Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

25 listopada 2016, o 00:13

Begonia pisze:Halina, jednym zdaniem... życie mi się spieprzyło ;)
kurde, a komu sie nie spieprzylo, co ??? Masz na mysli nerwice, czy rozwod, smierc, czy co?
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Polak9296
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 53
Rejestracja: 18 września 2016, o 03:01

25 listopada 2016, o 02:27

sebastian86 pisze:polak, ja juz powinienem miec stabilna prace i finanse, a nie mam.kobiety lubia starszych ale czy az tyle starszych to nie wiem
E tam powinienem nie powinienem, ja tez tak sobie mysle no tez powinienem juz miec dziewczyne i najlepiej to juz miec prace dobra itd, kazdy wiek jest dobry, niektorzy w twoim wieku koncza ktoryś kierunek studiów i nigdy nie pracowali. Przez takie myslenie czujesz sie gorzej wiem, bo sam mam to samo,- staram sie to zmieniac, ale narazie niezbyt wychodzi, - to chyba przez moj brak poczucia wlasnej wartosci.
Awatar użytkownika
Monikaaaaaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 142
Rejestracja: 5 września 2016, o 10:59

25 listopada 2016, o 06:19

Halina pisze:Tylko u mnie to duszenie się, to objaw psychomatyczny, nie w przenośni. Nie wiem od czego zacząć tę walkę, było na pewno lepiej, w sumie jest w dalszym ciągu trochę lepiej niż w momencie keidy trafiłam na forum (lipiec...), ale jest źle! Nie mam siły dalej czytać materiałów (przynajmniej od jakiegoś czasu nie mogę do nich zaglądać), bo ja już wszystko wiem, pracowałam, były efekty. Teraz wiem, że muszę zacząć zmieniać wiele rzeczy w moim życiu, ale nie wszystko się da, a akceptacja nie wchodzi w grę :( Jest tak do dupy, jak nigdy... Jestem niedużo po 30, a już nie widzę sensu życia, tak się spieprzyło :(
Pewnie mieszkasz daleko ode mnie (nie wiem czy dobrze kojarzę, że poza PL?) Brakuje mi kogoś, z kim mogłabym się wspierać wzajemnie na co dzień, z kim bym mogła podawać sobie dłoń, jak byłoby się w dołku, kto by wiedział, że musi przyjść i wyciągnąć mnie z domu, jak ja "nie mam sił" i kogoś, kogo ja bym wyciągała z tego domu. Kilka osób wie o moim zaburzeniu, ale ktoś, kto nie był zaburzony nie ma pojęcia co to jest. Myślą, że albo się zwariowało, albo, że się jest leniem i nie chce się po prostu wziąć za swe życie... Ciężko tak samemu z tym zaburzeniem w wielkim mieście... A męża nie mogę już prosić o nic więcej i tak robi bardzo dużo, uważam, ze inny by mnie kopnął w 4 litery... Żalę się, żalę, ale muszę...
Długo bierzesz leki? Ja nigdy nie brałam, ale nachodzą mnie myśli, że w końcu wezmę, tak bardzo mam dość!!! Chcę się cieszyć życiem jak inni!!!!! Ale wiem, że jakbym wzięła leki, to tylko po to, by mieć spokój, wtedy pewnie już w ogóle bym nie pracowała nad tym wszystkim...
Begonia, ja nie widze problemu w wwzieciu lekoww, jesli rzeczywiscie przechodzisz bardzo ciezki okres w twoim zyciu i rzeczywiscie nie masz sily ani motywacji, by pojsc do przodu. Ale, zanim podejmiesz te decyzje, wiedz, ze antydepresant to narkotyk i wbrew temu, co sie mowi, UZALEZNIA i to bardzo !!!!
Dziala tylko na dobrze dobranej dawcwe, wkreca sie dosc dlugo, w zaleznosci od rodzaju substancji chemicznej, i przynosi skutki uboczne na poczatku brania, ale moze rowniez dac dlugotrwale skutki podczas zazywania, nie mowiac o absolutnie fatalnych skutkach odstawiennych (dla mnie).

