Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
magda10
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 332
- Rejestracja: 3 sierpnia 2020, o 13:16
Nienawidzę lekarzy i im nie ufam po tym jak spowodowali operacja tezyczke. Poza tym rak jest dla mnie jak piętno, którego nie da się usunąć, dlatego nie wiem, czy te wszystkie starania Maja sens. Nie chce być pacjentem onkologicznym tak jak Wy nie jesteście.
-
magda10
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 332
- Rejestracja: 3 sierpnia 2020, o 13:16
-
basia123
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 255
- Rejestracja: 20 września 2022, o 20:14
No ja też przez ostatnie 8 miesięcy robiłam badania prywatnie, ja wydałam na badania 5000 zł, albo i lepiej, byłam u 4 różnych neurologów, poza zwyrodnienie kręgosłupa i niskim żelazem nic nie wyszło. Więc chyba to stres, nerwica.
-
Neuroticbitch
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 24
- Rejestracja: 25 września 2022, o 13:24
Hejka,
Mam nadzieje, ze niedziela mija większości z Was dobrze i bez większych nerwicowych ekscesów
Potrzebuję się wygadać przed osobami, które mnie zapewne zrozumieją. Przestałam śledzić forum jakieś 7 lat temu, bo wyleczyłam się z nerwicy. Wracały jakieś pojedyncze napady paniki albo uczucia niepokoju, ale nie na tyle silne, żebym nie dała rady nad nimi zapanować. Teraz niestety nerwica znowu zaczęła kontrolować moje życie, a ja nie daje rady tej sytuacji odwrócić.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 tygodnie temu, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie w galerii handlowej. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała się przewrócić. Na początku starałam się to ignorować i jakoś samo przechodziło. Potem poszłam zjeść fast fooda. Po jedzeniu poszłam do rossmanna, a tam myślałam, ze się przewróce. Kręciło mi się w głowie, czułam się osłabiona, myślałam, że zaraz zemdleje. Oblał mnie zimny pot, serce zaczęło kolotac. Teraz myśle, ze mogl to być klasyczny napad paniki, ale w tamtym momencie, po takiej nerwicowej przerwie, byłam przekonana, że coś się dzieje z moim zdrowiem. Tym bardziej, ze nie miałam w ostatnim czasie żadnej mocno stresującej sytuacji. Zadzwoniłam do koleżanki, opowiedziałam jej jak się czuje i poprosilam żeby porozmawiała ze mną aż dotrę do domu, bo bałam się, ze się przewroce. Dotarłam do domu, napiłam się wody i położyłam na kanapie. Serce waliło mi jak opętane, czułam duszność i znowu to wrażenie jakbym miała zemdleć. Wzięłam pulsoksymetr żeby zobaczyć saturacje. Położyłam się, saturacja była idealna, ale tętno cały czas rosło. Przeraziłam się, tętno rosło coraz wyżej, aż mierzyło 180. Nie mogłam złapać powietrza, myślałam, ze umieram. Zadzwoniłam po pogotowie. Tętno zeszło. Spędziłam na sorze 10h. Zrobili mi przeróżne badania, stwierdzili, ze wszystko ok, dali mi metocard na ten puls i hydroksyzyne na uspokojenie z zaleceniem żebym zgłosiła się do kardiologa. Na badaniu krwi na sorze cukier wyszedł 182 (jakieś 4 h po posiłku). Przestraszyłam się, ze mam cukrzyce lub jakiś stan przed. Zawroty głowy nie ustawały. Bałam się przez to wychodzić z domu. Oprócz tego miałam często mroczki przed oczami. Zaczęłam zwracać większa uwagę na swoje żywienie (wcześniej tez starałam się jeść w miarę zdrowo, z czasowymi odstępstwami od normy i piciem niskoporocentowych alkoholi w weekendy), ale martwiłam się tym cukrem na tyle, ze zwracałam uwagę na indeks glikemiczny wszystkiego, co jadłam. Zgłosiłam się do internisty po skierowanie do kardiologa, lekarz zaleciła dodatkowe badanie glukozy i tsh. Badania wyszły w normie. Podobno tsh dość wysokie, ale nadal w normie (3.13). Gdzieś wyczytałam, ze prawidłowa glukoza na czczo nie oznacza, ze nie mamy problemu z jej metabolizmem i należy zmierzyć cukier po posiłku. Kupiłam glukometr - paranoja, wiem. Tam tez po 2h od posiłku poziom cukru był w normie. Lekarz mówiła, ze ten wyskok cukru mógł być spowodowany stresem. Mimo tych wszystkich badan, nadal czułam stres jak miałam zjeść coś z wysokim indeksem IG, bo bałam się, ze znowu skoczy mi cukier i sytuacja się powtórzy. Wiem, ze taki poziom cukru nie mógł spowodować tych objawów, ale jakoś mój mozg podświadomie to chyba łączy. Przedwczoraj byłam w restauracji. Jednym z elementów obiady były ziemniaki puree. Bardzo chciałam je zjeść, ale czułam lekkie napięcie jakbym robiła coś złego, bałam się, ze sytuacja się powtórzy. Zjadłam i oczywiście zaraz po jedzeniu zaczęły się kolotania serca. Próbowałam je ignorować ale były nieznośne i dręczyły mnie przez resztę dnia. Wzięłam hydroksyzyne i jakoś przeszło.
