Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 3 kwietnia 2023, o 12:31
A jeśli sytuacja jest wyjątkowa, czeka jakieś trudne, odpowiedzialne zadanie i trzeba koniecznie się wyspać - to ja czasem stosowałem Xanax i po paru minutach miałem odcięcie tlenu i sen przez 11 godzin. Ale to naprawdę w wyjątkowych, wyjątkowych sytuacjach, powiedzmy, 3 razy na rok. Psychiatra i tak mnie zgromił, jak się przyznałem...
- imbireczka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 99
- Rejestracja: 29 marca 2016, o 09:13
Dziękuję Ci za odpowiedź. Nie znam autora o którym piszesz, ale mam podobnie jak Ty, dla mnie nieprzespana nocka to zaraz całe spektrum nerwicowych wkrętek plus fizycznie jestem dętka. Miewasz też noce zero? Dla mnie to one są najgorsze. Jak prześpię chociaż te 4 godziny to już mi trochę ciśnienie schodzi, ale wiadomo, marzę o tym by znów beztrosko spać... Ech.Kosmo-Punk pisze: ↑6 kwietnia 2023, o 12:26Imbireczka, właśnie jestem po lekturze wątku o bezsenności, gdzie Hoosee pisze tak:
"Masz taką autosugestię, że nie prześpisz nocy, to się będziesz źle czuła, i źle się czujesz z powodu tej autosugestii, a nie z powodu braku snu. Sam brak snu by Ci nijak nie zaszkodził."
Powiem szczerze, że jest to dla mnie nowe odkrycie i nie wiem jeszcze, czy mogę się z tym zgodzić. Dla mnie samego nieprzespana noc to synonim bardzo złego samopoczucia, drażliwości i zmęczenia - ale może faktycznie to tylko autosugestja? W każdym razie jedyne, co możesz najlepszego zrobić, to nie przejmować się, że nie spałaś. Im bardziej się przejmiesz, tym bardziej nie będziesz spać i zaklęte koło się zamyka.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 138
- Rejestracja: 9 października 2022, o 18:18
Imbireczka, tutaj jest cały wątek o bezsenności i radzeniu sobie z nią 
jak-wyszed-bezsenno-t14241.html
jak-wyszed-bezsenno-t14241.html
- imbireczka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 99
- Rejestracja: 29 marca 2016, o 09:13
A wiesz że właśnie się dogrzebałam do tego wątku i go czytam? DziękujęAngieNa pisze: ↑6 kwietnia 2023, o 16:48Imbireczka, tutaj jest cały wątek o bezsenności i radzeniu sobie z nią
jak-wyszed-bezsenno-t14241.html
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 15 grudnia 2020, o 19:14
Cześć wszystkim !
Mam pytanie dotyczące nerwicy, mianowicie tego legendarnego wkręcania się oraz zamkniętego koła w jakie wpadamy.
Podam przykład z jakim najczęściej się męczę.
Wstaje danego dnia, czuję się nieco gorzej i od razu zaczyna się analiza każdego symptomu jakie wysyła moje ciało.
Mam uderzenie ciepła- to na pewno gorączka, więc zaczyna sie mierzenie temperatury co 20 minut, wystarczy 36.8 albo 36.9 i juz zaczynam tworzyć sobie czarne scenariusz i googlowac 5000 chorób u wujka google.
To wszystko prowadzi automatycznie do wysokiego pulsu, w okolicach 90-100, ktory sam w sobie dodatkowo mnie nakręca, to potrafi trwać często pół dnia, cały wieczór, jeszcze nawet trochę nocy, potem oczywiście przechodzi, jednakże pomimo tego ciągle wpadam w takie pogięte dni.
Mam oczywiście swoje pasje i zainteresowania ale kompletnie nie mogę się wtedy na niczym skupić, max 5 minut i znowu wracam do analizy wszystkiego czego odczuwam, dochodzi do tego ciągły wewnętrzny niepokój.
Jak radzicie sobie z takim przypadkami, jakie macie metody,żeby skutecznie zająć czymś innym umysł i przestać analizować wszystkiego co się dzieje w naszym ciele ?
Są jakieś skuteczne metody na nauczenie się totalnej ignorancji na takie epizody?
Dzięki i pozdrawiam
Mam pytanie dotyczące nerwicy, mianowicie tego legendarnego wkręcania się oraz zamkniętego koła w jakie wpadamy.
Podam przykład z jakim najczęściej się męczę.
Wstaje danego dnia, czuję się nieco gorzej i od razu zaczyna się analiza każdego symptomu jakie wysyła moje ciało.
