Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Strach przed zwariowaniem, strach przed schizofrenią
- sarna87
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 202
- Rejestracja: 12 sierpnia 2012, o 09:51
hej:)fajnie ze tak to wszystko czytelnie opisalas!mysle ze wielu osobom moze to dodac otuchy:)ja tez boje sie smierci,przemijania itp i to panicznie:D lek egzystencjalny to obecnie moja najwieksza zmora ktora nie chce odpuscic
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 19
- Rejestracja: 4 października 2012, o 18:41
jeszcze jesli ktos zazywa antydepresanty to powinen odetchnąć z ulgą gdyz one brane przez osobe chorą psych. wywołują u niej psychozę
U mnie lepiej oczywiscie dd sie utrzymuje ale juz wiem ze to tylko uczucie okropne ale daje rade , ciekawe jak sadboy i jego wizyta 


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 53
- Rejestracja: 17 listopada 2012, o 19:19
byłem i w sumie nic nie powiedziałem : / przepisała mi lek Seronil który kiedyś brałem i od soboty go biore. U mnie jest tak że jak jestem w szkole to PRAWIE nie myślę o schizofrenii itp. Żartuje z kolegami rozmawiam, a gdy jestem sam to myśli powracają.
Świata nienormalność sprawia że jestem normalny.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 20
- Rejestracja: 24 listopada 2012, o 15:49
Witajcie,
dziś ja o coś spytam.
Otóż tak..od dzieciństwa byłam nerwuskiem, nerwy w domu, nadopiekuńcza mama, nerwowy dziadek itd. MI też to się udzielało, chodziłam np. do wc co 5 minut w nocy, często się czymś martwiłam, np. choroba mamy.
Jak poszłam do zerówki, poczułam się obco, byłam zamknięta w sobie i przerażona, ciężko było mi się odnaleźć. Byłam nieśmiała i zagubiona i rpzede wszystkim czułam wieczną krytykę mamy, tego, że patrzy na mnie i że oczekuje najlepszego. Bolały mnie uwagi nauczycieli, że jestem nieśmiała. Jakby to znaczyło, że jestem gorsza...
Czasem pojawiały się w nocy myśli, że np. umrę, że okropne jest przemijanie...że to smutne...Ale to mijało. KIlka razy myślałam o raku, panicznie się bałam, że zachoruję..No, ale jakoś sobie radziłam. Do dziś pamiętam słowa matki, że jestem inna, dziwna, odludek, itd. Ja chciałam być z kudźmi, ale po prostu czułam się gorsza, zagubiona..
W liceum to się nieco zmieniło, znalazłam parę koleżanek. Miałam kompleksy, ale ogólnie się trzymałam. Zamartwiałam się odkąd pamiętam, a to oceną, a to czyimś zdaniem, a to przemijaniem. Ale nie było tragedii.
Potem moje lęki przerzuciły się na związki, zawsze bałam się, że się w końcu rozstaniemy..czułam lęk, że zostanę sama.
Na studiach pojawił się lęk przed zamkniętymi pomieszczeniami, uczucie gorąca, zestresowanie, lekka panika. W środkach komunikacji miejskiej także. Ale jakoś to przeżyłam, przeszło. Natomiast bardzo zaczęłam zwracać uwagę na choroby-przeczytanie o jakichś objawach sprawiało, że miałam daną chorobę
. Czasem tak się nakręcałam, że szkoda gadać.
Rok temu, pewnie na skutek choroby babci i mojego przerażenia..oraz podejrzenia choroby u mamy-zestresowałam się, zaczęłam mieć mrowienie ciała, drętwienie rąk, zawroty głowy. Sama u siebie zaczęłam podejrzewać stwardnienie, toteż objawy się nasilały i czułam się fatalnie....Dostałam w nocy atak paniki, czułam się fatalnie, poszłąm do psychiatry, stwierdziła lęk uogólniony.
I czasem derealizacja, poczucie obcości..
Bezsenność tez mnie męczyła, z nią walczyłam za pomocą np. stilonxa.
