Mam taką samą sytuację, szukam różnych 'uspokajaczy', ale działają tylko na chwilę

Mam taką samą sytuację, szukam różnych 'uspokajaczy', ale działają tylko na chwilę
Nerwica. Typowa analiza lękowa. Niczym się nie różni od strachu przed innymi chorobami, zauważ że ta myśl powoduje u Ciebie taki sam lęk i objawy jak inne lękowe myśli. Odpuść.ewelinka1200 pisze: ↑5 stycznia 2018, o 13:22Mam teraz takie nowe myśli...w sumie pojawiły się od wczoraj jak zaczol się temat zaburzeń różnych w nerwicy...
Że mam jeszcze coś oprócz nerwicy lękowej
I teraz tak ja bardzo się boję że stracę rozum i skrzywdzę córeczkę co jest niemożliwe Jano tym wiem bo jest moim światem kocham jom nad życie no ale już mam rozkmine że może mam oprócz nerwicy lękowej jakieś inne zaburzenie które mi odbierze rozum...czy tom rozkmine też pakować do wora z nerwicom?
To normalneewelinka1200 pisze: ↑5 stycznia 2018, o 14:13Mam strasznie silne bóle dołem brzucha przy atakach lękowych i często powoduje to biegunkę...
Ten ból pojawia się razem z lękiem
Dzięki za Twoje słowa, kiedy samemu trudno się wesprzeć forum jest niezastąpione. Jak wygram w totka to połowę przeznaczam dla ludzi z forumHeimdall pisze: ↑5 stycznia 2018, o 12:43To obawiam się, że swoje musisz jeszcze przecierpieć. Terapia i obecność na forum z pewnością zaowocują zmniejszeniem objawów i poprawą jakości życia.
Chętnie czytam Twoje posty we wszystkich tematach, widać w nich mądrość i wiedzę, którą zdobyłaś. Odwalasz kawał dobrej roboty, ale musisz pamiętać, że zmiany w podświadomości zachodzą baaardzo powoli. Rób dalej to co teraz, a daję sobie głowę uciąć, że za niedługi czas poczujesz się zdecydowanie lepiej![]()
Wiesz, że w czasie nawrotów nie powinieneś się irytowaćSline pisze: ↑5 stycznia 2018, o 15:36Powoli zaczyna mnie irytować ten nawrót nerwicy, ciągle to samo dwa powtarzajace sie objawy - nie pewność chodu i mysl ze pewnie kreci mi sie w glowie i ogluszenie przy rozmowie z kimś jak wyjde z domu. Zastanawiam się gdzie robie błąd że to ciagle mnie meczy i nie odpuszcza. Miałem parę dni gdzie było wszystko w miarę ok i objawów nie było wcale a teraz jak jestem na urlopie czy wczensiej w pracy to nie ma dnia spokoju. Najbardziej obawiam sie powrotu do pracy gdzie czesto mam spotkania biznesowe/szkolenia gdzie ostatnio w ich czasie czułem się tragicznie.
Dokładnie jest tak jak napisałes. Dopoki nie poczujesz ze nic nie grozi Ci w pracy nie poczujesz sie lepiej. Jestes tam codziennie i tak naprawdę nic sie nie dzieje. To tylko nasze nastawienie. Ja mialam lęki jak pomyslalam ze mam wrocic po pracy do domu. Przeszlo ale pewne rzeczy musialam poukladac w glowie bo przyczyna tego lęku jest mi juz znanaradiohead_ pisze: ↑5 stycznia 2018, o 14:20Hej, Zaburzeni!
Po czym poznawać, że robi się "dobrze?" Jeżeli lęk nie mija, a ja staram się postępować według wskazówek wobec myśli, objawów? Wiem, że nie minie od razu, ale z drugiej strony skąd mam wiedzieć czy praca którą własnię wykonuję robię dobrze? No bo co jeśli NIE robię tego dobrze i mam nadzieje, że z czasem poczuję się lepiej, a ten moment nie następuje?
