Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
morphifry
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 303
Rejestracja: 13 lipca 2015, o 00:52

6 sierpnia 2016, o 21:05

POMÓŻCIE PROSZE :(

Najpierw zaczęło się od schizowania, że ciężko mi się oddycha, że muszę iść do lekarza, że się uduszę kiedyś itd. Po paru miesiącach przeszło. Kiedy to przeszło, złapałam "anhedonię" do mojego chłopaka z którym jestem ponad 4 lata, trzymało mnie to aż rok i to był najgorszy rok w moim życiu. Potem niby przeszło, ale i tak co jakiś czas wracało, może nie aż tak natrętnie, ale wracało. W międzyczasie miałam też problemy z myślami lękowymi (bez powodu, po prostu lęk bez przyczyny), nie mogłam cieszyć się z niczego, derealizacja/depersonalizacja (nie miałam objawów fizycznych, oprócz jednego ataku kiedy zaczęłam aż płakać na głos, bo już nie mogłam wytrzymać) po prostu miałam myśli związane z dd, baardzo mi to utrudniało normalne funkcjonowanie.. Jakoś nauczyłam się to wypierać i wypieram to do tej pory, jak tylko czuję że jakaś taka myśl płynie mi do głowy. W grudniu 2015 zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, bo dostałam dziwnego trądziku, który podobno był na tle hormonalnym. Tabletki pomogły, brałam je przez 6 miesięcy i UWAGA, podczas brania tabletek czułam się bardzo dobrze, zero anhedonii, dd, niczego.. Może czasem jakieś myśli dziwne mnie dopadały, ale każdy czasem takie ma.. Czułam się naprawdę dobrze. Odstawiłam tabletki pod koniec maja i od kilku tygodni znowu się zaczyna.. Czuję lek, niepokój chociaż nie wiem czemu, bez powodu po prostu się boję, boli mnie brzuch ze stresu, a nie myślę wtedy o niczym konkretnym.. Do tego znowu zaczyna łapać mnie anhedonia.. Boję się tego że się boję, nie chcę znowu tego wszystkiego przeżywać.. Myślicie że hormony psują mi w głowie i że te tabletki mi wtedy pomogły? Czy to zbieg okoliczności? Zastanawiam się, czy nie zacząć ich brać od nowa.. Naprawdę błagam o pomoc, czuję się okropnie, nie chcę znowu przez to przechodzić, o ile nie jest za późno skoro i tak już się źle czuję..
Awatar użytkownika
Nynuszka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 96
Rejestracja: 8 kwietnia 2016, o 10:59

6 sierpnia 2016, o 21:07

A bo widzisz u mnie kiedys bylo tylko "a co jeśli...." A teraz jest że mi odbija. W nocy sie obudziłam i męczyło mnie że to ze mną cos nie tak że mam do wszystkich pretensje o wszystko że dzieci mnie męczą że nie mam z kim pogadać że zamiast sie cieszyć to wynajduję sobie problemy. Że nie potrafię cieszyć sie z tego co mam. A jak mam konflikt wewnętrzny to nie mam odwagi tego zmienić. No i dzisiaj jadac na jednodniowy odpoczynek nad morze bardzo zle się czułam psychicznie. Jechałam z moja siostra i jej mężem do jej dzieci i siedzialam w tym samochodzie i wkręcałam sobie że oni mnie nigdy nie akceptowali i ze siostra jest o wiele lepsza matka a ja jestem beznadziejna. Masakre przeżywałam jednocześnie sobie tłumacząc że tak nie jest.
gość1
Gość

