Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed zwariowaniem, strach przed schizofrenią

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
kapibara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 28 września 2013, o 13:28

1 sierpnia 2014, o 18:38

No dobrze. Przepraszam, ale to pytanie mam pwojone, zadaję je ciągle. Więc od czego mam zacząć?:(

-- 1 sierpnia 2014, o 18:38 --
Jeszcze coś napiszę, tym razem to nie jest z tej samej beczki sensie pytania o objawy. Tylko pewne doprecyzowanie, bo czytam te artykuły, rozumiem teorię, ale nie wiem jak to zastosować w praktyce. Otóż nie umiem przypomnieć sobie momentu, żebym kiedykolwiek w życiu miała atak paniki bez powodu, który spowodował nerwicę, jak to jest opisane. U mnie początki były raczej takie, ze w sytuacjach stresu, przemęczenia, problemów, zaczęły pojawiać się natrętne myśli odnośnie przyszłości, tak jak wspomniałam, głównie były to myśli dotyczące raka. Ale to mijało pod wpływem np zmiany na lepsze. Tak naprawdę gehenna zaczęła się w jednym momencie, to był taki wybuch. To było coś strasznego, ale widzę proces, jaki wtedy u mnie się uruchomił. Po prostu któregoś razu, to było jakieś 4 lata temu, w jednej chwili, niespodziewanie, nagle nastąpiło wielkie bum! Zawalił mi się świat w sensie- mój obecny mąż nagle z dnia na dzień mnie zostawił, a moje zaufanie do niego było PRZEOGROMNE, tego samego dnia nagle straciłam pracę, zostałam sama z jakimś kredytem, a lekarze podejrzewali u mnie raka układu chłonnego (to nie był wkręt wprost mówili o beznadziejnych wynikach). I wtedy te mysli wróciły z taką siłą. To było coś takiego, jakby łatwiej mi było myśleć o raku, hiv, więzieniu, niż o tym co się stało. Nie byłam w stanie znieść poczucia rozpaczy. To było jakby mi serce pękało, po prostu ROZPACZ. M po miesiącu wrócił pierwze dwa lata to było coś takiego, że nie dość, że ciągle myslałam o tych chorobach, to jeszcze nie dałam się do siebie zbliżyć.. w sensie dostawałam tego stanu rozpaczy, bo jak mnie przytulał, to mi się przypominało, jak się czułam, jak mnie zostawił:( ale to było tak, ze w jednej chwili dostawałam spazmów, drgawek, zaczynałam pytać, czy jak będę miała hiv, raka, to czy mnie nie zostawi (to było dziwne, bo ja nie mam tendencji do ograniczania drugiej osoby, uwiązania jej itp). Ale najgorsze jest to, ze po dwóch latach płaczu i bólu z powodu tamtego odrzucenia, przyszło coś gorszego. Tak jakbym podswiadomie obwiniała go o to, co się ze mną stało. Tak naprawdę czuję do niego głęboko skrywaną nienawiść. Nienawiść połączoną ze strachem, ze nie mogę poczuć się znowu przy nim szczęśliwa, w ogóle szczęśliwa, bo wtedy staną się te wszystkie rzeczy, których się boję. No bo przecież raz już tak było- cios przyszedł wtedy, gdy byłam radosna, spokojna i szczęśliwa, gdy nie spodziewałam się żadnej tragedii. Gdy sobie przypominam tamtą sytuację boli mnie całe ciało tak bardzo, że czuję, jakbym za raz miała pęknąć i uciekam spowrotem w myśli o schizofrenii. To tak, jakby łatwiej było mieć schizę niż przeżyć w rzeczywistości coś takiego, co wtedy. To tak, jakby w jakiś sposób te mysli miały mnie uchronić przed cierpieniem w przyszłości, że lepiej nastawić się na coś tragicznego, niż żeby to się stalo niespodziewanie. Że lepiej wyobazić sobie wszystkie mozliwe tragiczne sytuacje, jakie tylko mogą spotkĆ CZŁOWIEKA I W JAKIŚ SPOSÓB się z nimi oswoić, żeby nie były nagłe i niespodziewane, żeby nie było już CIOSU. Nie wiem jak mam zacząć z tego wychodzić
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

