Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

27 lipca 2019, o 00:17

Brownstone pisze:
24 lipca 2019, o 14:22
Cześć Wszystkim,

Czuję silną potrzebę opisania i podzieleniem się swoim stanem z Wami. Moja historia jest dosyć skomplikowana (przynajmniej tak mi się zdaje oraz psychologowi, z którym rozmawiałem).

Od wielu lat jestem aktywnym człowiekiem, uprawiam sport, staram się powiedzmy 3/4 jeść zdrowo, a 1/4 trochę jak to się nazywa życiowych przyjemności. Mam 29 lat, mieszkam w większym mieście w Polsce.

Do ubiegłego roku w zasadzie oprócz nawracających problemów z zatokami nie narzekałem na zdrowie. Do czasu sierpnia / września 2018 aż nie zacząłem miewać bóle głowy, napady gorąca i potliwości. Trafiłem pod opiekę bardzo wyrozumiałem doktor internistki / choroby wewnętrzne. Zrobiliśmy pełną krew, USG brzucha, EKG, RTG klatki piersiowej. Okazało się, że mam nadciśnienie, potestowaliśmy kilka leków i biorę jedną tablętkę rano, która trzyma mi ciśnienie poniżej 140/80. Przez nadciśneinie (prawdopodobnie genetyczne dziedziczne) zacząłem schodzić z wagi o kilka kilo, robiąc więcej i regularnie ćwiczenia kardio oprócz samej siłowni. Wydawać by się mogło, że wszystko pod kontrolą.

Kilka miesięcy później (listopad 2018 - luty 2019) moja mama zachorowała na zatory żylne w nogach, miała kilka operacji i wydawałoby się, iż już z tego wychodzi (etap rekowascelencji) spadła na nas informacja, iż u mamy odkryto nowotwór szyjki macicy. Spadła to mało powiedziana, uderzyła w rodzinę niczym wielki młot w małego gwoździa. Informację dostałem telefonicznie będąc na podróży motocyklowej na drugim końcu Europy na Bałkanach. To były 3 ciężkie dni powrotu do Polski.

Mama rozpoczęła leczenie (chemioterapia, przymiarki do radiologii etc.), a ja w międzyczasie stwierdziłem, iż badania zaplanowane na Q1 2020 (z racji monitorowania nadciśnienia) wykonam wcześniej (postanowiłem rozpocząć jakby to ująć profilaktykę na raka, mama niestety niespecjalnie się badała...) no i zaczęło się ze mną.

Do tego czasu czułem się dobrze, wydawało mi się, że sobie radzę z sytuacją jakoś, pozostaję pozytywnie nastawiony.

Pierwsze badanie: pełna morfologia krwi, jeden zaburzony wynik: białe krwinki 3.9 (norma 4-10): 12 czerwca
Drugie badanie: USG brzucha, jamy brzusznej, otrzewnej, prostaty i jąder. Wynik: delikatnie powiększona śledziona 147mm (norma 120-130mm). 25 czerwca
Po wyjściu z USG dosłownie załamały się pode mną nogi; nie byłem w stanie iść, przesiedziałem na ławce 10 minut zanim doczołgałem się do mieszkania.
Trzecie badanie: RTG klatki piersiowej, wynik: wszystko czysto. 28 czerwca

Później konsultacja z moją doktor; powiedziała, iż nie widzi podstaw do paniki, abyśmy za 3-4 miesiące powtórzyli badania. Ale powiedziała, iż jeżeli poczuje się z tym lepiej da mi skierowanie do hematologa.

Wizytę odbyłem 29 czerwca; jego odpowiedź była taka sama jak poprzedniej lekarki. Obserwować, nie panikować chyba, że pogorszy się mój stan zdrowia to interweniować. Sprawdził moję węzły chłonne, wysłuchał mnie, wydotykał okolice śledziony.

Później nastał powiedzmy tydzień spokojniejszej głowy, wypad na krótkie wakacje do Włoch. Sporo beztroski, dobrego jedzenia.

Następny weekend po powrocie dostałem jakiejś infekcji, uczucie rozbicia w mięśniach, kościach, stany okołogorączkowe (37.5-37.8C). Zacząłem prowadzić "dziennik dolegliwości" spisując odczucia i objawy. Byłem oczywiście u internisty-nefrologa, poogladał mnie, gardło, osłuchał, sprawdził węzły. Zalecił zrobienie ponownego USG jamy brzusznej aby było w systemie Luxmed także (wcześniej robiłem NFZ). Tak też zrobiłem; USG dało wynik 143mm (3.5-4mm mniej niż ostatnio). Lekarz przeprowadzający badanie sprawdził moje wnętrzności w każdej pozycji — naprawdę dokładne badanie. Mamy okolice 10 lipca.

Niestety zaczęły się pojawiać mi także problemy z żołądkiem, przelewanie, lekkie uciski, lekki kłucia. Od razu wizyta u gastroenterologa, który także mnie pooglądał wysłuchał moich objawów. Powiedział, iż nie widzi podstaw na kolonoskopię albo gastroskopię. Zlecił badanie kału na krew utajoną oraz bakterię helikobakteri pylori: oba negatywne. Dodatkowo kazał zrobić wodorowy test oddechowy (tutaj jest znamiono SIBO - przerostu bakterii w jelicie cienkim). Czeka mnie w ten piątek jeszcze USG dopplera na żyły wrotne. Mamy okolice 17 lipca.

Tutaj dochodzimy do sytuacji, iż poziom napięcia i stresu rośnie gigantycznie, nie ma dnia bym nie czytał o objawach, diagnozach, pytań do lekarzy. Godzinami, po nocach i w pracy... Chyba z tego wszystkiego zaczynam mieć dosłownie mrowienia nóg i rąk, od stóp i dłoni do łokci i łydek.

Mija kilka dni, następuje lekkie uspokojenie, pojawia się chrypka. Od razu wizyta u internisty, specjalizacja choroby wewnętrzne. Widzi całą moją historię wizyt, widzi teczkę z badaniami, które mam ze sobą. Sprawdza mnie dokładnie. Zarówno brzuch, jak i węzły chłonne, sprawdza gardło, płuca, oskrzela.
Wprost jej powiedziałem, iż bardzo boję się, iż to początkowe stadium chłoniaka, białaczki, szpiczaków et cetera. Ten strach mnie dosłownie paraliżuje.
Długo ze mną rozmawia, iż mogę mieć zaburzoną percepcję swojego zdrowia. Przyznam, iż dawno nie poczułem takiej empatii od lekarza. Mamy 20 lipca.

Niestety ulga przychodzi na krótko, od kilku dni męczyć zaczęły mnie lekki drgania mięśni, ala skurcze, drgają mi powieki. Może lekkie kłucia ala mięśni / kości.

Przejmuje się tym mocno, bardzo mnie ta niepewność stresuje... Już sam nie wiem, czy coś mi jest czy to nerwy i lęki tak mną rzucają na prawo i lewo.

Za tydzień mam wizytę kontrolną u swojej doktor od ciśnienia (zaczęło mi z tego wszystkiego skakać do 150/80)... Porozmawiam z nią szczerze czy uważa, iż winnem robić więcej badań (znów krew? boję się, że przez ten stres i to wszystko teraz dopiero wyjdzie coś rozwalone). Czy nie dać sobie chwili wytchnienia od badań i skupić się na psychice.

Zawsze byłem aktywnym człowiekiem: sport, eskapady motocyklowe, rower, praca, która mnie ciekawi. Teraz to wszystko odchodzi jakby w lewitację, wydaje się takie nijakie, nieaktywne, gdzieś dalej.

Boje się w tym momencie o siebie ponieważ 15 sierpnia planowo wyjeżdżam motocyklem w Alpy, a sam nie wiem, czy coś mi jest czy to nerwica. Wewnętrzny lek czy coś nie stanie mi się na wyjeździe, czy nie zemdleję za kierownicą ze zmęczenia albo czegokolwiek.

Nie poznaję siebie, inni też mnie coraz mniej poznają. Relacje z partnerką też już są mocno napięte. Stałem się wycofany, nieobecny. W pracy też gorzej ze mną, motywacja jakby mniejsza.