6 sierpnia 2016, o 21:20

Nynuszka pisze:A bo widzisz u mnie kiedys bylo tylko "a co jeśli...." A teraz jest że mi odbija. W nocy sie obudziłam i męczyło mnie że to ze mną cos nie tak że mam do wszystkich pretensje o wszystko że dzieci mnie męczą że nie mam z kim pogadać że zamiast sie cieszyć to wynajduję sobie problemy. Że nie potrafię cieszyć sie z tego co mam. A jak mam konflikt wewnętrzny to nie mam odwagi tego zmienić. No i dzisiaj jadac na jednodniowy odpoczynek nad morze bardzo zle się czułam psychicznie. Jechałam z moja siostra i jej mężem do jej dzieci i siedzialam w tym samochodzie i wkręcałam sobie że oni mnie nigdy nie akceptowali i ze siostra jest o wiele lepsza matka a ja jestem beznadziejna. Masakre przeżywałam jednocześnie sobie tłumacząc że tak nie jest.
Nynuszko rozumiem Cię i jeśli z Tobą jest coś nie tak to i ze mną też!!! Ja też mam konflikt wewnętrzy i to zapewne nie jeden. Też uważam, że jestem złą matką, też krzycze itp a ludzie z zewnątrz mówią.. kurde ale z Ciebie fajna mama jest, tłumaczysz itp... oczywiście znajdą się tacy, co Cię skrytykują ale walić to... ocenianie czy jesteś złą czy dobrą matką olej... w naszym stanie zawsze znajdzie się coś, co byś mogła zrobić lepiej itp. Mam te same rozkminy co Ty... Też mam wszystko a do tego dochodzą rozkiny, że to , że np jesteśmy rodziną żyjąca na odległość to tylko moja wina bo mnie nerwiczka zmogła i zniszczyłam rodzinę itp.. a idź an w ch... :buu: :lala:

-- 6 sierpnia 2016, o 21:20 --
morphifry pisze:POMÓŻCIE PROSZE :(

Najpierw zaczęło się od schizowania, że ciężko mi się oddycha, że muszę iść do lekarza, że się uduszę kiedyś itd. Po paru miesiącach przeszło. Kiedy to przeszło, złapałam "anhedonię" do mojego chłopaka z którym jestem ponad 4 lata, trzymało mnie to aż rok i to był najgorszy rok w moim życiu. Potem niby przeszło, ale i tak co jakiś czas wracało, może nie aż tak natrętnie, ale wracało. W międzyczasie miałam też problemy z myślami lękowymi (bez powodu, po prostu lęk bez przyczyny), nie mogłam cieszyć się z niczego, derealizacja/depersonalizacja (nie miałam objawów fizycznych, oprócz jednego ataku kiedy zaczęłam aż płakać na głos, bo już nie mogłam wytrzymać) po prostu miałam myśli związane z dd, baardzo mi to utrudniało normalne funkcjonowanie.. Jakoś nauczyłam się to wypierać i wypieram to do tej pory, jak tylko czuję że jakaś taka myśl płynie mi do głowy. W grudniu 2015 zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, bo dostałam dziwnego trądziku, który podobno był na tle hormonalnym. Tabletki pomogły, brałam je przez 6 miesięcy i UWAGA, podczas brania tabletek czułam się bardzo dobrze, zero anhedonii, dd, niczego.. Może czasem jakieś myśli dziwne mnie dopadały, ale każdy czasem takie ma.. Czułam się naprawdę dobrze. Odstawiłam tabletki pod koniec maja i od kilku tygodni znowu się zaczyna.. Czuję lek, niepokój chociaż nie wiem czemu, bez powodu po prostu się boję, boli mnie brzuch ze stresu, a nie myślę wtedy o niczym konkretnym.. Do tego znowu zaczyna łapać mnie anhedonia.. Boję się tego że się boję, nie chcę znowu tego wszystkiego przeżywać.. Myślicie że hormony psują mi w głowie i że te tabletki mi wtedy pomogły? Czy to zbieg okoliczności? Zastanawiam się, czy nie zacząć ich brać od nowa.. Naprawdę błagam o pomoc, czuję się okropnie, nie chcę znowu przez to przechodzić, o ile nie jest za późno skoro i tak już się źle czuję..
A czemu odstawienie tabletek miałoby się do tego rzyczynić? Z tego co wiem to w trakcie ih brania mogą być takie objawy, ale bardizej mnie zastanawia to co napisałaś, że nauczyłaś się je wypierać... może to tak jak przykrywaniem garnka z wrzącą wodą pokrywką... gdzieś to musi wykipieć.
Awatar użytkownika
Nynuszka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 96
Rejestracja: 8 kwietnia 2016, o 10:59

6 sierpnia 2016, o 22:20

Ja tez z dzieciakami sama a mąż za granicą.
Awatar użytkownika
bpta
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 73
Rejestracja: 26 maja 2016, o 18:25