Mam uderzenie ciepła- to na pewno gorączka, więc zaczyna sie mierzenie temperatury co 20 minut, wystarczy 36.8 albo 36.9 i juz zaczynam tworzyć sobie czarne scenariusz i googlowac 5000 chorób u wujka google.
To wszystko prowadzi automatycznie do wysokiego pulsu, w okolicach 90-100, ktory sam w sobie dodatkowo mnie nakręca, to potrafi trwać często pół dnia, cały wieczór, jeszcze nawet trochę nocy, potem oczywiście przechodzi, jednakże pomimo tego ciągle wpadam w takie pogięte dni.
Mam oczywiście swoje pasje i zainteresowania ale kompletnie nie mogę się wtedy na niczym skupić, max 5 minut i znowu wracam do analizy wszystkiego czego odczuwam, dochodzi do tego ciągły wewnętrzny niepokój.
Jak radzicie sobie z takim przypadkami, jakie macie metody,żeby skutecznie zająć czymś innym umysł i przestać analizować wszystkiego co się dzieje w naszym ciele ?
Są jakieś skuteczne metody na nauczenie się totalnej ignorancji na takie epizody?
Dzięki i pozdrawiam

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 50
- Rejestracja: 5 stycznia 2020, o 19:31
Hej ! Chciałam się z Wami czymś podzielić, może poradzić. Wspólnie z psychiatrą podjęłam decyzję o odstawieniu leków - Elicea i Pramolan. Ogólnie eliceę odstawiałam kilka dni, natomiast lekarz stwierdził, że pramolan jest doraźny i mogę po prostu przestać go brać (brałam go z pół roku codziennie - wcześniej nikt nie kazał mi stosować go doraźnie, a codziennie na wieczór). Minęło kilka dni odkąd wcale nie biorę leków. Od 3 dni kręci mi się w głowie, jest mi niedobrze, drżą mi mięśnie; wczoraj doszło do tego, że dostałam ataku paniki. Podejrzewam, że to zespół odstawienia. Czy ktoś znalazł się w podobnej sytuacji ? Jak długo może to trwać?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 15 grudnia 2020, o 19:14
Jak odstawiałem Parogen 2 lata temu ponad 2 tygodnie miałem różne skutki uboczne, nocne drżenie mięśni plus nadwrażliwość na dźwięk, troszkę jak na kacu...Jak narzeczona tłuknęła głośniej talerzami w kuchni to czułem aż ból w kręgosłupiePaulinaxo pisze: ↑7 kwietnia 2023, o 07:17Hej ! Chciałam się z Wami czymś podzielić, może poradzić. Wspólnie z psychiatrą podjęłam decyzję o odstawieniu leków - Elicea i Pramolan. Ogólnie eliceę odstawiałam kilka dni, natomiast lekarz stwierdził, że pramolan jest doraźny i mogę po prostu przestać go brać (brałam go z pół roku codziennie - wcześniej nikt nie kazał mi stosować go doraźnie, a codziennie na wieczór). Minęło kilka dni odkąd wcale nie biorę leków. Od 3 dni kręci mi się w głowie, jest mi niedobrze, drżą mi mięśnie; wczoraj doszło do tego, że dostałam ataku paniki. Podejrzewam, że to zespół odstawienia. Czy ktoś znalazł się w podobnej sytuacji ? Jak długo może to trwać?

Pamiętam ,że to wszystko trwało około 2 tygodniu po ostawieniu, potem przeszło.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 255
- Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36
Czy to jakiś stan depresyjny?
Long story short: w 2015 roku dopadła mnie nerwica lękowa, z której wychodziłam za pomocą psychoterapii i leków. Były gorsze i lepsze momenty,ale po kilku latach mój stan był praktycznie idealny. Po drodze, w 2019 roku dopadło mnie największe kurestwo jakie miałam - ROCD. Ta franca trzymała mnie z dobre dwa lata, ale powoli, powoli było lepiej i praktycznie przez ostatni rok nie było jej wcale.
Po drodze się zareczylam i od stycznia tego roku zaczęliśmy planować ślub. Jest to dla nas katorga. rodzina krytykuje i nie wspiera, ciągle się chce wtrącać. Obydwoje jesteśmy bardzo psychicznie zmęczeni, po drodze ciężkie rozmowy o wspólnej przyszłości i co jak widzimy. Zmieniamy zdania co chwila jeśli chodzi jak ten ślub ma wyglądać.
Minęły 4 miesiące i od kilku dni mam kompletnego doła.
