Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Polly
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 8 marca 2024, o 15:08

3 maja 2024, o 23:21

Te grudki to mogą być po prostu komórki tłuszczowe tak jak celulit. Punkty spustowe podobno tworzą się w mięśniach ale raczej nie są to duże historie a wręcz czasami nie wierzę w te dziwne fizjoterapeutyczne opowieści tworzone chyba tylko po to by nabijać nas w butlę, że niby nam rozsmarowują bolesną kulkę i teraz będzie lepiej. Kiedyś osteopata tłumaczył mi, że to blokady psychiczne ucieleśnione w ciele. Że to utrwalone stresy.
Jakby to były węzły chłonne to pewnie zwykłe USG by pokazało problem.
Dzisiaj spacerując po monciaku widziałem taką Ją gwiazdę alei odpicowaną od góry do dołu z siedziskiem 10/10 opasanym w beżowe leginsy ale całe pośladki wyglądały jakby miała tam dupsko wypełnione kulkami wielkości mirabelek. Potężny celulit u tak szczupłej dziewczyny. Nie wyglądała jednak na taką która by się tym przyjmowała czy chorobliwie macała w celu sprawdzenia każdej kulki z osobna. Taką ma po prostu budowę tkanki tłuszczowej. Nie zabije jej to, nie utrudni jakoś życia, jest i tyle. Faceci też mają tzw męski cellulit na łydkach, udach czy ramionach i jakoś też nie wariują, że to choroba chyba że mają nerwicę to wtedy każdy powód będzie dobry.
Zostaw lepiej te kulki bo jak ci faktycznie pęknie jakiś węzeł to narobisz w gacie z bólu i z przerażenia. Uszkodzisz go albo trafisz na splot nerwowy. Jakby miało cię zabić to już by było po wszystkim a nie jest. Żyjesz piszesz egzystujesz. Nie narzekaj bo się wykończysz.
Chcesz się pomartwić? Na szyszynce też można mieć kulkę zwaną torbielą. Tego nie pomacasz.
nerwicalekowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 6 kwietnia 2024, o 15:25

4 maja 2024, o 08:15

A ten celulit tez ciekawy, bo mialem faze ja macanie ud i tam pelno mam takich guzkow czy czegos pod skora. Cala skora w sumie z tego tak jest-mozliwe, ze to miesnie
Olix
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 115
Rejestracja: 26 lutego 2023, o 11:33

4 maja 2024, o 10:51

Polly pisze:
3 maja 2024, o 23:21
Te grudki to mogą być po prostu komórki tłuszczowe tak jak celulit. Punkty spustowe podobno tworzą się w mięśniach ale raczej nie są to duże historie a wręcz czasami nie wierzę w te dziwne fizjoterapeutyczne opowieści tworzone chyba tylko po to by nabijać nas w butlę, że niby nam rozsmarowują bolesną kulkę i teraz będzie lepiej. Kiedyś osteopata tłumaczył mi, że to blokady psychiczne ucieleśnione w ciele. Że to utrwalone stresy.
Jakby to były węzły chłonne to pewnie zwykłe USG by pokazało problem.
Dzisiaj spacerując po monciaku widziałem taką Ją gwiazdę alei odpicowaną od góry do dołu z siedziskiem 10/10 opasanym w beżowe leginsy ale całe pośladki wyglądały jakby miała tam dupsko wypełnione kulkami wielkości mirabelek. Potężny celulit u tak szczupłej dziewczyny. Nie wyglądała jednak na taką która by się tym przyjmowała czy chorobliwie macała w celu sprawdzenia każdej kulki z osobna. Taką ma po prostu budowę tkanki tłuszczowej. Nie zabije jej to, nie utrudni jakoś życia, jest i tyle. Faceci też mają tzw męski cellulit na łydkach, udach czy ramionach i jakoś też nie wariują, że to choroba chyba że mają nerwicę to wtedy każdy powód będzie dobry.
Zostaw lepiej te kulki bo jak ci faktycznie pęknie jakiś węzeł to narobisz w gacie z bólu i z przerażenia. Uszkodzisz go albo trafisz na splot nerwowy. Jakby miało cię zabić to już by było po wszystkim a nie jest. Żyjesz piszesz egzystujesz. Nie narzekaj bo się wykończysz.
Chcesz się pomartwić? Na szyszynce też można mieć kulkę zwaną torbielą. Tego nie pomacasz.
Ja mam stwierdzone punkty spustowe. Niemal każdy mięsien jest twardy, obolały, zbity w twarde pasma i grudki. Terapeuta ma racje, bo punkty spustowe to wlasnie w duzej mierze utrwalone stresy.
Polly
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 8 marca 2024, o 15:08

