Dziękuję poczytam, jak czytałam posty z poprzednich lat,to ktoś polecał książkę ,,love you, love you not,, też mam w planie ją zamówić. Dzisiaj właśnie natknęłam sie przypadkowo na cytat ,, prawdziwej miłości się nie znajduje, ją się buduję,, i tak jakoś lepiej mi się zrobiło kiedy to przeczytałam.Dawidoff pisze: ↑3 stycznia 2025, o 20:09A no i jeszcze jedno:
Za pierwszym razem triggerem był udany seks i jakoś wtedy mi w głowie zaświtała myśl "czy ja ją kocham, czy to to?" Nooooo i wtedy poleciałooooooo, dwa lata z głowy
Teraz triggerem był nieudany. Wszystko kręci się u mnie wokół tej sfery passion. Poczytaj sobie o tej teorii miłości bodaj Steinmeiera, miłość składa się z namiętności (passion), intymności, więzi (intimacy) i poświęcenia, pewnej zgody i akceptacji na związek z kimś (commitment). Idealna miłość to taka, która zachowuje równowagę między tymi trzema punktami. Ale przecież nie zawsze tak jest, chyba, że udaje się utrzymać idealny balans między tymi więziami. Chyba czasem trzeba bardziej przyłożyć się do jednego aspektu, czasem w przewadze pozostają dwa, a jeden jest w odwrocie ( jak w moim przypadku może rzeczony passion).
Może jestem strasznie niedojrzały i dla mnie passion = miłość, załamanie passion = kryzys, rozłam w związku, apokaliptyczny koniec, a przecież chyba tak nie musi być, prawda? W ogóle czemu założyłem, że to musi być wina czegoś w mojej narzeczonej, jak to że konar nie płonie żywym ogniem może być wina nerwów, stresu, przetrenowania, bycia na deficycie, spania po 5 czy 6h... ale oczywiście w mózgu kipisz mam teraz.
Sama miłość nie wystarczy,bo życie nie jest zawsze kolorowe, potrzeba dużo cierpliwości i wyrozumiałości do drugiego człowieka,każdy z nas jest inny i każdy ma bagaż różnych doświadczeń.
Rozumiem,że jest ci ciężko bo teraz uderzyło w taką sferę,ale widzisz czegoś się musiało uczepić.
Nie jesteśmy robotami i nie zawsze musi być taka sama ochota na seks, nie zawsze musi być niewiadomo jak nieziemsko. Ja sama się o tym przekonałam. Dodatkowo pisałeś,że miałeś konflikt z rodzicami, musiałeś to mocno przeżyć i też w jakimś stopniu się to odbiło na tej sferze.
No właśnie dobre pytanie,dlatego tak założyłeś że może to wina leży po twojej narzeczonej
Postaraj się nie nakładać na siebie zbyt dużej presji z tym, wszystko powróci tylko potrzeba czasu. Odpoczywaj dużo, postaraj się mniej stresować,choć wiem że może być ciężko w dzisiejszych czasach, może jakaś suplementacja i dasz radę! Trzymam za ciebie kciuki,że uda ci się przez to przejść.