóc, a ja sam wkręcałem się co raz bardziej - bo przecież jestem chory.
Wróciliśmy, zrobiłem badania krwi, EKG, byłem badany i wszystko na tamten moment było ok. Natomiast ja nadal źle się czułem. Byłem otoczony opieką żony, ustępowała mi wielokrotnie bo przecież nie mogę się denerwować bo ja to tak przeżywam wszystko. Więc nerwica zagościła u mnie na stałe. Żona chciała jechać nad morze, a ja morza nie cierpię - wolę góry. Dlatego też nagle w górach zacząłem czuć się lepiej, więc jeździliśmy tylko w góry.
Przykładów można mnożyć, ale każde z nas musi też zastanowić się co daje nerwica faktycznie. Założyłem dwa lata temu firmę, ale w momencie kiedy idzie gorzej to ja czuję się źle, więc temat prowadzenia firmy spadł na żonę.
To jest taka okropna ucieczka przed dorosłością, odpowiedzialnością, chowanie za objawami bo przecież wiecie ja ,, bym wiele chciał, ale jak mam to zrobić" przecież: boli mnie serce, brzuch, mam jakieś zawrotu, czuję napięcie w głowie itp.
Jaki to jest paradoks, że umysł próbuje nas chronić przed porażką, chronić przed życiem, więc w sumie nam pomaga, a jednocześnie okropnie sobie sami szkodzimy.
Im bardziej sie boję, tym bardziej staram się działać. Jest to trudne, ale w końcu wszystko zalezy od nas.
P.S. Myśli my nie kontrolujemy bo to chyba na poziomie podświadomym. My możemy po prostu wpuścić te myśli jak najlepszych gości i zaakceptować, że są w końcu nie moga nam zrobić krzywdy. Staram się to wdrożyć, ale ze względu na to, że przez ostatnie lata za mocno im ufałem nie jest to proste. Z drugiej strony ile razy do tej pory umieraliśmy, a ile razy faktycznie umarliśmy.
Strach w momencie, gdy jest lepiej pojawia się dlatego, że podświadomie czujesz, że tracisz zasłonę/tarczę.

Tak, ja nie mówię o kontroli myśli-zgadza się, tego się nie da kontrolować. One są automatyczne=przychodzą same, bez naszego wpływu.. i zapewne tak się stało, że im "zaufałeś", dlatego teraz jest ciężko. Jedyne co możemy robić z tymi myślami, to albo olewać, (dziwnie to zabrzmi) ALE traktować jako zwykłą, "normalną" myśl"-bo w zasadzie...i tak przeminie i to za sekundę, starajac się w nią oczywiście nie wkręcać i/lub je wyśmiewać, tak jak pisałam wyżej.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 60
- Rejestracja: 14 grudnia 2016, o 15:29
Oczywiście, że tak. Nerwica stała się wymówką na wszystko.
Jak zaczyna iść mi lepiej to ostatnio albo pojawia się:
- uczucie ciepła w uchu
- albo kołatanie serca
- albo wrażenie, że stracę równowagę
- albo myśli, czy nie jestem chory na coś czego nie zdiagnozowałem.
i tak w kółko. Można powiedzieć, że kontrolę nad życie oddałem nerwicy i trwa ruletka z objawami
Jak zaczyna iść mi lepiej to ostatnio albo pojawia się:
- uczucie ciepła w uchu
- albo kołatanie serca
- albo wrażenie, że stracę równowagę
- albo myśli, czy nie jestem chory na coś czego nie zdiagnozowałem.
i tak w kółko. Można powiedzieć, że kontrolę nad życie oddałem nerwicy i trwa ruletka z objawami
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 4 lutego 2025, o 17:20
Dziękuję za odpowiedź. Wyszłaś z tego? Jak się czułaś tuż przed ślubem/w trakcie ślubu? Boję się, że nie będę się w ogóle na nim cieszył, uśmiechał, będę sztywny, cały czas rozkminiał czy dobrze robię itp.Darkestroad pisze: ↑6 lutego 2025, o 22:27koziolekmatolek pisze: ↑4 lutego 2025, o 18:01Hej, postanowiłem opisać swoją historię i liczyć na jakieś rady, jak się "odburzyć".
To tak tytułem wstępu - mam 24 lata, z nerwicą prawdopodobnie zmagam się od 9-tego roku życia (później chronologicznie opowiem).
Nasilenie nerwicy doszło do takiego stopnia miesiąc temu, że postanowiłem zapisać się do psychoterapeuty (jutro 3-cia wizyta) - tak naprawdę powinienem był to zrobić już w 2018.
Ok, to żeby było prościej opiszę chronologicznie swoje objawy:
- tak jak wspominałem, pierwsze objawy zaobserwowałem, gdy miałem 9 lat - wtedy przez jakiś okres czasu miałem bardzo silną potrzebę mycia co chwilę dłoni w obawie, że czymś się otruje (że przeniosę jakieś zarazki na jedzenie)
- w sumie potem kolejne objawy i ataki paniki pojawiły się w wieku 14 lat w ferie zimowe - przez jakiś czas czułem wieczorem silny ścisk w klatce, jakbym nie mógł oddychać, bałem się zasnąć, czułem, jakbym umierał.
