Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Myśli egzystencjalne, dziwne, natrętne...strach i lęk :(

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
cocco
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 27 lutego 2012, o 14:55

8 lipca 2014, o 20:08

Wróciło.
Było lepiej po "nawrocie" sprzed 4 miesięcy, a od piątku znów to samo... powiedzcie, że to "tylko" lęki... też tak macie,że myśli egzystencjalne napedzaja u Was atak? Ja mialam tak, że włączyło mi się myślenie egzystencjalne (jak to jest, że jestem, że jestem sobą, że nie dam rady być normalna, trafię do psychiatryka) i atak paniki ogroomny. Dziś się sama nakręcilam tymi samymi myślami do kolejnego ataku. Czy ktos tez tak miał? :(
martynka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 390
Rejestracja: 10 marca 2014, o 22:12

8 lipca 2014, o 20:09

No pewnie, daj im płynąć, nie daj się zbić z tropu!
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

8 lipca 2014, o 20:14

Polecam poczytac jak dzialaja te mysli, bo nie ma byc lepiej ale masz sie ich nie bac :)
mysli-lekowe-co-jak-i-dlaczego-czesc-5-t3542.html
i polecam tez odsluchac
etap-3-mysli-lekowe-t4330.html

w dd mysli dzialaja tak samo
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
pfff
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 27 lipca 2014, o 20:25