1 sierpnia 2014, o 19:48

Ja mam podobne myslenie przez DD. Tez sie zastanawiam czy Bog moze mnie nie przygotowuje xD ale bez przesadyzmu ;D mamy nerwice i nam tyle wystarczy ;D
Ostatnio zmieniony 1 sierpnia 2014, o 19:56 przez Lipton, łącznie zmieniany 1 raz.
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
atol
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 25 lipca 2014, o 20:51

1 sierpnia 2014, o 19:53

Kapibara ty strasznie kombinujesz
Dobre Regeee to moje zycie
Awatar użytkownika
Góral1234
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 9 maja 2014, o 14:37

1 sierpnia 2014, o 20:26

Moim zdaniem masz nerwice jak my wszyscy nie dostałaś co prawda ataku paniki ale miałaś ciężkie pare lat przez co nagromadziło Ci sie wiele strachu i nerwow przez co jak mowi Viktor wybiło Ci '' korki'' do tego doszła DD i stąd takie zatracenie emocji i walka z myślami... też przez podobną sytuację przechodziłem. Apropo tej schizofremi i raka to sprawa wygląda tak że twój umysł głownie miał dużo smutnych i strasznych myślich przez co to tak jak by bronił się byś nie mogła wyjść z nerwicy i chce żebyś cały czas miała jakiś strach, zapewniam Cię że o schizofremię nie masz się co bać bo gdybyś ją miała to nie czuła byś, że coś z tobą jest nie tak, natomiast w kwestii tego raka to nie masz się czym przejmować bo nawet choć byś go miała to ten rodzaj tkz węzły chłonne Hoczkina są w dzisiejszej medycynie wyleczalne w 97% i wiem co mówie bo niestety przez to przeszedłem i na szczęście sie mi to udało i jestem już 8 lat po chorobie.... Abyś z tego wyszła to pierszy krok jaki w moim przypadku zaczoł przynosić ulgę jest taki abyś robiła jak najwiecej byle tylko nie myśleć o tym wszystkim robić to co chce serce choć "chore" myśli są przeciwne, dlatego napisałem w cudzysłowie bo tak naprawde nie są chore tylko starają sie trzymać w tobie strach... ja miałem tak że nic mnie nie cieszyło nie miałem żadnego hobby ale teraz już zaczynają sie pojawiać miłe momenty coraz wiecej rzeczy mnie cieszy... i Nie daj męczyć się tak długo jak ja miałem bo nie mogłłem z trym dać rady przez 7 mscy. dzięki Viktorowi i Divinovi czuje ulgę po 2 miesiącach... Naprawde rob wszystko co Ci mowi serce żyjtak jak by każdy dzień był twoim ostatnim dużo planuj i z każdego udanego planu który wyjdzie ciesz się rozmawiaj też czasami z tymi myślami mówiąc np. " wiem głupia nerwico że po to mi nasuwasz takie głupie myśli żebym tylko z tego nie wyszła" choć rozum Ci mówi jak wspominałaś żę nie masz do Meza zaufania a serce mowi co innego wierz tylko sercu a bedzie dobrze:) życze Ci dużo siły i odwagi weż moje słowa do serca pracuj nad sobą a zobaczysz że z tego wyjdziesz:) PS. jak jesteś katoliczką a nawet jeśli nie czytaj Pismo

-- 1 sierpnia 2014, o 20:26 --
Swięte tam jest wiele odpowiedzi których szukasz a Jezus Pomoże Ci tak że znajdziesz czego szukasz w jego pismie tylko przed czytanim poproś go o to trzymam za Ciebie Kciuki :)
kapibara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 28 września 2013, o 13:28