4 maja 2024, o 11:47

Olix może i coś w tym jest i pewnie dlatego hoduje sie bezstresowo specjalne świnie i krowy by ich mięso było delikatne, mniej żylaste i smaczne. Stres to toksyna a człowiek zestresowany chodzi sztywny, przygarbiony łatwiej się męczy trudniej oddycha i w ogóle gorzej czuje się psychicznie.
Nigdy nie widziałem jeszcze punktu spustowego a w gąszczu tych wszystkich czasami przerośniętych różnych komórek to niewiadomo co jest co. Trzeba by zrobić usg. W dodatku u większości jest jeszcze spora warstwą tłuszczu na mięśniach.
Co do sztywnego ciała to w większości postów zawsze podkreślam by się rozciągać bo gibkie zdrowe ciało nie uciska, nie przeszkadza w ruchu i nie ciągnie inaczej staje się jak niedopasowany but.
infekcjaduszy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 28 stycznia 2022, o 20:34

8 maja 2024, o 23:23

a mam pytanie takie, bo jak oddycham brzuchem czyli przeponą - teraz raz, jak taki oddech gleboki wzielam to coś czułam w klatce jakby zawadziło takie drżenie drganie i czy to normalne ktos tak mial moze i to nie raz? czy to od serca...
Polly
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 8 marca 2024, o 15:08

10 maja 2024, o 08:23

Witajcie, wiele tu pisałem na różne tematy jak również o wrażliwości na zmiany pogody i zgodnie ze schematem od dwóch dni normalnie przechodzę jakieś apogeum somatyczne. Jak od włącznika odpalila się opcja przepływającego napięcia-drętwienia od lewej skroni przez policzek, staw żuchwowy (tutaj aż czułem skrzypienie sztywniejacych tkanek) dalej po szyi, łopatkę, bok żeber, biodro kolano od zewnątrz aż po kostkę stopy i to w ciągu jednej godziny. Potem wierciło przez cały dzień po tej ścieżce.W zasadzie cała lewa strona jakby taka w szoku po strzeleniu prądem. Skóra wzdłuż tej ścieżki piecze a szyja dostała wyrzutu alergicznego pierwszy raz tutaj. Normalnie człowiek powinien dostać paniki z powodu objawów jakiegoś udaru ale ja już to przerabiałem i większego wrażenia nie robi. Ciekaw jestem czy ktoś coś w tym temacie miał do czynienia?
Dodam, że ta ścieżka powierzchownego drętwienia skóry jest w zasadzie jedna od początku jak mi się zaburzyło. Na początku przy napadach lęku występowało tylko na skroni potem rozrastało się w dół zgodnie z przyjętym schematem co trwało rok by dojść do stóp. Co miesiąc drętwiało niżej. Teraz nerwica ma swoją stałą ścieżkę która odpala się właśnie dzień przed zmianą pogody. Odpala się i przepływa sobie od góry do dołu i na odwrót czasami czuć to w postaci dreszczu. Skóra na ok 1cm w tych miejscach jest wtedy jakaś inna bo robi się jak grudkowata guma albo taka gumowa zabawka wypełniona kuleczkami którą można sobie gnieść w palcach. Jak minie akcja to jest normalna.
Jakby co MRI nie wykazało niczego więc mózg spoko, ciśnienia spoko, elektrolity zawsze ok.
Neurolodzy jakoś nie widzieli nic niepokojącego a psychiatra twierdziła od razu, że to na tle nerwowym. Już tak około 4 czy 5 lat sobie z tym żyję.
Awatar użytkownika
zrelaksowana
Nowy Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 11 kwietnia 2024, o 10:47

10 maja 2024, o 12:29

Nie wiem, ja tak nie miałam, ale zastanawiam się skąd wiesz, że to na dzień przed zmianą pogody? Ja nie znoszę w zaostrzeniu lęku zmiany pogody na gorącą i już na kilka dni przed się tego boję. Może masz podobne schematy myślowe?
Polly
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 8 marca 2024, o 15:08

