Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

29 listopada 2016, o 10:45

Bezradna, nie da się nikogo zmusić do tego, żeby uwierzył, że nic mu nie jest oprócz nerwicy. W tej chwili mąż jest w fazie zaprzeczenia, że to tylko nerwica i popada w coraz większą hipochondrię. Moim zdaniem nie ma opcji żeby upartego dorosłego człowieka przekonać, bo to tylko powoduje złość i poczucie niezrozumienia u człowieka, który jest święcie przekonany, że mówienie, że coś jest tylko nerwicą, to lekceważenie poważnego problemu. Zaprzeczenie jest tak silne, że nawet osoba,która ma habilitacje nie jest w stanie przekonać kogoś, kto jest tak głęboko zakorzeniony w lękach. Myślę, że najważniejsze to nie karmić tego jego przekonania, nie dzwonić za niego po lekarzach i nie umawiać na wizyty, ewentualnie próbować go angażować w codzienne czynności bo nic nierobienie daje za dużo czasu na rozmyślania. Myśle, że w końcu dojdzie do odpowiednich wniosków.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Bezradna1987
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 08:22

29 listopada 2016, o 11:58

Wiem, że nie moge go zmusić. Ale może mogę pomóc mu zrozumieć że to nerwica. Ja już od dawna nie dzwonię po lekarzach. On sam umawia się na spotkania. Doszło do tego że sam też na nie zaczął jeździć, bo ja powiedziałam, że już nie pojadę z nim do żadnego specjalisty. Wiem, że Wam może trudno postawić się w mojej sytuacji, ale ja naprawdę nie wiem co robić
OLX
Zbanowany
Posty: 188
Rejestracja: 13 października 2016, o 13:36

29 listopada 2016, o 12:00

dokładnie to samo miałem z żoną :) Tylko ze to ja mam N. W koncu po tym jak zobaczyłem jak ona przez to cierpi stwierdziłem " ostatnie badanie i id do psychiatry" i tak też się stało. Wiec moze poprostu mu nie zabraniaj, niech robi co chce az w koncu zrozumie
"Człowiek to taka maszyna, która potrafi znieść wszystko"
Bezradna1987
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 08:22

29 listopada 2016, o 12:10

A widzisz mój mąż był już u psychiatry i to dwóch. Dostał leki ale ich nie bierze bo nie wierzy w sens tej kuracji. Tak samo w psychoterapię. Był już u 3 psychologów. U 2 był po 1 razie, u jednego był może z 4 razy i stwierdził, że nie ma problemu z emocjami. Bo jego głównymi objawami są objawy fizyczne. Bóle w klatce, kołatania serca, drętwienie rąk (szczególnie lewej) i nóg, bóle głowy i osłabienie. Wiecie ja mu nie zabraniam, po prostu powiedziałam, że już nie będę z nim jeździć bo to nie ma sensu. I tak wszędzie mówią to samo, że to nerwica. A na niego działa to jak płachta na byka, twierdzi, "że lekarze nic chcą go badać. albo że najłatwiej wszystko zrzucić na nerwicę".
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1858
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

29 listopada 2016, o 17:52

Mi sie wydaje, ze on się bardzo przestraszył tej pierwszej akcji z sercem i ten lęk sie u niego dosyć silnie zakorzenil. Znam to uczucie, bo mimo, ze serce mam zdrowe to po pierwszym ataku paniki zostalo juz takie odczucie zakodowane przez lęk, ze moze jednak jest cos na rzeczy. Dodatkowo na początku go wystraszyli, ze cos z sercem ma i ten lek jest taki silny. Generalnie jak on sam nie będzie chcial w to uwierzyć, ze to nerwica to chyba nic nie zrobisz :/ ale pewnie potrzebuje na to czasu.
Merryoczycztery
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 30 czerwca 2015, o 19:59

29 listopada 2016, o 19:16

Witam wszystkich,

skoro to miejsce gdzie mogę się wyżalić i może ktoś poklepie mnie ze zrozumieniem po plecach to zaczynam. Nie piszę często postów, ale to miejsce (forum) jest jak oaza dla spragnionych nerwicowców. Moja kochana nerwica znowu mnie dopadła... miałam kilka miesięcy spokoju. Mam na myśli, że powoli posuwałam się w kierunku odburzenia (i już myślałam, że będę mogła niedługo napisać, że jestem odburzona :hehe: ). Życie nabierało kolorów i ... bam znowu silny nawrót. Być może jest to ogólnie związane z chorobą mojej mamy i stresem jaki ostatnio przeżywam, a może już taka natura rzeczy. Moja nerwica lubi się kręcić wokół bezsenności, czasem lekkich palpitacji serca, ogólnie stresu, ale ostatnio to zwyczajny automatyczny objaw strachu, trochę jak atak paniki. Mimo że by się wydawało, że znam już te triki, to mój mózg nadal bardzo żywiołowo reaguje na lęk przy nawrocie. Ryczeć mi się zwyczajnie chce... gadam ze sobą, zajmuję się życiem, mówię sobie, "nie bierz wszystkiego tak na poważnie, bo życie to nie konkurs i na końcu nikt nie daje nagród dla najlepszych zawodników :P " to sam lęk jest tak trudny do ignorowania. Ciężko mi zaakceptować to wewnętrzne uczycie rozdygotania, te trzęsące się ręce. Staram się sobie mówić jak w książce Claire Weeks, że nawrót to dobra rzecz, bo to kolejna okazja do ćwiczenia olewki, do ćwiczenia dystansu, ale czasem jest mi tak bardzo ciężko...

