Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
ewelinka1200
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1050
Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21

21 marca 2017, o 19:38

Ale co sie dzieje?

-- 21 marca 2017, o 19:38 --
Nie wiesz z kim chcesz byc?
soniasonia123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 20 marca 2017, o 16:02

22 marca 2017, o 04:23

Nie ! Tamten temat zakończony... Odkąd nerwica wróciła analizuje wszystko !...Tylko jak jest...Jak jestem przy D. To się wyciszam czuje spokój...Ale nie czuje nic.Ale czuje radość że z nim rozmawiam...
Justyna22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 103
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 14:18

22 marca 2017, o 10:58

soniasonia123 - ja tak miałam przez długi czas, że do wszystkich moich byłych ( nawet takich, z którymi się nie związałam po prostu nie byłam zainteresowana i szybko kończyłam znajomość). Wystarczyło, że tylko zobaczyłam taką osobę i heja! Już nie mówię o tych, w których byłam zakochana na zabój. Skończyłam też pewną znajomość z rozsądku bo on był dużo starszy ode mnie a byłam taka zakochana o matko.. Koleś prześladował moje myśli od samego początku rocd.
Najgorsze było to, że nie mogłam sobie wogóle przypomnieć czemu zaczęłam być z obecnym partnerem i nie mogłam sobie przypomnieć tych początkowych spotkań. Ale za to szczegółowo sobie potrafiłam przypomnieć nawet jedno spotkanie z jakimś tam ex.
justi2212
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 502
Rejestracja: 3 grudnia 2015, o 19:44

22 marca 2017, o 11:05

Sonia ja miałam myśli, że podoba mi się mój kuzyn i każdy przechodzacy obok mnie facet;)
,,W psychologii jest takie pojęcie „błysk” to jest moment kiedy człowiekowi w głowie się wszystko zmienia, kiedy nagle dociera do niego coś co było oczywiste od lat, ale teraz nabrało innego wymiaru."
— Jacek Walkiewicz / psycholog

Być może wszystko jest w porządku, ale trudno w to uwierzyć :)
Potykając się można zajść daleko, nie można tylko upaść i nie podnieść się
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

22 marca 2017, o 11:28

Sonia, to typowe dla rocd. Ja wczoraj rozmawiałam z przyjaciółką u której mam świadkować na ślubie i zaproponowała, że pozna mnie ze świadkiem i jaka moja reakcja? Pierwsza myśl "O Boże, zakocham się w nim!!!", potem zaczęłam wypytywać o szczegóły wyglądu i gotowe, zaczęło mną telepać, nie wiedziałam co się dzieje ze mną. To wszystko ten sam schemat i u mnie i u koleżanek wyżej. Zapewniam Cię, że masz tak samo ;)
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Justyna22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 103
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 14:18

22 marca 2017, o 11:31

Justi2212 - też tak miałam - na szczęście, z kuzynem szybko mi przeszło. Co do przechodzących facetów - też tak miałam i czasem jeszcze się zdarza. Myślę tak sobie, że jak mam rocd to zachowuję się jak bym była pępkiem świata, że każdy napotkany facet zaraz rzuci dla mnie wszystko i od razu sobie potrafiłam układać w głowie wspólną przyszłość z jakimś napotkanym gościem. ;) Jak mi objawy mijają i myślę o tym wszystkim to strasznie mnie to śmieszy.
Tak jak Katarzynka pisze - to bardzo typowa sprawa.
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

22 marca 2017, o 12:38

kamila1998 pisze:I jak się czujecie?
U mnie po dłuższym czasie, gdy było lepiej znowu kryzys.
I to jeszcze paradoksalnie po czasie, gdy byłem dwa tygodnie sam w domu, bo moja dziewczyna służbowo wyjechała.
Przez cały ten czas dość mocno nasiliły się inne objawy (depersonalizacja, odcięcie, lęk wolnopłynący i sporo straszaków na skraju ataku paniki), mocno też tęskniłem.
Udało mi się też oddalać te objawy właśnie przez znalezienie w sobie miłości, uczucia "wyższego" niż lęk. Dzięki temu czułem, że mam wsparcie, że jestem bezpieczny, lęki się po prostu rozpływały.