Pierwszy raz w życiu czuję coś takiego.

Potrzebowałem napisać ten post, zdecydowanie.

Twój przypadek nie jest żadnym wyjątkiem, jak na moje to zajeżdża hipochondrią na kilometr, Twoim problemem jest nerwica, zrobiłeś milion badań, co chwile coś robisz, co chwile wymyślasz coś nowego. A to że Twój psycholog również twierdzi że to dziwny przypadek, to ja bym takiemu specjaliście podziękował po 1 wizycie, jak może nie dostrzegać w tym elementów nerwicowych?
Sytuacja prosta, jeżeli przebadałeś wszystko, to teraz czas na ryzyko, ryzyko w postaci sprawdzenia tych Twoich objawów i tego czy faktycznie zaraz nie umrzesz. Czytaj materiały, słuchaj youtube, buduj świadomość, i wtedy świadomie możesz wpływać na podświadomość, bo co z tego że świadomie widzisz wyniki i wszystko w porządku, a podświadomie ciągle istnieje lęk i ciągle zawierzasz iluzji a nie twardym faktom.
Nerwica może Ci dać wszelkie objawy fizyczne, wraz z tym że podczas sikania może Cię boleć dupa :) zauważ że wycofałeś się, skierowałeś totalnie uwagę do wnętrza, czyli to co powoduje nerwica, ciagle skupiasz się na wnętrzu i tym co się dzieje w ciele, najmniejszy szmer, najmniejsze ukłucie to doszukiwanie się zagrożenia przez mózg, no bo żadnego realnego zagrozenia nie ma, więc wszystko jest sztucznie pompowane. Zamiast żyć i cieszyć się życiem to skupiasz się na iluzji.
Z tego co piszesz to właściwie u Ciebie problem pojawił się od napadów gorąca etc, czyli właściwie wszystkie objawy nerwicowe. Pózniej już choroba bliskiej Ci osoby dała ogromne pole zaczepienia dla lęku i tak poszło, ale spoko jest dla Cb ratunek, ogarnij mechanizmu, dowiedz się z czym się mierzysz, ale nie u kolejnych lekarzy, tylko tu na forum, no chyba że u dobrego psychoterapeuty, bo ten który się dziwi razem z Tobą i mówi że masz dziwna historie, zamiast rozpoznać mechanizm nerwicy powinien oddać Ci wszystkie pieniądze które mu zapłaciłeś, a jak to z NFZ to niech odda jest na 500+ dla bombelków :P
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

27 lipca 2019, o 02:32

karoolpl pisze:
26 lipca 2019, o 23:49
Celine Marie pisze:
26 lipca 2019, o 20:28
Gafa pisze:
26 lipca 2019, o 19:02


Czy depresja uniemożliwia Ci podjęcie pracy? Nawet na pół etatu? Ja sama po sobie wiem, że nie mając depresji byłabym bardzo przybita, gdybym nie miała pracy. Żeby leżeć w łóżku trzeba dobrze czuć się psychicznie😉.
No niestety,pracowałam chwilę w urzędzie skarbowym to myliłam się od dd i braku koncentracji i plecy tak mnie bolały,że nie mogłam godziny wysiedzieć ,depresję nie mam z braku pracy zn to też ale ona się zaczęła jak miałam 13 lat ,więc to nie główny powód.Staram się zmuszać do czegokolwiek i nie popadać w ten najgorszy stan wegetacji całkowitej.
Jak tak czytam czasem co piszesz. To ja mam wrażenie że jestem bardzo mocno pochłąnięta samą nerwicą i być może i depresją, a może to i również być depresja nerwicowa. Kiedyś pisałaś że bierzesz jakieś leki, może warto skupić się na tym żeby wspomóc się antydepresantami na depresję, a na nerwicę dobrą psychoterapię i zacząć działać świadomie. Uprzeć się tak samo mocno jak Twoje zaburzenia i robić im na przekór, Sama pytasz co Ci pozostało, to być może właśnie to? Skoro nie masz totalnie nic do stracenia to w końcu czas porzucić wszystko i zacząć. Nerwica i depresja opanowały Cię już do tego stopnia że Ty nawet nie chcesz podnieść rękawicy żeby w końcu jej oddać, spróbować zepchnąć na na drugi plan, zobacz że w każdej rzeczy, czynności zawsze szukasz wymówki, zawsze znajdziesz wytłumaczenie a bo to DD, a bo to plecy, a bo to to czy tamto. A jak człowiek zapętli się już w tą otchłań wymówek, to nawet jest tak że z tą nerwicą to jest właściwie łatwiej, bo można zawsze na nią zwalić, że to jej wina. Ty nawet chyba w tym momencie to nawet nie chcesz zobaczyć że może być świat bez tych zaburzeń. Doskonale wiem że nie jest to łatwe i wymaga dużo pracy, że ból jest tak mocno namacalny i czuć go.
Jeżeli w pracy myliłaś się to czemu nie postanowiłaś jakoś temu zaradzić? Mogłaś wręcz ręcznie zapisywać i sprawdzać 3 razy czy jest okej, a Ty widzisz znalazaś wytłumaczenie, myliłam się i bolały Mnie plecy, czyli już na samym początku byłaś na przegranej pozycji, nawet nie podjęłaś walki, czyli typowy nerwicowy mechanizm, wycofać się.
Skoro masz od 13 roku depresję, to powinnaś poszukać jakiegoś dobrego psychoterapeuty, który pomógłby Ci odnaleźć źródło problemu, po tylu latach może być cieżko, no ale co masz do stracenia? Pewnie umierałaś już z milion razy, a dalej oddychasz, więc masz dowody że to jednak iluzja.
Na objawy fizyczne jest lekarstwo w postaci działania pomimo bólu, bo wtedy mózg widzi że to ściema, a Ty przestajesz wierzyć w to iluzoryczne gówno :)
Ale ja znam źródło problemu i chodziłam na terapię i brałam leki , także jak widzisz sporo robiłam,teraz działam sama,dzięki nagraniom i swojej woli,postanowiłam na tyle ile się da walczyć z nerwicą i osiągam małe sukcesy,plecy bolą mnie coraz mniej na szczęście ,głowa też,ogólnie z nerwą jest troszkę lepiej,natomiast depresja to inna bajka,tu nie wystarczy działanie pół roku,zresztą depresja wzięła się z bardzo poważnych realnych problemów ,które niestety ciągle mam ,nie tak łatwo wszystko ogarniać,jestem tylko człowiekiem ,a spadło na mnie naprawdę dużo i tak siebie podziwiam,że nie skończyłam na torach dawno temu. Do pracy wrócę na pewno ale wtedy kiedy będę czuć się na siłach i to nie wymówka ale muszę patrzeć realnie na moje możliwości.Urząd skarbowy to praca z pieniędzmi,tam jedna pomyłka może skutkować bardzo poważnymi konsekwencjami.Na razie jestem tu i teraz,nie chce za dużo myśleć o przyszłości bo nie maluje się ona kolorowo ,a po co mi teraz kolejne zmartwienia.Zresztą zawsze jest wyjście,mogę zrobić 4 dzieci i będę mieć gotową emeryturę :hehe:
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

27 lipca 2019, o 06:43

Celine Marie pisze:
26 lipca 2019, o 20:28
Gafa pisze:
26 lipca 2019, o 19:02
Celine Marie pisze:
25 lipca 2019, o 19:35


