Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

wszystko zaczyna się w domu

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

25 marca 2016, o 11:45

Witajcie zaburzeni/odburzeni! :)
Dzisiaj chciałabym przedstawić wam kolejną lekcje/przemyślenia, które wyniosłam i wynosze dalej z nerwicy i miało to wpływ na moje zdrowienie.Oczywiście na początek dodam to jest wyłącznie moja opinia.
Dzisiaj chciałabym poruszyć temat rodziny i jej wpływ na kształtowanie się nerwicy, a może nawet jej dalszy rozkwit. Z tego co wiem z badań mojej kuzynki (psycholożki), książek i innych źródeł dowiedziałam się, ale myślę, że i wy to podejrzewacie jest znikomy procent ludzi mających idealne dzieciństwo w 100% Do czego zmierzam? Tymi danymi chciałabym przedstawić mały mój wstęp do problemów w rodzinie.Nie będę tu pisać o tematach typu alkohol,bicie, molestowanie, bo te tematy mnie nie dotyczą więc nawet nie powinnam się na ich temat wypowiadać.
Chodzi mi dokładnie o wzorce i środowisko które ma wpływ na nasze dalsze życie.Niestety z pierwszym oddechem nie decydujemy jeszcze o swoim życiu, ale jesteśmy pod opieką naszych opiekunów.Przechodząc do sedna. To oni kształtują i mają wpływ na nasz charakter i na nasze zachowanie w dalszym życiu i czasami nawet na decyzje jakie podejmujemy.A niestety sami nie są idealni. Opiekunowie często sami mają/mieli problemy/konflikty wewnętrzne w przeszłości, które teraz mogą się odbić na ich potomstwie i często właśnie się odbijają.Niestety wszyscy żyjemy teraz w ciągłym stresie i ten problem będzie narastał, bo nie jest on rzadkością.Myślę, że nie ma idealnych opiekunów, którzy nie mieli by chociaż ryski w swojej psychice.Ale nie chodzi mi tu o wybielanie kogokolwiek, tylko może raczej o zrozumienie na początek drugiej strony i spojrzenie na to realistycznie.
Na początku mojej przygody z forum,ale i psychologami/terapeutami.Zawsze stawałam murem za swoimi opiekunami i za dzieciństwem jakie mi zapewnili.W tym momencie również powiem że było bardzo dobre, ale już nie doskonałe, kiedy szerzej na to spojrzałam. Pamiętam jak byłam u psycholożki i to ona wyłapała problem charakteru moich rodziców, który mnie ukształtował.Niestety jak helpmi w jednym z wątków zauważył nie byłam gotowa na tego typu dyskusje.Na ten atak na moich opiekunów. Szczególnie że zawsze przedstawiali się jako osoby idealne i bez skazy.I tak miałam to wbite.Trudno mi było to zrozumieć u psychologa, dlatego zrozumiałam po części to jako atak na mnie i na nich ( nie jest to w żadnym wypadku tłumaczenie się z wcześniejszego wątku) więc z tego powodu jak i wielu innych co nie będę ponownie rozwijała i próbowała wytłumaczyć zrezygnowałam z tych usług. Jednak po takim czasie dzięki forum i swoim przemyśleniom zauważyłam sens tamtej rozmowy z tą panią. Moi rodzice mają za sobą trudną przeszłość, która teraz odbija się na mnie.Kiedyś nie rozumiałam ich zachowania, ale teraz im współczuje szczególnie swojej matce.Oni sami nie rozumieją schematów jakie je ukształtowały, bo kiedyś temat psychiki nie był taki istotny szczególnie na wsi.Nie było tak prostego dostepu do informacji i w tym momencie ich świadomość się zmniejszała.
