Kurde, jestem chyba w stanie stwierdzić że całe gówno wzieło się z domu, byłem na wakacjach z przyjaciółmi, było super sam sobie zarabiałem ( grałem na ulicy, całkiem niezłe hajsy

), sam gotowałem po prostu czułem ze jestem w jakims stopniu samowystarczalny no i oczywiscie mnóstwo ruchu, rowerem przez góry cały dzien, człowiek był nieźle wykonczony po całym dniu nie było czasu rozmyślać nad dd. A jak wracałem juz samochodem do domu to czułem jak mi sie juz objawy pogarszają. U mnie mama ma w sumie depresje, ma straszne wahania nastrojów, jednego dnia jest miła itd. a nastepnego juz sie drze bez powodu cały dzien i narzeka. Trudno jej zaufać, a tata znowu zawsze cos dogaduje i musi miec inne zdanie niz ja. Zauważam dopiero teraz jak mnie to stresuje, cała sytuacja w domu i wydaje mi sie że jakbym np był na studiach z kumplami to o wiele szybciej bym sobie z tym wszystkim poradził, a tak to tylko dostaje stanów depresyjnych. Przykładowo wczoraj na imprezie byłem z bratem, to ciagle jakies poczucie winy ze nie powininem pić, ze nie moge późno wracać, nie moge sie po prostu dobrze bawic i wyluzować.
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.