Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

13 stycznia 2022, o 20:40

Lazy zebra pisze:
12 stycznia 2022, o 23:47
Hey,
Mój pierwszy post :)
Zmagam się z napadami od 5 lat. Ale moja historia nie jest w tym momencie ważna. Zarówno od terapeutki, jak i w mądrych książkach jak i tu na forum czytam o AKCEPTACJI.
Rozumiem termin. Ale absolutnie nie czuje tego. Jak w momencie kiedy czuje permanentny niepokój, nieprzyjemne bicie serca czy drżenie kończyn. Jak to zaakceptować? Przez 5 min powtarzam sobie w głowie akceptuj to dziewczyno w potem się poddaje. A takie nieprzyjemne stany trwają godzinami (napad paniki to osobna ranga ale wtedy raczej nie ma mowy o myśleniu)
Jak zaakceptować fakt ze nie chce nie mam siły spotykać się z ludźmi. Nie, wcale jakoś z tego powodu nie cierpię. Cierpię ze zamknięta jestem w mieszkaniu od miesięcy. Chodzę tylko po zakupy i tak mi niby dobrze. Chciałabym wrócić do czasu kiedy wychodziłam gdzieś z ludźmi i miałam z tego satysfakcję. Mam wrażenie ze od długiego czasu jestem cieniem samej siebie.
Chętnie usłyszę jak wy rozumiecie/czujecie akceptację
Akceptacji trzeba się nauczyć. To nie jest tak, że czytasz, że trzeba akceptować i ok akceptujesz, bo to jest niemożliwe. Właściwie to cały proces odburzania jest nauką akceptacji, przyzwalania, przepuszczania myśli i ignorowania objawów, po to by Twój układ nerwowy mógł się zregenerować oraz by przestać utrzymywać stan zagrożenia. Akceptacja w zaburzeniu to nie jest wcale pewność, że nic nam się nie stanie, bo to tylko nerwica. Wiele osób tak myśli, ale to jest bzdura. Nikt z nas z nerwicą czy bez nie jest pewny jutrzejszego dnia. Akceptacja w zaburzeniu jest więc zawierzeniem (nie pewnością, bo dążenie do absolutnej pewności jest gwarantem ciągłych wątpliwości), że to nerwica i życie tu i teraz, bez czekania kiedy mi to minie.
Mówienie do siebie "akceptuj dziewczyno" jest bez sensu. To jakby Cię bolała głowa i ciągle mówiłabyś sobie "nie boli cię głowa, dziewczyno". Ani na chwile nie mogłabyś zapomnieć o swojej głowie i bólu.
Do akceptacji trzeba dojść, zrozumieć dlaczego jest ona konieczna, poczuć jej sens, wtedy się pojawi.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Dora
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 18 sierpnia 2016, o 18:45

13 stycznia 2022, o 21:31

Katja pisze:
13 stycznia 2022, o 20:09
Dora pisze:
12 stycznia 2022, o 23:11
Katja pisze:
12 stycznia 2022, o 12:39


Potrzebowałaś? :D
Nie mam żadnej cudownej metody. Czytam, dowiaduję się, analizuję, przechodzę przez pewne procesy i staram się zdobytą wiedzę wykorzystywać w praktyce tj. zmieniać postawy, nawyki, uczyć się np. stawiania granic. U mnie najważniejszą kwestią było zbudowanie właściwej relacji samej z sobą, ponieważ latami w wyniku parentyfikacji, której doświadczyłam, miałam problem z czuciem siebie, swoich emocji, potrzeb itd.
Zaburzenie lękowe jest dla mnie stanem, gdy została przekroczona granica naszej odporność na stres i pojawia się reakcja alarmowa organizmu (w wyniku przeciążenia układu nerwowego). W mojej ocenie z zaburzeniem lękowym mamy do czynienia, nie tyle wtedy gdy pojawiają się objawy stresu, tylko w momencie gdy pojawia się lękowa reakcja na nie, która z czasem zaczyna utrzymywać stan ciągłego zagrożenia lub niektóre objawy.
Ja sie z tym o czym piszesz wlasciwie zgadzam. Uwazam jedynie, ze czlowiek jest istota spoleczna i do budowania relacji ze soba potrzebuje rekacji z drugim człowiekiem, niekoniecznie w terapii.
Tak, potrzebowalam w tym sensie, ze pytasz mnie o moje doświadczenia. Nastepnie piszesz, ze inaczej to widzisz, ale nie dopowiadasz jak. Gdzie jest ta roznica. I to mnie zirytowalo.
Nie zrozumiałaś mnie.
Punktem wyjścia naszej rozmowy było zaburzenia lękowe. Twój pierwszy wpis w tym temacie to:
Nie zgadzam sie z podejściem, ze nie mozesz sie zalic. W ogole ze wszystkmi tymi "musze" "powinienem" itd. Fakty sa takie, ze sie zalisz, bo sie boisz, jestes tym zmeczony i czujesz sie zagubiony. Zalenie sie jest w porzadku. I sorry kazdy z nas tutaj byl w takim stanie. Nie ma granicy ze juz za duzo zalenia, a tyle zalenia to jeszcze norma. To zalenie tak naprawde jest szukaniem wsparcia w momencie zagubienia. I to jest OK.
Tu się moim zdaniem nie zgadzamy. Ja uważam, że zaburzenie lękowe to jest inny stan umysłu. I nie pomaga się ludziom w tym stanie rozważaniami skąd się te emocje wzięły, co one o mnie mówią itd czy wspólnymi ruminacjami ich żali, bo osoba w zaburzeniu mogłaby właściwie nic innego nie robić jak rozmawiać o swoim zaburzeniu i żalach do świata. Po prostu to nie zadziała u osoby w stanie bardzo mocno przeciążonego układu nerwowego i dlatego właśnie zapytałam Cię o objawy. Bo jeżeli jesteś w momencie gdzie objawy są nieco bardziej w tle (albo w tzw. stanie chronicznym ale nie ostrym), to wtedy jesteś w stanie prowadzić tego typu rozważania (chociaż one niekonicznie muszą Ci pomóc jeśli chodzi o samo zaburzenie). Natomiast jak Twoim zdaniem w lęku gdzie analizy lecą Ci 24/7 niemal bez Twojego udziału, gdy boisz się dosłownie oddychać masz rozważać swoje braki? To nie tylko nie pomoże, ale wpędzi Cię w jeszcze gorsze fiksacje. Ja to przerabiałam, zresztą nie tylko ja na tym forum. Wiele osób opowiadało mi jak w stanach bardzo silnych lęków były wciągane w jakieś analizy, rozważania, co to o Tobie mówi, co jeszcze mocniej przeciążało ich układ nerwowy, który potrzebował w tym momencie spokoju. Dlatego właśnie zapytałam Cię o objawy, bo jeżeli Twój układ nerwowy był w miarę dobrym stanie, to mogłaś sobie działać w ten sposób, ale nie osoba w silnym lęku.