10 maja 2024, o 14:48

Zleraksowana.
Może i to są schematy myślowe jakieś koło typu bodziec pogodowy =pojawienie lęku a potem strzał somatyczny. Najgorsze, że nie muszę widzieć tych zmian pogody mogę siedzieć w miejscu bez okien jak galeria piwnica parking podziemny a i tak działa. Jestem jak barometr. Nie wiem ale martwi mnie, że to ta sama ścieżka przewodzenia drętwienia skóry jak po sznurku od skroni w dół tak jak pisałem. Tej skóry lepiej nawet ruszać bo efekt robi się mocniejszy. Jak się palcami przesunie po tym miejscu to czuć jakby się pojawiał rozstęp czy zagłębienie. Nawet nerwy tak nie idą w ciele nawet mięśnie nie są tak długie jedyne co mi przychodzi na myśl to jakieś taśmy powięzi albo wali cos po rdzeniu na lewą stronę. Nie martwią mnie żadne nieuleczalne choroby bo pewnie już bym dawno sie przekręcił albo cierpiał bóle. To nawet nie boli tylko powierzchniowo piecze jak opalona skóra a po wszystkim samo znika. Piszę to z pełną świadomością bez żadnych urojonych odchyłów od normy psychicznej. To nie są też żadne haluny :!!!: ze 3 lata temu w najgorszej fazie czułem coś takiego na całych plecach, karku i głowie potem biodrach i udach a po benzodiazepinie puszczało. To było uczucie jakbym miał na ciele zastygającą maseczkę z kurczącego się kleju. Skóra w tych miejscach nawet miała wyższą temperaturę przy pomiarze termometrem 37,5 cale plecy a najgorzej na karku i odcinku lędźwiowym dosłownie jak stan zapalny po opalaniu. Badanie crp nie wykrywało jednak zapalenia. Taki cud :hehe: To był czas totalnego zaprzeczenia i szukania chorób.
Dużo bo jakieś 90% przeszło po prostu samo a cały obszar zacieśnił się tylko do tej jednej ścieżki. Wszystko tak naprawdę zaczęło się od jednego piekącego miejsca na skórze dolnej części brzucha po lewej. Miałem też wrażenie wyschniętej skóry na twarzy i często ją kremowałem bo przynosiło ulgę ( to było jednak z napięcia emocjonalnego) Olałem to jednak a potem się rozrosło. Do dzisiaj nikt nie odpowiedział mi jak to się dzieje i skąd pochodzi.
Piszę o tym bo być może ktoś poszukujący jakiejś odpowiedzi to przeczyta i choć trochę uwierzy w swojej fazie, że to nie zabija i przechodzi po czasie. Dr google nie opisuje tak dokładnie nerwic a jedyne miejsce godne odwiedzenia do pobieżnej wersyfikacji objawów to właśnie to forum.
Olix
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 115
Rejestracja: 26 lutego 2023, o 11:33

10 maja 2024, o 15:43

Strasznie mi ostatnio marzną dlonie i stopy oraz nos. Przy jednej dłoni mam wrazenie, że opuszek palca wskazującego staje się wtedy drętwy, jakby z mniejszym czuciem. Jak juz sie rozgrzeje to jest ok. Mial ktos z was takie objawy?
Olix
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 115
Rejestracja: 26 lutego 2023, o 11:33

10 maja 2024, o 15:51

Polly pisze:
4 maja 2024, o 11:47
Olix może i coś w tym jest i pewnie dlatego hoduje sie bezstresowo specjalne świnie i krowy by ich mięso było delikatne, mniej żylaste i smaczne. Stres to toksyna a człowiek zestresowany chodzi sztywny, przygarbiony łatwiej się męczy trudniej oddycha i w ogóle gorzej czuje się psychicznie.
Nigdy nie widziałem jeszcze punktu spustowego a w gąszczu tych wszystkich czasami przerośniętych różnych komórek to niewiadomo co jest co. Trzeba by zrobić usg. W dodatku u większości jest jeszcze spora warstwą tłuszczu na mięśniach.
Co do sztywnego ciała to w większości postów zawsze podkreślam by się rozciągać bo gibkie zdrowe ciało nie uciska, nie przeszkadza w ruchu i nie ciągnie inaczej staje się jak niedopasowany but.
U.mnie akurat bez problemu idzie wyczuć mięśnie, bo nie mam tłuszczu 🤣

Niestety po.poczatkowej lekkiej poprawie wszystko wrócilo do punktu wyjścia i jak bolało tak boli dalej. Ćwiczenia i.masaże w ogóle przestały pomagać.Także radość była przedwczesna 🤣
Polly
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 8 marca 2024, o 15:08

