Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
mackajg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 9 listopada 2015, o 09:26

2 stycznia 2017, o 22:40

Mi lekarka orzecznik na komisji lekarskiej powiedziała żebym nauczyła się z nerwica żyć, żeby przestać walczyć i bardzo spodobały mi się jej słowa
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

3 stycznia 2017, o 00:05

olus77@vp.pl pisze:
katarzynka pisze:
mackajg pisze:Ja również polecam poznawczo behawioralna. Byłam na psychodynamicznej i ona słaba jest ciągle drazylo sir przeszłość dzieciństwo i nie dowiedziałam się kompletnie jak radzić sobie z napadami paniki dopiero forum różna literatura i zmiana nurtu mi pomogła. Ta psychodynamiczna może i jak chodzi się parę lat to pomaga ale mnie wkurzalo że psycholozka siedzi i nic nie mówi
Byłam dzisiaj, powiedziała, że ja próbuje uciec od leczenia i zniszczyć coś dobrego... że ona nie ma mocy by zniwelować mój lęk i że prawdopodobnie żadna terapia tego nie potrafi. Po półtorej roku chodzenia na terapię psychoanalityczną, terapeutka dziś mnie pyta czego ja się boję, a ja od półtorej roku mówię, że boję się że nie kocham chłopaka. Że to natręctwo, że zaburzenia lękowe, a ona na to, że to trzeba dotrzeć do źródeł, do przeszłości, podświadomości... a gdzie mechanizmy do walki z tym?

Kochana co do terapi u psychologa, nie mam może jakiejś znakomitej wiedzy, ale chodziłam przez półtora roku. Pierwszy rok dosyć regularnie bo raz w tygodniu, później już troche rzadziej, raz, że 110 zł płaciłam, i w czasem dostrzegłam, że każda wizyta jest taka sama. Ciągle Pani psycholog męczyła temat dzieciństwa, ciągle pytania " a jak Pani zachowywała się mając 5/6 lat". No człowiek nie zawsze pamięta takie lata. Troche mnie to męczyło, że tak naprawde za nic płacę kase, i z czasem zrezygnowałam, tzn mam kontakt z ta Panią ale już raczej nie chodzę, planuje wrócić ale do kogoś innego, do kogoś bardziej doświadczonego. Wydaje mi się że ta psycholog miała mała wiedze, nie, że ją krytykuje, bo to ciepła osoba i dużo dobrych rad mi dała, które zapamiętam na długo, ale ciągle mówiła to samo i dręczyła to samo i zdawała te same pytania. Zresztą to co zapamiętałam i co utkwiło mi cennego w pamięci mogę tutaj napisać, bo nierz jak soebie o tym myśle jak jest gorzej to troche mnie to pociesza.
Więc słowa mojej pani psycholog:
To, to, że nerwica jest tak taki swetr wełniany, który nas gryzie, a którego nie możemy w danym momencie zdjąć z siebie, musimy więc przyzwyczaić się do tego "gryzienia", co z czasem będzie nas irytować coraz mniej. Tak należy postępować z nerwicą, należy się do niej przyzwyczaić i z czasem człowiek przypomni soebie o niej, ale już coraz bardziej sie przyzwyczai:)

- Każdy ma jakiś problem w sobie, oczywiście nie można mierzyć nic miarą, że ktoś ma gorzej to cieszmy się, że my mamy lepiej, ale chodzi o to, że osoba z nerwicą widzi siebie jako najbardziej nieszczęśliwą, pokrzywdzoną, rozbita i wszystko co najgorsze. A KAŻDY z nas ma jakiś problem. Ubodzy ludzie martwią się jak przeżyć jutro, ludzie chorzy np na cukrzyce muszą przyjmować insuline, czloowiek mający raka przyjmuje chemie, itd itp. dużo by wymieniać, generalnie chodzi o to że każdy ma jakiś problem i jakoś musi sobie radzić, osoba z nerwicą kontroluje siebie, ma lęk w tym tkwi problem.

