Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 6 lutego 2022, o 19:36
Beżowa
Bo narazie jesteś, to ty dajesz im przyzwolenie. Ja na początku mojej drogi miałam tak jak ty, myślałam,że już po mnie. Miałam tak silne stany ,że wariuje, że mam schizofrenię, dwubiegunowke, szukałam sobie już nawet szpitala psychiatrycznego. ( Nie żebym miała coś przeciwko, ale na tamten moment w mojej ocenie było to coś wstydliwego). Na pocieszenie powiem Ci, że te myśli wkręcania sobie różnych chorób mijają najszybciej, u mnie przynajmniej tak było.
Bo narazie jesteś, to ty dajesz im przyzwolenie. Ja na początku mojej drogi miałam tak jak ty, myślałam,że już po mnie. Miałam tak silne stany ,że wariuje, że mam schizofrenię, dwubiegunowke, szukałam sobie już nawet szpitala psychiatrycznego. ( Nie żebym miała coś przeciwko, ale na tamten moment w mojej ocenie było to coś wstydliwego). Na pocieszenie powiem Ci, że te myśli wkręcania sobie różnych chorób mijają najszybciej, u mnie przynajmniej tak było.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 32
- Rejestracja: 30 grudnia 2021, o 11:12
To ja podobnie, w najgorszych momentach tętno przekraczało u mnie 130, przy tym drętwienie twarzy, płaczNatalia91 pisze: ↑6 lutego 2022, o 20:54Beżowa
Bo narazie jesteś, to ty dajesz im przyzwolenie. Ja na początku mojej drogi miałam tak jak ty, myślałam,że już po mnie. Miałam tak silne stany ,że wariuje, że mam schizofrenię, dwubiegunowke, szukałam sobie już nawet szpitala psychiatrycznego. ( Nie żebym miała coś przeciwko, ale na tamten moment w mojej ocenie było to coś wstydliwego). Na pocieszenie powiem Ci, że te myśli wkręcania sobie różnych chorób mijają najszybciej, u mnie przynajmniej tak było.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 7 lutego 2022, o 10:47
Witam, kłaniam się nisko
Nie sądziłam że kiedyś nastąpi ten dzień, że będę chciała się wyżalić... a jednak. Proszę o wyrozumiałość, teraz będzie historia mojej "przygody" z zaburzeniem lękowym.
Z nerwicą zmagam się od 10 lat, lecz nigdy nie były to natrętne myśli ha nawet nie widziałam, że będę zmęczona własnymi myślami( a uwielbiam rozmyślać
) Doskwierała mi tylko fobia społeczna, obyło się bez psychologów i leków. Wystarczyło, rzucić się na głeboką wodę i jakoś samo poszło.
W zeszłym roku doświadczyłam traumy, śmierci bliskich osób. Była ostra jazda na początku. Ataki paniki były na początku dziennym, lecz dawałam sobie radę, bo przecież wiedziałam jak się z tym obchodzić. Jestem ateistką, a przynajmniej tak mnie nazywają jak mówię że nie wiem czy bóg istnieje czy nie. Miałam wtedy mały kryzys, z tym moim poglądem. Pojawiały się pytania, o sens życia i tak dalej. Coś zaczęły te pytania wywoływać niepokój. Punkt krytyczny nastąpił jak na jednym kanale na yt gościu zaczął opowiadać o negatywnej energii i o przedmiotach które je zachowują... xd
Na logikę, no głupoty, jednak z dnia nadzień te myśli i strach przed tym tematem narastał. Niestety, popełniłam błąd amatora... Zaczęłam grzebać o tym w internecie (tak, zajefajne źródło wiedzy haha)
I spirala strachu poooszłaaa.... Nawet jakieś kadzidła kupiłam xd po chwili złapałam się na tym, że chyba zwariowałam żeby w takie rzeczy wierzyć. Tu poszła logika w ruch. Psychologia mi tu dużo pomogła, wytłumaczyłam sobie dlaczego ludzie zawierzają w takie rzeczy i co za tym się kryje. Przeszło. Jednak za fajnie długo nie było. Na moje nieszczęście w pracy pojawiła się kobitka, która uwielbia astrologię, tarota i straszy różnymi dziwnymi wizjami... Na moje myśli podziałało to jak płachta na byka. Kobicie się usta nie zamykają, pokazała kiedyś jakiś filmik z opętaniami i artykuły itp. I znowu logika w ruch. Takie rzeczy nie istnieją, to wszystko wychodzi z umysłu i systemu w którym utkwił, to tylko wyobrażenia i nic więcej a te filmiki to fikcja i głupoty rodem z komiksów. Na chwilę pomogło, ale jak ma się taką stacje nadawczą koło siebie, to szlak człowieka trafia. Myśli cały czas podsuwają mi te obrazy, w sumie nawet nie samego wyobrażenia tylko twarze tych ludzi z internetu czy wypowiedzi tej kobiety. Zaburzenie uderzyło w moje przekonania...
Pojawiają mi się te słowa, obrazy itp. Cały czas wałkuje filmiki i forum, wdrążam krok po kroku akceptacje, przepuszczanie tych myśli, lecz jest bardzo ciężko. Wiem, że tak ma nerwica uderza w nasze wartości, u mnie są to moje przekonania dotyczące świata i ogólnie życia. Mam pytanie do was, do odburzonych oraz tych którzy dalej walczą. Jak się nastawić z tą akceptacją, jeżeli cały czas mój strach jest podkręcany przez zewnętrzną "ingerencje" jak się zdystansować do tego tematu? Przede wszystkim to tej kobiety xd Miał tak ktoś może, że jakaś osoba podkręcała lęki zabobonami?