- przez dłuższy czas było w porządku albo nie zwracałem na to uwagi/nie wiedziałem, że to nerwica, ale potężny objaw pojawił się w 2018 - mianowicie HOCD - pewnego dnia zapytałem się siebie samego "A co jeśli jestem gejem?" - wzbudziło to we mnie niesamowity niepokój, lęk, zaczęła się analiza wszystkich swoich zachowań, uważałem za niemoralne to, że mogę uznać, że jakiś facet jest przystojny i że to na pewno świadczy o tym, że jestem gejem. HOCD dalej się pojawia cyklicznie, mniej lub bardziej - szczególnie na siłowni, gdzie widzę kogoś lepiej zbudowanego niż ja sam - potrafię sobie nawet wyobrażać sceny seksu z takimi osobami - czasami wzbudza to we mnie lęk, a czasami nie wywołuje to u mnie żadnej reakcji i wtedy siebie pytam "o nie, nie miałeś lęku, to może jednak ci się to podoba?".
Wiem, że odnośnie HOCD to brzmi jakbym się "tłumaczył" i chciał to odrzucić, ale zapewne tak działa nerwica. Ogólnie rok wcześniej byłem w nieudanym związku z dziewczyną (z jej powodu), a w rok, w którym pojawiło się HOCD, też poznałem swoją obecną narzeczoną (o tym zaraz).
- odnośnie swojej obecnej narzeczonej - była to pierwsza osoba, która aż tak okazywała mi uczucia, czułem się komuś potrzebny, czułem się kochany itp, jednak nie wiadomo z jakich powodów ja ją ciągle dystansowałem, odsuwałem się - bałem się związku, ale z drugiej strony nie wyobrażałem sobie, żeby ona była z kimś innym. Takie "przekomarzanie się" trwało z rok - ogólnie tuż przed HOCD powiedziałem jej, że chyba sie w niej zakochałem (choć sam nie wiedziałem co czuję), a na drugi dzień z nią zerwałem, bo czułem ogromny lęk, że coś w moim życiu uległo zmianie... wybaczyła mi po raz kolejny i kolejne pół roku byliśmy przyjaciółmi, aż w końcu poczułem, że sytuacja wymyka mi się spod kontroli, gdy jakiś chłopak z pracy zaczął do niej startować - wtedy postanowiłem się ogarnąć i przestać ją dystansować.
Nasz związek był raczej budowany "powoli", tj. nie mamy jakiejś dokładnej rocznicy itp, ja po prostu do niej przyjeżdżałem i był to swego rodzaju "romans", w trakcie którego każdy dookoła już wiedział, że jesteśmy razem - było to w sumie dla mnie komfortowe, jako że boje się ogromnych zmian w życiu, pokazywania tego itp.
No i tak trwamy prawie 6 lat - mamy zaplanowany ślub w maju, mieszkamy razem na swoim od ponad roku i teraz kolejne objawy:
- po przeprowadzce (listopad) przez 2 tygodnie czułem się okropnie (mieszkamy 200km/2 godziny od domu rodzinnego) - czułem, jakbym już miał nigdy nie zobaczyć swojej rodziny itp, byłem bardzo przytłoczony tą zmianą (mimo że wykańczanie mieszkania i cały "proces" w kupowaniu mieszkania itp nie wzbudzał we mnie lęku, tylko po prostu "działałem").
- potem znalazłem sobie zajęcie - przyjaciel wciągnął mnie w siłownie (od grudnia) i lęki po przeprowadzce się skończyły - do domu rodzinnego i tak jeździmy w zasadzie średnio co 2 tygodnie, a czasami i co tydzień.
- po zaręczynach w maju ubiegłego roku poczułem się dziwnie - zamiast się cieszyć i skakać z radości byłem jakiś taki obojętny - stresowałem się jak wiadomo przed samymi zaręczynami, ale później mialem wyrzuty sumienia, że nie wzbudziło to we mnie jakichś większych emocji i żyjemy jak dawniej (narzeczonej od razu o tym powiedziałem - ogólnie wie o wszystkich moich lękach, mam w niej wsparcie, nie wstydzę się jej niczego powiedzieć)
- mieliśmy ogromny kryzys w sierpniu - narzeczona z dnia na dzień się wyprowadziła, bo nie pasowało jej we mnie wiele rzeczy głównie "charakterowych"/"światopoglądowych", po prostu nie wyciągałem wniosków z tego, co mi mówiła i nie traktowałem tego poważnie, przykłady: mało rzeczy robiliśmy razem, za dużo grałem w gry, mój stosunek do ludzi był okropny (potrafiłem wyzywać cały świat za to, że są korki na drodze, taki głupi przykład) - poruszyło to mną bardzo mocno tym bardziej, że miałem inny stres na głowie (zaplanowana operacja serca taty - wyjazd do szpitala następnego dnia po wyprowadzce narzeczonej). Narzeczona chciała tydzień spokoju, ja przez ten tydzień byłem wrakiem człowieka i byłem gotowy zrobić wszystko, żeby do mnie wróciła (nerwica wmawiała mi coś w stylu - a może ty jej nie kochasz, tylko boisz się, że już w twoim wieku nikogo nie znajdziesz i nie będziesz poznawał tyle lat??) - po tygodniu, powoli zaczęło wszystko wracać do normy, krok po kroku, aż po miesiącu i po udanej operacji taty wróciliśmy do swojego mieszkania. Dlaczego o tym opowiadam? Przejdźmy do następnego punktu
- a no dlatego, że od mniej więcej świąt dopadł mnie straszny lęk przed ślubem - dopadły mnie refleksje czy to na pewno ta osoba, czy dobrze robię, że to już nie ma odwrotu, czy na pewno nam się uda - i mam te wątpliwości mimo że to ja byłem tą osobą, która po kryzysie się uparła (wbrew opinii rodziny i narzeczonej, aby ślub przełożyć), że ten ślub będzie w tym maju i koniec.
