Moim aktualnym problemem są nieustanne myśli o ... potrzebnie rozmawiania.
Mam ostatnio ciężki czas, w poniedziałek idę do nowej, w zasadzie pierwszej poważnej, pracy. Jest związana z moim kierunkiem studiów, dla mnie interesująca, niedaleko domu. Ogólnie dużo pozytywów.
Jednak lękowe myśli potrafią mi wszystko przyciemnić. Martwię się tym, że nie będę mógł wydusić z siebie słowa przy innych ludziach, szczególnie tych nowych z pracy.
Zauważyłem, że automatycznie oceniam swoje słowa, gdy z kimś rozmawiam. Nawet z bliskimi. Wtedy zastanawiam się, czy mówię interesująco, czy z sensem. Jest to męczące na dłuższą metę i zaczynam tracić przyjemność z rozmów. I tak koło się zamyka, bo w końcu dochodzi do tego czego się boję

Dalej to idzie w kolejne myśli: nigdy już nie będę w stanie porozmawiać na luzie, zostanę sam itd.
W przeszłości zdarzało mi się zaciąć, albo próbowałem mówić i starać się zainteresować kogoś na siłę, co męczyło mnie jeszcze bardziej i zawsze doprowadzało do ataków paniki i ogólnego podłamania. Wtedy także wycofywałem sięz życia publicznego, żeby uchronić się przed lękiem.
Jednak podczas ostatniego roku zrobiłem spore postępy i te myśli zniknęły. Zauważyłem, że jeśli nie próbuję zgadywać co kto o mnie myśli i sam siebie też nie kontroluję, to potrafię odczuwać wielką przyjemność z przebywania z ludźmi. Najczęściej jednak sprawy dotyczyły krótkich momentów czy kilkudniowych wypadów. Teraz, w pracy, czeka mnie codzienna konfrontacja.
Oczywiście wiem, rozumiem, zdaję sobie sprawę, że to tylko myśli. To nie rzeczywiste "zagrożenie". Jednak napięcie nie pozwala mi o tym zapomnieć. Myśli dotyczą tego co dla mnie bardzo ważne, kiedyś miałem przygodę z myślami o Bogu i istnieniu i poradziłem sobie.
Oczywiście temat myśli łączy się z fobią społeczną, obawą przed odrzuceniem i oceną.
Od najmłodszych lat zawsze ktoś (także w rodzinie) powodował u mnie poczucie, że jeśli mało mówię albo milczę, to jest ze mną coś nie w porządku. I tak wzrastałem z tym poczuciem przez lata. Wielkim lękiem napawa mnie myśl, że ktoś znów mi powie: "Dlaczego się nie odzywasz?", "Dlaczego on nic nie mówi? Ma jakieś problemy z wysławianiem się?". To brzmi dla mnie jak jakiś wyrok...
I tak walczę z lękiem, wróciły objawy, ciężkie noce. Zacząłem od nowa czytać o myślach lękowych.
Może ktoś z Was miał podobny problem i poradził sobie z nim? Ciężko mi też na ten moment ułożyć jakieś wewnętrzny dialog, który by mi pomógł czy wyśmiewał mój lęk.
Będę wdzięczny za każdą poradę!
Pozdrawiam