Co za tym jeżeli Damian (bo od niego się zaczęła dyskusja) będzie codziennie tutaj pisał swoje żalposty, bo jest zagubiony i zmęczony (co jest zrozumiałe) to w żaden sposób mu to nie pomoże, ponieważ zaburzenie rządzi się swoimi prawami (jeżeli Damian codziennie poświęca temu uwagę to jego umysł emocjonalny dostaje potwierdzenie, że jest problem) i jeśli się tego nie zrozumie, to można latami tkwić w problemie, zaliczając przy tym milion terapii.

Natomiast to, że zaburzenie ma swoje przyczyny i że warto je poznać, żeby nie robić krzywdy swojej psychice tym jak żyjemy to tu się z Tobą zgadzam. Ale w moim przekonaniu kolejność jest taka: najpierw pracuje nad samym zaburzeniem i uspokojeniem układu nerwowego (przy okazji z czasem pracując też nad takimi kwestiami jak chociażby perfekcjonizm czy przerost wewnętrznego krytyka) a potem gdy już zrozumiem samo zaburzenie i jego mechanizmy tak by umieć sobie z nim radzić i uspokoję swój układ nerwowy, to mogę zająć się tym co doprowadziło mnie do zaburzenia.
Hmm, ja czuje sie tez niezrozumiana, ale nie zdziwiona tym faktem. Czesto tu widze pojawia sie takie rozroznienie poznawczo-behawioralna albo psychoanaliza (psychodynamiczna). I ze jak nie poznawczo-behawioralna to terapia przez analize. Tymczasem humanstyczne terapie, a juz z cala pewnoscia Gestalt nie sa analityczne z zalozenia. I odpowiedzi na to co to o mnie mowi pojawiaja sie w procesie terapeutycznym. I wcale nie chodzilo mi o to, ze w ten sposob rozpoczynamy terapie. Wrecz odwrotnie. Dlatego zwroty "zalposty" i te wszystkie inne rady co sie powinno, a co nie mi sie nie podobaja. Uwazam, ze z terapeutycznego punktu widzenia to jest blokujace. Tylko, ze ja w poscie nie opowiem czym jest Gestalt. Humanistyczne terapie sa bardzo doswiadczeniowe, w zwiazku z tym nieintelektualne, czesto poza slowami, bo jezyk ma swoje ograniczenia albo trudne do wyrazenia przez slowa, otwierajace i skoncentrowane na kliencie i jego osobistym doswiadczeniu. To sa terapie szacunku dla odrebnosci innego i tego w jaki sposob sie wyraza. Taki obrazek widzialam jakis czas temu. Po jednej stronie narysowany mozg z dopiskiem lęk, po drugiem serce z dopiskiem depresja a miedzy nimi znak rownosci. I tak to, przynajmniej w jakiejś czesci rozumiem. Gdy wyjdziesz z głowy i przejdziesz w czucie, ucielesnienie, moze sie okazac ze na pozomie serca jest smutek, zal, rozpacz. To nie sa rzeczy zerojedynkowe, kazdy jest inny i kazdemu nalezy sie przyjrzec na nowo, z otwartoscia. Ale mnie to zatrzymuje i zmienia perspektywę.
beth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 13 stycznia 2022, o 21:38

13 stycznia 2022, o 22:00

hej wszystkim zmagałam się z zaburzeniem 3 lata to był najgorszy okres w moim życiu, nie wiedziałam co mi się dzieje, typowe objawy lęk, niepokój, dreszcze, i litry łez. Stoperan i alpragen moi najlepsi przyjaciele. Nauczyłam się z tym żyć na ile to bylo możliwe. Zmieniło się wszystko jak zaszłam w ciąże, nie wiem czy chęć przetrwania, hormony czy świadomość,że to wszystko zaszkodzi dziecku, nerwica dosłownie zniknęła z mojego życia to było cudowne uczucie wszystko przeszło, po 1.5 roku znowu ciąża i dalej było super. Teraz mija 5 lat od tamtego epizodu i wszystko wrociło a właściwie nie wróciło bo tak naprawdę nigdy nie odeszło, uśpiło się i tyle. Teraz to jest rzeźnia już wiecej rozumiem jestem trochę bardziej świadoma, ale jednak problem jest dalej ciągłe ataki paniki codziennie kilka razy to mnie męczy jak sobie z tym radzicie? jak w żaden sposób nie mogę tego opanować tra to zazwyczaj ok 4 godzin.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