Masz kryzys Begonia, a kryzys nie oznacza cofniecie sie do tylu, wwrecz przeciwnie - idziesz do przodu ! Idziesz, Begonia !!!! Chocbys cofala sie milion razy ! Trudno ! Kiedys, niedlugo nie cofniesz sie juz nigdy, rozumiesz. Wysle ci cos, moze zechcesz posluchac, od 8 minuty, moze znajdziesz w tej opowwiesci motywacje https://www.youtube.com/watch?v=xtON_P_eW_M

Boje bole plecow to somatyczny objaw. Nie znosze tego, nie wytrzymuje tego. Ale wytrwale ide do przodu. Nie wwiem co sie u ciebie tak bardzo spieprzylo, ze nie widzsz sensu zycia....................................................................... Zatem nie potrafie dac swojej opinii na ten temat !!!!

Biore leki od 22 roku zycia, a mam 38 :pp[/quote]


Mnie tak samo jak Halinie brakuje kogoś w wielkim mieście, kto my mnie zrozumiał, z kim mogłabym porozmawiać o tym co aktualnie się dzieje bez strachu,.ze znów kogoś mecze, albo że ktoś pomyśli że jestem Nienormalna i mi to powie, a ja się wkrece jeszcze bardziej. No ale przecież nie napisze posta na fejsie "hej, wszyscy z nl zapraszam w piątek do mnie, zrobimy sobie spotkanie" :(
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

25 listopada 2016, o 12:26

Mnie tak samo jak Halinie brakuje kogoś w wielkim mieście, kto my mnie zrozumiał, z kim mogłabym porozmawiać o tym co aktualnie się dzieje bez strachu,.ze znów kogoś mecze, albo że ktoś pomyśli że jestem Nienormalna i mi to powie, a ja się wkrece jeszcze bardziej. No ale przecież nie napisze posta na fejsie "hej, wszyscy z nl zapraszam w piątek do mnie, zrobimy sobie spotkanie" :([/quote]

Ale mnie nikogo nie brakuje, to Begonii :pp
A po co ci osoby, z ktorymi moglabys rozmawiac o zaburzeniu, zalic sie etc ? To przedluzaloby twoje zaburzenie i powodowalo wzrost jego intensywnosci. Kazde zalenie sie, "ojeju jak mi zle" daje sygnal do mozgu, ze jest cos nie tak. Rezultat: powstaje dodatkowe napiecie ciala. Lepiej powiedziec "jest mi zle, ale jutro na pewno sie to zmieni, gdyz kazdego dnia sie zmienia".
Aby wyjsc z nerwicy nalezy wychodzic do ludzi bez zaburzenia: kino, teatr, koncerty, sport i i inne........ Przeciez, o tym, co sie dzieje, mozesz porozmawiac tutaj, na forum, albo na czacie :P
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Awatar użytkownika
Monikaaaaaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 142
Rejestracja: 5 września 2016, o 10:59

25 listopada 2016, o 14:24

O, przepraszam pomyliłam się. No tak tak, oczywiście że mogę ale czasem chciałabym z kim o tym porozmawiać na żywo
nerooe22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 25 listopada 2016, o 21:09

25 listopada 2016, o 21:14

Po kilkutygodniowej znacznej poprawie, nauce radzenia sobie z derealizacją i dotychczasowym wachlarzem objawów, pojawiły się kolejne. Mroczki przed oczami podczas wysiłku fizycznego i w ogóle nasilenie takich "naocznych" objawów, błyski, mroczki, powidoki, męty i inne - jak sobie z tym radziliście, bo już powoli nie daje rady.
Awatar użytkownika
Natka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 30 kwietnia 2016, o 13:44