- te wątpliwości pojawiają się mimo tego, że narzeczonej naprawdę nie mam nic do zarzucenia, jest dobrze (wiadomo jak w każdym związku, są lepsze i gorsze dni, ale od kryzysu w sierpniu nie mieliśmy żadnej poważnej kłótni - narzeczona od tamtego momentu nie pracuje, szuka pracy, więc jesteśmy ze sobą 24/7)
- czuję coś na zasadzie, że potrzebuję tego utwierdzenia, że dobrze robię i żeby ktoś mi powiedział, że chcę tego ślubu - posługując się znaną metodą na rzut monetą - chcesz/nie chcesz ślubu - drżałbym, gdyby wypadło "nie chcesz"
- mam wrażenie, że strach przed posiadaniem dziecka też ma na to wpływ - czuję presję ze strony narzeczonej, bo ona bardzo pragnie dziecka, a ja mimo że może i bym chciał (bardzo uwielbiam/y spędzać czas z dziećmi z jej rodziny (6 lat/2 lata)), to bardzo się tego boje, tej odpowiedzialności i tego, że może stracę swoje obecne życie, pasje?
- jeśli chodzi o pasje - tutaj to głównie tenis, siłownia, gry komputerowe - z czego jeśli chodzi o gry - właśnie tu też wydaje mi się, że coś jest na rzeczy, że może czuje jakbym po ślubie/posiadając dzieci już nie mógł tego robić - mało tego, nawet obecnie jak wieczorem sobie gram z kolegą po parę godzin, to zaraz mnie chwytają wyrzuty sumienia, czy nie powinienem tego czasu spędzać z narzeczoną (oczywiście to tylko lęki, bo wszystko jest w zgodzie z narzeczoną, nie ma nic przeciwko - wtedy to chodziło o to, że pracowała do 21, była o 22 w domu, a ja nie usiadłem z nią i nie zjadłem kolacji ani nie porozmawiałem, tylko grałem). I to jest w tym wszystkim najgorsze - narzeczona świadomie nie ma nic przeciwko mojemu graniu czy czemukolwiek, a ja mam na przykład sztuczne wyrzuty i lęki
- pojawiły się też epizody strasznej tęsknoty za domem rodzinnym, rodzicami, rodziną narzeczonej (wszyscy są tam, mogą się widzieć codziennie, a my jesteśmy daleko) - nie byliśmy tam (rekord) miesiąc, i zaczynam na przykład mieć wyrzuty sumienia, że odczuwam taką tęsknotę, że może ja jestem niedojrzały do małżeństwa i własnej rodziny, skoro ciągle mnie ciągnie tam i mógłbym tam jeździć w każdy weekend? Oczywiście to nie tak, że chcę tam uciec od narzeczonej, tylko właśnie jak jadę tam z nią, to czuję się super - fakt, że czasami jak siedzieliśmy tam długo na jakieś święta czy coś, to czasami to ja bylem tym, który już chciał wracać na swoje (no ale z tyłu głowy była świadomość, że pewnie za 2 tygodnie przyjedziemy i może teraz czuję to, że po ślubie (i po ewentualnym posiadaniu dziecka) to sie zmieni?)
Prawdopodobne przyczyny mojego stanu (?):
- psychoterapeutka poprosiła mnie, abym na jutro przygotował zestawienie swojego dzieciństwa, bo często o nim wspominam - mam takie poczucie jakbym czegoś tam "nie osiągnął" - od małego byłem w zasadzie bardzo dojrzały jak na swój wiek, wiele osób mówiło mi, że jestem "5 lat do przodu" względem innych - zawsze się dobrze uczyłem, byłem najlepszy - od pierwszej klasy podstawówki w zasadzie rodzice nie musieli myśleć za mnie, co na przykład mam na jutro przynieść do szkoły, czy co mam zadane.
- wydaje mi się, że to, że całe życie bylem nastawiony na osiąganie sukcesu, zadowalanie rodziców (na przykład jak trafiła się gorsza ocena to była od razu kara na komputer, a dobrych ocen nikt nie zauważał), nieustanna presja przed sukcesem tez ma wpływ na moje "niezdecydowanie" co do ślubu, bo traktuję to też jako kolejny "cel" i sukces do osiągnięcia.
- brakowało może mi zawsze takiego "docenienia", a teraz może czuje, że znowu jestem "5 lat do przodu", bo mam 24 lata (25 rocznikowo), a tu już zaraz ślub itp - oczywiście z jednej strony nie żałuję, bo może dzięki temu, że byłem tak "ciśnięty", to nie skończyłbym dobrych studiów i nie miałbym teraz dobrej pracy, jaką mam, ale tak czy siak czuję, jakby moja psychika teraz musiała swoje "odpracować" za to.
- to potencjalne planowanie dziecka też raczej ma silny wpływ na mój stan, bo znowu traktuję to jako presję i coś, co odmieni bardzo moje życie, strach przed nieznanym itp.