10 maja 2024, o 16:25

Olix
Ja się przez dwa lata rozciągałem dynamicznie z gumami plus boki tułowia i tylna część ud i zwisy na drążku. Bardzo mi pomogło i uważam, że dość mocno walczyłem ze sztywnością. Ciało musi zaakceptować nowe wzorce i zakresy ruchu.
Najgorsze jak ktoś się trochę poszarpie ponaciaga jak amatorzy biegania w parku i sądzi, że spoko. Wtedy mięśnie odreagowują napięciem.
Skoro ktoś 70% swojego aktywnego czasu spędza siedząc to trudno by 15 minut ćwiczeń raz na jakiś czas dało trwałe rezultaty. By było skutecznie trzeba tak jak na jodze dać czas na każdą pozycję a aby by ja dobrze wykonać też musieli długo ćwiczyć. Fizjoterapeuta ci nie pomoże sama widzisz. Może pokazać co robić. To nie czarodziej. Mnóstwo ludzi tak ma że fizjo rozkłada ręce tylko mu się kasa zgadza. Ból jak płacisz słono a efektu brak
Znerwicowana_97
Nowy Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 2 kwietnia 2024, o 18:04

10 maja 2024, o 21:57

Ja musze się pożalić bo mam wrażenie że jestem na granicy psychozy albo i nawet jakichś schizofrenicznych urojeń hipochondrycznych. Otóż od prawie 2msc jestem przekonana że choruje na białaczkę. I już nie wiem czy za tydzień wyląduje na oddziale onkologii bo naprawdę jestem chora czy w psychiatryku. W styczniu miałam dziwne bóle głowy i ucha i krwotok z nosa. Od stycznia czuje czasem z rana posmak krwi w ustach i czasem faktycznie w slinie trochę jej jest (obstawiam dziasla nic wewnętrznego). Nie zdarza się to codziennie, ale raz na czas. W dodatku mam dość sporo siniakow. Małych. Na nogach zawsze miałam dużo, bo chyba taka moja uroda, jestem blada i mam dużo naczynek na nogach. Ale pojawiło mi się też kilka siniaczkow na rekach, a ostatnio jak miałam nerwobol w okolicy klatki piersiowej to posmarowałam się przeciwbólowym i też powstał mi mały siniak (jakby odbicie palca). Bywam osłabiona i cały czas mi zimno. Miesiąc temu miałam plamienie z pochwy w połowie cyklu co nigdy mi się nie zdarzało, ale było to w okolicy badania cytologicznego.
Morfologie robiłam 25.03 i wyszły tylko odchylenia w zakresie mcv i mch, co wskazuje niby na niedobor b12 i kwasu foliowego, co już suplementuje. Płytki krwi, hemoglobina i białe krwinki w normie, co na chwilę mniej uspokoiło, ale po tym siniaku na klacie na nowo zaczelam analizować morfo i wyszło mi 0.40% niedojrzałych granulocytow przy normie 0.50%. A w badaniach 2 lata temu miałam zaledwie 0.10%. Jestem taka głupia, że nie zrobiłam najważniejszego czyli rozmaz ręczny. OB 7 i CRP 3.
Umówiłam się już na morfo we wtorek, tym razem z rozmazem. Ciągle czytam materiały o bialaczce i podobno jedna dziewczynka miała dobra morfologie i dopiero dzięki drążeniu matki rozmaz pokazał ostra białaczkę. Wczoraj chodzilam po polu i obserwowałam w świetle dziennym czy nie robią mi się nowe siniaki na rekach. Dziś miałam jakaś mała kropeczkę koło nadgarstka i cały dzień analizowałam czy to nie są wybroczyny. Z tego wszystkiego dostałam aż pulsu 130. Nie myślę o niczym innym. Już planuje co mam zrobić jak we wtorek popołudniu odbiorę wyniki i będę musiała pewnie szykować się na oddzial onkologiczny. Od razu robie też krzepliwosc krwi, zelazo i próby wątrobowe. Jest we mnie cień nadziei że nie mam tej pieprzonej bialaczki, ale bardzo mały.
freaky man
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 19 lutego 2024, o 18:41