27 lipca 2014, o 21:59

taak, przeczytałam listę objawów derealizacji zamieszczonych na forum i cóż .. mam wiele z nich,nawe nie zdawałam sobie sprawy, że tak wiele.
Czasem myślę sobie co ja kiedyś robiłam w tym czasie co teraz myśle. Nie miałam czasu na rozmyślanie, nie chciało mi się zastanawiać nad tym dlaczego czy cos, był problem to się działało, bez zastanawiania się i biadolenia. Ale życie i w stresie dużym przez wiele lat dało o sobie znać. Zaczęło się od chwilowych duszności, nie zwracałam uwagi, jak pisałam nie miałam czasu, zbyt wiele się działo. Potem kołatania serca.Też olałam bo przecież jestem młoda to co mi może być. Potem atak paniki.. w sewj racjonalności po chwili zastanowienia się wiedziałam że nie umieram ale A MOZE JA WARIUJĘ .. wypłoszona byłam jeszcze do następnego dnia i minęło. Tak myślalam, ale jednak mialam takie coś że czułam że coś się ze mną dzieje i uciekałam wzrokiem. Uznalam ze się muszę bać no i bałam się pomyśleć, ze zwariowałam tak mi się to wydawało głupie i w ogóle. Trochę mnie pomęczyło potem ale urlop odeszło na długo. W każdym razie mój dramat jak się domyślacie wrócił. Zaczęło się niewinnie drżenie, osłabienie, trzęsące się ręce ale po tygodniu już atak paniki a jak jeden to i następne. Tak się przeraziłam, zaczęłam czytać ale chyba nie to co trzeba zaczęłam walczyć, na siłe ale w napięciu i lęku, bo pisali ze tak trzeba. Miałam myśli jak to jest ze ja chodzę, jestem taka zmęczona, co ja mówię i ta kontrolka ze to jest nienormalne że zaraz odpłynę, odwiozą mnie, a jak idąc mostem spojrzałam w dół to pomyślalam ze przecież można tu skoczyć i już piekło się zaczęło bo przeraziłam się ze nie się zabije albo coś. Moim największym błędem było usilne kontrolowanie tego żeby nie zwariować, żebym nie oszalala, żebym nie skoczyła w dół. To było tak nnienormalne że zaczęłam się wyłączać, ale skoro czytałam ze trzeba walczyć zeby nie dać się pochłonąć temu, ze trzeba robić jak najwięcej zeby nie popaść w depresję to cóż.. W strachu wiele się nie zdziała, a ja w tym strachu walczyłam, nie przez akceptację. Niekiedy reakcja na te dziwne myśli była kolejna myśl - konsekwencja, że śmiechu miałby każdy, ja nie miałam już po 3 miesiącach siły na śmiech. Optymistycznie napiszę, ze na wyłączeniu mózgu, z bolącą i rozpadającą się głową z dziwnymi myślami żyję kapkę ponad 2 lata. Pracowałam, uczyłam się w tym czasie, pozdawałam wszystko co było do zdania, i żyłam choć męcząc się i nieakceptując tego, a raczej bojąc się tak bardzo, że szok. Musiałam na coś postawić, wiedziałam ze nie wytrzymam w domu i choć przechodziłam lekką fobię od tych ciągłych napadów lęku i ataków paniki, miałam wrażenie ze nie ogarniam nic to chodziłam do pracy.. Wyłączało się, za dużo mialam do roboty. ale wyłączały się myśli od d... strony ale stan był fatalny. Zmęczenie w tym wszsytkim było najgorsze, ciągle chciałam odpocząć, wracałam do domu i starałam się jak mogłam ale oczywiście nic z tego. W każdym razie z okresu kiedy non stop ataki i napady, każda mysl powodowała atak, katastrofizowanie do tego stopnia ze zaczęłam rozyślać komu dać znać co by zajął się moimi kwiatkami jak mnie z ulicy zgarną do szpitala i już nigdy z niego nei wyjdę. Najardziej bałam się tego że nie będę mogła już żyć, uczyć się, pracować - to mój największy dramat że moje życie się skończyło. Niestety nie mogę się ogarnąć bo nawet jak jest lepiej to ja od razu myślę o tym ze to jest czas zeby pójść po leki, a tu się pojawia dramat o którym nie mam sił pisać. Mam pytanie czy możliwe jest że to lęk czy już paranoja, bo ja się długo bałam pójść po lek bo jakoś było a bałam się ze będize gorzej i stracę zupełnnie nad sobą kontrolę, ze zacznę gadać do siebie bo nie wytrzymam i dziesiątki innych mysli i wtedy przyszła myśl że ja zaprzeczam chorobie, wiem widzę czuję ze nie jest dobrze, a dziwnie i skoro nie idę zeby sobie pomóc to znaczyze mam paranoję albo osobowość taką no i cóż jedyne co mój mózg był w stanie zrobić to WYŁĄCZYŁAM SIE wtedy z wszystkiego na długi czas, totalne odcięcie. Tłumaczę sobie ze to była tak trudna dla mnie sytuacja i nie mogłam podjąc decyzji ani w prawo ani w lewo, a jak podjęłam to od razu nakrecanie się .. Poczucie zagubieia, zatracania samej siebie. Zdażają się przeblyski, schodzi mi to napięcie w głowie i jest normalnie, przestaje mieć te wrażenia dziwności które skupiają mi się w głowie ale długo to nie trwa, ja się dobijam ze nie mam już sił, ze czas zacząć żyć normalnie a nie albo walczyć albo uciekac. Boję się że zatracę się w tym rozmyslaniu i w ogóle odpłynę w jakiś inny świat. Mam takie doły momentami że nie widzę szansy, analiza i zastanawianie się nie daje odpowiedzi na nic, na pewno na to co zrobic, ale na pewno ne mogę tak dłużej, bo na codzień mam mnóstwo stresu i to już nie przejdzie bez leków. Zrozumiałam to ostatnio jak w pełni czując wszsytkie emocje uswiadomiłam sobbie zę ja nie chcę tak żyć, że za dużo tracę każdego dnia. Szkoda tylko ze się boję ze zacznę paplać bez sensu i głupoty u lekarza i mam wizję dramatu.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

28 lipca 2014, o 10:37

No co tu dużo opowiadać :) Wszedzie tylko lęk, analiza, nadmierna kontrola, obawy standardowe jak strach przed zwariowaniem, paranoją, utratą siebie, odlatywaniem w kosmos, nicoś, utrata świadomości.
Takie błedne eleganckie koło, zwane zaburzeniem lękowym.
Jeżeli nie czytałaś może tematów z pierwszego działu to dodam ci link artykuly-na-forum-dotyczace-nerwic-leku ... t4064.html
Polecam to powoli sobie czytać, albo słuchać spis-wszystkich-nagran-forum-o-nerwicy- ... t4548.html

