Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

5 stycznia 2022, o 06:54

Fitnesiara pisze:
5 stycznia 2022, o 06:40
No i dopadło mnie znowu! Dwa lata było w miarę spokoju i znowu pojawił się lęk i myśli natrętne. Zaczęłam nowa prace i tutaj jeszcze dodatkowy stres jest. Dwie noce już nieprzespane. Lęk o tym ze to mi wróci i zmarnuje znowu kilka miesięcy. Znam to bo to przechodziłam wcześniej, wiem te wszystkie mechanizmy ale ciagle się tego boje :(
Miałam kowida i to po tym jak mi się skończył taki cyrk się pojawił. Nie wiem czy to ma jakis związek. Doradźcie coś proszę !
Myślę ze masz stres w pracy. Ucinaj myśli natretne, będzie dobrze.
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1566
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

5 stycznia 2022, o 08:40

Fitnesiara pisze:
5 stycznia 2022, o 06:40
No i dopadło mnie znowu! Dwa lata było w miarę spokoju i znowu pojawił się lęk i myśli natrętne. Zaczęłam nowa prace i tutaj jeszcze dodatkowy stres jest. Dwie noce już nieprzespane. Lęk o tym ze to mi wróci i zmarnuje znowu kilka miesięcy. Znam to bo to przechodziłam wcześniej, wiem te wszystkie mechanizmy ale ciagle się tego boje :(
Miałam kowida i to po tym jak mi się skończył taki cyrk się pojawił. Nie wiem czy to ma jakis związek. Doradźcie coś proszę !
Pewno, że przez kowida może być. Ludzie się tym przejmują. Moja mama nie ma zaburzeń, a po kowidzie tez roztrzęsiona chodziła, nie mogła spać jakiś czas, itp.
Dora
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 18 sierpnia 2016, o 18:45

5 stycznia 2022, o 13:54

Katja pisze:
4 stycznia 2022, o 22:14
Dora pisze:
4 stycznia 2022, o 19:28
DamianZ1984 pisze:
4 stycznia 2022, o 16:21
Tak też Mario staram się robić

Nie zgadzam sie z podejściem, ze nie mozesz sie zalic. W ogole ze wszystkmi tymi "musze" "powinienem" itd. Fakty sa takie, ze sie zalisz, bo sie boisz, jestes tym zmeczony i czujesz sie zagubiony. Zalenie sie jest w porzadku. I sorry kazdy z nas tutaj byl w takim stanie. Nie ma granicy ze juz za duzo zalenia, a tyle zalenia to jeszcze norma. To zalenie tak naprawde jest szukaniem wsparcia w momencie zagubienia. I to jest OK.

