Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
justyna_
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 71
- Rejestracja: 27 sierpnia 2016, o 20:13
Halina mi się też zdarzają myśli takie debilne
takie głupie, że aż ich wszystkich nawet nie pamiętam
gdyby pojawi mi się taka głupotka to wtedy sobie myśle że chochliki sprytne jeszcze starają mi się dowalić i skupiam uwagę na czymś innym. Zaczynam chociażby słuchać relaksującej muzyki i na tym się skupiam 
-
kropka_w_kropce
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1
- Rejestracja: 19 września 2016, o 22:16
Cześć, jestem tu nowa.To forum jest naprawdę rozbudowane, i nie wiem czy do końca dobrze utrafiłam w wątek.Przechodząc do meritum -chciałabym po prostu opowiedzieć tutaj troszkę o tym, co mnie trapi.
Moja nerwicowe problemy zaczęły się w 2014 roku.Przyczyna -problemy rodzinne, odejście ojca (przez co stałam się głową rodziny), nie dopuszczałam do siebie nikogo przez cały rok (udawanie że wszystko jest ok), walka ze samą sobą, ze wszystkim starałam się sobie poradzić sama.Było nieźle, ale coś pękło.
W 2015 pierwszy napad paniki.Duszności, kołatania, nocne zrywy i dosłownie skakanie w kierunku okna, by zaczerpnąć chociaż trochę tlenu.Męczyłam się przez dwa miesiące, obeszłam chyba wszystkich możliwych lekarzy (hipochondria).Nie miałam wsparcia ze strony rodziny (mama w depresji), słyszałam ciągle, że ja panikuję i totalnie nic mi nie jest i mam się uspokoić.Resztką rozsądku kazałam siebie zaprowadzić do psychologa.Diagnoza -nerwica lękowa, potem dwa miesiące terapii.Znacznie pomogło.Przez resztę zimy jeszcze udzielała mi się hipochondria, napady duszności, natrętne sprawdzanie pulsu, czy nie umieram itd, ale przyszła wiosna i się w miarę uspokoiło.Nauczyłam się reagować w kolejnych napadowych sytuacjach, a swoje strachy przed chorobami udawało mi się racjonalnie tłumaczyć i nawet trochę z tego śmiać.
Coś się kończy, coś się zaczyna -witam mój obecnie największy strach, do którego zmierzam w tym poście, i z którym sobie nie radzę.Mieszkam bowiem w nieciekawej dzielnicy.Masa meneli, pijaków, i innych patologicznych narwańców.Praktycznie od szkoły do domu przez całą trasę natrafia się kilka takich osobników.Miałam kilka nieprzyjemnych sytuacji, szczególnie w autobusach, i teraz panicznie boję się jeździć i chodzić gdziekolwiek sama, a dojście na przystanek i spokojne czekanie na pojazd graniczy z cudem.Jest to dla mnie jak przeprawa, mam wrażenie, że zaraz się pojawi ktoś, kto będzie chciał mnie skrzywdzić (lub nawet zabić, takie irracjonalne myśli też mnie nachodzą), zawsze rozważam tzw.punkty strategiczne (np.sklep, kościół, inne domy) gdzie mogłabym się w razie czego ukryć, znaleźć kogoś, kto mi pomoże.
Poruszając się w przestrzeni gdzie pojawiają się wymienione przeze mnie typy ludzi, gdy widzę jednego z nich -zawsze przechodzę na drugą stronę, a gdy mam przejść obok- totalnie mnie paraliżuje.Stres, adrenalina hop w górę, zimne poty.Nie jestem w stanie normalnie wyjść z domu, bez żadnego zastanawiania się którędy lepiej pójść, gdzie spotkam mniej takich ludzi.Nie jestem w stanie spokojnie przejechać autobusem -przy wejściu patrzę kto jest w środku, i zwracam uwagę na każdy przystanek, kto kiedy wysiada i wsiada.Analizuję każdą osobę dogłębnie -wiek, wygląd, waga, czy mieści się w normach mojego strachu, jakie miałabym szanse w walce 1 na 1.MPK i PKP poruszam się bardzo często, nie mam innej opcji.Jak pomyślę o samotnej podróży dom-szkoła/miasto (i odwrotnie) to chce mi się wymiotować i ogarnia mnie potworny lęk.To mnie wykańcza.Poradzicie coś?
