Witam

ostatnio upierdliwe stało się dla mnie tzw. ALE NERWICOWE, ale zanim przejdę do tego i poproszę Was o pomoc to chciałam napisać coś jeszcze,
po przeczytaniu części materiałów, wszystkiego nie da się przeczytać bo tego jest na maxa dużo, ale do rzeczy,
nie spodziewałam się, że aż tylu fajnych ludzi jest na tym forum, fakt "choroby" wynika tylko z treści wpisów, natomiast między wierszami widzi się pełnych empatii ludzi,
dobrych ludzi, wartościowych ludzi, trochę to takie niesprawiedliwe, że właśnie ludzi z empatią nachodzą takie natręciuchy, a raczej inaczej, że właśnie my nie potrafimy ich olać,
może lepiej być jakimś karkiem co się niczym nie martwi i we wszystko wbija

czytałam w książce dr weeks, że "u osoby, która nie boi się swojej nadwrażliwości,
dochodzi do jej samoczynnego uzdrowienia",
Wracając do tematu, czytając niektórych wpisy doskonale rozumiałam ich uczucia, co się dzieje w ich wnętrzu, wiedziałam jak cierpią, jak to wszystko przeżywają,
doskonale to znam, ale ich lęki były dla mnie irracjonalne. Przepraszam ale tak było. Zapewne innych lęki są też dla Was irracjonalne. Czy właśnie to, że czyjeś lęki są dla nas irracjonalne
nie oznacza, że jesteśmy jak najbardziej świadomi, że nasza świadomość jest zdrowa, że zacieliśmy się "tylko" jak zdarta płyta na jakiejś "własnej" myśli,
że to dlatego, że nasz zmęczony umysł stracił elastyczność i myśli pędzą przez niego automatycznie, że to tylko iluzja!
U mnie zacięcie jest na tym, że kiedyś ktoś zadał mi ból wymyślając na mnie nieprawdziwe plotki, po czasie mój umysł stał się magazynem plotek, a następnie natrętne myśli zaatakowały osoby,
które kocham najbardziej na świecie, zaczęły wymyślać nieprawdziwe info, były tak natrętne, że aż bałam się, żeby ich nie wypowiedzieć, bo to nieprawda,
przepracowałam te myśli w głowie, codziennie po 20 minut leżałam na łóżku i tłumaczyłam sobie, że one nie są prawdziwe, że ich treść nie jest prawdziwa i że Ty nigdy byś nie wypowiedziała ich
nie wiedząc o tym, dużo też pomogła mi medytacja, ale nie skupiana na oddechu a na obserwacji swoich myśli chyba to był najbardziej przełomowy moment w zdrowieniu,
nauczyłam się te myśli obserować, nie wchodzić w nie tak intensywnie, naprawdę polecam, takie 20 minut dziennie racjonalizacji i medytacji, naprawdę pomaga,
częstotliwość myśli zmniejszyła się, a i dystans do nich wzrósł,
za to czasami przychodzi to ALE NERWICOWE i strasznie wyciąga energię, najgorsze jest to, że wiem, że w danej sytuacji było ok, że nawet ataku paniki nie miałam, nawet lękowych myśli,
po czym na drugi dzień potrafi mnie dopaść i męczyć, a może jednak miałaś atak paniki i nie pamiętasz, pamiętam! nie było, a może odleciałaś w wyobraźnię i nie wiedziałaś co robisz, nie! byłam skupiona,
a może nieświadomie coś powiedziałaś, nie!, no to może nieświadomie bezgłośnie coś powiwdziałaś, ehhh!, po paru dniach racjonalnego myślenia odpuszcza, ale naprawdę wysysa paliwko,
dlatego chciałabym zatankować trochę Waszego punktu widzenia, zapewne są tu osoby dla których mój lęk jest irracjonalny,
w słabszych chwilach dobrze jest skorzystać z szyny w postaci czyjegoś umysłu

też służę pomocą,