Co do derealizacji artykuly-forum-o-derealizacji-i-deperso ... t4539.html

Nie masz powodów obawiać się lekarza, jeśli powiesz mu to samo co tu napisałaś nie masz powodów do zmartwień, ze to będzie dramat :)
Żyjesz w ciągłych wątpliwościach a to też swoje robi.
2 lata lęku to powstanie pewnych już nawyków zachowań lękowych, dlatego też polecam terapię głównie, jak np poznawczo - behawioralną.
Szansa jest i to duża, choć siedząc w tym stanie wydaje się to jak zawsze niemożliwe.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
pfff
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 27 lipca 2014, o 20:25

28 lipca 2014, o 21:42

Dzięki za odpowiedź. To prawda ze wątpliwości jest masa na każdym polu, słowo "jeśli" stało się podstawowym jakie w mojej głowie się pojawiają, ale jest na pewno jest lepiej niż było, bo masa tych myśli odeszła, albo sie gdiześ schowala. Po prostu mam tak ze jak pomyslę o tym to komplikuję wszystko tak czuję że zapętlam się we własnych myślach i dochodze do przekonania ze nie ma rozwiazania. Czuję ze tracę cierpliwość i mam wrazenie ze zacznę gadać bez sensu. Dzieki wielkie za linki poczytam do snu :-) póki co znalazłam coś na forum co mnie wyciszyło i dało nadzieję.. przeczytałam o desperacji mózgu efekt-desperacji-umyslu-t4139.html - to dosłownie u mnie tak wyglądało.

-- 28 lipca 2014, o 21:42 --
a mam pytanie jeszcze. Ostatnimi dniami mi niby lepiej, energii nie mam jakiejś ale przechodzi to napięcie z głowy, aż czuję jak tam coś mi się w mózgu prostuje, schodzi ten wielomiesięczny ból (jakooś mega radochy nie mam bo już tak było i i tak wróciło). Ale tak czuję mega zmęczenie i doła, apatię czuję też ze zaraz przyjdzie otempienie, wracają wspomnienia mojego najgorszego stanu. Do tego pojawia się taki popłoch i myśl ze nie będę sobie potrafiła z poradzic z tym. Myślę ze uratowało mnie robienie na co dzień tego co zawsze ze mi to przeszło choć moja załamka swojego czasu była mega. Teraz te odczucia, choć jak wstaję działać to działam, ale bynajmniej wtedy wraca to napięcie w głowie. Jakaś masakra jak dla mnie albo jedno albo drugie. Czy jest jakaś rada, bo teraz jak mi tak przechodzi napięcie to bym odpocząć chiała tak mocno bym chciała odpocząć, póść spać, nie dołować się ale pewno zaraz zacznę się lękać depresją albo coś. Nie kumam tego że pojawia się radość i w ogóle nadzieja a po jakimś czasie dół i to tego samego dnia. Chyba już wolę działać i utrzymywać to w głowie zeby nie stracić kontroli bo nie rozwala mnie przynajmniej tak jak teraz beznadizeja.
ssaa
Gość

29 lipca 2014, o 15:52

Jesli bedziesz utrzymywala kontrole i jednak bala sie objawow tylko dlatego ze jak probujesz tego nie robic to masz nadzieje i lepszy humor, a pozniej sie to psuje to wydaje mi sie to bezsensu, bo to tak jakbys godzila sie na to ze nie ma po co sie odburzac bo trzeba pocierpiec.
A czy teraz nic cierpisz jak ciagle sie zle czujesz? W tym wszystkim takie bujawki beda na pewno, ze moze byc lepszy okres a za moment tragiczny. Przeciez ta praca nie ma polegac na paru dniach, tylko no na pewno dluzszym okresie.
pfff
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 27 lipca 2014, o 20:25

29 lipca 2014, o 21:34

kurcze nie wiem czy do konca zrozumiałam, jakaś tempa dziś jestem :) bo już nie wiem puszczac i liczyć się z tym ze będzie źle, czy dzialać i czuć jak mi się mózg spina ? :)
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

29 lipca 2014, o 22:16

Skoro dzialac to i puszczac, sluchaj obojetnie jak i co, wazne aby ignorowac objawy i nie ograniczac sie nimi. A ze na poczatku jest to trudno robic to trzeba sie pilnowac i robic to krok po kroku
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
pfff
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 27 lipca 2014, o 20:25

