Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zbanowany
- Posty: 204
- Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51
Dziś na śniadanie była nienawiść.
6:00,budzę się,mam półtorej godziny na to żeby się zwlec z łóżka i jakoś ogarnąć zanim wyjdę do ludzi.
6:20 jaki jest sens wychodzić na zajęcia,wczoraj pogorszenie stanu,powrót do leków które przez pierwsze kilka dni
będą potęgować objawy lękowe itp
6:35 Poszedłbym bo znów mi rok przepadnie a wystarczy że posiedzę 6 godzin i będę miał spokój na 2 tygodnie,do kolejnych zajęć
6:45 ale jeśli znów mi się pogorszy tak jak wczoraj gdy siedziałem w domu,a pogorszyło się bez powodu
w szkole dodatkowo będę zestresowany,nie mam niczego co można by łyknąć doraźnie w razie ataku a relanium nie chcę się truć...
7:00 Lepiej zostanę w domu,nie chcę robić scen i zamieszania w razie gdyby,nie chcę być w centrum uwagi
7:15 w sumie mogło by być fajnie,zamknąłbym oczy,wyobraził że jestem w pokoju i siedział dokładnie tak samo jak tutaj
może nic by się nie stało a ja miałbym frekwencję...może znów bym zaskoczył sam siebie i wytrwał...niedobrze mi
7:30 w d. to mam,jestem za słaby,psychicznie niedołężny,nienawidzę się
Teraz jestem po śniadaniu,z trudem się zmobilizowałem do tego żeby wstać i coś zjeść,zrobić cokolwiek
Zjadłem co było pod ręką,kotlet mielony ze szpinakiem,smaczne?Być może,ja czuję tylko złość ,żal i agresję,w stosunku do siebie
W sumie mam szczęście że mieszkam na wsi,w domu jednorodzinnym,z rodziną,gdyby nie oni to pewnie bym...
Hm,nie mam motywacji do walki o życie,aż tak dużej/silnej by zabiegać jakoś specjalnie o to wszystko o co trzeba
Urzędy,papiery,cały ten bajzel i jeszcze jakaś praca,jedzenie/zakupy ,lekarze i dzień w dzień to samo od nowa...dzień świstaka.
6:00,budzę się,mam półtorej godziny na to żeby się zwlec z łóżka i jakoś ogarnąć zanim wyjdę do ludzi.
6:20 jaki jest sens wychodzić na zajęcia,wczoraj pogorszenie stanu,powrót do leków które przez pierwsze kilka dni
będą potęgować objawy lękowe itp
6:35 Poszedłbym bo znów mi rok przepadnie a wystarczy że posiedzę 6 godzin i będę miał spokój na 2 tygodnie,do kolejnych zajęć
6:45 ale jeśli znów mi się pogorszy tak jak wczoraj gdy siedziałem w domu,a pogorszyło się bez powodu
w szkole dodatkowo będę zestresowany,nie mam niczego co można by łyknąć doraźnie w razie ataku a relanium nie chcę się truć...
7:00 Lepiej zostanę w domu,nie chcę robić scen i zamieszania w razie gdyby,nie chcę być w centrum uwagi
7:15 w sumie mogło by być fajnie,zamknąłbym oczy,wyobraził że jestem w pokoju i siedział dokładnie tak samo jak tutaj
może nic by się nie stało a ja miałbym frekwencję...może znów bym zaskoczył sam siebie i wytrwał...niedobrze mi
7:30 w d. to mam,jestem za słaby,psychicznie niedołężny,nienawidzę się
Teraz jestem po śniadaniu,z trudem się zmobilizowałem do tego żeby wstać i coś zjeść,zrobić cokolwiek
Zjadłem co było pod ręką,kotlet mielony ze szpinakiem,smaczne?Być może,ja czuję tylko złość ,żal i agresję,w stosunku do siebie
W sumie mam szczęście że mieszkam na wsi,w domu jednorodzinnym,z rodziną,gdyby nie oni to pewnie bym...
Hm,nie mam motywacji do walki o życie,aż tak dużej/silnej by zabiegać jakoś specjalnie o to wszystko o co trzeba
Urzędy,papiery,cały ten bajzel i jeszcze jakaś praca,jedzenie/zakupy ,lekarze i dzień w dzień to samo od nowa...dzień świstaka.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 115
- Rejestracja: 22 czerwca 2014, o 15:22
A to niech wchodzi. Ty masz natomiast wybór czy przejąć się jej obecnością czy po prostu olać nieproszonego gościa! Dobrze wiesz, że to tylko nerwica i nie tworzy ona dla Ciebie dużego zagrożenia, jedynie nieprzyjemne odczucia. Postaraj się nie zwracać na nią uwagi i zająć się czymś. Upiec ciasto, obejrzeć film albo jakaś relaksacyjna kąpielmonika98 pisze:Dzisiaj znowu nerwica próbuje przejąć "kontrolę nad moim życiem" nie udało jej się wejść drzwiami to próbuje oknem

