Zazwyczaj jest to ROCD wtedy, gdy obiektywnie związek jest dobry, był przez jakiś czas budowany, aż przyszły te wątpliwości, nie dają spokoju, uczucie nie-kochania staje się lękowe, bardzo angażujące uwagę i czas, sprawia duży problem.Pati21175 pisze: ↑10 maja 2022, o 22:48A co gdy ja się czuje jakbym naprawdę nie chciała być z nim kiedy jest to ROCD. A kiedy nie...Hieronim pisze: ↑10 maja 2022, o 22:08Przy czym, Alicja, nikt nie jest tutaj przeciwko Tobie
Ja zareagowałem mocno, bo wiem, jak takie słowa łatwo i silnie uderzają w osoby z nerwicą wokół związku, dopóki nie załapią fundamentu, na którym mogą się oprzeć. I nie chciałem, żeby Aleksandra wpadła w niepotrzebny kocioł, kiedy właśnie jesteśmy tutaj po to, żeby sobie z tym radzić.
U mnie dzisiaj było tak, że nagle, kiedy jechałem samochodem, dostałem SMSa, okazało się, że to od dziewczyny i raptem poczułem niekontrolowany przypływ uczucia. Uśmiechnąłem się, serce mi zadrżało, w sensie - tak przyjemnie, że jest dobrze i chcę z nią być, chcę z nią dzielić kolejny dzień. Te momenty są szczere i spontaniczne, pozbawione lęku, a więc prawdziwe, z głębi mnie. I na tych momentach się opieram. Wpisuję sobie do dzienniczka, że tak właśnie było, i później wracam do tej chwili jako do momentu, w którym mam prawdziwy kontakt z rzeczywistością (a nie z lękami).
Zanim to jednak nastąpiło, miałem kilka dni braku uczuć, braku tęsknoty, niechęć do spotykania się itd. Ale nie nakręcałem tego wszystkiego. Z czasem coraz łatwiej przychodzi mi myśleć, że nie czuję tęsknoty, to trudno, nie muszę czuć. Nie mam żadnych uczuć, to nic, zajmę się sobą. Jak gdyby weszło w krew olewanie tego przykrego stanu. Nie na siłę, oczywiście, ale jakoś rozwinęła się we mnie większa umiejętność wypinania się na te strachacze.
I to spowodowało, że w najmniej oczekiwanych momentach przychodzą przypływy uczucia. Akurat kiedy obniża się stan lękowy, uczucie wraca. Ale UWAGA - niekontrolowane. Tak więc jeśli ktoś to czyta i teraz zacznie monitorować swój stan wewnętrzny, czy też tak będzie miał, i ciągle będzie trzymał rękę na pulsie - to nie, nie tędy droga.Podstawą jest zaakceptowanie, olewanie tego syfu, niech spływa jak po kaczce. I nie należy liczyć czasu, jak długo są stany niechęci, a uczucie wciąż nie wraca. Dopóki liczy się czas, kontroluje, monitoruje - dopóty się blokuje prawdziwe ja. To musi przychodzić samo, bez blokowania. Aż człowiek nauczy się znów spontanicznie odbierać rzeczywistość.
A piszę dlatego, że jest nadziejaSą prześwity słońca. Tylko najpierw dotarcie do momentu, w którym myśli lękowe zaczną g*wno znaczyć (to może potrwać, to proces rozwoju do tego punktu)
![]()
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 57
- Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 66
- Rejestracja: 15 listopada 2021, o 17:57
Właśnie do czasu aż się pojawiły te wątpliwości związek był jak z bajki...Hieronim pisze: ↑11 maja 2022, o 12:40Zazwyczaj jest to ROCD wtedy, gdy obiektywnie związek jest dobry, był przez jakiś czas budowany, aż przyszły te wątpliwości, nie dają spokoju, uczucie nie-kochania staje się lękowe, bardzo angażujące uwagę i czas, sprawia duży problem.Pati21175 pisze: ↑10 maja 2022, o 22:48A co gdy ja się czuje jakbym naprawdę nie chciała być z nim kiedy jest to ROCD. A kiedy nie...Hieronim pisze: ↑10 maja 2022, o 22:08Przy czym, Alicja, nikt nie jest tutaj przeciwko Tobie
Ja zareagowałem mocno, bo wiem, jak takie słowa łatwo i silnie uderzają w osoby z nerwicą wokół związku, dopóki nie załapią fundamentu, na którym mogą się oprzeć. I nie chciałem, żeby Aleksandra wpadła w niepotrzebny kocioł, kiedy właśnie jesteśmy tutaj po to, żeby sobie z tym radzić.