I jeszcze jedno pytanko? Czy ktoś z was też miał może takie myśli lękowe " a co jeśli zawierzę w tą myśl" u mnie to dość upierdliwy chochlik :/ nie mam zamiaru wierzyć w demony xd
Przepraszam, że tak długo, ale musiałam coś napisać, może choć trochę będzie mi lżej
Dziękuję za przeczytanie tych wypocin

Z nerwicą zmagam się od 10 lat, lecz nigdy nie były to natrętne myśli ha nawet nie widziałam, że będę zmęczona własnymi myślami( a uwielbiam rozmyślać

W zeszłym roku doświadczyłam traumy, śmierci bliskich osób. Była ostra jazda na początku. Ataki paniki były na początku dziennym, lecz dawałam sobie radę, bo przecież wiedziałam jak się z tym obchodzić. Jestem ateistką, a przynajmniej tak mnie nazywają jak mówię że nie wiem czy bóg istnieje czy nie. Miałam wtedy mały kryzys, z tym moim poglądem. Pojawiały się pytania, o sens życia i tak dalej. Coś zaczęły te pytania wywoływać niepokój. Punkt krytyczny nastąpił jak na jednym kanale na yt gościu zaczął opowiadać o negatywnej energii i o przedmiotach które je zachowują... xd
Na logikę, no głupoty, jednak z dnia nadzień te myśli i strach przed tym tematem narastał. Niestety, popełniłam błąd amatora... Zaczęłam grzebać o tym w internecie (tak, zajefajne źródło wiedzy haha)
I spirala strachu poooszłaaa.... Nawet jakieś kadzidła kupiłam xd po chwili złapałam się na tym, że chyba zwariowałam żeby w takie rzeczy wierzyć. Tu poszła logika w ruch. Psychologia mi tu dużo pomogła, wytłumaczyłam sobie dlaczego ludzie zawierzają w takie rzeczy i co za tym się kryje. Przeszło. Jednak za fajnie długo nie było. Na moje nieszczęście w pracy pojawiła się kobitka, która uwielbia astrologię, tarota i straszy różnymi dziwnymi wizjami... Na moje myśli podziałało to jak płachta na byka. Kobicie się usta nie zamykają, pokazała kiedyś jakiś filmik z opętaniami i artykuły itp. I znowu logika w ruch. Takie rzeczy nie istnieją, to wszystko wychodzi z umysłu i systemu w którym utkwił, to tylko wyobrażenia i nic więcej a te filmiki to fikcja i głupoty rodem z komiksów. Na chwilę pomogło, ale jak ma się taką stacje nadawczą koło siebie, to szlak człowieka trafia. Myśli cały czas podsuwają mi te obrazy, w sumie nawet nie samego wyobrażenia tylko twarze tych ludzi z internetu czy wypowiedzi tej kobiety. Zaburzenie uderzyło w moje przekonania...
Pojawiają mi się te słowa, obrazy itp. Cały czas wałkuje filmiki i forum, wdrążam krok po kroku akceptacje, przepuszczanie tych myśli, lecz jest bardzo ciężko. Wiem, że tak ma nerwica uderza w nasze wartości, u mnie są to moje przekonania dotyczące świata i ogólnie życia. Mam pytanie do was, do odburzonych oraz tych którzy dalej walczą. Jak się nastawić z tą akceptacją, jeżeli cały czas mój strach jest podkręcany przez zewnętrzną "ingerencje" jak się zdystansować do tego tematu? Przede wszystkim to tej kobiety xd Miał tak ktoś może, że jakaś osoba podkręcała lęki zabobonami?
I jeszcze jedno pytanko? Czy ktoś z was też miał może takie myśli lękowe " a co jeśli zawierzę w tą myśl" u mnie to dość upierdliwy chochlik :/ nie mam zamiaru wierzyć w demony xd
Przepraszam, że tak długo, ale musiałam coś napisać, może choć trochę będzie mi lżej

Dziękuję za przeczytanie tych wypocin

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 141
- Rejestracja: 25 stycznia 2017, o 22:28
Mateusz89 pisze: ↑6 lutego 2022, o 17:50Witajcie serdecznie.
Właśnie zachorowałem na tego paskudnego omikrona,mam temperaturę dochodząca do 39 i oczywiście potworne wkrętki, strach i puls 110-120..
Od zawsze miałem pierwotny strach przed chorobami i gorączka sama w sobie, boje się, że nie da się jej zatrzymać, mam same czarne scenariusze i ciągły strach przed śmiercią.
Oczywiście zdaje sobie sprawę z nielogicznosci i głupocie mojego zachowania, jednakże ja swoje, mózg swoje.
Wiem ,że to dość głupie pytanie ale jak sobie radzić z taką sytuacją, jak racjonalnie wytłumaczyć, że to nie jest ebola i pewna śmierć.
Bardzo prosiłbym o jakieś słowa wsparcia czy rady dla typowego hipochorykusa panikusa
Pozdrawiam ciepło!
Hej Mateusz!
Jak żyjesz? Jest lepiej?