1 sierpnia 2014, o 21:18

Dziekuję Góral, Twoje słowa mi tak bardzo pomogły. Tak, jestem katoliczką, ale czuję wielki żal do Boga za tą chorobę..
Awatar użytkownika
Góral1234
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 9 maja 2014, o 14:37

1 sierpnia 2014, o 21:25

Nigy nie obwiniaj Boga szukaj w tym tego co przez dane cierpienie chce Ci powiedzieć.... Też tak myslalem zawsze a zastanow sie tez czy Ty wobec Niego bylas zawsze fer... Bog w każdym swym działaniu nie ważne czy jest to dobre czy zle dzialanie to tylko my smiertelnicy tak to odbieramy bog zawsze chce dla nas dobrze ja w wieku 16 lat pilem alkochol jak glupi potem ten rak tez winilem Boga i czulem żal czemy akurat jia to musialem miec ... Ale potem uświadomiłem sobie gdyby nie ta choroba mogłbym skonczyc jak zul albo niewiadomo kto i co wogole ze mna by bylo zawsze gdy masz jakies watpliwosci czemu tak a nie inaczej pomyśl co Bog w danej sytuacji chce mi powiedziec proś ducha św o mądrośc i rozumienie działań Bożych...
kapibara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 28 września 2013, o 13:28

1 sierpnia 2014, o 21:32

Po prostu boję się, że to Bóg chce mojego cierpienia:( a to dlatego, że w pewnym momencie, gdy go zaczęłam prosić o pomoc (wtedy byłam jeszcze zdrowa) to Bóg mi odpowiedział w taki sposób, ze jakby zburzył złe rzeczy w moim życiu, nie wiem, czy rozumiesz, w sensie jakby usunął niewłaściwych ludzi, imprezy itp, wtedy poznałam Marka (mojego męża), wszystko zaczęło być cudowne, chyba pierwszy raz w życiu czułam się szczęśliwa. A później jak zaufałam Bogu, to on na mnie zesłał te tortury. Dlatego boje się modlić, poprosić go o pomoc, boje się że on chce, żebym miała schizofrenię. To bez sensu, ale ja na nic nie reaguję tak wielką nienawiścią jak na słowo BÓG, jak mój maż się modli, idzie do kościoła, ja czuję nienawiść, a tak naprawdę wierzę, że Bóg jest i chciałbym mieć o nim właściwe wyobrażenie, bo wiem, ile to daje. Natomiast jakakolwiek próba zwrócenia się w jego stronę (choćby krótka modlitwa) kończy się atakiem furii i histerii.
Awatar użytkownika
Góral1234
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 9 maja 2014, o 14:37

1 sierpnia 2014, o 21:41

To nie jest akurat działanie Boga tu diabełek reaguje ja też na jakiś czas sie odwrociłem i miałem niechę do kosciola do wszystkiego co z Kościołem związane aż zebrałem sie na odwagę i poszedłem do spowiezi po 2 miesiącach bylo o niebo lepiej i naprawde nie nakrecaj sie z tą schizofremia wiem mi troche latwiej powiedziec bo juz troche zacdzyna mi to mijać ale bylem taki sam jak Ty choc mnie zapewniali to itak sie bałem ze ja mam nie masz zadnej schizofremi mowie Ci to sa "chore" myśli jesteś tylko zaburzona. Stosuj sie do tych rad co Ci napisałem a zobaczysz efekt ja miałem to przez 7msc nie potrzebnie... zrozum to ze strachem caly czas napedzasz blene kolo lekcewaz go osmiewaj np gdy myslisz ze bedziesz mie schizofremie mow do mkysli tak no to super swirom jest latwiej w zyciu wiem nerwico ze chcesz mnie znowu nabrac ale ja ci sie nie dam:) i olej ta mysl naprawde nie boj sie mi uwierzyc:0
kapibara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 28 września 2013, o 13:28

1 sierpnia 2014, o 21:43

Dobrze:) z tym diabelkiem hmmmm..... do egzorcysty to nawet jeden psychiatra mnie odsyłał:)
Awatar użytkownika
Góral1234
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 9 maja 2014, o 14:37