My mamy na to szanse, nie tylko młodzi, ale wszyscy młodzi ,starzy dzięki np temu forum.Kiedy człowiek szerzej otworzy oczy (do czego właśnie nie jest potrzebny psycholog) może zrozumieć wiele prawd o sobie i o rodzinie.Ja zauważyłam te prawdy kiedy zaczęłam być "wybuchowa" o pierdoły w stosunku do moich rówieśników i nie tylko.Ujrzałam pewien schemat, który jest u mojej matki.Przyjęcie zachowań agresji, lęku itp.
Myślę, że młodzi kiedy szybko dojrzą ten problem mają większą szanse to zmienić, bo po swoich rodzicach widzę, iż nie chcą oni zmian i ich zachowanie w żadnym wypadku nie odbiega od normy.Ogólnie zazwyczaj starsze osoby nie będzie chciały posłuchać i może nawet przyjąć uwag od osoby młodszej, bo przyjęło się że młodsi nic nie przeżyli i nic o życiu nie wiedzą. To takie było wtrącenie z tymi młodymi ;)
1.Wracając do tematu, podczas nerwicy wyłapywałam i wyłapuje dalej zachowania, które nabyłam i staram się je zmienić. To nie jest łatwe, ale da się to zrobić.Są to często bardzo zakorzenione nawyki, któremu samemu ciężko odkryć, a co dopiero zmienić.Jednak wszystko można zmienić, zrobić samemu (co było meritum poprzedniego wątku) ale nie trzeba po to są też psychologowie.
2.Również kolejną lekcja moją jaką wyniosłam jest dalszy wpływ środowiska, rodziców na dalsze nasze życie.I tu faktycznie całkowicie możemy być panem w swoim domu.Wiele osób będzie miało tu ciężko, bo niestety często młodzi ludzie do serca biorą sobie słowa najbliższych co mogą oni wykorzystać. Na przykład wyzywając.Dla młodego człowieka to jest wielki cios i nawet dla dorosłego Np w pracy.Tutaj jedynie co możemy zrobić poza ucieczką, co nie zawsze wszystko załatwia możemy spróbować zrozumieć drugą stronę, która próbuje coś osiągnąć stosując przemoc psychiczną.A następnie przyjąć do tego odpowiednią postawę.Te wyzwiska powinny być taka piłęczką a my ścianą ktoś rzuca w ścianę piłeczką, a ona tylko się odbija.Większość wyzwisk, obelg nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. One nie są najczęściej prawdą i to należy zrozumieć. Są to słowa wypowiedzenie w przypływie negatywnych emocji, które akurat niestety są kierowane w Twoim kierunku.Nie należy ich brać do siebie, bo jeśli np rodzic, pracodawca chce czegoś ci nauczyć coś powiedzieć, nie powinien robić tego krzykiem i wyzwiskami.To oznacza jedynie, iż ta osoba sama ma jakieś problemy i nie umie inaczej/nie chce.Oczywiście nie idźmy w skrajności typu podniesiony głos albo kłótnia raz na jakiś czas co jest normalne.
Podsumowując wszyscy jesteśmy ludźmi i zrozumienie strony , która sprawia nam np ból psychiczny może ułatwić nam zmianę podejścia do problemu.Oraz również schematy naszych zachowań, które są negatywne sami na tyle jesteśmy rozumni i możemy je dostrzec (ale nie musimy sami ;) ) i nawet zmienić.Środowisko w młodości nas ukształtowało, ale my mamy wpływ jak będzie to wyglądało dalej.
Większość moich przemyśleń bazuje na artykułach adminów tylko przedstawione są moim słowami :)
Przy okazji chciałabym złozyc wszystkim forumowiczom najserdeczniejsze życzenia i życzyć spokojnych, radosnych Wielkanocnych Świąt :)
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
kucyki46
Gość