To określ to sobie inaczej niż "muszę" czy "powinnam". Każdy z nas przechodzi przez etap szoku, zastawiania się co mi jest i oczywiście biadolenia, łez itd. I jest to zrozumiałe i wręcz konieczne. Rzecz jednak w tym, że w dłuższej perspektywie to biadolenie jest jednym z mechanizmów utrzymywania zaburzenia, czego przykładem są osoby, które latami piszą tutaj żalposty.
Biadolenie jest postawą nie tylko sprzyjającą utrzymywaniu zaburzenia, ale też i bardzo osłabiającą nas energetycznie. Jest startą czasu i energii, jest podcinaniem sobie skrzydeł i w mojej ocenie złym nawykiem. Jest też postawą z którą niektórzy są tak bardzo zżyci, że wolą tkwić w zaburzeniu, niż porzucić swoje biadolenie.
Damian może oczywiście pisać żalposty codziennie, nikt mu tego nie zabroni, tyle że w żaden sposób mu to nie pomoże, bo już na tą chwilę kręci się on w nerwicowym kole stale opisując swoje objawy i szukając wsparcia w innych, które tak naprawdę powinien zacząć budować w sobie.
I nie to że ja jestem taka wspaniała, że nie szukałam wsparcia u innych, bo ja również każdy dzień (w zaburzeniu) zaczynałam od porcji żali i narzekań, jaka ja biedna, poszkodowana, dlaczego nikt mnie nie rozumie, pretensje, że powinni wszyscy się mną zajmować, bo tyle dla innych robiłam itd aż w końcu zrozumiałam, że od biadolenia nic się nie zmienia.
Z jednej strony korci mnie, zeby przedstawic tu szereg argumentow, z powodu ktorych nie zgadzam sie z takim podejściem. Rozumiem je, rozumiem, ze taka postawę, ale dla mnie nie prowadzi to do zdrowia psychicznego, ktore rozumiem jako swiadomosc siebie i integracje wszystkich obszarow. Ja mam swoja droge zaburzenia. I nie wyszlam z niego calkowicie, w tym sensie, ze lęk co jakis czas powraca w roznych poziomach nasilenia, ale to nie znaczy, ze nie poruszam sie do przodu. Mam swoje doswiadczenia terapeutyczne, korzystalam z roznych modalnosci terapeutycznych. Nie przepadam za behawioryzmem, stad moze rozdzwiek miedzy nami, ale szanuje podejscie kazdego i poniewaz ta strona jest w duchu poznawczo-behawioralnym nie chce sie tu panoszyc z moim "widzimisie". Od czasu do czasu wchodze tu, zeby sie pocieszyc mysla, ze nie jestem sama ze swoim doswiadczeniem lęku, co uwazam za ludzka, naturalna potrzebe. Napisze tylko tyle, ze dla mnie zaburzenia lękowe mają swoją przyczyne. I w moim poczuciu ta praprzyczyna nie dotyczy znieksztalcen poznawczych, tylko jednak emocjonalnych doswiadczen. Osoba w zaburzeniu lekowym realnie jest w jakims braku, sadze, ze czesto czulego kontaktu z drugim czlowiekiem. W zwiazku z tym zalenie sie i szukanie wsparcia dla mnie jest w porzadku. Rady pt musisz, nie rozumiesz itd sa oceniajace, nieakceptujace i w konsekwencji moze ten człowiek wezmie sie w oczekiwana przez otoczenie garsc, tylko czy to jest na pewno zdrowie? Czy to prowadzi do zrozumienia siebie i integracji, ktora nie jest intelektualnym batem, ale emocjonalnym procesem? I to o czym pisze nie musi oznaczac wspierania kogos w mechanizmach utrzymujacych lęk. Dla mnie od jakiegos czasu waznym elementem, potrzeba, ktora mi sie wyklula jest akceptacja siebie w kazdym wymiarze mnie samej. Nerwica to jestem ja, moj lek to tez jestem ja. To nie sa jakies byty ktorymi zostalam zainfekowana. I to co budzi moj opor i niezgode to brak akceptacji wobec wszelkich stanów o ktorych ludzie tu piszą. Niemniej tak jak pisałam rozumiem Twoja postawe i dobre intencje. Po prostu inaczej to widzimy. Pozdrawiam serdecznie
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

5 stycznia 2022, o 13:57

Dora Katja przeszła to wszystko i wie o czym piszę, że żalami i pisaniem, mówieniem, noc nie zrobimy.
Dora
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 18 sierpnia 2016, o 18:45

5 stycznia 2022, o 14:03

mario546 pisze:
5 stycznia 2022, o 13:57
Dora Katja przeszła to wszystko i wie o czym piszę, że żalami i pisaniem, mówieniem, noc nie zrobimy.
Mario ale ja tez przeszłam:)
Dora
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 18 sierpnia 2016, o 18:45

5 stycznia 2022, o 14:21

Moze tak zakonczmy. Ja w tej chwili jestem w trakcie szkolenia terapeutycznego w nurcie humanistycznym. To jest moja droga. Wy macie swoją. Chcialam tylko wyrazic co mi robią "powinnosci". Pozdrawiam Was
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

5 stycznia 2022, o 14:32

Dora jazdy inaczej myśli o wszystkim, inne moją opinię wyjścia z tego.
madmag87
Gość