U mnie dzisiaj było tak, że nagle, kiedy jechałem samochodem, dostałem SMSa, okazało się, że to od dziewczyny i raptem poczułem niekontrolowany przypływ uczucia. Uśmiechnąłem się, serce mi zadrżało, w sensie - tak przyjemnie, że jest dobrze i chcę z nią być, chcę z nią dzielić kolejny dzień. Te momenty są szczere i spontaniczne, pozbawione lęku, a więc prawdziwe, z głębi mnie. I na tych momentach się opieram. Wpisuję sobie do dzienniczka, że tak właśnie było, i później wracam do tej chwili jako do momentu, w którym mam prawdziwy kontakt z rzeczywistością (a nie z lękami).
Zanim to jednak nastąpiło, miałem kilka dni braku uczuć, braku tęsknoty, niechęć do spotykania się itd. Ale nie nakręcałem tego wszystkiego. Z czasem coraz łatwiej przychodzi mi myśleć, że nie czuję tęsknoty, to trudno, nie muszę czuć. Nie mam żadnych uczuć, to nic, zajmę się sobą. Jak gdyby weszło w krew olewanie tego przykrego stanu. Nie na siłę, oczywiście, ale jakoś rozwinęła się we mnie większa umiejętność wypinania się na te strachacze.
I to spowodowało, że w najmniej oczekiwanych momentach przychodzą przypływy uczucia. Akurat kiedy obniża się stan lękowy, uczucie wraca. Ale UWAGA - niekontrolowane. Tak więc jeśli ktoś to czyta i teraz zacznie monitorować swój stan wewnętrzny, czy też tak będzie miał, i ciągle będzie trzymał rękę na pulsie - to nie, nie tędy droga.Podstawą jest zaakceptowanie, olewanie tego syfu, niech spływa jak po kaczce. I nie należy liczyć czasu, jak długo są stany niechęci, a uczucie wciąż nie wraca. Dopóki liczy się czas, kontroluje, monitoruje - dopóty się blokuje prawdziwe ja. To musi przychodzić samo, bez blokowania. Aż człowiek nauczy się znów spontanicznie odbierać rzeczywistość.
A piszę dlatego, że jest nadziejaSą prześwity słońca. Tylko najpierw dotarcie do momentu, w którym myśli lękowe zaczną g*wno znaczyć (to może potrwać, to proces rozwoju do tego punktu)
![]()
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 57
- Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15
Jeśli tak, to najpewniej postawić na ROCD. Przy czym podczas ROCD wszystko co negatywne będzie się wydawało (i pewnie już się wydaje) niesamowicie realne.Pati21175 pisze: ↑11 maja 2022, o 12:48Właśnie do czasu aż się pojawiły te wątpliwości związek był jak z bajki...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 32
- Rejestracja: 17 kwietnia 2022, o 20:15
Ja zostalam zdiagnozowana w tamtym tygodniu - ocd. Koedys nastawione na zdrowie, teraz na zwiazek. Nie wiem co sie dzieje, ale nie potrafie poczuc zadnych uczuc do mojego narzeczonego i tez nie czuje tej milosci i wsparcia ktore dostaje, bo jestem swiadoma jak bardzo mnie wspiera i rozmawia ze mna zebym czula sie lepiej. Czy to jest normalne? Teraz w ogole przechodze przez takie cos ze kwestionuje cale 5 lat - czy w ogole kochalam i czy to byla milosc. Ale jak ogladam stare zdjecia czy filmiki widze jaka szczesliwa bylam, nawet ten miesiac temu. Tak bardzo sie boje, ze moje wszystkie mysli okaza sie prawda, a z drugiej strony tak bardzo nie chce sie rozstawac…
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 57
- Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15