10 maja 2024, o 23:05

Znerwicowana_97 pisze:
10 maja 2024, o 21:57
Ja musze się pożalić bo mam wrażenie że jestem na granicy psychozy albo i nawet jakichś schizofrenicznych urojeń hipochondrycznych. Otóż od prawie 2msc jestem przekonana że choruje na białaczkę. I już nie wiem czy za tydzień wyląduje na oddziale onkologii bo naprawdę jestem chora czy w psychiatryku. W styczniu miałam dziwne bóle głowy i ucha i krwotok z nosa. Od stycznia czuje czasem z rana posmak krwi w ustach i czasem faktycznie w slinie trochę jej jest (obstawiam dziasla nic wewnętrznego). Nie zdarza się to codziennie, ale raz na czas. W dodatku mam dość sporo siniakow. Małych. Na nogach zawsze miałam dużo, bo chyba taka moja uroda, jestem blada i mam dużo naczynek na nogach. Ale pojawiło mi się też kilka siniaczkow na rekach, a ostatnio jak miałam nerwobol w okolicy klatki piersiowej to posmarowałam się przeciwbólowym i też powstał mi mały siniak (jakby odbicie palca). Bywam osłabiona i cały czas mi zimno. Miesiąc temu miałam plamienie z pochwy w połowie cyklu co nigdy mi się nie zdarzało, ale było to w okolicy badania cytologicznego.
Morfologie robiłam 25.03 i wyszły tylko odchylenia w zakresie mcv i mch, co wskazuje niby na niedobor b12 i kwasu foliowego, co już suplementuje. Płytki krwi, hemoglobina i białe krwinki w normie, co na chwilę mniej uspokoiło, ale po tym siniaku na klacie na nowo zaczelam analizować morfo i wyszło mi 0.40% niedojrzałych granulocytow przy normie 0.50%. A w badaniach 2 lata temu miałam zaledwie 0.10%. Jestem taka głupia, że nie zrobiłam najważniejszego czyli rozmaz ręczny. OB 7 i CRP 3.
Umówiłam się już na morfo we wtorek, tym razem z rozmazem. Ciągle czytam materiały o bialaczce i podobno jedna dziewczynka miała dobra morfologie i dopiero dzięki drążeniu matki rozmaz pokazał ostra białaczkę. Wczoraj chodzilam po polu i obserwowałam w świetle dziennym czy nie robią mi się nowe siniaki na rekach. Dziś miałam jakaś mała kropeczkę koło nadgarstka i cały dzień analizowałam czy to nie są wybroczyny. Z tego wszystkiego dostałam aż pulsu 130. Nie myślę o niczym innym. Już planuje co mam zrobić jak we wtorek popołudniu odbiorę wyniki i będę musiała pewnie szykować się na oddzial onkologiczny. Od razu robie też krzepliwosc krwi, zelazo i próby wątrobowe. Jest we mnie cień nadziei że nie mam tej pieprzonej bialaczki, ale bardzo mały.
Też tak mam, że jak się nakręce to jestem przekonany, że choruje na coś strasznego i w głowie najgorsze scenariusze. Jak ja to znam...
Skoro już umówiłaś się na badania, to postaraj się do tego czasu nie czytać tej o chorobie, bo to tylko podsyca lęk. Sam się niedawno naczytałem o pewnej chorobie i teraz żałuję, bo ciągle mi chodzi po głowie... Siniaki mogą pojawić się bez przyczyny, ale wiem, z hipochondrią każdy objaw, każde doznanie z ciała od razu interpretujemy jako zagrożenie. To wszystko może być równie dobrze spowodowane niedoborami witamin minerałów, czy innych składników odżywczych jak i nagromadzonym napięciem, stresem, lękiem... Wyniki miałaś dobre, u każdego mogą zdarzyć się lekkie odstępstwa od normy.
Ja próbowałem tłumaczyć sobie, że nic mi nie jest, badania miałem ok, będzie dobrze to przez niepokój i takie tam, jednak gdy już się serio mocno nakręcę to niestety nie działa.. więc chyba teraz będę sobie mówić "okej teraz się nie martwię, martwić się będę jak moja diagnoza już się potwierdzi w badaniach i trafię do szpitala" hehe
Będzie dobrze, zobaczysz.
"...Is it only when you feel a part is empty?..."
Znerwicowana_97
Nowy Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 2 kwietnia 2024, o 18:04

