On93 brzmi super
W sumie to sama się troszkę zadziwiam, że po dniu takim, jak dziś, napiszę posta właśnie w tym dziale i w tym wątku.
W ciągu ostatnich trzech tygodni miałam gorsze dni, ale większość chyba było lepszych. A ostatnie dni przyniosły prawdziwe olśnienie. Myślę, że dotarło do mnie czym jest akceptacja. Jasne, pojawiają mi się jeszcze objawy, ale zupełnie inaczej do nich podchodzę. Nie olewam, nie ośmieszam. Po prostu wiem, że są - one są częścią mnie, bo taka już jestem. Jestem osobą wyposażoną w taki a nie inny układ nerwowy, będącą bardzo wrażliwą i emocjonalną osobą, i właśnie w taki a nie inny sposób reaguję na różne sytuacje. Taka jestem. A jestem tylko człowiekiem, i mam prawo mieć słabszy dzień, tydzień, jak będzie trzeba to nawet rok. Uświadamiam sobie to nawet kilka razy dziennie, i objawy... czasem znikają po chwili, a czasem sobie gdzieś tam w tle są. Ale nie powodują już tych takich dreszczy w żołądku - nie idę za nimi.
Szczególny okazał się właśnie dzisiejszy dzień, który naprawdę był dziwny. Od rana byłam nie w sosie. Ale nie tak nerwicowo, tylko tak normalnie, po ludzku. Miałam rozmowę o nową pracę, czyli stres, o 17 zaczynałam obecną pracę, był taki chaos, że w ciągu 10 minut miałam szum w głowie, a za chwilę dostałam telefon, że moja jedyna, ukochana babcia jest w szpitalu, ponieważ miała przedzawał.
No i pewnie, że się zestresowałam. Ale już nie tak nerwicowo, tylko tak normalnie.
Zaczęłam być dla siebie dobra, wyrozumiała. Czuję, że to duży postęp