5 stycznia 2022, o 14:36

Nie ważne jak kto myśli, ważne by działało :)
madmag87
Gość

5 stycznia 2022, o 14:51

To prawda, że istnieje mnóstwo nurtów psychoterapeutycznych, a to pewnie dlatego, że to co w przypadku jednego się sprawdzi, w przypadku kogoś innego nie zadziała i ch*, a może nawet zaszkodzić ... Wszystko też zależy od osobowości, temperamentu człowieka... Nie ma dwóch takich samych osób na świecie, każdy przeżywał swoje doświadczenia na swój sposób.. Jedni są wylewni w uczuciach i może właśnie nie powinni tego hamować, drudzy wolą sobie to w pojedynkę w głowie układać, albo raz tak raz tak, zależy jak leży :D
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

5 stycznia 2022, o 14:57

Dokładnie tylko psychoanaliza w tych stanach nie sprawdza się.
madmag87
Gość

5 stycznia 2022, o 15:04

A próbowałeś? :D Bo wiesz, mówienie w kółko "to tylko myśli" też do niczego nie prowadzi, jak tylko do apatii i pustki w głowie...
Dora
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 18 sierpnia 2016, o 18:45

5 stycznia 2022, o 15:28

To ze są rozne nurty wynika w moim przekonaniu z doswiadczen i potrzeb. Jak pisze o swojej drodze to pewnie, ze uwazam, ze moja jest najlepsza:). W takim sensie, ze ufam temu podejsciu i mam przemyslenia dlaczego behawioryzm nie dotyka istoty problemu. Tylko jednoczesnie uwazam i to jest dla mnie podstawa, zeby niczego nikomu nie narzucac. Nie tylko z szacunku dla innosci, ale takze dlatego, a moze przede wszystkim, ze to niczego dobrego nie przynosi. W moim poczuciu czlowiek jest w stanie przyjac tylko taka prawde, ktora jest JEGO prawda. W innym przypadku jesli nawet stosuje sie do wskazowek, robi to czesto ze wstydu albo tez lęku. To moze przyniesc ulge, ale tez wygenerowac kolejne trudności. A pewnie czesto w dalszej perspektywie, jesli przekroczona zostanie znowu granica wytrzymalosci naszej, a my nadal bedziemy w emocjonalnej "dysocjacji" lęk moze sie znowu pojawic. Dla mnie reakcja lękowa wynika z autentycznego cierpienia i nie dlatego nie oceniam tej reakcji. I zgadzam sie, nerwica to nie są mysli w pierwszej kolejnosci, tylko stan emocjonalny. Zreszta chlopaki mowili o tym. Zalatwianie emocji, tylko dzialaniem wbrew lękowi, powolywanie sie tylko na empiryczne podstawy jest w moim poczuciu przemocowe. I mi to robi poczucie niedopasowania spolecznego. Skads sie te emocje wziely. I blizsze mi jest pochylenie sie nad tym skad ten lęk we mnie jest, traktowanie go czesc mnie, ktora cos mowi, a nie tylko bełt umyslowy.
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

5 stycznia 2022, o 17:33

Katja planuje jeden nałóg rzucić gry, mam do ciebie pytanie wiem że będę myśli miał adekwatne. Poradź mi czy muszę zmieniać otoczenie myślowe? Dziękuję za pomoc
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

5 stycznia 2022, o 21:31

Dora pisze:
5 stycznia 2022, o 13:54
Katja pisze:
4 stycznia 2022, o 22:14
Dora pisze:
4 stycznia 2022, o 19:28



Nie zgadzam sie z podejściem, ze nie mozesz sie zalic. W ogole ze wszystkmi tymi "musze" "powinienem" itd. Fakty sa takie, ze sie zalisz, bo sie boisz, jestes tym zmeczony i czujesz sie zagubiony. Zalenie sie jest w porzadku. I sorry kazdy z nas tutaj byl w takim stanie. Nie ma granicy ze juz za duzo zalenia, a tyle zalenia to jeszcze norma. To zalenie tak naprawde jest szukaniem wsparcia w momencie zagubienia. I to jest OK.