Tylko co to za życie...
Moja deprecha się pogłebia niestety znowu i zalegam w wyrze całymi dniami ,5 dni temu stuknęło mi 35 lat z czego 22 to depresja ,a ponad 4 totalny zgon objawowy ,nie chcę narzekać ale człowiek się zastanawia ile jeszcze wytrzyma i czy ma to sens ciągnąć tą gehennę w takiej formie.Być może z nerwicą kiedyś tyle o ile dam radę ale czy z depresją dam skoro jestem coraz starsza... Tyle lat mi uciekło na tym gównie,psia mać może ja mam faktycznie uszkodzony mózg :pp
Czy depresja uniemożliwia Ci podjęcie pracy? Nawet na pół etatu? Ja sama po sobie wiem, że nie mając depresji byłabym bardzo przybita, gdybym nie miała pracy. Żeby leżeć w łóżku trzeba dobrze czuć się psychicznie😉.
No niestety,pracowałam chwilę w urzędzie skarbowym to myliłam się od dd i braku koncentracji i plecy tak mnie bolały,że nie mogłam godziny wysiedzieć ,depresję nie mam z braku pracy zn to też ale ona się zaczęła jak miałam 13 lat ,więc to nie główny powód.Staram się zmuszać do czegokolwiek i nie popadać w ten najgorszy stan wegetacji całkowitej.
Celina a musisz mieć pracę w US? To może inna praca mniej odpowiedzialna. Wiem, że Ci truje o tej pracy. Ale obowiązek wyjścia z domu, zrobienia makeup, rozmawiania z ludźmi jest genialnym lekarstwem na nerwicę, depresje. Mam pracę bardzo odpowiedzialną i czasami stresujaca. Serio. Byłam na zwolnieniu 1 mc i uważam że to był błąd. Nic nie pomogło. Snułam sie po domu jak cień.
Miałam bardzo duże objawy nerwicy od głowy. Bo to był mój główny lęk. Jak będę myśleć skoro tak bardzo boli mnie głowa, mam ucisk, nie mogę się skupić. Były dni że nie mogłam się skupić. Prawie nic nie zrobiłam. były też dobre dni. Celina ja rozumiem, że jest ciężko. Jednak siedzenie w domu bez absorbującego uwagę zajęcia opóźnia wyjście z nerwicy. No powiem Ci, że ja w nerwicy dużo kasy na siebie wydałam. Robiłam sobie przyjemności. Bardziej niż przed nerwica. Fajny ciuch, fryzjer, kino itp. W nerwicy polubiłam czerwona szminkę 😂😂😂. Byle utrzymać się na powierzchni i nie dołować się również swoim wyglądem. Jak się siedzi w domu to nie ma takiej potrzeby żeby ,się ,,stroić,,😜. A nerwicy trzeba faktycznie robić na przekór. Poza tym kwestia kasy (może Ty i tak ja masz bez pracy) - jej brak potrafi wpędzić w depresję.
Brownstone
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 21 lipca 2019, o 11:40

27 lipca 2019, o 10:03

karoolpl pisze:
27 lipca 2019, o 00:17
Brownstone pisze:
24 lipca 2019, o 14:22
Cześć Wszystkim,

Czuję silną potrzebę opisania i podzieleniem się swoim stanem z Wami. Moja historia jest dosyć skomplikowana (przynajmniej tak mi się zdaje oraz psychologowi, z którym rozmawiałem).

Od wielu lat jestem aktywnym człowiekiem, uprawiam sport, staram się powiedzmy 3/4 jeść zdrowo, a 1/4 trochę jak to się nazywa życiowych przyjemności. Mam 29 lat, mieszkam w większym mieście w Polsce.

Do ubiegłego roku w zasadzie oprócz nawracających problemów z zatokami nie narzekałem na zdrowie. Do czasu sierpnia / września 2018 aż nie zacząłem miewać bóle głowy, napady gorąca i potliwości. Trafiłem pod opiekę bardzo wyrozumiałem doktor internistki / choroby wewnętrzne. Zrobiliśmy pełną krew, USG brzucha, EKG, RTG klatki piersiowej. Okazało się, że mam nadciśnienie, potestowaliśmy kilka leków i biorę jedną tablętkę rano, która trzyma mi ciśnienie poniżej 140/80. Przez nadciśneinie (prawdopodobnie genetyczne dziedziczne) zacząłem schodzić z wagi o kilka kilo, robiąc więcej i regularnie ćwiczenia kardio oprócz samej siłowni. Wydawać by się mogło, że wszystko pod kontrolą.

Kilka miesięcy później (listopad 2018 - luty 2019) moja mama zachorowała na zatory żylne w nogach, miała kilka operacji i wydawałoby się, iż już z tego wychodzi (etap rekowascelencji) spadła na nas informacja, iż u mamy odkryto nowotwór szyjki macicy. Spadła to mało powiedziana, uderzyła w rodzinę niczym wielki młot w małego gwoździa. Informację dostałem telefonicznie będąc na podróży motocyklowej na drugim końcu Europy na Bałkanach. To były 3 ciężkie dni powrotu do Polski.

Mama rozpoczęła leczenie (chemioterapia, przymiarki do radiologii etc.), a ja w międzyczasie stwierdziłem, iż badania zaplanowane na Q1 2020 (z racji monitorowania nadciśnienia) wykonam wcześniej (postanowiłem rozpocząć jakby to ująć profilaktykę na raka, mama niestety niespecjalnie się badała...) no i zaczęło się ze mną.

Do tego czasu czułem się dobrze, wydawało mi się, że sobie radzę z sytuacją jakoś, pozostaję pozytywnie nastawiony.

Pierwsze badanie: pełna morfologia krwi, jeden zaburzony wynik: białe krwinki 3.9 (norma 4-10): 12 czerwca
Drugie badanie: USG brzucha, jamy brzusznej, otrzewnej, prostaty i jąder. Wynik: delikatnie powiększona śledziona 147mm (norma 120-130mm). 25 czerwca
Po wyjściu z USG dosłownie załamały się pode mną nogi; nie byłem w stanie iść, przesiedziałem na ławce 10 minut zanim doczołgałem się do mieszkania.
Trzecie badanie: RTG klatki piersiowej, wynik: wszystko czysto. 28 czerwca

Później konsultacja z moją doktor; powiedziała, iż nie widzi podstaw do paniki, abyśmy za 3-4 miesiące powtórzyli badania. Ale powiedziała, iż jeżeli poczuje się z tym lepiej da mi skierowanie do hematologa.

Wizytę odbyłem 29 czerwca; jego odpowiedź była taka sama jak poprzedniej lekarki. Obserwować, nie panikować chyba, że pogorszy się mój stan zdrowia to interweniować. Sprawdził moję węzły chłonne, wysłuchał mnie, wydotykał okolice śledziony.

Później nastał powiedzmy tydzień spokojniejszej głowy, wypad na krótkie wakacje do Włoch. Sporo beztroski, dobrego jedzenia.

Następny weekend po powrocie dostałem jakiejś infekcji, uczucie rozbicia w mięśniach, kościach, stany okołogorączkowe (37.5-37.8C). Zacząłem prowadzić "dziennik dolegliwości" spisując odczucia i objawy. Byłem oczywiście u internisty-nefrologa, poogladał mnie, gardło, osłuchał, sprawdził węzły. Zalecił zrobienie ponownego USG jamy brzusznej aby było w systemie Luxmed także (wcześniej robiłem NFZ). Tak też zrobiłem; USG dało wynik 143mm (3.5-4mm mniej niż ostatnio). Lekarz przeprowadzający badanie sprawdził moje wnętrzności w każdej pozycji — naprawdę dokładne badanie. Mamy okolice 10 lipca.

Niestety zaczęły się pojawiać mi także problemy z żołądkiem, przelewanie, lekkie uciski, lekki kłucia. Od razu wizyta u gastroenterologa, który także mnie pooglądał wysłuchał moich objawów. Powiedział, iż nie widzi podstaw na kolonoskopię albo gastroskopię. Zlecił badanie kału na krew utajoną oraz bakterię helikobakteri pylori: oba negatywne. Dodatkowo kazał zrobić wodorowy test oddechowy (tutaj jest znamiono SIBO - przerostu bakterii w jelicie cienkim). Czeka mnie w ten piątek jeszcze USG dopplera na żyły wrotne. Mamy okolice 17 lipca.

Tutaj dochodzimy do sytuacji, iż poziom napięcia i stresu rośnie gigantycznie, nie ma dnia bym nie czytał o objawach, diagnozach, pytań do lekarzy. Godzinami, po nocach i w pracy... Chyba z tego wszystkiego zaczynam mieć dosłownie mrowienia nóg i rąk, od stóp i dłoni do łokci i łydek.