7 sierpnia 2016, o 10:36

Ja sama z synem a mąż również za granicą już od pół roku.
Na dobre, na niedobre i na litość boską...
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

7 sierpnia 2016, o 13:42

Nynuszka pisze:Kochani a macie lub mieliście cos takiego że nie mówiliście że"a co jeśli......" Tylko jak ja dzisiaj że jednak mi odbilo że ja taka nie jestem ja tak nie mówię że to nie ja.....itp itd. Ze to już początki schizofrenii lub jakiejś choroby psychicznej że zacznę krzyczeć. I jak cos ktos mi powie to mysle ze mnie atakuje. Masakra jakaś;(
OCZYWISCIE? ZE TAK

nerwica jest bardzo sprytna, i jesli wyczuje, ze nie reagujesz na "a co jesli" to zacznie ci podsuwac rozkazy i inne, bez formulki, abys sie bardziej bala! Nawet agresywne i wulgarne sformulowania !

-- 7 sierpnia 2016, o 13:42 --
morphifry pisze:POMÓŻCIE PROSZE :(

Najpierw zaczęło się od schizowania, że ciężko mi się oddycha, że muszę iść do lekarza, że się uduszę kiedyś itd. Po paru miesiącach przeszło. Kiedy to przeszło, złapałam "anhedonię" do mojego chłopaka z którym jestem ponad 4 lata, trzymało mnie to aż rok i to był najgorszy rok w moim życiu. Potem niby przeszło, ale i tak co jakiś czas wracało, może nie aż tak natrętnie, ale wracało. W międzyczasie miałam też problemy z myślami lękowymi (bez powodu, po prostu lęk bez przyczyny), nie mogłam cieszyć się z niczego, derealizacja/depersonalizacja (nie miałam objawów fizycznych, oprócz jednego ataku kiedy zaczęłam aż płakać na głos, bo już nie mogłam wytrzymać) po prostu miałam myśli związane z dd, baardzo mi to utrudniało normalne funkcjonowanie.. Jakoś nauczyłam się to wypierać i wypieram to do tej pory, jak tylko czuję że jakaś taka myśl płynie mi do głowy. W grudniu 2015 zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, bo dostałam dziwnego trądziku, który podobno był na tle hormonalnym. Tabletki pomogły, brałam je przez 6 miesięcy i UWAGA, podczas brania tabletek czułam się bardzo dobrze, zero anhedonii, dd, niczego.. Może czasem jakieś myśli dziwne mnie dopadały, ale każdy czasem takie ma.. Czułam się naprawdę dobrze. Odstawiłam tabletki pod koniec maja i od kilku tygodni znowu się zaczyna.. Czuję lek, niepokój chociaż nie wiem czemu, bez powodu po prostu się boję, boli mnie brzuch ze stresu, a nie myślę wtedy o niczym konkretnym.. Do tego znowu zaczyna łapać mnie anhedonia.. Boję się tego że się boję, nie chcę znowu tego wszystkiego przeżywać.. Myślicie że hormony psują mi w głowie i że te tabletki mi wtedy pomogły? Czy to zbieg okoliczności? Zastanawiam się, czy nie zacząć ich brać od nowa.. Naprawdę błagam o pomoc, czuję się okropnie, nie chcę znowu przez to przechodzić, o ile nie jest za późno skoro i tak już się źle czuję..

i to jest zagadka, gdyz po diane 35 czulam sie swietnie, bez zarzutu, czy to zla funkcjonalnosc hormonalna nie dorzuca sily nerwicy? Victor cos wiesz? Ktos cos ?
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Awatar użytkownika
Natka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 30 kwietnia 2016, o 13:44

7 sierpnia 2016, o 15:57

Ten ścisk w klatce piersiowej, po lewej stronie tam gdzie serce jest nie do wytrzymania. Jakby mi ktoś tam ściskał ten organ...
Kiedy czujesz się wypalony, pamiętaj, że feniks odradza się z popiołów
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