30 lipca 2014, o 14:35

dobre uwagi, po prostu tak mnie szarpie, ze czasem mam wrażenie, ze jak jeszcze coś zrobie to już się rozpadnę, że już tego nie zniesę itd. Mam czasem tak dość tego lęku i napięcia, że mam potrzebę takiej ucieczki od siebie samej, no normalnie zachować się jak forest gump i biec przed siebie byle dalej od tych uczyć. Gdyby nie to ze wiem że one są we mnie to bym może i tak uczyniła. Zatem dzialam
Awatar użytkownika
matolek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 186
Rejestracja: 26 listopada 2013, o 12:13

30 lipca 2014, o 15:54

Bo to jest tak zauwazylem ze przywykamy do stanu ktory jakos znamy, nawet jesli to sa objawy chore, ale boimy sie cors zrobic bo wtedy czujemy cos innego i sie tego boimy
amasinger
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 31 lipca 2014, o 16:50

31 lipca 2014, o 17:59

Dzień dobry zaburzeni ! ;)

Opisze tutaj swój problem który charakteryzuje się tym , że nigdy do końca mnie opuscił i cały czas jest jakby cząstką mojej osobowości ...
Od dziecka byłem osobą która zgłaszała jakieś problemy ze swoją psychiką . Zacząłem od guli w gardle , nie wiem ile przygoda z tym zaburzeniem trwałą , bo miałem mniej niż dziesięć lat , jakoś przeszło póżniej miałem pare lat spokoju aż zaatakował mnie "lęk" przed jedzeniem mięsa , obojętnie jakiego po wybuchnięciu epidemii szalonych krów :P w szczególności własnie wołowego . Znowu jeszcze później popadłem w hipochondrie wtedy też zaczęły się schody ruchome które wywoziły mnie to na coraz bardziej dziwne piętra lęku . Z tamtych zaburzeń się teraz śmieje , nie ruszają mnie , ale pojawiły się nowe już bardziej odbierające mi resztki przyzwoitego samopoczucia. Zaczęło się od zwykłego położenia się do spania gdy poczułem ,że serce dziwnie przestało na jakąś chwile bić , pewnie takich osób jest multum co od tego zaczęło , jest to typowe dla zaburzeń lękowych , zdawałem sobie z tego sprawe , ale trochę czasu trwało żeby się uwonić od tego zaburzenia gdzie sprawdzanie i kontrolowanie swojego serca było natrętne . Udało mi się z tym uporać , nie wiem ile mi to zajęło , już nie wróciło . Tylko , że jak udało mi się z tego wyjść , pewnie znowu z braku zajęć pod wpływem gorszego samopoczucia wpadłęm na genialny pomysł żeby poruszyć temat egzystencji ludzkiej i sensu życia ... Mianowice męczyło mnie jedno pytanie czy życie samo w sobie ma sens , wywołało to we mnie taki paniczne wzburzenie i napięcie psychiczne , że chodziłem jakbym był pod stałym napięciem , które zmieniało swoją intensywność , ale nie zależało to ode mnie . Myśli były tak natrętne , że w koncu zacząłem analizować skąd się one w ogóle wzięły . Po jeszcze bardziej głębszych analizach , (pewnie też typowe dla zaburzeń nerwicowych) doszedłem do wniosku ,że takie myśli nie mają sensu , bo nawet jeśli bym poznał sens życia ludzkiego to nic by mi to nie dało ... W między czasie na swoje szczęscie wyrobiłem w sobie "pozytywne natręctwa" co w jakimś stopniu osłabiały te upierdliwe myśli . Niestety tych natrętów nie udało mi się do końca pozbyć , może już nie są tak silne jak jeszcze pół roku temu , ale pojawiają się w sytuacjach gdy jestem znużony , poirytowany . Idąc dalej zauważyłem , że te myśli stały się częścią mojego światopoglądu , jestem na dzień dzisiejszy agnostykiem i w wiele rzeczy po prostu nie mogę uwierzyć , nawet jeśli bym teraz chciał to nie jestem w stanie ...
Te wszsytkie myśli nawet jesli nie występują to i tak zostawiły duży niesmak w mojej psychice i nie pozwalają się cieszyć z życia , najbardziej co teraz mnie denerwuje to jest to ,że porównuje swoje zycia do tego sprzed paru lat gdzie praktycznie było beztroskie , prawie nic nie było dla problemem .
od pażdziernika tamtego roku zawisłem gdzieś po środku ciemnej materii i nie mogę uzyskać pełnej stabilizacji psychicznej , niby są dni gdzie myśli natrętne nie atakują , nie jestem w stanie napięcia psychicznego , które jest głównym moim objawem , ale nie potrafię się cieszyć z tego faktu , wszsytko jest mi obojętne , w niczym nie widzę jakiejś głębi . Ja sam nie wiem czy jest spowodowane ,że straciłęm tą beztroskość i wtedy się zaczęło , czy to jest spowodowane czymś innym.
To coś jeszcze nie nazywam tego nerwicą czy depresją , bo nie będę sobie sam stawiał diagnozy próbuje się przekształcić w coś innego , motorem napędowym są znowu natrętne myśli, tym razem dotyczą tego ,że wmawiam sobie , że życie jest nudne i nie ma w nim nic ciekawego ... Mimo ,że mam swoje zainteresowania te myśli odbierają mi resztki wolności .
Podsumowując moje wypociny , moje zaburzenia próbują mnie spakować do worka i związać , a ja tylko co jakis czac wystawiam głowę , żeby sobie odetchnąć .
Jedyny pozytyw który jeszcze daje mi jakąś nadzieje to to ,że z poprzednich zaburzeń jak hipochondria i nerwica serca udało mi się wyjść i nie wróciły.
Pewnie jeszcze sporo rzeczy zapomniałęm , węc albo będę edytował albo po prostu będę pisał dalej w postach.
Awatar użytkownika
N-e-r-w-u-s
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 891
Rejestracja: 28 lutego 2014, o 17:36