-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 115
- Rejestracja: 22 czerwca 2014, o 15:22
Robisz błąd, że się wycofujesz. Nigdy nic łatwo nie przychodzi czasami trzeba odrobinę wysiłku i to nie ma nic wspólnego z byciem słabym czy niedołężnym. Z resztą co by się stało jakbyś dostał tego ataku na uczelni? Myślę, że nic jedynie byłoby Ci nieprzyjemnie tak samo jak w domu. Trzeba zrobić ten pierwszy krok, a nawet te kolejne razy możliwe że będą wyglądały jak za pierwszym razem. Motywację nietrudno znaleźć, próbując walczyć o siebie. Czy nie lepiej żyłoby się bez ataków czy blokad? No jasne, więc za każdym razem gdy nie będziesz potrafił znaleźć w sobie światełka w tunelu, brnij na ślepo i zaufaj nam tutaj, że jeśli nie ulegniesz lękowi nauczysz się bez niego żyć. I zobaczysz, że przełamanie zmniejszy Twoją agresją, złość co do samego siebie.Bawimordka pisze:Dziś na śniadanie była nienawiść.
6:00,budzę się,mam półtorej godziny na to żeby się zwlec z łóżka i jakoś ogarnąć zanim wyjdę do ludzi.
6:20 jaki jest sens wychodzić na zajęcia,wczoraj pogorszenie stanu,powrót do leków które przez pierwsze kilka dni
będą potęgować objawy lękowe itp
6:35 Poszedłbym bo znów mi rok przepadnie a wystarczy że posiedzę 6 godzin i będę miał spokój na 2 tygodnie,do kolejnych zajęć
6:45 ale jeśli znów mi się pogorszy tak jak wczoraj gdy siedziałem w domu,a pogorszyło się bez powodu
w szkole dodatkowo będę zestresowany,nie mam niczego co można by łyknąć doraźnie w razie ataku a relanium nie chcę się truć...
7:00 Lepiej zostanę w domu,nie chcę robić scen i zamieszania w razie gdyby,nie chcę być w centrum uwagi
7:15 w sumie mogło by być fajnie,zamknąłbym oczy,wyobraził że jestem w pokoju i siedział dokładnie tak samo jak tutaj
może nic by się nie stało a ja miałbym frekwencję...może znów bym zaskoczył sam siebie i wytrwał...niedobrze mi
7:30 w d. to mam,jestem za słaby,psychicznie niedołężny,nienawidzę się
Teraz jestem po śniadaniu,z trudem się zmobilizowałem do tego żeby wstać i coś zjeść,zrobić cokolwiek
Zjadłem co było pod ręką,kotlet mielony ze szpinakiem,smaczne?Być może,ja czuję tylko złość ,żal i agresję,w stosunku do siebie
W sumie mam szczęście że mieszkam na wsi,w domu jednorodzinnym,z rodziną,gdyby nie oni to pewnie bym...
Hm,nie mam motywacji do walki o życie,aż tak dużej/silnej by zabiegać jakoś specjalnie o to wszystko o co trzeba
Urzędy,papiery,cały ten bajzel i jeszcze jakaś praca,jedzenie/zakupy ,lekarze i dzień w dzień to samo od nowa...dzień świstaka.
-
- Zbanowany
- Posty: 204
- Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51
Gdyby chodziło tylko o lęk,nie miałbym problemu,z lękami oswoiłem się dawno temu i nawet gdy się pojawiały to nie przeszkadzały w funkcjonowaniu,po prostu je miewałem i tyle.
Teraz to coś więcej niż lęki,w tej chwili dokucza mi moje ciało,lęk nie jest po prostu lękiem,jest objawem fizycznym
a nad tym nie da się w żaden sposób zapanować,tzn zbagatelizować tego i robić swoje.