- pogoda - zauważyłem, że te lęki (co roku pojawiają się) najczęściej atakują mocno w okresie jesienno-zimowym - tak też było i tym razem
Przebłysk:
- przez cały ten tydzień lęki trochę osłabły, pierwszy raz od miesiąca poczułem coś w stylu, że wizytę (jutrzejszą) u psychoterapeutki mógłbym odwołać, bo "daję radę", ale dzisiaj znowu mam jakiś atak - szkoda, bo przez ten tydzień już świeciło słońce (myślałem, że to dzięki temu jest lepiej), a dzisiaj znowu atak - najbardziej nie potrafię zrozumieć tego, że jednego dnia myśląc dokładnie o tych samych rzeczach i schematach, np. myśląc o ślubie, czuję podekscytowanie, lub po prostu czuję się OK, a drugiego dnia wzbudza to we mnie lęk.
Przepraszam, że trochę chaotycznie, ale starałem się w miarę zwięźle to wylistować, mam nadzieję, że w miarę mi się udało i ktoś będzie w stanie mi podpowiedzieć, jak te lęki trochę stępić oraz zrozumieć/przemówić sobie do rozsądku.
Rozumiem Cię. Twoje natręctwa z dzieciństwa-miałam takie same. U mnie również rodzice wywierali dużą presję na naukę. Również analizowałam moje uczucia względem narzeczonego, również bałam się ślubu i dużo było lęków na zasadzie ,,czy to ten”’. Widzę dużo podobieństw. Aktualnie zaburzenia lękowe przerzuciły się na hipochondrię i dopiero widzę jak głupie były te myśli względem narzeczonego, czy stres, że jestem lesbijka. Lęk przysłaniał mi prawdziwy obraz moich uczuć i związku. Kiedyś analizowałam wszystko, to jak narzeczony dotknie mnie za rękę, co czuje, co sobie pomyślałam, a może nic nie poczułam? To może go nie kocham? Dopiero jak lęk minął to tak naprawdę pojawiły się pozytywne odczucia i wątpliwości zniknęły. Nie da się racjonalnie myśleć w lęku, twój organizm jest nastawiony na ,,ucieczkę” przed zagrożeniem, nie myśli się wtedy o miłości i dobrych rzeczach. Nie rezygnuj z psychoterapii, myślę że ona uporządkuje twoje myśli i uczucia bo zmniejszy poziom lęku
Przez ostatni czas było już u mnie w miarę OK, tak jakby fala odpłynęła, natomiast od tygodnia znowu powrót - budzenie się z niepokojem, brak motywacji do wstania z łóżka, wyrzuty sumienia czy kocham/nie kocham/czy powinienem z narzeczoną spędzać więcej czasu/czy coś czuję, wyrzuty, że nagle libido mi spadło (poprzednio o dziwo gdy były lęki, to libido i tak było wysokie), analiza czy na pewno seks mi sprawia przyjemność i wymieniać by dalej....
Co mi pomaga to granie w gry ze znajomymi wieczorem - wtedy się skupiam i nie mam czasu na te wszystkie analizy. Ale zaraz z drugiej strony pojawia się myśl "może ty tylko uciekasz przed narzeczoną i z nią teraz powinieneś spędzać ten czas" - mimo że ona nie ma nic przeciwko i też sobie w tym czasie ogląda serial.
Jest bardzo ciężko, ale mimo to dalej załatwiamy formalności ze ślubem - w piątek zamówiliśmy u jubilera obrączki, czułem się bardzo podekscytowany przymierzając je i widząc też jak bardzo ekscytuje to narzeczoną.
Z drugiej strony natomiast znowu pojawiają się myśli, że może powinniśmy wrócić do domu rodzinnego, bo tu jesteśmy samotni itp - notabene, teraz na weekend byliśmy w domu rodzinnym, a ja i tak miałem lęki, a jak już wczoraj wracaliśmy do swojego mieszkania, to lęk, czy na pewno chcę wracać.....
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 grudnia 2024, o 08:25
Niestety tak jest. Postaraj się przerwać to błędne koło.morpheusfp pisze: ↑17 lutego 2025, o 14:58Oczywiście, że tak. Nerwica stała się wymówką na wszystko.
Jak zaczyna iść mi lepiej to ostatnio albo pojawia się:
- uczucie ciepła w uchu
- albo kołatanie serca
- albo wrażenie, że stracę równowagę
- albo myśli, czy nie jestem chory na coś czego nie zdiagnozowałem.
i tak w kółko. Można powiedzieć, że kontrolę nad życie oddałem nerwicy i trwa ruletka z objawami
- bareten
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 688
- Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37
morpheusfp pisze: ↑17 lutego 2025, o 14:58Oczywiście, że tak. Nerwica stała się wymówką na wszystko.