Z góry dzięki za słowa otuchy i może jakieś porady lub linki co warto tu jeszcze przeczytać:)

Merry
Optymistka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 145
Rejestracja: 26 czerwca 2015, o 12:47

29 listopada 2016, o 19:37

Hej :D widzisz, nerwiczka to cwana bestyjka :D po dłuższym stanie normalnego samopoczucia, może pojawić się jakiś objaw i tak na prawdę od nas zależy, jak do tego podejdziemy i czy znamy mechanizmy lękowe. Bardzo dobrze wiesz, jak to działa, wystarczy dziwna myśl, a my od nowa się wkręcamy i sami się zaburzamy. Dlatego tak ważne jest podejście i akceptacja tego, szczególnie, jak piszesz, masz teraz trochę sytuacji stresowych i być może to wywołało u Ciebie jakiś niepokój. Ale nie ma co panikować, im szybciej sobie o tym przypomnisz, tym szybciej minie, wiem to z doświadczenia. Skoro wiesz, że te objawy są niegroźne i na pewno ustępują, odczułaś to na sobie, jak piszesz, że kilka miesięcy nic Ci nie dolegało, to tak będzie i tym razem. Bądź dla siebie wyrozumiała, bo wiesz, że to jedynie iluzja i straszak, który znów minie i tym sie motywuj. Szkoda czasu na rozmyślanie :) A co do różnych objawów stresowych, niepokojów, to przecież doskwierają ona każdemu z nas, szczególnie w cięższych sytuacjach życiowych, tego nikt nie ominie :D Szczególnie osoba, która jest świeżo po nerwicy, jest jeszcze wyczulona, niekiedy wyolbrzymia zwykłe reakcje stresowe i znów zaczyna kombinować , przy czym na nowo się wkręca. Ale to przechodzi :D Także pozwól sobie na gorszy czas, nic na siłę, jednocześnie działaj i olewaj te objawy, a one sobie odejdą :) Polecam posłuchać: segment-6-kryzysy-nawroty-terapie-t6234.html , głowa do góry ! :D
Polak9296
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 53
Rejestracja: 18 września 2016, o 03:01

30 listopada 2016, o 02:09

sebastian86 pisze:znowu to poczucie ze bezpowrotnie utracilem swoje normalne zycie...ze nigdy nie naprawię tych szkód ktore wyrządzila mi ta "choroba"...
Haha, to widzę że nie jestem sam z takimi myślami. Też nieraz rozmyślam w gorszych chwilach, czy da się to naprawić to co przez nerwicę się straciło. Ja dzisiaj dostałem pracę, chociaż po przyjechaniu do miejsca pracy miałem myśli żeby zawracać do domu bo somatyczne objawy mojej nerwicy się odzywały. Powiedziałem sobie idę i poszedłem,- nie żałuję :)
Awatar użytkownika
KasiaL
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 25 listopada 2016, o 22:27

30 listopada 2016, o 13:02

Ja mam taki problem, że strasznie mnie wkurza to że mam problemy ze snem. Biorę hydroksyzynę wieczorem przed snem na uspokojenie bo wieczorem mam najwięcej natrętnych myśli ale mimo tego zasypianie przychodzi mi z wielkim trudem. Śpię krótko, a jak w nocy sie obudzę to już po spaniu i koniec. Nie patrzę nawet na zegarek bo już się nakręcam ze sie wkurzę ze tak krótko spalam i dlatego czasem wydaję mi się że ja myślę że nie spałam chociaż mogłam spać bo miałam jakieś sny. W dzień co prawda ziewam trochę ale nie jestem jakaś bardzo śpiąca czy zmęczona, raczej tylko bezsilna i smutna z tego powodu ze nie spałam. Bardzo mnie denerwuje :( może ja więcej spie niż mi się wydaje? Czasem budzę sie o 4, czasem o 3 i potem już nie zasnę albo na chwilę przed budzikiem. Tez tak macie ? Próbuje wieczorem nie myśleć o nerwicy u chorobach ale nawet jak mam inne myśli w głowie to nie mogę się zrelaksować i normalnie zasnąć.
Merryoczycztery
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 30 czerwca 2015, o 19:59