- Często porównywałyśmy lęk nerwicowy do dziecka takiego małego 3-latka, który się boi np sam usnąc w pokoju. Dziecko boi się jakiegoś potwora, lub coś w tym stylu, tego potwora trzeba zamknąc w klatce lub wygonić gdzieś daleko i adekwatnie z naszym lękiem, trzeba go zamknąc w jakiejś klatce, klatke powiesić wysoko i wyśmiewać ten lęk który tam siedzi, nie można podawać mu pokarmu ( tu:nasze myślenie), nie można podawać mu wody, żeby nie rósł, trzeba go unikać , wyzywać, gnębić, wtedy potwór zniknie :D hehe śmieszne to w sumie :D

Generalnie to napisałam do tematu odnośnie terapi, że ja nie wiem czy nawet przeszłam terapie, czy to nie były bardziej takie luźne rozmowy. coś..czasu nie cofne, ale i tak skorzystałam z rad Pani psycholog, także wiem, że warto, a mając jeszcze kogoś doświadczonego tym bardziej:)

Nie zaglądalm tu do Was, ale wszystkiego najlepszego w nowym roku, spóźnione ale szczere:))
Dziękuję Ci, za to co napisałaś. Staram się jakoś ogarnąć z tą terapią i odnaleźć, by iść we właściwym kierunku.
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
kogelmogel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 158
Rejestracja: 29 grudnia 2016, o 18:13

3 stycznia 2017, o 11:54

Wczoraj wieczorem zmęczenie mnie dobiło, bolała mnie głowa, spadło ciśnienie, znowu lęk, potem ciśnienie 150/100 tętno 115, hydroksyzyna i przeszło.

najgorsze, że moja druga połówka jest już tym na maska zmęczona. zarzuca mi epatowanie chorobą. Ona sama ma nerwicę, ale dłużej diagnozowaną. Ktoś z nerwicowców żyje z drugim nerwicowcem? :( Boję się, że osoba z nerwicą nie powinna mieć ze względu na zdrowie drugiej osoby z nerwicą... :buu:
Walczę i się nie poddaję, bo za długo uciekałem!
beautiful_kate
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 464
Rejestracja: 12 czerwca 2016, o 19:22

3 stycznia 2017, o 11:55

Ja już miałam tragicznie dosyć. Co dziennie marzyłam o o tym żeby się naćpać benzo. Już mi żadne leki nie pomagały. Już miałam myśli samobójcze. I w końcu to puscilam, niech się dzieje co chce i nic mnie nie pokona. I puszcza. Bardzo mi pomogły posty Victora - jeśli to czytasz, wiedz, że wysyłam Co dużo pozytywnej energii w podzięce :D co się będę rozpisywać ... dobrze mi się nareszcie żyje po ponad 3 latach ... nie mam idealnwfo życia ... Ale już nie będę się sama siebie zatrzymywać
Zapominanie to akt mimowolny. Im bardziej chcesz coś porzucić tym bardziej cię to ściga.
William Jonas Barkley
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

3 stycznia 2017, o 12:04

beautiful_kate pisze:Ja już miałam tragicznie dosyć. Co dziennie marzyłam o o tym żeby się naćpać benzo. Już mi żadne leki nie pomagały. Już miałam myśli samobójcze. I w końcu to puscilam, niech się dzieje co chce i nic mnie nie pokona. I puszcza. Bardzo mi pomogły posty Victora - jeśli to czytasz, wiedz, że wysyłam Co dużo pozytywnej energii w podzięce :D co się będę rozpisywać ... dobrze mi się nareszcie żyje po ponad 3 latach ... nie mam idealnwfo życia ... Ale już nie będę się sama siebie zatrzymywać
ciesze sie bardzo Kate! Super, ja tez puszczam coraz czesciej i lepiej mi sie to udaje .... :P :friend:
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
olus77@vp.pl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 1 stycznia 2016, o 13:30