25 listopada 2016, o 21:30

nerooe22 pisze:Po kilkutygodniowej znacznej poprawie, nauce radzenia sobie z derealizacją i dotychczasowym wachlarzem objawów, pojawiły się kolejne. Mroczki przed oczami podczas wysiłku fizycznego i w ogóle nasilenie takich "naocznych" objawów, błyski, mroczki, powidoki, męty i inne - jak sobie z tym radziliście, bo już powoli nie daje rady.
Akceptujemy i nie zwracamy uwagi na takie rzeczy, a miną. Ja często mam mroczki, męty itp. :)
Kiedy czujesz się wypalony, pamiętaj, że feniks odradza się z popiołów
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1495
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

26 listopada 2016, o 15:17

duzy dół jest i brak wewnetrznej nadzei. raczej ta nadzieje probuję sobie narzucic.mam wrazenie ze jestem niereformowalny chocbym nie wiem co sobie probowal wkladac do glowy.
Mistrz 2021 (L)
Wiolka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 29 września 2016, o 21:41

26 listopada 2016, o 23:42

Wszystko zaprzepaściłam !!!!Już czułam się lepiej naprawdę !A dwa dni temu dałam się powalić na kolana,głupie mdłości (silne aż do wymiotów)tak mnie wkręciły ,że pół żywa poleciałam do lekarza.Ja ,która rzadko tam chodzę.Nie mogę uwierzyć,że tak spanikowałam.Teraz dopiero widzę,że słabo mi idzie to odburzanie....dawniej niewiem jak somatyka mnie dopadała -wiedziałam,że to nerwica i cierpiałam po cichu.Teraz z grubej rury lekarz ,badania i ta "pewność,"że to coś co życiu zagraża.Jednak nie mam już do siebie zaufania.Tak łatwo się poddałam....
Awatar użytkownika
Natka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 30 kwietnia 2016, o 13:44

27 listopada 2016, o 01:52

Wiolka pisze:Wszystko zaprzepaściłam !!!!Już czułam się lepiej naprawdę !A dwa dni temu dałam się powalić na kolana,głupie mdłości (silne aż do wymiotów)tak mnie wkręciły ,że pół żywa poleciałam do lekarza.Ja ,która rzadko tam chodzę.Nie mogę uwierzyć,że tak spanikowałam.Teraz dopiero widzę,że słabo mi idzie to odburzanie....dawniej niewiem jak somatyka mnie dopadała -wiedziałam,że to nerwica i cierpiałam po cichu.Teraz z grubej rury lekarz ,badania i ta "pewność,"że to coś co życiu zagraża.Jednak nie mam już do siebie zaufania.Tak łatwo się poddałam....

Czemu twierdzisz, że jeden dzień KRYZYSU to beznadziejne odburzanie? Daj sobie czas, kryzysy będą często ale bądź dla siebie wyrozumiała. Praktycznie każdy w nerwicy ma tak, że kilka dni ma ekstra a potem łup, powala na kolana. KAŻDY. Ale trzeba to akceptować, być dla siebie cierpliwym i następnego dnia wrócić do tego, co sie robiło przed kryzysem. Skoro miałaś kilka dni kiedy czułaś się lepiej... Jesteś na bardzo dobrej drodze. Nie zaprzepaść tego :)
Kiedy czujesz się wypalony, pamiętaj, że feniks odradza się z popiołów
Polak9296
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 53
Rejestracja: 18 września 2016, o 03:01