7 sierpnia 2016, o 16:12

natuth pisze:Ten ścisk w klatce piersiowej, po lewej stronie tam gdzie serce jest nie do wytrzymania. Jakby mi ktoś tam ściskał ten organ...
jakbys zaczela praktykowac oddechy o ktorych mowie na forum ten scisk by ci przeszedl
najlepiej ejst sie skupiac na sobie samej, prawdwa ? Najprosciej, co ?
Wczoraj w stanie niezbyt ciekawym, gotowa do polozenia sie do lozka o 17, dalam sobie kopa w dupe i poszlam na piknik ze znajomymi. Wwzielam suszarke do reki i zaczelam ukladac wlosy.... Potem wszystko samo przyszlo.
Zacznij sie aktywowac i przestan sie skupiac na swoim sercu, co myslisz, ja tego nie mam, nie raz jak mnie scisnie, to masakra
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Awatar użytkownika
Natka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 30 kwietnia 2016, o 13:44

7 sierpnia 2016, o 16:38

Tylko że ja oddycham normalnie, nie oddycham mocno, nie robię głębszych oddechów. I mam to przez cały czas, a nie tylko raz na jakiś czas jak ściśnie. O 18 wychodzę na szczęście, chociaż na dworze też się nie czuje jakoś super.
Kiedy czujesz się wypalony, pamiętaj, że feniks odradza się z popiołów
Ellena
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 27 lutego 2016, o 17:52

7 sierpnia 2016, o 17:24

Też tak miałam, najpierw 2 tygodnie z małymi przerwami, po 6 miesiącach znów dwa tygodnie ścisku w klatce. Normalne. Połóż się przed telewizorkiem, poczekaj aż przejdzie i znów coś sobie porób. To napięciowy ból, tzw. Nerwoból.
Awatar użytkownika
Nynuszka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 96
Rejestracja: 8 kwietnia 2016, o 10:59

8 sierpnia 2016, o 08:01

Halina pisze:
Nynuszka pisze:Kochani a macie lub mieliście cos takiego że nie mówiliście że"a co jeśli......" Tylko jak ja dzisiaj że jednak mi odbilo że ja taka nie jestem ja tak nie mówię że to nie ja.....itp itd. Ze to już początki schizofrenii lub jakiejś choroby psychicznej że zacznę krzyczeć. I jak cos ktos mi powie to mysle ze mnie atakuje. Masakra jakaś;(
OCZYWISCIE? ZE TAK

nerwica jest bardzo sprytna, i jesli wyczuje, ze nie reagujesz na "a co jesli" to zacznie ci podsuwac rozkazy i inne, bez formulki, abys sie bardziej bala! Nawet agresywne i wulgarne sformulowania !


Halinka muszę to napisać: ta nerwica to "kobieta lekkich obyczajów"!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Franca chciała mnie brać tak jak napisałaś. Bo już nie reagowałam wogóle na " a co jeśli".
Awatar użytkownika
Papryczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 15:56

8 sierpnia 2016, o 10:34

Cześć, idealny wątek również dla mnie, bo mam zdecydowanie słabszy czas w moim odburzaniu. Trzy tygodnie temu odstawiłam całkowicie leki (Elicea odstawiona cztery miesiące temu, Trittico właśnie 3 tygodnie temu), miesiąc temu zakończyłam psychoterapię, bo czułam, że to już nic mi nie daje bez walki samej ze sobą i mam się jakoś gorzej. A było tak pięknie już. Przeczytałam tu na forum o książce "Pokonać lęki i fobie", zakupiłam i zaczęłam stosować rady w niej zawarte (prowadzić dowartościowujące dialogi wewnętrzne). Pierwszy raz pomyślałam sobie, że to działa i idę w dobrym kierunku. Zaczęło mi się udawać nie zwracać uwagi na lęki i żyć normalnie. Nigdy wcześniej nie miałam takiego fajnego okresu (już bez leków), aż tu nagle wszystko wróciło jakby ze zdwojoną siłą w ten weekend - walenie serca wieczorami przed snem i lęk przed pójściem do pracy. Moja praca nie jest stresogenna, a przynajmniej nie jest taka dla innych pracowników, którzy mają ją w nosie i niczym się nie przejmują. Ja mam odwrotnie. Przejmuję się wszystkim, wszystko chcę zrobić jak najlepiej (perfekcjonizm), zależy mi na tym co myślą o mnie inni, nie chcę popełnić żadnego błędu. I tak sobie teraz myślę czy to nie jest właśnie ten realny problem, który jest podłożem mojej nerwicy (czytałam coś tu kiedyś takiego na forum). Czy do momentu, w którym tego nie rozwiążę nie ma sensu "walczyć' z objawami, bo zawsze będą wracać? Chyba w ogóle zaraz poszukam wątku o "realnym problemie" będącym podstawą nerwicy albo sama taki założę. Ogólnie wszystkiego mi się teraz odechciało, bo boję się, że ja tu robię postępy, a zaraz wszystko wróci i znowu się doprowadzę do takiego stanu jak rok temu, że się funkcjonować normalnie nie dało, bo było ciągłe bicie serca, strach, bóle pleców, lewej ręki itd. :(
Bądź mężny i mocny, nie lękaj się, nie bój się ich, gdyż Pan, Bóg twój, idzie z tobą, nie opuści cię i nie porzuci.
[Ks. Powtórzonego Prawa 31:6]
Awatar użytkownika
martusia1979
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 921
Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28