Potem poznałam super faceta, powiedział, że zawsze będzie oparciem, że pomoże..i od razu prawie ozdrowiałam! Zaczęłam sypiać. Było prawie idealnie, poza depresyjnymi dniami czy towazryszącym mi od wielu lat lękim związanymz przemijaniem. W zasadzie o rzadko kiedy umiałam się cieszyć życiem wiedząc, że to minie. Takie moje lęki.
Po 8 m-cach spokoju, dostałam w nocy atak paniki. Ot tak. Znowu się nakręciłam.
Stres spodowował lęk, że znów się zacznie, że nie usnę itd.... potem doszukiwałam się raka skóry....i znowu panika, że umrę, że nie zaznam szczęścia..
za parę tygodniu kolejne doszkuiwanie problemów - nagły lęk przed śmiercią, a skutek rozmyślań o babci.
Poczułam bezsens istnienia i ból...ledwo spałam. Zaczęłam się doszkukiwać też innych porblemów, jako że czułam się źle i nierealnie, nawet myślałam o mojej tożsamości płciowej. Nic to, że kocham mojego faceta, po prostu takie głupie myśli wracały..
Kiedy obawy o śmierć minęły, pojawiały się te o płciowość, ale z nimi walczyłam. Chyba w końcu sobie uświadomiłam, że to głupie.
No ale..czułam wewnątzr niepokój, macie tak w chwilach spokoju i radości? Ten niepokój domagał się kolejnych emocji, adrenaliny-toteż zaczęłam myśleć o chorobach psychicznych. Parę razy miałam atak paniki, a czytanie o schizofrenii itd. wywołuje u mnie zawroty głowy i dreszcze.
Ostatnie dni bywaly rożne, parę razy sobie wytłumaczyłam logicznie, że to nerwy i nawet usnęłam spokojnie. Wcześniej oczywiście miałam lekkie drgawki, nasilenie lęku, ale po takim mini-ataku byłam spokojniejsza i myślałam bardziej realnie.
Wczoraj psycholog powiedział, że to nerwica lękowa, że ja muszę z tym walczyć. Nawet w desperacji zapytałam, czy to doprowadzi do schizofrenii itd. On spojrzał zdziwiony, powiedział, że nie zna takich przypadków i że na pewno nie.
Uspokoiłam się..nawet testy na schizofrenię robiłam
z obrazkami i maską...nie muszę chyba dodawać, że robiąc je, cała się trzęsłam z nerwów..
Jak wyszło,że niby mam normalne postrzeganie, to nadeszła chwilowa ulga. Ale w nocy i tak nie usnęłam.
Ilekroć się chciałam uspokoić, pojawiały się myśli typu:
- a jeśli jednak zachoruję?
- a jeśli wmówię sobie schizę czy psychozę?
- a jeśli nic mi nie pomoże, żaden lek?
- kim jestem? czemu czuję się tak fatalnie?
- jak myślałam o czymś pozytywnym, to mój mózg wynajdowal jakąś głupią, natrętną myśl żebym nie umiała się uspokoić.
I ten wszechobecny strach-czy naprawdę wykorkuję, czy zwariuję, czy nie dane mi zaznać szczęścia???
Byłam załamana....leżałam, kręciłam się, ganiałam do wc....brzuch rozbolał. Nad ranem przysnęłam, ale budzik o 9 obudził mnie i znowu zastanawiam się, czy jestem chora, czy zachoruję, kiedy to minie itd...
Nie umiem myśleć pozytywnie, bo pojawia się LĘK - lęk rpzed lękiem, przed chorobami, rpzed tym, że nie dam rady, że wmówię sobie jakąś chorobę, że jestem za słaba psychicznie...że moja psychika szaleje. Nie umiem dziś się uspokoić.
Może macie, miewaliście podobnie?
Jest jakaś nadzieja, cokolwiek...?
Innym pomagam, pocieszam, a samej sobie czasem nie umiem.
Chyba to napięcie i lęk i tłumienie emocji latami teraz daje się we znaki. Czuję się taka słaba psychicznie. Psycholog mówi, że to wina toksycznej matki, ale że mam uwierzyć że mogę być szczęśliwa i nie chciec chorować (być może podświadomie, jej na złość).
Jestem taka zmęczona..
dziś ja o coś spytam.