Moja nerwicowe problemy zaczęły się w 2014 roku.Przyczyna -problemy rodzinne, odejście ojca (przez co stałam się głową rodziny), nie dopuszczałam do siebie nikogo przez cały rok (udawanie że wszystko jest ok), walka ze samą sobą, ze wszystkim starałam się sobie poradzić sama.Było nieźle, ale coś pękło.
W 2015 pierwszy napad paniki.Duszności, kołatania, nocne zrywy i dosłownie skakanie w kierunku okna, by zaczerpnąć chociaż trochę tlenu.Męczyłam się przez dwa miesiące, obeszłam chyba wszystkich możliwych lekarzy (hipochondria).Nie miałam wsparcia ze strony rodziny (mama w depresji), słyszałam ciągle, że ja panikuję i totalnie nic mi nie jest i mam się uspokoić.Resztką rozsądku kazałam siebie zaprowadzić do psychologa.Diagnoza -nerwica lękowa, potem dwa miesiące terapii.Znacznie pomogło.Przez resztę zimy jeszcze udzielała mi się hipochondria, napady duszności, natrętne sprawdzanie pulsu, czy nie umieram itd, ale przyszła wiosna i się w miarę uspokoiło.Nauczyłam się reagować w kolejnych napadowych sytuacjach, a swoje strachy przed chorobami udawało mi się racjonalnie tłumaczyć i nawet trochę z tego śmiać.
Coś się kończy, coś się zaczyna -witam mój obecnie największy strach, do którego zmierzam w tym poście, i z którym sobie nie radzę.Mieszkam bowiem w nieciekawej dzielnicy.Masa meneli, pijaków, i innych patologicznych narwańców.Praktycznie od szkoły do domu przez całą trasę natrafia się kilka takich osobników.Miałam kilka nieprzyjemnych sytuacji, szczególnie w autobusach, i teraz panicznie boję się jeździć i chodzić gdziekolwiek sama, a dojście na przystanek i spokojne czekanie na pojazd graniczy z cudem.Jest to dla mnie jak przeprawa, mam wrażenie, że zaraz się pojawi ktoś, kto będzie chciał mnie skrzywdzić (lub nawet zabić, takie irracjonalne myśli też mnie nachodzą), zawsze rozważam tzw.punkty strategiczne (np.sklep, kościół, inne domy) gdzie mogłabym się w razie czego ukryć, znaleźć kogoś, kto mi pomoże.
Poruszając się w przestrzeni gdzie pojawiają się wymienione przeze mnie typy ludzi, gdy widzę jednego z nich -zawsze przechodzę na drugą stronę, a gdy mam przejść obok- totalnie mnie paraliżuje.Stres, adrenalina hop w górę, zimne poty.Nie jestem w stanie normalnie wyjść z domu, bez żadnego zastanawiania się którędy lepiej pójść, gdzie spotkam mniej takich ludzi.Nie jestem w stanie spokojnie przejechać autobusem -przy wejściu patrzę kto jest w środku, i zwracam uwagę na każdy przystanek, kto kiedy wysiada i wsiada.Analizuję każdą osobę dogłębnie -wiek, wygląd, waga, czy mieści się w normach mojego strachu, jakie miałabym szanse w walce 1 na 1.MPK i PKP poruszam się bardzo często, nie mam innej opcji.Jak pomyślę o samotnej podróży dom-szkoła/miasto (i odwrotnie) to chce mi się wymiotować i ogarnia mnie potworny lęk.To mnie wykańcza.Poradzicie coś?
-
Halina
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 1759
- Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09
tak, tak Justi, a masz tak, ze dana mysl pozostawia jakby blizne, to znaczy, ze nie zniknie od razu, nawet jak sie w nia nie wchodzi i nie analizuje, ale pozostaje wyryta jakby w mozgu do wieczora, do nastepnego dnia, zanika bardzo powoli???? Po prostu jest i jak sie nia nie zajmuje, to znika, ale powoli, powoli jak zolw???justyna_ pisze:Halina mi się też zdarzają myśli takie debilnetakie głupie, że aż ich wszystkich nawet nie pamiętam
gdyby pojawi mi się taka głupotka to wtedy sobie myśle że chochliki sprytne jeszcze starają mi się dowalić i skupiam uwagę na czymś innym. Zaczynam chociażby słuchać relaksującej muzyki i na tym się skupiam
-- 19 września 2016, o 22:53 --
tak, tak Justi, a masz tak, ze dana mysl pozostawia jakby blizne, to znaczy, ze nie zniknie od razu, nawet jak sie w nia nie wchodzi i nie analizuje, ale pozostaje wyryta jakby w mozgu do wieczora, do nastepnego dnia, zanika bardzo powoli???? Po prostu jest i jak sie nia nie zajmuje, to znika, ale powoli, powoli jak zolw???justyna_ pisze:Halina mi się też zdarzają myśli takie debilnetakie głupie, że aż ich wszystkich nawet nie pamiętam
gdyby pojawi mi się taka głupotka to wtedy sobie myśle że chochliki sprytne jeszcze starają mi się dowalić i skupiam uwagę na czymś innym. Zaczynam chociażby słuchać relaksującej muzyki i na tym się skupiam
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
-
Koziorożec
- Gość
Halina, spokojnie, ja tak mam - takie wrażenie, że nawet, jeśli nie mam wyraźnych natrętnych mysli, to występuje dyskomfort związany z całą sytuacją.