Napiszę Ci tak. Ja miałam deltę, ponoć dużo mniej przyjemny o cięższy do przejścia. Doskonale Cię rozumiem. Miałam raz dość mocny atak paniki (szczególnie jak wzięłam amantadyne która wywołała u mnie stołowanie i kołatania serca itd), już miałam dzwonić po pogotowie, ale uspokoiło się jak przestałam brać.
Anyway- o Tobie. To jak się czujesz jako hipochondryk jest typowe w covidzie. Jesteśmy tym w końcu straszeni od dwóch lat w tv i wszedzie zreszta. Into raczej liczbami nie ozdrowiencow, ale zakażeń i zgonów.
To ja Ci tutaj pisze, ze nie umrzesz ani nie pogorszy Ci się. Gorączka nawet do około 40 stopni może być, jak spada po lekach, to jest normalna reakcja organizmu. Możesz ja mieć nawet kilka dni, tydzień, a nawet dwa. Badaj sobie saturacje (pulsoksymetr się nada), jeśli nie spada poniżej 93% to tez jest ok. Tylko nie na zimny palec, vo wtedy jest niska i będziesz panikować. Upewnij się ze sprzęt jest ok i nie szwankuje.
Nie dusisz się? Jest ok. Nie wymiotujesz i nie masz przewlekłego rozwolnienia? Będzie ok. Jeśli któreś z ty h objawów występują powyżej kilku dni- dzown po karetkę. Ale jestem pewna, ze przejdziesz to. Łez? Spij, odpoczywaj. Bierz wit d k2 cynk acard na serducho.
Teraz jeśli chodzi jak przez to przejść- nie da rady inaczej jak tylko „through” czyli przejść przez to. Co mi pomogło to wsparcie bliskich i najbardziej chyba pozytywne historie innych ludzi, szukałam pozytywnych historii ozdrowiencow. Nawet takich, którzy przeszli jeszcze gorzej wirusa niż ja. I karmiłam się tymi historiami. Z całych sił starałam się nie googlowac skutków ubocznych objawów stawów etc. Bywało trudno, ale to jeszcze bardziej nakręcało strach. Karmiłam się pozytywnymi historiami, rozmawiałam o tym na głos, ze się boje i wierzyłam po prosty ze co ma być to będzie. W najgorszym wypadku zabiorą mnie do szpitala i się mną zajmą. I starałam się skupic na dzisiaj, nie myślałam co będzie jutro i kiedy w końcu mi minie albo czy się czasem jutro nie pogorszy mój stan.
Żeby Ci dodać otuchy powiem tak, teraz wokół kupa ludzi ma omicrona. Jest on dużo mniej niebezpieczny od delty, która była wcześniej, dlatego się tak roznosi. Wylez się, włącz sobie jakiś serial i po prostu przeleż i prześpij ten najgorszy czas. Pomysł tez, ze tylu ludzi przez to przeszło i dali radę, to i Ty dasz. Potem będziesz mieć status ozdrowienca i spokój na jakiś czas.
Będzie dobrze, zobaczysz. Przechowujesz w domu i będzie ok

Musisz tez wiedzieć, ze nam nerwicowcow covid może rzucić się na układ nerwowy nieco (nakręcając lek: powodując stany depresyjne), ale nie jest to u każdego, a po drugie przechodzi z czasem. Wiem to po sobie. Po prostu daj sobie czas. I staraj się myśleć racjonalnie i patrzeć procentowo na liczby.
Trzymam kciuki i zycze Ci dużo zdrowia i żebyś szybko wrócił do siebie!
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 176
- Rejestracja: 2 kwietnia 2021, o 11:25
Może to dziwne, ale jak zachorowałem na C19 w grudniu 2021 to paradoksalnie czułem się lepiej niż normalnie z moją nerwicą. Objawy u mnie to 40 stopni pierwszej nocy i bóle mięśni. Kolejnego dnia już tylko ból głowy. Kolejne kilka dni to już tylko ból gardła. Nawet nie zdążyłem zakaszlnąć. Nie brałem szczepionki. Wiek: 30 lat. Ogólnie, poza pierwszą nocą, objawy przeziębienia, tylko, że bez kataru i kaszlu. Całość trwała mniej niż tydzień. Wariant delta. Nie przejmujcie się, w mediach robią wszystko żeby wzbudzić strachMateusz89 pisze: ↑6 lutego 2022, o 17:50Witajcie serdecznie.
Właśnie zachorowałem na tego paskudnego omikrona,mam temperaturę dochodząca do 39 i oczywiście potworne wkrętki, strach i puls 110-120..
Od zawsze miałem pierwotny strach przed chorobami i gorączka sama w sobie, boje się, że nie da się jej zatrzymać, mam same czarne scenariusze i ciągły strach przed śmiercią.
Oczywiście zdaje sobie sprawę z nielogicznosci i głupocie mojego zachowania, jednakże ja swoje, mózg swoje.
Wiem ,że to dość głupie pytanie ale jak sobie radzić z taką sytuacją, jak racjonalnie wytłumaczyć, że to nie jest ebola i pewna śmierć.
Bardzo prosiłbym o jakieś słowa wsparcia czy rady dla typowego hipochorykusa panikusa
Pozdrawiam ciepło!