27 listopada 2016, o 23:34

sebastian86 pisze:duzy dół jest i brak wewnetrznej nadzei. raczej ta nadzieje probuję sobie narzucic.mam wrazenie ze jestem niereformowalny chocbym nie wiem co sobie probowal wkladac do glowy.
O gościu jak ja znam ten stan! Od dawna chcę się zmienić,- a raczej to co mi przeszkadza i też mam wrażenie że ja jestem niereformowalny... We wtorek mam rozmowę o pracę, a już dziś mi organizm zaczyna świrować, już jest stressik, jutro będzie pewnie większy bo tak zazwyczaj bywało, nie mówiąc o wtorku... Ja nie rozumiem samego siebie... Ja wiem że nie ma sensu się denerwować bo tylko się gorzej na tym wyjdzie... Rozumiem że jestem młody i NIE mam na utrzymaniu rodziny i ta praca nie jest dla mnie jedyną opcją na przetrwanie i zapewnienie bytu rodziny... Jest full innej pracy jakby coś, chciałbym popracować żeby zarabiać i być wśród ludzi,- JA PO PROSTU NIE WIEM CZYM SIĘ DENERWUJĘ, ALE SIĘ DENERWUJĘ! I mam tak wiele razy nie tylko z taką sytuacją jak teraz. Ja mam ochotę sobie czasem kopa w dupe strzelić tylko że tak wygimnastykowany to ja nie jestem... Nie wiem jak mogę sobie z tym poradzić, ale jak ja będę taki nerwus to będę mieć ciężko nawet rodzinę swoją założyć bo kto z kimś takim jak ja wytrzyma,- jak ja sam ze sobą nie wytrzymuję... Beznadziejnie się czuję w takich momentach..
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1495
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

28 listopada 2016, o 17:33

polak,trzeba konsekwentnie trenowac chyba nowe schematy
Mistrz 2021 (L)
Polak9296
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 53
Rejestracja: 18 września 2016, o 03:01

28 listopada 2016, o 23:30

sebastian86 pisze:polak,trzeba konsekwentnie trenowac chyba nowe schematy
Damy radę, ja jutro jadę na rozmowę o pracę. Stresuję się chociaż nie wiem czym, mam nadzieję że będzie coś fajnego i że się dostanę.
Bezradna1987
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 08:22