3 stycznia 2017, o 22:23

A tak z ciekawości zapytam Was jak wygląda wasze życie z naszą "przyjaciółka", być może o tym pisaliście, ale niestety nie dam rady przeczytać wszystkiego, a ciekawi mnie to? Jak żyjecie, pracujecie, uczycie się? Ja teraz siedze dalej z dzieckiem w domu, oprócz tego zaocznie się ucze co drugi weekend. Od września ubiegłego roku szukałam pracy i dostałąm tylko staż, co się okazało praca była w 99% w domu (pisanie pism różnych sądowych), nie miałam nawet możliwości w tym wszystkim zobaczyć jak by mi się udało pracować te 8 godz poza domem. Nerwicę dostałam 8 miesięcy po porodzie i tak siedze w domu, i generalnie mam zajęcia typowo domowe, spacery z dzieckiem etc (sami wiecie o co chodzi). Od następnego tygodnia znó zaczynam wysyłać cv i chciałabym iść do pracy ale podświadomie czuje że się ciesze że nic konkretnego nie mogę znależć bo troche się jednak boje..:( I tak myślę sobie nieraz co ja zrobie z moją przyszłościa...miałąm takie plany..tzn dalej je mam, tylko boję się że to wszystko pójdzie na marne, dopadają mnie takie obawy, lęki..że tyle mojej kasy, nauki na marne:(, jestem już na prawie ostatnim roku prawa, na super uczelni, i zawsze chciałam zrobić aplikację. W tym roku już zdałam sobie sprawę z tego jak nerwica mną rządzi, wybrałam przedmiot kierunkowy psychiatria sądowa- i domyślcie się co poczułam na pierwszym wykładzie...mowa o takich rzeczach że niestety musiałam zmienić na rzecz umów-cywilnoprawnych, tylko dlatego że bałam się że słuchając takich rzeczy coś sobie wkręce. No i generalnie dajcie mi jakiegoś kopa, niech ktoś napisze że mimo nerwicy się spełnia, pracuje i daje rade
beautiful_kate
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 464
Rejestracja: 12 czerwca 2016, o 19:22

3 stycznia 2017, o 22:36

Halins super :D
Patimka, dzięki :)):*

Najbardziej mi pomogło to, żeby nie walczyć i stopniowo puszczałam kontrolę.takie - no dawaj wkrecie. Ale nie tylko. Kluczem było właściwie to, "że stale musimu pamiętać o co walczymy, po co to wszystko robimy?" Czyli ciągle rozmyslanie i analizowanie - dosyć. Czy ciągle trzeba żyć wkretem? Tego się bałam. Tej niepewności .... ze coś tam. No to mówię nie, już i tak chce się zabić więc co mi tam? Ale podeszłam też w sposób taki, ze już nic mnie nie zniszczy (wkręt), że da się go oswoić i zignorować. I tak właśnie jakimś cudem pojelam to nieszarpanie się. Myślałam już ze jestem stracona. I właśnie tak stale se przypominalam po co to robię ... No logicznie wiedziałam, ze to nie ma sensu ...

-- 3 stycznia 2017, o 23:34 --
Olus, u mnie było to zaawansowane. Ja żyłam wkretami :!!!: musiałam się zwolnić bo już nie dawałem rady i zmarnowalam lata... w domu. No nawet jak gdzieś wychodziłam, to ciągle myślałam "za bardzo moje tiki się rzucają, ale ona dziwnie patrzy ma mnie za kretynke, ale ona jest spokojna i normalnie żyje, po co mi gada o problemach, gdyby tylko wiedziała, o jaki przystojny facet, ale nie chciałby takiej dziewczyny, o fajne ogłoszenie o pracę, ale jak zobaczą taką tikającą i Trzesaca się to .... " i tak w kółko Macieju ... Nie miałam chwili wytchnienia ... ja akyrat się bardzo zamykałam, coraz bardziej - póki sobie nie poukladalam w głowie. A najgorsze było - pójdę do pracy jak mija mi jakiwsvtam objawy.albo - Zajmę się tym objawem jak zniknie mi drugi. I ciągle skupialam się na nich ... latami ... szkoda mi tych lat. .. przykro mi tego, ale co zrobić :? Na pewno już nie będę żyła tym co było ... no to był koszmar
Zapominanie to akt mimowolny. Im bardziej chcesz coś porzucić tym bardziej cię to ściga.
William Jonas Barkley
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