Ostatnio mecze się codziennością, wycofałam się z życia towarzyskiego, boje się spotkać ze znajomymi (boje się, ze dostanę jakieś objawy, a nie chce żeby widzieli mnie panikujaca albo sprawdzająca tętno, wstydzę się swojej nerwicy i nie lubię okazywać słabości). Czasami mam ochotę napić się kieliszka wina albo zjeść coś słodkiego, ale nie robie tego, bo się boje. Nie umiem z tej pułapki wyjść, staram się ignorować te wszystkie objawy, skupiać na pracy (pracuje zdalnie) albo codziennych czynnościach, jednak to nie za bardzo działa. Próbowałam ćwiczyć jogę, technik relaksacyjnych czy metody „fake it until you make it”. I wszystko to jak krew w piach. Zwłaszcza jak mam coś zjeść. Jem zbilansowane posiłki, jednak czuje stres przed zjedzeniem np. makaronu albo czegoś innego z wysokim Ig. Wiem, ze prawdopodobnie czeka mnie powrót na terapie, ale jakoś musiałam się z tego wyżalić. Obwiniam
się tez o to, ze przez ten nawrot nerwicy jestem mocno skoncentrowana na sobie w ostatnim czasie. Chciałabym to zmienić.
No nic, pozdrawiam wszystkich znerwicowanych, trzymajcie się
Mam nadzieje, ze niedziela mija większości z Was dobrze i bez większych nerwicowych ekscesów
Potrzebuję się wygadać przed osobami, które mnie zapewne zrozumieją. Przestałam śledzić forum jakieś 7 lat temu, bo wyleczyłam się z nerwicy. Wracały jakieś pojedyncze napady paniki albo uczucia niepokoju, ale nie na tyle silne, żebym nie dała rady nad nimi zapanować. Teraz niestety nerwica znowu zaczęła kontrolować moje życie, a ja nie daje rady tej sytuacji odwrócić.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 tygodnie temu, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie w galerii handlowej. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała się przewrócić. Na początku starałam się to ignorować i jakoś samo przechodziło. Potem poszłam zjeść fast fooda. Po jedzeniu poszłam do rossmanna, a tam myślałam, ze się przewróce. Kręciło mi się w głowie, czułam się osłabiona, myślałam, że zaraz zemdleje. Oblał mnie zimny pot, serce zaczęło kolotac. Teraz myśle, ze mogl to być klasyczny napad paniki, ale w tamtym momencie, po takiej nerwicowej przerwie, byłam przekonana, że coś się dzieje z moim zdrowiem. Tym bardziej, ze nie miałam w ostatnim czasie żadnej mocno stresującej sytuacji. Zadzwoniłam do koleżanki, opowiedziałam jej jak się czuje i poprosilam żeby porozmawiała ze mną aż dotrę do domu, bo bałam się, ze się przewroce. Dotarłam do domu, napiłam się wody i położyłam na kanapie. Serce waliło mi jak opętane, czułam duszność i znowu to wrażenie jakbym miała zemdleć. Wzięłam pulsoksymetr żeby zobaczyć saturacje. Położyłam się, saturacja była idealna, ale tętno cały czas rosło. Przeraziłam się, tętno rosło coraz wyżej, aż mierzyło 180. Nie mogłam złapać powietrza, myślałam, ze umieram. Zadzwoniłam po pogotowie. Tętno zeszło. Spędziłam na sorze 10h. Zrobili mi przeróżne badania, stwierdzili, ze wszystko ok, dali mi metocard na ten puls i hydroksyzyne na uspokojenie z zaleceniem żebym zgłosiła się do kardiologa. Na badaniu krwi na sorze cukier wyszedł 182 (jakieś 4 h po posiłku). Przestraszyłam się, ze mam cukrzyce lub jakiś stan przed. Zawroty głowy nie ustawały. Bałam się przez to wychodzić z domu. Oprócz tego miałam często mroczki przed oczami. Zaczęłam zwracać większa uwagę na swoje żywienie (wcześniej tez starałam się jeść w miarę zdrowo, z czasowymi odstępstwami od normy i piciem niskoporocentowych alkoholi w weekendy), ale martwiłam się tym cukrem na tyle, ze zwracałam uwagę na indeks glikemiczny wszystkiego, co jadłam. Zgłosiłam się do internisty po skierowanie do kardiologa, lekarz zaleciła dodatkowe badanie glukozy i tsh. Badania wyszły w normie. Podobno tsh dość wysokie, ale nadal w normie (3.13). Gdzieś wyczytałam, ze prawidłowa glukoza na czczo nie oznacza, ze nie mamy problemu z jej metabolizmem i należy zmierzyć cukier po posiłku. Kupiłam glukometr - paranoja, wiem. Tam tez po 2h od posiłku poziom cukru był w normie. Lekarz mówiła, ze ten wyskok cukru mógł być spowodowany stresem. Mimo tych wszystkich badan, nadal czułam stres jak miałam zjeść coś z wysokim indeksem IG, bo bałam się, ze znowu skoczy mi cukier i sytuacja się powtórzy. Wiem, ze taki poziom cukru nie mógł spowodować tych objawów, ale jakoś mój mozg podświadomie to chyba łączy. Przedwczoraj byłam w restauracji. Jednym z elementów obiady były ziemniaki puree. Bardzo chciałam je zjeść, ale czułam lekkie napięcie jakbym robiła coś złego, bałam się, ze sytuacja się powtórzy. Zjadłam i oczywiście zaraz po jedzeniu zaczęły się kolotania serca. Próbowałam je ignorować ale były nieznośne i dręczyły mnie przez resztę dnia. Wzięłam hydroksyzyne i jakoś przeszło.
