Głównie chodzi mi o to, ze mam okropny lęk, że coś z tych myśli wypowiadam i się boje o te osoby, na które mam te myśli.Halina pisze: ↑23 października 2017, o 14:30Ale analizujesz, ze nawet ciezko jest mi ta analize zrozumiec. Ale sie wkrecasz w glupoty, po co ? Czy znasz mechanizm nerwicy? Przeciez to czysta reakcja organizmu na stres, te natrectwa ? To sztuczne twory zmeczonego dluzszy czas umyslu. To chorobliwe mysli. One sa jak odcisk ropny, jak pryszcz, jak ucisk. Czy utozsamiasz sie np z grzybica palca ? Panikujesz i na sile tworzysz jakies teksty, by tej grzybicy zaprzeczyc ? A na koniec nie wiesz, czy zaprzeczylas czy nie ? Po co? Zaakceptuj grzybice, ona jest. Nalozysz masc antygrzybiczna (czytaj: IGNOROWANIE MYSLI) i minie. Nie musisz sie jej bac, sie na niej skupiac, odpychac ja rekami i nogami. Po co ? Przegrzany mozg podsyla chore mysli. Natrety to chory twor mozgu, podobnie jak infekcje, zapalenia, grypy i inne cuda. My je tworzymy, ale nie jestesmy nimi.Szklanka22 pisze: ↑23 października 2017, o 13:52Mam pytanie o natrętne myśli. Zdarzało mi się, że jak jakąś okropną myśl miałam, to jej zaprzeczałam po cichu pod nosem, raz mi się zdarzyło, że się skołowałam, że już nie wiedziałam czy tą myśl powiedziałam czy zaprzeczanie. Zdenerwowałam się wtedy tym bardzo, ale za kilka tygodni, w zeszłym tygodniu po myśli, gdzie zaraz ją przerywałam, jej zaprzeczałam, zaczęłam czuć lęk, że może z rozpędu też myśl wypowiedziałam. Zdarzyło się to też na następny dzień i za kilka dni. Ogólnie teraz mam problem z myślami złorzeczącymi i zdarzyło mi się, że nawet jak już staram się nic nie przerywać, to po jakiejś myśli mam stres i niepewność czy tego nie powiedziałam, a od tego już całkiem dostaję lęków, że coś się komuś stanie i zaczyna się odwoływanie i wyrzekanie.
Myślicie, że jest duże prawdopodobieństwo, że te natrętne przykre słowa można wypowiedzieć? Te lęki, że coś wypowiedziałam, to może być oszustwo nerwicy?
Jestem załamana, pomóżcie.
Nie zaprzeczaj mysli. Przyjmij ja, popracuj nad zrozumieniem reakcji walcz i uciekaj, nad mechanizmem powstawania nerwicy. Jeslu nad tym popracujes,z natrectwa same zanikna. Poprzez SWIADOME podejscie do nich. Silujesz sie z nimi i na sile chcesz, by zniknely, a one PODDWAJAJA swoja sile, wprowadzajac wiekszy zamet w twojej glowie i powodujac wiecej analiz i intensywniejszy lek. "w zeszłym tygodniu po myśli, gdzie zaraz ją przerywałam, jej zaprzeczałam,". Po co zaprzeczasz chorym myslom? Zaakceptuj ja. Powiedz "ok, jestes, badz sobie, ale ja sie czyms zajme". I tak 10 tys. razy dziennie, do skutku.
Wypowiadaj przykre slowa, jak juz nauczysz sie, czym jest nerwica. Wypowiadaj je specjalnie. Wystaw sie na lek. Jest ekspozycja lekowa. Habituacja mozgu. Polecam bardzo dobra ksiazke, jestem pewna, ze ci pomoze https://www.harmonia.edu.pl/pl/p/POKONA ... LSYJNE/934![]()
W ogóle zdaża się, ze się jakoś zakręcę i nie jestem pewna czy nie powiedziałam słów z myśli, a teraz to chyba wręcz sobie trochę wmawiam tą niepewność z lęku.
Denerwuje się, bo sie naczytałam o tych złorzeczeniach, a nie chce żeby komuś się to spełniało, przeczytałam, ze każde złorzeczenie trzeba odwołać, wyrzec się go i wręcz mnie nosi jak w końcu nie jestem pewna czy czegoś nie powiedziałam. W zeszłym tygodniu oglądałam sobie na yt filmik chłopaków o akceptacji i już sobie zaczęłam myśleć, ze dam radę, będzie lepiej, a tu bach myśl, a ze właśnie sobie pod nosem zaczęłam jej zaprzeczać, chciałam ja przerwać, ale poleciał mi impuls, ze może wypowiedziałam to i dostałam takiego przeogromnego strachu, zdenerwowania, zaczęłam odwoływać to, bo się bałam, ze co jeśli faktycznie niechcący to wypowiedziałam, to powinnam odwołać to, na następny dzień byłam tym dalej przerażona, wręcz czułam się jak w jakimś stanie depresyjnym. Teraz mam wrażenie, ze ta nerwica się jeszcze bardziej pogorszyła.