To dobra wiadomość. Teraz już masz nawet diagnozę OCD. Wiesz już zatem, że wszystkie postawione wyżej pytania są kompulsją, z którą trzeba sobie poradzić. (I wiesz, że jeśli ktoś Ci teraz napisze, że to normalne przy ROCD, a Twoje myśli Cię oszukują, to nie da Ci spokoju, bo za jakiś czas znowu powrócisz z tymi myślami. Bo to kompulsje)dupkaibisza pisze: ↑11 maja 2022, o 21:41Ja zostalam zdiagnozowana w tamtym tygodniu - ocd. Koedys nastawione na zdrowie, teraz na zwiazek. Nie wiem co sie dzieje, ale nie potrafie poczuc zadnych uczuc do mojego narzeczonego i tez nie czuje tej milosci i wsparcia ktore dostaje, bo jestem swiadoma jak bardzo mnie wspiera i rozmawia ze mna zebym czula sie lepiej. Czy to jest normalne? Teraz w ogole przechodze przez takie cos ze kwestionuje cale 5 lat - czy w ogole kochalam i czy to byla milosc. Ale jak ogladam stare zdjecia czy filmiki widze jaka szczesliwa bylam, nawet ten miesiac temu. Tak bardzo sie boje, ze moje wszystkie mysli okaza sie prawda, a z drugiej strony tak bardzo nie chce sie rozstawac…
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 11 maja 2022, o 23:46
Witam. Jestem nowym użytkownikiem. Od jakiegoś czasu mam w głowie myśli pod tytułem, że nie kocham swojej dziewczyny. Nasz związek ma prawie 2 lata. Przez cały ten okres czułem tą miłość i świadomość tego, ze to jest ta jedyna kobieta. Jakiś miesiąc temu moja dziewczyna miała wypadek samochodowy, dachowała autem Ale nic się jej nie stało. Podczas drogi na miejsce wypadku zacząłem się zastanawiać, czy napewno się wystarczająco przejmuję. Skoro miała wypadek to czemu nie jestem panicznie przerażony? Jednak uświadomiłem sobie, ze nie mogłem być przerażony bo to ona sama z miejsca wypadku mnie poinformowała, ze miała ten wypadek. Czyli automatycznie wiedziałem, ze jej nic nie jest. Gdy przyjechałem do Domu poczułem takie „pstryk” coś w głowie mi przeskoczyło i zacząłem się zastanawiać czy ją kocham skoro mogłem się nie przejmować tak jak powinienem. Dodam, ze moja dziewczyna przechodziła przez dokładnie to samo, czyli zaburzenie, jednak nie trwało u niej tyle ile u mnie. Niestety gdy to ona przez to przechodziła to się wtedy rozstaliśmy na kilka dni. Podczas tego rozstania była sytuacja, która wydarzyła się w sylwestra i wywołała u mnie bardzo silne lęki, a nawet myśli samobójcze, która trwała jakieś 4 miesiące. Już teraz jest dobrze jednak czasami powraca, ale jakoś sobie daje radę. Gdy już do siebie wróciliśmy po tych kilu dniach naprawdę czułem się cudowanie w naszym związku, oczywiście poza tymi lękami, które przyniosła mi ta sytuacja z sylwestra. Gdy jednak lęki się uspokoiły, zdarzył się ten wypadek, który zapoczątkował nowe lęki. Jakby to zobrazować to w mojej głowie są dwie osoby, jedna z nich wie, że kocham moją dziwczynę jak nikogo innego i jej strata to naprawdę było by coś okropnego(może nie na początku, bo wiem że lęk by powoli opadał, a gdyby opadł doszło by do mnie co zrobiłem) No i druga osoba, która mi mówi, że ja muszę cały czas myśleć i się zastanawiać czy ją kocham, a gdy przychodzi co do czego to w głowie mi mówi, że wcale jej nie kochasz i nie pasujecie do siebie. Warto też zaznaczyć, że po tym całym wypadku, po jakimś tygodniu może 2 zerwałem z nią aby zobaczyć, co będę czuć. Ku mojemu zaskoczeniu nie czułem ogromnej tęsknoty i pewności, że ją kocham, a dalszą niepewność ale także swidomość, że bez niej jest mi naprawdę źle i wolę być z nią niż sam, bo wolę cierpieć i mieć swidomsc, że jej nie stracę niż cierpieć ze świadomością, że mogę jej już nie odzyskać. Aktualnie staram się sobie wyjaśnić, że to jest to zaburzenie, umówiłem się do psychologa na poniedziałek i staram się nie zwariować, jednak jest to dla mnie strasznie frustrujące, że gdy patrzę na zdjęcia mojej kobiety nie mogę poczuć tego co nawet kilka tygodni wcześniej, że