Mija kilka dni, następuje lekkie uspokojenie, pojawia się chrypka. Od razu wizyta u internisty, specjalizacja choroby wewnętrzne. Widzi całą moją historię wizyt, widzi teczkę z badaniami, które mam ze sobą. Sprawdza mnie dokładnie. Zarówno brzuch, jak i węzły chłonne, sprawdza gardło, płuca, oskrzela.
Wprost jej powiedziałem, iż bardzo boję się, iż to początkowe stadium chłoniaka, białaczki, szpiczaków et cetera. Ten strach mnie dosłownie paraliżuje.
Długo ze mną rozmawia, iż mogę mieć zaburzoną percepcję swojego zdrowia. Przyznam, iż dawno nie poczułem takiej empatii od lekarza. Mamy 20 lipca.

Niestety ulga przychodzi na krótko, od kilku dni męczyć zaczęły mnie lekki drgania mięśni, ala skurcze, drgają mi powieki. Może lekkie kłucia ala mięśni / kości.

Przejmuje się tym mocno, bardzo mnie ta niepewność stresuje... Już sam nie wiem, czy coś mi jest czy to nerwy i lęki tak mną rzucają na prawo i lewo.

Za tydzień mam wizytę kontrolną u swojej doktor od ciśnienia (zaczęło mi z tego wszystkiego skakać do 150/80)... Porozmawiam z nią szczerze czy uważa, iż winnem robić więcej badań (znów krew? boję się, że przez ten stres i to wszystko teraz dopiero wyjdzie coś rozwalone). Czy nie dać sobie chwili wytchnienia od badań i skupić się na psychice.

Zawsze byłem aktywnym człowiekiem: sport, eskapady motocyklowe, rower, praca, która mnie ciekawi. Teraz to wszystko odchodzi jakby w lewitację, wydaje się takie nijakie, nieaktywne, gdzieś dalej.

Boje się w tym momencie o siebie ponieważ 15 sierpnia planowo wyjeżdżam motocyklem w Alpy, a sam nie wiem, czy coś mi jest czy to nerwica. Wewnętrzny lek czy coś nie stanie mi się na wyjeździe, czy nie zemdleję za kierownicą ze zmęczenia albo czegokolwiek.

Nie poznaję siebie, inni też mnie coraz mniej poznają. Relacje z partnerką też już są mocno napięte. Stałem się wycofany, nieobecny. W pracy też gorzej ze mną, motywacja jakby mniejsza.

Pierwszy raz w życiu czuję coś takiego.

Potrzebowałem napisać ten post, zdecydowanie.

Twój przypadek nie jest żadnym wyjątkiem, jak na moje to zajeżdża hipochondrią na kilometr, Twoim problemem jest nerwica, zrobiłeś milion badań, co chwile coś robisz, co chwile wymyślasz coś nowego. A to że Twój psycholog również twierdzi że to dziwny przypadek, to ja bym takiemu specjaliście podziękował po 1 wizycie, jak może nie dostrzegać w tym elementów nerwicowych?
Sytuacja prosta, jeżeli przebadałeś wszystko, to teraz czas na ryzyko, ryzyko w postaci sprawdzenia tych Twoich objawów i tego czy faktycznie zaraz nie umrzesz. Czytaj materiały, słuchaj youtube, buduj świadomość, i wtedy świadomie możesz wpływać na podświadomość, bo co z tego że świadomie widzisz wyniki i wszystko w porządku, a podświadomie ciągle istnieje lęk i ciągle zawierzasz iluzji a nie twardym faktom.
Nerwica może Ci dać wszelkie objawy fizyczne, wraz z tym że podczas sikania może Cię boleć dupa :) zauważ że wycofałeś się, skierowałeś totalnie uwagę do wnętrza, czyli to co powoduje nerwica, ciagle skupiasz się na wnętrzu i tym co się dzieje w ciele, najmniejszy szmer, najmniejsze ukłucie to doszukiwanie się zagrożenia przez mózg, no bo żadnego realnego zagrozenia nie ma, więc wszystko jest sztucznie pompowane. Zamiast żyć i cieszyć się życiem to skupiasz się na iluzji.
Z tego co piszesz to właściwie u Ciebie problem pojawił się od napadów gorąca etc, czyli właściwie wszystkie objawy nerwicowe. Pózniej już choroba bliskiej Ci osoby dała ogromne pole zaczepienia dla lęku i tak poszło, ale spoko jest dla Cb ratunek, ogarnij mechanizmu, dowiedz się z czym się mierzysz, ale nie u kolejnych lekarzy, tylko tu na forum, no chyba że u dobrego psychoterapeuty, bo ten który się dziwi razem z Tobą i mówi że masz dziwna historie, zamiast rozpoznać mechanizm nerwicy powinien oddać Ci wszystkie pieniądze które mu zapłaciłeś, a jak to z NFZ to niech odda jest na 500+ dla bombelków :P
Niestety nie przeczytales mojego postu dokladnie. Napady goraca pojawily sie rok temu i sa scisle zwiazane z nadcisnieniem dziedzicznym, ktore kontrolue i lecze lekami przepisywanymi przez lekarza.

Historia o tyle ciekawa, ze na warunki polskie jest sporo odwrotnosci od standardu. Tj. zostalem zostawiony przez matke i wychowalem sie tylko z ojcem. Mam siostre chora na schizofrenie, ojca powaznie na serce, mama ma raka. Generalnie to co opisalem to doslownie czubek gory lodowej.

Zajmuje sie aktualnie czytaniem i ogladaniem materialow. Ale przepisane badania przez lekarzy dokoncze jak zalecono. To co mnie ostatnio meczy to drganie powieki, lekkie drganie miesni i uczucie ukluwania w kosciach / miesniach oraz przedluzajaca sie chrypka / odchrzakiwanie (plukam gardlo, biore pastylki, niewiele chyba pomaga). We wtorek mam wizyte kontrolna wiec powiadomie lekarza o ostatnich 'objawach':P

Staram sie wlasnie to akceptowac i tlumaczyc sobie, ze to tylko reakcja nerwowa-nerwicowa. Biore elektrolity i witaminy.
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 431
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

27 lipca 2019, o 10:26

Celine Marie pisze:
27 lipca 2019, o 02:32
karoolpl pisze:
26 lipca 2019, o 23:49
Celine Marie pisze:
26 lipca 2019, o 20:28