-
Halina
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 1759
- Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09
dzieki KozioKoziorożec pisze:Halina, spokojnie, ja tak mam - takie wrażenie, że nawet, jeśli nie mam wyraźnych natrętnych mysli, to występuje dyskomfort związany z całą sytuacją.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
-
Kotek:)
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 166
- Rejestracja: 1 lipca 2016, o 11:23
Witam. Drecza mnie znowu mysli... Ze skusi mnie szatan do odebrania sobie zycia. Bo mam mysli samobojcze ktorych sie boje. Strasznie sie boje ze w koncu mnie skusi. Jak mam o tym myslec??? Co robic??? Juz trace rozum??? Pomozcie.
-- 20 września 2016, o 08:14 --
Nie moge z mysli wyrzucic szatana. Okropne. Ciagle jedno i to samo w glowie. Juz nie wiem co mam robic.
-- 20 września 2016, o 08:14 --
Nie moge z mysli wyrzucic szatana. Okropne. Ciagle jedno i to samo w glowie. Juz nie wiem co mam robic.
-
Taci
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 449
- Rejestracja: 21 lutego 2015, o 11:01
Hej 
dawno mnie tu nie było. Miałam całkiem dobry okres. Ale niestety zmarł mój dziadek, z którym nie byłam jakoś emocjonalnie związana, potem kłótnia z mężem i się nazbierało i wręcz czułam, że przyjdzie ten kryzys. No i tak przyszed kryzys niestety. Złapał mnie jakiś stan depresyjny od kilku dni z którego nie mogę się uwolnić. Nawet wczoraj byłam u psychiatry i stwierdzil, że zadnej depresji nie mam a ja naprawde czuje sie jakbym ja miala a tak panicznie sie jej boje. Bola mnie miesnie mam oslabione wrecz, nic mnie nie cieszy, jestem przygnebiona a ja tak nie chce byc taka. Nieraz nie mam nadzieji ze wyjde z tej cholernej nerwicy. Czuje sie jakbym miala naprawde ta cholerna depresje i do tego te cvhore natrety ze sobie cos zrobie, że nie wytrzymam smutku i zrobie sobie krzywde, ze ten stan nigdy mi nie minie, ze nie bede miala sily wstac z lozka ani sily aby zyc. Lekarz stwierdzil, że ten stan mam przez myśli lękowe oraz przez to, że kilka dni brałam hormony na tarczyce nieregulanie na dodatek i mogl mi sie rozregulowac uklad hormonalny, i będzie się upierał cały czas, że to wszystko jest od nerwicy i żadnej depresji nie mam. A ja naprawde źle się czuję, dawno się tak nie czułam osłabiona. Chodzę do psychologa i też twierdzi, że zadnej depresji nie mam. Ale kurcze od czego to osłabienie, brak tej radości, brak tej motywacji? Martwi mnie to...