25 marca 2016, o 12:50

Jak przedstawiłaś, opiekunowie w ogromnym stopniu kształtują nie tylko charakter, ale i całą osobę. (nawiasem mówiąc PRZERĄBANE kiedy są to tzw. ludzie bez skazy, którzy nie potrafią nigdy przyznać się do błędu i pielęgnują w dziecku ten sam nawyk - a jak wiadomo błądzić jest rzeczą ludzką :) ) Najgorsze błędy zaś to zaprogramowanie ''malucha'' na krytykanctwo i ciągłe podcinanie skrzydeł (lub inaczej mówiąc - brak wsparcia). http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/o ... dziny.html podpinam, dość istotny artykuł na ten temat.

-- 25 marca 2016, o 12:50 --
https://www.youtube.com/watch?v=uju7zWYIXMM Jeszcze coś ku pokrzepieniu serc!! (z 2003 r. )
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

25 marca 2016, o 18:54

Gratuluję przemysleń :) Takie rzeczy są na tym forum zawsze przydatne :) Kazde przemyślenie do kogoś może trafić :)

Również spokojnych świąt życzę! :*
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

26 marca 2016, o 18:00

Kucyki ma racje, duży problem jak rodzice większość zycia odgrywają takich bez skazy. Moja mama taka jest, nigdy nikogo nie przeprasza, ani taty ani nas, swoich dzieci nie przepraszala. Do tego jest bardzo wymagajaca wobec siebie i innych. Mieszanka wybuchowa. Bardzo szybko podnosi glos, irytuje sie i wpada w złość. Ja wiem, ze mam nad czym pracować.
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

6 kwietnia 2016, o 13:50

Wszystkie te zależności miałam przyjemność odczuć na samej sobie. Moja mama z kolei jest osobą bardzo mocno manifestującą swoje zdanie, jej zdaniem jedynie słuszne. Argumentuje to tym, że ona wie jak żyć, bo żyje według przykazań Bożych i mam się jej słuchać, bo w innym wypadku zmarnuje sobie życie :) Ta relacja wyglądała tak od zawsze. Albo się kochamy, albo nienawidzimy - kochamy się wtedy, kiedy przyznam jej rację oczywiście, a wtedy traktuje mnie jako syna marnotrawnego, który "w końcu zmądrzał". Ja jako człowiek rozumny, staram się z niego korzystać (z rozumu), wątpić, rozmyślać i tak dalej (nie tylko na tematy egzystencjalne), jednak zawsze kończyło się to awanturą w domu, nierzadko płaczem i wpędzaniem w poczucie winy. Poskutkowało to tym, że nie potrafię być sobą we własnym domu. Lepiej czuję się pośród rodzin moich przyjaciół, gdzie ludzie mnie słuchają i potrafią dyskutować, a nikt nie stwierdzi, że filozofuję :P co bardzo często słyszę od swoich. Przy wejściu w dorosłe życie dostałam nerwicą "jak w ryj". Chyba dobrze, że to w końcu zauważyłam, ale nie za bardzo wiem z jakiej strony to ugryźć. Póki co nie potrafię nabrać "dystansu" i bardzo mnie uwiera taka relacja z rodziną.
kucyki46
Gość

6 kwietnia 2016, o 13:57

Jajko - "filozofujesz" zwykle mówią apodyktyczni, którzy nie potrafią nic powiedzieć, czyli przedstawić kontrargumentów, a na tym właśnie opiera się dyskusja. Dlatego chcą Ci umniejszyć. A to wszystko opisał Jay Carter - "Wredni ludzie" Trzymaj się!
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

6 kwietnia 2016, o 16:45

Dzięki, jednak trudno mi też uwierzyć w to, że wlasna rodzina chce mi celowo i z premedytacją umniejszyć czy sprawić mi przykrość. :D Może mama zachowuje się tak z troski(?), bo inaczej po prostu nie umie? Tak samo jak pisze Paulina, moje dzieciństwo też nie było jakieś przerąbane. Nikt mnie nie bił, nie głodził i tak dalej, jednak wychowywana byłam baaaaardzo stresowo. Zastanawiam się tylko, jak to jest możliwe, że między dzieckiem a rodzicami jest taka różnica i przepaść w rozumowaniu? Ja odkąd pamiętam, mam poczucie, że oni kompletnie mnie nie rozumieją, zupełnie inny "vibe". I przez to mnie mimowolnie trochę dyskryminują :) szczególnie na tle rodzeństwa, które NA SZCZĘŚCIE spełnia ich oczekiwania. To przykre, ale za największy błąd jaki ostatnio popełniłam to była decyzja o podzieleniu się z Mamą moimi problemami nerwicowymi.
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