13 stycznia 2022, o 23:22

Dora pisze:
13 stycznia 2022, o 21:31
Katja pisze:
13 stycznia 2022, o 20:09
Dora pisze:
12 stycznia 2022, o 23:11


Ja sie z tym o czym piszesz wlasciwie zgadzam. Uwazam jedynie, ze czlowiek jest istota spoleczna i do budowania relacji ze soba potrzebuje rekacji z drugim człowiekiem, niekoniecznie w terapii.
Tak, potrzebowalam w tym sensie, ze pytasz mnie o moje doświadczenia. Nastepnie piszesz, ze inaczej to widzisz, ale nie dopowiadasz jak. Gdzie jest ta roznica. I to mnie zirytowalo.
Nie zrozumiałaś mnie.
Punktem wyjścia naszej rozmowy było zaburzenia lękowe. Twój pierwszy wpis w tym temacie to:
Nie zgadzam sie z podejściem, ze nie mozesz sie zalic. W ogole ze wszystkmi tymi "musze" "powinienem" itd. Fakty sa takie, ze sie zalisz, bo sie boisz, jestes tym zmeczony i czujesz sie zagubiony. Zalenie sie jest w porzadku. I sorry kazdy z nas tutaj byl w takim stanie. Nie ma granicy ze juz za duzo zalenia, a tyle zalenia to jeszcze norma. To zalenie tak naprawde jest szukaniem wsparcia w momencie zagubienia. I to jest OK.
Tu się moim zdaniem nie zgadzamy. Ja uważam, że zaburzenie lękowe to jest inny stan umysłu. I nie pomaga się ludziom w tym stanie rozważaniami skąd się te emocje wzięły, co one o mnie mówią itd czy wspólnymi ruminacjami ich żali, bo osoba w zaburzeniu mogłaby właściwie nic innego nie robić jak rozmawiać o swoim zaburzeniu i żalach do świata. Po prostu to nie zadziała u osoby w stanie bardzo mocno przeciążonego układu nerwowego i dlatego właśnie zapytałam Cię o objawy. Bo jeżeli jesteś w momencie gdzie objawy są nieco bardziej w tle (albo w tzw. stanie chronicznym ale nie ostrym), to wtedy jesteś w stanie prowadzić tego typu rozważania (chociaż one niekonicznie muszą Ci pomóc jeśli chodzi o samo zaburzenie). Natomiast jak Twoim zdaniem w lęku gdzie analizy lecą Ci 24/7 niemal bez Twojego udziału, gdy boisz się dosłownie oddychać masz rozważać swoje braki? To nie tylko nie pomoże, ale wpędzi Cię w jeszcze gorsze fiksacje. Ja to przerabiałam, zresztą nie tylko ja na tym forum. Wiele osób opowiadało mi jak w stanach bardzo silnych lęków były wciągane w jakieś analizy, rozważania, co to o Tobie mówi, co jeszcze mocniej przeciążało ich układ nerwowy, który potrzebował w tym momencie spokoju. Dlatego właśnie zapytałam Cię o objawy, bo jeżeli Twój układ nerwowy był w miarę dobrym stanie, to mogłaś sobie działać w ten sposób, ale nie osoba w silnym lęku.

Co za tym jeżeli Damian (bo od niego się zaczęła dyskusja) będzie codziennie tutaj pisał swoje żalposty, bo jest zagubiony i zmęczony (co jest zrozumiałe) to w żaden sposób mu to nie pomoże, ponieważ zaburzenie rządzi się swoimi prawami (jeżeli Damian codziennie poświęca temu uwagę to jego umysł emocjonalny dostaje potwierdzenie, że jest problem) i jeśli się tego nie zrozumie, to można latami tkwić w problemie, zaliczając przy tym milion terapii.