3 stycznia 2017, o 23:36

:friend: :friend: :friend: :friend: :friend: :friend:
beautiful_kate pisze:Halins super :D
Patimka, dzięki :)):*

Najbardziej mi pomogło to, żeby nie walczyć i stopniowo puszczałam kontrolę.takie - no dawaj wkrecie. Ale nie tylko. Kluczem było właściwie to, "że stale musimu pamiętać o co walczymy, po co to wszystko robimy?" Czyli ciągle rozmyslanie i analizowanie - dosyć. Czy ciągle trzeba żyć wkretem? Tego się bałam. Tej niepewności .... ze coś tam. No to mówię nie, już i tak chce się zabić więc co mi tam? Ale podeszłam też w sposób taki, ze już nic mnie nie zniszczy (wkręt), że da się go oswoić i zignorować. I tak właśnie jakimś cudem pojelam to nieszarpanie się. Myślałam już ze jestem stracona. I właśnie tak stale se przypominalam po co to robię ... No logicznie wiedziałam, ze to nie ma sensu ...

-- 3 stycznia 2017, o 23:34 --
Olus, u mnie było to zaawansowane. Ja żyłam wkretami :!!!: musiałam się zwolnić bo już nie dawałem rady i zmarnowalam lata... w domu. No nawet jak gdzieś wychodziłam, to ciągle myślałam "za bardzo moje tiki się rzucają, ale ona dziwnie patrzy ma mnie za kretynke, ale ona jest spokojna i normalnie żyje, po co mi gada o problemach, gdyby tylko wiedziała, o jaki przystojny facet, ale nie chciałby takiej dziewczyny, o fajne ogłoszenie o pracę, ale jak zobaczą taką tikającą i Trzesaca się to .... " i tak w kółko Macieju ... Nie miałam chwili wytchnienia ... ja akyrat się bardzo zamykałam, coraz bardziej - póki sobie nie poukladalam w głowie. A najgorsze było - pójdę do pracy jak mija mi jakiwsvtam objawy.albo - Zajmę się tym objawem jak zniknie mi drugi. I ciągle skupialam się na nich ... latami ... szkoda mi tych lat. .. przykro mi tego, ale co zrobić :? Na pewno już nie będę żyła tym co było ... no to był koszmar
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Awatar użytkownika
Monikaaaaaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 142
Rejestracja: 5 września 2016, o 10:59

4 stycznia 2017, o 06:30

olus77@vp.pl pisze:A tak z ciekawości zapytam Was jak wygląda wasze życie z naszą "przyjaciółka", być może o tym pisaliście, ale niestety nie dam rady przeczytać wszystkiego, a ciekawi mnie to? Jak żyjecie, pracujecie, uczycie się? Ja teraz siedze dalej z dzieckiem w domu, oprócz tego zaocznie się ucze co drugi weekend. Od września ubiegłego roku szukałam pracy i dostałąm tylko staż, co się okazało praca była w 99% w domu (pisanie pism różnych sądowych), nie miałam nawet możliwości w tym wszystkim zobaczyć jak by mi się udało pracować te 8 godz poza domem. Nerwicę dostałam 8 miesięcy po porodzie i tak siedze w domu, i generalnie mam zajęcia typowo domowe, spacery z dzieckiem etc (sami wiecie o co chodzi). Od następnego tygodnia znó zaczynam wysyłać cv i chciałabym iść do pracy ale podświadomie czuje że się ciesze że nic konkretnego nie mogę znależć bo troche się jednak boje..:( I tak myślę sobie nieraz co ja zrobie z moją przyszłościa...miałąm takie plany..tzn dalej je mam, tylko boję się że to wszystko pójdzie na marne, dopadają mnie takie obawy, lęki..że tyle mojej kasy, nauki na marne:(, jestem już na prawie ostatnim roku prawa, na super uczelni, i zawsze chciałam zrobić aplikację. W tym roku już zdałam sobie sprawę z tego jak nerwica mną rządzi, wybrałam przedmiot kierunkowy psychiatria sądowa- i domyślcie się co poczułam na pierwszym wykładzie...mowa o takich rzeczach że niestety musiałam zmienić na rzecz umów-cywilnoprawnych, tylko dlatego że bałam się że słuchając takich rzeczy coś sobie wkręce. No i generalnie dajcie mi jakiegoś kopa, niech ktoś napisze że mimo nerwicy się spełnia, pracuje i daje rade

