Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Wątpisz co do swoich objawów? Dyskusja, opisy, wyjaśnianie.

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

3 kwietnia 2016, o 15:57

Witaj serdecznie na forum AnnaKatarzyna :)
Wydaje mi się, że miałam wtedy derealizację i depersonalizację, wcześniej nigdy czegoś takiego nie miałam. Mój głos wydawał mi się obcy, byłam cały czas w lęku, czasem miałam wręcz wrażenie że nie rozumiem co mówię, byłam przerażona, nie mogłam spać. Lekarz stwierdził u mnie OCD, biorę sertralinę, chodze na terapię, jest niby lepiej, ale pewien niepokój cały czas pozostał, nie potrafię porzucić kontroli, cały czas zastanawiam się jak się czuję, czy czuję się realnie, sprawdzam czy dobrze mówię… Cały czas się boję, że będę zdezorientowana, nie będę wiedziała gdzie jestem, kim jestem, albo że zapomnę słów i nie będę mogła się wypowiedzieć, albo nie będę rozumiała, co mówią inni.
Brzmi to jak opis derealizacji/depersonalizacji. Wiesz, pracując nad sobą musimy spodziewać się rezultatów stopniowo, zawsze jest jakiś progres, ale pewne rzeczy wymagają czasu i jest to naturalne, stąd jeszcze masz pewną listę rzeczy, z którymi dalej musisz się uporać. Porzucanie kontroli to bardzo częsta sprawa, z którą zmagają się zaburzeni. Pamiętaj, że żaden z tych stanów, w które popada się w zaburzeniu nie może zrobić Ci krzywdy, więc ja wiem, że to jest przerażające i niechciane uczucie bycia zdezorientowaną, albo pustki w głowie , ale pamiętaj, że to jest tylko tymczasowe zaburzenie, a więc zakłócenie normalnego funkcjonowania, a nie jakieś permanentne upośledzenie. Nerwica jest filtrem nałożonym na tzw. normalność, ale ten filtr w końcu zejdzie. :) Bądź dla siebie wyrozumiała na swojej drodze, jesteś przede wszystkim na swojej drodze do odburzenia, wkroczyłaś na tę ścieżkę i aktywnie się starasz, uwierz, że to jest już COŚ! :) Bierzesz byka za rogi.
Mam takie coś, że czasem jak widzę jakieś słowo napisane, albo jak ktoś mówi, albo nawet jak sama je wypowiem, to mam poczucie że to słowo jest dziwne… Nie umiem tego lepiej wytłumaczyć, to są takie zwykłe oczywiste słowa, np. łazienka, żarówka, warzywa, albo czasowniki: nasypać, posmarować. To nie jest tak, że ja nie pamiętam tych słów, czasem sama coś powiem a potem mam taką myśl, czy to naprawdę się tak nazywa? Czy ja to dobrze powiedziałam, odmieniłam? To jest takie uczucie dziwności, niepewności, że to słowo jest dziwne, dziwnie brzmi… Czy to też może być objaw derealizacji?
Czasem jest tak, że w zaburzeniu podważa się wszystko- to, co do tej pory wydawało sie oczywiste nagle jest jakieś dziwne, chce się jakby wszystko kwestionować. Tak jakby przyglądać się rzeczywistości na nowo i jej dziwić, ale przy tym z jakimś lękiem, który sprawia, że wszystko to odbywa się w atmosferze niepokoju.
Cały czas wkręcam sobie guza mózgu, albo jakąś inną chorobę. Czy ktoś też miał coś takiego?
To bardzo bardzo powszechny objaw. Osobom zaburzonym często wydaje się, że z jakiejś przyczyny nabawiły się większego prawdopodobieństwa śmiertelność i i zapadania na wszelkie możliwe choroby. Często ludzie szukają listy objawów najstraszniejszej choroby jaką tylko mogą sobie wyobrazić, a potem usiłują dopasować objawy, zupełnie niepotrzebnie... Bez względu na to czy jest się zaburzonym czy nie wcale nie ma się mniejszej lub większej szansy na to,by chorować.
Przez to boję się, że w końcu zapomnę słów. Mam też potrzebę sprawdzania wszystkiego, która jest godzina, jaki jest dzień, potrzebę kontrolowania tego co mówię, jak mówię, czy dobrze dobieram i odmieniam słowa. Jak zapomnę jakiegoś słowa, jakiejś nazwy, to od razu to sprawdzam, cały czas się boję że mam problem z pamięcią, chociaż obiektywnie wiem, że jak raz coś sprawdzę, to już potem to pamiętam, więc chyba jednak pamięć jest zachowana.
To jest obsesyjna potrzeba kontroli,również popularna w zaburzeniu. Chęć posiadania takiej centrali, która kontroluje całą rzeczywistość.
Jeśli chodzi o pamięć, to czasem w nerwicy zdarza się pustka w głowie, a wynika to z reakcji stresowej- odcięcia. Jednak nie jest to stan permanentny, a tym bardziej uszkodzenie pamięci, a jedynie takie zamglenie tymczasowe.
Mam jeszcze jedno pytanie: biorę sertralinę od 8 tygodni, od 10 dni jest na dawce150mg, oczywiście wszystko pod kontrolą lekarza, i mam wrażenie, że od kiedy zwiększyłam dawkę, to jest gorzej, mam bardziej nasilone lęki i potrzebę kontroli. Czy to w ogóle możliwe, żeby wzrost dawki spowodował pogorszenie? Czy może potrzeba czasu, żeby nastąpiła poprawa?
Jest możliwe. Czas jest zdecydowanie dobrą odpowiedzią moim zdaniem. Adaptacja do leków trwa jakiś czas i wszystko się może zdarzyć.Jeśli jest to bardzo uciążliwe warto też spytać lekarza prowadzącego. :) Pamiętaj też, że oprócz leków potrzebna jest też praca nad sobą, więc one mają funkcję wspierającą a nie terapeutyczną. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
agatauchna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 19 marca 2015, o 20:15