No niestety,pracowałam chwilę w urzędzie skarbowym to myliłam się od dd i braku koncentracji i plecy tak mnie bolały,że nie mogłam godziny wysiedzieć ,depresję nie mam z braku pracy zn to też ale ona się zaczęła jak miałam 13 lat ,więc to nie główny powód.Staram się zmuszać do czegokolwiek i nie popadać w ten najgorszy stan wegetacji całkowitej.
Jak tak czytam czasem co piszesz. To ja mam wrażenie że jestem bardzo mocno pochłąnięta samą nerwicą i być może i depresją, a może to i również być depresja nerwicowa. Kiedyś pisałaś że bierzesz jakieś leki, może warto skupić się na tym żeby wspomóc się antydepresantami na depresję, a na nerwicę dobrą psychoterapię i zacząć działać świadomie. Uprzeć się tak samo mocno jak Twoje zaburzenia i robić im na przekór, Sama pytasz co Ci pozostało, to być może właśnie to? Skoro nie masz totalnie nic do stracenia to w końcu czas porzucić wszystko i zacząć. Nerwica i depresja opanowały Cię już do tego stopnia że Ty nawet nie chcesz podnieść rękawicy żeby w końcu jej oddać, spróbować zepchnąć na na drugi plan, zobacz że w każdej rzeczy, czynności zawsze szukasz wymówki, zawsze znajdziesz wytłumaczenie a bo to DD, a bo to plecy, a bo to to czy tamto. A jak człowiek zapętli się już w tą otchłań wymówek, to nawet jest tak że z tą nerwicą to jest właściwie łatwiej, bo można zawsze na nią zwalić, że to jej wina. Ty nawet chyba w tym momencie to nawet nie chcesz zobaczyć że może być świat bez tych zaburzeń. Doskonale wiem że nie jest to łatwe i wymaga dużo pracy, że ból jest tak mocno namacalny i czuć go.
Jeżeli w pracy myliłaś się to czemu nie postanowiłaś jakoś temu zaradzić? Mogłaś wręcz ręcznie zapisywać i sprawdzać 3 razy czy jest okej, a Ty widzisz znalazaś wytłumaczenie, myliłam się i bolały Mnie plecy, czyli już na samym początku byłaś na przegranej pozycji, nawet nie podjęłaś walki, czyli typowy nerwicowy mechanizm, wycofać się.
Skoro masz od 13 roku depresję, to powinnaś poszukać jakiegoś dobrego psychoterapeuty, który pomógłby Ci odnaleźć źródło problemu, po tylu latach może być cieżko, no ale co masz do stracenia? Pewnie umierałaś już z milion razy, a dalej oddychasz, więc masz dowody że to jednak iluzja.
Na objawy fizyczne jest lekarstwo w postaci działania pomimo bólu, bo wtedy mózg widzi że to ściema, a Ty przestajesz wierzyć w to iluzoryczne gówno :)
Ale ja znam źródło problemu i chodziłam na terapię i brałam leki , także jak widzisz sporo robiłam,teraz działam sama,dzięki nagraniom i swojej woli,postanowiłam na tyle ile się da walczyć z nerwicą i osiągam małe sukcesy,plecy bolą mnie coraz mniej na szczęście ,głowa też,ogólnie z nerwą jest troszkę lepiej,natomiast depresja to inna bajka,tu nie wystarczy działanie pół roku,zresztą depresja wzięła się z bardzo poważnych realnych problemów ,które niestety ciągle mam ,nie tak łatwo wszystko ogarniać,jestem tylko człowiekiem ,a spadło na mnie naprawdę dużo i tak siebie podziwiam,że nie skończyłam na torach dawno temu. Do pracy wrócę na pewno ale wtedy kiedy będę czuć się na siłach i to nie wymówka ale muszę patrzeć realnie na moje możliwości.Urząd skarbowy to praca z pieniędzmi,tam jedna pomyłka może skutkować bardzo poważnymi konsekwencjami.Na razie jestem tu i teraz,nie chce za dużo myśleć o przyszłości bo nie maluje się ona kolorowo ,a po co mi teraz kolejne zmartwienia.Zresztą zawsze jest wyjście,mogę zrobić 4 dzieci i będę mieć gotową emeryturę :hehe:
Celina jedno co obserwuje jak czytam twoje posty to to, ze Ty jesteś uparta jak osioł! Ale niw pozytywnie tylko negatywnie! Tkwisz w tych swoich przekonaniach i iluzjach i nie chcesz się otworzyć na zmiany! Przepraszam, ze dosadnie to napisałam ale wiem, ze Ty i tak sobie wytłumaczenie znajdziesz! Nie to nie jest normalne, ze tkwisz w takim stanie! Ze odmawiasz sobie prawdziwego życia ze względu na nerwice i depresje! Okej w najgorszym momencie nerwicy gdy się sięgnie dna może tak być jak piszesz, ze człowiek nie może nic ! Ale cholera jasna nie przez tyle lat! Właśnie szkopuł tkwi w tym, ze jakbyś naprawdę nie miała kasy to byś musiała iść do roboty bo byś nie miała wyjścia! I wiesz znam osobę która przy głębokiej depresji i nerwicy, dd pracowała! Masz taki typ charakteru, ze czujesz się ofiara! Non stop się użalasz! Ile lekow brałaś? Na ilu terapiach byłaś? Zmienisz otoczenie myślowe? Akceptujesz nerwice? Ryzykujesz? Ignorujesz? Nie! Ty masz na wszystko jedna śpiewkę, ze tobie jest tak złe, ze Ty nie dasz rady! Tobie jest oczywiście najgorzej! Weź sobie to przemysl! Ja nie chce Cię absolutnie atakować! Ale zobacz co Ci napisały inne dziewczyny w tym wątku, właściwie to samo! Tak, ze weź ze zepnij te poślady i zapier.alaj po szczęśliwe życie!
Dreamer2015
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 68
Rejestracja: 8 kwietnia 2017, o 08:55

27 lipca 2019, o 12:08

Niechce tak zyc kiedy się to wszystko skończy.. Brakuje mi chęci powoli nie mam ochoty wstać rano i znów cały dzień z tym żyć. Nie umie się już cieszyć
emek16
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 344
Rejestracja: 17 listopada 2015, o 11:37

27 lipca 2019, o 12:38

Dreamer2015 pisze:
27 lipca 2019, o 12:08
Niechce tak zyc kiedy się to wszystko skończy.. Brakuje mi chęci powoli nie mam ochoty wstać rano i znów cały dzień z tym żyć. Nie umie się już cieszyć
Dreamer2015 zanim znalazłem to forum leżałem przykuty do wera parę lat nie opuszczając swojego pokoju robiąc pod siebie mając po parę razy ataki paniki na dzień ,od wuja somatów i w dodatku z całkowitą apatią z brakiem radości z czego bądź kogokolwiek.Każdego dnia modliłem się aby się nie obudzić ,każdego dnia myślałem żeby się zabić.Jakby ktoś mi wtedy powiedział że normalnie będę wychodził z domu ba pójdę na parę godzin na drugi koniec miasta postrzelać z wiatrówki, albo że będę planować wypad pod namiot na parę dni, to bym go wyśmiał.A jednak tak się stało co prawda nie jestem jeszcze w 100% odburzony ale krok za krokiem jestem coraz tego bliżej.Więc się nie poddawaj tutaj nikt nie chce żyć z zaburzeniem nie tylko ty tutaj każdy ma jego po dziurki w nosie, ale da się z tego wyjść tylko trzeba cierpliwie i sumiennie pracować nad sobą.
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

27 lipca 2019, o 13:31

Brownstone pisze:
27 lipca 2019, o 10:03
karoolpl pisze:
27 lipca 2019, o 00:17
Brownstone pisze:
24 lipca 2019, o 14:22
Cześć Wszystkim,

Czuję silną potrzebę opisania i podzieleniem się swoim stanem z Wami. Moja historia jest dosyć skomplikowana (przynajmniej tak mi się zdaje oraz psychologowi, z którym rozmawiałem).

Od wielu lat jestem aktywnym człowiekiem, uprawiam sport, staram się powiedzmy 3/4 jeść zdrowo, a 1/4 trochę jak to się nazywa życiowych przyjemności. Mam 29 lat, mieszkam w większym mieście w Polsce.

Do ubiegłego roku w zasadzie oprócz nawracających problemów z zatokami nie narzekałem na zdrowie. Do czasu sierpnia / września 2018 aż nie zacząłem miewać bóle głowy, napady gorąca i potliwości. Trafiłem pod opiekę bardzo wyrozumiałem doktor internistki / choroby wewnętrzne. Zrobiliśmy pełną krew, USG brzucha, EKG, RTG klatki piersiowej. Okazało się, że mam nadciśnienie, potestowaliśmy kilka leków i biorę jedną tablętkę rano, która trzyma mi ciśnienie poniżej 140/80. Przez nadciśneinie (prawdopodobnie genetyczne dziedziczne) zacząłem schodzić z wagi o kilka kilo, robiąc więcej i regularnie ćwiczenia kardio oprócz samej siłowni. Wydawać by się mogło, że wszystko pod kontrolą.

Kilka miesięcy później (listopad 2018 - luty 2019) moja mama zachorowała na zatory żylne w nogach, miała kilka operacji i wydawałoby się, iż już z tego wychodzi (etap rekowascelencji) spadła na nas informacja, iż u mamy odkryto nowotwór szyjki macicy. Spadła to mało powiedziana, uderzyła w rodzinę niczym wielki młot w małego gwoździa. Informację dostałem telefonicznie będąc na podróży motocyklowej na drugim końcu Europy na Bałkanach. To były 3 ciężkie dni powrotu do Polski.

Mama rozpoczęła leczenie (chemioterapia, przymiarki do radiologii etc.), a ja w międzyczasie stwierdziłem, iż badania zaplanowane na Q1 2020 (z racji monitorowania nadciśnienia) wykonam wcześniej (postanowiłem rozpocząć jakby to ująć profilaktykę na raka, mama niestety niespecjalnie się badała...) no i zaczęło się ze mną.

Do tego czasu czułem się dobrze, wydawało mi się, że sobie radzę z sytuacją jakoś, pozostaję pozytywnie nastawiony.