Ja mimo nerwicy studiuje dziennie dwa kierunki, chodzę na wolontariat do Domu Dziecka i generalnie nie ma mnie cały dzień w domu. Ostatnio też organizowałam kolędowanie w szpitalu onkologicznym dla dzieci i w kilku innych miejscach i tam złapał mnie lekki atak paniki, ale szybciutko pozbieralam myśli i do działania. Także mnie akurat takie aktywne życie pomaga w walce z nerwica. :)
Polak9296
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 53
Rejestracja: 18 września 2016, o 03:01

4 stycznia 2017, o 07:41

Ja mam problem z poczuciem własnej wartości,- bardzo mi tego brakuje i myślę jak je można podbudować. Poszedłem do pracy w której od człowieka odrazu wymagają żeby wszystko umiał, a pracuje dopiero miesiąc,- i jak ktoś mi coś zarzuci chociaż wiem że nie ma racji to jakoś tak to do siebie biorę, tak samo jak na początku miałem spoko ekipę, a teraz mnie dali z taką osobą co ma jakieś swoje humory i ta osoba ma mnie uczyć a traktuje mnie tak jakbym już umiał wszystko i jest jakaś taka dziwna w stosunku do mnie, powiedziałbym nawet że chamska. Jak idzie to jest dobrze, ale jak nie idzie to łapie panike i jeszcze sie do mnie przypieprzyć lubi, a ja zamiast to olewać wszystko to chodzę później nieco przybity i wkurviony. Bardzo słabo też sypiam, bo wstaje wymęczony, i bolą mnie stawy,- ale to już chyba nie od nerwicy te stawy chociaż wg róźnych badań które miałem jakiś czas temu, ale niedawno wszystko z nimi okej więc się zastanawiam czy to faktycznie może być od nerwicy. Znacie może jakiegoś dobrego ortopedę w okolicy Poznania?
Awatar użytkownika
Kwiatuszek)
Świeżak na forum
Posty: 9
Rejestracja: 13 czerwca 2016, o 08:41

4 stycznia 2017, o 07:44

Polak9296 pisze:Ja mam problem z poczuciem własnej wartości,- bardzo mi tego brakuje i myślę jak je można podbudować. Poszedłem do pracy w której od człowieka odrazu wymagają żeby wszystko umiał, a pracuje dopiero miesiąc,- i jak ktoś mi coś zarzuci chociaż wiem że nie ma racji to jakoś tak to do siebie biorę, tak samo jak na początku miałem spoko ekipę, a teraz mnie dali z taką osobą co ma jakieś swoje humory i ta osoba ma mnie uczyć a traktuje mnie tak jakbym już umiał wszystko i jest jakaś taka dziwna w stosunku do mnie, powiedziałbym nawet że chamska. Jak idzie to jest dobrze, ale jak nie idzie to łapie panike i jeszcze sie do mnie przypieprzyć lubi, a ja zamiast to olewać wszystko to chodzę później nieco przybity i wkurviony. Bardzo słabo też sypiam, bo wstaje wymęczony, i bolą mnie stawy,- ale to już chyba nie od nerwicy te stawy chociaż wg róźnych badań które miałem jakiś czas temu, ale niedawno wszystko z nimi okej więc się zastanawiam czy to faktycznie może być od nerwicy. Znacie może jakiegoś dobrego ortopedę w okolicy Poznania?
Cała rzecz w tym aby nauczyć się mimo cziyś humorów doceniam siebie ;) Wartość siebie jest stabilna kiedy oena innych nie wplywa na nas bo sami siebie kochamy i doceniamy - od tego warto zacząć. Wiadomo, ze krytyka może być konstruktywna ale jeśli ktoś nie ma racji to ...;)
Awatar użytkownika
Yayatoure
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 266
Rejestracja: 12 lutego 2014, o 15:29