1 sierpnia 2014, o 21:45

czytaj Psismo święte idz z meżem do kościoła wykonaj szczerą spowiedz zobaczysz efekty diabełek tego sie boji i ucieka diabel boi sie Boga w koncuto on go pokonał a gdy uciekasz od Boga on bierze władze nad Tobą...
Awatar użytkownika
N-e-r-w-u-s
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 891
Rejestracja: 28 lutego 2014, o 17:36

1 sierpnia 2014, o 23:41

Litośći, macie zaburzenia lękowe, a mieszacie w to sprawy religijne? to troche nie powinno tak byc bo zamiast sie odburzac będziecie latać po księżach i modlić sie a nie wtym rzecz, rzecz w tym że musicie pracować nad sobą żeby doszło do pełnego odburzenia. a tak bedziecie z tym żyć latami wierząc że to 'diabełek'.

Najpierw sie odburzcie a pozniej możecie sie modlić.

Sam kiedys na poczatku nerwicy chcialem altac po ksiezach. ale wiem terazze to nic dobrego w nerwicy czlowiekowi nie zrobi.

Zamiast do księdza to do psychologa idzcie na dobrą terapię ludzie.

Na księdza będziecie mieli czas na stare lata.
;witajka W chwili obecnej bardzo rzadko zaglądam na forum z powodów osobistych. Co za tym idzie brakiem czasu.... Na PW w miarę możliwości odpowiem ;)
kapibara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 28 września 2013, o 13:28

2 sierpnia 2014, o 13:21

Nerwusek, zgadzam się co do tego, że próba uwolnienia się od nerwicy przy pomocy praktyk religijnych jest próbą dość hmmm... z góry skazaną na porażkę. A to dlatego, że to po prostu żałosna walka uwolnienia się od cierpienia w jakikolwiek sposób. Pamiętam jak sama chciałam, żeby Bóg mnie uwolnił- latałam po księżach i szukałam coraz to nowych modlitw, sprawdzając ich skuteczność. I co? Moja nerwica "przeszła" jakoby na sprawy religijne... To było nic innego, jak po prostu ucieczka od problemu. Jedyne, co było w tym dobre, to fakt, że zajęłam umysł innym tematem, a to spowodowało, że przestałam myśleć o chorobach, przestałam mieć napady paniki itp. Ale chorobliwy (czyt. obsesyjny, ciągły) sposób myślenia pozostał. Ale.. nie mów, że będziemy mieć czas na księży na stare lata, bo dla wielu osób wiara w Boga jest wartością nadrzędną i traktuje temat poważnie. Ale fakt, z nerwicą ma to niewiele wspólnego, więc w sumie masz rację:)

-- 2 sierpnia 2014, o 12:13 --
Kurdę... czytam od wczoraj o dd i inne artykuły i to mnie nie uspokaja tylko dodatkowo nakręca. Mam dosyć

-- 2 sierpnia 2014, o 13:21 --
No więc... muszę zadać kilka pytań odnosnie artykułów i nagrań, ponieważ budzą moje dodatkowe obawy. Będę wdzięczna, jeżeli będę mogła dostać odpowiedzi jeszcze na te pytania.