Jak zaczyna iść mi lepiej to ostatnio albo pojawia się:
- uczucie ciepła w uchu
- albo kołatanie serca
- albo wrażenie, że stracę równowagę
- albo myśli, czy nie jestem chory na coś czego nie zdiagnozowałem.
i tak w kółko. Można powiedzieć, że kontrolę nad życie oddałem nerwicy i trwa ruletka z objawami
Też tak mam, było dobrze to nagle jakaś dolegliwość chorobowa i koło się zatacza...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 38
- Rejestracja: 10 listopada 2023, o 22:24
Hej nie wiem czemu nie moge wstawic tego jako swoj post, wiec napisze to tutaj
Jakie mieliscie/macie ogolne objawy nerwicy bo nie wiem juz czy to serio ona czy cos powaznego.. Codziennie boje sie o swoje zdrowie i codziennie jest nowa choroba. Cosziennie czuje ze jest cos nie tak i mam juz tego dosc. Moje najczestsze objawy fizyczne i psychiczne to:
-zawroty glowy ale takie ze jak np odkrece glowe to obraz jest jakby w slowmo
-drezenie rąk/nog czasem calego ciala rowniez wewnatrz
-czesty pisk w uszach ktory zaczal sie stosunkowo nie dawno
-czasami mam wrazenie jakby moje jedno oko gorzej widzialo i mialo jakby wieksze cisnienie(?) jak o tym nie mysle to tego nie ma, i nie wiem co o tym myslec moze ktos z was tak mial..
-gdy czuje sie powiedzmy w miare dobrze i jestem z jakas osoba czuje takie chwilowe odrealnienie wtedy musze szybko myslec o czyms innym zeby sie ogarnac
-gdy przychodzi lęk oblewa mnie takie cieplo, czuje lekkie mrowienie w palcach u rąk
-wrazenie jakby nic mnie nie cieszylo, w sumie jakbym byla wyprana z jakichkolwiek emocji
-przerozmaite bóle brzucha czy pleców praktyvznie codziennie chociaz przez chwile
-niekontrolowany szczękościsk
-przy zasypianiu czesto mam wrazenie ze np moja noga robi sie ciepla, lub np dretwieje mi reka gdzie takie cos nie ma miejwca tylko sobie to wmawiam..
-czasami sa tez bole miesni wrqzenie jakbym miala byc przeziebiona, ale tak sie nie dzieje
-natretne mysli, ze strace nad soba kontrole przez co ogarnia mnie silny lęk przed sama soba.
Napewno by sie jeszcze cos znalazlo ale to takie glowne, derealizacja tez jest czesta u mnie, bardzo sie boje ze to mozw byc jednak cos innego, mam wrazenje ze mam wszystkie choroby swiata. Opiszcie prosze swoje objawy, może ktos ma podobnie i troche podniesie mnie to na duchu..
Jakie mieliscie/macie ogolne objawy nerwicy bo nie wiem juz czy to serio ona czy cos powaznego.. Codziennie boje sie o swoje zdrowie i codziennie jest nowa choroba. Cosziennie czuje ze jest cos nie tak i mam juz tego dosc. Moje najczestsze objawy fizyczne i psychiczne to:
-zawroty glowy ale takie ze jak np odkrece glowe to obraz jest jakby w slowmo
-drezenie rąk/nog czasem calego ciala rowniez wewnatrz
-czesty pisk w uszach ktory zaczal sie stosunkowo nie dawno
-czasami mam wrazenie jakby moje jedno oko gorzej widzialo i mialo jakby wieksze cisnienie(?) jak o tym nie mysle to tego nie ma, i nie wiem co o tym myslec moze ktos z was tak mial..
-gdy czuje sie powiedzmy w miare dobrze i jestem z jakas osoba czuje takie chwilowe odrealnienie wtedy musze szybko myslec o czyms innym zeby sie ogarnac
-gdy przychodzi lęk oblewa mnie takie cieplo, czuje lekkie mrowienie w palcach u rąk
-wrazenie jakby nic mnie nie cieszylo, w sumie jakbym byla wyprana z jakichkolwiek emocji
-przerozmaite bóle brzucha czy pleców praktyvznie codziennie chociaz przez chwile
-niekontrolowany szczękościsk
-przy zasypianiu czesto mam wrazenie ze np moja noga robi sie ciepla, lub np dretwieje mi reka gdzie takie cos nie ma miejwca tylko sobie to wmawiam..
-czasami sa tez bole miesni wrqzenie jakbym miala byc przeziebiona, ale tak sie nie dzieje
-natretne mysli, ze strace nad soba kontrole przez co ogarnia mnie silny lęk przed sama soba.
Napewno by sie jeszcze cos znalazlo ale to takie glowne, derealizacja tez jest czesta u mnie, bardzo sie boje ze to mozw byc jednak cos innego, mam wrazenje ze mam wszystkie choroby swiata. Opiszcie prosze swoje objawy, może ktos ma podobnie i troche podniesie mnie to na duchu..
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 grudnia 2024, o 08:25
Oczywiście podstawowe badania warto zrobić.ma.jka pisze: ↑17 lutego 2025, o 18:39Hej nie wiem czemu nie moge wstawic tego jako swoj post, wiec napisze to tutaj
Jakie mieliscie/macie ogolne objawy nerwicy bo nie wiem juz czy to serio ona czy cos powaznego.. Codziennie boje sie o swoje zdrowie i codziennie jest nowa choroba. Cosziennie czuje ze jest cos nie tak i mam juz tego dosc. Moje najczestsze objawy fizyczne i psychiczne to:
-zawroty glowy ale takie ze jak np odkrece glowe to obraz jest jakby w slowmo
-drezenie rąk/nog czasem calego ciala rowniez wewnatrz
-czesty pisk w uszach ktory zaczal sie stosunkowo nie dawno
-czasami mam wrazenie jakby moje jedno oko gorzej widzialo i mialo jakby wieksze cisnienie(?) jak o tym nie mysle to tego nie ma, i nie wiem co o tym myslec moze ktos z was tak mial..