6 kwietnia 2016, o 17:14

Hej jajko :) Jak sama wspomniałaś twoje wychowanie było stresowe.Tak jak wczesniej wspomniałam możesz spróbowac zrozumieć sytuacje swojej mamy i to ci naprawdę moze pomóc.Jeśli spojrzymy na druga stronę i powody ich ataków na nasza osobe łatwiej moim zdaniem będzie nam zrozumieć i nabrać do tego dystansu.Kiedy nie znamy powodów odbieramy te ataki bardziej osobiściie, ze my jesteśmy źli lub ciągle robimy coś źle.Jeśli jednak zauwazymy, ze druga strona zachowuje sie tak bo np sama miała stresowe wychowanie łatwiej będzie to wszystko zrozumieć i Tobie będzie lżej.Nie karze ci od razu wertować przeszłości swoich opiekunów, ale sama mozesz wykazać sie dojrzałością i porozmawiać z mamą czy nie ma akurat jakiś problemów.Dorosli są czasami jeszcze gorzej w sobie zamknięci niz nie jeden nastolatek, a problem moze byc głęboko ukryty dlatego i w tym wypadku lepiej tą rozmowe zaczynać powoli i delikatnie.
Chcąc nie chcąc to nasza rodzina wiec jesli jest mozliwosc jakakolwiek załagodzić dane spory powinniśmy to zrobić.
Akurat problem w nieporozumieniu z rodzicami, bo oni nadają na innych "falach" jest dosyć obszerny ;) Tak samo rowniez czesto spełnić ich ambtne wymagania jakie stawiają wiec lepiej po prostu się starac, anie robić coś ponad swoje siły, by zadowolić osobe 3, bo przez to jedynie moga powstac konflikty wewnętrzne.
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

6 kwietnia 2016, o 17:31

jajko pisze:Dzięki, jednak trudno mi też uwierzyć w to, że wlasna rodzina chce mi celowo i z premedytacją umniejszyć czy sprawić mi przykrość. :D Może mama zachowuje się tak z troski(?), bo inaczej po prostu nie umie? Tak samo jak pisze Paulina, moje dzieciństwo też nie było jakieś przerąbane. Nikt mnie nie bił, nie głodził i tak dalej, jednak wychowywana byłam baaaaardzo stresowo. Zastanawiam się tylko, jak to jest możliwe, że między dzieckiem a rodzicami jest taka różnica i przepaść w rozumowaniu? Ja odkąd pamiętam, mam poczucie, że oni kompletnie mnie nie rozumieją, zupełnie inny "vibe". I przez to mnie mimowolnie trochę dyskryminują :) szczególnie na tle rodzeństwa, które NA SZCZĘŚCIE spełnia ich oczekiwania. To przykre, ale za największy błąd jaki ostatnio popełniłam to była decyzja o podzieleniu się z Mamą moimi problemami nerwicowymi.
jajko, jakbym czytała o mojej mamie. Niestety takie osoby nie wiedzą, że swoją nachalnością I takim podejściem mega krytycznym wyrządzają dziecku dużą szkodę, bo nie zostawiają mu żadnej przestrzeni dla niego samego. Przykre, ale prawdziwe. Dopiero na terapii dostrzegam co to znaczy prawdziwa wolność I dawanie drugiej osobie prawa wyboru. Ja przez moją matkę czułam się zawsze niezrozumiana - podobnie jak Ty. Ja znalazłam swoją miłość życia I chciałam uciec z tego domu - mimo, że mnie nie głodzono, nie bito. Niestety psychika każdego człowieka to skarb, a jeśli się ją miętoli za młodu według swojej miary to potem tylko wióry zostają.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że takie osoby jak nasze mamy - osoby wierzące - wypaczają cały sens wiary katolickiej. Przez to wiara kojarzy się raczej z systemem nakazów I zakazów niż miłością drugiego człowieka. I te osoby kompletnie tego nie widzą - myślą, że wypełniając wszystkie przykazania zbawią się. Fajnie, tylko gdzie w tym wszystkim jest drugi człowiek? Gdzie miłość bliźniego, bez względu na wszystko?

jajko, moja mama jest I była identyczna - albo wypełniam jej wole I wtedy jestem kochanym dzieckiem albo jest nienawiść I brak relacji. Nie ma w ogóle środka. To straszne jak takie nastawienie do własnego dziecka niszczy jego psychikę.