Ostatnio mecze się codziennością, wycofałam się z życia towarzyskiego, boje się spotkać ze znajomymi (boje się, ze dostanę jakieś objawy, a nie chce żeby widzieli mnie panikujaca albo sprawdzająca tętno, wstydzę się swojej nerwicy i nie lubię okazywać słabości). Czasami mam ochotę napić się kieliszka wina albo zjeść coś słodkiego, ale nie robie tego, bo się boje. Nie umiem z tej pułapki wyjść, staram się ignorować te wszystkie objawy, skupiać na pracy (pracuje zdalnie) albo codziennych czynnościach, jednak to nie za bardzo działa. Próbowałam ćwiczyć jogę, technik relaksacyjnych czy metody „fake it until you make it”. I wszystko to jak krew w piach. Zwłaszcza jak mam coś zjeść. Jem zbilansowane posiłki, jednak czuje stres przed zjedzeniem np. makaronu albo czegoś innego z wysokim Ig. Wiem, ze prawdopodobnie czeka mnie powrót na terapie, ale jakoś musiałam się z tego wyżalić. Obwiniam
się tez o to, ze przez ten nawrot nerwicy jestem mocno skoncentrowana na sobie w ostatnim czasie. Chciałabym to zmienić.
No nic, pozdrawiam wszystkich znerwicowanych, trzymajcie się
-
magda10
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 332
- Rejestracja: 3 sierpnia 2020, o 13:16
Zazdroszczę wam, że nie macie żadnych przewlekłych chorób, a przede wszystkim nowotworow
-
Palina
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 35
- Rejestracja: 25 września 2022, o 09:43
Nowotwórow nie mam tak z markerów wyszło. Przewlekle choroby mam
sama nerwica i depresja to od niedawna wiem. Zawsze myślałam że każdy tak ma że to normalne tylko ja taka głupia że nie daje rady.
Do lekarzy przestałam chodzić właśnie po tym jak zawsze stwierdzili że nie wiedzą jak mi pomóc taki mój urok.... (Usłyszałam po biobsji szyjki macicy) kolejnej oczywiscie
-
Palina
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 35
- Rejestracja: 25 września 2022, o 09:43
Mnie zawsze dziwi że dlaczego nie mogę zapanować nad tym. Jak tu czytam że ludzie z tego wychodzą lol super też chcę ale jak? Tymbardziej że naprawdę mam fajne życie. Stoję obok i bije się w głowę kobieto zobacz nie jeden by ci zazdrościł.