Ciągle miłe myśli, fajne rozmowy przez telefon, pisanie fajnych rzeczy itp.

Po powrocie - najpierw pretensja z mojej strony, że jest za mało zainteresowana tym, jak cierpiałem i za mało mnie wspiera. Po tym jak negatywne emocje nagromadzone przez ten cały czas się wypaliły i powrócił spokój, jeden fajny dzień a następnie BUM i stare, dobre rOCD...
Poczucie odcięcia od emocji, zwracanie uwagi na różne wizualne niedoskonałości (natrętne myśli o jej wyglądzie, o tym, że mi się nie podoba), ogólna niechęć do bliskości, myśl o tym, że nie chcę z nią być, tworzyć rodziny bo przecież to bez sensu skoro mi się nie podoba i mnie denerwuje...
A jeszcze niedawno z taką pewnością i radością myślałem o dziecku, ślubie itp. Teraz to wydaje się takie odległe.
Bleeeh.

Jakie refleksje?
A no takie, że po prostu mam (i my wszyscy tu mamy) nerwicę - a więc objawy mogą zmieniać się jak w kalejdoskopie.
Gdy już nie jestem sam i mogę poczuć się bezpieczniej, to stan lękowy wybrał sobie inną ofiarę. Taką, którą atakował już wielokrotnie.

Co robię? Staram się o tym pamiętać, mówić, że takich nawrotów było już mnóstwo i każdy się kończył dobrze (mimo wszystko za każdym razem prawie daję się mocno wkręcić, wydaje się to tak prawdziwe...). Nie izoluję się, zajmuję innymi rzeczami, gdy orientuję się, że rozmyślam o tym w sposób natrętny próbuję zmienić obiekt myśli.

No i wiem, że potrzebuję czasu. Bo nic "tutaj" nie dzieje się od razu.
Muszę chyba na przyszłość bardziej się spróbować przygotować na to, że po okresie stresów przychodzi to "wypalenie" i już się tak nie dziwić.
Ale to nie jest łatwe :)
soniasonia123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 20 marca 2017, o 16:02

22 marca 2017, o 13:15

Mnie najbardziej boli to że jeszcze dosłownie kilka dni przed tym co się stało- poszłabym w ogień! Marzyłam o pieracionku, dzieciach widziałam w nim coś idealnego cudownego.Dalej jak go widzę to mnie tak otula moje serce... jakoś moja czułość sama się robi...Ale w głowie pustka w sercu pustka i najchętniej to bym sobie buty przeglądała...ciuchy itp.... Czuje że sama sobie zrobiłam krzywdę.. NIe wiem niby nie mam już takich lęków jak tydzień temu ale w brzuchu cały czas napiecie... czasami ścisnie....A jednocześnie czuje radość że dziś przyjedzie do mnie... Bo nie chciałam jechać do niego bo droga do niego mnie męczy... I tak walczę że sobą...Wiem że kocham... Bo nie jestem jedną z zdzir która potrafią rzucić od tak..Nie kiedy tak się zaangazowalam... Ja już czasami pijam lapmke wina wieczorem żeby się rozluźnić bo nie idzie bo w głowie pełno szumu....
Ostatnio zmieniony 22 marca 2017, o 13:16 przez soniasonia123, łącznie zmieniany 1 raz.
kamila1998
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 212
Rejestracja: 12 lipca 2016, o 17:38

22 marca 2017, o 13:16

BruceWayne pisze:
kamila1998 pisze:I jak się czujecie?
U mnie po dłuższym czasie, gdy było lepiej znowu kryzys.
I to jeszcze paradoksalnie po czasie, gdy byłem dwa tygodnie sam w domu, bo moja dziewczyna służbowo wyjechała.
Przez cały ten czas dość mocno nasiliły się inne objawy (depersonalizacja, odcięcie, lęk wolnopłynący i sporo straszaków na skraju ataku paniki), mocno też tęskniłem.
Udało mi się też oddalać te objawy właśnie przez znalezienie w sobie miłości, uczucia "wyższego" niż lęk. Dzięki temu czułem, że mam wsparcie, że jestem bezpieczny, lęki się po prostu rozpływały.

