Snaav pisze:Podczas dd czasem mam wrażenie jakby ktoś mi coś wstrzygnął do głowy, czy wstrzyknął jakąś narkozę, środek nasenny lub miał w sobie pare promili. Uczucie takiego ukojenia, uspokojenia, chillu, oczywiście nie zawsze bo to zależy od objawów dd, które się zmieniają z czasem, bo nieraz np jest odwrotnie jak np jestem nieraz zmeczony, jest pozno to odczuwam silną depersonalizacje z ogromnym lękiem, poczuciem zagrozenia, lub nieraz objawy dd tak mi daja w kosc ze juz dluzej nie moge wytrzymac i sie strasznie denerwuje, irytuję, czuje flustrację i chce na sile zeby przeszly, uspokoily sie, kiedys czulem tak silne uczucie odplywania w glowie ze nie moglem za nic wysiedziec przed komputerem i robić cokolwiek, czasem ten stan mnie tak dobija, że chce mi się płakać. Tutaj dochodzi też drugie bardzo ważne pytanie odnośnie objawów dd i wplywaniu ich na naszą zmianę naszego nastroju?

co do twojego pytania odpowiedzi są obszerne

ponieważ wiadomo ,że jak masz dd masz objawy co jak piszesz denerwują cie ,frustrują chcesz na chama zeby przeszły samo to już buduje w tobie złość, napięcie a za tym idzie złe samopoczucie. Ja sama się dołowałam jak tylko dd się pojawiało i mi przeszkadzało , a już nie wspomnę o tym jak się nasilał. Człowiek dopuki się z tym nie pogodzi nie jest w stanie cieszyć się z niczego dlatego masz prawo odczuwać stany depresyjne.
Łatwo może się pisze ale wiem co to dd nie jest ono przyjemne ale nie zrobisz nic i nic nie zmienisz jak się z tym nie pogodzisz będziesz się szarpał z sobą tak długo bo to co ty przeżywasz w jaki sposób postępujesz to wewętrzna walka samym z sobą ale nie ma ona nic wspólnego z akceptacją- przykro mi
-- 21 listopada 2015, o 16:45 --
Estera pisze:też tak mam często, że się skupić nie mogę na niczym, nic nie mogę robić, nie wiem czy to tylko deprecha u mnie czy co, bo chyba dd już nie mam aż takiego, albo mam takie, że sobie sprawy już z tego nie zdaję, że mam

; odczuwałam dd zajebistą kilka dobrych lat temu, masakryczna sprawa;
teraz tylko czuję, że ja teraz, to nie do końca ja, nie czuję siebie, nie lubię życia jakie mam i chyba żeby się całkiem nie załamać uciekam przed prawdą, unikam myślenia o tym, że jest nie tak jak powinno być; a jak czasami mam przebłysk, to łapię doła, bo na razie swojej sytuacji nie mogę zmienić

pisałyśmy o tym na czacie .....ale wiesz co tak sobie myślę może ty faktycznie jesteś zniechęcona i zdołowana przez stan w jakim tkwisz ? Już samo to ,że piszesz ,że jesteś nie do końca sobą to jest kluczowe w nerwicy( nie widzisz innych perspektyw). Nie lubisz życia jakie prowadzisz , skreśliłaś praktycznie faceta z którym żyjesz , a próbowałaś coś z tym zrobić? Może spróbuj zaakceptować ,że on taki jest bo nikogo nie zmienisz na siłę.Estera masz małe dzieci może one powinny być kluczem w twoim życiu nie facet. Ogarnij się i poświęć IM czas i zaangażuj się w to. Bo dzięki temu będziesz mogła chociaż trochę poczuć szczęście i satysfakcję,że robisz coś dla kogoś kogo kochasz. Twoje dzieci na razie są małe ale kiedyś gdy będą starsze będziesz mogła liczyć na nie i nie będziesz juz samotna. A największą satysfakcją jest moment gdy podejdzie do ciebie dziecko przytuli cię i powie Kocham Cię mamo. Sytuację z facetem potraktuj na razie jako chwilową na ten czas( bo chyba masz jakiś plan B bo sama piszesz ,że na RAZIE nie możesz zmienić sytuacji). Nie dołuj się i nie rozmyślaj co ty masz , co osiągnełaś do tej pory ale skoncentruj się na tym co możesz osiągnąć. Domyślam się ,że życie prawie ''samemu ''nie jest proste. Ale ty możesz jeszcze to zmienić.
Nie jest przypadkiem tak ,że swoje uczucia ulokowałaś gdzie indziej?

Bo jeżeli się nie mylę to ty blokujesz swoje uczucia. Zobacz masz wyjście.. albo zmienisz swoją obecną sytuację i odejdziesz może w końcu będziesz szczęśliwa....albo zaakceptujesz ten czas i swoje życie jeżeli na zrazie nie masz wyjścia żeby je zmienić bo to ty sama sobie robisz blokadę do normalnego funkcjonowania. Może to ty powinnaś się zmienić ? Widzisz bo w związku nie zawsze jest tak i wyjściem z problemu aby winić tylko tą drugą połowę mówiąc ''.. bo ja z nim tyle razy rozmawiałam..''Piszę tak nie dlatego ,że się wymądrzam ale jestem w 15 letnim związku i też miałam swój kryzys naprawdę poważny (przed sama nerwicą albo przed pierwszym atakiem jak to woli). Jeżeli to nie przynosi efektu zacznij ty żyć sama swoim życiem pierw pokochaj siebie , a może być tak że ta połowa zobaczy zmianę w tobie i on to doceni. Może nie skreślaj tego tylko zapracuj na to szczęście sama nie od razu małymi kroczkami.....