Natomiast to, że zaburzenie ma swoje przyczyny i że warto je poznać, żeby nie robić krzywdy swojej psychice tym jak żyjemy to tu się z Tobą zgadzam. Ale w moim przekonaniu kolejność jest taka: najpierw pracuje nad samym zaburzeniem i uspokojeniem układu nerwowego (przy okazji z czasem pracując też nad takimi kwestiami jak chociażby perfekcjonizm czy przerost wewnętrznego krytyka) a potem gdy już zrozumiem samo zaburzenie i jego mechanizmy tak by umieć sobie z nim radzić i uspokoję swój układ nerwowy, to mogę zająć się tym co doprowadziło mnie do zaburzenia.
Hmm, ja czuje sie tez niezrozumiana, ale nie zdziwiona tym faktem. Czesto tu widze pojawia sie takie rozroznienie poznawczo-behawioralna albo psychoanaliza (psychodynamiczna). I ze jak nie poznawczo-behawioralna to terapia przez analize. Tymczasem humanstyczne terapie, a juz z cala pewnoscia Gestalt nie sa analityczne z zalozenia. I odpowiedzi na to co to o mnie mowi pojawiaja sie w procesie terapeutycznym. I wcale nie chodzilo mi o to, ze w ten sposob rozpoczynamy terapie. Wrecz odwrotnie. Dlatego zwroty "zalposty" i te wszystkie inne rady co sie powinno, a co nie mi sie nie podobaja. Uwazam, ze z terapeutycznego punktu widzenia to jest blokujace. Tylko, ze ja w poscie nie opowiem czym jest Gestalt. Humanistyczne terapie sa bardzo doswiadczeniowe, w zwiazku z tym nieintelektualne, czesto poza slowami, bo jezyk ma swoje ograniczenia albo trudne do wyrazenia przez slowa, otwierajace i skoncentrowane na kliencie i jego osobistym doswiadczeniu. To sa terapie szacunku dla odrebnosci innego i tego w jaki sposob sie wyraza. Taki obrazek widzialam jakis czas temu. Po jednej stronie narysowany mozg z dopiskiem lęk, po drugiem serce z dopiskiem depresja a miedzy nimi znak rownosci. I tak to, przynajmniej w jakiejś czesci rozumiem. Gdy wyjdziesz z głowy i przejdziesz w czucie, ucielesnienie, moze sie okazac ze na pozomie serca jest smutek, zal, rozpacz. To nie sa rzeczy zerojedynkowe, kazdy jest inny i kazdemu nalezy sie przyjrzec na nowo, z otwartoscia. Ale mnie to zatrzymuje i zmienia perspektywę.
Czytałam sporo na temat metody Gestalt i naprawdę rozumiem czym jest psychologia humanistyczna, ale dalej jestem przy swoim zdaniu, że zaburzenie lękowe jest stanem wyjątkowym i wymaga przede wszystkim zrozumienia dla samego tego stanu.
A co do żalpostów to właśnie dlatego metody humanistyczne nie mają w mojej ocenie zastosowania przy zaburzeniu, bo nie ogarniają jego istoty, po prostu się tym bezpośrednio nie zajmują. Owszem to przecież nie o to chodzi, że ktoś nie może zapłakać nad swoim losem, pożalić się, ale zaburzenie wciąga nas w ten stan (wiecznego żalu i krzywdy) i w nim utrzymuje. Ja sama ciężko się pochorowałam przez to, a potem tygodniami nic, żaden antybiotyk na mnie nie działał, bo byłam w stanie nieustannego wałkowania moich żali. Być może nasza rozmowa wynika z faktu, że Ty nigdy nie byłaś w stanie bardzo mocnego przeciążenia układu nerwowego skutkującego wręcz załamaniem nerwowym.
Był czas, że bardzo mocno pilnowałam się żeby tylko nie użyć słowa muszę/powinnam aż doszło do mnie, że robię sobie niepotrzebną dupospinę, czym innym jest dopierda*** się do siebie, a czym innym jest użyć jakiegoś słowa, bo po prostu ciężko czasem ubrać to inaczej w słowa.

I tym kończę już naszą rozmowę, bo nie mam potrzeby przekonywać Cię do mojego zdania.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
olaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 141
Rejestracja: 25 stycznia 2017, o 22:28

13 stycznia 2022, o 23:31

Klaudynka pisze:
13 stycznia 2022, o 08:44
Cześć, ja z nerwicą zmagam się od 2015 r. z przerwami.
Mój największy lęk to opętanie, jestem osobą wierzącą i chyba boję się tego bardziej niż śmierci. Filmy obejrzane za nastolatki zrobiły swoje..
Obecnie po dwuletnim spokoju, od dwóch tygodni po nerwowym końcu roku jestem na granicy wytrzymałości. :((
Boję się potwornie, że coś przejmuje kontrolę nad moim ciałem i umysłem, czuję niepokój i i lęk 24/dobę.
Czuję drżenie w klatce piersiowej i obawę przed zwariowaniem. Nie mogę za nic zostać sama w domu. ;stop
Wczoraj wieczorem po wzięciu Pregabaliny która teoretycznie uspokaja, dostałam napadu lęku.
Leżałam w łóżku, nagle bicie serca, uczucie że ręce i nogi się unoszą i płynie w nich prąd, że coś we mnie jest, obcość swojego głosu i ucisk w gardle, zaczęłam dygotać jak galareta.
Z pół h się trzęsłam cała, aż nie mogłam mówić. ;puk
Dziś rano czuję się jak pijana. Głowa boli, uczucie bycia samymi oczami, oderwanie od siebie i ten lęk w klatce piersiowej i ciężkość głowy.
Czy ktoś tak ma? Pomóżcie.

Tez to był mój konik i lek wolnoplynacy ponad 2 miesiące. Od tego zaczęła się moja nerwica na dobre. Pomagał różaniec, modlitwa do św Michała Archaniola, religijność ogólna i psychoterapia. Zapewnienia terapeutki, ze coś trudnego dzieje się w moim życiu (byłam w żałobie) i umysł jest tak przeciążony, ze szuka irracjonalnych lęków, żeby nie musieć zmierzyć się z prawdziwym bólem. Nawet z ksiedzem o tym gadałam, tez mnie zapewnił, ze nie jestem opętana… 🙄 Ale ten lek jest straszny. Jedna z gorszych wkręt moim zdaniem i długo z niej wychodziłam. Szustak tez pomógł, lubię go słuchać. Glasa bardzo nie polecam. Od jego dokumentów się zwczelo.
Potem przestałam być religijna. Pi długim czasie. Bo wzbudza to we mnie lęk. Obecnie mam przebłyski powrotów ale bardzo krótkie. Racjonalizuje, jak osoba wcześniej już pisała. Nie ma co. I unikam tematu.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