3 kwietnia 2016, o 17:33

Hej, Przechodze wlasnie nawrót nerwicy ale zaczelam tez watpic czy to na pewno nerwica... a wlasciwie, to noerwica sie odnowila, bo nie wiem czy nie powinnam sie martwic innymi objawami... A mianowicie... od jakiegos czasu boli mnie brzuch (nadbrzusze srodkowe i prawe) mam straszne przelewania w brzuchu, gazy idt. zawsze zwalalam to na nerwice i na przewlekły stres (bo żyje w przewlekłym stresie). Lekarz zawsze mowil, ze to żoladek dawal mi laki na kwas solny i na uspokojenie, bo oczywyscie mowil, ze mam nerwicowe objawy (inne tez mialam ale ten brzuch nawet kiedy inne mijaly pozostawal). Postanowilam zrobic USG i kolonoskopie oraz gastroskopie... okazalo sie, ze zoladek jest ok, nic sie zlego nie dzieje, jelito tez ok, poza zapaleniem odbyticy... podczas USG wyszla mi lekko powiekszona śledziona... Potem wymacałąm sobie powiekszone wezly chlonne na szyki i w pachwinach... Oczywiscie pojawila sie panika i stres podwojony (wczesniej mialam juz male objawy nerwicowe typu lek i zawroty glowy, czylam, że wraca do mnie... zmarł mi dziedek, mialam klopoty w związku itd. no a pozniej jak doszly te badania to juz w ogole). Kiedy dowiedzialam sie o powiekszonej śledzionie i weżłach to strasznie zaczelam sie bac nowotwórów, zaczęłam czytać, panikować, wszystko sprowadzalo się do myślenia tylko o tym. Kolejne wizyty ulekarzy mnie uspokoiły, uważają, ze są to węzły reaktywne i nie mam powodów się martwić, poza ty wszystkiw badania krwi są dobre. Pożniej była ta gastroskopie i kolonoskopia. uspokoiłam się kiedy lekarz powiedzial, że jest dobrze, poza tym jelitem, no ale to nic takiego strasznego i też nie powinnam panikowac. Wydawałoby się, ze powinnam się uspokoic ale po badaniach wrocily bole brzucha w gornej czesci i mysli "Skoro żołądek jest ok i jelito na górze też, to dlaczego boli" zaczelam sie znow zamartwiac i czytać. Teraz martwie sie tym, ze mam jasny stolec i że ciągle przelewa mi się w brzuchu, mam gazy (oczywiście wg mnie są bardziej śmierdzące niż zazwyczaj). Zrobiłam nawet badania stolca i tu tez pojawil sie kolejny powod do zmartwien, bo wyszły mi liczne ziarna skrobii i nieliczne kulki tłuszczu... A nerwica mi sie tak rozszalała w tym czasie, ze nie moge sobie z nia poradzić. Moje pytanie do Was jest takie: Czy nerwica spowodowała u was jakies zaburzenia w trawieniu i przyswajaniu? Czy mieliscie takie sensacje? Niestrawione resztki, inny kolor stolca, przelewania, bulgotania, bóle brzucha itd?
Templarious
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 329
Rejestracja: 15 grudnia 2015, o 14:12

