Alicjusz pisze: ↑27 września 2022, o 19:04
Hej.
Też macie tak, że kiedy przychodzi cholernie mocny atak paniki, z którym nie potraficie sobie poradzić, to łapiecie dodatkowo takie dołujące myśli, że nic, ani nikt nie jest w stanie Wam pomóc, co tylko dodatkowo nakręca lęk? Mam problem z zaufaniem - nie ufam mojemu psychiatrze, nie ufam psychoterapeutce, która właściwie sama powiedziała mi, że widzi, że się męczę, nie robię postępów i może marnuję u niej swój czas

Myślę, że oni sami nie wiedzą jak mi pomóc. Czy to ja tak myślę, czy to moja nerwica tak myśli?
I teraz jestem właśnie w tym stanie. Że nie ma dla mnie nadziei. Że próbowałam tylu leków i od dwóch lat jest bez zmian. Pomimo terapii. Czy ja za bardzo chcę, żeby było mi lepiej? Czy za mało daje?
Przepraszam, że tak chaotycznie. Moja rodzina jest już znudzona tym tematem, dodatkowo nie potrafią wczuć się w moje myśli.
Bardzo długo miała tak, że po każdym mocniejszym ataku przychodził mega dół i poczucie, że przede mną to już tylko zakład bez klamek.
Z czasem jednak nauczyłam się przyjmować ataki paniki bez robienia siebie z nich sensacji, do tego stopnia, że w nocy mogło miotać mną jak w egzorcyście, a rano wstawałam jakby nigdy nic (większość ataków miałam wieczorem lub w nocy).
Co do terapeutów, to osoby zaburzone to zazwyczaj osoby neurotyczne, a te często maja problem z wrogością i brakiem zaufania. Z tym, że wrogość ta jest zazwyczaj u nich wyparta (Horney uważa to w ogóle za przyczynę nerwic), więc nie komunikują się z nią w normalny sposób i przybiera ona dość niekontrolowany często wykrzywiony charakter.
Osoby zaburzone bardzo często chcą widzieć w innych przyczynę swoich nieszczęść, bardzo wiele takich osób ma bardzo dużo pretensji do terapeutów, psychologów itd, przerabiałam to zarówno jako osoba zaburzona, jak i jako osoba, która chce pomóc osobą zaburzonym. Na początku byłam tym bardzo zdziwiona, a czasem zrozumiałam ten mechanizm.
Terapeuci dla odmiany mają duży problem żeby pomagać osobą zaburzonym dlatego, że z jednej strony brak im odpowiednich narzędzi, a z drugie często z czasem zaczyna im brakować cierpliwości i empatii, ponieważ osoby zaburzone często bardziej irytują niż budzą chęć pomocy.
Co do braku nadzieji, to ona zawsze jest. Kręcenie się w błędnym kole jest typowe dla nerwic, nie oznacza to jednak, że nie przełamiesz go w końcu i nie wejdziesz w proces wychodzenia z nerwicy. Co jest istotą tego procesu to: skończyć się nad sobą użalać i wziąć odpowiedzialność za swoje życie.