Pierwsze badanie: pełna morfologia krwi, jeden zaburzony wynik: białe krwinki 3.9 (norma 4-10): 12 czerwca
Drugie badanie: USG brzucha, jamy brzusznej, otrzewnej, prostaty i jąder. Wynik: delikatnie powiększona śledziona 147mm (norma 120-130mm). 25 czerwca
Po wyjściu z USG dosłownie załamały się pode mną nogi; nie byłem w stanie iść, przesiedziałem na ławce 10 minut zanim doczołgałem się do mieszkania.
Trzecie badanie: RTG klatki piersiowej, wynik: wszystko czysto. 28 czerwca

Później konsultacja z moją doktor; powiedziała, iż nie widzi podstaw do paniki, abyśmy za 3-4 miesiące powtórzyli badania. Ale powiedziała, iż jeżeli poczuje się z tym lepiej da mi skierowanie do hematologa.

Wizytę odbyłem 29 czerwca; jego odpowiedź była taka sama jak poprzedniej lekarki. Obserwować, nie panikować chyba, że pogorszy się mój stan zdrowia to interweniować. Sprawdził moję węzły chłonne, wysłuchał mnie, wydotykał okolice śledziony.

Później nastał powiedzmy tydzień spokojniejszej głowy, wypad na krótkie wakacje do Włoch. Sporo beztroski, dobrego jedzenia.

Następny weekend po powrocie dostałem jakiejś infekcji, uczucie rozbicia w mięśniach, kościach, stany okołogorączkowe (37.5-37.8C). Zacząłem prowadzić "dziennik dolegliwości" spisując odczucia i objawy. Byłem oczywiście u internisty-nefrologa, poogladał mnie, gardło, osłuchał, sprawdził węzły. Zalecił zrobienie ponownego USG jamy brzusznej aby było w systemie Luxmed także (wcześniej robiłem NFZ). Tak też zrobiłem; USG dało wynik 143mm (3.5-4mm mniej niż ostatnio). Lekarz przeprowadzający badanie sprawdził moje wnętrzności w każdej pozycji — naprawdę dokładne badanie. Mamy okolice 10 lipca.

Niestety zaczęły się pojawiać mi także problemy z żołądkiem, przelewanie, lekkie uciski, lekki kłucia. Od razu wizyta u gastroenterologa, który także mnie pooglądał wysłuchał moich objawów. Powiedział, iż nie widzi podstaw na kolonoskopię albo gastroskopię. Zlecił badanie kału na krew utajoną oraz bakterię helikobakteri pylori: oba negatywne. Dodatkowo kazał zrobić wodorowy test oddechowy (tutaj jest znamiono SIBO - przerostu bakterii w jelicie cienkim). Czeka mnie w ten piątek jeszcze USG dopplera na żyły wrotne. Mamy okolice 17 lipca.

Tutaj dochodzimy do sytuacji, iż poziom napięcia i stresu rośnie gigantycznie, nie ma dnia bym nie czytał o objawach, diagnozach, pytań do lekarzy. Godzinami, po nocach i w pracy... Chyba z tego wszystkiego zaczynam mieć dosłownie mrowienia nóg i rąk, od stóp i dłoni do łokci i łydek.

Mija kilka dni, następuje lekkie uspokojenie, pojawia się chrypka. Od razu wizyta u internisty, specjalizacja choroby wewnętrzne. Widzi całą moją historię wizyt, widzi teczkę z badaniami, które mam ze sobą. Sprawdza mnie dokładnie. Zarówno brzuch, jak i węzły chłonne, sprawdza gardło, płuca, oskrzela.
Wprost jej powiedziałem, iż bardzo boję się, iż to początkowe stadium chłoniaka, białaczki, szpiczaków et cetera. Ten strach mnie dosłownie paraliżuje.
Długo ze mną rozmawia, iż mogę mieć zaburzoną percepcję swojego zdrowia. Przyznam, iż dawno nie poczułem takiej empatii od lekarza. Mamy 20 lipca.

Niestety ulga przychodzi na krótko, od kilku dni męczyć zaczęły mnie lekki drgania mięśni, ala skurcze, drgają mi powieki. Może lekkie kłucia ala mięśni / kości.

Przejmuje się tym mocno, bardzo mnie ta niepewność stresuje... Już sam nie wiem, czy coś mi jest czy to nerwy i lęki tak mną rzucają na prawo i lewo.

Za tydzień mam wizytę kontrolną u swojej doktor od ciśnienia (zaczęło mi z tego wszystkiego skakać do 150/80)... Porozmawiam z nią szczerze czy uważa, iż winnem robić więcej badań (znów krew? boję się, że przez ten stres i to wszystko teraz dopiero wyjdzie coś rozwalone). Czy nie dać sobie chwili wytchnienia od badań i skupić się na psychice.

Zawsze byłem aktywnym człowiekiem: sport, eskapady motocyklowe, rower, praca, która mnie ciekawi. Teraz to wszystko odchodzi jakby w lewitację, wydaje się takie nijakie, nieaktywne, gdzieś dalej.

Boje się w tym momencie o siebie ponieważ 15 sierpnia planowo wyjeżdżam motocyklem w Alpy, a sam nie wiem, czy coś mi jest czy to nerwica. Wewnętrzny lek czy coś nie stanie mi się na wyjeździe, czy nie zemdleję za kierownicą ze zmęczenia albo czegokolwiek.

Nie poznaję siebie, inni też mnie coraz mniej poznają. Relacje z partnerką też już są mocno napięte. Stałem się wycofany, nieobecny. W pracy też gorzej ze mną, motywacja jakby mniejsza.

Pierwszy raz w życiu czuję coś takiego.

Potrzebowałem napisać ten post, zdecydowanie.

Twój przypadek nie jest żadnym wyjątkiem, jak na moje to zajeżdża hipochondrią na kilometr, Twoim problemem jest nerwica, zrobiłeś milion badań, co chwile coś robisz, co chwile wymyślasz coś nowego. A to że Twój psycholog również twierdzi że to dziwny przypadek, to ja bym takiemu specjaliście podziękował po 1 wizycie, jak może nie dostrzegać w tym elementów nerwicowych?
Sytuacja prosta, jeżeli przebadałeś wszystko, to teraz czas na ryzyko, ryzyko w postaci sprawdzenia tych Twoich objawów i tego czy faktycznie zaraz nie umrzesz. Czytaj materiały, słuchaj youtube, buduj świadomość, i wtedy świadomie możesz wpływać na podświadomość, bo co z tego że świadomie widzisz wyniki i wszystko w porządku, a podświadomie ciągle istnieje lęk i ciągle zawierzasz iluzji a nie twardym faktom.
Nerwica może Ci dać wszelkie objawy fizyczne, wraz z tym że podczas sikania może Cię boleć dupa :) zauważ że wycofałeś się, skierowałeś totalnie uwagę do wnętrza, czyli to co powoduje nerwica, ciagle skupiasz się na wnętrzu i tym co się dzieje w ciele, najmniejszy szmer, najmniejsze ukłucie to doszukiwanie się zagrożenia przez mózg, no bo żadnego realnego zagrozenia nie ma, więc wszystko jest sztucznie pompowane. Zamiast żyć i cieszyć się życiem to skupiasz się na iluzji.
Z tego co piszesz to właściwie u Ciebie problem pojawił się od napadów gorąca etc, czyli właściwie wszystkie objawy nerwicowe. Pózniej już choroba bliskiej Ci osoby dała ogromne pole zaczepienia dla lęku i tak poszło, ale spoko jest dla Cb ratunek, ogarnij mechanizmu, dowiedz się z czym się mierzysz, ale nie u kolejnych lekarzy, tylko tu na forum, no chyba że u dobrego psychoterapeuty, bo ten który się dziwi razem z Tobą i mówi że masz dziwna historie, zamiast rozpoznać mechanizm nerwicy powinien oddać Ci wszystkie pieniądze które mu zapłaciłeś, a jak to z NFZ to niech odda jest na 500+ dla bombelków :P
Niestety nie przeczytales mojego postu dokladnie. Napady goraca pojawily sie rok temu i sa scisle zwiazane z nadcisnieniem dziedzicznym, ktore kontrolue i lecze lekami przepisywanymi przez lekarza.