-gdy czuje sie powiedzmy w miare dobrze i jestem z jakas osoba czuje takie chwilowe odrealnienie wtedy musze szybko myslec o czyms innym zeby sie ogarnac
-gdy przychodzi lęk oblewa mnie takie cieplo, czuje lekkie mrowienie w palcach u rąk
-wrazenie jakby nic mnie nie cieszylo, w sumie jakbym byla wyprana z jakichkolwiek emocji
-przerozmaite bóle brzucha czy pleców praktyvznie codziennie chociaz przez chwile
-niekontrolowany szczękościsk
-przy zasypianiu czesto mam wrazenie ze np moja noga robi sie ciepla, lub np dretwieje mi reka gdzie takie cos nie ma miejwca tylko sobie to wmawiam..
-czasami sa tez bole miesni wrqzenie jakbym miala byc przeziebiona, ale tak sie nie dzieje
-natretne mysli, ze strace nad soba kontrole przez co ogarnia mnie silny lęk przed sama soba.
Napewno by sie jeszcze cos znalazlo ale to takie glowne, derealizacja tez jest czesta u mnie, bardzo sie boje ze to mozw byc jednak cos innego, mam wrazenje ze mam wszystkie choroby swiata. Opiszcie prosze swoje objawy, może ktos ma podobnie i troche podniesie mnie to na duchu..
Ale masz książkowe objawy nerwicy, przez każdy z tych objawów przechodziłem naraz a także osobno.
Niektóre utrzymywały się tygodniami, inne miesiącami (bóle mięśni pleców, karku, szczękościsk).
Trzymaj się i postaraj się żyć mimo to, relaksować się, medytować to ostatnie wykonując regularnie sporo pomaga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 38
- Rejestracja: 10 listopada 2023, o 22:24
kiki333 pisze: ↑17 lutego 2025, o 19:37Oczywiście podstawowe badania warto zrobić.ma.jka pisze: ↑17 lutego 2025, o 18:39Hej nie wiem czemu nie moge wstawic tego jako swoj post, wiec napisze to tutaj
Jakie mieliscie/macie ogolne objawy nerwicy bo nie wiem juz czy to serio ona czy cos powaznego.. Codziennie boje sie o swoje zdrowie i codziennie jest nowa choroba. Cosziennie czuje ze jest cos nie tak i mam juz tego dosc. Moje najczestsze objawy fizyczne i psychiczne to:
-zawroty glowy ale takie ze jak np odkrece glowe to obraz jest jakby w slowmo
-drezenie rąk/nog czasem calego ciala rowniez wewnatrz
-czesty pisk w uszach ktory zaczal sie stosunkowo nie dawno
-czasami mam wrazenie jakby moje jedno oko gorzej widzialo i mialo jakby wieksze cisnienie(?) jak o tym nie mysle to tego nie ma, i nie wiem co o tym myslec moze ktos z was tak mial..
-gdy czuje sie powiedzmy w miare dobrze i jestem z jakas osoba czuje takie chwilowe odrealnienie wtedy musze szybko myslec o czyms innym zeby sie ogarnac
-gdy przychodzi lęk oblewa mnie takie cieplo, czuje lekkie mrowienie w palcach u rąk
-wrazenie jakby nic mnie nie cieszylo, w sumie jakbym byla wyprana z jakichkolwiek emocji
-przerozmaite bóle brzucha czy pleców praktyvznie codziennie chociaz przez chwile
-niekontrolowany szczękościsk
-przy zasypianiu czesto mam wrazenie ze np moja noga robi sie ciepla, lub np dretwieje mi reka gdzie takie cos nie ma miejwca tylko sobie to wmawiam..
-czasami sa tez bole miesni wrqzenie jakbym miala byc przeziebiona, ale tak sie nie dzieje
-natretne mysli, ze strace nad soba kontrole przez co ogarnia mnie silny lęk przed sama soba.
Napewno by sie jeszcze cos znalazlo ale to takie glowne, derealizacja tez jest czesta u mnie, bardzo sie boje ze to mozw byc jednak cos innego, mam wrazenje ze mam wszystkie choroby swiata. Opiszcie prosze swoje objawy, może ktos ma podobnie i troche podniesie mnie to na duchu..
Ale masz książkowe objawy nerwicy, przez każdy z tych objawów przechodziłem naraz a także osobno.
Niektóre utrzymywały się tygodniami, inne miesiącami (bóle mięśni pleców, karku, szczękościsk).
Trzymaj się i postaraj się żyć mimo to, relaksować się, medytować to ostatnie wykonując regularnie sporo pomaga.
