Witam!Pitek30 pisze:Witam!
Od 4 dni biorę Zoloft 25 mg, od jutra wskakuje na 50mg i od 4 dni nie mam ochoty wychodzić na dwór, bo moje samopoczucie jest kiepskie szczególnie wczoraj i dzisiaj, kiedy na dworze jest 34 stopnie. Mam nerwicę lekową i boję się, żebym się całkiem nie zamknął. Wziąłem sobie z pracy 3 tygodnie urlopu, mam okazję jechać z żona i dzieckiem nad morze teraz we wtorek, żona prowadziłaby auto, ale ja mam wrażenie, że to wszystko jak na razie jest ponad moje siły, że lek raczej nie zacznie działać po tygodniu i będzie lepiej. Mogę ten wyjazd odwołać jeszcze i pojechać w innym terminie, a teraz jakoś się wziąć za siebie, chociaż ciężko. Walczę już z nerwicą 4 lata i bez leków, ale teraz nie dałem już rady. Do tego dzień przed braniem Zoloftu tak się nakręciłem i bałem się tego leku, że miałem atak paniki w domu przy członkach rodziny, normalnie wstyd. Może jestem niecierpliwy, ale chciałbym już na prostą wychodzić.
Tak pisałem ponad miesiąc temu, pojechałem jednak nad morze z żoną i synkiem, to była super terapia i odpoczynek. Po powrocie do rodzinnego miasta czar trochę prysł, a mianowicie pierwszy tydzień po urlopie w pracy nawet nieźle funkcjonowałem, wróciłem do jazdy autem, zacząłem wychodzić poza dom, sam już chodziłem do pracy i wracał (mam 4 minuty do pracy). Biorę obecnie Zoloft 150 mg i propranalol. Na taka dawke wskoczylem 4 dni temu, a ogolnie biore go od ponad miesiaca. Niestety, któregoś dnia podczas powrotu z pracy dopadł mnie lęk myślałem, że nie dojde do domu, przed samymi drzwiami tak mi się rece trzesły no i sie zaczeło. Wrociłem do domu i nie dawalo mi to spokoju, postanowilem po godzinie wyjsc i przejsc sam to trase, doszedłem do polowy i musialem wracac, bo znowu mnie dopadlo. Znowu po jakims czasie poszedlem na spacer żoną i wracałem to trase do pracy i znowu masakra. No i się zaczeło, postanowilem z tym walczyc i chodzić rano do pracy sam, a bedzie mnie odbierala żona samochodem. tydzien pochodzilem i caly czas te same mysli, pomimo, że codziennie walczylem, nawet zaczalem w sluchawkach chodzic i muzyke sluchac i nosic cieższe rzeczy do pracy np. butelke wody mineralnej, żeby poodwracac uwage lub tez dzwonilem do kogos bliskiego.Nic mi nie minelo. Wychodząc sam z bloku czuje, że moje pole bezpieczeństwa ucieka i zaczyna sie walka.Jakas masakra tak jeszcze nie mialem.Ogolnie przytlacza mnie miasto i bloki. Moj lekarz psychiatra przyjmuje w centrum miasta, pojechalem tam z żoną no i sie zaczelo ledwo do niego doszedlem, a potem jak mialem przejsc do samochodu to byla rzeźnia, tak sie zle czulem w tym miescie, te samochody i budynki powodowaly u mnie paraliż i taka slabość. Nie wiem czy to przejdzie, mam czasem dosyc tej walki. Lekarz twierdzi, że jeszcze troche i leki zaczna dzialać tak jak trzeba, ze 2-3 miechy czeka sie na efekty, no juz napewno widze jakas poprawe, bo chce wychodzić, ale nie sam.Lubie byc w otoczeniu ludzi. W pracy daje sobie rade z ludzmi, bylem nawet na szkoleniu gdzie na salce bylo 40 osob.Zauwazylem, że sam nie moge chodzic po ulicy ostatnio. No i mam lęk związany wlasnie z chodzeniem po moim osiedlu, wchodzeniem do mojej klatki, nie wiem czy mózg sobie zakodował takie głupoty i cieżko to odkrecic. Zauwazylem, że wole las i wieś, pomimo, że pochodze i mieszka w miescie. Nie wiem czy to jakas fobia czy urojenia:(. Tak nie miałem jeszcze.