Moje objawy to non stop okropny smutek, odcięcie.. mam wrażenie że nie chce tego ślubu, że chce uciekać, że chce się rozstać z narzeczonym, że nasze życie nie ma sensu, że może moja matka ma rację, że powinnam go zostawić.
Brzmi jak rocd,ale jakieś dziwne ono jest tym razem. Nie ma w tym lęku i strachu tylko jest przepalenie, wypalenie, totalne wykonczenie psychiczne. Nie mam siły na nic, boje się że to już na prawdę koniec i że nie przetrwaliśmy tej próby. Na nic się nie cieszę. Powinniśmy kontynuować planowanie ślubu, załatwiać formalności,ale nie mam do tego kompletnie głowy i nawet nie wiem czy tego chce. Jestem w rozsypce.
Dodatkowo doszedł ostatnio temat kredytu i mieszkania, ceny są tak okropnie wysokie, ze to kolejny temat,który nas, mnie zalamujee.
Czy ja powinnam go rzucić? Czy ja powinnam to wszystko walnąć w cholerę i uciec ?
Long story short: w 2015 roku dopadła mnie nerwica lękowa, z której wychodziłam za pomocą psychoterapii i leków. Były gorsze i lepsze momenty,ale po kilku latach mój stan był praktycznie idealny. Po drodze, w 2019 roku dopadło mnie największe kurestwo jakie miałam - ROCD. Ta franca trzymała mnie z dobre dwa lata, ale powoli, powoli było lepiej i praktycznie przez ostatni rok nie było jej wcale.
Po drodze się zareczylam i od stycznia tego roku zaczęliśmy planować ślub. Jest to dla nas katorga. rodzina krytykuje i nie wspiera, ciągle się chce wtrącać. Obydwoje jesteśmy bardzo psychicznie zmęczeni, po drodze ciężkie rozmowy o wspólnej przyszłości i co jak widzimy. Zmieniamy zdania co chwila jeśli chodzi jak ten ślub ma wyglądać.
Minęły 4 miesiące i od kilku dni mam kompletnego doła.
Moje objawy to non stop okropny smutek, odcięcie.. mam wrażenie że nie chce tego ślubu, że chce uciekać, że chce się rozstać z narzeczonym, że nasze życie nie ma sensu, że może moja matka ma rację, że powinnam go zostawić.
Brzmi jak rocd,ale jakieś dziwne ono jest tym razem. Nie ma w tym lęku i strachu tylko jest przepalenie, wypalenie, totalne wykonczenie psychiczne. Nie mam siły na nic, boje się że to już na prawdę koniec i że nie przetrwaliśmy tej próby. Na nic się nie cieszę. Powinniśmy kontynuować planowanie ślubu, załatwiać formalności,ale nie mam do tego kompletnie głowy i nawet nie wiem czy tego chce. Jestem w rozsypce.
Dodatkowo doszedł ostatnio temat kredytu i mieszkania, ceny są tak okropnie wysokie, ze to kolejny temat,który nas, mnie zalamujee.
Czy ja powinnam go rzucić? Czy ja powinnam to wszystko walnąć w cholerę i uciec ?
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
- anilewe
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 102
- Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49
A na kiedy planujecie ten ślub? Może warto po prostu na ten moment odpuścić ten temat?natalia93 pisze: ↑8 kwietnia 2023, o 08:46Czy to jakiś stan depresyjny?
Long story short: w 2015 roku dopadła mnie nerwica lękowa, z której wychodziłam za pomocą psychoterapii i leków. Były gorsze i lepsze momenty,ale po kilku latach mój stan był praktycznie idealny. Po drodze, w 2019 roku dopadło mnie największe kurestwo jakie miałam - ROCD. Ta franca trzymała mnie z dobre dwa lata, ale powoli, powoli było lepiej i praktycznie przez ostatni rok nie było jej wcale.
Po drodze się zareczylam i od stycznia tego roku zaczęliśmy planować ślub. Jest to dla nas katorga. rodzina krytykuje i nie wspiera, ciągle się chce wtrącać. Obydwoje jesteśmy bardzo psychicznie zmęczeni, po drodze ciężkie rozmowy o wspólnej przyszłości i co jak widzimy. Zmieniamy zdania co chwila jeśli chodzi jak ten ślub ma wyglądać.
Minęły 4 miesiące i od kilku dni mam kompletnego doła.
Moje objawy to non stop okropny smutek, odcięcie.. mam wrażenie że nie chce tego ślubu, że chce uciekać, że chce się rozstać z narzeczonym, że nasze życie nie ma sensu, że może moja matka ma rację, że powinnam go zostawić.
