cocco pisze: ↑14 czerwca 2017, o 20:57
A czy macie tak, że w chwilach, kiedy chcecie się uspokoić i już trochę Wam zejdzie to napięcie, myślicie: "to przecież nie ja, już nigdy nie będzie tak samo. Zaraz się rozpadnę, stracę kontrolę i już mnie nie będzie" i wszystko się zaczyna na nowo?

Zaraz wraca mój chłopak i znowu będę się trzęsła od myśli, że on przychodzi, a ja znowu w lęku i nie mogę sobie usiąść i pogadać z nim i pośmiać, bo caly czas mnie trzyma lęk i obawa, że nawet nie będę umiała z nim logicznie rozmawiać. Nie chcę tak żyć.
Przerabiałam to. Naprawdę, w najgorszym rzucie nerwicy moja koncentracja, pamięć i zdolność do komunikowania się z ludźmi były na poziomie zerowym. Musisz sobie postawić ultimatum: od dzisiaj dość. To postanowienie musi wyjść od Ciebie. Uwierz w swoją nerwicę, uwierz, że wszystko złe co czujesz, to tworzona przez nią iluzja. A potem uwierz w siebie, swoją siłę, realną możliwość wrócenia do życia i samopoczucia sprzed zaburzenia. Pozwalasz sobie cały czas tkwić w zamkniętym kole, pisanie postów tutaj nic nie pomoże, dopóki nie zaczniesz naprawdę działać, sama dla siebie. Wyjdż naprzeciw temu, co Cię przeraża, przyjmij to. AKCEPTUJ. Nie chodzi o to żeby się cieszyć z nerwicy, ale pozwolic jej być, powiedziec sobie: "ok, mam nerwicę, czuję się do dupy, jestem tego swiadoma i wiem ze tak jeszcze przez chwilę bedzie".
Zawsze znajdziesz tutaj wsparcie i dobre słowo, ale pamiętaj że nikt za Ciebie się nie odburzy. Działaj. Nie czekaj. Trzymam kciuki. Mam nadzieję, że niedługo przeczytam tutaj jakiegoś bardziej optymistycznego posta w Twoim wykonaniu niż te poprzednie

Powodzenia, trzymaj się ciepło!