29 listopada 2016, o 09:40

Witam, wszystkich Forumowiczów. Jestem tutaj nowa. Chciałabym podzielić się z Wami moją historią i poszukać u Was rady/ wsparcia. Nie jest chora na nerwice. Przynajmniej tak myślę. Problem stanowi mój ukochany mąż. Wszystko zaczęło się w maju 2014 r. Mój mąż strasznie zasłabł, zlał się potem oraz skoczyło mu ciśnienie. Był wtedy w pracy za granicą. Szef kazał mu odpocząć ale on już nie mógł wrócić do pracy ponieważ nie miał na nic siły. Dzień odpoczynku nic nie dał. Bo wszystko się powtórzyło. Wrócił więc do domu. I tutaj wszystko sie zaczęło. Jeszcze zanim wrócił umówiłam go do kardiologa. Byliśmy na 1 wizycie. Ogólnie nic nie stwierdził tyko osłabienie ale kazał przyjechać za tydzień i zrobić test wysiłkowy. Tak też zrobiliśmy. Test wysiłkowy niestety nie wyszedł za dobrze więc lekarz w trybie pilnym skierował go do szpitala w celu wykonania koronografii. Dodam że mój mąż miał wtedy 26 lat. Oczywiście zaraz został przyjęty a badania wykonane. Wszystko niby było dobrze koronografia wyszła prawidłowo echo serca również. Tak przynajmniej mówili na początku. Jednak w dniu wypisu stwierdzili, że ma tam jakąś anomalie rozwojową i serce na koniuszku nie jest ukrwione i to może powodować taki dyskomfort i dawać takie objawy. Dodatkowo stwierdzili u niego dławicę piersiową, kazali zmienić pracę, styl życia, dali leki i puścili do domu. Świat nam się zawalił bo dopiero co urodził nam się synek. Mąż zaczął nową pracę. Wszystko szło dobrze a tutaj taka diagnoza. Ale nie poddaliśmy się mąż brał leki dwa miesiące w tym czasie było tylko gorzej. Przestał cokolwiek robić, całymi dniami leżał w łóżku. Nic go nie cieszyło. Nie mogłam na to patrzeć wiec umówiłam go do innego kardiologa. Takiego który pracuje w klinice w Zabrzu. Pojechaliśmy na wizytę i tam okazało się, że on ma całkiem inne zdanie na temat choroby mojego męża. Po przeprowadzeniu wywiadu stwierdził, że nie widzi żadnej choroby serca. Niepokoi go co prawda ten test wysiłkowy ale on czasami może dawać fałszywe wyniki szczególnie u osób w tak młodym wieku. Tam pierwszy raz zasugerowano, że może to być na tle nerwowym. Wróciliśmy do domu. Byliśmy zarazem szczęśliwi a z drugiej strony mój mąż czuł się coraz gorzej. Umówiliśmy się do jeszcze jednego kardiologa. Ordynatora szpitala wojskowego we Wrocławiu. U niego diagnoza była taka sama. Dodatkowo kazał odstawić wszystkie leki i poradzić się psychiatry. Wróciliśmy do domu. Mnie to uspokoiła ale mojego męża odwrotnie. Cały czas analizował dlaczego ci powiedzieli tak a ci tak dlaczego ten test wyszedł źle. Ja sugerowałam nerwice on krzyczał że go nie rozumem, że on umiera a ja wymyślam sobie nerwice. W końcu po kilku tygodniach zgodził się pójść do psychiatry. On stwierdził nerwicę lękową i wegetatywną. Mąż dostał leki i trochę mu się poprawiło. Po trzech miesiącach wrócił do pracy. Wprawdzie miewał jeszcze bóle w klatce piersiowej ale nie tak silne jak na początku. Jednak bez mojej wiedzy odstawił leki nie chciał chodzić do psychiatry ani na terapię. W kółko upierał sie że to jednak serce. Umawiał się do kolejnych kardiologów. Wykonywał kolejne badania, które tylko potwierdzały że serce jest zdrowe. Jemu to jednak nie wystarczało. Zrobiliśmy tyle badań, że nawet nie uwierzycie. Rezonanse prześwietlenia, tomografy, holtery, badania krwi. Wszystko wychodziło ok. Mąż gdy mu tłumaczyłam, że to nie może być serce upierał sie przy innej chorobie. Wmówił sobie że ma tętniaka aorty, później że to pewnie rak jelita grubego. Wkólko upierał się że jest śmiertelnie chory bo nerwica nie może tak działać, że nie daje takich objawów. Każda wizyta u kolejnego specjalisty (a uwierzcie było ich mnóstwo - kardiolodzy, neurolog neurochirurg, ortopeda) kończyła się tym, że sugerowali nerwice. Nie pomogło nic. W marcu tego roku ponownie udaliśmy się do ordynatora ze szpitala we Wrocławiu. On po przejrzeniu wszystkich badań i ponownym wywiadzie uznał że zrobi mojemu mężowy test obciążenia serca aby raz na zawsze rozwiać jego wątpliwości w kwestii choroby serca. Oczywiście udaliśmy się w wznaczonym terminie do kliniki gdzie zostały przeprowadzone badania, które potwierdziły że serce jest zdrowe i że radzą wizytę u psychiatry i terapię psychologiczną. Mój mąż jednak stwierdził że go zbyli, że odrazu stwierdzili że to nerwica i nie chciało im się porządnie go przebadać. Nie pomogły moje tłumaczenia, że przecież wykonali mu wszystkie badania, że to taki szpital gdzie ratuje się ludzi naprawdę chorych na serce, że tam nie odsyłają ludzi i nie wmawiają im że są zdrowi. Jednak to nie pomaga. Mój mąż siedzi w domu, nie cieszy się życiem. Nie chce pracować, nic nie może robić, bo w kólko upiera się, że to serce, że ma niedokrwienność serca, bo ma objawy takie jak mu powiedzieli w pierwszym szpitalu gdzie miał wykonaną koronografię. A ja już nie mam siły. Ciągle się kłócimy bo ja mu mówię, że to nerwica a on upiera się że to serce. Nie wiem co robić? Jak uświadomić mu że bez leczenia i terapii nie pokona nerwicy. Bo ja jestem pewna, że to własnie to. Pozdrawiam wszystkich
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1495
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

29 listopada 2016, o 10:27

znowu to poczucie ze bezpowrotnie utracilem swoje normalne zycie...ze nigdy nie naprawię tych szkód ktore wyrządzila mi ta "choroba"...
Mistrz 2021 (L)
ODPOWIEDZ