3 kwietnia 2016, o 17:37

Mi bulgocze strasznie, przelewa, rzadko pobolewa, mam cała mase niestrawionego pokarmu itp. Drapie się po okolicy ekhm... no ale u mnie wyszła glista ludzka. Cięzko było ją zdiagnoznować, moze tez masz? Czekam znowu na kolejny posiew kału i jak mi 2 raz wyjdzie, to lece do szpitala zakaźnego sie tego pozbyc.
agatauchna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 19 marca 2015, o 20:15

3 kwietnia 2016, o 17:58

powinnam zrobić powiew kału? ja robilam zwykle badanie na pasozyty i wyszło ujemnie... też się drapię w tej okolicy :P
Templarious
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 329
Rejestracja: 15 grudnia 2015, o 14:12

3 kwietnia 2016, o 18:33

O kurde. Chce z tobą pogadać na priv koniecznie :) ja robiłem to w wetenrynaryjnym labo. A na NFZ nic. Chyba 4 razy robiłem i wkoncu wyszło. Słuchaj. Będę o 21 w domu to popiszemy oks?
Awatar użytkownika
martusia1979
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 921
Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28

3 kwietnia 2016, o 18:48

agatauchna pisze:Hej, Przechodze wlasnie nawrót nerwicy ale zaczelam tez watpic czy to na pewno nerwica... a wlasciwie, to noerwica sie odnowila, bo nie wiem czy nie powinnam sie martwic innymi objawami... A mianowicie... od jakiegos czasu boli mnie brzuch (nadbrzusze srodkowe i prawe) mam straszne przelewania w brzuchu, gazy idt. zawsze zwalalam to na nerwice i na przewlekły stres (bo żyje w przewlekłym stresie). Lekarz zawsze mowil, ze to żoladek dawal mi laki na kwas solny i na uspokojenie, bo oczywyscie mowil, ze mam nerwicowe objawy (inne tez mialam ale ten brzuch nawet kiedy inne mijaly pozostawal). Postanowilam zrobic USG i kolonoskopie oraz gastroskopie... okazalo sie, ze zoladek jest ok, nic sie zlego nie dzieje, jelito tez ok, poza zapaleniem odbyticy... podczas USG wyszla mi lekko powiekszona śledziona... Potem wymacałąm sobie powiekszone wezly chlonne na szyki i w pachwinach... Oczywiscie pojawila sie panika i stres podwojony (wczesniej mialam juz male objawy nerwicowe typu lek i zawroty glowy, czylam, że wraca do mnie... zmarł mi dziedek, mialam klopoty w związku itd. no a pozniej jak doszly te badania to juz w ogole). Kiedy dowiedzialam sie o powiekszonej śledzionie i weżłach to strasznie zaczelam sie bac nowotwórów, zaczęłam czytać, panikować, wszystko sprowadzalo się do myślenia tylko o tym. Kolejne wizyty ulekarzy mnie uspokoiły, uważają, ze są to węzły reaktywne i nie mam powodów się martwić, poza ty wszystkiw badania krwi są dobre. Pożniej była ta gastroskopie i kolonoskopia. uspokoiłam się kiedy lekarz powiedzial, że jest dobrze, poza tym jelitem, no ale to nic takiego strasznego i też nie powinnam panikowac. Wydawałoby się, ze powinnam się uspokoic ale po badaniach wrocily bole brzucha w gornej czesci i mysli "Skoro żołądek jest ok i jelito na górze też, to dlaczego boli" zaczelam sie znow zamartwiac i czytać. Teraz martwie sie tym, ze mam jasny stolec i że ciągle przelewa mi się w brzuchu, mam gazy (oczywiście wg mnie są bardziej śmierdzące niż zazwyczaj). Zrobiłam nawet badania stolca i tu tez pojawil sie kolejny powod do zmartwien, bo wyszły mi liczne ziarna skrobii i nieliczne kulki tłuszczu... A nerwica mi sie tak rozszalała w tym czasie, ze nie moge sobie z nia poradzić. Moje pytanie do Was jest takie: Czy nerwica spowodowała u was jakies zaburzenia w trawieniu i przyswajaniu? Czy mieliscie takie sensacje? Niestrawione resztki, inny kolor stolca, przelewania, bulgotania, bóle brzucha itd?
tez zrobilam te bada ia co ty i wszystko ok, objawy natomias mam takie same...to sie wiaze z tym , ze trudniej trawisz pokarm, pokarm wlasnie sie przemieszcza przez jelito i na zagieciach jelita trudniej przechodzi i to boli..zalezy wlasnie co zjem z tad te gazy mamy po prostu taka budowe i bardziej wrazliwe jelito...wazna jest tutaj dieta i pilnowanie sie z jedzeniem do odpowiedniej godziny bo pozniej jest gorsze trawienie.Tak jak napisalam kluczowe jest stosowanie diety. Nie wiem czy ci robili wymaz z zoladka na tolerancje laktozy bo to moze tez byc przyczyna bolowa brzucha.
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