To określ to sobie inaczej niż "muszę" czy "powinnam". Każdy z nas przechodzi przez etap szoku, zastawiania się co mi jest i oczywiście biadolenia, łez itd. I jest to zrozumiałe i wręcz konieczne. Rzecz jednak w tym, że w dłuższej perspektywie to biadolenie jest jednym z mechanizmów utrzymywania zaburzenia, czego przykładem są osoby, które latami piszą tutaj żalposty.
Biadolenie jest postawą nie tylko sprzyjającą utrzymywaniu zaburzenia, ale też i bardzo osłabiającą nas energetycznie. Jest startą czasu i energii, jest podcinaniem sobie skrzydeł i w mojej ocenie złym nawykiem. Jest też postawą z którą niektórzy są tak bardzo zżyci, że wolą tkwić w zaburzeniu, niż porzucić swoje biadolenie.
Damian może oczywiście pisać żalposty codziennie, nikt mu tego nie zabroni, tyle że w żaden sposób mu to nie pomoże, bo już na tą chwilę kręci się on w nerwicowym kole stale opisując swoje objawy i szukając wsparcia w innych, które tak naprawdę powinien zacząć budować w sobie.
I nie to że ja jestem taka wspaniała, że nie szukałam wsparcia u innych, bo ja również każdy dzień (w zaburzeniu) zaczynałam od porcji żali i narzekań, jaka ja biedna, poszkodowana, dlaczego nikt mnie nie rozumie, pretensje, że powinni wszyscy się mną zajmować, bo tyle dla innych robiłam itd aż w końcu zrozumiałam, że od biadolenia nic się nie zmienia.
Z jednej strony korci mnie, zeby przedstawic tu szereg argumentow, z powodu ktorych nie zgadzam sie z takim podejściem. Rozumiem je, rozumiem, ze taka postawę, ale dla mnie nie prowadzi to do zdrowia psychicznego, ktore rozumiem jako swiadomosc siebie i integracje wszystkich obszarow. Ja mam swoja droge zaburzenia. I nie wyszlam z niego calkowicie, w tym sensie, ze lęk co jakis czas powraca w roznych poziomach nasilenia, ale to nie znaczy, ze nie poruszam sie do przodu. Mam swoje doswiadczenia terapeutyczne, korzystalam z roznych modalnosci terapeutycznych. Nie przepadam za behawioryzmem, stad moze rozdzwiek miedzy nami, ale szanuje podejscie kazdego i poniewaz ta strona jest w duchu poznawczo-behawioralnym nie chce sie tu panoszyc z moim "widzimisie". Od czasu do czasu wchodze tu, zeby sie pocieszyc mysla, ze nie jestem sama ze swoim doswiadczeniem lęku, co uwazam za ludzka, naturalna potrzebe. Napisze tylko tyle, ze dla mnie zaburzenia lękowe mają swoją przyczyne. I w moim poczuciu ta praprzyczyna nie dotyczy znieksztalcen poznawczych, tylko jednak emocjonalnych doswiadczen. Osoba w zaburzeniu lekowym realnie jest w jakims braku, sadze, ze czesto czulego kontaktu z drugim czlowiekiem. W zwiazku z tym zalenie sie i szukanie wsparcia dla mnie jest w porzadku. Rady pt musisz, nie rozumiesz itd sa oceniajace, nieakceptujace i w konsekwencji moze ten człowiek wezmie sie w oczekiwana przez otoczenie garsc, tylko czy to jest na pewno zdrowie? Czy to prowadzi do zrozumienia siebie i integracji, ktora nie jest intelektualnym batem, ale emocjonalnym procesem? I to o czym pisze nie musi oznaczac wspierania kogos w mechanizmach utrzymujacych lęk. Dla mnie od jakiegos czasu waznym elementem, potrzeba, ktora mi sie wyklula jest akceptacja siebie w kazdym wymiarze mnie samej. Nerwica to jestem ja, moj lek to tez jestem ja. To nie sa jakies byty ktorymi zostalam zainfekowana. I to co budzi moj opor i niezgode to brak akceptacji wobec wszelkich stanów o ktorych ludzie tu piszą. Niemniej tak jak pisałam rozumiem Twoja postawe i dobre intencje. Po prostu inaczej to widzimy. Pozdrawiam serdecznie
Oczywiście, że zaburzenie lękowe ma swoje przyczyny, choć nie zgadzam się z tym, że przyczyna tą musi być brak czułego kontaktu z drugim człowiekiem. W mojej ocenie częściej przyczyną zaburzeń lękowych jest brak kontaktu ze sobą (w tym ze swoimi emocjami), brak oparcia w samym sobie. Szukanie na zewnątrz tego, czego i tak nie jesteśmy w stanie zaspokoić od zewnątrz. Oczywiście nie są to jedyne możliwe przyczyny.
Jeśli chodzi o moje rady to oczywiście może Ci nie odpowiadać mój ton, ale tu wcale nie chodzi o presje. Ja też bardzo dużo czytałam czy słuchałam na temat tego, żeby nie używać słów "muszę", "powinnam" i rozumiem sens tego, jednak przy wychodzeniu z zaburzenia jakkolwiek chcielibyśmy unikać tych słów, to czasem się nie da. Pisałam już jednak o tym nie raz, że nie chodzi tu też o to żeby na siebie napadać i spinać się przy odburzaniu.
Wg mojej wiedzy (a spędziłam trochę czasu na zagłębieniu tematu nerwicy z różnych ujęć ) to o ile zaburzenie ma oczywiście swoje przyczyny, o tyle dojście do nich nie rozwiązuje z automatu tematu zaburzenia. Tutaj niestety potrzeba pewnej dyscypliny i trzymania się pewnych zasad, dlatego, że zaburzenie ma swoje mechanizmu utrzymywania go, do których zaliczają się m.in.uporczywe ruminowanie swoich nieszczęść. Oczywiście odburzanie nie polega na pastwieniu się nad sobą i presji (wręcz przeciwnie żeby wyjść z zaburzenia trzeba sobie dać przyzwolenie na błędy, pomyłki, niedoskonałość, trzeba zbudować dobrą relację z sobą). Jednak pisanie codziennie żalopostów i rozpaczliwe łapanie się wszystkich dookoła, jest w mojej ocenie drogą do nikąd.
Pamiętam jak zaczynałam temat odburzania i niemal białej gorączki dostawałam jak słyszałam o tym, że muszę pomóc sobie sama. Dziś wiem, że tak jest i człowiek nie powinien uciekać od odpowiedzialności i sprawczości (co bardzo często robią osoby z zaburzeniem). Tylko najpierw trzeba to właściwie zrozumieć. Osoby z zaburzeniem często też mają poczucie 0 mocy sprawczej co jest oczywiście iluzją, dlaczego w mojej ocenie "zalenie sie i szukanie wsparcia" jest ciągłym negowaniem swojego potencjału.