-
olaa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 141
- Rejestracja: 25 stycznia 2017, o 22:28
Neuroticbitch pisze: ↑25 września 2022, o 13:59Hejka,
Mam nadzieje, ze niedziela mija większości z Was dobrze i bez większych nerwicowych ekscesów
Potrzebuję się wygadać przed osobami, które mnie zapewne zrozumieją. Przestałam śledzić forum jakieś 7 lat temu, bo wyleczyłam się z nerwicy. Wracały jakieś pojedyncze napady paniki albo uczucia niepokoju, ale nie na tyle silne, żebym nie dała rady nad nimi zapanować. Teraz niestety nerwica znowu zaczęła kontrolować moje życie, a ja nie daje rady tej sytuacji odwrócić.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 tygodnie temu, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie w galerii handlowej. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała się przewrócić. Na początku starałam się to ignorować i jakoś samo przechodziło. Potem poszłam zjeść fast fooda. Po jedzeniu poszłam do rossmanna, a tam myślałam, ze się przewróce. Kręciło mi się w głowie, czułam się osłabiona, myślałam, że zaraz zemdleje. Oblał mnie zimny pot, serce zaczęło kolotac. Teraz myśle, ze mogl to być klasyczny napad paniki, ale w tamtym momencie, po takiej nerwicowej przerwie, byłam przekonana, że coś się dzieje z moim zdrowiem. Tym bardziej, ze nie miałam w ostatnim czasie żadnej mocno stresującej sytuacji. Zadzwoniłam do koleżanki, opowiedziałam jej jak się czuje i poprosilam żeby porozmawiała ze mną aż dotrę do domu, bo bałam się, ze się przewroce. Dotarłam do domu, napiłam się wody i położyłam na kanapie. Serce waliło mi jak opętane, czułam duszność i znowu to wrażenie jakbym miała zemdleć. Wzięłam pulsoksymetr żeby zobaczyć saturacje. Położyłam się, saturacja była idealna, ale tętno cały czas rosło. Przeraziłam się, tętno rosło coraz wyżej, aż mierzyło 180. Nie mogłam złapać powietrza, myślałam, ze umieram. Zadzwoniłam po pogotowie. Tętno zeszło. Spędziłam na sorze 10h. Zrobili mi przeróżne badania, stwierdzili, ze wszystko ok, dali mi metocard na ten puls i hydroksyzyne na uspokojenie z zaleceniem żebym zgłosiła się do kardiologa. Na badaniu krwi na sorze cukier wyszedł 182 (jakieś 4 h po posiłku). Przestraszyłam się, ze mam cukrzyce lub jakiś stan przed. Zawroty głowy nie ustawały. Bałam się przez to wychodzić z domu. Oprócz tego miałam często mroczki przed oczami. Zaczęłam zwracać większa uwagę na swoje żywienie (wcześniej tez starałam się jeść w miarę zdrowo, z czasowymi odstępstwami od normy i piciem niskoporocentowych alkoholi w weekendy), ale martwiłam się tym cukrem na tyle, ze zwracałam uwagę na indeks glikemiczny wszystkiego, co jadłam. Zgłosiłam się do internisty po skierowanie do kardiologa, lekarz zaleciła dodatkowe badanie glukozy i tsh. Badania wyszły w normie. Podobno tsh dość wysokie, ale nadal w normie (3.13). Gdzieś wyczytałam, ze prawidłowa glukoza na czczo nie oznacza, ze nie mamy problemu z jej metabolizmem i należy zmierzyć cukier po posiłku. Kupiłam glukometr - paranoja, wiem. Tam tez po 2h od posiłku poziom cukru był w normie. Lekarz mówiła, ze ten wyskok cukru mógł być spowodowany stresem. Mimo tych wszystkich badan, nadal czułam stres jak miałam zjeść coś z wysokim indeksem IG, bo bałam się, ze znowu skoczy mi cukier i sytuacja się powtórzy. Wiem, ze taki poziom cukru nie mógł spowodować tych objawów, ale jakoś mój mozg podświadomie to chyba łączy. Przedwczoraj byłam w restauracji. Jednym z elementów obiady były ziemniaki puree. Bardzo chciałam je zjeść, ale czułam lekkie napięcie jakbym robiła coś złego, bałam się, ze sytuacja się powtórzy. Zjadłam i oczywiście zaraz po jedzeniu zaczęły się kolotania serca. Próbowałam je ignorować ale były nieznośne i dręczyły mnie przez resztę dnia. Wzięłam hydroksyzyne i jakoś przeszło.
Ostatnio mecze się codziennością, wycofałam się z życia towarzyskiego, boje się spotkać ze znajomymi (boje się, ze dostanę jakieś objawy, a nie chce żeby widzieli mnie panikujaca albo sprawdzająca tętno, wstydzę się swojej nerwicy i nie lubię okazywać słabości). Czasami mam ochotę napić się kieliszka wina albo zjeść coś słodkiego, ale nie robie tego, bo się boje. Nie umiem z tej pułapki wyjść, staram się ignorować te wszystkie objawy, skupiać na pracy (pracuje zdalnie) albo codziennych czynnościach, jednak to nie za bardzo działa. Próbowałam ćwiczyć jogę, technik relaksacyjnych czy metody „fake it until you make it”. I wszystko to jak krew w piach. Zwłaszcza jak mam coś zjeść. Jem zbilansowane posiłki, jednak czuje stres przed zjedzeniem np. makaronu albo czegoś innego z wysokim Ig. Wiem, ze prawdopodobnie czeka mnie powrót na terapie, ale jakoś musiałam się z tego wyżalić. Obwiniam
się tez o to, ze przez ten nawrot nerwicy jestem mocno skoncentrowana na sobie w ostatnim czasie. Chciałabym to zmienić.
No nic, pozdrawiam wszystkich znerwicowanych, trzymajcie się
Te normy tsh są trochę fake. Dobry endokrynolog by Ci powiedzial, ze to za wysokie tsh i może zmierzać ku niedocYnnosci/ hashimoto. Ja tak miałam, w końcu urosło do 10. Musiałam wziąć leki. Ale jestem prawie przekonana, ze hashi wynika z nerwicy i odwrotnie- to jak koło zębate. Bardzo Ci wspolczuje, ze Ci to wróciło. I rozumiem Ciebie- do mnie tez wraca co chwila- rylko dużo częściej. A zwroty głowy to typowy objaw- tez się z nim bujam od kilku tygodni, chociaż ost mam nowy konik- oddech i duszenie się….