gdy się widizmy to się ciagle zastanawiam, czy ją kocham, że nie mogę nie myśleć tylko cały czas te myśli są. Oczywiście są pewne przebłyski, ale naprawdę chwilowe ( kilka sekund do kilku minut) potem znowu jest myśl, że jej nie kocham skoro nie mogę z siebie wykrzesać tej miłości w żadnym momencie. I nie uważam, że skoro, mam coś takiego w głowie, to może chodziło mi tylko o sex albo o jakieś inne doznania, bo oczywiście nawet teraz podczas tego huraganu myśli, przychodzi ochota na sex albo inne rzeczy, ale potrafię się powstrzymać i w głowie mam też myśl, a co jeśli chodzi mi tylko o to. Tłumacze sobie to tak, ze skoro ja o tym tak myślę to ja tego nie chce, czyli nie chce aby w tym związku chodziło tylko o doznania fizyczne. Jeszcze dręczy mnie myśl, że a co jeśli naprawdę jej nie kocham, a nie że to jest zaburzenie. Podsumowując nie wiem w zasadzie jak sobie z tym poradzić, bo niby wiem ze to jest tylko zaburzenie, ale gdy przychodzi co do czego to i tak skuteczne uniemożliwia mi to bycie sobą i czucia tego co dawniej. Czuję, że gdy stracę moją partnerkę, to będę żałować do końca życia i nawet sobie nie wyobrażam, aby miała kogo innego. Napisałem tu bo właśnie kilka lat temu pewien uzytkownik zamieścił artykuł o tym i wczytywałem się w niego nie raz i dawał ukojenie na chwile, ale jak wiadomo to cholerwstwo wracało i to silniejsze. Jeśli ktoś miał podobną sutuację, a śledząc ten portal widzę że nie jestem sam, to proszę o jakąkolwiek radę i pomoc w wydostaniu się z tego wiru.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 300
- Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43
Cześć wszystkim,jak się czujecie?
Ja próbowałam zaakceptować te moje stany,czasem były jakieś przebłyski ale tak na dobrą sprawę więcej mam teraz negatywnych odczuć niż natrętnych myśli, pojawiają się one gdy czuje tę obojętność i tak dalej. Wczoraj widziałam się z chłopakiem bo wyszliśmy ze znajomymi na jakąś godzinkę i on potem napisał,że się cieszył, że mógł mnie zobaczyc. Ja odpisałam mu to samo,ale tak naprawdę nie czułam nic i zrobiło mi się bardzo przykro z tego powodu... On jednak mówił,że bardzo było widać po mnie ,że się cieszę a ja nic nie udawałam . Tak jakby przez chwilę poczułam,że to wszystko jest tam w środku,te uczucia są, ja go kocham ale jest to zablokowane przez ta cholerna nerwicę .. już minęło tyle czasu odkąd się z tym borykam,że niektóre rzeczy stały się dla mnie obojętne i już mi się poprostu nie chce o tym myśleć,bo to w sumie prawie rok męki dzień w dzień... Przecież gdybym nic do niego nie czuła co by mnie przy nim trzymało? Doszłam do wniosku, że ja chcę się cieszyć gdy go widzę, chcę odczuwać emocje względem niego, nie chce się na niego denerwować, chciałabym poczuć, że go kocham. Chyba,że to iluzja i faktycznie nic nie czuje, ale chciałabym czuć. I to bardzo . Znowu czuje niechęć na myśl o wspólnym spędzaniu czasu. Zdarza mi się to bardzo często chociaż ostatnio rzadziej i nie zauważyłam, dopiero teraz. Ostatnio też byłam na imprezie i tam były osoby,których nie znam, zarówno kobiety jak i mężczyźni. zaczęłam myśleć,że mój chłopak jest mniej atrakcyjny od tamtych chłopaków, że oni na pewno mi się podobają i że mój chłopak nie jest dla mnie atrakcyjny,że nie czuje do niego pociągu fizycznego a też chciałabym to poczuć ... Co o tym sądzicie? Boje się,że to nie nerwica tylko zwykłe przyzwyczajenie/przywiązanie, a nie chciałabym tego, chciałabym poprostu kochać mojego chłopaka. Dziękuję tym którzy wytrwali do końca .
