toczka pisze: ↑23 maja 2019, o 19:50
Pytanie do Was- dziwne uczucie w głowie. Na początku myślałam, że to są jakieś zawroty głowy ale one są mocniejsze. A tu chodzi o takie dziwne uczucie jakbym wypiła o łyk alkoholu za dużo. Czyli nie kręci mi sie w głowie ale ta głowa też nie jest taka jak być powinna. Nie wiem czy to mącenie czy co? Wcześniej miałam ciągle piski w uszach, teraz już bardzo sporadycznie. Ale te 'niby zawroty' pozostały. Czasami mam jeszcze jakieś delikatne napięciowe bóle głowy i tyle.czy ktoś z Was mial coś takiego? Potraficie to nazwać?
Tak, to jest stan lękowy. Bardzo dokładnie to opisałaś, ja też zawsze mam problem, żeby to opisać i używam sformułowania "pijana bez alkoholu". Głowa jest wtedy dziwna (to najlepiej to opisuje), dokładnie czuję się jakby mi się w głowie kręciło, ale niby się nie kręci, z zewnątrz wyglądam wtedy normalnie, sprawnie działam, a w środku bałagan, nie ogarniam jakby rzeczywistości i mam wrażenie, że muszę się skupiać, żeby działać normalnie.
Dodatkowo (jak już dzisiaj tak piszę) chciałabym (może na pocieszenie) napisać wszystkim, którzy się bardzo boją bo myślą, że mamy objawy mimo dobrego dnia, normalnego funkcjonowania itp Nie, nie funkcjonujemy normalnie, dopiero pierwsze dobre dni pozwolą Wam zobaczyć gigantyczną różnicę, a i po nich wrócicie pewnie do niedowierzenia (2 kroki w przód, 1 w tył, ale idziemy dalej

). Ja w niedzielę (po naprawdę szczerym i upartym kilkudniowym ignorowaniu objawów) zaliczyłam dobry dzień i to była różnica, dzięki której troszeczkę bardziej wierzę, że moooże to emocje. Nam naprawdę mało trzeba...dziś się obudziłam, pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na sufit (z 15 razy, żeby sprawdzić czy widzę pasy i miganie) i to już było na tyle silne karmienie mojego lęku, że mam właśnie kask na głowie (takie napięcie) + napięła mi się przed chwilą sama szczęka (mięśnie na żuchwie). Dlatego jeśli piszecie, że funkcjonujecie w miarę normalnie (ktoś tu wcześniej tak pisał) to prawdopodobnie z 50 razy dajecie swojemu lękowi soczystego burgera i on się pasie (wymyśliłam, że mój lęk siedzi w lochu, zakamarku mojego umysłu i za każdym razem kiedy się z nim skomunikuję wyobrażam sobie jak rzucam mu jedzenie, raz dostanie mini jabłko, ale innym razem wielką ucztę - ta wizualizacja pomogła mi zrozumieć co ja wyczyniam każdego dnia

). Generalnie próbuję napisać, że dni, które w naszym odczuciu są "przecież dobre" to dni pełne karmienia lęku wbrew pozorom, stąd objawy.