13 stycznia 2022, o 23:36

beth pisze:
13 stycznia 2022, o 22:00
hej wszystkim zmagałam się z zaburzeniem 3 lata to był najgorszy okres w moim życiu, nie wiedziałam co mi się dzieje, typowe objawy lęk, niepokój, dreszcze, i litry łez. Stoperan i alpragen moi najlepsi przyjaciele. Nauczyłam się z tym żyć na ile to bylo możliwe. Zmieniło się wszystko jak zaszłam w ciąże, nie wiem czy chęć przetrwania, hormony czy świadomość,że to wszystko zaszkodzi dziecku, nerwica dosłownie zniknęła z mojego życia to było cudowne uczucie wszystko przeszło, po 1.5 roku znowu ciąża i dalej było super. Teraz mija 5 lat od tamtego epizodu i wszystko wrociło a właściwie nie wróciło bo tak naprawdę nigdy nie odeszło, uśpiło się i tyle. Teraz to jest rzeźnia już wiecej rozumiem jestem trochę bardziej świadoma, ale jednak problem jest dalej ciągłe ataki paniki codziennie kilka razy to mnie męczy jak sobie z tym radzicie? jak w żaden sposób nie mogę tego opanować tra to zazwyczaj ok 4 godzin.
Ogromny plus, że zdajesz sobie sprawę, z tego że tak naprawdę nie było żadnego oburzenia, po prostu zajęłaś umysł ciążą, dzieckiem i nerwica usunęła się z pierwszego planu, więc Twój układ nerwowy miał szanse się nieco wyciszyć, zresztą byłaś wtedy zbyt zdeterminowana żeby nerwica mogła Ci w czymś przeszkodzić. Tak to czasem może zadziałać. Jednak bez właściwego (bardzo ważne słowo, ponieważ wielu osobą wydaje się, że ogarniają jak to działa, a tak naprawdę nie ogarniają) zrozumienia czym jest zaburzenie, jak działa i jak działają mechanizmy utrzymywania zaburzenia, bez właściwego podejścia do objawów i myśli, nie ma opcji żeby się odburzyć. Odburzenie to nie jest zresztą brak objawów, tylko brak lęku przed objawami.
Jeśli chodzi o ataki paniki, to ja również na początku zaburzenia miałam ten problem, że miałam je ciągle, najlepszą metodą jest przywalać na nie, traktować najnormalniej w świecie (tak, wiem jak to brzmi). Nie opanowywać, bo tym opanowywaniem powodujesz, że atak który normalnie skończyłby się po chwili trwa (a właściwie to seria ataków) po 4 h.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
beth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 13 stycznia 2022, o 21:38

14 stycznia 2022, o 07:42

czytałam o tym sporo myślałam, że jestem gotowa, ponieważ cały dzień czułam się dobrze fakt, że lęki powróciły stosunkowo niedawno bo dzień przed świętami, więc myślałam, żę nie rozwinęło się tak bardzo. A tu niespodzianka atak paniki przyszedł przez dwie godziny pozwoliłam mu płynąć, aż w końcu mnie pokonał nie dałam rady. Dzięki forum i świadectwom odburzania to na mnie dziala super wiecej wiem, ale nie jestem pewna czy aby na pewno rozumie. Akceptacja - akceptuje, że to mam nerwicę czy chodzi bardziej o to, że mam ataki, lęki i takie życie?
beth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 13 stycznia 2022, o 21:38

14 stycznia 2022, o 07:48

beth pisze:
14 stycznia 2022, o 07:42
czytałam o tym sporo myślałam, że jestem gotowa, ponieważ cały dzień czułam się dobrze fakt, że lęki powróciły stosunkowo niedawno bo dzień przed świętami, więc myślałam, żę nie rozwinęło się tak bardzo. A tu niespodzianka atak paniki przyszedł przez dwie godziny pozwoliłam mu płynąć, aż w końcu mnie pokonał nie dałam rady. Dzięki forum i świadectwom odburzania to na mnie dziala super wiecej wiem, ale nie jestem pewna czy aby na pewno rozumie. Akceptacja - akceptuje, że to mam nerwicę czy chodzi bardziej o to, że mam ataki, lęki i takie życie?
Katja pisze:
13 stycznia 2022, o 23:36
beth pisze:
13 stycznia 2022, o 22:00
hej wszystkim zmagałam się z zaburzeniem 3 lata to był najgorszy okres w moim życiu, nie wiedziałam co mi się dzieje, typowe objawy lęk, niepokój, dreszcze, i litry łez. Stoperan i alpragen moi najlepsi przyjaciele. Nauczyłam się z tym żyć na ile to bylo możliwe. Zmieniło się wszystko jak zaszłam w ciąże, nie wiem czy chęć przetrwania, hormony czy świadomość,że to wszystko zaszkodzi dziecku, nerwica dosłownie zniknęła z mojego życia to było cudowne uczucie wszystko przeszło, po 1.5 roku znowu ciąża i dalej było super. Teraz mija 5 lat od tamtego epizodu i wszystko wrociło a właściwie nie wróciło bo tak naprawdę nigdy nie odeszło, uśpiło się i tyle. Teraz to jest rzeźnia już wiecej rozumiem jestem trochę bardziej świadoma, ale jednak problem jest dalej ciągłe ataki paniki codziennie kilka razy to mnie męczy jak sobie z tym radzicie? jak w żaden sposób nie mogę tego opanować tra to zazwyczaj ok 4 godzin.
Ogromny plus, że zdajesz sobie sprawę, z tego że tak naprawdę nie było żadnego oburzenia, po prostu zajęłaś umysł ciążą, dzieckiem i nerwica usunęła się z pierwszego planu, więc Twój układ nerwowy miał szanse się nieco wyciszyć, zresztą byłaś wtedy zbyt zdeterminowana żeby nerwica mogła Ci w czymś przeszkodzić. Tak to czasem może zadziałać. Jednak bez właściwego (bardzo ważne słowo, ponieważ wielu osobą wydaje się, że ogarniają jak to działa, a tak naprawdę nie ogarniają) zrozumienia czym jest zaburzenie, jak działa i jak działają mechanizmy utrzymywania zaburzenia, bez właściwego podejścia do objawów i myśli, nie ma opcji żeby się odburzyć. Odburzenie to nie jest zresztą brak objawów, tylko brak lęku przed objawami.
Jeśli chodzi o ataki paniki, to ja również na początku zaburzenia miałam ten problem, że miałam je ciągle, najlepszą metodą jest przywalać na nie, traktować najnormalniej w świecie (tak, wiem jak to brzmi). Nie opanowywać, bo tym opanowywaniem powodujesz, że atak który normalnie skończyłby się po chwili trwa (a właściwie to seria ataków) po 4 h.
czytałam o tym sporo myślałam, że jestem gotowa, ponieważ cały dzień czułam się dobrze fakt, że lęki powróciły stosunkowo niedawno bo dzień przed świętami, więc myślałam, żę nie rozwinęło się tak bardzo. A tu niespodzianka atak paniki przyszedł przez dwie godziny pozwoliłam mu płynąć, aż w końcu mnie pokonał nie dałam rady. Dzięki forum i świadectwom odburzania to na mnie dziala super wiecej wiem, ale nie jestem pewna czy aby na pewno rozumie. Akceptacja - akceptuje, że to mam nerwicę czy chodzi bardziej o to, że mam ataki, lęki i takie życie?
beth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 13 stycznia 2022, o 21:38