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 32
- Rejestracja: 30 grudnia 2021, o 11:12
Hej, czy to normalne że ciągle mam jakąś taką dziwność. Np rozmawiam sobie z kimś i nie mogę się do końca skupić na rozmowie tylko analizuje jak widzę tą osobę i mam wrażenie że jakoś dziwnie mi w głowie. Nie wiem jak to opisać
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 209
- Rejestracja: 25 października 2021, o 19:11
Mam ... O wiele gorzej chyba nawet. Przestaje rozumiec, ze gadam z czlowiekiem i obraz staje sie dwuwymiarowy a ja jak zahipnotyzowany patrze sie na osobe nie rozumiejac na co patrze, obraz dookola osoby sie rozmazuje. Z tym ze ja nie bardzo wierze w diagnoze nerwicy w swoim przypadku, boje sie psychozy, bo mialem pare jej objawow.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 32
- Rejestracja: 30 grudnia 2021, o 11:12
Jakie miałeś objawy tej niby psychozy?HysSpodGory pisze: ↑8 lutego 2022, o 11:04Mam ... O wiele gorzej chyba nawet. Przestaje rozumiec, ze gadam z czlowiekiem i obraz staje sie dwuwymiarowy a ja jak zahipnotyzowany patrze sie na osobe nie rozumiejac na co patrze, obraz dookola osoby sie rozmazuje. Z tym ze ja nie bardzo wierze w diagnoze nerwicy w swoim przypadku, boje sie psychozy, bo mialem pare jej objawow.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 209
- Rejestracja: 25 października 2021, o 19:11
Ze mnie sciga agentura i ze moze mnie podtruwaja. Choc ja sie zajmowalem tematyka kryminalna przed pierwszym atakiem paniki i ponoc to moze z tego wynikac, ale i tak grubo sie odkleilem w chorobie i to nie z wlasnej woli. Ogolnie krytycznie patrzylem na te wkrety mojego mozgu, teraz jest ich mniej, ale na pewnym etapie podejrzliwosc byla duza i mozg sugerowal wiele rzeczy. Na zadnym jednak etapie nie wyrazalem wiary w te mysli bezkrytycznie, ale mozg tworzyl taki wizerunek np bialej furgonetki na miescie, ze istniala jakby chwilowa pewnosc, ze kreci sie to dookola mojej osoby.Bezowa00 pisze: ↑8 lutego 2022, o 11:24Jakie miałeś objawy tej niby psychozy?HysSpodGory pisze: ↑8 lutego 2022, o 11:04Mam ... O wiele gorzej chyba nawet. Przestaje rozumiec, ze gadam z czlowiekiem i obraz staje sie dwuwymiarowy a ja jak zahipnotyzowany patrze sie na osobe nie rozumiejac na co patrze, obraz dookola osoby sie rozmazuje. Z tym ze ja nie bardzo wierze w diagnoze nerwicy w swoim przypadku, boje sie psychozy, bo mialem pare jej objawow.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: 6 lutego 2022, o 17:39
Dziękuję bardzo za mile słowa.
Na razie jest znośnie, ból gardła to jedyny uciążliwy objaw, temperatura na wieczór skacze do 38.5 ale daje się zrzucać lekami do wartości poniżej 37.5.
Dzisiaj leci trzeci dzień choroby, także jeszcze z pewnością to potrwa trochę.
Staram się o tym nie myśleć i nie wkręcac; choć wszyscy dobrze wiemy, że jest to wojna z własnym mózgiem, czasem jakiś impuls czy jedno słowo wywołuje spirale czarnych scenariuszy.
Zawsze w samej nerwicy najbardziej irytuje fakt, samej świadomości, iż zachowujemy się głupio a pomimo to nadal to robimy.
W każdym bądź razie dziękuję jeszcze raz za odzew lecze się dalej
Na razie jest znośnie, ból gardła to jedyny uciążliwy objaw, temperatura na wieczór skacze do 38.5 ale daje się zrzucać lekami do wartości poniżej 37.5.
Dzisiaj leci trzeci dzień choroby, także jeszcze z pewnością to potrwa trochę.
Staram się o tym nie myśleć i nie wkręcac; choć wszyscy dobrze wiemy, że jest to wojna z własnym mózgiem, czasem jakiś impuls czy jedno słowo wywołuje spirale czarnych scenariuszy.
Zawsze w samej nerwicy najbardziej irytuje fakt, samej świadomości, iż zachowujemy się głupio a pomimo to nadal to robimy.
W każdym bądź razie dziękuję jeszcze raz za odzew lecze się dalej

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 176
- Rejestracja: 2 kwietnia 2021, o 11:25
Nic Ci nie będzie stary. Dokładnie tak samo miałem, ból gardła był jedynym uciążliwym objawem.Mateusz89 pisze: ↑8 lutego 2022, o 12:58Dziękuję bardzo za mile słowa.
Na razie jest znośnie, ból gardła to jedyny uciążliwy objaw, temperatura na wieczór skacze do 38.5 ale daje się zrzucać lekami do wartości poniżej 37.5.
Dzisiaj leci trzeci dzień choroby, także jeszcze z pewnością to potrwa trochę.
Staram się o tym nie myśleć i nie wkręcac; choć wszyscy dobrze wiemy, że jest to wojna z własnym mózgiem, czasem jakiś impuls czy jedno słowo wywołuje spirale czarnych scenariuszy.
Zawsze w samej nerwicy najbardziej irytuje fakt, samej świadomości, iż zachowujemy się głupio a pomimo to nadal to robimy.