Brzmi jak rocd,ale jakieś dziwne ono jest tym razem. Nie ma w tym lęku i strachu tylko jest przepalenie, wypalenie, totalne wykonczenie psychiczne. Nie mam siły na nic, boje się że to już na prawdę koniec i że nie przetrwaliśmy tej próby. Na nic się nie cieszę. Powinniśmy kontynuować planowanie ślubu, załatwiać formalności,ale nie mam do tego kompletnie głowy i nawet nie wiem czy tego chce. Jestem w rozsypce.
Dodatkowo doszedł ostatnio temat kredytu i mieszkania, ceny są tak okropnie wysokie, ze to kolejny temat,który nas, mnie zalamujee.
Czy ja powinnam go rzucić? Czy ja powinnam to wszystko walnąć w cholerę i uciec ?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 255
- Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36
Na sierpień tego roku. Nie chciałabym nic odpuszczać, bo ja nie wiem czy coś się zmieni..anilewe pisze: ↑8 kwietnia 2023, o 09:01A na kiedy planujecie ten ślub? Może warto po prostu na ten moment odpuścić ten temat?natalia93 pisze: ↑8 kwietnia 2023, o 08:46Czy to jakiś stan depresyjny?
Long story short: w 2015 roku dopadła mnie nerwica lękowa, z której wychodziłam za pomocą psychoterapii i leków. Były gorsze i lepsze momenty,ale po kilku latach mój stan był praktycznie idealny. Po drodze, w 2019 roku dopadło mnie największe kurestwo jakie miałam - ROCD. Ta franca trzymała mnie z dobre dwa lata, ale powoli, powoli było lepiej i praktycznie przez ostatni rok nie było jej wcale.
Po drodze się zareczylam i od stycznia tego roku zaczęliśmy planować ślub. Jest to dla nas katorga. rodzina krytykuje i nie wspiera, ciągle się chce wtrącać. Obydwoje jesteśmy bardzo psychicznie zmęczeni, po drodze ciężkie rozmowy o wspólnej przyszłości i co jak widzimy. Zmieniamy zdania co chwila jeśli chodzi jak ten ślub ma wyglądać.
Minęły 4 miesiące i od kilku dni mam kompletnego doła.
Moje objawy to non stop okropny smutek, odcięcie.. mam wrażenie że nie chce tego ślubu, że chce uciekać, że chce się rozstać z narzeczonym, że nasze życie nie ma sensu, że może moja matka ma rację, że powinnam go zostawić.
Brzmi jak rocd,ale jakieś dziwne ono jest tym razem. Nie ma w tym lęku i strachu tylko jest przepalenie, wypalenie, totalne wykonczenie psychiczne. Nie mam siły na nic, boje się że to już na prawdę koniec i że nie przetrwaliśmy tej próby. Na nic się nie cieszę. Powinniśmy kontynuować planowanie ślubu, załatwiać formalności,ale nie mam do tego kompletnie głowy i nawet nie wiem czy tego chce. Jestem w rozsypce.
Dodatkowo doszedł ostatnio temat kredytu i mieszkania, ceny są tak okropnie wysokie, ze to kolejny temat,który nas, mnie zalamujee.
Czy ja powinnam go rzucić? Czy ja powinnam to wszystko walnąć w cholerę i uciec ?
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
- anilewe
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 102
- Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49
A terapia? Farmakologia?natalia93 pisze: ↑8 kwietnia 2023, o 10:29Na sierpień tego roku. Nie chciałabym nic odpuszczać, bo ja nie wiem czy coś się zmieni..anilewe pisze: ↑8 kwietnia 2023, o 09:01A na kiedy planujecie ten ślub? Może warto po prostu na ten moment odpuścić ten temat?natalia93 pisze: ↑8 kwietnia 2023, o 08:46Czy to jakiś stan depresyjny?
Long story short: w 2015 roku dopadła mnie nerwica lękowa, z której wychodziłam za pomocą psychoterapii i leków. Były gorsze i lepsze momenty,ale po kilku latach mój stan był praktycznie idealny. Po drodze, w 2019 roku dopadło mnie największe kurestwo jakie miałam - ROCD. Ta franca trzymała mnie z dobre dwa lata, ale powoli, powoli było lepiej i praktycznie przez ostatni rok nie było jej wcale.