Brzuch i układ oddechowy,dziwne myśli na temat oddychania ,skupienie na oddechu,zupełnie nie rozumiem skąd to się bierze
nie myślę o tym i nagle zjawia się znikąd jakieś natręctwo.
Gdyby tylko zjawiło się i nic więcej,ale wraz z natręctwem myślowym zaczynają się fizyczne objawy...lepiej nic więcej nie pisze bo znów o tym myślę i znowu skupiam się na oddechu i...
Wcale nie jest tak że nie chce mi się walczyć,już się nawalczyłem i znudziła mi się walka,tzn brakło paliwa
Walczę walczę i co,ciągle bez zmian,bez walki też będzie bez zmian więc po co walczyć skoro mogę mieć to samo bez wysiłku
a to co wywalczyłem zeżarło odpowiednio dużą porcję energii której nikt mi nie wróci.
Mało tego,każda wygrana walka powodowała wzrost samooceny,pewności siebie,poczucie bezpieczeństwa i co z tego?
Niby jest dobre a za chwile od nowa,bez zmian,jak jakiś wirus ,coś co trzeba wyciąć bo inaczej samo nie odejdzie.
Teraz to coś więcej niż lęki,w tej chwili dokucza mi moje ciało,lęk nie jest po prostu lękiem,jest objawem fizycznym
a nad tym nie da się w żaden sposób zapanować,tzn zbagatelizować tego i robić swoje.
Brzuch i układ oddechowy,dziwne myśli na temat oddychania ,skupienie na oddechu,zupełnie nie rozumiem skąd to się bierze
nie myślę o tym i nagle zjawia się znikąd jakieś natręctwo.
Gdyby tylko zjawiło się i nic więcej,ale wraz z natręctwem myślowym zaczynają się fizyczne objawy...lepiej nic więcej nie pisze bo znów o tym myślę i znowu skupiam się na oddechu i...
Wcale nie jest tak że nie chce mi się walczyć,już się nawalczyłem i znudziła mi się walka,tzn brakło paliwa
Walczę walczę i co,ciągle bez zmian,bez walki też będzie bez zmian więc po co walczyć skoro mogę mieć to samo bez wysiłku
a to co wywalczyłem zeżarło odpowiednio dużą porcję energii której nikt mi nie wróci.
Mało tego,każda wygrana walka powodowała wzrost samooceny,pewności siebie,poczucie bezpieczeństwa i co z tego?
Niby jest dobre a za chwile od nowa,bez zmian,jak jakiś wirus ,coś co trzeba wyciąć bo inaczej samo nie odejdzie.
-
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1939
- Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49
Myśli takie sa typowe w stanach nerwicowych, natrectwa wynikajace z samych stanów lękowych. W sumie nie ma tu nic dziwnego w takich myslach.
Moim zdaniem to potrzeba ci nabycia po pierwsze wiedzy czymjest sama nerwica, bo niby wiesz ale jednak nie, skoro dziwisz sie mysla i skupianiu na oddechu. W sumie na forum masz o tym wpisy dokladnie to wyjasniajace.
A po drugie isc na terapie aby dyskutowac o swoim zagubieniu, pewnosci siebie itp.
To ze jest od nowa wynika z tego, ze wlasnie dziwisz sie ze taka mysl moze przyjsc
Moim zdaniem to potrzeba ci nabycia po pierwsze wiedzy czymjest sama nerwica, bo niby wiesz ale jednak nie, skoro dziwisz sie mysla i skupianiu na oddechu. W sumie na forum masz o tym wpisy dokladnie to wyjasniajace.
A po drugie isc na terapie aby dyskutowac o swoim zagubieniu, pewnosci siebie itp.
To ze jest od nowa wynika z tego, ze wlasnie dziwisz sie ze taka mysl moze przyjsc