3 kwietnia 2016, o 18:55

...bo żeby te wszystkie bóle minęły to trzeba sobie w głowie wszystko po układać , nie panikować nie szukać sobie chorób na siłę skoro lekarze mówią że nie ma chorób to nie ma . W nerwicy układ pokarmowy jest bardzo obciążony dlatego warto dobrze się odżywiać polecam miód manuka , świeżą papaję , kisiel , i kefir .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
agatauchna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 19 marca 2015, o 20:15

3 kwietnia 2016, o 19:02

Mnie najbardziej martwi ten jasny kolor stolca... bo wiem, ze nie powinien taki byc i zastanawiam się czy nerwy i to jak wplywaja na trawienie mogą powodować zmianę koloru... ogolnie to znowu wpadlam w panikę i już sama nie wiem co mi jest... i co bylo pierwsze cz nerwica czy ta potencjalna choroba przez ktora zaczelam sie denerwować.
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

3 kwietnia 2016, o 19:05

napiszę Ci Agatauchna na priv bo tu to aż przykro gadać co ja sobie na wymyślałam pamiętaj nerwica może wiele ale to ciągle ta sama nerwica .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
annakatarzyna
Świeżak na forum
Posty: 3
Rejestracja: 2 kwietnia 2016, o 08:57

3 kwietnia 2016, o 19:21

Dziękuję bardzo za Wasze odpowiedzi. Świadomość tego, że nie jestem sama, bardzo podnosi na duchu. Właśnie to porzucenie kontroli jest dla mnie najtrudniejsze... Już się biorę za słuchanie Divovica :)
Agatuchna: też miałam kiedyś podobne problemy ze stolcem. Mam pytanie, czy miałaś badaną bilirubinę? I jak wątroba i drogi żółciowe w USG? Nie miałaś kamieni w pęcherzyku? Jasny stolec może świadczyć o cholestazie, więc jeśli tam wszystko było w porządku, to nie masz się czym martwić. Kolor stolca zależy też od tego co jemy oraz od jego konsystencji. Stolce biegunkowe są z reguły jaśniejsze. A jeśli się stresujesz, to pewnie miewasz też biegunki.
agatauchna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 19 marca 2015, o 20:15

3 kwietnia 2016, o 20:18

Miałam USG jamy brzusznej i jedyne co mi lekarz powiedział to to, że śledziona jest lekko powiększona (od tego zaczeła się moja panika). Chyba gdyby coś było z wątrobą i drogami żółciowymi to też by widział? Nie wiem już co mam badać. Bilirubine też mialam robioną podczes badania moczu - nieobecna. Bigunki miewam ale nie zawsze... czasem tylko barwa jest zmieniona.