U mnie przychodzi jednak taki czas, że zaczynam na to patrzeć, że oni - rodzice też byli nieźle skrzywieni I robili to nieświadomie. Dużo złości wobec nich wylałam na nich na terapii. Zaczęłam też stawiać granice. Nie staram się już być przymilną, układną córeczką tylko sobą. A to już ich brocha czy mnie zaakceptują, czy nie. Odkąd zaczęłam tak do tematu podchodzić - przestać zabiegać o ich ciągłe uznanie - to jakby się lepiej czuję sama z sobą. Widzę, że bez nich potrafię sobie poradzić I funkcjonować. Polecam Ci takie nastawienie z całego serca.
kucyki46
Gość

6 kwietnia 2016, o 17:33

jajko pisze:Dzięki, jednak trudno mi też uwierzyć w to, że wlasna rodzina chce mi celowo i z premedytacją umniejszyć czy sprawić mi przykrość. :D
Nie sądzę, aby tak było. Tytuł tej książki tylko tak poważnie brzmi :) W istocie umniejszaczem bywa każdy z nas (najczęsciej nieświadomie). Chodzi o to, że ludzie lubią mieć poczucie wyższości, to przyjemnie łechce ich ego i daje poczucie komfortu podczas rozmowy. To czesto ma miejsce właśnie w takich relacjach rodzic-dziecko, gdzie jedna strona jest jakby z góry podporzadkowana. O zdrowym budowaniu poczucia wartości, jesli masz ochotę poczytać, pisalismy tu mowic-czy-nie-mowic-natretne-mysli-o-ro ... t8339.html
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

6 kwietnia 2016, o 17:36

Powinnaś przede wszystkim zadbać o swoje poczucie :) Ja jednak radze próbowac to wszystko załatwić na neutralnym gruncie i nie próbowac odwetu i wylewać swoich negatywnych emocji na opiekunów, bo to stworzy kolejne zamknięte koło.Próboa zrozumienia 2 strony moze naprawde wiele dać i nie trzeba sie od niej oddzielać.
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

6 kwietnia 2016, o 17:54

jajko pisze:Wszystkie te zależności miałam przyjemność odczuć na samej sobie. Moja mama z kolei jest osobą bardzo mocno manifestującą swoje zdanie, jej zdaniem jedynie słuszne. Argumentuje to tym, że ona wie jak żyć, bo żyje według przykazań Bożych i mam się jej słuchać, bo w innym wypadku zmarnuje sobie życie :) Ta relacja wyglądała tak od zawsze. Albo się kochamy, albo nienawidzimy - kochamy się wtedy, kiedy przyznam jej rację oczywiście, a wtedy traktuje mnie jako syna marnotrawnego, który "w końcu zmądrzał". Ja jako człowiek rozumny, staram się z niego korzystać (z rozumu), wątpić, rozmyślać i tak dalej (nie tylko na tematy egzystencjalne), jednak zawsze kończyło się to awanturą w domu, nierzadko płaczem i wpędzaniem w poczucie winy. Poskutkowało to tym, że nie potrafię być sobą we własnym domu. Lepiej czuję się pośród rodzin moich przyjaciół, gdzie ludzie mnie słuchają i potrafią dyskutować, a nikt nie stwierdzi, że filozofuję :P co bardzo często słyszę od swoich. Przy wejściu w dorosłe życie dostałam nerwicą "jak w ryj". Chyba dobrze, że to w końcu zauważyłam, ale nie za bardzo wiem z jakiej strony to ugryźć. Póki co nie potrafię nabrać "dystansu" i bardzo mnie uwiera taka relacja z rodziną.
Rozumiem, że Twoja mama to gorliwa katoliczka?
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
kucyki46
Gość