-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 115
- Rejestracja: 22 czerwca 2014, o 15:22
Somatyczne objawy występują dosyć często w nerwicy. Też miałam duże problemy z oddychaniem i kontrolowaniem jego. Takie fizyczne dolegliwości też da się zwalczyć i to tak samo jak te myślowe. Po prostu robisz to co masz zrobić bez względu na to czy źle Ci się oddycha czy boli brzuch. Jak zaczynałam w tym roku zajęcia i przychodziłam na nie miewałam przez pierwsze 2 godziny okropne duszności ale natomiast kolejne mijały mi już bez nich. Na chwilę obecną już ich nie mam. Na początku też mi było trudno bo wiem jakie to nieprzyjemne ale wolałam się tak przemęczyć bo wiedziałam, że niesie to ze sobą dobre skutki. Trzeba też się liczyć, że w nerwicy jest dużo wzlotów i upadków. Z resztą zauważ, piszesz że to nie jest tak, że nie chce Ci się walczyć ale już kolejne słowa niosą za sobą zrezygnowanie "nawalczyłem się" "znudziła mi się walka". Dobrze napisałeś, że z zaburzeniem jest jak z wirusem że trzeba coś zrobić bo samo nie odejdzie. Siedząc w domu nie zdziałasz za dużo, więc przemyśl sobie jeszcze raz wszystko na spokojnie, może jeszcze raz poczytaj artykuły, historie innych i jeszcze raz stań na nogi.Bawimordka pisze:Gdyby chodziło tylko o lęk,nie miałbym problemu,z lękami oswoiłem się dawno temu i nawet gdy się pojawiały to nie przeszkadzały w funkcjonowaniu,po prostu je miewałem i tyle.
Teraz to coś więcej niż lęki,w tej chwili dokucza mi moje ciało,lęk nie jest po prostu lękiem,jest objawem fizycznym
a nad tym nie da się w żaden sposób zapanować,tzn zbagatelizować tego i robić swoje.
Brzuch i układ oddechowy,dziwne myśli na temat oddychania ,skupienie na oddechu,zupełnie nie rozumiem skąd to się bierze
nie myślę o tym i nagle zjawia się znikąd jakieś natręctwo.
Gdyby tylko zjawiło się i nic więcej,ale wraz z natręctwem myślowym zaczynają się fizyczne objawy...lepiej nic więcej nie pisze bo znów o tym myślę i znowu skupiam się na oddechu i...
Wcale nie jest tak że nie chce mi się walczyć,już się nawalczyłem i znudziła mi się walka,tzn brakło paliwa
Walczę walczę i co,ciągle bez zmian,bez walki też będzie bez zmian więc po co walczyć skoro mogę mieć to samo bez wysiłku
a to co wywalczyłem zeżarło odpowiednio dużą porcję energii której nikt mi nie wróci.
Mało tego,każda wygrana walka powodowała wzrost samooceny,pewności siebie,poczucie bezpieczeństwa i co z tego?
Niby jest dobre a za chwile od nowa,bez zmian,jak jakiś wirus ,coś co trzeba wyciąć bo inaczej samo nie odejdzie.
-
- Zbanowany
- Posty: 204
- Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51
April pisze:moja 10-letnia corka podaza moja droga, jest dokladnie taka jak ja, wrazliwa, wszystkim sie przejmuje, a ja nie wiem jak jej pomoc, jak sprawic, zeby reagowala inaczej, boje sie, ze skonczy jak ja
April pisze: ostatnio juz kilka razy powiedziala mi, ze ma takie przelotne uczucie "who am I?" (latwiej jest jej pewne rzeczy po angielsku wyrazac), no a co to jak nie depersonalizacja?
To jest najważniejsze pytanie jakie można sobie zadać w życiu