8 sierpnia 2016, o 11:25

Papryczka pisze:Cześć, idealny wątek również dla mnie, bo mam zdecydowanie słabszy czas w moim odburzaniu. Trzy tygodnie temu odstawiłam całkowicie leki (Elicea odstawiona cztery miesiące temu, Trittico właśnie 3 tygodnie temu), miesiąc temu zakończyłam psychoterapię, bo czułam, że to już nic mi nie daje bez walki samej ze sobą i mam się jakoś gorzej. A było tak pięknie już. Przeczytałam tu na forum o książce "Pokonać lęki i fobie", zakupiłam i zaczęłam stosować rady w niej zawarte (prowadzić dowartościowujące dialogi wewnętrzne). Pierwszy raz pomyślałam sobie, że to działa i idę w dobrym kierunku. Zaczęło mi się udawać nie zwracać uwagi na lęki i żyć normalnie. Nigdy wcześniej nie miałam takiego fajnego okresu (już bez leków), aż tu nagle wszystko wróciło jakby ze zdwojoną siłą w ten weekend - walenie serca wieczorami przed snem i lęk przed pójściem do pracy. Moja praca nie jest stresogenna, a przynajmniej nie jest taka dla innych pracowników, którzy mają ją w nosie i niczym się nie przejmują. Ja mam odwrotnie. Przejmuję się wszystkim, wszystko chcę zrobić jak najlepiej (perfekcjonizm), zależy mi na tym co myślą o mnie inni, nie chcę popełnić żadnego błędu. I tak sobie teraz myślę czy to nie jest właśnie ten realny problem, który jest podłożem mojej nerwicy (czytałam coś tu kiedyś takiego na forum). Czy do momentu, w którym tego nie rozwiążę nie ma sensu "walczyć' z objawami, bo zawsze będą wracać? Chyba w ogóle zaraz poszukam wątku o "realnym problemie" będącym podstawą nerwicy albo sama taki założę. Ogólnie wszystkiego mi się teraz odechciało, bo boję się, że ja tu robię postępy, a zaraz wszystko wróci i znowu się doprowadzę do takiego stanu jak rok temu, że się funkcjonować normalnie nie dało, bo było ciągłe bicie serca, strach, bóle pleców, lewej ręki itd. :(

bo to jest tak:

do tej pory funkcjonowałaś z lekami i było nawet ok, w takim momencie jak jest się na lekach człowiek uważa ,że stoi w miejscu albo jest już tak dobrze i często odpuszcza terapię...niestety nie rozwiązałaś jakiegos konfliktu na którym bazuje nerwica. Po odstawieniu leku lęk się nasila bo jak ma go niebyć jak jest'' jakiś problem''. Różnica jest taka ,że teraz działasz bez leków , które wcześniej cię podtrzymywały. Nie wypracowałaś sobie tej akceptacji do tego podświadomie stresująca praca (perfekcjonizm) i lęki gotowe. Musisz zacząć odpuszczać znaczy nauczyć się odpuszczać 'xxdd podchodzić do problemów z innej strony.Nie ukrywam ,że to dla ciebie nie będzie łatwy czas po odstawieniu leków. Przechodziłam to samo. Bywało tak ,że miałam jeszcze 2 razy zwątpienie czy do nich nie wrócić bo było mi tak cholernie ciężko.Ale trzymała mnie świadomość, że jak sama nie stawię temu czoła to nigdy z tego nie wyjdę. Zacznij nad soba pracować już na ''trzeżwo'', wysypiaj się bo to bardzo ważne i przede wszystkim relaksuj jak tylko czas ci na to pozwoli.Szkoda ,że zrezygnowałaś z terapii bo w tym momencie przydałaby ci się najbardziej!
Zaczniesz nad sobą pracować zaczną odpuszczać objawy 'smil
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
Awatar użytkownika
Papryczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 15:56