14 stycznia 2022, o 11:55

Katja pisze:
13 stycznia 2022, o 23:36
beth pisze:
13 stycznia 2022, o 22:00
hej wszystkim zmagałam się z zaburzeniem 3 lata to był najgorszy okres w moim życiu, nie wiedziałam co mi się dzieje, typowe objawy lęk, niepokój, dreszcze, i litry łez. Stoperan i alpragen moi najlepsi przyjaciele. Nauczyłam się z tym żyć na ile to bylo możliwe. Zmieniło się wszystko jak zaszłam w ciąże, nie wiem czy chęć przetrwania, hormony czy świadomość,że to wszystko zaszkodzi dziecku, nerwica dosłownie zniknęła z mojego życia to było cudowne uczucie wszystko przeszło, po 1.5 roku znowu ciąża i dalej było super. Teraz mija 5 lat od tamtego epizodu i wszystko wrociło a właściwie nie wróciło bo tak naprawdę nigdy nie odeszło, uśpiło się i tyle. Teraz to jest rzeźnia już wiecej rozumiem jestem trochę bardziej świadoma, ale jednak problem jest dalej ciągłe ataki paniki codziennie kilka razy to mnie męczy jak sobie z tym radzicie? jak w żaden sposób nie mogę tego opanować tra to zazwyczaj ok 4 godzin.
Ogromny plus, że zdajesz sobie sprawę, z tego że tak naprawdę nie było żadnego oburzenia, po prostu zajęłaś umysł ciążą, dzieckiem i nerwica usunęła się z pierwszego planu, więc Twój układ nerwowy miał szanse się nieco wyciszyć, zresztą byłaś wtedy zbyt zdeterminowana żeby nerwica mogła Ci w czymś przeszkodzić. Tak to czasem może zadziałać. Jednak bez właściwego (bardzo ważne słowo, ponieważ wielu osobą wydaje się, że ogarniają jak to działa, a tak naprawdę nie ogarniają) zrozumienia czym jest zaburzenie, jak działa i jak działają mechanizmy utrzymywania zaburzenia, bez właściwego podejścia do objawów i myśli, nie ma opcji żeby się odburzyć. Odburzenie to nie jest zresztą brak objawów, tylko brak lęku przed objawami.
Jeśli chodzi o ataki paniki, to ja również na początku zaburzenia miałam ten problem, że miałam je ciągle, najlepszą metodą jest przywalać na nie, traktować najnormalniej w świecie (tak, wiem jak to brzmi). Nie opanowywać, bo tym opanowywaniem powodujesz, że atak który normalnie skończyłby się po chwili trwa (a właściwie to seria ataków) po 4 h.
wiesz jak tymi kilkoma zdaniami pomogłaś mi wiele zrozumieć. Czytam to i analizuję, największy problem mam z opanowaniem ataków paniki, próbuje i próbuje, ale po dwóch godzinach odpuszczam bo już nie daje rady. Moja głowa nie mogła pojąć co tak naprawdę znaczy oswoić lęk, przyzwolić na to, że przychodzi, jak takie coś co rzuca mną jak kotem po kaszance można traktować normalnie. Mozesz mi powiedzieć po jakim czasie od przyzwolenia sobie na ataki one przynajmniej zmniejszyły swoją częstotliwość jak długo to trwało?
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