Większość ludzi nie zadaje sobie takich pytań ale chore społeczeństwo nie może być wyznacznikiem zdrowia
NIE JEST MIARĄ ZDROWIA BYĆ DOBRZE PRZYSTOSOWANYM DO GŁĘBOKO CHOREGO SPOŁECZEŃSTWA (Krishnamurti)
Co masz z tym zrobić,to trzeba zrozumieć,tego nie można leczyć bo stan tylko się pogorszy.
Sama derealizacja nie jest chorobą ale jej niezrozumienie wpędza ludzi w choroby.
"... współczesna psychiatria popełnia karygodny błąd, żeby nie powiedzieć - zbrodnię, lecząc coś, czego sama nie rozumie.
Oczywiście wiem, że psychiatria nie przyzna się do błędu, tylko będzie dalej brnąć w swoim samouwielbieniu.
W kulturze plemiennej, w której istnieje funkcja szamana, człowiek przechodzący proces rozpadu (śmierci) i ponownych narodzin ma oparcie w całej tradycji, jak i w przewodnikach - starszych szamanach lub duchach (np. tzw. głosy). W naszej kulturze, jak zauważył pan Skulski, skutecznie wytępiono tę linię przekazu, przez co ludzie predysponowani do funkcji szamana zostali pozbawieni korzeni, wsparcia w bardzo trudnym procesie inicjacyjnym. Mało tego, wmówiono im, w co uwierzyli (jakżeby inaczej, skoro mają tylko dwa źródła nie-wiedzy - religię i jej następczynię, psychiatrię), że proces, który przechodzą, jest chorobą, czymś nienormalnym i szkodliwym dla ich zdrowia. Sami psychiatrzy, odcinając się od wielotysiącletniej tradycji szamańskiej odcięli się też od kopalni wiedzy na temat samego zjawiska inicjacji szamańskiej. Oczywiście szamanizm bada się, ale są to badania z punktu widzenia osób, które nie doświadczają samego procesu inicjacyjnego. Tym czasem istotne jest w tym procesie, by osobę doświadczającą dezintegracji przeprowadzał ktoś doświadczony, kto sam wcześniej przeszedł ten sam proces. Psychiatria od początku podeszła do zagadnienia z postawą potępiającą, nierozumiejącą zjawiska i z góry zakładającą, że proces transformacji, któremu towarzyszą takie zjawiska jak głosy i wizje, jest chorobą. Doszło do absurdu - osoby doświadczone w tej materii, które zostały wyszkolone w linii przekazu mającej korzenie w prehistorii, zostały uznane za niekompetentne i niegodne zaufania. Jaki był tego efekt? Tradycja szamańska została niemal doszczętnie wytępiona w kulturze Zachodu. Linia przekazu, tak istotna dla tej tradycji, została przerwana przez wielowiekowy holokaust. Dziś osoby, które są ze swej natury powołane do funkcji szamana, są napiętnowane, pozbawione szansy na zdrowe przejście procesu inicjacyjnego do końca, zawieszone gdzieś pomiędzy fazą rozpadu a niemocy. Tylko nielicznym udaje się przejść proces do końca, nie mając oparcia w tradycji, która dawałaby odpowiednie techniki i przygotowanych do tego przewodników.
Brakuje fachowej literatury w tej dziedzinie, która przybliżałaby zagadnienie pod kątem innym niż ta, która obecnie dominuje w psychiatrii, a która jest jednostronna i tendencyjna. Kazimierz Dąbrowski w swojej teorii dezintegracji pozytywnej dotyka zagadnienia nieco inaczej niż główny nurt, choć gdyby miał wiedzę, która obecna jest w szamanizmie od dawna, nie wymyślałby koła po raz drugi.
Na przestrzeni dziejów możemy zaobserwować sukcesywne tępienie specjalistów procesu transformacji. Czarownicy i szamani od początku uznawani byli za konkurencję chrześcijaństwa. Kapłani chrześcijańscy, a później lekarze i psychiatrzy przejęli obowiązki szamanów, czarownic, zamawiaczy i szeptunek. Z jakim skutkiem, widzimy - religia "miłości" z narzędziem tortur na sztandarze.
Ci, którzy przeszli długą i ciężką drogę inicjacji śmierci duchowej, są źródłem cennej wiedzy. Niestety u nas na wyginięciu.