-- 3 kwietnia 2016, o 19:18 --
A teraz znowu mi się załączyły zawroty glowy... masakra już mam tego dość.
annakatarzyna
Świeżak na forum
Posty: 3
Rejestracja: 2 kwietnia 2016, o 08:57

3 kwietnia 2016, o 20:57

Lekarz na pewno by Ci powiedział, gdyby było coś nie tak z wątrobą albo drogami żółciowymi. Przy zamknięciu dróg żółciowych czyli cholestazie stolec jest jasny, ponieważ nie ma w nim barwnika, bo jest jakaś przeszkoda w drogach żółciowych i nie może się on dostać do światła jelita. Natomiast mocz jest ciemny, ponieważ jest w nim barwnik - bilirubina (mówiąc prosto - ten nadmiar, który nie może się dostać do światła jelita, przechodzi do moczu). U Ciebie w moczu jej nie było, więc wszystko jest ok :) Podsumowując: USG wątroby i dróg żółciowych w porządku, w moczu nie masz bilirubiny, czyli nie masz cholestazy. Taki izolowany jasny stolec może być związany z dietą, z przyjmowaniem niektórych leków. Nie rób już żadnych badań, miałaś gastroskopię, kolonoskopię, USG - gdyby coś było nie tak, na pewno byłyby jakieś nieprawidłowości. A bóle brzucha, wzdęcia, przelewania to prawdopodobnie zespół jelita drażliwego, niegroźny ale uciążliwy, związany ze stresem.
kolorowaperła
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 4 kwietnia 2016, o 11:56

4 kwietnia 2016, o 12:52

Witajcie kochani!
Mam 21 lat i chciałam podzielić się z Wami moim problemem, z którym borykam się od około półtora miesiąca. Podejrzewam u siebie nerwicę natręctw myślowych, połączoną z lękową (jeśli może wystąpić taka kombinacja) oraz derealizację.

Zacznę od tego, że w czasach gimnazjum zachorowałam na anoreksję, trwałam w niej dobre 3 lata, jednak dopiero w zeszłym roku odeszła w niepamięć. Po drodze dwa razy w przeciągu trzech lat popadłam w nerwicę lękową, ciągle miałam wrażenie że mdleję i wpadałam w panikę, bo obawiałam się, że kiedy zemdleję to nikt nie udzieli mi pomocy albo nigdy się już nie ocknę. Poradziłam sobie z nimi sama, bez pomocy lekarza oraz ewentualnie leków. Może istotne jest też to, ze mój ojciec jest alkoholikiem, zdarzało się w dzieciństwie że bił moją mamę, mojemu dorastaniu towarzyszyły ciągłe kłótnie rodziców, lekkie problemy finansowe i obawa przed powrotem ojca z pracy oraz wieczornymi kłótniami aż do momentu, kiedy na dobre opuścił mieszkanie i zostałam sama z mamą. Doszło do tego, że wystąpił z powództwem o rozwód, musiałam składać zeznania przeciwko niemu, później nastąpiła sprawa o podział majątku wspólnego rodziców i znów wystąpiłam w charakterze świadka. W sumie jak tak to czytam wychodzi na to, że całe życie spędzam w strachu i nerwach.