Ja próbowałam zaakceptować te moje stany,czasem były jakieś przebłyski ale tak na dobrą sprawę więcej mam teraz negatywnych odczuć niż natrętnych myśli, pojawiają się one gdy czuje tę obojętność i tak dalej. Wczoraj widziałam się z chłopakiem bo wyszliśmy ze znajomymi na jakąś godzinkę i on potem napisał,że się cieszył, że mógł mnie zobaczyc. Ja odpisałam mu to samo,ale tak naprawdę nie czułam nic i zrobiło mi się bardzo przykro z tego powodu... On jednak mówił,że bardzo było widać po mnie ,że się cieszę a ja nic nie udawałam . Tak jakby przez chwilę poczułam,że to wszystko jest tam w środku,te uczucia są, ja go kocham ale jest to zablokowane przez ta cholerna nerwicę .. już minęło tyle czasu odkąd się z tym borykam,że niektóre rzeczy stały się dla mnie obojętne i już mi się poprostu nie chce o tym myśleć,bo to w sumie prawie rok męki dzień w dzień... Przecież gdybym nic do niego nie czuła co by mnie przy nim trzymało? Doszłam do wniosku, że ja chcę się cieszyć gdy go widzę, chcę odczuwać emocje względem niego, nie chce się na niego denerwować, chciałabym poczuć, że go kocham. Chyba,że to iluzja i faktycznie nic nie czuje, ale chciałabym czuć. I to bardzo . Znowu czuje niechęć na myśl o wspólnym spędzaniu czasu. Zdarza mi się to bardzo często chociaż ostatnio rzadziej i nie zauważyłam, dopiero teraz. Ostatnio też byłam na imprezie i tam były osoby,których nie znam, zarówno kobiety jak i mężczyźni. zaczęłam myśleć,że mój chłopak jest mniej atrakcyjny od tamtych chłopaków, że oni na pewno mi się podobają i że mój chłopak nie jest dla mnie atrakcyjny,że nie czuje do niego pociągu fizycznego a też chciałabym to poczuć ... Co o tym sądzicie? Boje się,że to nie nerwica tylko zwykłe przyzwyczajenie/przywiązanie, a nie chciałabym tego, chciałabym poprostu kochać mojego chłopaka. Dziękuję tym którzy wytrwali do końca .
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 300
- Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43
Ostatnio pomyślałam,że nie wyobrażam sobie życia bez mojego chłopaka i chcę z nim poprostu być, a teraz już czuję obojętność na myśl o tym,że go stracę,ale tak naprawdę wiem,że bardzo bym tego nie chciała,albo tak mi się wydaje.
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 436
- Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30
Hej, w leku może Wam się wydawać wiele rzeczy, a już na pewno nie będą to rzeczy pozytywne
piszecie, że nerwica kwestionuje Wasze uczucia, związki trwające po kilka lat - no pewnie, bez tego nie miałaby prawa istnieć, a jak podsyła Wam coś co nie jest z Wami zgodne, to ja karmicie - analizami, rozmyślaniami, strachem. A gdyby tak na każdą wątpliwość odpowiadac sobie w głowie cos zupełnie przeciwnego, np. nerwica "nigdy nie byłaś z nią/nim szczesliwa" a Wy "taaak jasne, wymyśl coś ciekawszego". W nerwicy trzeba sie zgodzić "na coś" (na leki, odczucia, to co podpowiada nerwica), ale nie zgadzać "z czymś" (bo przecież to nie prawda, że nie kochacie).