Otóż tak..od dzieciństwa byłam nerwuskiem, nerwy w domu, nadopiekuńcza mama, nerwowy dziadek itd. MI też to się udzielało, chodziłam np. do wc co 5 minut w nocy, często się czymś martwiłam, np. choroba mamy.
Jak poszłam do zerówki, poczułam się obco, byłam zamknięta w sobie i przerażona, ciężko było mi się odnaleźć. Byłam nieśmiała i zagubiona i rpzede wszystkim czułam wieczną krytykę mamy, tego, że patrzy na mnie i że oczekuje najlepszego. Bolały mnie uwagi nauczycieli, że jestem nieśmiała. Jakby to znaczyło, że jestem gorsza...
Czasem pojawiały się w nocy myśli, że np. umrę, że okropne jest przemijanie...że to smutne...Ale to mijało. KIlka razy myślałam o raku, panicznie się bałam, że zachoruję..No, ale jakoś sobie radziłam. Do dziś pamiętam słowa matki, że jestem inna, dziwna, odludek, itd. Ja chciałam być z kudźmi, ale po prostu czułam się gorsza, zagubiona..
W liceum to się nieco zmieniło, znalazłam parę koleżanek. Miałam kompleksy, ale ogólnie się trzymałam. Zamartwiałam się odkąd pamiętam, a to oceną, a to czyimś zdaniem, a to przemijaniem. Ale nie było tragedii.
Potem moje lęki przerzuciły się na związki, zawsze bałam się, że się w końcu rozstaniemy..czułam lęk, że zostanę sama.
Na studiach pojawił się lęk przed zamkniętymi pomieszczeniami, uczucie gorąca, zestresowanie, lekka panika. W środkach komunikacji miejskiej także. Ale jakoś to przeżyłam, przeszło. Natomiast bardzo zaczęłam zwracać uwagę na choroby-przeczytanie o jakichś objawach sprawiało, że miałam daną chorobę

Rok temu, pewnie na skutek choroby babci i mojego przerażenia..oraz podejrzenia choroby u mamy-zestresowałam się, zaczęłam mieć mrowienie ciała, drętwienie rąk, zawroty głowy. Sama u siebie zaczęłam podejrzewać stwardnienie, toteż objawy się nasilały i czułam się fatalnie....Dostałam w nocy atak paniki, czułam się fatalnie, poszłąm do psychiatry, stwierdziła lęk uogólniony.
I czasem derealizacja, poczucie obcości..
Bezsenność tez mnie męczyła, z nią walczyłam za pomocą np. stilonxa.
Potem poznałam super faceta, powiedział, że zawsze będzie oparciem, że pomoże..i od razu prawie ozdrowiałam! Zaczęłam sypiać. Było prawie idealnie, poza depresyjnymi dniami czy towazryszącym mi od wielu lat lękim związanymz przemijaniem. W zasadzie o rzadko kiedy umiałam się cieszyć życiem wiedząc, że to minie. Takie moje lęki.
Po 8 m-cach spokoju, dostałam w nocy atak paniki. Ot tak. Znowu się nakręciłam.
Stres spodowował lęk, że znów się zacznie, że nie usnę itd.... potem doszukiwałam się raka skóry....i znowu panika, że umrę, że nie zaznam szczęścia..
za parę tygodniu kolejne doszkuiwanie problemów - nagły lęk przed śmiercią, a skutek rozmyślań o babci.
Poczułam bezsens istnienia i ból...ledwo spałam. Zaczęłam się doszkukiwać też innych porblemów, jako że czułam się źle i nierealnie, nawet myślałam o mojej tożsamości płciowej. Nic to, że kocham mojego faceta, po prostu takie głupie myśli wracały..
Kiedy obawy o śmierć minęły, pojawiały się te o płciowość, ale z nimi walczyłam. Chyba w końcu sobie uświadomiłam, że to głupie.
No ale..czułam wewnątzr niepokój, macie tak w chwilach spokoju i radości? Ten niepokój domagał się kolejnych emocji, adrenaliny-toteż zaczęłam myśleć o chorobach psychicznych. Parę razy miałam atak paniki, a czytanie o schizofrenii itd. wywołuje u mnie zawroty głowy i dreszcze.