1. Mówicie, piszecie, że w nerwicy zazwyczaj jest lęk o zdrowie na zasadzie- lęk przed wylewem, guzem mózgu, sm itp. Ja to rozumiem w ten sposób, że powiedzmy, komuś w nerwicy wali serce i z tego powodu boi się o serce, ktoś słabnie i przez to boi się sm. A ja tak nie mam. Mimo, że mam masę objawów fuzycznych, nie mam czegoś takiego, że zaboli mnie głowa i boję się guza mózgu. Jak nawala mi serce z niebywałą mocą, to ani razu nie zdarzyło mi się pomyśleć, że coś nie tak z moim sercem, nawet jak prawie eksplodowało. Zawsze wiedziałam, że mam takie objawy, bo się boję. W sensie, wiem doskonale, że objawy fizyczne są powodowane lękiem. Przykład- boli mnie strasznie głowa to myślę, że boli mnie głowa i już, nigdy, że mam raka mózgu. Ale np mogę się bać guza mózgu, tylko, że u mnie lęk przed guzem mózgu (np) pojawia się bez racjonalnej przyczyny. Tzn nie mam objawów ze strony mózgu, nie myslę o nim, a jednak nagle zaczynam bać się guza mózgu (bez przyczyny). Albo hiv. Nie działa to u mnie na tej zasadzie, że powiedzmy mam powiększone węzły, afty na języku i zaczynam myśleć- a co jeśli to hiv? Tylko na odwrót. Idę powiedzmy ulicą i nagle, bez żadnej przyczyny wpada myśl o hiv. I później jestem w stanie analizować miesiącami to, czy mam hiv, wyobrażać sobie jak zarażam męża, jak umieram itp, ale nie szukam objawów, bo ich nie mam, tylko boję się, że jednak to mam. Czy tak mozliwe w nerwicy? W sensie- boję się, że mam raka płuc, bo mnie bolą, bo nie moge oddychać, bo jestem skupiona na tym, czy normalnie oddycham. Mogę nie mysleć o płucach wcale, a jednak nagle zacząć się bać raka płuc. I nawet wtedy nie sprawdzam, czy mam jakieś objawy, tylko jestem skupiona na myśleniu:(

2. Moim problemem sa jedynie myśli, bo objawów paniki się nie boję. Ale jeszcze muszę zademonstrować, do jakich rozmiarów urasta jedna, pojedyncza myśl. Np nagle zaczynam bać się raka kosci (po prostu, nic mnie nie boli nie strzyka itp), zaczynam czytać o objawach, ale głównie o rokowaniach, metodach leczenia itp., żeby sprawdzić, czy w razie czego jest nadzieja na wyjście z tego. Jeżeli nikła, to się załamuję przestaję cokolwiek robić, bo po co, skoro i tak się okaże, że mam tego raka kosci, to po co się cieszyć zyciem itp. Później pojawia się mysl- a co jeśli przy raku kości trzeba amputować nogę? i muszę to od razu sprawdzić, natychmiast, jezeli ktoś b mi to uniemozliwił, dostałabym ataku histerii.. i wten sposób zaczynam bać się amputacji już nie tylko jednej nogi, ale wszystkich kończyn, wtedy juz nie tylko tego, ale też tego, że będę skazana na opiekę innych , że nie będę mogła nic zrobić, a w efekcie zostanę gdzieś odana do dom pomocy, wtedy zaczynam się bać tego, że będę w domu pomocy, zaczynam sprawdzać, czy nie ma żadnych przesłanek ku temu, by mnie tam zamknąć (panicznie boję się jakichkolwiek form zniewolenia), dochodzi nawet do tego, że sprawdzam ceny domów opieki społecznej, ich regulaminy, a później pytam się meża, czy jeżeli nie będę miała rąk i nóg to czy mnie nigdzie nie odda:( to jest schemat dokładnie każdej myśli, temat jest dowolny. Absolutnie. Wybaczcie, że tak dokładnie to opisuję, ale chcę, żeby to bło zrozumiałe. Teraz jest akurat lęk przed schizą, ale wystarczy, że pojawi się myśl o raku, hiv lub więzieniu, a już nie będę myśleć o schizie tylko o tym innym. I te myśli są non stop, bez przerwy, nie ma tak, że na sekundę ich nie ma, a jeszcze dochodzi coś takiego, że ja jakby trzymam je w ryzach. To jest coś takiego, że jeżeli pod wpływem czegoś choćby na jedną sekundę ich nie ma, to to wywołuje panikę. Choćby minimalny stan relaksu, który się pojawi, wywołuje u mnie obłęd. To tak, jakby w pewnym sensie te katujące myśli minimalizowały lęk. Czy to mozliwe w nerwicy? Jak na sekundę tych myśli nie ma, to ja ich szukam, chociaż moim jedynym marzeniem jet uwolnienie się od nich.