dawno mnie tu nie było. Miałam całkiem dobry okres. Ale niestety zmarł mój dziadek, z którym nie byłam jakoś emocjonalnie związana, potem kłótnia z mężem i się nazbierało i wręcz czułam, że przyjdzie ten kryzys. No i tak przyszed kryzys niestety. Złapał mnie jakiś stan depresyjny od kilku dni z którego nie mogę się uwolnić. Nawet wczoraj byłam u psychiatry i stwierdzil, że zadnej depresji nie mam a ja naprawde czuje sie jakbym ja miala a tak panicznie sie jej boje. Bola mnie miesnie mam oslabione wrecz, nic mnie nie cieszy, jestem przygnebiona a ja tak nie chce byc taka. Nieraz nie mam nadzieji ze wyjde z tej cholernej nerwicy. Czuje sie jakbym miala naprawde ta cholerna depresje i do tego te cvhore natrety ze sobie cos zrobie, że nie wytrzymam smutku i zrobie sobie krzywde, ze ten stan nigdy mi nie minie, ze nie bede miala sily wstac z lozka ani sily aby zyc. Lekarz stwierdzil, że ten stan mam przez myśli lękowe oraz przez to, że kilka dni brałam hormony na tarczyce nieregulanie na dodatek i mogl mi sie rozregulowac uklad hormonalny, i będzie się upierał cały czas, że to wszystko jest od nerwicy i żadnej depresji nie mam. A ja naprawde źle się czuję, dawno się tak nie czułam osłabiona. Chodzę do psychologa i też twierdzi, że zadnej depresji nie mam. Ale kurcze od czego to osłabienie, brak tej radości, brak tej motywacji? Martwi mnie to...
- myszusia
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 545
- Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10
hmm ostatnio mialam dosc nerwowoy i stresujacy okres do tego nabijalam sobie glowe glupotami,ktore nijak maja sie do rzeczywistosci. No i tym oto sposobem ogranizm sie przegrzal i juz w nocy zaczelam sie dziwnie czuc,dreszcze,drzenie i uczucie jakby mial zblizyc sie atak. I tu wlasnie kot pogrzebany ,bo wiem ,ze nic mi sie od tego nie stanie niby juz go dopuszczalam,ale cos mnie zablokowalo i zaczelam sie go bac. Moze dlatego ,ze ja mialam chyba takie dwa ataki i pamietam jak sie okropnie czulam. I teraz zastanawiam sie jak to ma sie do odburzenia czy przez to cofam sie?
" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
-
WojtasX
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 81
- Rejestracja: 14 września 2016, o 14:17
dzisiaj masakra, noc nieprzespana bolą ręce i uda a w głowie ucisk i pisk jakbym na 20 metrów zanurkował, ale jestem w pracy hu.. najwyżej wezwą karetkę
ale dalej siedzę w robocie co ma być to będzie,chociaż myśli mówią mi poco to wszystko radośnie! do domu. chyba mam jakieś złe nastawienie tyle lat chodzę do tej samej pracy a dalej w kółko to samo
ale dalej siedzę w robocie co ma być to będzie,chociaż myśli mówią mi poco to wszystko radośnie! do domu. chyba mam jakieś złe nastawienie tyle lat chodzę do tej samej pracy a dalej w kółko to samo
-
betii
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
Nie martw się ja też w zeszłym roku przechodziłem coś podobnego.ucisku w głowie i dziwne wrażenie jeszcze fali.ogromne napięcie.był taki dzień ze to już doszło kumulacji.tego dnia dostałam tak mocnych uścisków w głowie ze aż doszły zawroty.byłam w pracy.upiekłam wtedy do vc.byłam świecie przekonana ze to mój koniec i zaraz coś mi sie stanie,wrzawa karetkę itd.była to mega kumulacja gdzie prawie zwymiotowalam od tego.chyba przeżyłam wtedy ogromny atak paniki po czym wszystko zaczęło się U spokajac i tego dnia wróciłam z pracy do domu silniejsza.brak nam wiary ze to nerwica bo tak wszystko by nam z miejsca przeszło.WojtasX pisze:dzisiaj masakra, noc nieprzespana bolą ręce i uda a w głowie ucisk i pisk jakbym na 20 metrów zanurkował, ale jestem w pracy hu.. najwyżej wezwą karetkę
ale dalej siedzę w robocie co ma być to będzie,chociaż myśli mówią mi poco to wszystko radośnie! do domu. chyba mam jakieś złe nastawienie tyle lat chodzę do tej samej pracy a dalej w kółko to samo
-- 20 września 2016, o 10:57 --
Myszusia miewam coś podobnego.Wczoraj też mega atak i powiem Ci ze też się nakrecilam.wyszłam do vc i już wizja karetki po czy przyszła kulminacja i zaczęło się wyciszyć.dałam się znów podejść.My chyba dalej sie tego boimy i to ma nad nami władze ale cofać się nigdy nie cofamy.To była po prostu kolejną lekcją z której trzeba wyciągnąć wnioski.myszusia pisze:hmm ostatnio mialam dosc nerwowoy i stresujacy okres do tego nabijalam sobie glowe glupotami,ktore nijak maja sie do rzeczywistosci. No i tym oto sposobem ogranizm sie przegrzal i juz w nocy zaczelam sie dziwnie czuc,dreszcze,drzenie i uczucie jakby mial zblizyc sie atak. I tu wlasnie kot pogrzebany ,bo wiem ,ze nic mi sie od tego nie stanie niby juz go dopuszczalam,ale cos mnie zablokowalo i zaczelam sie go bac. Moze dlatego ,ze ja mialam chyba takie dwa ataki i pamietam jak sie okropnie czulam. I teraz zastanawiam sie jak to ma sie do odburzenia czy przez to cofam sie?