W każdym bądź razie dziękuję jeszcze raz za odzew lecze się dalej![]()
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: 6 listopada 2021, o 21:11
Czy ktoś w przeciągu 2 lat, w sumie od kiedy zaczęła się pandemia, zauważył ktoś inne podejście lekarzy do pacjentów?
Odkąd zaczęła się pandemia, zaczęły się u mnie objawy nerwicowe. Robiłem wszelakie badania, tomografie głowy, rezonans odcinka piersiowego kręgosłupa, rtg odcinka piersiowego, USG brzucha chyba co pół roku, EKG z 3 razy, holter 24 godzinny też x3 razy do tej pory, 3 gastroskopie, badania morfologiczne to chyba co miesiąc, chyba że mnie fest nastraszyło to zdarzyło się dzień po dniu, zwiedziłem lekarzy z hematologii, neurologii, gastrologii, nie wspomnę już o POZ.
Początki mojego sfiksowania na punkcie zdrowia zaczęły się od momentu jak w gastroskopii ukazały się nadżerki żołądka. Było to jeszcze przed pandemią. Gdy je wyleczyłem okazało się że zaczął mi doskwierać problem z pobolewaniem w okolicach, gdzie znajduje się żołądek, czyli bóle pod lewym żebrem, sporadyczne pikania w tym miejscu, bóle klatki piersiowej, które pokazywały się bardzo sporadycznie, przeważnie w takich momentach nie mogłem wziąć pełnego oddechu, bo jakbym go zrobił, to czułem jakby mi miało rozerwać klatkę piersiową, no ale mniejsza. Zaczęły się badania, jako że paliłem w tym okresie również, bałem się że to coś związanego z rakiem itd, zresztą co czytam posty innych ludzi tutaj zgromadzonych, to powiedziałbym że to chyba taki "pakiet nerwicy", czyli obawy o najgorsze choroby itd, no ale do sedna.
W gastro na czas pandemii ukazały się wrzody żołądka, był to jeszcze okreś, w którym w polsce jeszcze nie było osoby z covidem, więc w ruch znów antybiotyki, kontrola i wrzodu nie ma. Po ekscesach z żołądkiem zaczęły się dziwne potykania serca, więc do kardiologa. u niego EKG, UKG holtery 24 godzinne, generalnie wynik = pojedyncze skurcze dodatkowe, trochę tachy i bradykardii okresowo bigeminia. Lekarz stwierdził że serce generalnie jest zdrowe. Raz nie wierząc w wyniki wylądowałem na sorze, bo nie wierzyłem w te 3 holtery, w myślach zrobiłem się mądrzejszy bo czytałem sobie w interneciku, przez co zacząłem podważać lekarzy, bo przecież czuje jakieś potykania serca, pewnie jakiś zawał itd. No ale olałem kardio po sorze, bo tam też mimo iż miałem napady paniki, znów miałem te potykania serca, w myślach trochę szczęścia, bo pewnie aparaty zarejestrowały te potykania, więc będzie konkret diagnoza. a tam co? Nico, jak pytałem się lekarza to powiedziała mi że to były pojedyncze epizody, nic groźnego, mimo tego iż czułem się że zaraz zjadę na te kafelki w gabinecie, gdzieś mnie to wewnętrznie uspokoiło, do tego czytanie niektórych tutaj postów, pozwoliło mi na ten moment zlać objawy sercowe. Ale ten żołądek do dzisiaj mi dokucza. Gastrolog, tym razem prywatny i z dobrymi opiniami w necie, mimo kłuć w okolicy żołądka, nie przepisał mi gastroskopii, stwierdził refluks. Tabletki IPP na 3 miesiące, po terapii lekowej po 2 tygodniach znów pieczenie w gardle, pobolewanie pod tym cholernym lewym żebrem. Lekarz gastrolog więc zalecił mi branie IPP przez rok, trochę się obawiam bo gdziekolwiek nie zerkniesz to piszą że nie powinno się brać IPP dłużej niż 3 miesiące, bo potem SIBO i inne polipy można dostać, dodatkowo gdy przechodziłem covid, doczytałem się że jak się bierze IPP w czasie covida, to zwiększa sie ryzyko przejścia go ciężko do 90%, przestałem brać to ścierwo, bo po pierwsze i tak nie pomógł, po drugie chcę spróbować innego sposobu, bardziej naturalnego niż trucie się lekami. Mimo tego, że niby wyleczyłem te wrzody, dalej w głowie siedzi mi że pewnie zrobił się kolejny, do tego refluks, który mam stwierdzony mi w tym nie pomaga, lekarz z dobrymi opiniami również, odniosłem wrażenie że mnie też po części zlekceważył. Z badań neurologicznych że miałem migreny z aurą, bóle kręgosłupa wszelakiej maści, od lędźwi po między łopatki. bóle międzyżebrowe, szyi itd. Tomografia głowy i mr odcinka piersiowego jak i rtg lędźwi nic nie wykazało, neurolog na bóle migrenowe stwierdził że dopadła mnie kobieca przypadłość i nic z tym nie poradzi. rtg klatki piersiowej, spirometrie itd nic nie wyszło, wszystko w normie.
Przepraszam że się tak rozpisałem, ale siedzi to wszystko we mnie, mam taki chaos w głowie, że masakra.
Wracając, lekarze POZ co przychodzę to mówią że nic nie mogą już poradzić, bo jestem przebadany od stóp do głów.