10 maja 2024, o 23:16

freaky man pisze:
10 maja 2024, o 23:05
Znerwicowana_97 pisze:
10 maja 2024, o 21:57
Ja musze się pożalić bo mam wrażenie że jestem na granicy psychozy albo i nawet jakichś schizofrenicznych urojeń hipochondrycznych. Otóż od prawie 2msc jestem przekonana że choruje na białaczkę. I już nie wiem czy za tydzień wyląduje na oddziale onkologii bo naprawdę jestem chora czy w psychiatryku. W styczniu miałam dziwne bóle głowy i ucha i krwotok z nosa. Od stycznia czuje czasem z rana posmak krwi w ustach i czasem faktycznie w slinie trochę jej jest (obstawiam dziasla nic wewnętrznego). Nie zdarza się to codziennie, ale raz na czas. W dodatku mam dość sporo siniakow. Małych. Na nogach zawsze miałam dużo, bo chyba taka moja uroda, jestem blada i mam dużo naczynek na nogach. Ale pojawiło mi się też kilka siniaczkow na rekach, a ostatnio jak miałam nerwobol w okolicy klatki piersiowej to posmarowałam się przeciwbólowym i też powstał mi mały siniak (jakby odbicie palca). Bywam osłabiona i cały czas mi zimno. Miesiąc temu miałam plamienie z pochwy w połowie cyklu co nigdy mi się nie zdarzało, ale było to w okolicy badania cytologicznego.
Morfologie robiłam 25.03 i wyszły tylko odchylenia w zakresie mcv i mch, co wskazuje niby na niedobor b12 i kwasu foliowego, co już suplementuje. Płytki krwi, hemoglobina i białe krwinki w normie, co na chwilę mniej uspokoiło, ale po tym siniaku na klacie na nowo zaczelam analizować morfo i wyszło mi 0.40% niedojrzałych granulocytow przy normie 0.50%. A w badaniach 2 lata temu miałam zaledwie 0.10%. Jestem taka głupia, że nie zrobiłam najważniejszego czyli rozmaz ręczny. OB 7 i CRP 3.
Umówiłam się już na morfo we wtorek, tym razem z rozmazem. Ciągle czytam materiały o bialaczce i podobno jedna dziewczynka miała dobra morfologie i dopiero dzięki drążeniu matki rozmaz pokazał ostra białaczkę. Wczoraj chodzilam po polu i obserwowałam w świetle dziennym czy nie robią mi się nowe siniaki na rekach. Dziś miałam jakaś mała kropeczkę koło nadgarstka i cały dzień analizowałam czy to nie są wybroczyny. Z tego wszystkiego dostałam aż pulsu 130. Nie myślę o niczym innym. Już planuje co mam zrobić jak we wtorek popołudniu odbiorę wyniki i będę musiała pewnie szykować się na oddzial onkologiczny. Od razu robie też krzepliwosc krwi, zelazo i próby wątrobowe. Jest we mnie cień nadziei że nie mam tej pieprzonej bialaczki, ale bardzo mały.
Też tak mam, że jak się nakręce to jestem przekonany, że choruje na coś strasznego i w głowie najgorsze scenariusze. Jak ja to znam...
Skoro już umówiłaś się na badania, to postaraj się do tego czasu nie czytać tej o chorobie, bo to tylko podsyca lęk. Sam się niedawno naczytałem o pewnej chorobie i teraz żałuję, bo ciągle mi chodzi po głowie... Siniaki mogą pojawić się bez przyczyny, ale wiem, z hipochondrią każdy objaw, każde doznanie z ciała od razu interpretujemy jako zagrożenie. To wszystko może być równie dobrze spowodowane niedoborami witamin minerałów, czy innych składników odżywczych jak i nagromadzonym napięciem, stresem, lękiem... Wyniki miałaś dobre, u każdego mogą zdarzyć się lekkie odstępstwa od normy.
Ja próbowałem tłumaczyć sobie, że nic mi nie jest, badania miałem ok, będzie dobrze to przez niepokój i takie tam, jednak gdy już się serio mocno nakręcę to niestety nie działa.. więc chyba teraz będę sobie mówić "okej teraz się nie martwię, martwić się będę jak moja diagnoza już się potwierdzi w badaniach i trafię do szpitala" hehe
Będzie dobrze, zobaczysz.
Dzięki za odpowiedź, czułam, że muszę to gdzieś napisać. Bliscy maja mnie już dosyć, facet mnie wspiera, ale już kilka razy napomknął, że przesadzam z tym mówieniem o chorobach (nie dziwie sie), mamy też nie chce męczyć, bo bardzo się martwi jak tylko jej coś mówię o swoim zdrowiu, a ona sama choruje na chorobę autoimmunologiczną, z powodu której ląduje co kilka msc w szpitalu, więc dodatkowy stres jej nie jest potrzebny. Czytać to już nie mam nawet co, bo przeczytałam już wszystkie materiały dostępne w internecie na ten temat, analizowałam nawet wyniki morfo obcych ludzi znalezione na forach czy grupach na fb i porównywałam ze swoimi. Ludzie mieli nawet większe odchylenia i nie mieli żadnej bialaczki, a zwykle niedobory albo jakieś anemie czy inne mniej poważne choroby. Nie wiem co mi do głowy strzeliło z tą białaczka. W styczniu/lutym byłam przekonana, że mam guza mózgu, ale jak ucisk w głowie mi ustąpił to zaczelam laczyc inne fakty i jakoś mnie mój umysł naprowadził na te chorobę w połowie marca. Odezwę się na pewno we wtorek wieczorem o ile będę miała do tego głowę. Jak czekałam na poprzednie badania które pojawily się późnym wieczorem to odświeżałam stronę co 3 minuty, spaliłam całą paczkę papierosów z nerwów. Obiecałam sobie ze jak nie będzie tej bialaczki to umowie się do psychiatry (nie mam leków na stałe, doraźnie xanax, bardzo boję się ssri i nigdy ich nie zaczelam brac mimo że miałam je przepisane aż dwa razy).
Już nawet myślałam czy na SOR dziś nie pojechać i nie wybłagać tej morfo, ale po pierwsze mam lęk przed szpitalem, po drugie co im powiem, że mam dobre wyniki sprzed niecałych 2 msc, jakaś kropeczkę na ręku która w sumie raz jest widoczna raz nie, nawet nie mam gorączki..
freaky man
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 19 lutego 2024, o 18:41