Historia o tyle ciekawa, ze na warunki polskie jest sporo odwrotnosci od standardu. Tj. zostalem zostawiony przez matke i wychowalem sie tylko z ojcem. Mam siostre chora na schizofrenie, ojca powaznie na serce, mama ma raka. Generalnie to co opisalem to doslownie czubek gory lodowej.

Zajmuje sie aktualnie czytaniem i ogladaniem materialow. Ale przepisane badania przez lekarzy dokoncze jak zalecono. To co mnie ostatnio meczy to drganie powieki, lekkie drganie miesni i uczucie ukluwania w kosciach / miesniach oraz przedluzajaca sie chrypka / odchrzakiwanie (plukam gardlo, biore pastylki, niewiele chyba pomaga). We wtorek mam wizyte kontrolna wiec powiadomie lekarza o ostatnich 'objawach':P

Staram sie wlasnie to akceptowac i tlumaczyc sobie, ze to tylko reakcja nerwowa-nerwicowa. Biore elektrolity i witaminy.
Nie neguje tych poczatkowych objawow ze to od nadcisnienia, bo to jak najbardziej rowniez objaw zwyklej choroby, ale cala reszta to juz moze byc nerwicowy lęk, jak najbardzies zbadaj zeby wykluczyc, i jak bedzie ok, to wtedy dzialaj glownie na nerwice. Dodatkowym stresem jest to co piszesz o rodzinie, a to wszystko podswiadomie moze mocno siedziec. Ale postaraj sie to wszystko zaakceptowac, pogodzic z losem to latwiej bedzie Ci tez z nerwica.
Dreamer2015
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 68
Rejestracja: 8 kwietnia 2017, o 08:55

27 lipca 2019, o 13:56

emek16 pisze:
27 lipca 2019, o 12:38
Dreamer2015 pisze:
27 lipca 2019, o 12:08
Niechce tak zyc kiedy się to wszystko skończy.. Brakuje mi chęci powoli nie mam ochoty wstać rano i znów cały dzień z tym żyć. Nie umie się już cieszyć
Dreamer2015 zanim znalazłem to forum leżałem przykuty do wera parę lat nie opuszczając swojego pokoju robiąc pod siebie mając po parę razy ataki paniki na dzień ,od wuja somatów i w dodatku z całkowitą apatią z brakiem radości z czego bądź kogokolwiek.Każdego dnia modliłem się aby się nie obudzić ,każdego dnia myślałem żeby się zabić.Jakby ktoś mi wtedy powiedział że normalnie będę wychodził z domu ba pójdę na parę godzin na drugi koniec miasta postrzelać z wiatrówki, albo że będę planować wypad pod namiot na parę dni, to bym go wyśmiał.A jednak tak się stało co prawda nie jestem jeszcze w 100% odburzony ale krok za krokiem jestem coraz tego bliżej.Więc się nie poddawaj tutaj nikt nie chce żyć z zaburzeniem nie tylko ty tutaj każdy ma jego po dziurki w nosie, ale da się z tego wyjść tylko trzeba cierpliwie i sumiennie pracować nad sobą.
Gratuluję Ci 🙂 wiem, że tylko sumienna praca nad sobą i Tym gownem może zmienić Nas w szczęśliwych poprostu jakis kryzys mnie dopada, ale nie poddam się bo zwyczajnie nie mogę
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

27 lipca 2019, o 14:24

Gafa pisze:
27 lipca 2019, o 06:43
Celine Marie pisze:
26 lipca 2019, o 20:28
Gafa pisze:
26 lipca 2019, o 19:02


Czy depresja uniemożliwia Ci podjęcie pracy? Nawet na pół etatu? Ja sama po sobie wiem, że nie mając depresji byłabym bardzo przybita, gdybym nie miała pracy. Żeby leżeć w łóżku trzeba dobrze czuć się psychicznie😉.
No niestety,pracowałam chwilę w urzędzie skarbowym to myliłam się od dd i braku koncentracji i plecy tak mnie bolały,że nie mogłam godziny wysiedzieć ,depresję nie mam z braku pracy zn to też ale ona się zaczęła jak miałam 13 lat ,więc to nie główny powód.Staram się zmuszać do czegokolwiek i nie popadać w ten najgorszy stan wegetacji całkowitej.
Celina a musisz mieć pracę w US? To może inna praca mniej odpowiedzialna. Wiem, że Ci truje o tej pracy. Ale obowiązek wyjścia z domu, zrobienia makeup, rozmawiania z ludźmi jest genialnym lekarstwem na nerwicę, depresje. Mam pracę bardzo odpowiedzialną i czasami stresujaca. Serio. Byłam na zwolnieniu 1 mc i uważam że to był błąd. Nic nie pomogło. Snułam sie po domu jak cień.
Miałam bardzo duże objawy nerwicy od głowy. Bo to był mój główny lęk. Jak będę myśleć skoro tak bardzo boli mnie głowa, mam ucisk, nie mogę się skupić. Były dni że nie mogłam się skupić. Prawie nic nie zrobiłam. były też dobre dni. Celina ja rozumiem, że jest ciężko. Jednak siedzenie w domu bez absorbującego uwagę zajęcia opóźnia wyjście z nerwicy. No powiem Ci, że ja w nerwicy dużo kasy na siebie wydałam. Robiłam sobie przyjemności. Bardziej niż przed nerwica. Fajny ciuch, fryzjer, kino itp. W nerwicy polubiłam czerwona szminkę 😂😂😂. Byle utrzymać się na powierzchni i nie dołować się również swoim wyglądem. Jak się siedzi w domu to nie ma takiej potrzeby żeby ,się ,,stroić,,😜. A nerwicy trzeba faktycznie robić na przekór. Poza tym kwestia kasy (może Ty i tak ja masz bez pracy) - jej brak potrafi wpędzić w depresję.
Powiem Ci szczerze,że nerwica ,dd i depresja swoją drogą ale ja się tak odzwyczaiłam od jakiś obowiązków typu wstawanie na budzik,robienie coś pod dyktando,że nie wiem czy bym się teraz tak przestawiła w ten rytm ,jestem bardzo hm niesubordynowana i jak mi kierowniczka coś kazała to miałam ochotę jej odpysknąć,nie jestem typem potulnej pracownicy,raczej sama chciałabym rządzić ,być dyrektorem ,a najlepiej królową z kupą kasy :pp .Zgodzę się ,że zajęcie,obowiązki w tym stanie są ważne,bo człowiek nie może się rozleniwić i musi spiąć poślady ale z drugiej strony robienie coś wbrew sobie potęguje uczucie frustracji,może czasem lepiej być wolnym ptakiem i żyć pod mostem niż być korporacyjnym szczurem z zawałem od stresu w wieku 30 lat.A co do tych babskich rzeczy to mimo,że nie pracuję to dbam o siebie,fryzjer,paznokcie,makijaż itp. obowiązkowo choćbym miała iść tylko po zakupy czy na spacer z psami,do kina też chodzę ;) także z tym nie mam problemu . Moim problemem jest na pewno za dużo czasu na rozmyślanie i słuchanie stękania mojej matki,która wpędziła w mega ciężki stan psychiczny wiele osób z nią przebywających,sączy ten jad i każdego nim truje.Będąc z moim parterem zachowuję się inaczej ,jestem bardziej uśmiechnięta,rozluźniona,muszę się wyprowadzić od matki ale to nie takie proste...Dobra koniec o mnie,ważne ,że działam cokolwiek , a co z tego wyjdzie to się okaże
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

27 lipca 2019, o 14:55

Celina 😂😂. Twoje spojrzenie na pracę jest czarno - białe. Można znaleźć fajna prac nie będąc jednocześnie korporacyjnym szczurem. Ja nim nie jestem. Po 8 h pracy jestem w domu. Zarabiam nieźle😜. Wstawianie do pracy, budzik itp to norma dla dorosłego człowieka!!!! Bycie w podległości służbowej - cóż w tym złego. Umiejetnosc odnalezienia się w różnych ukladach i relacjach społecznych to oznaka dojrzałości. Nie da się być kierownikiem bez doświadczenia zawodowego 😜😜. Moja Droga - z całą sympatią dla Ciebie- najzwyczajniej nie chce Ci się iść do pracy Łobuzie😘.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