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 84
- Rejestracja: 8 kwietnia 2022, o 17:08
Hej wszystkim. Ja przed wczoraj trochę lepiej, nie czułam nie wiadomo czego ale było lepiej, wczoraj to w ogóle był hit bo miałam lepszy humor od rana, wyszłam z domu, z chłopakiem jak pisałam czułam się lepiej, myślałam o nim w inny sposób, przestało mnie tak męczyć to, że mi się "nie podoba", było po prostu niby normalnie, nie czułam się jakby był to kolega czy nie czułam się obco pisząc z nim, nawet patrząc na zdjęcia czy wideo od niego było lepiej, ale coś po 18 wczoraj zupełnie nagle do mnie znowu przyszło z tym wyglądem że jakoś o tym pomyślałam i zaczęłam oglądać zdjęcia czy wideo które wysłał parę godzin wcześniej i znowu nie czułam się chociażby tak jak wcześniej bo zaczęłam monitorować moje odczucia kiedy na niego patrzę i jakoś tak ten lepszy humor trochę siadł, a od rana dzisiaj też jakoś tak hm, znowu jest tak że niby jest "normalnie" ale jakoś nie czuję się tak jak wczoraj, cały czas gdzieś tam myślę czemu nie jest tak jak wczoraj, nie czuję się z tego powodu jakoś ultra źle, ale no nie jestem taka "pozytywna" jak byłam wczoraj przez niemal cały dzień. Wczoraj byłam sobie w stanie cały dzień zupełnie naturalnie wyobrażać jak to będzie kiedy się zobaczymy, to przychodziło samo podczas pisania, inaczej podchodziłam do sprawy, nawet już inaczej podchodziłam do lekcji włoskiego którą mam dzisiaj, a dzisiaj znowu jakoś tak trochę kijowo
Już nie jestem tak pozytywnie nakręcona przez to wszystko i jest znowu inaczej, wkurza mnie to już, bo tej stan wczoraj na prawdę polepszył mi dzień. Nie mam ochoty od niego uciekać czy zrywać, nic z tych rzeczy, ale dzisiaj znowu jakoś nie wiem czy miałabym w ogóle ochotę się z nim widzieć i planować wyjazd do niego, nie za bardzo mogę o czymkolwiek z nim zwiazanym myśleć z taką łatwością jak wczoraj i nawet przed wczoraj, eh..
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 11 maja 2022, o 23:46
Jak sobie poradzić z myślami, ze może wcale nie mam tej nerwicy, albo że to nie jest rzeczywisty zanik uczuć. Oczywiście zagłębiłem się w internie i tylko pogorszyło to mój stan. Nie wiem co robić i jak sobie poradzić z tym wszystkim.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 11 maja 2022, o 23:46
Siemka. Mógłby ktoś przeczytać moje poprzednie posty i postarać się mi pomóc? Niby wiem, ze to jest ta nerwica ale jednak myśle, ze może rzeczywiście przestałem kochać. A myśl o tym tylko odrazu mi przeszkadza i się jej boję
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 32
- Rejestracja: 17 kwietnia 2022, o 20:15
Witold… Chcialabym pomoc, ale sama nie wiem jak. Tez mam takie mysli… Czasami mam mysli, ze te cale 5 lat tak naprawde nic nie czulam. Boje sie strasznie…
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 57
- Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15
ROCD, jak sama nazwa wskazuje, to R - związkowe (relation), O - obsesyjno (obsessive), C - kompulsywne (compulsive), D - zaburzenie (disorder)
R - dotyczy Twojego związku
O - polega na obsesjach, czyli ciągłym zastanawianiu się, rozmyślaniu na temat związku, któremu towarzyszy lęk albo inne nieprzyjemne, niechciane uczucia
C - prowadzi do kompulsji, czyli rozpaczliwych prób odpowiedzi na pytania o związek, poszukiwania pewności, pytania innych osób, siedzenia na forach, googlania
D - jest to zaburzenie, ponieważ czujemy, że nie jest to nasz naturalny stan, odczuwamy spory dyskomfort (także z powodu pozornego braku dyskomfortu) i zapętlamy się w bezradności
Dodatkowym argumentem za ROCD jest ciągła niepewność, kiedy ktoś powie Ci: a) to jest ROCD, albo b) to nie jest ROCD, tylko spieprzony związek. Odpowiedź a) daje chwilową ulgę, ale nie daje trwałej pewności, a odpowiedź b) powoduje, że lęk się wzmacnia, zaczyna się jeszcze mocniejsza udręka.