Ciągle miłe myśli, fajne rozmowy przez telefon, pisanie fajnych rzeczy itp.

Po powrocie - najpierw pretensja z mojej strony, że jest za mało zainteresowana tym, jak cierpiałem i za mało mnie wspiera. Po tym jak negatywne emocje nagromadzone przez ten cały czas się wypaliły i powrócił spokój, jeden fajny dzień a następnie BUM i stare, dobre rOCD...
Poczucie odcięcia od emocji, zwracanie uwagi na różne wizualne niedoskonałości (natrętne myśli o jej wyglądzie, o tym, że mi się nie podoba), ogólna niechęć do bliskości, myśl o tym, że nie chcę z nią być, tworzyć rodziny bo przecież to bez sensu skoro mi się nie podoba i mnie denerwuje...
A jeszcze niedawno z taką pewnością i radością myślałem o dziecku, ślubie itp. Teraz to wydaje się takie odległe.
Bleeeh.

Jakie refleksje?
A no takie, że po prostu mam (i my wszyscy tu mamy) nerwicę - a więc objawy mogą zmieniać się jak w kalejdoskopie.
Gdy już nie jestem sam i mogę poczuć się bezpieczniej, to stan lękowy wybrał sobie inną ofiarę. Taką, którą atakował już wielokrotnie.

Co robię? Staram się o tym pamiętać, mówić, że takich nawrotów było już mnóstwo i każdy się kończył dobrze (mimo wszystko za każdym razem prawie daję się mocno wkręcić, wydaje się to tak prawdziwe...). Nie izoluję się, zajmuję innymi rzeczami, gdy orientuję się, że rozmyślam o tym w sposób natrętny próbuję zmienić obiekt myśli.

No i wiem, że potrzebuję czasu. Bo nic "tutaj" nie dzieje się od razu.
Muszę chyba na przyszłość bardziej się spróbować przygotować na to, że po okresie stresów przychodzi to "wypalenie" i już się tak nie dziwić.
Ale to nie jest łatwe :)
dasz rade! Ja też mam lepsze i gorsze chwile.
Często mam tak,że np mysląc o weekendzie jest mi lepiej,nie wiem czemu.
W sobote/niedziele prawie ze zapominam ze coś mi jest. Czuje się normalnie,ale przychodzi zawahanie czy aby na pewno?

Bo może ja już go nie kocham a trace jego i swój czas..Wiem tylko tyle,że np gdy śpie ciągle sie do niego przytulam..musze go dotykać nawet koniuszkiem palca,bo mi lepiej.
Mój błąd jest też taki że troche próbbuje sie przekonać że kocham np`nie czując w nocy potrzeby przytulania specjalnie go budze żeby sie przytulił`bo powinnam tak czuć :(

Wydaje mi się,że nie czuje żadnej odrazy do niego,bardzo często się śmiejemy,wygłupiamy,ale nie czuje miłości.. nie czuje nic głębszego tylko tak jakbym spędzała czas ze swoim przyjacielem..:(
kapralis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 18:36

22 marca 2017, o 14:31

Ehh u mnie dziś słabo... Byłem na pierwszej wizycie terapeutycznej. Trafiłem na bardzo fajną Panią psycholog. Spytała o wszystko, zrobiła wywiad. Okazało się, że w czasie jak byłem 10 lat temu na 3 miesięcznej intensywnej terapii na Oddziale Dziennym Kliniki Nerwic przy IPiN w Warszawie, to ona wtedy była tam starzystką :) Mały jest jednak ten świat.