Mam nadzieje, ze szybko wrócisz do normy i nie będziesz musiała ru zaglądać
-
Neuroticbitch
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 24
- Rejestracja: 25 września 2022, o 13:24
olaa pisze: ↑25 września 2022, o 23:38Neuroticbitch pisze: ↑25 września 2022, o 13:59Hejka,
Mam nadzieje, ze niedziela mija większości z Was dobrze i bez większych nerwicowych ekscesów
Potrzebuję się wygadać przed osobami, które mnie zapewne zrozumieją. Przestałam śledzić forum jakieś 7 lat temu, bo wyleczyłam się z nerwicy. Wracały jakieś pojedyncze napady paniki albo uczucia niepokoju, ale nie na tyle silne, żebym nie dała rady nad nimi zapanować. Teraz niestety nerwica znowu zaczęła kontrolować moje życie, a ja nie daje rady tej sytuacji odwrócić.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 tygodnie temu, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie w galerii handlowej. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała się przewrócić. Na początku starałam się to ignorować i jakoś samo przechodziło. Potem poszłam zjeść fast fooda. Po jedzeniu poszłam do rossmanna, a tam myślałam, ze się przewróce. Kręciło mi się w głowie, czułam się osłabiona, myślałam, że zaraz zemdleje. Oblał mnie zimny pot, serce zaczęło kolotac. Teraz myśle, ze mogl to być klasyczny napad paniki, ale w tamtym momencie, po takiej nerwicowej przerwie, byłam przekonana, że coś się dzieje z moim zdrowiem. Tym bardziej, ze nie miałam w ostatnim czasie żadnej mocno stresującej sytuacji. Zadzwoniłam do koleżanki, opowiedziałam jej jak się czuje i poprosilam żeby porozmawiała ze mną aż dotrę do domu, bo bałam się, ze się przewroce. Dotarłam do domu, napiłam się wody i położyłam na kanapie. Serce waliło mi jak opętane, czułam duszność i znowu to wrażenie jakbym miała zemdleć. Wzięłam pulsoksymetr żeby zobaczyć saturacje. Położyłam się, saturacja była idealna, ale tętno cały czas rosło. Przeraziłam się, tętno rosło coraz wyżej, aż mierzyło 180. Nie mogłam złapać powietrza, myślałam, ze umieram. Zadzwoniłam po pogotowie. Tętno zeszło. Spędziłam na sorze 10h. Zrobili mi przeróżne badania, stwierdzili, ze wszystko ok, dali mi metocard na ten puls i hydroksyzyne na uspokojenie z zaleceniem żebym zgłosiła się do kardiologa. Na badaniu krwi na sorze cukier wyszedł 182 (jakieś 4 h po posiłku). Przestraszyłam się, ze mam cukrzyce lub jakiś stan przed. Zawroty głowy nie ustawały. Bałam się przez to wychodzić z domu. Oprócz tego miałam często mroczki przed oczami. Zaczęłam zwracać większa uwagę na swoje żywienie (wcześniej tez starałam się jeść w miarę zdrowo, z czasowymi odstępstwami od normy i piciem niskoporocentowych alkoholi w weekendy), ale martwiłam się tym cukrem na tyle, ze zwracałam uwagę na indeks glikemiczny wszystkiego, co jadłam. Zgłosiłam się do internisty po skierowanie do kardiologa, lekarz zaleciła dodatkowe badanie glukozy i tsh. Badania wyszły w normie. Podobno tsh dość wysokie, ale nadal w normie (3.13). Gdzieś wyczytałam, ze prawidłowa glukoza na czczo nie oznacza, ze nie mamy problemu z jej metabolizmem i należy zmierzyć cukier po posiłku. Kupiłam glukometr - paranoja, wiem. Tam tez po 2h od posiłku poziom cukru był w normie. Lekarz mówiła, ze ten wyskok cukru mógł być spowodowany stresem. Mimo tych wszystkich badan, nadal czułam stres jak miałam zjeść coś z wysokim indeksem IG, bo bałam się, ze znowu skoczy mi cukier i sytuacja się powtórzy. Wiem, ze taki poziom cukru nie mógł spowodować tych objawów, ale jakoś mój mozg podświadomie to chyba łączy. Przedwczoraj byłam w restauracji. Jednym z elementów obiady były ziemniaki puree. Bardzo chciałam je zjeść, ale czułam lekkie napięcie jakbym robiła coś złego, bałam się, ze sytuacja się powtórzy. Zjadłam i oczywiście zaraz po jedzeniu zaczęły się kolotania serca. Próbowałam je ignorować ale były nieznośne i dręczyły mnie przez resztę dnia. Wzięłam hydroksyzyne i jakoś przeszło.