Ostatnie dni bywaly rożne, parę razy sobie wytłumaczyłam logicznie, że to nerwy i nawet usnęłam spokojnie. Wcześniej oczywiście miałam lekkie drgawki, nasilenie lęku, ale po takim mini-ataku byłam spokojniejsza i myślałam bardziej realnie.
Wczoraj psycholog powiedział, że to nerwica lękowa, że ja muszę z tym walczyć. Nawet w desperacji zapytałam, czy to doprowadzi do schizofrenii itd. On spojrzał zdziwiony, powiedział, że nie zna takich przypadków i że na pewno nie.
Uspokoiłam się..nawet testy na schizofrenię robiłam

Jak wyszło,że niby mam normalne postrzeganie, to nadeszła chwilowa ulga. Ale w nocy i tak nie usnęłam.
Ilekroć się chciałam uspokoić, pojawiały się myśli typu:
- a jeśli jednak zachoruję?
- a jeśli wmówię sobie schizę czy psychozę?
- a jeśli nic mi nie pomoże, żaden lek?
- kim jestem? czemu czuję się tak fatalnie?
- jak myślałam o czymś pozytywnym, to mój mózg wynajdowal jakąś głupią, natrętną myśl żebym nie umiała się uspokoić.
I ten wszechobecny strach-czy naprawdę wykorkuję, czy zwariuję, czy nie dane mi zaznać szczęścia???
Byłam załamana....leżałam, kręciłam się, ganiałam do wc....brzuch rozbolał. Nad ranem przysnęłam, ale budzik o 9 obudził mnie i znowu zastanawiam się, czy jestem chora, czy zachoruję, kiedy to minie itd...
Nie umiem myśleć pozytywnie, bo pojawia się LĘK - lęk rpzed lękiem, przed chorobami, rpzed tym, że nie dam rady, że wmówię sobie jakąś chorobę, że jestem za słaba psychicznie...że moja psychika szaleje. Nie umiem dziś się uspokoić.
Może macie, miewaliście podobnie?
Jest jakaś nadzieja, cokolwiek...?
Innym pomagam, pocieszam, a samej sobie czasem nie umiem.
Chyba to napięcie i lęk i tłumienie emocji latami teraz daje się we znaki. Czuję się taka słaba psychicznie. Psycholog mówi, że to wina toksycznej matki, ale że mam uwierzyć że mogę być szczęśliwa i nie chciec chorować (być może podświadomie, jej na złość).
Jestem taka zmęczona..
- kasiak
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 132
- Rejestracja: 9 kwietnia 2012, o 10:34
to na pewno wina twojej toksycznej matki.
mam podobnie, u mnie toksyczny był ojciec, szczęsliwie nie mieszkam z nim już od paru lat. a jak jest u Ciebie , mieszkasz nadal z matką?
do tego masz bardzo niską samoocenę, jak mi się zdaje stąd wynikają twoje lęki . być może gdzieś w głębi duszy jesteś przekonana, że zasługujesz na wszystko co najgorsze i wyczekujesz chorób, raka czy innych. uwierz, że to może się zmienić. ja czytałam swojego czasu taką książkę "Możesz uzdrowić swoje życie" Louise L.Hay a także "Poznaj moc, która jest w Tobie" tej samej autorki, wałkowałam je miesiącami i... zmieniłam swoje podejście do życia. starałam się myśleć tak jak pokazuje autorka, choć z początku nie wierzyłam totalnie, ale postanowiłam spróbować. małymi kroczkami, można dojść do każdego celu jeśli się chce! polecam Ci bardzo, poczytaj koniecznie. a tak poza tym, terapia, poszukaj jakiejś miłej pani psycholog, która Cie będzie wspierać i da Ci siłę , wiesz, taką z którą bedziesz miała dobry kontakt.