Zwłaszcza, że po drodze trafia się na proroków nowej doktryny, z magicznymi pigułkami, którzy nie szli tą drogą, a mają najwięcej do powiedzenia. Co powinniśmy zrobić? Być może rozwiązanie ukryte jest w odciętych korzeniach, które wciąż tkwią mocno w ziemi"
http://www.taraka.pl/schizofreniczny_sz ... osobowosci
Mógłbym jeszcze dużo napisać ale nie wiem czy warto się rozpisywać...w razie czego mogę polecić dobre książki dzięki którym wiele można zrozumieć i inaczej spojrzeć na swoje objawy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 92
- Rejestracja: 18 sierpnia 2014, o 17:26
MAm pytanie odnośnie mysłi i lęku. Od jakiś 2 tygodni mam tak prawie non stop,że przychodzi taki lęk (niezależnie co robię, mówię ,oglądam w telewizji) lęk nie do ogarnięcia i wtedy jakby moja głowa próbowała złapać o co chodzi, mam wtedy tysiące myśli , sam nie wiem o co mi w tych myslach właściwie chodzi i zawsze kończy się to tym ,że stwierdzam ,że nic nie wiem , nie rozumiem to powoduje jeszcze gorszy lęk. Czy odczuwacie też tak lęk ,że nie wiadomo o co biega, nie wiadomo czego się złapać ??? To jest straszne jak nie da się sobie nawet wytłumaczyc ,że nie ma się czego bać , jak nie wiem o co chodzi właściwie.
- April
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 704
- Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47
Bawimordka nie do konca rozumiem co chciales mi przekazac
Ja doskonale wiem co to jest, znam mechanizm derealizacji/depersonalizacji, bo sama w tym tkwie w tej chwili, nie wiem tylko jak uchronic corke przed popelnianiem moich bledow.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: 9 kwietnia 2014, o 00:38
Dawno mnie nie było...
Miałam trochę zawirowań, ale powiem Wam coś pozytywnego bo złapałam mały wiaterek w żagle i póki co (odpukać) trzymam na wodzy moją nerwicę
Cudów nie ma. Czasem odczuwam jakieś ciepło, zawroty, bóle. Ale wszystko to czuję jak by w tle
mam wtedy w głowie myśli "teraz jest coś ważniejszego niż lekkie kłucie które odczułam", albo w ogóle nic nie myślę, jak by tego nie było. Nie obchodzą mnie ostatnio jakoś moje lęki. Zaczęłam się bardziej cieszyć i uczę się relaksować. Oczywiście mam świadomość, że to może być na razie bardziej taki dobry okres, że w każdej chwili mogę spodziewać się kryzysu, ale to nie zmienia faktu, że jestem tym wszystkim bardzo zmotywowana. Psychicznie lepiej - tym samym i fizycznie. Ja się tak zastanawiam, bo ja od ponad 2 tygodni piję jakieś śmieszne ziółka, co mi przyszłam teściowa poleciła. Ona to farmaceutka, więc fioła ma na tym punkcie. Oczywiście potraktowałam z przymrużeniem oka, napiłam się z grzeczności, ale tak jakoś mi nawet podeszły. A, że tanie nie są, a dużo dobrego się naczytałam to w końcu sama przed sobą przyznałam, że spróbuję, bo nie mam nic do stracenia. I tym sposobem zaczęłam pić czystka
bo tak się to ziółko nazywa - czystek. Kosztuje około 14 zł za 100 gram. Niemało, szczególnie jak piję dwa razy dziennie. Ale powiem Wam... szok. Odporność, stan psychiczny, oczyszczenie organizmu, poszły w górę
mam nadzieję, że nikt tego nie odbierze jako reklamy
broń Boże, to są moje czyste(k) doświadczenia. Naprawdę pierwszy raz poczułam na własnej skórze, że warto zaufać naturalnemu wspomaganiu. Polecam każdemu - czystek. Obojętnie jaka firma, czy jaki sklep. Pijcie, najlepiej 2 razy dziennie i regularnie!!! Bo to jest najważniejsze, żeby działało to musi być pite regularnie i systematycznie
smak? Jak zielona herbata, ale można czystka śmiało posłodzić miodem lub dodać cytryny i nie straci swoich właściwości.
Naprawdę, śpię spokojniej, nie mam tylu lęków, ewidentnie wpłynęło to na moją psychikę
zobaczę co będzie dalej. Ale zachęcam!
Miałam trochę zawirowań, ale powiem Wam coś pozytywnego bo złapałam mały wiaterek w żagle i póki co (odpukać) trzymam na wodzy moją nerwicę