Po drodze się zareczylam i od stycznia tego roku zaczęliśmy planować ślub. Jest to dla nas katorga. rodzina krytykuje i nie wspiera, ciągle się chce wtrącać. Obydwoje jesteśmy bardzo psychicznie zmęczeni, po drodze ciężkie rozmowy o wspólnej przyszłości i co jak widzimy. Zmieniamy zdania co chwila jeśli chodzi jak ten ślub ma wyglądać.
Minęły 4 miesiące i od kilku dni mam kompletnego doła.
Moje objawy to non stop okropny smutek, odcięcie.. mam wrażenie że nie chce tego ślubu, że chce uciekać, że chce się rozstać z narzeczonym, że nasze życie nie ma sensu, że może moja matka ma rację, że powinnam go zostawić.
Brzmi jak rocd,ale jakieś dziwne ono jest tym razem. Nie ma w tym lęku i strachu tylko jest przepalenie, wypalenie, totalne wykonczenie psychiczne. Nie mam siły na nic, boje się że to już na prawdę koniec i że nie przetrwaliśmy tej próby. Na nic się nie cieszę. Powinniśmy kontynuować planowanie ślubu, załatwiać formalności,ale nie mam do tego kompletnie głowy i nawet nie wiem czy tego chce. Jestem w rozsypce.
Dodatkowo doszedł ostatnio temat kredytu i mieszkania, ceny są tak okropnie wysokie, ze to kolejny temat,który nas, mnie zalamujee.
Czy ja powinnam go rzucić? Czy ja powinnam to wszystko walnąć w cholerę i uciec ?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 255
- Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36
Zastanawiam się nad terapią. Ale szczerze ? Boje się że jak pójdę na terapię, to usłysze coś czego nie chce i czego się boję.. masakra. Jak inni ludzie to robią ? Jak oni sobie żyją spokojnie ? Jak biorą śluby ? Czemu ja tak nie umiem ?
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
- anilewe
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 102
- Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49
Z tym strachem i obawą też akurat nie jesteś sama. Też się nad tym zastanawiam - jak to jest że ludzie potrafią wchodzić w związki bez żadnych „problemów”/rozmyślań/setek scenariuszy w głowie? Jak to jest, że po kilku miesiącach znajomości są w stanie podjąć decyzje o ślubie? Skąd wiedzą, że to jest „to”?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 255
- Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36
Nie wiem co mam robić. Chciałabym wieźć spokojne życie. Z partnerem. Ale chyba nie umiem tego zrobić. Chyba niszczę wszystko na swojej drodze i sabotuje swoje życie.anilewe pisze: ↑8 kwietnia 2023, o 11:02Z tym strachem i obawą też akurat nie jesteś sama. Też się nad tym zastanawiam - jak to jest że ludzie potrafią wchodzić w związki bez żadnych „problemów”/rozmyślań/setek scenariuszy w głowie? Jak to jest, że po kilku miesiącach znajomości są w stanie podjąć decyzje o ślubie? Skąd wiedzą, że to jest „to”?
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
- Juliaaa78569
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 589
- Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25
Masz idealistyczne wyobrażenia na temat związków. Ludzie wchodzą w związki z różnymi problemami, z wieloma rozmyślaniami i setkami scenariuszy w głowie. Nigdy nie mają pewności, czy to "to". Czy to jest na całe życie, czy ta decyzja jest dobra, czy nie. Świadomie Ci powiedzą, że tak, mają pewność, są pewni, ale zawsze z tyłu głowy mają takie ale, a co jeśli, z tym, że ludzie bez OCD, rocd mają te wątpliwości w normalnej formie i je akceptują i nie powodują załamania całego życia. Ludzie zaburzeni natomiast tak wikłają się w te analizy, szukają potwierdzeń, zapewnień, których nigdy przenigdy nie znajdą, bo w życiu nic nie jest pewne.anilewe pisze: ↑8 kwietnia 2023, o 11:02Z tym strachem i obawą też akurat nie jesteś sama. Też się nad tym zastanawiam - jak to jest że ludzie potrafią wchodzić w związki bez żadnych „problemów”/rozmyślań/setek scenariuszy w głowie? Jak to jest, że po kilku miesiącach znajomości są w stanie podjąć decyzje o ślubie? Skąd wiedzą, że to jest „to”?
Przyczyną jest samo OCD i cały ten mechanizm, a dwa zniekształcone przekonania na temat relacji z uwagi na problemy w relacjach z rodzicami.
Zordon dość szczegółowo opisał ten mechanizm oraz jak z nim sobie radzić.
Rocd wcale nie jest najgorsze, to jest zwykłe OCD, a mechanizm radzenia sobie z nim jest identyczny jak przy hipochondrii, myślach lękowych itp.