Wracając do klu tego co pisałem na początku, czy tylko ja odniosłem wrażenie, że lekarze, gdy widzą osobę niezaszczepioną, stają się bardziej lekceważeni, czasami wydaje mi się że przez to że nie jestem zaszczepiony (bo po prostu się boje, tyle dezinformacji krąży po tym świecie że nie wiadomo czego się chwycić, poza tym covid przeszedłem w grudniu i odpukać nie przeszedłem go jakoś źle, bardziej bym powiedział że więcej się najadłem strachu że umrę itd, podprogowego strachu, w który zapędza nas sam rząd, a bardziej jego podejście do tej całej sytuacji) zmienia się ich podejście na bardziej lekceważące.
Chciałbym już zakończyć tą wieczną gonitwę po najgorszą diagnozę, bo nie dość że mnie to męczy, to dzisiejsze podejście lekarzy pokazuje mi że nie można im ufać. Jestem strasznie w tym zagubiony
Byłem wczoraj u fizjoterapeuty, powiedział że jestem bardzo pospinany w niektórych miejscach. Do tego powiedziała mi że mam bardzo spiętą przeponę, czy to może być przyczyna moich dolegliwości żołądkowych typu refluks? czy wrzody też mogą powstać od nadmiernego stresu?
Czemu tak jest że jak człowiek chce już wyjść z tej nerwicy, chce zacząć działać w tym kierunku, to pojawiają się problemy. Gdyby nie ten zasrany żołądek i po części serducho, które na chwilę obecną ujarzmiłem, to pewnie bym już bardzo dużo przepracował jeśli chodzi o nerwice, bo niestety nie wspomniałem wcześniej ale poszedłem na terapię grupową, gdzie nawet na niej nie mogę się skupić bo somaty
Brak mi sił..
Odkąd zaczęła się pandemia, zaczęły się u mnie objawy nerwicowe. Robiłem wszelakie badania, tomografie głowy, rezonans odcinka piersiowego kręgosłupa, rtg odcinka piersiowego, USG brzucha chyba co pół roku, EKG z 3 razy, holter 24 godzinny też x3 razy do tej pory, 3 gastroskopie, badania morfologiczne to chyba co miesiąc, chyba że mnie fest nastraszyło to zdarzyło się dzień po dniu, zwiedziłem lekarzy z hematologii, neurologii, gastrologii, nie wspomnę już o POZ.
Początki mojego sfiksowania na punkcie zdrowia zaczęły się od momentu jak w gastroskopii ukazały się nadżerki żołądka. Było to jeszcze przed pandemią. Gdy je wyleczyłem okazało się że zaczął mi doskwierać problem z pobolewaniem w okolicach, gdzie znajduje się żołądek, czyli bóle pod lewym żebrem, sporadyczne pikania w tym miejscu, bóle klatki piersiowej, które pokazywały się bardzo sporadycznie, przeważnie w takich momentach nie mogłem wziąć pełnego oddechu, bo jakbym go zrobił, to czułem jakby mi miało rozerwać klatkę piersiową, no ale mniejsza. Zaczęły się badania, jako że paliłem w tym okresie również, bałem się że to coś związanego z rakiem itd, zresztą co czytam posty innych ludzi tutaj zgromadzonych, to powiedziałbym że to chyba taki "pakiet nerwicy", czyli obawy o najgorsze choroby itd, no ale do sedna.
W gastro na czas pandemii ukazały się wrzody żołądka, był to jeszcze okreś, w którym w polsce jeszcze nie było osoby z covidem, więc w ruch znów antybiotyki, kontrola i wrzodu nie ma. Po ekscesach z żołądkiem zaczęły się dziwne potykania serca, więc do kardiologa. u niego EKG, UKG holtery 24 godzinne, generalnie wynik = pojedyncze skurcze dodatkowe, trochę tachy i bradykardii okresowo bigeminia. Lekarz stwierdził że serce generalnie jest zdrowe. Raz nie wierząc w wyniki wylądowałem na sorze, bo nie wierzyłem w te 3 holtery, w myślach zrobiłem się mądrzejszy bo czytałem sobie w interneciku, przez co zacząłem podważać lekarzy, bo przecież czuje jakieś potykania serca, pewnie jakiś zawał itd. No ale olałem kardio po sorze, bo tam też mimo iż miałem napady paniki, znów miałem te potykania serca, w myślach trochę szczęścia, bo pewnie aparaty zarejestrowały te potykania, więc będzie konkret diagnoza. a tam co? Nico, jak pytałem się lekarza to powiedziała mi że to były pojedyncze epizody, nic groźnego, mimo tego iż czułem się że zaraz zjadę na te kafelki w gabinecie, gdzieś mnie to wewnętrznie uspokoiło, do tego czytanie niektórych tutaj postów, pozwoliło mi na ten moment zlać objawy sercowe. Ale ten żołądek do dzisiaj mi dokucza. Gastrolog, tym razem prywatny i z dobrymi opiniami w necie, mimo kłuć w okolicy żołądka, nie przepisał mi gastroskopii, stwierdził refluks. Tabletki IPP na 3 miesiące, po terapii lekowej po 2 tygodniach znów pieczenie w gardle, pobolewanie pod tym cholernym lewym żebrem. Lekarz gastrolog więc zalecił mi branie IPP przez rok, trochę się obawiam bo gdziekolwiek nie zerkniesz to piszą że nie powinno się brać IPP dłużej niż 3 miesiące, bo potem SIBO i inne polipy można dostać, dodatkowo gdy przechodziłem covid, doczytałem się że jak się bierze IPP w czasie covida, to zwiększa sie ryzyko przejścia go ciężko do 90%, przestałem brać to ścierwo, bo po pierwsze i tak nie pomógł, po drugie chcę spróbować innego sposobu, bardziej naturalnego niż trucie się lekami. Mimo tego, że niby wyleczyłem te wrzody, dalej w głowie siedzi mi że pewnie zrobił się kolejny, do tego refluks, który mam stwierdzony mi w tym nie pomaga, lekarz z dobrymi opiniami również, odniosłem wrażenie że mnie też po części zlekceważył. Z badań neurologicznych że miałem migreny z aurą, bóle kręgosłupa wszelakiej maści, od lędźwi po między łopatki. bóle międzyżebrowe, szyi itd. Tomografia głowy i mr odcinka piersiowego jak i rtg lędźwi nic nie wykazało, neurolog na bóle migrenowe stwierdził że dopadła mnie kobieca przypadłość i nic z tym nie poradzi. rtg klatki piersiowej, spirometrie itd nic nie wyszło, wszystko w normie.