Cudów nie ma. Czasem odczuwam jakieś ciepło, zawroty, bóle. Ale wszystko to czuję jak by w tle





Naprawdę, śpię spokojniej, nie mam tylu lęków, ewidentnie wpłynęło to na moją psychikę

-
- Zbanowany
- Posty: 204
- Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51
Tego Ci nie powiem bo nie znam Ciebie,Twoich błędów oraz Twojej córkiApril pisze: nie wiem tylko jak uchronic corke przed popelnianiem moich bledow.

Zresztą,Ty i Twoja córka to dwie różne osoby,trucizna dla jednych jest lekarstwem dla drugich
To co w Twoim przypadku było błędem,może być trafną decyzją Twojej córki i wtedy właśnie najłatwiej jest zrobić komuś krzywdę
broniąc go przed czymś co tylko dla nas było niekorzystne,to tak jak w bajce o małpie i rybie.
Małpa wyłowiła rybę z wody żeby uchronić ją przed utonięciem

Najlepszą rzeczą jaką można zrobić w przypadku osób z predyspozycjami do derealizacji i depersonalizacji
jest przeczytanie chociaż kilku książek na jej temat,ale nie z punktu widzenia zachodniej nauki tylko indo-europejskiej mistyki.
No niestety

To że piszę o mistyce może kogoś odstraszać ale temat wcale nie jest aż tak skomplikowany jak może się wydawać.
Na chwile obecną buddyzm jest jedyną na świecie wiarygodną NAUKĄ o umyśle/psychice
Wszystkie objawy które tutaj wyczytałem,osób cierpiących na derealizację lub depersonalizacje,wszystko to
znajduje się w starożytnych tekstach jako część wyjaśnień do rozmaitych praktyk

Byłem w szoku gdy czytając wpisy na forum przypominałem sobie różne zwoje,tantry i przekłady świętych tekstów Indii czy Tybetu.
To jest niesamowite i warto się temu przyjrzeć bo jedyna różnica między "chorym" na derealizację a joginem jest taka
że "chory" nie rozumie co się dzieje,nie może tych stanów kontrolować,nie ma na nie żadnego wpływu a kiedy już się te stany pojawią
"chory" zupełnie nie wie co z nimi robić,zadaje sobie pytania na które nie wie jak szukać odpowiedzi a jest bardzo blisko ich odkrycia

Derealizacja jest doskonałym narzędziem do pracy nad sobą ,u niektórych ludzi trzeba ją wywoływać miesiącami/latami praktyk
Ci którzy doświadczają jej spontanicznie mają szczęście..i pecha że nie ma obok nich osoby mogącej pomóc ją ogarnąć
Z derealizacją jest jak z samochodem,dostajesz wóz i wiadomo że nie umiesz nim jeździć więc zamiast zamknąć go w garażu
i udawać że nie istnieje,lepiej zdać egzamin i korzystać z udogodnień

Krótko mówiąc,gdybym miał dostęp do literatury którą posiadam dziś,w czasie gdy zaczęły się moje odloty mistyczne/derealizacja

teraz pewnie byłbym mniej znerwicowany

i dlatego wiedza którą już mam,w żaden sposób nie wpływa na objawy które czasem pojawiają się.
Wiem że nerwica i że nie ma zagrożenia dla zycia i jaki jest mechanizm itd itp,ale co z tego?
Ciało i umysł już się przyzwyczaił,wytworzyło się zbyt dużo połączeń neuronowych ,nawyk i teraz mogę sobie rozumieć,dzięki czemu jestem spokojniejszy nawet wtedy gdy mam spontaniczny "orgazm mózgu"/atak paniki
czy lęków lub inny jakiś "szał macicy"

(kiedyś bolały mnie jajniki których nie mam

Rozumiesz co chcę powiedzieć?
Jeśli interesuje Cię psychologia holistyczna i naprawdę dogłębne zrozumienie mózgu/psychiki,poczytaj sobie książki mnichów lub lamów.
Przykładowo Nieskończoność W Jednej Dłoni albo...Żyj Z Radością(książka mnicha który w dzieciństwie miał nerwicę lękową)