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
-
Halina
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 1759
- Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09
Tacia, wiesz ze hormony tarczycy w niedoborze czy nadmiarze mogą powodować stany depresyjne oraz lęki i niepokój? Należy wyrównywać ich poziom.Tacia pisze:Hej
dawno mnie tu nie było. Miałam całkiem dobry okres. Ale niestety zmarł mój dziadek, z którym nie byłam jakoś emocjonalnie związana, potem kłótnia z mężem i się nazbierało i wręcz czułam, że przyjdzie ten kryzys. No i tak przyszed kryzys niestety. Złapał mnie jakiś stan depresyjny od kilku dni z którego nie mogę się uwolnić. Nawet wczoraj byłam u psychiatry i stwierdzil, że zadnej depresji nie mam a ja naprawde czuje sie jakbym ja miala a tak panicznie sie jej boje. Bola mnie miesnie mam oslabione wrecz, nic mnie nie cieszy, jestem przygnebiona a ja tak nie chce byc taka. Nieraz nie mam nadzieji ze wyjde z tej cholernej nerwicy. Czuje sie jakbym miala naprawde ta cholerna depresje i do tego te cvhore natrety ze sobie cos zrobie, że nie wytrzymam smutku i zrobie sobie krzywde, ze ten stan nigdy mi nie minie, ze nie bede miala sily wstac z lozka ani sily aby zyc. Lekarz stwierdzil, że ten stan mam przez myśli lękowe oraz przez to, że kilka dni brałam hormony na tarczyce nieregulanie na dodatek i mogl mi sie rozregulowac uklad hormonalny, i będzie się upierał cały czas, że to wszystko jest od nerwicy i żadnej depresji nie mam. A ja naprawde źle się czuję, dawno się tak nie czułam osłabiona. Chodzę do psychologa i też twierdzi, że zadnej depresji nie mam. Ale kurcze od czego to osłabienie, brak tej radości, brak tej motywacji? Martwi mnie to...
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
- jacobsen
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 383
- Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20
Hejka,
Ja wczoraj byłam u psychiatry, który był przeciwny braniu przeze mnie leków. Po wczorajszej rozmowie ze mną stwierdził, że jednak będzie trzeba się wspomóc. Sama nie wiem czy jestem z tego zadowolona czy nie.. Może tak będzie lepiej. Na szczęście mam pewność, że to świetny lekarz i człowiek.
Zaraz po wyjściu od niego jechałam do kina (odważyłam się:p ), a ta w kfc atak paniki w czasie jedzenia, później w czasie filmu jeszcze z 3 napady lęku. Udało mi się jednak nie wyjść z sali kinowej choć przyszło mi to do głowy.
Ja wczoraj byłam u psychiatry, który był przeciwny braniu przeze mnie leków. Po wczorajszej rozmowie ze mną stwierdził, że jednak będzie trzeba się wspomóc. Sama nie wiem czy jestem z tego zadowolona czy nie.. Może tak będzie lepiej. Na szczęście mam pewność, że to świetny lekarz i człowiek.
Zaraz po wyjściu od niego jechałam do kina (odważyłam się:p ), a ta w kfc atak paniki w czasie jedzenia, później w czasie filmu jeszcze z 3 napady lęku. Udało mi się jednak nie wyjść z sali kinowej choć przyszło mi to do głowy.
- myszusia
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 545
- Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10
Dzieki Betii ech ja po prostu nie radze sobie w sytuacjach stresowych. A później odbija się to wszystko w postaci somatyki a wiadomo,ze nikt nie lubi sie zle czuć. Swoja droga dawniej nie bylo mi nic strasznego a teraz masakrunia
Jacobsen super Kochana,ze dałaś rade pomeczylas sie,ale jednak dotrwalas
Jacobsen super Kochana,ze dałaś rade pomeczylas sie,ale jednak dotrwalas
" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