Przepraszam że się tak rozpisałem, ale siedzi to wszystko we mnie, mam taki chaos w głowie, że masakra.
Wracając, lekarze POZ co przychodzę to mówią że nic nie mogą już poradzić, bo jestem przebadany od stóp do głów.
Wracając do klu tego co pisałem na początku, czy tylko ja odniosłem wrażenie, że lekarze, gdy widzą osobę niezaszczepioną, stają się bardziej lekceważeni, czasami wydaje mi się że przez to że nie jestem zaszczepiony (bo po prostu się boje, tyle dezinformacji krąży po tym świecie że nie wiadomo czego się chwycić, poza tym covid przeszedłem w grudniu i odpukać nie przeszedłem go jakoś źle, bardziej bym powiedział że więcej się najadłem strachu że umrę itd, podprogowego strachu, w który zapędza nas sam rząd, a bardziej jego podejście do tej całej sytuacji) zmienia się ich podejście na bardziej lekceważące.
Chciałbym już zakończyć tą wieczną gonitwę po najgorszą diagnozę, bo nie dość że mnie to męczy, to dzisiejsze podejście lekarzy pokazuje mi że nie można im ufać. Jestem strasznie w tym zagubiony

Byłem wczoraj u fizjoterapeuty, powiedział że jestem bardzo pospinany w niektórych miejscach. Do tego powiedziała mi że mam bardzo spiętą przeponę, czy to może być przyczyna moich dolegliwości żołądkowych typu refluks? czy wrzody też mogą powstać od nadmiernego stresu?
Czemu tak jest że jak człowiek chce już wyjść z tej nerwicy, chce zacząć działać w tym kierunku, to pojawiają się problemy. Gdyby nie ten zasrany żołądek i po części serducho, które na chwilę obecną ujarzmiłem, to pewnie bym już bardzo dużo przepracował jeśli chodzi o nerwice, bo niestety nie wspomniałem wcześniej ale poszedłem na terapię grupową, gdzie nawet na niej nie mogę się skupić bo somaty

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 176
- Rejestracja: 2 kwietnia 2021, o 11:25
Jakbym o sobie czytał. Pocieszające ze objawy refluksowe przeszły. Niestety serce, dusznosci i uczucie bujania dają się we znaki. Też się zastanawiałem nad spięta przepona. Mam wrażenie, że cały czas czuje ze coś mnie ściska w gorze brzucha. Usg oczywiście miałem kilka razy.Arczi-Czajka pisze: ↑8 lutego 2022, o 20:08Czy ktoś w przeciągu 2 lat, w sumie od kiedy zaczęła się pandemia, zauważył ktoś inne podejście lekarzy do pacjentów?
Odkąd zaczęła się pandemia, zaczęły się u mnie objawy nerwicowe. Robiłem wszelakie badania, tomografie głowy, rezonans odcinka piersiowego kręgosłupa, rtg odcinka piersiowego, USG brzucha chyba co pół roku, EKG z 3 razy, holter 24 godzinny też x3 razy do tej pory, 3 gastroskopie, badania morfologiczne to chyba co miesiąc, chyba że mnie fest nastraszyło to zdarzyło się dzień po dniu, zwiedziłem lekarzy z hematologii, neurologii, gastrologii, nie wspomnę już o POZ.
Początki mojego sfiksowania na punkcie zdrowia zaczęły się od momentu jak w gastroskopii ukazały się nadżerki żołądka. Było to jeszcze przed pandemią. Gdy je wyleczyłem okazało się że zaczął mi doskwierać problem z pobolewaniem w okolicach, gdzie znajduje się żołądek, czyli bóle pod lewym żebrem, sporadyczne pikania w tym miejscu, bóle klatki piersiowej, które pokazywały się bardzo sporadycznie, przeważnie w takich momentach nie mogłem wziąć pełnego oddechu, bo jakbym go zrobił, to czułem jakby mi miało rozerwać klatkę piersiową, no ale mniejsza. Zaczęły się badania, jako że paliłem w tym okresie również, bałem się że to coś związanego z rakiem itd, zresztą co czytam posty innych ludzi tutaj zgromadzonych, to powiedziałbym że to chyba taki "pakiet nerwicy", czyli obawy o najgorsze choroby itd, no ale do sedna.
