to tak jakbym czytała o sobie.....uciekamy w PERFEKCJONIZM (kontrola wszystkiçch i wszystkiego), tlumimy emocje, nie potrafimy powiedziec NIE, boimy sie opinii innych poprzez niska wartosc siebie samego
Z psychologiem doszliśmy do tego, że moi rodzice całe życie wymagali od nas (dzieci) żebyśmy byli najlepsi:
- Tato zawsze pytał dlaczego dostałam 4 a nie 5,
- Mama do dzisiaj mówi, że nikt niczego nie zrobi lepiej ode mnie i tylko mi ufa, że coś potrafię...
Wiem, że to zostaje w psychice. No właśnie "wiem!" Zawsze miałam z tym problem u mojego psychologa - to, że ja coś wiem to nigdy u mnie nie znaczyło to samo co "skoro już wiem, to zmienię to".
Dziękuję, że przeczytałaś mój post o psy. Nie wiem jakim był specjalistą - został mi polecany przez moją psychiatrę jako dobry i światły. Przeszkadzało mi na terapii właśnie to, że tylko mówiłam i on czasami zadawał mi pytania jedynie. To mnie nie popychało do przodu, bo tak jak mówię "wiedzieć" to nie znaczy to samo co "wiedzieć i potrafić to zmienić". Bo jak zmienić coś tylko na podstawie tego, że "się wie"? wiem teraz, że przez rozwód rodziców mam problemy z zaufaniem nie tylko partnerowi, ale i sobie (stąd pewnie m.in. rocd), ale jak wiedzę przekuć na realne zmiany? pewnie tak pytam bardziej w próżnię, bo pewnie nie ma na to łatwej odpowiedzi, ale może ktoś ją jednak ma tylko ja jej jeszcze nie znalazłam? Czyli szukać dalej kogoś do terapii z doświadczeniem z nerwicą? czy już dać sobie z tym spokój i działać w pojedynkę?
Leki odstawiałam chyba tak jak powinnam - pół roku brałam całą eliceę, potem miesiąc pół i po jej odstawieniu było ok. Trittico też brałam całą, potem miesiąc 2/3, a potem trzy tygodnie 1/3 i było ok do momentu.