Innym argumentem jest czas, który poświęcamy temu tematowi. Jeśli dręczymy się tym dłużej niż godzinę dziennie, to już nie jest normalne odczuwanie. To się nazywa myślenie OBSESYJNE.
Innym jest ciągłe sprawdzanie swoich uczuć i myśli, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie...
Innym argumentem jest to, że łazimy po ludziach i pytamy wszystkich na okrągło, co to może być, bo może to nie ROCD, albo może ROCD, a może nie ROCD, a może jednak ROCD, ale skąd wiadomo, że ROCD, a może nie ROCD, chyba jednak ROCD, ale jednak może nie ROCD... Ciągłe poszukiwanie zapewnienia u jednej osoby po kilka razy albo pytanie jak największej liczby osób. To się nazywa DZIAŁANIE KOMPULSYWNE.
Jeszcze jednym argumentem jest to, że w innych aspektach życia zdradzamy skłonności nerwicowe. To się nazywa bycie w ZABURZENIU.
Wielu z nas nie ma pewności, czy to ROCD albo nerwica, ponieważ nauczyła się funkcjonować nerwicowo przez lata, tak że wydaje nam się, że przecież to jest normalne tak mocno odczuwać lęk albo angażować się w temat tak bardzo, dopóki nie zyskamy pewności. Większość ludzi tak ma. Otóż nie. To funkcjonowanie nerwicowe, a my tego tak nie nazywamy, bo tak długo funkcjonujemy w tym trybie, że uznaliśmy go za normę.
R - dotyczy Twojego związku
O - polega na obsesjach, czyli ciągłym zastanawianiu się, rozmyślaniu na temat związku, któremu towarzyszy lęk albo inne nieprzyjemne, niechciane uczucia
C - prowadzi do kompulsji, czyli rozpaczliwych prób odpowiedzi na pytania o związek, poszukiwania pewności, pytania innych osób, siedzenia na forach, googlania
D - jest to zaburzenie, ponieważ czujemy, że nie jest to nasz naturalny stan, odczuwamy spory dyskomfort (także z powodu pozornego braku dyskomfortu) i zapętlamy się w bezradności
Dodatkowym argumentem za ROCD jest ciągła niepewność, kiedy ktoś powie Ci: a) to jest ROCD, albo b) to nie jest ROCD, tylko spieprzony związek. Odpowiedź a) daje chwilową ulgę, ale nie daje trwałej pewności, a odpowiedź b) powoduje, że lęk się wzmacnia, zaczyna się jeszcze mocniejsza udręka.
Innym argumentem jest czas, który poświęcamy temu tematowi. Jeśli dręczymy się tym dłużej niż godzinę dziennie, to już nie jest normalne odczuwanie. To się nazywa myślenie OBSESYJNE.
Innym jest ciągłe sprawdzanie swoich uczuć i myśli, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie, sprawdzanie...
Innym argumentem jest to, że łazimy po ludziach i pytamy wszystkich na okrągło, co to może być, bo może to nie ROCD, albo może ROCD, a może nie ROCD, a może jednak ROCD, ale skąd wiadomo, że ROCD, a może nie ROCD, chyba jednak ROCD, ale jednak może nie ROCD... Ciągłe poszukiwanie zapewnienia u jednej osoby po kilka razy albo pytanie jak największej liczby osób. To się nazywa DZIAŁANIE KOMPULSYWNE.
Jeszcze jednym argumentem jest to, że w innych aspektach życia zdradzamy skłonności nerwicowe. To się nazywa bycie w ZABURZENIU.
Wielu z nas nie ma pewności, czy to ROCD albo nerwica, ponieważ nauczyła się funkcjonować nerwicowo przez lata, tak że wydaje nam się, że przecież to jest normalne tak mocno odczuwać lęk albo angażować się w temat tak bardzo, dopóki nie zyskamy pewności. Większość ludzi tak ma. Otóż nie. To funkcjonowanie nerwicowe, a my tego tak nie nazywamy, bo tak długo funkcjonujemy w tym trybie, że uznaliśmy go za normę.