4 stycznia 2017, o 08:35

Złapało mnie i nie chce puścić. U mnie przez pracę i stresy z nią związane. Mam sporo na głowie i nie potrafię sobie tego w odpowiedni sposób poukładać, od obudzenia myśli o tym co mam zrobić, jakie ma zaległości, z kim się spotkać, a to wszystko powoduje narastanie lęku, a to w konsekwencji, że nie mogę skupić się na pracy i koło się zamyka, a ja jak ten chomik biegam w kołowrotku.

Jeśli macie rady jak podejść odpowiednio do stresów i jak olewać rzeczy nieistotne to będę wdzięczny za wskazówki :)
beautiful_kate
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 464
Rejestracja: 12 czerwca 2016, o 19:22

4 stycznia 2017, o 14:34

To ja też miałam straszny problem z tym jak mnie oceniają, że ktoś mi powie coś przykrego i ze może miał rację bo ja coś nie tak i tak dalej i jak twardo wychodziłam z tego to mówię o nie to mnie nie cofnie! Raz się żyje! I zaczęłam mieć wyje... . Po prostu szybko krótko oceniała sytuację, która mnie mevzyls i koniec
. Wali oczywiście niepewność, ale ja już sobie postanowiłam nie żyć niepewnością. Każdy jest coś wart i ja tez bo nie, ?wy też. Wszyscy. Trzeba być pewnym siebie i powiedzieć sobie Nic mnie nie zatrzyma heh

-- 4 stycznia 2017, o 15:34 --
A poje... są wszędzie i nic na to nie poradzimy
Zapominanie to akt mimowolny. Im bardziej chcesz coś porzucić tym bardziej cię to ściga.
William Jonas Barkley
Furby248
Zbanowany
Posty: 34
Rejestracja: 28 grudnia 2016, o 17:20

4 stycznia 2017, o 19:40

Wiem że to jest dział dla kiepskich dni ... i tak się ten dzień zaczynał. Od rana czułem a w sumie od wczoraj że coś się dzieje, potem oczywiście praca stresy, stresy i stresy. W pewnym momencie poczułem ogromny stres w głowie/gniew itd (miałem tak już kilka razy i zawsze wpadałem w ciemną d.pę potem) ale tym razem odkąd do Was dołączyłem i zacząłem odburzanie spokojnie poszedłem się wyciszyć, zamknąłem się w pokoju i polezałem ( prowadzę własną firmę i mam taki komfort :P ), zacząłem sobie tłumaczyć że to tylko nerwica i tak jak DivoVice mówią na filach i powiem wam szczerze że na razie odpuściło i jest super, no może nie super ale czarna odchłań gdzieś sobie poszła :) !!!!
PS. Dzięki za wysłuchanie :)
Awatar użytkownika
Lady_Stardust
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 22:03

4 stycznia 2017, o 21:11

Muszę się wyżalić :( W poniedziałek zaliczyłam pierwszy od roku, konkretny atak lękowy - noc z głowy, trzęsiawka i bóle brzucha. Oczywiście teraz jestem rozbita. Wraz z początkiem roku zmienił się profil mojej pracy, więc podejrzewam, że skumulowałam sobie sporo stresu z tego tytułu, co spowodowało to tąpnięcie...

Czuję się jak na huśtawce - bujam się od negatywnych myśli + paskudnych uczuć do myśli pozytywnych, które przynoszą króciutkie przebłyski ulgi. No i zaczął mnie ogarniać, stary, "dobrze znany" lęk przed depresją - po przebytych epizodach depresyjnych i myślach samobójczych chyba nic nie stanowi tak "skutecznej" pożywki dla mojego znerwicowanego mózgu :(
ODPOWIEDZ