Witajcie.

To takie nieco spóźnione powitanie, ponieważ zarejestrowałem się tu przeszło 1,5 roku temu, chcąc dowiedzieć się, ile czasu jeden z użytkowników forum poświęcił na odburzanie. Odpowiedzi nie otrzymałem, ale przekonałem się, że jest to proces dłuższy niż przypuszczałem.
Zabawne jest to, że skonfrontowałem się już (niekiedy wielokrotnie) z moimi lękami i behawioralnie bardzo dobrze daję sobie z nimi radę. Przemawiam publicznie (przed kilkudziesięcioosobowym gronem), ogarniam zagraniczne wyjazdy połączone z komunikacją po angielsku, koordynuje projekty w mojej firmie i potrafię też zaznaczyć, czego potrzebuję, na kiedy itp. oraz wyjaśniam sporne sytuacje. Do tego zmierzyłem się ze swoimi homoseksualnymi lękami i lękiem przed odrzuceniem w relacji, zaznaczając zdrowe granice innym ludziom.
Cóż, to wszystko wygląda pięknie, tyle że cały czas towarzyszy mi lęk, który sprawia, że czuję się tak, jakbym to wszystko, co wymieniłem, robił pierwszy raz. A robiłem już dziesiątki i setki, bo działanie stało się kompulsją na moje obsesje. Latami zmagam się z myślami, nie mogąc osiągnąć spokoju. Przez te dziwne wyobrażenia prawie nie zniszczyłem fajnej, dobrze zapowiadającej się relacji z dziewczyną. ;/
Przychodzę tutaj, aby - zanim zrobię coś głupiego - przeczytać, że myśli potrafią nieźle namieszać w głowie. No i słucham DivoVica - tym razem dając sobie więcej czasu na przyswojenie nowych sposobów radzenia sobie z tym, co we mnie jest.
P.S. Pozwolenie, aby lęk przepływał, jednak nie zabija.