8 sierpnia 2016, o 11:54

Dzięki za odpowiedź. Zrezygnowałam z terapii, bo zauważyłam, że ona bardziej mi już przeszkadza niż pomaga.
(zaczynam-myslec-ze-psycholog-tego-nie-r ... t8946.html).

Chciałam sama się złapać za bary ze swoim problemem i powiem szczerze, że przeczytanie tej książki "Pokonać lęki i fobie" i zastosowanie jej zasad podziałało na mnie lepiej niż pół roku psychoterapii (mogło być też tak, że psychoterapia stanowiła bazę, a książka dopełniła całość). Tylko teraz problem wrócił, czyli rzeczywiście tak jak napisałaś nie rozwiązałam głównego, realnego problemu, który zasłaniała mi nerwica. MUSZĘ WYLUZOWAĆ :) nawet mi lepiej jak sobie tak pomyślę teraz "WYLUZUJ, NIE PRZEJMUJ SIĘ".
Bądź mężny i mocny, nie lękaj się, nie bój się ich, gdyż Pan, Bóg twój, idzie z tobą, nie opuści cię i nie porzuci.
[Ks. Powtórzonego Prawa 31:6]
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

8 sierpnia 2016, o 12:28

Papryczka pisze:Cześć, idealny wątek również dla mnie, bo mam zdecydowanie słabszy czas w moim odburzaniu. Trzy tygodnie temu odstawiłam całkowicie leki (Elicea odstawiona cztery miesiące temu, Trittico właśnie 3 tygodnie temu), miesiąc temu zakończyłam psychoterapię, bo czułam, że to już nic mi nie daje bez walki samej ze sobą i mam się jakoś gorzej. A było tak pięknie już. Przeczytałam tu na forum o książce "Pokonać lęki i fobie", zakupiłam i zaczęłam stosować rady w niej zawarte (prowadzić dowartościowujące dialogi wewnętrzne). Pierwszy raz pomyślałam sobie, że to działa i idę w dobrym kierunku. Zaczęło mi się udawać nie zwracać uwagi na lęki i żyć normalnie. Nigdy wcześniej nie miałam takiego fajnego okresu (już bez leków), aż tu nagle wszystko wróciło jakby ze zdwojoną siłą w ten weekend - walenie serca wieczorami przed snem i lęk przed pójściem do pracy. Moja praca nie jest stresogenna, a przynajmniej nie jest taka dla innych pracowników, którzy mają ją w nosie i niczym się nie przejmują. Ja mam odwrotnie. Przejmuję się wszystkim, wszystko chcę zrobić jak najlepiej (perfekcjonizm), zależy mi na tym co myślą o mnie inni, nie chcę popełnić żadnego błędu. I tak sobie teraz myślę czy to nie jest właśnie ten realny problem, który jest podłożem mojej nerwicy (czytałam coś tu kiedyś takiego na forum). Czy do momentu, w którym tego nie rozwiążę nie ma sensu "walczyć' z objawami, bo zawsze będą wracać? Chyba w ogóle zaraz poszukam wątku o "realnym problemie" będącym podstawą nerwicy albo sama taki założę. Ogólnie wszystkiego mi się teraz odechciało, bo boję się, że ja tu robię postępy, a zaraz wszystko wróci i znowu się doprowadzę do takiego stanu jak rok temu, że się funkcjonować normalnie nie dało, bo było ciągłe bicie serca, strach, bóle pleców, lewej ręki itd. :(
2 - 3 tygodnie po odstawieniu lekow nerwica wraca. A wtedy wszystko nas stresuja z podwojna sila, kazdy drobny element. Przezywamy kazda sytuacje zupelnie inaczej, niz "wolni od lekow i natrectw".
Nie sadze, by twoja nerwica miala podloze w pracy. Czy przed rozpoczeciem pracy nie mialas nerwicy?
Mysle, iz czynniekiem - problemem najczestczym, z ktorego nerwica wynika jest dziecinstwo, wychowanie i stopsunek rodzicow do nas. Nastepnie sa to czynniki srodowiskowe, z jakimi zetknelismy sie juz we wczesnym dziecinstwie. Niedopatrzenia rodzicow najczesciej powoduja u dzieci juz we wczesnym ich rozwoju konflikty wewnetrzne, ktore tlumione, ktoregos dnia wybuchaja w postaci nerwicy. Konflikt wewnetrzny sprawia bol. W tym celu, by zmniejszyc jego odczuwanie uciekamy w PERFEKCJONIZM (kontrola wszystkiçch i wszystkiego), tlumimy emocje, nie potrafimy powiedziec NIE, boimy sie opinii innych poprzez niska wartosc siebie samego. Sa to cechy osobowosci, ktore razem zebranei wypracowane przez lata powoduja tak silne napiecia, ze w koncu konczy sie to nerwica.
Aby zakonczyc pozytywnie walke z nerwica, poza stososowaniem technik behawioralno-poznawczych nalezy zaczac pracowac nad osobowoscia fobiczna i dotrzec do zrodla konfliktu wewnetrznego.
Nalezy rowniez zapoznac sie z technikami typowo poznawczymi, ktore pozwola ci na zamiane mysli negatywnych irracjonalnych w racjonalne.
Nie wiem jak szybko opuscilas leki, ale robi sie to w kilka miesiecy, bardzo powoli tak, aby przy kazdej odrobinie opuszczanego leku odczekac 2 tygodnie i przy ewentualnym pojawieniu sie symptomow zaczac stawiac im czola i tak stopniowo nauczyc sie reagowac na symptomy. Po odstawieniu natychmiastowym calej dawki lekow po dwoch, trzech tygodniach nastepuje tak zwany BOUM czyli pojawienie sie wszystkich symptomow naraz, co jest ciezkie do opanowania.
Nie musisz tworzyc watkow osobnych co do przyczyn pojawienia sie nerwicy gdyz takie juz isteniej "wszystko zaczyna sie w domu", i inne ...

