Dajmajla pisze: ↑22 lutego 2019, o 20:43
A jesteś w stanie w ogóle jakoś nakreślić swoje błędne schematy? I jakie sytuacje do nich doprowadzały? I ja się do tej pory z nimi czujesz?
Yes.
Moim największym błędnym schematem, natretem z którym się mierze do tej pory jest:
- przekonanie że ludzie są przeciwko mnie, nienawidzą mnie, wyśmiewają na każdym kroku i każdy tak naprawdę dąży do zniszczenia mnie i skrzywdzenia - co do tego schematu to do tej pory mnie to dręczy i jest to najgorszy natręt z którym mierze się chyba odkąd się urodziłam tak naprawdę... - myślenie to zaogniło negatywne doświadczenia z życia, raczej niezbyt ciekawe i miłe, przeważały te które potwierdzały moją tezę. Ja sobie dodawałam kamieni do tej góry. Każda sytuacja negatywna była kolejnym kamykiem na rzecz tego przekonania i myśl "a nie mówiłam" co BARDZO źle wpłynęło to na moje ogólne podejście. To jest najgorsze co można robić tak naprawdę. Wiele lat tak zawzięcie pielęgnowalam to myślenie że teraz jestem na samym dnie tej studni, zasypana kamieniami. I każdy kamień po kolei trzeba zanegować i wyrzucić, no i najlepiej zastąpić jakimś kwiatkiem.

- drugi schemat to to że nie zasługuje na miłość, przyjaźń ani żadne dobre uczucie, i że w gruncie rzeczy KAŻDY z kim nawiązuje bliższa, intymna relacje dąży do skrzywdzenia mnie, i to że nie mogę zaufać Nikomu, NIGDY. - Kolejna rzecz z którą gram do tej pory, objawia się tak że gdy wchodzę z kimś w bliższa relacje zamiast się cieszyć, to nerwica mi się zaognia a stan alarmowy szaleje.

Moje 2 nawroty były od związków właśnie. (oba depresji w sumie bardziej niż nerwicy, ale dla mnie to jeden pies) hm, co do tego doprowadziło to napewno brak POZYTYWNYCH doświadczeń w tej kwestii, takich na których mogłabym się logicznie oprzeć (a ten np Cię nie skrzywdził/zostawił) ale też a raczej przede wszystkim - rozwód moich rodziców. Taki schemat porzuconego dziecka. Może brzmię trochę pseudo froidowsko (

) ale już jestem na tyle daleko w swoim leczeniu, że wiem że to prawda.
No i w zasadzie powiem Ci ze to tyle moich schematów które towarzyszą mi do tej pory. Według mnie to te dwa małe natrety wystarczają mi na tyle żebym trwała ciągle w stanie alarmowym. Wieczna obrona i walka ze światem. Wyczerpujące. Próbowałam na miliony sposobów się tego pozbyć i prawdę mówiąc jestem już stokroć dalej niż byłam parę lat temu, ale to nie zmienia faktu że schematy jak były, tak są, może nie tak nasilone, widoczne i straszne jak kiedyś, ale na tyle uciążliwe że skutecznie upkrzykrzają mi życie, powodują stany alarmowe, nawroty depresji, nerwicy, somatow, i innych fajnych rzeczy. Masa nieprzepracowanych emocji we mnie tkwi, chodź na terapię chodzę już trochę. I nie wiem już nie mam pomysłu jak się tego pozbyć, a zaraz wymienię stek innych natretow które udało mi się pozbyć jak po masle, a te ciągną się za mną jak smród po gaciach, gdzie już czasami myślę że taki mój marny los no i tego przepracowac się po prostu nie da. Ale nie ulegając zbytnio pesymizmowi stwierdzam że najlepszym lekiem na to jest po prostu czas. Czas, cierpliwość, postawa przyjacielska. Takie samo traktowanie jak innych natretow, tylko po prostu większa pokora i wytrwałość. To jest klucz do każdego schematu, może się okaże że w tym przypadku to klucz także i dla mnie.
A reszta schematów jakie miałam były typowo nerwicowe, przepracowania ich nie zajęło mi dużo zo czasu.(o ile parę lat to jest niedużo

- jak dla mnie nie) W skrócie - natret trzeba podważyć i powiedzieć sobie, A CO JAK MOŻE NIE TAK NIE JEST JAK MYŚLĘ? (CZUJĘ) później zanegować: dobra, nie jest tak jak myślę. A później chodzisz, działasz, żyjesz, robisz i SZUKASZ dowodów potwierdzających Twoja nowa tezę. (czyli nie jest tak jak myślę) tutaj trzeba się trzymać w dużej mierze racjonalizacji - rozumu, mimo że emocje i takie tam mówią nam co innego.
Ja miałam schematy odnośnie samej nerwicy : że mi nigdy nie minie, że tak będzie do końca życia, że napewno jestem inna, chora, że jestem psychiczna, że to napewno fizyczne itp.
Miałam schematy odnośnie swojej osoby: że jestem gorsza, ułomna, niewystarczająca, głupsza, brzydka, że nigdy niczego nie osiągnę, że niczego nie potrafię, że jestem gorszym sortem i takie tam.
Odnośnie właśnie poczucia własnej wartości to są chyba schematy w które włożyłam najwięcej pracy żeby to zmienić. Ale wyślę że kluczem tu jest wyjście z nerwicy żeby zacząć zmieniać schemat negatywny o samym sobie. Przykładowo myślałam że nic nie potrafię, aż pewnego dnia przestałam sobie robić presję na rzeczy których serio nie umiem, siadlam i pomyślałam co jednak UMIEM. Tak czysto behawioralnie np. I się okazało że mam sporo takich rzeczy które jednak robię dobrze. Presja społeczeństwa na posiadanie takich samych umiejętności pogrąża nas w tym stanie. Trzeba zrobić sobie chwilowa tabula rasę i mieć wyje.bane kto co powinien, kto co musi itp. To WASZE życie jest najważniejsze, nikt nagle nie będzie w waszej skórze i nie przeżyje za was ataku paniki tak samo nie przeżyje waszego sukcesu czy szczęścia.. Więc katowanie się tym jest zupełnie BEZSENSOWNE. też potrzebowałam czasu żeby to zrozumieć.
Co do schematów to myśli
"tego nie umiem bo tego nie robiłam" albo
"tego nie lubię bo tego nie jadłem" skutecznie zamykają drogę do tego o czym mówię, trzeba wykraczać po za swoje "granice" które wydaje nam się że mamy. Dokładnie tak samo jak w nerwicy się" ryzykuje " - wychodząc gdzieś, sprawdzając czy nic nam się nie stanie jak pójdziemy do sklepu(czy ekspedientka nas nie zabije albo coś) tak samo się robi ze schematami. Boli ale warto.

Mogłabym tak do jutra ale narazie mi się skończyły pomysły