31 lipca 2014, o 20:06

Witaj Amasinger :) Powiem Ci szczerze, że mi też zaczelo sie od guli w gardle i różnych myśli egzystencjalnych aczkolwiek to jest typowe w nerwicy i to są lękowe mysli które wprowadzają w reakcje ucieczki :P a objawy ze strony serca jakie opisujesz to też przechodzilem, ba anwet i przechodzę. Ogolnie to na bank masz nerwice doskonale o tym wiesz warto w Twoim przypadku by;p by uda sie do psychologa, czytac tutaj artykuly wdrazac je w codziennosc a przede wszystkim sie nie nakrecac, bo przeciez nic sie nie dzieje. Z nerwicy sie wychodzi. :)
;witajka W chwili obecnej bardzo rzadko zaglądam na forum z powodów osobistych. Co za tym idzie brakiem czasu.... Na PW w miarę możliwości odpowiem ;)
amasinger
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 31 lipca 2014, o 16:50

1 sierpnia 2014, o 16:20

Dzięki za odpowiedź , nerwice to ja chyba wyssałem z mlekiem matki :D Ogólnie to ostatnio mam tak ,że udaje mi się pozbyć większość swoich objawów , potrafię się wyciszyć i to jest kolejny problem , bo czując spokój odczuwam też pustkę której nie mogę niczym zapełnić , to jest takie uczucie jakbym chodził po jałowej grenlandii i szukał tam piramidy . Dziwną rzeczą jest , że gdy czuję przyzwoicie przez jakiś natrętne mysli są ale nie mają juz takiej mocy , dopiero gdy samopoczucie się pogorszy to mysli narastają i urastają do napięcia wolnopłynącego , a końcowa faza to lęk o średnim natężeniu . Lęk nauczyłem się opanowywać , nie boję się go , uważam go tylko za konsekwencje wystąpienia zmasowanych natrętów .
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

1 sierpnia 2014, o 16:48

Ja mialem np tak ze jak wysedlem z tego leku wolnoplynacego, atakow paniki, hipochindrii, dd to sie okazalo ze natrectwa dalej przychodzily, a to dlatego ze byly one czescia mnie, mialem je od malego kajtka. Ale wtedy juz one nie powodowaly we mnie lęku, po prostu byly jako nawyk myslenia i tak z rok czasue bez mala musialem sie upominac ze nie musze tego czy owego zliczac, dotykac itd bo to tylko nawyk ktorego nie potrzebuje :D
Tak wiec jak sie ma cos dlugo to trzeba troche przywyknac do tego, ze tego nie ma bo i nie ma potrzeby aby to bylo :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