do tego masz bardzo niską samoocenę, jak mi się zdaje stąd wynikają twoje lęki . być może gdzieś w głębi duszy jesteś przekonana, że zasługujesz na wszystko co najgorsze i wyczekujesz chorób, raka czy innych. uwierz, że to może się zmienić. ja czytałam swojego czasu taką książkę "Możesz uzdrowić swoje życie" Louise L.Hay a także "Poznaj moc, która jest w Tobie" tej samej autorki, wałkowałam je miesiącami i... zmieniłam swoje podejście do życia. starałam się myśleć tak jak pokazuje autorka, choć z początku nie wierzyłam totalnie, ale postanowiłam spróbować. małymi kroczkami, można dojść do każdego celu jeśli się chce! polecam Ci bardzo, poczytaj koniecznie. a tak poza tym, terapia, poszukaj jakiejś miłej pani psycholog, która Cie będzie wspierać i da Ci siłę , wiesz, taką z którą bedziesz miała dobry kontakt.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 20
- Rejestracja: 24 listopada 2012, o 15:49
Kasiu
dziękuję za pocieszenie...tak, to chyba jej wina. Przed chwilą zadzwoniła, chciała coś, nie wiedziałam co i jak, zresztą sprawa dotyczyła brata. a ona z wyrzutami, że ja nie dzwonię do niej, że ona zwariuje! że nie ma córki...masakra jakaś.
i ona czuje się ofiarą, a ja wewnątrz się trzęsę...
nie mieszkam z nią ale chwila rozmowy tel. z nią wyprowadza mnie z równowagi.
Jak jej wyznałam, że mam nerwicę - wyśmiała mnie.
dziękuję za pocieszenie...tak, to chyba jej wina. Przed chwilą zadzwoniła, chciała coś, nie wiedziałam co i jak, zresztą sprawa dotyczyła brata. a ona z wyrzutami, że ja nie dzwonię do niej, że ona zwariuje! że nie ma córki...masakra jakaś.
i ona czuje się ofiarą, a ja wewnątrz się trzęsę...
nie mieszkam z nią ale chwila rozmowy tel. z nią wyprowadza mnie z równowagi.
Jak jej wyznałam, że mam nerwicę - wyśmiała mnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: 6 października 2012, o 18:13
Cieszę się, że jest takie miejsce, że można się wygadać
Ja w zasadzie całe życie zmagam się z niskim poczuciem wartości i własnej atrakcyjności... od ubiegłego roku męczyły mnie lęki, w zasadzie każdy mój dzień był walką o moje przetrwanie, by się nie załamać, potem nastąpiła derealizacja/depersonalizacja. W domu nikt mi nie umiał pomóc. Trafiłam na wyrozumiałą szefową, która poradziła mi wizytę u psychologa, do którego zresztą chodzę i cieszę się, że trafiłam
Przez ten rok miałam ogromną pustkę w głowie, w zasadzie wydarzenia przez ten rok to miałam udokumentowane tylko na zdjęciach ... Pani Psycholog stwierdziła u mnie nerwicę lękowo - depresyjną.
I już wiem dużo rzeczy na ten temat. Przede wszystkim cały problem tkwi w dzieciństwie. Całe życie mam toksycznego ojca, który w zasadzie nas ignorował, mieszka z nami, ale kompletnie - w przeciwieństwie do mamy - nic o nas nie wie. Po nim odziedziczyłam niestety zdolność do nieokazywania uczuć wobec drugiej osoby, w wieku szkolnym miałam cechy osobowości unikającej, całe życie w zasadzie spędziłam na myśleniu o tym, że jestem gorsza, nigdy mnie nikt nie będzie chciał, kompletnie nie dbałam o siebie, nie przejmowałam się tym jak wyglądam - no bo po co, skoro ja sama siebie przekreśliłam. Jak mu powiedziałam ostatnio, że mam nerwicę i to raczej przez niego, wyśmiał mnie i powiedział, że wcale mi się nie dziwi bo bluzgam na niego. W zasadzie żadne z naszej piątki rodzeństwa nigdy nie usłyszało od niego nigdy nic dobrego.
Ja już też mam dość ciągłego porównywania się z innymi i walczę z tą swoją nerwicą i bardzo zazdroszczę niestety ludziom pewnym siebie i własnych uczuć.