Anyway, wracając do tematu powiedziała mi, że może łatwiej mi będzie zniwelować trochę objawy i uwolnić się od zaburzenia, jeśli zaakceptuje, że mogę jednak chcieć rozstać się z Żoną. Stwierdziła, że blokuję się uznając, iż dobrze będzie tylko i wyłącznie wówczas, gdy zostanę z Żoną, bo w ten sposób zamykam się w obszarze tylko jednego rozwiązania, co może powodować uczucie przybicia i zamknięcia w klatce.

Powiedziała, że oczywiście nie można się "odkochać" z dnia na dzień, ale w ciągu jednego dnia mogło dotrzeć do mnie coś co kiełkowalo już od jakiegoś czasu...

Generalnie jestem skołowany i czuję się gorzej. Terapię będę oczywiście kontynuował bo przed problemem uciekać nie zamierzam, ale boję się o efekt. Chciałbym żeby znowu było dobrze i żeby uczucia do Żony wróciły. Ehh ciężka sprawa. W każdym razie mam teraz nie podejmować żadnej decyzji w tym stanie i poczekać, aż się doprowadzę do porządku z samym sobą, co umożliwi mi chłodne spojrzenie na mój związek i rzetelną ocenę sytuacji.
soniasonia123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 20 marca 2017, o 16:02

22 marca 2017, o 14:38

kapralis pisze:Ehh u mnie dziś słabo... Byłem na pierwszej wizycie terapeutycznej. Trafiłem na bardzo fajną Panią psycholog. Spytała o wszystko, zrobiła wywiad. Okazało się, że w czasie jak byłem 10 lat temu na 3 miesięcznej intensywnej terapii na Oddziale Dziennym Kliniki Nerwic przy IPiN w Warszawie, to ona wtedy była tam starzystką :) Mały jest jednak ten świat.

Anyway, wracając do tematu powiedziała mi, że może łatwiej mi będzie zniwelować trochę objawy i uwolnić się od zaburzenia, jeśli zaakceptuje, że mogę jednak chcieć rozstać się z Żoną. Stwierdziła, że blokuję się uznając, iż dobrze będzie tylko i wyłącznie wówczas, gdy zostanę z Żoną, bo w ten sposób zamykam się w obszarze tylko jednego rozwiązania, co może powodować uczucie przybicia i zamknięcia w klatce.

Powiedziała, że oczywiście nie można się "odkochać" z dnia na dzień, ale w ciągu jednego dnia mogło dotrzeć do mnie coś co kiełkowalo już od jakiegoś czasu...

Generalnie jestem skołowany i czuję się gorzej. Terapię będę oczywiście kontynuował bo przed problemem uciekać nie zamierzam, ale boję się o efekt. Chciałbym żeby znowu było dobrze i żeby uczucia do Żony wróciły. Ehh ciężka sprawa. W każdym razie mam teraz nie podejmować żadnej decyzji w tym stanie i poczekać, aż się doprowadzę do porządku z samym sobą, co umożliwi mi chłodne spojrzenie na mój związek i rzetelną ocenę sytuacji.
Dobiles na maksa...
tombar
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 1 lutego 2017, o 13:54

22 marca 2017, o 14:54

BruceWayne pisze: Poczucie odcięcia od emocji, zwracanie uwagi na różne wizualne niedoskonałości (natrętne myśli o jej wyglądzie, o tym, że mi się nie podoba), ogólna niechęć do bliskości, myśl o tym, że nie chcę z nią być, tworzyć rodziny bo przecież to bez sensu skoro mi się nie podoba i mnie denerwuje...
A jeszcze niedawno z taką pewnością i radością myślałem o dziecku, ślubie itp. Teraz to wydaje się takie odległe.
Bleeeh.

Jakie refleksje?
A no takie, że po prostu mam (i my wszyscy tu mamy) nerwicę - a więc objawy mogą zmieniać się jak w kalejdoskopie.
Gdy już nie jestem sam i mogę poczuć się bezpieczniej, to stan lękowy wybrał sobie inną ofiarę. Taką, którą atakował już wielokrotnie.