14 stycznia 2022, o 14:08

beth pisze:
14 stycznia 2022, o 11:55
Katja pisze:
13 stycznia 2022, o 23:36
beth pisze:
13 stycznia 2022, o 22:00
hej wszystkim zmagałam się z zaburzeniem 3 lata to był najgorszy okres w moim życiu, nie wiedziałam co mi się dzieje, typowe objawy lęk, niepokój, dreszcze, i litry łez. Stoperan i alpragen moi najlepsi przyjaciele. Nauczyłam się z tym żyć na ile to bylo możliwe. Zmieniło się wszystko jak zaszłam w ciąże, nie wiem czy chęć przetrwania, hormony czy świadomość,że to wszystko zaszkodzi dziecku, nerwica dosłownie zniknęła z mojego życia to było cudowne uczucie wszystko przeszło, po 1.5 roku znowu ciąża i dalej było super. Teraz mija 5 lat od tamtego epizodu i wszystko wrociło a właściwie nie wróciło bo tak naprawdę nigdy nie odeszło, uśpiło się i tyle. Teraz to jest rzeźnia już wiecej rozumiem jestem trochę bardziej świadoma, ale jednak problem jest dalej ciągłe ataki paniki codziennie kilka razy to mnie męczy jak sobie z tym radzicie? jak w żaden sposób nie mogę tego opanować tra to zazwyczaj ok 4 godzin.
Ogromny plus, że zdajesz sobie sprawę, z tego że tak naprawdę nie było żadnego oburzenia, po prostu zajęłaś umysł ciążą, dzieckiem i nerwica usunęła się z pierwszego planu, więc Twój układ nerwowy miał szanse się nieco wyciszyć, zresztą byłaś wtedy zbyt zdeterminowana żeby nerwica mogła Ci w czymś przeszkodzić. Tak to czasem może zadziałać. Jednak bez właściwego (bardzo ważne słowo, ponieważ wielu osobą wydaje się, że ogarniają jak to działa, a tak naprawdę nie ogarniają) zrozumienia czym jest zaburzenie, jak działa i jak działają mechanizmy utrzymywania zaburzenia, bez właściwego podejścia do objawów i myśli, nie ma opcji żeby się odburzyć. Odburzenie to nie jest zresztą brak objawów, tylko brak lęku przed objawami.
Jeśli chodzi o ataki paniki, to ja również na początku zaburzenia miałam ten problem, że miałam je ciągle, najlepszą metodą jest przywalać na nie, traktować najnormalniej w świecie (tak, wiem jak to brzmi). Nie opanowywać, bo tym opanowywaniem powodujesz, że atak który normalnie skończyłby się po chwili trwa (a właściwie to seria ataków) po 4 h.
wiesz jak tymi kilkoma zdaniami pomogłaś mi wiele zrozumieć. Czytam to i analizuję, największy problem mam z opanowaniem ataków paniki, próbuje i próbuje, ale po dwóch godzinach odpuszczam bo już nie daje rady. Moja głowa nie mogła pojąć co tak naprawdę znaczy oswoić lęk, przyzwolić na to, że przychodzi, jak takie coś co rzuca mną jak kotem po kaszance można traktować normalnie. Mozesz mi powiedzieć po jakim czasie od przyzwolenia sobie na ataki one przynajmniej zmniejszyły swoją częstotliwość jak długo to trwało?
No właśnie rzecz w tym, że próbujesz opanować coś czego opanować się nie da. Atak paniki to taki wybuch, wyładowanie któremu towarzyszy bardzo silny lęk i rozmaite objawy (psychiczne i fizyczne), a Ty zamiast pozwolić tej burzy się wyładować i minąć to zaczynasz walczyć z burzą wywołując wręcz wielogodzinny huragan. To jest totalnie bezcelowe i potęgujące problem.
Nie powinnaś też zaczynać przyzwalania od zastanawiania się po jakim czasie od przyzwalania Ci to minie (chociaż jest to zrozumiałe i ludzkie), bo to nie jest akceptacja tylko niecierpliwe przeczekiwanie, a to Ci nie pomoże. Ja gdy zaakceptowałam ataki paniki i przestałam generować napięcie związane z wyczekiwaniem ich, unikaniem ich, robieniem coś z nimi, walką z objawami to w sumie dość szybko przestały być one moim problemem.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