Ostatnio mecze się codziennością, wycofałam się z życia towarzyskiego, boje się spotkać ze znajomymi (boje się, ze dostanę jakieś objawy, a nie chce żeby widzieli mnie panikujaca albo sprawdzająca tętno, wstydzę się swojej nerwicy i nie lubię okazywać słabości). Czasami mam ochotę napić się kieliszka wina albo zjeść coś słodkiego, ale nie robie tego, bo się boje. Nie umiem z tej pułapki wyjść, staram się ignorować te wszystkie objawy, skupiać na pracy (pracuje zdalnie) albo codziennych czynnościach, jednak to nie za bardzo działa. Próbowałam ćwiczyć jogę, technik relaksacyjnych czy metody „fake it until you make it”. I wszystko to jak krew w piach. Zwłaszcza jak mam coś zjeść. Jem zbilansowane posiłki, jednak czuje stres przed zjedzeniem np. makaronu albo czegoś innego z wysokim Ig. Wiem, ze prawdopodobnie czeka mnie powrót na terapie, ale jakoś musiałam się z tego wyżalić. Obwiniam
się tez o to, ze przez ten nawrot nerwicy jestem mocno skoncentrowana na sobie w ostatnim czasie. Chciałabym to zmienić.
No nic, pozdrawiam wszystkich znerwicowanych, trzymajcie się
Te normy tsh są trochę fake. Dobry endokrynolog by Ci powiedzial, ze to za wysokie tsh i może zmierzać ku niedocYnnosci/ hashimoto. Ja tak miałam, w końcu urosło do 10. Musiałam wziąć leki. Ale jestem prawie przekonana, ze hashi wynika z nerwicy i odwrotnie- to jak koło zębate. Bardzo Ci wspolczuje, ze Ci to wróciło. I rozumiem Ciebie- do mnie tez wraca co chwila- rylko dużo częściej. A zwroty głowy to typowy objaw- tez się z nim bujam od kilku tygodni, chociaż ost mam nowy konik- oddech i duszenie się….
Mam nadzieje, ze szybko wrócisz do normy i nie będziesz musiała ru zaglądać![]()
Dzięki za odopowiedź
Przykro mi, że masz problem z tarczycą, to jakaś zmora dzisiejszych czasów. Ale właśnie czytałam, że hormony stresu podwyższają poziom TSH, a nerwicowcy maja ich raczej sporo, więc tak jak mówisz, to ma na pewno duży wpływ.
A jak wyglada u Ciebie leczenie? Bierzesz jakieś leki?
Z oddechem i duszeniem się tez miałam kiedyś swoje przeboje. Pewnie już czytałaś na forum jak można sobie z tym radzić. Ja mam pulsoksymetr, bo lekarz kazał kupić mojemu chłopakowi jak miał covid, i czasami jak mam takie psychogenne duszności to sobie sprawdzam i widzę, ze saturacja jest git. To mnie uspokaja, ale może czasami tez doprowadzić do ciągłego sprawdzania, każdy ma trochę inaczej, wiec ciężko
-
olaa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 141
- Rejestracja: 25 stycznia 2017, o 22:28
Neuroticbitch pisze: ↑26 września 2022, o 12:10olaa pisze: ↑25 września 2022, o 23:38Neuroticbitch pisze: ↑25 września 2022, o 13:59Hejka,
Mam nadzieje, ze niedziela mija większości z Was dobrze i bez większych nerwicowych ekscesów
Potrzebuję się wygadać przed osobami, które mnie zapewne zrozumieją. Przestałam śledzić forum jakieś 7 lat temu, bo wyleczyłam się z nerwicy. Wracały jakieś pojedyncze napady paniki albo uczucia niepokoju, ale nie na tyle silne, żebym nie dała rady nad nimi zapanować. Teraz niestety nerwica znowu zaczęła kontrolować moje życie, a ja nie daje rady tej sytuacji odwrócić.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 tygodnie temu, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie w galerii handlowej. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała się przewrócić. Na początku starałam się to ignorować i jakoś samo przechodziło. Potem poszłam zjeść fast fooda. Po jedzeniu poszłam do rossmanna, a tam myślałam, ze się przewróce. Kręciło mi się w głowie, czułam się osłabiona, myślałam, że zaraz zemdleje. Oblał mnie zimny pot, serce zaczęło kolotac. Teraz myśle, ze mogl to być klasyczny napad paniki, ale w tamtym momencie, po takiej nerwicowej przerwie, byłam przekonana, że coś się dzieje z moim zdrowiem. Tym bardziej, ze nie miałam w ostatnim czasie żadnej mocno stresującej sytuacji. Zadzwoniłam do koleżanki, opowiedziałam jej jak się czuje i poprosilam żeby