W gastro na czas pandemii ukazały się wrzody żołądka, był to jeszcze okreś, w którym w polsce jeszcze nie było osoby z covidem, więc w ruch znów antybiotyki, kontrola i wrzodu nie ma. Po ekscesach z żołądkiem zaczęły się dziwne potykania serca, więc do kardiologa. u niego EKG, UKG holtery 24 godzinne, generalnie wynik = pojedyncze skurcze dodatkowe, trochę tachy i bradykardii okresowo bigeminia. Lekarz stwierdził że serce generalnie jest zdrowe. Raz nie wierząc w wyniki wylądowałem na sorze, bo nie wierzyłem w te 3 holtery, w myślach zrobiłem się mądrzejszy bo czytałem sobie w interneciku, przez co zacząłem podważać lekarzy, bo przecież czuje jakieś potykania serca, pewnie jakiś zawał itd. No ale olałem kardio po sorze, bo tam też mimo iż miałem napady paniki, znów miałem te potykania serca, w myślach trochę szczęścia, bo pewnie aparaty zarejestrowały te potykania, więc będzie konkret diagnoza. a tam co? Nico, jak pytałem się lekarza to powiedziała mi że to były pojedyncze epizody, nic groźnego, mimo tego iż czułem się że zaraz zjadę na te kafelki w gabinecie, gdzieś mnie to wewnętrznie uspokoiło, do tego czytanie niektórych tutaj postów, pozwoliło mi na ten moment zlać objawy sercowe. Ale ten żołądek do dzisiaj mi dokucza. Gastrolog, tym razem prywatny i z dobrymi opiniami w necie, mimo kłuć w okolicy żołądka, nie przepisał mi gastroskopii, stwierdził refluks. Tabletki IPP na 3 miesiące, po terapii lekowej po 2 tygodniach znów pieczenie w gardle, pobolewanie pod tym cholernym lewym żebrem. Lekarz gastrolog więc zalecił mi branie IPP przez rok, trochę się obawiam bo gdziekolwiek nie zerkniesz to piszą że nie powinno się brać IPP dłużej niż 3 miesiące, bo potem SIBO i inne polipy można dostać, dodatkowo gdy przechodziłem covid, doczytałem się że jak się bierze IPP w czasie covida, to zwiększa sie ryzyko przejścia go ciężko do 90%, przestałem brać to ścierwo, bo po pierwsze i tak nie pomógł, po drugie chcę spróbować innego sposobu, bardziej naturalnego niż trucie się lekami. Mimo tego, że niby wyleczyłem te wrzody, dalej w głowie siedzi mi że pewnie zrobił się kolejny, do tego refluks, który mam stwierdzony mi w tym nie pomaga, lekarz z dobrymi opiniami również, odniosłem wrażenie że mnie też po części zlekceważył. Z badań neurologicznych że miałem migreny z aurą, bóle kręgosłupa wszelakiej maści, od lędźwi po między łopatki. bóle międzyżebrowe, szyi itd. Tomografia głowy i mr odcinka piersiowego jak i rtg lędźwi nic nie wykazało, neurolog na bóle migrenowe stwierdził że dopadła mnie kobieca przypadłość i nic z tym nie poradzi. rtg klatki piersiowej, spirometrie itd nic nie wyszło, wszystko w normie.
Przepraszam że się tak rozpisałem, ale siedzi to wszystko we mnie, mam taki chaos w głowie, że masakra.
Wracając, lekarze POZ co przychodzę to mówią że nic nie mogą już poradzić, bo jestem przebadany od stóp do głów.
Wracając do klu tego co pisałem na początku, czy tylko ja odniosłem wrażenie, że lekarze, gdy widzą osobę niezaszczepioną, stają się bardziej lekceważeni, czasami wydaje mi się że przez to że nie jestem zaszczepiony (bo po prostu się boje, tyle dezinformacji krąży po tym świecie że nie wiadomo czego się chwycić, poza tym covid przeszedłem w grudniu i odpukać nie przeszedłem go jakoś źle, bardziej bym powiedział że więcej się najadłem strachu że umrę itd, podprogowego strachu, w który zapędza nas sam rząd, a bardziej jego podejście do tej całej sytuacji) zmienia się ich podejście na bardziej lekceważące.
Chciałbym już zakończyć tą wieczną gonitwę po najgorszą diagnozę, bo nie dość że mnie to męczy, to dzisiejsze podejście lekarzy pokazuje mi że nie można im ufać. Jestem strasznie w tym zagubiony
Byłem wczoraj u fizjoterapeuty, powiedział że jestem bardzo pospinany w niektórych miejscach. Do tego powiedziała mi że mam bardzo spiętą przeponę, czy to może być przyczyna moich dolegliwości żołądkowych typu refluks? czy wrzody też mogą powstać od nadmiernego stresu?
Czemu tak jest że jak człowiek chce już wyjść z tej nerwicy, chce zacząć działać w tym kierunku, to pojawiają się problemy. Gdyby nie ten zasrany żołądek i po części serducho, które na chwilę obecną ujarzmiłem, to pewnie bym już bardzo dużo przepracował jeśli chodzi o nerwice, bo niestety nie wspomniałem wcześniej ale poszedłem na terapię grupową, gdzie nawet na niej nie mogę się skupić bo somatyBrak mi sił..