6 kwietnia 2016, o 18:29

Olalala pisze: U mnie przychodzi jednak taki czas, że zaczynam na to patrzeć, że oni - rodzice też byli nieźle skrzywieni I robili to nieświadomie. Dużo złości wobec nich wylałam na nich na terapii. Zaczęłam też stawiać granice. Nie staram się już być przymilną, układną córeczką tylko sobą. A to już ich brocha czy mnie zaakceptują, czy nie. Odkąd zaczęłam tak do tematu podchodzić - przestać zabiegać o ich ciągłe uznanie - to jakby się lepiej czuję sama z sobą. Widzę, że bez nich potrafię sobie poradzić I funkcjonować. Polecam Ci takie nastawienie z całego serca.
No właśnie. Dobrze zrozumieć gdzie tkwi istota problemu. Nikt nie mówi o zrywaniu kontaktu, czy tym podobne. Wręcz przeciwnie - odpowiednim podejściem, przy zachowaniu SUWERENA i ASERTYWNOSCI można zmieniać również postawę drugiej strony. Najwiekszy problem to jest zmiana w podświadomości. Archetyp dziecka strachliwego-podwładnego musi zostać przemieniony.
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

6 kwietnia 2016, o 18:49

Jerry pisze: Rozumiem, że Twoja mama to gorliwa katoliczka?
Oj, bardzo :P większość problemów między nami było spowodowane różnicą zdań właśnie w tej sferze. Czasami mam wrażenie że mnie wychowywał ksiądz a nie Mama :DD śmieję się, no ale taka prawda, ja tego nie czułam nigdy jakoś specjalnie no i w tym momencie następował impas. Najśmieszniejsze jest to, że Ona żyje tym tak bardzo, że nie ma świeckości w rozmowach. Każdy najgłupszy temat może się skończyć głoszeniem biblijnych frazesów. Tego już się słuchać nie da niestety. Ma ogromny problem z zaakceptowaniem mojej wizji i mówi o tym otwarcie. Mam wrażenie, że cały czas chce mnie wychowywać no ale jest już trochę za późno. Żeby była jasność, ja nie mam problemu z tym, że ma taka filozofię według której żyje - ok, każdy ma do tego prawo. O tyle o ile nie wpływałoby to na nasze relacje i na mnie samą to nie byłoby tematu. Raz na jakiś czas przyjezdzam do domu w odwiedziny (mieszkam za granicą) i pierwsze pytanie to kiedy ślub i czy chodzę do kościoła. :roll: Pamiętam taką sytuację z dzieciństwa, kiedy obraziła się na mnie bo nie poszłam w niedzielę do spowiedzi :DD no kumacie temat? Już nie wspomnie o tym, że moja nerwica to nie nerwica i lepiej isc do księdza zamiast do psychiatry. No. ;col
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

6 kwietnia 2016, o 19:28

To niestety jest powszechny problem u ludzi religijnie nadgorliwych. Tzn. są takie, które zachowują pozory tolerancji i mają w sobie nieco delikatności, ale jednak fundamentalizm pozostaje fundamentalizmem. Prawdopodobnie nic już z tym zrobić się nie da, chyba że sam papież albo przynajmniej arcybiskup powie Twojej mamie, że ma zmienić podejście względem Ciebie. Czasem i to nie pomaga jeśli człowiek tyle lat przeżył w okowach nakazów i zakazów swojej religii.
Także najlepsze co możesz zrobić (jeżeli nie chcesz zrywać czy ograniczać kontaktu z matką, co jest może i hardkorowe, ale niektórym służy) to zbudować w sobie obojętność. To nie jest łatwe bo każde jej podważanie Twojej życiowej drogi traktujesz jako atak na siebie. Słusznie zresztą, chociaż matka nie robi tego celowo. Poziom zrozumienia dla dróg życiowych innych niż jej własna jest po prostu zerowy :) Dlatego najlepiej zadziała budowanie w sobie wysokiego poziomu wyjebania na takie ględzenie.
Spróbuj przed przyjazdem do mamy np. przegadać to sama z sobą. Wciel się w dwie role. Bądź jednocześnie sobą i swoją mamą. Wiesz jaką ona ma perspektywę więc nie powinnaś mieć trudności. To tak jak z występem na szkolnym przedstawieniu - dobrze wcześniej pogadać do lustra. Może w ten sposób zaimpregnujesz się na to gadanie o ślubie, grzechach i innych takich. Wchodząc w jej rolę powinno być Ci łatwiej.
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
ODPOWIEDZ