I już wiem dużo rzeczy na ten temat. Przede wszystkim cały problem tkwi w dzieciństwie. Całe życie mam toksycznego ojca, który w zasadzie nas ignorował, mieszka z nami, ale kompletnie - w przeciwieństwie do mamy - nic o nas nie wie. Po nim odziedziczyłam niestety zdolność do nieokazywania uczuć wobec drugiej osoby, w wieku szkolnym miałam cechy osobowości unikającej, całe życie w zasadzie spędziłam na myśleniu o tym, że jestem gorsza, nigdy mnie nikt nie będzie chciał, kompletnie nie dbałam o siebie, nie przejmowałam się tym jak wyglądam - no bo po co, skoro ja sama siebie przekreśliłam. Jak mu powiedziałam ostatnio, że mam nerwicę i to raczej przez niego, wyśmiał mnie i powiedział, że wcale mi się nie dziwi bo bluzgam na niego. W zasadzie żadne z naszej piątki rodzeństwa nigdy nie usłyszało od niego nigdy nic dobrego.
Ja już też mam dość ciągłego porównywania się z innymi i walczę z tą swoją nerwicą i bardzo zazdroszczę niestety ludziom pewnym siebie i własnych uczuć.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 179
- Rejestracja: 25 marca 2012, o 11:09
To nie jest objaw żadnej "schizy" ale zadawanie takich głupich pytań świadczy o czymś innym. Wiadomo że człowiek zlękniony i znerwicowany traci poczucie pewności do wielu rzeczy ale trzeba trzymać umiar także w tymsadboy15 pisze:mam pytanie. Czy rozmawianie w myślach z bliskimi to już objaw schizy ? czy tylko ja tak mam ?
-
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1939
- Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49
to pytanie padalo tutaj na forum juz wiele wiele razy, dlatego ze wszyscy ktorzy boja sie schizofrenii przy dd, zaczynaja dopatrywac sie w swoim zachowaniu rzeczy ktore moga byc dziwne i swiadczyc o schizie.sadboy15 pisze:mam pytanie. Czy rozmawianie w myślach z bliskimi to już objaw schizy ? czy tylko ja tak mam ?
rozmawianie w myslach z bliskimi to normalna rzecz, wiekszosc ludzi w ten sposob odgrywa scenki w glowie aby potem w trackie prawdziwego dialogu lepiej wypasc, ja tez myslalme ze mam schiza i balem sie tego i tak samo pytalem dawniej czy to ze rozmawiam sam ze soba w glowie to czy ni eoznaka. otoz nawet gadanie do siebie samego to nie oznaka schiza, pod warunkiem ze wszystko to jest nieoderwane od rzeczywistoci, czyli nie gadasz sam do siebie glosno chodzac po ulicy w bialy dzien i mowiac ze krasnale opanuja swiat.
przestan doszukiwac sie objawow schiza w swoim zachowaniu i mowiac krotko jak przestaniesz doszukiwac sie w ogole chorob i wszystkiego co zle, wyzdrowiejesz.
-
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1939
- Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49
Ale czego sie boisz? Ukladanie dialogow w glowie to normalka, pisalem ci o tym dwa posty wyzej. Ja nawet sobie glosno ukladalem dialogii w lgowie i na glos odpowiadalem, i do tej pory tak czesto mam i tak robie. Lukasz ironicznie to napisal...
czlowieku nie panikuj tak bo nie wyzdrowiejesz z tego syfu
czlowieku nie panikuj tak bo nie wyzdrowiejesz z tego syfu
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 179
- Rejestracja: 25 marca 2012, o 11:09
Oczywiście że pisałem ironicznie. Lek potrafi zabrać całą pewność siebie i pewność co do otaczającego nas świata ale czasami to już jest przesada i gdybym nie czytał czasami for internetowych to nie wiedziałbym tego co człowiek czasami może wymyślić. Ja często rozmawiam z bliskimi w myślach co czasami pomaga choć często przeszkadza mi również w zaśnięciuWojciech pisze:Ale czego sie boisz? Ukladanie dialogow w glowie to normalka, pisalem ci o tym dwa posty wyzej. Ja nawet sobie glosno ukladalem dialogii w lgowie i na glos odpowiadalem, i do tej pory tak czesto mam i tak robie. Lukasz ironicznie to napisal...
czlowieku nie panikuj tak bo nie wyzdrowiejesz z tego syfu