Najgorsze to, że psychicznie jestem pełen lęków, zawiodłem po całości drugą osobę. Oszukałem. Jak iść dalej wiedząc, do czego się doprowadziło, co się zniszczyło. Dla paru chwil które nie są niczego warte.domek pisze: ↑4 października 2024, o 12:54Kilkanaście lat temu byłem chyba w jeszcze gorszej sytuacji niż ty. Tak jesteśmy różni, każdy przypadek jest indywidualny, więc w sumie trudno mówić że czyjaś sytuacja jest/była gorsza.Elmo94 pisze: ↑2 października 2024, o 16:29Witajcie. Wczorajszego dnia padł wyrok, zniszczyłem prawie 5 letni związek przez pornografie i masturbację.
Czekam na wypłatę żeby zapisać się do terapeuty, choć uważam z jednej strony, że nie ma już po co. Iść się leczyć, ale poco jak już nie mam na dzień dzisiejszy już nic. Prędzej ciągnie mnie w myśli, że powinienem zniknąć, uciec gdziekolwiek, nie widzę nadziei żadnej dla siebie. Było o co walczyć, a teraz? Teraz już pozamiatane. Czuję że nigdy nie umiałem żyć tak na prawdę. Patrzyłem zawsze na innych mężczyzn, chłopaków i widziałem że mają głowę na karku, potrafią być mężczyznami, mieć ikrę tak zwaną. A ja zawsze inny, jakbym nie był dorosłym.
Szczerze, jakby tylko uzależnienie od porno było problemem nie byłoby aż takiej tragedii. Ale moja sytuacja życiowa i materialna jest delikatnie mówiąc patowa. Duże długi, wielu komorników, dwie grzywny (wypadek przemęczenie za kierownicą) a psychicznie też okazuje się słabo jeśli chodzi o poczucie własnej wartości, swoją sprawczość. Uspilem swoją czujność a dziś już wróciły lęki, myśli samobójcze, myśli o cięciu się, by prędzej żyć jakiś czas ale skoro nie zawalczylem o siebie przez całe życie tak na prawdę, to teraz już się za to nie brać. Po prostu wegetować, w nic się nie angażować, pozostawić siebie - niech się dzieje. Zasłużyłem żeby się smażyć w piekle. Bo tak na prawdę oszukałem wszystkich których znam i którzy we mnie wierzyli. Nie wiem po co ten wywód, po prostu chciałem to z siebie wyrzucić. Może ktoś kto wpadnie na ten post zobaczy do czego może doprowadzić brak prawdziwego wzięcia swojej osoby we własne ręce i walki o siebie.
Wiem, że na dziś dzień lepiej by było dla partnerki żebym w ogóle się nie pojawił w Jej życiu. Nie że się boję, ale niepokój, strach i lęki czuję jak wysysają mnie od środka. Nie jestem godzien takiej osoby jaką była dla mnie partnerka. Nie ma nic gorszego niż zdrada. To zburzenie fundamentu. Powinienem zniknąć z Jej życia. W ogóle zniknąć. Bo ta prawda która mówi co zrobiłem rozbije każdego kto mi bliski. Wiara nie cofnie czasu, nie zagoi rany którą zadałem. Zdrada i zabicie zaufania to jak morderstwo, tyle że ktoś żyje dalej ale w środku ma nieuleczalną ranę. Za zabicie idzie się do więzienia. To takie morderstwo które nie jest ujęte w prawie karnym. Bo kara za to, jest to, że trzeba będzie z tym żyć.