porozmawiała ze mną aż dotrę do domu, bo bałam się, ze się przewroce. Dotarłam do domu, napiłam się wody i położyłam na kanapie. Serce waliło mi jak opętane, czułam duszność i znowu to wrażenie jakbym miała zemdleć. Wzięłam pulsoksymetr żeby zobaczyć saturacje. Położyłam się, saturacja była idealna, ale tętno cały czas rosło. Przeraziłam się, tętno rosło coraz wyżej, aż mierzyło 180. Nie mogłam złapać powietrza, myślałam, ze umieram. Zadzwoniłam po pogotowie. Tętno zeszło. Spędziłam na sorze 10h. Zrobili mi przeróżne badania, stwierdzili, ze wszystko ok, dali mi metocard na ten puls i hydroksyzyne na uspokojenie z zaleceniem żebym zgłosiła się do kardiologa. Na badaniu krwi na sorze cukier wyszedł 182 (jakieś 4 h po posiłku). Przestraszyłam się, ze mam cukrzyce lub jakiś stan przed. Zawroty głowy nie ustawały. Bałam się przez to wychodzić z domu. Oprócz tego miałam często mroczki przed oczami. Zaczęłam zwracać większa uwagę na swoje żywienie (wcześniej tez starałam się jeść w miarę zdrowo, z czasowymi odstępstwami od normy i piciem niskoporocentowych alkoholi w weekendy), ale martwiłam się tym cukrem na tyle, ze zwracałam uwagę na indeks glikemiczny wszystkiego, co jadłam. Zgłosiłam się do internisty po skierowanie do kardiologa, lekarz zaleciła dodatkowe badanie glukozy i tsh. Badania wyszły w normie. Podobno tsh dość wysokie, ale nadal w normie (3.13). Gdzieś wyczytałam, ze prawidłowa glukoza na czczo nie oznacza, ze nie mamy problemu z jej metabolizmem i należy zmierzyć cukier po posiłku. Kupiłam glukometr - paranoja, wiem. Tam tez po 2h od posiłku poziom cukru był w normie. Lekarz mówiła, ze ten wyskok cukru mógł być spowodowany stresem. Mimo tych wszystkich badan, nadal czułam stres jak miałam zjeść coś z wysokim indeksem IG, bo bałam się, ze znowu skoczy mi cukier i sytuacja się powtórzy. Wiem, ze taki poziom cukru nie mógł spowodować tych objawów, ale jakoś mój mozg podświadomie to chyba łączy. Przedwczoraj byłam w restauracji. Jednym z elementów obiady były ziemniaki puree. Bardzo chciałam je zjeść, ale czułam lekkie napięcie jakbym robiła coś złego, bałam się, ze sytuacja się powtórzy. Zjadłam i oczywiście zaraz po jedzeniu zaczęły się kolotania serca. Próbowałam je ignorować ale były nieznośne i dręczyły mnie przez resztę dnia. Wzięłam hydroksyzyne i jakoś przeszło.
Ostatnio mecze się codziennością, wycofałam się z życia towarzyskiego, boje się spotkać ze znajomymi (boje się, ze dostanę jakieś objawy, a nie chce żeby widzieli mnie panikujaca albo sprawdzająca tętno, wstydzę się swojej nerwicy i nie lubię okazywać słabości). Czasami mam ochotę napić się kieliszka wina albo zjeść coś słodkiego, ale nie robie tego, bo się boje. Nie umiem z tej pułapki wyjść, staram się ignorować te wszystkie objawy, skupiać na pracy (pracuje zdalnie) albo codziennych czynnościach, jednak to nie za bardzo działa. Próbowałam ćwiczyć jogę, technik relaksacyjnych czy metody „fake it until you make it”. I wszystko to jak krew w piach. Zwłaszcza jak mam coś zjeść. Jem zbilansowane posiłki, jednak czuje stres przed zjedzeniem np. makaronu albo czegoś innego z wysokim Ig. Wiem, ze prawdopodobnie czeka mnie powrót na terapie, ale jakoś musiałam się z tego wyżalić. Obwiniam
się tez o to, ze przez ten nawrot nerwicy jestem mocno skoncentrowana na sobie w ostatnim czasie. Chciałabym to zmienić.
No nic, pozdrawiam wszystkich znerwicowanych, trzymajcie się
Te normy tsh są trochę fake. Dobry endokrynolog by Ci powiedzial, ze to za wysokie tsh i może zmierzać ku niedocYnnosci/ hashimoto. Ja tak miałam, w końcu urosło do 10. Musiałam wziąć leki. Ale jestem prawie przekonana, ze hashi wynika z nerwicy i odwrotnie- to jak koło zębate. Bardzo Ci wspolczuje, ze Ci to wróciło. I rozumiem Ciebie- do mnie tez wraca co chwila- rylko dużo częściej. A zwroty głowy to typowy objaw- tez się z nim bujam od kilku tygodni, chociaż ost mam nowy konik- oddech i duszenie się….