Dziekuje za odpowiedz, oczywiscie badania robilam w sumie na samym poczatku jak to wszystko sie zaczelo i wszystko bylo dobrze, w te wakacje dostalam takiego nerwobolu w klatce, ktory przechodzil rowniez na plecy ze pojechalam na pogotowie, na ktorym zostalo wykonane ekg i badanie krwi ktore rowniez wyszlo dobrze, a ja juz myslalam ze to zawal, mimo tego ze mam 17 lat. Teraz np czuje sie dobrze, tak samo dobrze sie czuje kiedy robie sobie paznokcie i skupiam sie wtedy tylko na tym. Dobrze jest uslyszec ze nie jest sie z tym samą, to naprawde bardzo duzo daje.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 grudnia 2024, o 08:25
Długo się już z tym męczysz?ma.jka pisze: ↑17 lutego 2025, o 20:01kiki333 pisze: ↑17 lutego 2025, o 19:37Oczywiście podstawowe badania warto zrobić.ma.jka pisze: ↑17 lutego 2025, o 18:39Hej nie wiem czemu nie moge wstawic tego jako swoj post, wiec napisze to tutaj
Jakie mieliscie/macie ogolne objawy nerwicy bo nie wiem juz czy to serio ona czy cos powaznego.. Codziennie boje sie o swoje zdrowie i codziennie jest nowa choroba. Cosziennie czuje ze jest cos nie tak i mam juz tego dosc. Moje najczestsze objawy fizyczne i psychiczne to:
-zawroty glowy ale takie ze jak np odkrece glowe to obraz jest jakby w slowmo
-drezenie rąk/nog czasem calego ciala rowniez wewnatrz
-czesty pisk w uszach ktory zaczal sie stosunkowo nie dawno
-czasami mam wrazenie jakby moje jedno oko gorzej widzialo i mialo jakby wieksze cisnienie(?) jak o tym nie mysle to tego nie ma, i nie wiem co o tym myslec moze ktos z was tak mial..
-gdy czuje sie powiedzmy w miare dobrze i jestem z jakas osoba czuje takie chwilowe odrealnienie wtedy musze szybko myslec o czyms innym zeby sie ogarnac
-gdy przychodzi lęk oblewa mnie takie cieplo, czuje lekkie mrowienie w palcach u rąk
-wrazenie jakby nic mnie nie cieszylo, w sumie jakbym byla wyprana z jakichkolwiek emocji
-przerozmaite bóle brzucha czy pleców praktyvznie codziennie chociaz przez chwile
-niekontrolowany szczękościsk
-przy zasypianiu czesto mam wrazenie ze np moja noga robi sie ciepla, lub np dretwieje mi reka gdzie takie cos nie ma miejwca tylko sobie to wmawiam..
-czasami sa tez bole miesni wrqzenie jakbym miala byc przeziebiona, ale tak sie nie dzieje
-natretne mysli, ze strace nad soba kontrole przez co ogarnia mnie silny lęk przed sama soba.
Napewno by sie jeszcze cos znalazlo ale to takie glowne, derealizacja tez jest czesta u mnie, bardzo sie boje ze to mozw byc jednak cos innego, mam wrazenje ze mam wszystkie choroby swiata. Opiszcie prosze swoje objawy, może ktos ma podobnie i troche podniesie mnie to na duchu..
Ale masz książkowe objawy nerwicy, przez każdy z tych objawów przechodziłem naraz a także osobno.
Niektóre utrzymywały się tygodniami, inne miesiącami (bóle mięśni pleców, karku, szczękościsk).
Trzymaj się i postaraj się żyć mimo to, relaksować się, medytować to ostatnie wykonując regularnie sporo pomaga.
Dziekuje za odpowiedz, oczywiscie badania robilam w sumie na samym poczatku jak to wszystko sie zaczelo i wszystko bylo dobrze, w te wakacje dostalam takiego nerwobolu w klatce, ktory przechodzil rowniez na plecy ze pojechalam na pogotowie, na ktorym zostalo wykonane ekg i badanie krwi ktore rowniez wyszlo dobrze, a ja juz myslalam ze to zawal, mimo tego ze mam 17 lat. Teraz np czuje sie dobrze, tak samo dobrze sie czuje kiedy robie sobie paznokcie i skupiam sie wtedy tylko na tym. Dobrze jest uslyszec ze nie jest sie z tym samą, to naprawde bardzo duzo daje.
Tak to właśnie działa, objawy ustępują jak się czymś zajmujesz. Często pojawiają się w sytuacjach stresowych lub jakiś czas po nich, lub nawet oglądając telewizor. Ja tak często mam że sobie siedzę i nagle coś się dzieje.
Zastanów się na spokojnie od czego to się zaczęło, kiedy i po czym... Staraj się nie dusić wszystkiego w sobie tylko z kimś o tym rozmawiać, powiedzieć że źle się czujesz itp.
Mi sporo pomaga medytacja, jazda na rowerku stacjonarnym no i życie mimo różnych objawów. Niestety mam ten problem z przerwami od 2018 lub 2019 roku a nadal czasami nie ufam że to nerwica i się nakręcam.
Podstawa to żyć razem z nią, nie dać się zamknąć w domu i wychodzić mimo objawów. Jak będzie kiepsko to warto iść do psychologa szczególnie jeśli nie miałabyś przed kim się wygadać. Ja dopiero w tym roku poszedłem

Niektórzy twierdzą że nerwica pokazuje że za dużo od siebie wymagamy i że warto wtedy przemyśleć życie. U mnie zaczęła się od trudnych wydarzeń, później wróciła również po ciężkim okresie w życiu. Ale teraz wiem że od dawna za bardzo się przejmowałem i za bardzo brałem wszystko do siebie...