10 maja 2024, o 23:52

Znerwicowana_97 pisze:
10 maja 2024, o 23:16
freaky man pisze:
10 maja 2024, o 23:05
Znerwicowana_97 pisze:
10 maja 2024, o 21:57
Ja musze się pożalić bo mam wrażenie że jestem na granicy psychozy albo i nawet jakichś schizofrenicznych urojeń hipochondrycznych. Otóż od prawie 2msc jestem przekonana że choruje na białaczkę. I już nie wiem czy za tydzień wyląduje na oddziale onkologii bo naprawdę jestem chora czy w psychiatryku. W styczniu miałam dziwne bóle głowy i ucha i krwotok z nosa. Od stycznia czuje czasem z rana posmak krwi w ustach i czasem faktycznie w slinie trochę jej jest (obstawiam dziasla nic wewnętrznego). Nie zdarza się to codziennie, ale raz na czas. W dodatku mam dość sporo siniakow. Małych. Na nogach zawsze miałam dużo, bo chyba taka moja uroda, jestem blada i mam dużo naczynek na nogach. Ale pojawiło mi się też kilka siniaczkow na rekach, a ostatnio jak miałam nerwobol w okolicy klatki piersiowej to posmarowałam się przeciwbólowym i też powstał mi mały siniak (jakby odbicie palca). Bywam osłabiona i cały czas mi zimno. Miesiąc temu miałam plamienie z pochwy w połowie cyklu co nigdy mi się nie zdarzało, ale było to w okolicy badania cytologicznego.
Morfologie robiłam 25.03 i wyszły tylko odchylenia w zakresie mcv i mch, co wskazuje niby na niedobor b12 i kwasu foliowego, co już suplementuje. Płytki krwi, hemoglobina i białe krwinki w normie, co na chwilę mniej uspokoiło, ale po tym siniaku na klacie na nowo zaczelam analizować morfo i wyszło mi 0.40% niedojrzałych granulocytow przy normie 0.50%. A w badaniach 2 lata temu miałam zaledwie 0.10%. Jestem taka głupia, że nie zrobiłam najważniejszego czyli rozmaz ręczny. OB 7 i CRP 3.
Umówiłam się już na morfo we wtorek, tym razem z rozmazem. Ciągle czytam materiały o bialaczce i podobno jedna dziewczynka miała dobra morfologie i dopiero dzięki drążeniu matki rozmaz pokazał ostra białaczkę. Wczoraj chodzilam po polu i obserwowałam w świetle dziennym czy nie robią mi się nowe siniaki na rekach. Dziś miałam jakaś mała kropeczkę koło nadgarstka i cały dzień analizowałam czy to nie są wybroczyny. Z tego wszystkiego dostałam aż pulsu 130. Nie myślę o niczym innym. Już planuje co mam zrobić jak we wtorek popołudniu odbiorę wyniki i będę musiała pewnie szykować się na oddzial onkologiczny. Od razu robie też krzepliwosc krwi, zelazo i próby wątrobowe. Jest we mnie cień nadziei że nie mam tej pieprzonej bialaczki, ale bardzo mały.
Też tak mam, że jak się nakręce to jestem przekonany, że choruje na coś strasznego i w głowie najgorsze scenariusze. Jak ja to znam...