30 listopada 2016, o 14:43

Jasne. Moja nerwica sie zaczela od nieprzespanej nocki. Jak juz wczesniej pisalam mialam juz pare miesiecy spokoju, dobrze spalam, a od kilku dni ziup umysl wszedl w ten sam lekowy schemat. Lek przed brakiem snu jest u mnie najsilniejszym lekiem, wiec mam tak jak ty. Staram sie to olewac, twoj organizm wezmie co potrzebuje, a lepsze fazy i tak przyjda. Staraj sie nie denerwowac na siebie lezac w lozku, postaraj sie sobie mowic, ze masz cieplutka posciel i jest wygodnie i zwyczajnie sobie polezysz i zobaczymy co sie stanie. Mi to czasem pomaga. Zawsze zasypiam czy to po godzienie, 2 czy 3. I zawsze w nowym dniu mam dosyc energii, narwica mi dostarcza wystarczajaco adrenaliny. Moze jakas medytacja:)

Kiedys czytalam ksiazke o snie. Budzenie sie w nocy jest naturalne. Budzimy sie przy kazdym przewracaniu, tyle ze nie pamietamy, bo zasypiamy w przeciagu 3 minut. My pamietamy bo to trwa dluzej. Skoro masz sny to znaczy ze spisz. Jeszcze jedna rada. Nigdy nie patrz ktora jest godzina, bo to nie wazne. Jak juz sie obudzisz to pomysl, super jeszcze ciemno, jeszcze moge zostac w lozku:)

sorrki za brak polskich znakow, nie mam polskiej klawiatury w pracy:)
Awatar użytkownika
KasiaL
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 25 listopada 2016, o 22:27

30 listopada 2016, o 15:53

Jejku dziękuję za takie słowa wsparcia :) w dzień czuję się w miarę dobrze, ale wieczór i noc to gonitwa myśli, które staram się zamienić na jakieś pozytywne, tylko ta niemożność zaśnięcia i budzenie się to jest najbardziej męczące. Już staram sie nie wkurzać tylko to przyjąć ze to w nerwicy normalne ale jeszcze 2 miesiące temu spalam bez problemu a teraz marze o tym żeby sie wyspać. Smutna jestem i bezsilna z tym spaniem... Mówisz ze minie ?
Merryoczycztery
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 30 czerwca 2015, o 19:59

30 listopada 2016, o 17:06

KasiaL pisze:Jejku dziękuję za takie słowa wsparcia :) w dzień czuję się w miarę dobrze, ale wieczór i noc to gonitwa myśli, które staram się zamienić na jakieś pozytywne, tylko ta niemożność zaśnięcia i budzenie się to jest najbardziej męczące. Już staram sie nie wkurzać tylko to przyjąć ze to w nerwicy normalne ale jeszcze 2 miesiące temu spalam bez problemu a teraz marze o tym żeby sie wyspać. Smutna jestem i bezsilna z tym spaniem... Mówisz ze minie ?
No mi minelo, teraz wrocilo... ale skoro minelo raz to moze i drugi. Niemal 3 miesiace zasypialam bez wiekszych problemow, albo nawet jesli nie to bez zadnych nerwow. Problem z noca jest taki, ze w nocy wszystko wydaje sie znacznie trudniejsze. W dzein zawsze masz jakas odskocznie dla mysli. Kwestia jest taka: na braki snu sie nie umiera, owszem jest ciezko (powie ci to kazdy cierpiacy na bezsennosc, nawet ten bez nerwicy):) niezaleznie jak bysmy sie nie telepali to i tak wczesniej czy pozniej zasniemy. Problemem jest przyzwyczajenie sie i zaakceptowanie (zlewanie) tego automatycznego, falszywego sygnalu z mozgu (lozko, noc=niebezpieczenstwo).

Trzymaj sie, a i sport tez pomaga:)
Begonia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 25 lipca 2016, o 21:01