Mam nadzieje, ze szybko wrócisz do normy i nie będziesz musiała ru zaglądać![]()
Dzięki za odopowiedźkurde, myślałam, ze jak jest w normie, to jest w porządku i wystarczy monitorować. Tym bardziej, ze mam objawy zupełnie odwrotne, które sugerowałyby raczej, ze będę mieć niskie TSH - schudłam, a i tak zawsze miałam problem z niedowagą, i jeszcze ta tachykardia.
Przykro mi, że masz problem z tarczycą, to jakaś zmora dzisiejszych czasów. Ale właśnie czytałam, że hormony stresu podwyższają poziom TSH, a nerwicowcy maja ich raczej sporo, więc tak jak mówisz, to ma na pewno duży wpływ.
A jak wyglada u Ciebie leczenie? Bierzesz jakieś leki?
Z oddechem i duszeniem się tez miałam kiedyś swoje przeboje. Pewnie już czytałaś na forum jak można sobie z tym radzić. Ja mam pulsoksymetr, bo lekarz kazał kupić mojemu chłopakowi jak miał covid, i czasami jak mam takie psychogenne duszności to sobie sprawdzam i widzę, ze saturacja jest git. To mnie uspokaja, ale może czasami tez doprowadzić do ciągłego sprawdzania, każdy ma trochę inaczej, wiec ciężko
Wiesz co, co do tsh to polecam Ci blog i konto na insta @doktormagda ona ma na blogu wszystkie normy wypisane. Powinnaś sobie zbadać ewentualnie jeszcze ft2 ft4 peroksydaze tarczycowa i zrobić usg- to tak jeśli chcesz tarczyce spr tip top. Ja choruje na hashi od lat, a dowiedziałam się o tym dopiero jak już było w wielkim rozkwicie- ono bardzo tez wpływa na moje samopoczucie- a ta lekarka dużo o tym pisze na insta i na blogu.
To ciekawe ze masz wręcz utratę wagi itd, to pewnie nie hashimoto. Zreszta z tarczyca u większości i dywidualnie.
Obecnie mam leki od psychiatry, ale nie zaczęłam brać, bo się boje ze przytyje i chodzę na terapie raz lub czasem dwa razy w tyg. Od miesiąca mam silny nawrot nerwicy, tez związany z obciążeniem w pracy.
Do tego jestem chora teraz i już panikuje, ze to pewnie znowu covid (jeszcze nie zrobiłam testu) i się bardzo nakręcam, a układ nerwowy wysiada, czuje to w nocy właśnie jak nie mogę spać i monitoruje oddech. Pulsoksymetr mam, tylko mam słabe baterie i mi pokazuje raz saturacje w normie a raz 83 xd myślałam, ze zejdę jak to zobaczyłam.
Generalnie powiem Ci tak- ja już straciłam nadzieje, ze kiedyś z tego wyjdę. Bujam się z tym 6 lat z kilkoma miesiącami przerwy w roku.teraz tez słabość i zawroty głowy cholerne. Masaże trochę pomagają.
Zobaczymy.
Zycze Ci dużo zdrówka.
-
Alicjusz
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 27 września 2022, o 18:58
Hej.
Też macie tak, że kiedy przychodzi cholernie mocny atak paniki, z którym nie potraficie sobie poradzić, to łapiecie dodatkowo takie dołujące myśli, że nic, ani nikt nie jest w stanie Wam pomóc, co tylko dodatkowo nakręca lęk? Mam problem z zaufaniem - nie ufam mojemu psychiatrze, nie ufam psychoterapeutce, która właściwie sama powiedziała mi, że widzi, że się męczę, nie robię postępów i może marnuję u niej swój czas
Myślę, że oni sami nie wiedzą jak mi pomóc. Czy to ja tak myślę, czy to moja nerwica tak myśli?
I teraz jestem właśnie w tym stanie. Że nie ma dla mnie nadziei. Że próbowałam tylu leków i od dwóch lat jest bez zmian. Pomimo terapii. Czy ja za bardzo chcę, żeby było mi lepiej? Czy za mało daje?
Przepraszam, że tak chaotycznie. Moja rodzina jest już znudzona tym tematem, dodatkowo nie potrafią wczuć się w moje myśli.
Też macie tak, że kiedy przychodzi cholernie mocny atak paniki, z którym nie potraficie sobie poradzić, to łapiecie dodatkowo takie dołujące myśli, że nic, ani nikt nie jest w stanie Wam pomóc, co tylko dodatkowo nakręca lęk? Mam problem z zaufaniem - nie ufam mojemu psychiatrze, nie ufam psychoterapeutce, która właściwie sama powiedziała mi, że widzi, że się męczę, nie robię postępów i może marnuję u niej swój czas
I teraz jestem właśnie w tym stanie. Że nie ma dla mnie nadziei. Że próbowałam tylu leków i od dwóch lat jest bez zmian. Pomimo terapii. Czy ja za bardzo chcę, żeby było mi lepiej? Czy za mało daje?
Przepraszam, że tak chaotycznie. Moja rodzina jest już znudzona tym tematem, dodatkowo nie potrafią wczuć się w moje myśli.