Skoro już umówiłaś się na badania, to postaraj się do tego czasu nie czytać tej o chorobie, bo to tylko podsyca lęk. Sam się niedawno naczytałem o pewnej chorobie i teraz żałuję, bo ciągle mi chodzi po głowie... Siniaki mogą pojawić się bez przyczyny, ale wiem, z hipochondrią każdy objaw, każde doznanie z ciała od razu interpretujemy jako zagrożenie. To wszystko może być równie dobrze spowodowane niedoborami witamin minerałów, czy innych składników odżywczych jak i nagromadzonym napięciem, stresem, lękiem... Wyniki miałaś dobre, u każdego mogą zdarzyć się lekkie odstępstwa od normy.
Ja próbowałem tłumaczyć sobie, że nic mi nie jest, badania miałem ok, będzie dobrze to przez niepokój i takie tam, jednak gdy już się serio mocno nakręcę to niestety nie działa.. więc chyba teraz będę sobie mówić "okej teraz się nie martwię, martwić się będę jak moja diagnoza już się potwierdzi w badaniach i trafię do szpitala" hehe
Będzie dobrze, zobaczysz.
Dzięki za odpowiedź, czułam, że muszę to gdzieś napisać. Bliscy maja mnie już dosyć, facet mnie wspiera, ale już kilka razy napomknął, że przesadzam z tym mówieniem o chorobach (nie dziwie sie), mamy też nie chce męczyć, bo bardzo się martwi jak tylko jej coś mówię o swoim zdrowiu, a ona sama choruje na chorobę autoimmunologiczną, z powodu której ląduje co kilka msc w szpitalu, więc dodatkowy stres jej nie jest potrzebny. Czytać to już nie mam nawet co, bo przeczytałam już wszystkie materiały dostępne w internecie na ten temat, analizowałam nawet wyniki morfo obcych ludzi znalezione na forach czy grupach na fb i porównywałam ze swoimi. Ludzie mieli nawet większe odchylenia i nie mieli żadnej bialaczki, a zwykle niedobory albo jakieś anemie czy inne mniej poważne choroby. Nie wiem co mi do głowy strzeliło z tą białaczka. W styczniu/lutym byłam przekonana, że mam guza mózgu, ale jak ucisk w głowie mi ustąpił to zaczelam laczyc inne fakty i jakoś mnie mój umysł naprowadził na te chorobę w połowie marca. Odezwę się na pewno we wtorek wieczorem o ile będę miała do tego głowę. Jak czekałam na poprzednie badania które pojawily się późnym wieczorem to odświeżałam stronę co 3 minuty, spaliłam całą paczkę papierosów z nerwów. Obiecałam sobie ze jak nie będzie tej bialaczki to umowie się do psychiatry (nie mam leków na stałe, doraźnie xanax, bardzo boję się ssri i nigdy ich nie zaczelam brac mimo że miałam je przepisane aż dwa razy).
Od tego jest to forum wsm, żeby móc się swobodnie wyżalić. guza mózgu ja też przerabiałem :P Jak nie ta wkrętka to inna...
ja jak miałem odebrać jakieś wyniki nie pamiętam już co to za badania wtedy robiłem, ale mieli do mnie zadzwonić po jakimiś czasie i pamiętam że to się opóźniało i już myślałem że pewnie dlatego że coś źle mi wyszło, okropne te wyniki i dlatego nie dzwonią po czym odezwali się i wyniki bardzo dobre. Jak ten nasz umysł potrafi nas zwodzić...
Co do leków, nie ma co się bać. ja brałem ssri... W moim przypadku no było lepiej jak brałem, ale po odstawieniu wróciło wszystko... Na razie też nie biorę ale myślę nad powrotem, chociaż na krótko, żeby umysł mi wrócił do równowagi.
"...Is it only when you feel a part is empty?..."
ODPOWIEDZ