Jak masz jakieś pytania to pisz śmiało tutaj lub wiadomość, ja akurat jak mi się to zaczęło to średnio miałem z kim o tym pogadać i sam się z tym męczyłem a o wiele łatwiej jest jak ktoś nawet napisze "też tak miałem" jest się wtedy spokojniejszym.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 38
- Rejestracja: 10 listopada 2023, o 22:24
W tym roku jakos w sierpniu bedzie 2 lata odkad sie z tym mecze. Mysle ze moze to byc zwiazne z tym ze pol roku wczesniej zmarl moj dziadek co tez mnie dotknelo. W wakacje duzo imprezowalam, pilam rozne specyfiki i energetyki i nagle wszystko odstawilam. W sumie od pierwszego ataku nie wiem czy byl taki dzien w ktorym czulam sie zupelnie dobrze. Teraz mam jeszcze gorszy czas bo 2.5 msc temu stracilam na zawsze kolejna jedna z blizszych mi osob ktora jedyna mnie rozumiala, mojego brata. Powiedzialam juz o wszystkim mamie i zapisze mnie do psychologa, bo chce zawalczyc o siebie, chce czuc sie tak samo jak przed tym cholerstwem.kiki333 pisze: ↑17 lutego 2025, o 22:52Długo się już z tym męczysz?ma.jka pisze: ↑17 lutego 2025, o 20:01kiki333 pisze: ↑17 lutego 2025, o 19:37
Oczywiście podstawowe badania warto zrobić.
Ale masz książkowe objawy nerwicy, przez każdy z tych objawów przechodziłem naraz a także osobno.
Niektóre utrzymywały się tygodniami, inne miesiącami (bóle mięśni pleców, karku, szczękościsk).
Trzymaj się i postaraj się żyć mimo to, relaksować się, medytować to ostatnie wykonując regularnie sporo pomaga.
Dziekuje za odpowiedz, oczywiscie badania robilam w sumie na samym poczatku jak to wszystko sie zaczelo i wszystko bylo dobrze, w te wakacje dostalam takiego nerwobolu w klatce, ktory przechodzil rowniez na plecy ze pojechalam na pogotowie, na ktorym zostalo wykonane ekg i badanie krwi ktore rowniez wyszlo dobrze, a ja juz myslalam ze to zawal, mimo tego ze mam 17 lat. Teraz np czuje sie dobrze, tak samo dobrze sie czuje kiedy robie sobie paznokcie i skupiam sie wtedy tylko na tym. Dobrze jest uslyszec ze nie jest sie z tym samą, to naprawde bardzo duzo daje.
Tak to właśnie działa, objawy ustępują jak się czymś zajmujesz. Często pojawiają się w sytuacjach stresowych lub jakiś czas po nich, lub nawet oglądając telewizor. Ja tak często mam że sobie siedzę i nagle coś się dzieje.
Zastanów się na spokojnie od czego to się zaczęło, kiedy i po czym... Staraj się nie dusić wszystkiego w sobie tylko z kimś o tym rozmawiać, powiedzieć że źle się czujesz itp.
Mi sporo pomaga medytacja, jazda na rowerku stacjonarnym no i życie mimo różnych objawów. Niestety mam ten problem z przerwami od 2018 lub 2019 roku a nadal czasami nie ufam że to nerwica i się nakręcam.
Podstawa to żyć razem z nią, nie dać się zamknąć w domu i wychodzić mimo objawów. Jak będzie kiepsko to warto iść do psychologa szczególnie jeśli nie miałabyś przed kim się wygadać. Ja dopiero w tym roku poszedłemtrochę ulga jak ktoś to rozumie i można wszystko powiedzieć.
Niektórzy twierdzą że nerwica pokazuje że za dużo od siebie wymagamy i że warto wtedy przemyśleć życie. U mnie zaczęła się od trudnych wydarzeń, później wróciła również po ciężkim okresie w życiu. Ale teraz wiem że od dawna za bardzo się przejmowałem i za bardzo brałem wszystko do siebie...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: 3 grudnia 2024, o 08:25
No to niestety takie wydarzenia mogą wywołać nerwice lub spowodować jej nawrót. U mnie jak już przechodziło to zawsze wydarzyło się coś co powodowało jej nawrót, trzeba byłoby zmienić podejście do życia ale to nie takie łatwe...ma.jka pisze: ↑17 lutego 2025, o 23:00
W tym roku jakos w sierpniu bedzie 2 lata odkad sie z tym mecze. Mysle ze moze to byc zwiazne z tym ze pol roku wczesniej zmarl moj dziadek co tez mnie dotknelo. W wakacje duzo imprezowalam, pilam rozne specyfiki i energetyki i nagle wszystko odstawilam. W sumie od pierwszego ataku nie wiem czy byl taki dzien w ktorym czulam sie zupelnie dobrze. Teraz mam jeszcze gorszy czas bo 2.5 msc temu stracilam na zawsze kolejna jedna z blizszych mi osob ktora jedyna mnie rozumiala, mojego brata. Powiedzialam juz o wszystkim mamie i zapisze mnie do psychologa, bo chce zawalczyc o siebie, chce czuc sie tak samo jak przed tym cholerstwem.
Dobrze zrobiłaś, idź do psychologa i pracuj nad tym. <okey>
- bareten
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 688
- Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37
Hej, czy zdarza się Wam też świadomie kontrolować przełykanie śliny?
Wcześniej zdarzało mi się to rzadko, ale coś dziś rano głową wpadła na pomysł żeby sprawdzać ile śliny zbiera mi się w jamie ustnej i kontrolować jej połykanie...
Wcześniej zdarzało mi się to rzadko, ale coś dziś rano głową wpadła na pomysł żeby sprawdzać ile śliny zbiera mi się w jamie ustnej i kontrolować jej połykanie...