Trzy lata temu poznałam wspaniałego chłopaka, jesteśmy ze sobą nadal. Jest ciepły, akceptuje mnie taką jaką jestem, zawsze mnie wspiera w trudnych chwilach. Wszystko między nami było dobrze, jednak podczas spędzanych wspólnie trzech lat tkwiłam jeszcze w pozostałościach anoreksji i towarzyszącym jej braku pewności siebie, przez to w zeszłym roku nabawiłam się anemii i nawrotu nerwicy lękowej. Byłam bardzo słaba, nie miałam na nic ochoty, oddalałam się od wszystkich, odpychałam ludzi wokół siebie. Mój chłopak bardzo to odczuł i zaproponował przerwę od siebie, bo oddalałam się tak bardzo, że w ogóle nie czuł że ma dziewczynę. Nie chodzi tu tylko o seks, po prostu nie dbałam o jakiekolwiek więzi z nim, bo skupiłam się na sobie. Bardzo to przeżyła, nagle uświadomiłam sobie, że mogę stracić kogoś tak ważnego w swoim życiu, że wpadłam w ogromny strach. Aż do momentu kiedy ze mną zerwał, nasze usilne i nachalne starania o naprawienie więzi między nami okazały się bezsensowne. Teraz kiedy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu wiem, że przerwa bardzo by pomogła, wszystko byłoby w porządku, bowiem po tygodniu od rozstania (które dobiło mnie jeszcze bardziej) odezwał się i chciał wszystko naprawić. Wiem, że większość z Was pomyśli "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki", "jestem młoda i jeszcze kogoś sobie znajdę", ale ja na prawdę bardzo go kocham i chcę z nim nadal być. Początki były trudne, ciągle bałam się i myślałam o tym, że mnie zostawi ponownie, na dodatek mama ciągle mi powtarzała, że to bardzo zły wybór, że mogę mieć kogoś innego, że jest taki, siaki i owaki (nie wiedziała o wszystkim co było między mną a chłopakiem, nawet o tym, że to m.in. ja przyczyniłam się do . Ale po trzech miesiącach wszystko przeszło i stałam się najszczęśliwszą osobą na świecie.

Może przejdę już do meritum sprawy. Obecnie studiuję swój wymarzony kierunek, każda sesja jest dla mnie bardzo stresująca, na dodatek mam już drugi raz stypendium dla studentów najlepszych na roku, więc chcąc nie chcąc jestem pod ciągłą obserwacją moich kolegów z roku. Podczas ostatniej sesji w weekend, na tydzień przed jej zakończeniem, bardzo źle się czułam. I tego dnia zaczęłam myśleć. Myśleć ciągle o tym, że ja i mój chłopak do siebie nie pasujemy, że go już nie kocham, że to nie ten, przypominały mi się słowa mamy odnośnie jego samego itd. (a dzień wcześniej spędziliśmy razem wspaniałe popołudnie i wieczór). Myślałam o tym cały czas, nie mogłam skupić się już na egzaminach. Po ostatnim z nich powiedziałam wszystko swojemu chłopakowi. Był bardzo smutny, ale wziął to na klatę i powiedział, że trzeba czekać. Ale nie jestem osobą cierpliwą i zaczęłam szukać postów osób na forach o podobnych myślach, co jeszcze bardziej pogorszyło mój stan, bo najczęściej te osoby były już odkochane. Dopiero wczoraj natknęłam się na to forum i zrozumiałam co mi może być.