27 lipca 2019, o 15:19

Gafa pisze:
27 lipca 2019, o 14:55
Celina 😂😂. Twoje spojrzenie na pracę jest czarno - białe. Można znaleźć fajna prac nie będąc jednocześnie korporacyjnym szczurem. Ja nim nie jestem. Po 8 h pracy jestem w domu. Zarabiam nieźle😜. Wstawianie do pracy, budzik itp to norma dla dorosłego człowieka!!!! Bycie w podległości służbowej - cóż w tym złego. Umiejetnosc odnalezienia się w różnych ukladach i relacjach społecznych to oznaka dojrzałości. Nie da się być kierownikiem bez doświadczenia zawodowego 😜😜. Moja Droga - z całą sympatią dla Ciebie- najzwyczajniej nie chce Ci się iść do pracy Łobuzie😘.
:ups :ups :ups :ups 'xxdd
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Brownstone
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 21 lipca 2019, o 11:40

28 lipca 2019, o 13:48

karoolpl pisze:
27 lipca 2019, o 13:31
Brownstone pisze:
27 lipca 2019, o 10:03
karoolpl pisze:
27 lipca 2019, o 00:17



Twój przypadek nie jest żadnym wyjątkiem, jak na moje to zajeżdża hipochondrią na kilometr, Twoim problemem jest nerwica, zrobiłeś milion badań, co chwile coś robisz, co chwile wymyślasz coś nowego. A to że Twój psycholog również twierdzi że to dziwny przypadek, to ja bym takiemu specjaliście podziękował po 1 wizycie, jak może nie dostrzegać w tym elementów nerwicowych?
Sytuacja prosta, jeżeli przebadałeś wszystko, to teraz czas na ryzyko, ryzyko w postaci sprawdzenia tych Twoich objawów i tego czy faktycznie zaraz nie umrzesz. Czytaj materiały, słuchaj youtube, buduj świadomość, i wtedy świadomie możesz wpływać na podświadomość, bo co z tego że świadomie widzisz wyniki i wszystko w porządku, a podświadomie ciągle istnieje lęk i ciągle zawierzasz iluzji a nie twardym faktom.
Nerwica może Ci dać wszelkie objawy fizyczne, wraz z tym że podczas sikania może Cię boleć dupa :) zauważ że wycofałeś się, skierowałeś totalnie uwagę do wnętrza, czyli to co powoduje nerwica, ciagle skupiasz się na wnętrzu i tym co się dzieje w ciele, najmniejszy szmer, najmniejsze ukłucie to doszukiwanie się zagrożenia przez mózg, no bo żadnego realnego zagrozenia nie ma, więc wszystko jest sztucznie pompowane. Zamiast żyć i cieszyć się życiem to skupiasz się na iluzji.
Z tego co piszesz to właściwie u Ciebie problem pojawił się od napadów gorąca etc, czyli właściwie wszystkie objawy nerwicowe. Pózniej już choroba bliskiej Ci osoby dała ogromne pole zaczepienia dla lęku i tak poszło, ale spoko jest dla Cb ratunek, ogarnij mechanizmu, dowiedz się z czym się mierzysz, ale nie u kolejnych lekarzy, tylko tu na forum, no chyba że u dobrego psychoterapeuty, bo ten który się dziwi razem z Tobą i mówi że masz dziwna historie, zamiast rozpoznać mechanizm nerwicy powinien oddać Ci wszystkie pieniądze które mu zapłaciłeś, a jak to z NFZ to niech odda jest na 500+ dla bombelków :P
Niestety nie przeczytales mojego postu dokladnie. Napady goraca pojawily sie rok temu i sa scisle zwiazane z nadcisnieniem dziedzicznym, ktore kontrolue i lecze lekami przepisywanymi przez lekarza.

Historia o tyle ciekawa, ze na warunki polskie jest sporo odwrotnosci od standardu. Tj. zostalem zostawiony przez matke i wychowalem sie tylko z ojcem. Mam siostre chora na schizofrenie, ojca powaznie na serce, mama ma raka. Generalnie to co opisalem to doslownie czubek gory lodowej.

Zajmuje sie aktualnie czytaniem i ogladaniem materialow. Ale przepisane badania przez lekarzy dokoncze jak zalecono. To co mnie ostatnio meczy to drganie powieki, lekkie drganie miesni i uczucie ukluwania w kosciach / miesniach oraz przedluzajaca sie chrypka / odchrzakiwanie (plukam gardlo, biore pastylki, niewiele chyba pomaga). We wtorek mam wizyte kontrolna wiec powiadomie lekarza o ostatnich 'objawach':P

Staram sie wlasnie to akceptowac i tlumaczyc sobie, ze to tylko reakcja nerwowa-nerwicowa. Biore elektrolity i witaminy.
Nie neguje tych poczatkowych objawow ze to od nadcisnienia, bo to jak najbardziej rowniez objaw zwyklej choroby, ale cala reszta to juz moze byc nerwicowy lęk, jak najbardzies zbadaj zeby wykluczyc, i jak bedzie ok, to wtedy dzialaj glownie na nerwice. Dodatkowym stresem jest to co piszesz o rodzinie, a to wszystko podswiadomie moze mocno siedziec. Ale postaraj sie to wszystko zaakceptowac, pogodzic z losem to latwiej bedzie Ci tez z nerwica.
Dziękuję Ci za szczerze słowa.

Swoja droga "dobrze" widzieć, iż wiele osób też boryka się z podobnymi sytuacjami.

Wiem, że druga droga przede mną aby wrócić do własnego ja ale krok po kroku jest do zrobienia.
Brownstone
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 21 lipca 2019, o 11:40

29 lipca 2019, o 12:50

No i sobie dowalilem...

Od artykuly do artykulu trafilem na czytanie o chloniakach po nocach, nie mogac pozniej zasnac do 2:30... Oczywiscie od rana strach, panika, 'a co jezeli ta chrypka ostatnio to jest to?" Juz macanie wezlow od rana...

:( kurfa
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 431
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

29 lipca 2019, o 14:11

Celine Marie pisze:
27 lipca 2019, o 15:19
Gafa pisze:
27 lipca 2019, o 14:55
Celina 😂😂. Twoje spojrzenie na pracę jest czarno - białe. Można znaleźć fajna prac nie będąc jednocześnie korporacyjnym szczurem. Ja nim nie jestem. Po 8 h pracy jestem w domu. Zarabiam nieźle😜. Wstawianie do pracy, budzik itp to norma dla dorosłego człowieka!!!! Bycie w podległości służbowej - cóż w tym złego. Umiejetnosc odnalezienia się w różnych ukladach i relacjach społecznych to oznaka dojrzałości. Nie da się być kierownikiem bez doświadczenia zawodowego 😜😜. Moja Droga - z całą sympatią dla Ciebie- najzwyczajniej nie chce Ci się iść do pracy Łobuzie😘.
:ups :ups :ups :ups 'xxdd
Dokładnie! Kobieto Ty sama chcesz w tym tkwić! Na własne życzenie sobie to robisz bo nie chcesz zmian a tylko użalasz się nad sobą! Jak nie pracowałam czułam się dużo gorzej.
To co piszesz na temat pracy to jest poprostu śmieszne i bez urazy gowniarskie! Wiesz ja bym w ogóle nie musiała pracować bo i tak mój mąż utrzymuje dom mnie i dzieci, kasy nam nie brakuje! Mimo, ze czasem jestem zmęczona bo mam firmę dzieci, zajęcia dodatkowe dzieci, dom, męża na głowie to jestem bardzo szczęśliwa, ze mam ta prace! Odskocznia od wszystkiego! Uważam, ze zanim zaczniesz na poważnie podchodzić do odburzania to zacznij od zmiany w swoim życiu, od zmiany nastawienia i myślenia, wydoroślej, weź odpowiedzialność za siebie a nie sciemniaj! Daje Ci kopa teraz😂🤪
ODPOWIEDZ