Panikowałem wtedy też, ale cóż tam słuchajcie teraz jest ten temat, nie ten to byłby inny, bo zawsze coś do wkręcania się jest i zawsze jakaś obawa istnieje.
To po prostu jest teraz na topie i dlatego to, że trochę ponakręcacie się niektórzy tym wirusem to nie oznacza, że odburzanie stanie w miejscu.
Nie ma wyjścia, ten czas trzeba przeczekać, bardzo mocno ograniczając informacje na ten temat. Nie argumentujcie sami sobie, że nie da się o tym nie słyszeć - da się. Tylko trzeba mieć świadomość, że to czy się od tego powstrzymacie czy nie, to jest to Wasza decyzja...nie lęku, bo to jest Wasze mimo wszystko zachowanie, a nawet jeżeli usłyszeliście coś przypadkiem to nadal, to co będzie przychodziło do głowy to jedynie myśli i wyobrażenia. Nadal można nad tym pracować w taki sam sposób jak nad innymi zaburzonymi sprawami, o ile oczywiście wcześniej nad tym pracowaliśmy, bo jeśli nie to teraz może być trudniej nagle się tego nauczyć kiedy tematyka wirusa straszy wyobraźnię.
Zapewne będzie to czas kryzysu jeśli chodzi o emocje, dlatego warto pamiętać o wyrozumieniu dla siebie, że w tym czasie może być trochę gorzej.
Jeżeli chodzi o sytuację ogólną co do wirusa, to niestety jestem zdania, że większość ludzi nie potrafi po prostu pomyśleć o innych. Sam mogłem się przekonać o czyjejś nieodpowiedzialności, bo ktoś sobie jakiś czas już temu zawitał na oddziałowej terapii grupowej chory, jakiś czas po wycieczce do Włoch. Obskoczył cały dzień zajęć, muzykoterapię, relaksację, grupówki dwie a potem wyskoczył z uśmiechem, że w sumie to ma gorączkę wysoką, ale przecież tam gdzie był nic takiego się nie działo i nie ma co panikować (taki chojrak! Szkoda, że wobec lęku nie, ale lęk dotyczy jego, to przecież klękajcie narody, a wirus to tam jedynie może zarazić ludzi wokół

Udało się nie rozsiać paniki, ten kto nie musiał nawet o tym nie wiedział, facet został zbadany korony brak. Ale obecnie większość osób, która wtedy tam była w tym ja ostro się pochorowaliśmy, co ciekawe i temu chojrakowi się pogorszyło i już tym razem jednak - kiedy chodzi o niego - to PĘDEM na oddział zakaźny. Ponowne badanie zostało zlecone. Osobiście wątpię abyśmy mieli wszyscy koronę, czy on i to nie o to chodzi, bo nawet jakbyśmy mieli to grubo wątpię aby komuś coś się stało z tego powodu. Ten wirus wbrew pozorom naprawdę nie ma wysokiej śmiertelności. Ale chodzi o sam fakt ile to zamieszania przez coś takiego.
Do tego nawiązując do wypowiedzi grubasa, pokazuje to też jak łatwo przez taki debilizm wykluczyć personel. Ja to akurat jestem pionkiem służby zdrowia, bo dodatkowo ochotnikiem służb ratowniczych, a więc zostaliśmy naprawdę całkiem spoko przygotowani na wypadek kryzysu. My akurat oczywiście głównie transport w razie dużej liczby chorych itp. Tyle, że w tym czasie gdzie ja chodziłem na szkolenia tamten łaził na grupowe terapie, a więc gdyby on miał koronę to ja prawdopodobnie prawie wszystkich obecnych ratowników na szkoleniu bym zaraził, bo nie byłoby mowy aby było inaczej. W jedną chwilę masa osób chętnych i w miarę przygotowanych odpada na dłuższy czas, a były tam osoby aktywne zawodowo, bo ja to jestem tylko doraźny to jeszcze luz.
Podsumowując oczywiście, że ten wirus nie jest tak groźny jak go przestawiają wp, media, socjale i cała masa.
Natomiast okropnie mnie dziwi fakt, że tak trudno na 2,3 tygodnie zmusić niektórych do zachowania ostrożności. Bo studiów nie zaliczę, bo teatr zamknęli...no to zaliczysz miesiąc później... to lepiej zamieszania innym narobić?
Rozumiem, że wiele osób martwi się zamknięciem z powodu lęków, ale to też jest dobry moment aby trochę przetestować swoje odburzanie, a jeśli nie to zawsze się można wspomóc czymś doraźnie.
W pewien sposób jest to sytuacja kryzysowa i nie dotyczy tylko nas i lepiej by chociaż przez jakiś czas podejść do tego trochę serio i nie mam na myśli tu zakupów w tonach, ale ograniczanie kontaktów i wizyt w różnych miejscach, pomimo lęków czy też akurat wielkiej potrzeby aby tam pójść.
Kto nie ma korony proponuję myśli o wirusach, wyobrażenia oraz wyczulenie na własne ciało wsadzać do jednego worka