Przez te półtora miesiąca ciągle myślę i jednocześnie boję się tego, że to już nie jest miłość, że w przyszłości się rozwiedziemy, że będziemy się ciągle kłócić. Nagle zaczęłam się bać posiadania dzieci, pracowania, że sobie nie poradzimy. Stałam się obojętna na wszystko, moje studia straciły dla mnie znaczenie, najchętniej siedziałabym w domu i leżała w łóżku. Czasem zastanawiam się, czy kiedy któremuś z moich bliskich stało się coś złego, to czy bym się w ogóle przejęła (na ten moment mam wrażenie, że nie). Chcę się uczyć, ale nie mogę, bo nie dam rady się skupić na tekście i tym co czytam. Mam wrażenie, że jestem tylko niewidoczną obserwatorką, ludzie chodzą wokół mnie, a ja ich tylko widzę. Kiedy budzę się obok chłopaka (gdy idę do niego na noc) czuję, jakbym po raz pierwszy widziała jego buzię, oczy, nos, wszystko. Moje mieszkanie i pokój są mi niekiedy obce, jakbym pierwszy raz do nich wchodziła. Nie czuję żadnej więzi z tymi miejscami, chociaż mieszkam przez 21 lat w tym samym miejscu. Żyję sobie z dnia na dzień, sama dla siebie, poudaję że coś robię i idę spać, bo nic innego mi nie pozostało do robienia. Marzyłam o aplikacji adwokackiej, teraz jest mi to obojętne co się stanie. Może będę, może nie. Jakby kompletnie nic nie miało dla mnie znaczenia. Czas sobie leci, ja sobie jestem. Czasami, gdy ktoś coś do mnie mówi - patrzę na niego, słyszę go, ale w ogóle nie docierają do mnie jego słowa. Nie umiem zdefiniować swoich uczyć - czy się cieszę, smucę? Niekiedy czuję tylko złość. Stałam się bardzo kłótliwa, mam wrażenie że mama mnie nie rozumie, chociaż tłumaczyłam jej że mam problem "ze sobą". Oddalam się od niej, nie mam nagle o czym z nią rozmawiać, denerwuje mnie jakimkolwiek słowem czy zachowaniem. Co do swojego chłopaka - spędzam z nim bardzo dużo czasu, czuję taką potrzebę, jednak boję się tego zaniku uczuć, że to nie jest chwilowe, lecz na stałe. Boje się, że żadne uczucia wobec niego nie wrócą. Bardzo nie chcę go stracić, rozstanie z nim to na prawdę ostateczność, o przerwie w ogóle nie myślę, bo sądzę że nic nie da, na dodatek obawiam się, że pogorszy ten stan i nie odzyskam nic. Ciągle jednak go obserwuję, analizują, doszukuję się "wad" i kiedy się taka znajdzie, np. że porusza w taki a taki sposób, ma zęby takie i takie - skupiam się tylko na tym, nie myślę o niczym innym, a przez te trzy lata tego nie widziałam, a jeśli nawet to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Ale mam niekiedy takie dziwne przebłyski uczuć, nagle czuję, że muszę go przytulić, powiedzieć że go kocham i to wszystko płynie z serca. Chyba. Chyba, bo teraz nie potrafię niczego zdefiniować..

Jak już wspomniałam na wstępie podejrzewam u siebie nerwicę natręctw myślowych, połączoną z lękiem (który związany jest z utratą kogoś bardzo bliskiego, tj. chłopaka, oraz uczuć wobec niego, strach związany z przyszłością, najbardziej ze związkiem na stałe, nie mam w sumie żadnego wzorca szczęśliwego małżeństwa, większość par w rodzinie jest po rozwodzie) i derealizację (wszelkie objawy emocjonalne pasują). Jestem osobą bardzo emocjonalną, która raczej wszystko tłumi w sobie, kumuluje. Może te wszystkie przeżycia doprowadziły do tego stanu, w którym obecnie się znajduję? Sądzę, że jestem w stanie poradzić sobie z tym wszystkim sama, wiem że praca nad sobą wymaga dużo czasu (mam bardzo duże wsparcie chłopaka, który wie i widzi po moim zachowaniu, że to tylko siedzi w umyśle a nie sercu) i zdania sobie sprawy z tego, że to nerwica oraz derealizacja. Potrzebuję jednak Waszego upewnienia w mojej analizie swoich przeżyć oraz wniosków.

Bardzo Was przepraszam za tak długi i chaotyczny post, ale nie wiedziałam od czego zacząć, co jest ważne a co nie.
Pozdrawiam ciepło!
Awatar użytkownika
JohnnyEDM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 318
Rejestracja: 20 maja 2015, o 23:28

6 kwietnia 2016, o 16:27

Jedna babka w objawach dd na forum napisała że u niej stan dd występuje zawsze zaraz po obudzeniu. Nie wiem czy nie dokładnie napisała czy co ale ja mam stan dd ciągle czy w ciągu dnia czy śpię 24/7. Jak sie wybudze odrazu to tez mam czasem mocniejj cxasem slabiej a nie ze zaraz po wybudzeniu tylko odrazu bo jest on ciągły 24/7... Wyzytując to nakrecilem się że ja mam co inne do tego stopnia ze cały dzień sobie spieprzylem i mnie jescze mocniej odrealniło i odechcialo mi się żyć...
Awatar użytkownika
Boston
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 24 października 2013, o 13:23

6 kwietnia 2016, o 19:12

Czy to jest normalne, że jednego dnia jestem przybity, zmiażdżony, z lękiem, a drugiego dnia, po przespaniu całej nocy jakimś cudem, jestem pobudzony, tez z lękiem ale usiedzieć na miejscu nie mogę.
ODPOWIEDZ