Jesli ma sie w sobie nadal konflikt wewnetrzny, ktory tkwi i nas zjada od srodka, wszystko inne wydaje sie bardziej skomplikowane i reagujemy z lekiem i napieciem wewnetrznym na kazdy maly stres, w twoim wypadku praca.... Sadze, ze to nie praca jest przyczyna twoich problemow, ale "cos" glebszego, co powoduje, iz nie potrafisz przyjac odpowiednich zachowan, tak, by poradzic sobie i stawic czola problemow pojawiajacym sie w pracy .... badz, ktore ty sama sobe stwarzasz, co jest glowna cecha nerwicy.

Nie zgadzam sie z twoim terapeuta co do stwierdzenia, ze nasze mysli sa naszymi wewnetrznymi pragnieniami. Czy byl to specjalista od nerwic ? Uwaga: z nerwica nalezy udac sie do doswiadczonego specjalisty, gdyz to tak samo, jakbys miala problemy z biodrem, a chodzilabys do chirurga, specjalisty od kolana.
Ja osobisice kilka odbrych lat wloczylam sie po psychologach i psychiatrach, nie znajacych problemu nerwicy natrectw i po prostu stracilam czas i pieniadze, i zupelnie nic mi to nie dalo.
Jesli ja boje sie, ze skocze z wysokiej gory, to oznacza, ze to jest moje wewnetrzne pragnienie ? Jesli ja boje sie jechac winda, to oznacza, ze pragne ta winda jezdzic? Jesli boje sie szczurow, to oznacza, ze ja pragne miec ich tysiace w domu i sie z nimi zabiawiac i sobie je hodowac ? Jesli boje sie szybkiej jazdy samochodem, to sobie wsiade do niego i rozpedze sie do 250 km na H? Bo tego pragne ?Sory, ale nie spotkalam sie z wieksza glupota, niz to stwierdzenie twojego psy.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
ODPOWIEDZ