Yyyy no nie wolno mi podobno się odzywać



Yyyy no nie wolno mi podobno się odzywać
Mieszkam blisko;)Celine Marie pisze: ↑4 stycznia 2018, o 16:39Tak,pewnie mam skrzynkę przepełnionąbeautiful_kate pisze: ↑4 stycznia 2018, o 15:36Celine, mam jakiś problem z pocztą. Jesteś z Gdyni może?Celine Marie pisze: ↑4 stycznia 2018, o 13:17W nocy obudził mnie ból nogi,straszny,trwał jakieś 4 minuty a rano noga spuchnięta jak bania ,niech mi ktoś teraz powie,że to wszystko od nerwicy niby jest![]()
A co chcesz się spotkać? napisz jeszcze raz na skrzynkę,innym się udajebeautiful_kate pisze: ↑5 stycznia 2018, o 00:26Mieszkam blisko;)Celine Marie pisze: ↑4 stycznia 2018, o 16:39Tak,pewnie mam skrzynkę przepełnionąbeautiful_kate pisze: ↑4 stycznia 2018, o 15:36
Celine, mam jakiś problem z pocztą. Jesteś z Gdyni może?
Będziesz jedyną, która będzie znała mojąobsesję więc to jakieś pocieszenie:DCeline Marie pisze: ↑5 stycznia 2018, o 00:33A co chcesz się spotkać? napisz jeszcze raz na skrzynkę,innym się udaje![]()
Gdy miałem takie stany, to też nie umiałem tego zaakceptować. To było piekło bez chwili wytchnienia od niego, ale udało mi się zauważyć i zneutralizować jeden z większych konfliktów wewnętrznych. Automatycznie nerwica zmalała do takiego poziomu, w którym mogłem świadomie pracować nad psychiką. Przez półtora roku zlikwidowałem kolejnych kilkanaście elementów. Przypuszczam, że przyczyn/konfliktów masz większą liczbę, ale żeby życie przestało być męką wystarczy czasem usunięcie jednego (wiem to po sobie). Spróbuj wypisać sobie na kartce, co na chwilę obecną daje najwięcej paliwa nerwicy i zajmij się na pierwszy rzut tym co najłatwiej zmienić. Nie odburzy Cię to całkowicie, ale sprawi, że poziom cierpienia drastycznie się zmniejszy.cyraneczka pisze: ↑5 stycznia 2018, o 09:28Chyba dotarłam do przekonania, które nie pozwala mi zaakceptować mojego stanu - uważam, że to jest nie wytrzymania - w sensie życie z moimi objawami, że jest to strasznie ciężkie, ponad moje siły... Że chciałabym jakiejś poprawy, a przecież na to trzeba czekać x czasu, a ja bym chciała wiedzieć ile i mieć gwarancję, że będzie lepiej. Jak mogę sobie pomóc z tym przekonaniem, że to jest jakaś wielka męczarnia i dlaczego musi tak być? Pewnie wielu i wiele z was ma lub miało podobny problem. Jestem ciągle zmęczona (zakupy to już dla mnie jak silownia, ba umycie się pod prysznicem potrafi mnie zmęczyć) i napięta, boli mnie głowa, czuję sie niestabilnie podczas chodu itd. i uważam aktualnie, że tak sie nie da na dłuższą metę żyć, że to jest ponad moje siły. Podejrzewam, że gdybym zmieniła to przekonanie to byłby to krok do akceptacji. Jestem w kropce, proszę i dziękuję za góry za pomoc.
Zaburzenie to stan, który powoduje jakieś powazne komplikacje w życiu. A to w relacjach międzyludzkich, a to w spędzaniu czasu (Ty np. masz ciekawe rozkminy każdego dnia ;p), w pracy, w rozwoju, w skupianiu się na sobie...ewelinka1200 pisze: ↑5 stycznia 2018, o 11:44Hejka...zastanawialiście się kiedyś nad tym że w sumie każdy człowiek ma jakieś zaburzenia?
Mniejsze bądź większe ale ma i każdy jakby tak poszedł do psychiatry usłyszał by że ma jakieś zaburzonko?
Na obawy najlepiej przyzwalać mentalnieewelinka1200 pisze: ↑5 stycznia 2018, o 12:15No w sumie racja...
Ale zaburzenie zaburzeniu nie równe chyba?
Osoba która się kaleczy?
To mnie trochę przeraża...
Takie konflikty wewnętrzne rozwiązuję na terapii, a chodzi mi o to jak sobie pomóc tu i teraz, bo to co przerabiam na terapii trwa i trwa, a trzeba sobie jakoś radzić. Na razie pomaga mi myśl, że wiele osób z forum miało w moim odczuciu gorsze objawy niż ja i się nie poddało.Heimdall pisze: ↑5 stycznia 2018, o 09:59Gdy miałem takie stany, to też nie umiałem tego zaakceptować. To było piekło bez chwili wytchnienia od niego, ale udało mi się zauważyć i zneutralizować jeden z większych konfliktów wewnętrznych. Automatycznie nerwica zmalała do takiego poziomu, w którym mogłem świadomie pracować nad psychiką. Przez półtora roku zlikwidowałem kolejnych kilkanaście elementów. Przypuszczam, że przyczyn/konfliktów masz większą liczbę, ale żeby życie przestało być męką wystarczy czasem usunięcie jednego (wiem to po sobie). Spróbuj wypisać sobie na kartce, co na chwilę obecną daje najwięcej paliwa nerwicy i zajmij się na pierwszy rzut tym co najłatwiej zmienić. Nie odburzy Cię to całkowicie, ale sprawi, że poziom cierpienia drastycznie się zmniejszy.cyraneczka pisze: ↑5 stycznia 2018, o 09:28Chyba dotarłam do przekonania, które nie pozwala mi zaakceptować mojego stanu - uważam, że to jest nie wytrzymania - w sensie życie z moimi objawami, że jest to strasznie ciężkie, ponad moje siły... Że chciałabym jakiejś poprawy, a przecież na to trzeba czekać x czasu, a ja bym chciała wiedzieć ile i mieć gwarancję, że będzie lepiej. Jak mogę sobie pomóc z tym przekonaniem, że to jest jakaś wielka męczarnia i dlaczego musi tak być? Pewnie wielu i wiele z was ma lub miało podobny problem. Jestem ciągle zmęczona (zakupy to już dla mnie jak silownia, ba umycie się pod prysznicem potrafi mnie zmęczyć) i napięta, boli mnie głowa, czuję sie niestabilnie podczas chodu itd. i uważam aktualnie, że tak sie nie da na dłuższą metę żyć, że to jest ponad moje siły. Podejrzewam, że gdybym zmieniła to przekonanie to byłby to krok do akceptacji. Jestem w kropce, proszę i dziękuję za góry za pomoc.
Victor pisze: ↑5 stycznia 2018, o 12:19Na obawy najlepiej przyzwalać mentalnieewelinka1200 pisze: ↑5 stycznia 2018, o 12:15No w sumie racja...
Ale zaburzenie zaburzeniu nie równe chyba?
Osoba która się kaleczy?
To mnie trochę przeraża...![]()