Cześć Direct, ja mam DD od 2 miesięcy i powiem Ci, że u mnie na początku było fatalnie. Ciągle siedziałem w domu, kompletnie nic mi się nie chciało, ogólnie byłem przerażony i ciągle sprawdzałem coraz to nowe objawy, nie widziałem wyjścia z sytuacji i ciągle się nakręcałem tak jakbym miał się kłaść już do grobu. Ja robiłem parę ćwiczeń wybaczających, dużo mi to pomogło w uwolnieniu się od ogromnego gniewu bo dotychczas przejawiałem ataków autoagresji, że tak się czuję a życie ucieka mi przez palce. Mimo, że w DD zostajemy odcięci od uczuć to wylałem nad tym chyba tonę łez. Pisałem sobie na komputerze (bo szybciej

w ten sposób: Ja ... (i tu imię ) ,wybaczam sobie, że (i tutaj wpisujesz co pierwsze przychodzi Ci na myśl). Warto to moim zdaniem robić bo pozbywamy się wtedy, przynajmniej częściowo tych negatywnych emocji, takich jak gniew, smutek, żal czy nawet lęk. Kolejny krok to po prostu uświadomić sobie, że DD to nic strasznego, mi w ostatnim czasie to bardzo pomogło, w ciągu dosłownie 2 dni poczułem się lepiej, bo zrozumiałem że tak naprawdę nic się nie zmieniło, jestem dalej taki sam i po prostu teraz tymczasowo nie odbieram wszystkich bodźców ze świata zewnętrznego. Przecież kiedy czujemy się dobrze nigdy nie kwestionujemy realności tego świata, a w DD jakieś takie głupoty do głowy przychodzą. Dlatego trzeba to zaakceptować i nie bać, a zacznie znikać. Najpierw jest ciężko, ale potem coraz łatwiej. Aha, dodam jeszcze że po tym ćwiczeniu wybaczającym, miałem jakieś ataki agresji skierowane w stronę rodziny, chodziły mi po głowie różne głupie myśli, ale starałem się to olewać i potem zniknęły. Powodzenia, trzymaj się i będzie dobrze, nawet jeśli teraz w to nie wierzysz

Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.