Przykład z dzisiaj. Siedzę w pracy, nastawiony lękowo, dużo dziwnych myśli mi przychodzi do głowy (analiza jak się czuję m.in. i co się może dalej stać oraz obawa ogólna przed życiem z zaburzeniem i objawami) - nie odpycham ich, co jakiś czas wejdę w analizę (nie potrafię zupełnie tego nie robić), co jakiś czas zdialoguję, a jeszcze innym razem zignoruję. Dalej są myśli, wiem, że są ze mną i nie ucieknę przed nimi. Strach jest. Co chwila skacze mi tętno jak przyjdzie mi jakaś myśl do głowy. To wtedy zamiast za tym podążać staram się robić coś innego. Ale gdzieś we mnie jest wiara w tą lękową myślWiem, że to wiara nerwicowa... Na obecnym etapie nie moge na razie uwierzyć, że jest inaczej, prawda? To przychodzi wraz z akceptacją, tak? Czyli jeżeli się czegoś boję, to muszę dialogować, ingorować, nie analizować, akceptować i z CZASEM dopiero moja wiara będzie mniejsza w tą lękową myśl?
Niestety, kontrola cały czas działa. I nawet jak staram się wdrażać w życie porady z forum/terapii to zastanawiam się czy w ogóle robię to dobrze? Mam powiedzieć sobie, robię jak umiem? Postawa przyjacielska itd? Bo chęć sprawdzenia tego, że robię dobrze to nic innego jak nerwicowa kontrola. Ale chyba każdy chce widzieć jakiś postęp i zastanawia się czy zadanie które wykonuje, robi dobrze? A to przecież zadanie, od którego zależy moje... życie?
Do tego zastanawia mnie - jeżeli czuję lęk przed pracą (w sesnie zarobkowym) i tym jak źle się w niej czuję... Czyli mam lęk przed lękiem - to czy mogę się poczuć dobrze poza pracą i pokonać lęk przed lękiem nie pokonując lęku w pracy?
Tzn, mi się wydaje, że nie poczuję się znacznie lepiej w czasie poza pracą jeżeli nie pozwolę sobie na uporanie się i akceptację tego co przeżywam w pracy? Ciągle nie pozwalam sobie na pełen relaks poza pracą bo wiem, że musze tam wrócić i będę się źle czuł. Mam wrażenie, że poczuję się dopiero swobodniej poza pracą, gdy w pracy też się tak poczuję. Czy to tak nie działa? Przestanę oczuwam lęk przed lękiem gdy naucze się, że rzeczy które mnie potraktowały strachem nie są w rzeczywistości takie straszne? Jakie macie opinie na ten temat?
Wybaczcie długi wpis...![]()
Atakow paniki nie mam juz. Mialam tylko raz na poczatku od czego to sie zaczelo. Psychiatra u ktorej bylam radzila mi zeby wtedy skupic sie na tym co sie dzieje w danym momencue z cialem. Np. mialam mokre dlonie to mowilam ok mam mokre dlonie , robi mi się gorąco, wlosy mi drętwiejakatarina666 pisze: ↑3 stycznia 2018, o 08:54Jagoda a jak sobie radzisz jak masz silny atak paniki ??
zeby cos wdrazac trzeba jako tako sie trzymac na nogach.obecne objawy nie pozwalaja na wiele.to nie tak ze nie chce wziąc odpowiedzialnosci za siebie.samoleczenie zwykle konczylo sie zle dla mnie.musi byc zarowno wlasna praca jak i pomoc terapeuty.zwlaszcza gdy zaburzenia trwaja polowę zycia.bez terapeuty w moim przypadku to jak chodzenie po ciemnej jaskini bez pochodnipannaewa pisze: ↑4 stycznia 2018, o 20:40Teraz tylko wdrażać to, czego nauczyłeś się na terapii plus wiedza, rady i wskazówki z forum. Czyli wziąć całą odpowiedzialność za wyjście z zaburzenia na siebie i działać. Jeżeli zaraz po zakończeniu terapii, jedyna opcja jaką widzisz to kolejna terapia, to trochę tak jakbyś szukał pomocy tylko na zewnątrz, a w nerwicy to nie działa, tylko Ty sam możesz to 'wyleczyć':)sebastian86 pisze: ↑4 stycznia 2018, o 19:10zakonczylem prawie dwuletnią terapię...i nie wiem co dalej...jedyną opcja w moim malym miescie jest powrot do poprzedniej mojej terapeutki z ktora juz mialem dluga terapie...dolujace ze wciaz mimo konczenia roznych terapi nadal nie umiem wyrwac sie z tej czarnej dziury...