"Dla mnie od jakiegos czasu waznym elementem, potrzeba, ktora mi sie wyklula jest akceptacja siebie w kazdym wymiarze mnie samej. Nerwica to jestem ja, moj lek to tez jestem ja."

Nie, nerwica to nie jesteś Ty. Nerwica czy też bardziej precyzyjnie zaburzenie lękowe to stan umysłu wynikający z przekroczenia barier stresu. A co do akceptacji to oczywiście, że punktem wyjścia jakichkolwiek zmian powinna być bezwarunkowa akceptacja siebie. Dokładnie takim jakim się jest, teraz jest, bez żadnego "ale". Punktem wyjścia do zmian powinna być chęć doskonalenia się, a nie niechęć do siebie.

"I to co budzi moj opor i niezgode to brak akceptacji wobec wszelkich stanów o ktorych ludzie tu piszą."

Podstawą wychodzenia z zaburzenia jest akceptacja dla wszelkich stanów.
A próbowałeś? :D Bo wiesz, mówienie w kółko "to tylko myśli" też do niczego nie prowadzi, jak tylko do apatii i pustki w głowie..
Wiele osób tutaj próbowało psychoanalizy zazwyczaj z kiepskim skutkiem jeśli robiły to osoby z silnymi stanami lękowymi. Było to tutaj wielokrotnie opisywane. Jeżeli to co jest na forum sprawdzasz do powtarzania sobie "to tylko myśli" to w sumie nie ma o czym dyskutować.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
madmag87
Gość

5 stycznia 2022, o 21:41

Lol ja zacytowałam Maria, bo on pod wieloma postami pisze "to tylko myśli", "nie jesteś swoimi myślami"

Wyrwane z kontekstu. Kropka.
Ostatnio zmieniony 5 stycznia 2022, o 21:49 przez madmag87, łącznie zmieniany 2 razy.
ODPOWIEDZ