Co robię? Staram się o tym pamiętać, mówić, że takich nawrotów było już mnóstwo i każdy się kończył dobrze (mimo wszystko za każdym razem prawie daję się mocno wkręcić, wydaje się to tak prawdziwe...). Nie izoluję się, zajmuję innymi rzeczami, gdy orientuję się, że rozmyślam o tym w sposób natrętny próbuję zmienić obiekt myśli.

No i wiem, że potrzebuję czasu. Bo nic "tutaj" nie dzieje się od razu.
Muszę chyba na przyszłość bardziej się spróbować przygotować na to, że po okresie stresów przychodzi to "wypalenie" i już się tak nie dziwić.
Ale to nie jest łatwe :)
No jakbym siebie widział. Ogólnie mam od bardzo długiego czasu kłopoty z pamięcią, pewnie ze względu na zaburzenia emocjonalne, które nie pozwalają zapadać różnym wydarzeniom w pamięć, ale za każdym razem kiedy dostaję "ataku" czy przychodzą gorsze dni to wyciągam z pamięci najróżniejsze obrazy i wspomnienia z naszego związku sprzed ataku. Nie muszę mówić, że wprowadza to u mnie stan depresyjny, smutek i ciśnie łzy do oczu bo boję się, że tamten spokój już nigdy nie wróci :( Z objawów fizycznych został mi tylko ścisk głowy, uczucie napięcia i czasami mdłości.

Minął 3 miesiąc ROCD. Od pierwszego ataku zrobiłem przeogromny postęp. Jestem przekonany o tym, że to tylko (albo aż) zaburzenie i potrzeba czasu, świadomości i dużo wiary w odburzenie. Mimo dramatycznych początków kiedy myślałem, że świat się wali i nie byłem w stanie funkcjonować (psychicznie i fizycznie) teraz jest bardzo dobrze.

Dla potomnych - uświadamianie sobie czym jest nerwica przez czytanie książek, artykułów czy słuchanie nagrań to jedna z najlepszych dróg do sukcesu. Lubię myśleć, że moja kobieta (w przyszłości narzeczona a potem żona) jest dla mnie w takiej relacji jak mama. W tym znaczeniu, że po prostu jest. Z mamą się nie da zerwać, mama nigdy nie przestanie być naszą mamą. Trzeba to traktować jak oczywistość. Jak to, że niebo jest niebieskie, trawa zielona a słońce gorące. Jeśli ktoś ma natrętne myśli i fałszywe uczucia, że nie kocha swojej mamy albo, że chce jej krzywdę zrobić to tak na prawdę nie ma wyboru ucieczki (w przypadku związku jest to rozstanie) i taka osoba "męczy się" walcząc z zaburzeniem przez jakiś krótszy czy dłuższy czas ale w końcu to ustępuje.

W przypadku ROCD mamy to stosunkowo proste "uciekaj" i wybieramy rozstanie z ukochaną osobą w przekonaniu, że to nas uratuje od lęków i myśli. Niestety to tak nie zadziała. W wielu innych natręctwach pozostaje nam tylko "walcz". Jeśli ktoś ma natręty, że chce się zabić to myślę, że każdy tak naprawdę jest świadomy, że tego nie chce i walczy bo ucieczką jest tylko samobójstwo. W ten sposób nerwica w końcu odpuszcza ten temat i szuka sobie innej zaczepki.

Więc moi drodzy edukujcie się, czytajcie i słuchajcie ŚWIADOMIE, próbujcie odwzorować to co usłyszycie w waszym życiu. Dostrzegajcie schematy i działajcie wg rad. Powodzenia!
kapralis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 18:36

22 marca 2017, o 15:11

soniasonia123 pisze:Dobiles na maksa...
Przepraszam. Absolutnie nie było to moim celem.
soniasonia123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 20 marca 2017, o 16:02

22 marca 2017, o 15:22

Jak mysle ze mialabym z nim zerwac peklo by mi serce na pół...Czuje blokade w glowie. Czasami wyjdzie taki zalazek czegos a za chwile... znow pustka.
ewelinka1200
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1050
Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21

22 marca 2017, o 16:50

Rocd...od czego to,skrot?
ODPOWIEDZ