30 listopada 2016, o 21:28

Hej, jak u Was kontakty z ludźmi? Ja bez problemu poznaję ludzi, nie mam przeszkód ku temu, choć jak jest większa grupa i już kogoś znam trochę, to czuję się bardzo skrępowana i wtedy siedzę cicho i w ogóle...
Ale też jak jestem z jakąś znajomą to zauważyłam, że ja się nie śmieję... Jestem takim ponurakiem, staram się już nie narzekać jak kiedyś, ale mimo tego nie ma we mnie radości, nie potrafię się śmiać, nie wiem jak to robić? ROzmawiać z ludźmi o paznokciach? Jarać się ugotowaną potrawą? Czy jakąś inną przyziemną sprawą? Kiedy... mnie nie jarają przyziemne sprawy, wiele w życiu przeszłam, poznałam, spotkałam i już takimi "drobnostkami" nie potrafię (a może nie zdążyłam się nauczyć tego...)...nie powiem, zachwycę się lotem ptaków, pięknem księżyca, dobrą muzyką, ale to jest zachwycenie, nie ma tego "jarania się" takiej uzewnętrznionej radości... Jak myślicie gdzie leży problem? Może stawiam się wyżej od innych, bo nie dla mnie radości z takich przyziemnych spraw, tylko mnie raduje coś ogromnego (chyba sama siebie okłamuję, ze cokolwiek mnie raduje), a może po prostu nie umiem? Nikt mnie nie nauczył? Widziałam swoje zdjęcie, miałam około 8-9 lat, śmiałam się, tak radośnie, naturalnie... płakałam nad tym zdjęciem, pierwszy raz zobaczyłam siebie tak naturalnie uradowaną... później już nigdy nie widziałam u siebie tej radości... A bardzo mi jej brakuje, nie chcę poznać kolejnych osób, które zakończą tą znajomość, bo jestem ponura... Przeczytałam też, że jak można się radować,kiedy w środku toczy się ta walka, tylko smutków, lęków... Ale ja chcę, już tyle lat nie mam tej radości... chcę się jutro spotkać ze znajomą i się cieszyć, śmiać, nie uśmiechać sztucznie, nie mówić zwykłych smutnych, ponurych, czy bezbarwnych rzeczy, ale radować... pomóżcie, jak się tego nauczyć? Nie wiem czy to pasuje do wątku, ale mam nadzieję, że może być....
- Nic ci nie jest! [...] Dwa miesiące temu myślałeś, że masz czerniaka złośliwego!
- Nagle pojawiła mi się czarna plama na plecach!
- Ona była na twojej koszuli!
- Nie wiedziałem! Ludzie pokazywali na moje plecy.
takadziewczyna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 19 lutego 2016, o 17:18

30 listopada 2016, o 22:38

Begonia ja mam tak samo. W sumie jakbym nie umiala się śmiać tak szczerze. Cieszy mnie to że czasem jednak mnie coś rozbawi i jest to szczere Ale to bardzo rzadkie momenty. Brakuje mi tego bo kiedyś byłam na prawdę rozesmiana osoba. (Przynajmniej tak mi sie wydaje ). Ostatnio ogólnie kryzys. Bo jestem już tak bardzo zaplatana i zmęczona tym wszystkim ze nie wiem. Wszędzie pisze żeby żyć a nie zajmować się martwieniem Ale ja żyje. Ciągle wychodzę spotykam sie ze znajomymi zwiedzamy itd i to wszystko nie mija. Ogóle to czuje się jakbym miała jakąś papkę a nie rozum. Najbardziej boli mnie to że ja chyba już nie pamiętam jaka byłam przed tym dziadostwem. Nie pamiętam jak sie czułam, co robiłam np. W domu. Przecież ten czas który teraz przeznaczamy na forum na czytanie w Internecie itd kiedyś poswiecalam na normalne inne rzeczy a teraz nawet nie pamiętam jak wyglądało to moje życie przed zaburzeniem. Czy kiedyś to sobie przypomnę. Czy kiedyś nie bede dzieliła życia na przed i po zaburzeniu. Czy kiedyś pocZuje taką jedność życia ( jeśli wiecie o co mi chodzi). Tyle pytań i zero odpowiedzi.
Nadzieja2014
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 184
Rejestracja: 19 lipca 2014, o 20:30

1 grudnia 2016, o 08:05

Kochani witajcie

Mam problem i nie wiem jak to ugryźć. Jestem juz tak na prawde na koncowce z nerwica lekową. Zmagam sie z nia 2 lata, przez ten czas mam za soba operacje i jestem niepełnosprawny ruchowo. Ale nie zalamuje sie i ide do przodu. Podjalem prace, przez pierwsze miesiace bylo znosnie, jednak teraz zaczela sie regularna codzienna zla atmosfera. Ze strony przelozonej jak i wspolpracownikow czuje presję. Pojawiaja sie glupie komentarze, teksty. Zalezy mi na pracy ale cenie bardziej wlasne zdrowie psychiczne bo juz kiedys cisnalem ponad norme. Nie wiem jak stanac obok tego wszystkiego obojetnie? Jak sie nie przejmowac i jak reagowac? Jestem z natury człowiekiem ktory lubi miec wszystko poukladane i zalatwione. Nie pozwalam sobie dmuchac w kasze. Prosze pomozcie.
ODPOWIEDZ