3. Rano mam to, co opisywaliście w nagraniach i artykułach. A więc budzę się, przez sekundę czuję się spokojna, po czym uświadamiam sobie, że w moim życiu jest jakiś koszmar, po czym od razu wraca ta okropna rzeczywistość, czyli przypominam sobie myśl o schizie i natychmiast jestem w tym stanie... A i u mnie to jest tak nasilone, że nie ma czegoś takiego, że jakiś bodziec jest w stanie mnie od tego oderwać. Podam na przykładzie. Ostatnio znalazłam się w stanie faktycznego zagrożenia życia, a mianowicie ułamek sekundy dzielił mnie od czołowego zderzenia z ciężarówka. Do były sekundy. I mimo, że miałam swiadomość co się dzieje, to mnie to nie przerazilo, bo ja myslałam o schizofrenii. To jest do tego stopnia. To idealny przykład. Te myśli wywołują aż taki lęk, że realne zagrożenie nie przebije tego. Więc nie wiem jak zwykłe czynności, typu gotowanie, mogą odwrócić uwagę, bo tak nie jes:(
Awatar użytkownika
N-e-r-w-u-s
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 891
Rejestracja: 28 lutego 2014, o 17:36

2 sierpnia 2014, o 13:34

Człowiek bez zaburzenia może sobie wchodzić w takie tematy spokojnie, ale człowiek z nerwicą chodząc po egzorcystach może popaść w gorszy lęk, obsesje.
A to dlatego ze nie będzie widział winy w swojej psychice zaś będzie wierzył w te opętania. A to jest ani dobre ani nie pomoże (ateistą nie jestem ) aczkolwiek trzeba trzeba rozsądnie podejść do tego.
Masz racje wiele osób traktuje to poważnie, ale osobiście jestem tego zdania, że teraz księża bardziej wierzą w pieniądze niż w swoje powołanie.


Szukałeś pomocy gdzie sie tylko sie da aby sobie pomóc, wiele osób tak robi, lata po księżach, wróżkach ''uzdrawiających'' i czeka na to ''uwolnienie'' w sumie czeka na nic, wiara pomaga , ale niestety nie w tej kwestii. Tu po pierwsze trzeba czasu, pracy nad sobą tak jak i dobrego psychologa.
;witajka W chwili obecnej bardzo rzadko zaglądam na forum z powodów osobistych. Co za tym idzie brakiem czasu.... Na PW w miarę możliwości odpowiem ;)
kapibara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 28 września 2013, o 13:28

2 sierpnia 2014, o 13:45

I nie wiem, jak poradzić sobie z wściekłością. Jest ona ukierunkowana na mojego męża i właściwie tylko na niego. Ale to jest do tego stopnia, ze jak tylko on jest w pobliżu, to czuję jak wewnątrz siebie po prostu się gotuję, jestem tak rozjuszona, że aż chodzę napięta jak balon, a wystarczy, że zada pytanie o cokolwiek to aż dostaję drgawek, a jak mnie dotknie, to reaguję dosłownie tak, jakbym została porazona prądem. Od czego to może być?
kapibara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 28 września 2013, o 13:28

2 sierpnia 2014, o 13:45

I nie wiem, jak poradzić sobie z wściekłością. Jest ona ukierunkowana na mojego męża i właściwie tylko na niego. Ale to jest do tego stopnia, ze jak tylko on jest w pobliżu, to czuję jak wewnątrz siebie po prostu się gotuję, jestem tak rozjuszona, że aż chodzę napięta jak balon, a wystarczy, że zada pytanie o cokolwiek to aż dostaję drgawek, a jak mnie dotknie, to reaguję dosłownie tak, jakbym została porazona prądem. Od czego to może być?
ODPOWIEDZ