14 stycznia 2022, o 14:19

beth pisze:
14 stycznia 2022, o 07:48
beth pisze:
14 stycznia 2022, o 07:42
czytałam o tym sporo myślałam, że jestem gotowa, ponieważ cały dzień czułam się dobrze fakt, że lęki powróciły stosunkowo niedawno bo dzień przed świętami, więc myślałam, żę nie rozwinęło się tak bardzo. A tu niespodzianka atak paniki przyszedł przez dwie godziny pozwoliłam mu płynąć, aż w końcu mnie pokonał nie dałam rady. Dzięki forum i świadectwom odburzania to na mnie dziala super wiecej wiem, ale nie jestem pewna czy aby na pewno rozumie. Akceptacja - akceptuje, że to mam nerwicę czy chodzi bardziej o to, że mam ataki, lęki i takie życie?
Katja pisze:
13 stycznia 2022, o 23:36
beth pisze:
13 stycznia 2022, o 22:00
hej wszystkim zmagałam się z zaburzeniem 3 lata to był najgorszy okres w moim życiu, nie wiedziałam co mi się dzieje, typowe objawy lęk, niepokój, dreszcze, i litry łez. Stoperan i alpragen moi najlepsi przyjaciele. Nauczyłam się z tym żyć na ile to bylo możliwe. Zmieniło się wszystko jak zaszłam w ciąże, nie wiem czy chęć przetrwania, hormony czy świadomość,że to wszystko zaszkodzi dziecku, nerwica dosłownie zniknęła z mojego życia to było cudowne uczucie wszystko przeszło, po 1.5 roku znowu ciąża i dalej było super. Teraz mija 5 lat od tamtego epizodu i wszystko wrociło a właściwie nie wróciło bo tak naprawdę nigdy nie odeszło, uśpiło się i tyle. Teraz to jest rzeźnia już wiecej rozumiem jestem trochę bardziej świadoma, ale jednak problem jest dalej ciągłe ataki paniki codziennie kilka razy to mnie męczy jak sobie z tym radzicie? jak w żaden sposób nie mogę tego opanować tra to zazwyczaj ok 4 godzin.
Ogromny plus, że zdajesz sobie sprawę, z tego że tak naprawdę nie było żadnego oburzenia, po prostu zajęłaś umysł ciążą, dzieckiem i nerwica usunęła się z pierwszego planu, więc Twój układ nerwowy miał szanse się nieco wyciszyć, zresztą byłaś wtedy zbyt zdeterminowana żeby nerwica mogła Ci w czymś przeszkodzić. Tak to czasem może zadziałać. Jednak bez właściwego (bardzo ważne słowo, ponieważ wielu osobą wydaje się, że ogarniają jak to działa, a tak naprawdę nie ogarniają) zrozumienia czym jest zaburzenie, jak działa i jak działają mechanizmy utrzymywania zaburzenia, bez właściwego podejścia do objawów i myśli, nie ma opcji żeby się odburzyć. Odburzenie to nie jest zresztą brak objawów, tylko brak lęku przed objawami.
Jeśli chodzi o ataki paniki, to ja również na początku zaburzenia miałam ten problem, że miałam je ciągle, najlepszą metodą jest przywalać na nie, traktować najnormalniej w świecie (tak, wiem jak to brzmi). Nie opanowywać, bo tym opanowywaniem powodujesz, że atak który normalnie skończyłby się po chwili trwa (a właściwie to seria ataków) po 4 h.
czytałam o tym sporo myślałam, że jestem gotowa, ponieważ cały dzień czułam się dobrze fakt, że lęki powróciły stosunkowo niedawno bo dzień przed świętami, więc myślałam, żę nie rozwinęło się tak bardzo. A tu niespodzianka atak paniki przyszedł przez dwie godziny pozwoliłam mu płynąć, aż w końcu mnie pokonał nie dałam rady. Dzięki forum i świadectwom odburzania to na mnie dziala super wiecej wiem, ale nie jestem pewna czy aby na pewno rozumie. Akceptacja - akceptuje, że to mam nerwicę czy chodzi bardziej o to, że mam ataki, lęki i takie życie?
Akceptacja ma wiele poziomów i w ogóle warto jej się nauczyć w odniesieniu do życia.
Akceptacja w zaburzeniu to z jednej strony akceptacja tego, że mamy zaburzenie (zamiast ciagłego ruminowania dlaczego ja?), a z drugiej to akceptacja dla naszych doświadczeń w zaburzeniu. Akceptacja towarzyszących nam objawów jako niestety nieuniknionych w tym stanie, zamiast ciągłego szarpania się z nimi i spędzania całych dni na rozważaniach co mam zrobić żeby pozbyć się jakiegoś objawu, co mam zrobić żeby poczuć się lepiej. Akceptacja to przyzwolenie na to, że jest jak jest i zamiast czekać ciągle na lepszy stan by żyć, zacząć żyć z tym co mam, bo tkwiąc w zawieszeniu i ciągłym rozwiązywaniu problemu nerwicy, wzmacniam ją każdego dnia.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
DamianZ1984
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1034
Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58

15 stycznia 2022, o 20:18

Cześć powiedzcie mi proszę jak odróżnić bóle od kręgosłupa mam ten kilka przepuklin od lędźwi do szyi, a bóle od nerwicy, ostatnie dni chodzę do pracy po kilka atkaow przeżywam ale napewno miłej niż w domu, dziś no całe ciało mnie boli jakbym miał 80 lat, w dodatku rano przebudzneie jakby ktoś delikatnie by mnie defiblatorem obudzil, do czego zmierzam jak wierzyć w to że będzie lepiej skoro ciągle odczuwam ból i cierpienie, z momentami radości , czy nerwica może nasilać te przepukliny kręgosłupa? W dodatku mój nastrój i złość i żal przekładam na córkę czasami bo nie mam siły mówić do niej po kilka razy że ma coś zrobić a ona nie robi tego, trudne to wszystko i za dużo tego, mimo wszystko miłego wieczoru 😃😃💪🤔
Żakuj1497
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 583
Rejestracja: 28 lutego 2021, o 16:18

16 stycznia 2022, o 00:18

Wiarę w Siebie trzeba zbudować tak jak budowano bloki, domy czy całą cywilizacje tak buduje się wiarę w siebie i w sumie własną psychikę też. Do Przodu :D
Goń królika za ogon daje tyle szczęścia !
Wolność słowa z umiarem
Szczęście to chwila ulotne jak motyle
madmag87
Gość

16 stycznia 2022, o 09:46

Żakuj1497 pisze:
16 stycznia 2022, o 00:18
Wiarę w Siebie trzeba zbudować tak jak budowano bloki, domy czy całą cywilizacje tak buduje się wiarę w siebie i w sumie własną psychikę też. Do Przodu :D
To się nawet całkiem dobrze składa, jak kupa wombata :D
Żakuj1497
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 583
Rejestracja: 28 lutego 2021, o 16:18

16 stycznia 2022, o 18:00

Wombat puszyste zwierzątko :D
Goń królika za ogon daje tyle szczęścia !
Wolność słowa z umiarem
Szczęście to chwila ulotne jak motyle
ODPOWIEDZ