Czekanie na moment, kiedy objawy i samopoczucie będą takie jakbyśmy sobie życzyli, żeby zacząć coś robić z zaburzeniem, to według mnie, też odsuwanie od siebie odpowiedzialności za wyjście z zaburzenia. Raczej większość ludzi z forum zaczynała działać, jak to określiłeś nie trzymając się na nogach i z milionem objawów. Nikt nie każe Ci robić nie wiadomo czego, ale małymi kroczkami tyle na ile stać Cię w tym momencie.sebastian86 pisze: ↑5 stycznia 2018, o 21:30zeby cos wdrazac trzeba jako tako sie trzymac na nogach.obecne objawy nie pozwalaja na wiele.to nie tak ze nie chce wziąc odpowiedzialnosci za siebie.samoleczenie zwykle konczylo sie zle dla mnie.musi byc zarowno wlasna praca jak i pomoc terapeuty.zwlaszcza gdy zaburzenia trwaja polowę zycia.bez terapeuty w moim przypadku to jak chodzenie po ciemnej jaskini bez pochodnipannaewa pisze: ↑4 stycznia 2018, o 20:40Teraz tylko wdrażać to, czego nauczyłeś się na terapii plus wiedza, rady i wskazówki z forum. Czyli wziąć całą odpowiedzialność za wyjście z zaburzenia na siebie i działać. Jeżeli zaraz po zakończeniu terapii, jedyna opcja jaką widzisz to kolejna terapia, to trochę tak jakbyś szukał pomocy tylko na zewnątrz, a w nerwicy to nie działa, tylko Ty sam możesz to 'wyleczyć':)sebastian86 pisze: ↑4 stycznia 2018, o 19:10zakonczylem prawie dwuletnią terapię...i nie wiem co dalej...jedyną opcja w moim malym miescie jest powrot do poprzedniej mojej terapeutki z ktora juz mialem dluga terapie...dolujace ze wciaz mimo konczenia roznych terapi nadal nie umiem wyrwac sie z tej czarnej dziury...
nie mowie ze te samopoczucie musi byc jakies bardzo dobre ale chodzi o taki stan gdzie jest sie w stanie pracowac.zakonczylem terapie bo juz nie dawala mi za wiele.wynioslem wieksza wiare w swoja osobe ale objawowo to nie poprawilo sie.pannaewa pisze: ↑5 stycznia 2018, o 21:55Czekanie na moment, kiedy objawy i samopoczucie będą takie jakbyśmy sobie życzyli, żeby zacząć coś robić z zaburzeniem, to według mnie, też odsuwanie od siebie odpowiedzialności za wyjście z zaburzenia. Raczej większość ludzi z forum zaczynała działać, jak to określiłeś nie trzymając się na nogach i z milionem objawów. Nikt nie każe Ci robić nie wiadomo czego, ale małymi kroczkami tyle na ile stać Cię w tym momencie.sebastian86 pisze: ↑5 stycznia 2018, o 21:30zeby cos wdrazac trzeba jako tako sie trzymac na nogach.obecne objawy nie pozwalaja na wiele.to nie tak ze nie chce wziąc odpowiedzialnosci za siebie.samoleczenie zwykle konczylo sie zle dla mnie.musi byc zarowno wlasna praca jak i pomoc terapeuty.zwlaszcza gdy zaburzenia trwaja polowę zycia.bez terapeuty w moim przypadku to jak chodzenie po ciemnej jaskini bez pochodnipannaewa pisze: ↑4 stycznia 2018, o 20:40
Teraz tylko wdrażać to, czego nauczyłeś się na terapii plus wiedza, rady i wskazówki z forum. Czyli wziąć całą odpowiedzialność za wyjście z zaburzenia na siebie i działać. Jeżeli zaraz po zakończeniu terapii, jedyna opcja jaką widzisz to kolejna terapia, to trochę tak jakbyś szukał pomocy tylko na zewnątrz, a w nerwicy to nie działa, tylko Ty sam możesz to 'wyleczyć':)
A dlaczego zakończyłeś terapię, skoro ciągle nie czujesz się pewnie? I co z terapii wyniosłeś, nad czym pracowałeś, co się zmieniło, co Ci dała?