Ok.
Byłam w związku cywilnym kilka lat i od zawsze w sumie mój mąż miał takie „różne” akcje typu, że mnie nie szanował za bardzo. Ukrywał jakieś znajomosci z kobietami, zmieniał numery telefonów, ze to niby kolega a to jakaś babka. Poza tym wyjeżdżał często i mimo, ze już wcześniej miałam nerwice, to uważał ze sama sibie muszę z tym poradzić i kiedy np w nocy mówiłam żeby pobył ze mną bo się budziła km z panika to się odwracał i spał dalej. Albo kiedy mówiłam, żeby nie jechał sam na wakacje nad norze bo się złe czuje, to on i tak jechał. Ostatnio pojechał bez konsultacji ze mną do Chin na pol roku, jego mama ciężko zachorowała a ja się tym wszystkim mega zestresowałam, ta mamą jego i tym, ze tak tęskniłam za nim.
Przez cały czasy rwania związku probowalam z nim rozmawiac, już wszystko zrobiłam jak mi się wydaje. Z tych Chin się długo nie odzywał wcale, nikt nie widział co się dzieje z nim, oczywiście ja się bardzo martwiłam aż w końcu coś we mnie pęklo i nie chciałam żeby już wracał bo zwy zajnie mnie to emocjonalnie przerosło.
Po powrocie z Chin jak w jego bagażu znalazłam eleganckie damskie rajstopy (Ewidentnie noszone

, tobto był jakiś gwóźdź do trumny. Powiedziałam, ze mam dość, ze straciłam do niego zaufanie, ze ja tęsknie a on ma mnie w tyłku.
Okazało się, ze on już kilka kat wcale nie chce ze mną być i czekał tylko na moment żeby mi to powiedzieć.
I o. I mam takie wrazenie, zd kurcze tak się starałam, tak się spinałam przez tyle lat. Starałam się naprawiać, rozmawiac... a tu taki klops. I to mnie jakiś tak zawiodło, mam olbrzymi żal. Ze ja w sumie byłam szczera zawsze i starałam się jak mogłam a on miał to w nosie...
Nie wiem jak mam sobie z tym poczuciem żalu poradzić, nie chce mi się żyć normalnie, a jeszcze ta nerwica się odezwała z dawnych lat.
"Zastanów się, przed czym chroni cię twój strach, a zgodzisz się ze mną. I zobaczysz swoje szaleństwo."